Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Wszyscy jesteśmy martwi. Część 4 - ebook

Data wydania:
18 grudnia 2024
Ebook
25,90 zł
Audiobook
29,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wszyscy jesteśmy martwi. Część 4 - ebook

Do świąt Bożego Narodzenia zostaje tylko tydzień, lecz prowadzone przez policję śledztwo wciąż stoi w miejscu. Mieszkańcy okolicy są coraz bardziej zaniepokojeni. Funkcjonariusze Gisela Forsell i Linus Mikkola muszą się pospieszyć, jeśli chcą rozwiązać sprawę morderstw przed Wigilią. Pewne mroczne sekrety i kłamstwa w końcu wychodzą na światło dzienne, a dochodzenie przybiera nieoczekiwany obrót.

To ostatnia część czterotomowej serii pt. „Krwawe Święta” opowiadającej o tym tajemniczym i trudnym do rozwikłania śledztwie.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8076-190-1
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Po­nie­dzia­łek, 19 grud­nia 2022 roku

GI­SELA

Gi­sela po­tarła pie­kące oczy. Nie spała od mo­mentu, kiedy otrzy­mała te­le­fon z in­for­ma­cją o mar­twej ko­bie­cie zna­le­zio­nej w Fi­sk­strand Park. Spę­dziła tam sporo czasu, mar­z­nąc przy zwło­kach, a po­tem nie miało już więk­szego sensu wra­cać do domu.

– Osoba zna­le­ziona wczo­raj wie­czo­rem to nie Sy­lvia Ad­ler – po­wie­działa grupce po­li­cjan­tów w jej biu­rze.

Wy­raź­nie im ulżyło. Nikt z nich nie chciał, by do pię­ciu mor­derstw, któ­rych do­ty­czyło śledz­two, do­szło ko­lejne.

– A wiemy, kim była? – za­py­tała Tu­ula.

Sie­działa na do­dat­ko­wym krze­śle, czysz­cząc pa­znok­cie no­ży­kiem do otwie­ra­nia li­stów, na­le­żą­cym do Gi­seli. Li­nus i Freddy oparli się o pa­ra­pet ple­cami do szyby, na któ­rej na­ma­lo­wane przez szron kształty po­woli top­niały we wscho­dzą­cym słońcu. Freddy trzy­mał na udzie no­tes, żeby za­pi­sać wszystko, co bę­dzie oma­wiane na spo­tka­niu.

– Nie, nie miała przy so­bie żad­nego do­ku­mentu toż­sa­mo­ści – od­po­wie­działa in­spek­torka. – Albo za­po­mniała port­fela z domu, albo zo­stała okra­dziona, praw­do­po­dob­nie przez osobę, która ano­ni­mowo po­in­for­mo­wała po­li­cję. Ko­ro­ner nie za­koń­czył jesz­cze sek­cji zwłok, ale ko­bieta do­znała po­waż­nego zła­ma­nia ko­ści czaszki. To naj­bar­dziej praw­do­po­dobna przy­czyna śmierci.

– To mor­der­stwo? – do­cie­kała Tu­ula.

– Bę­dziemy to wie­dzieć po otrzy­ma­niu ra­portu z sek­cji.

Tu­ula z sa­tys­fak­cją spoj­rzała na swoje pa­znok­cie i odło­żyła no­żyk z po­wro­tem na biurko sze­fo­wej.

– Sły­sza­łam, że to ze­spół Gun­nara Bra­ska pro­wa­dzi do­cho­dze­nie w spra­wie tego zgonu – po­in­for­mo­wała.

– To prawda. Jak do­tąd nic nie wska­zuje na to, że zmarła ko­bieta jest po­wią­zana z in­nymi mor­der­stwami. I tak mamy wy­star­cza­jąco dużo ro­boty, nie po­trze­bu­jemy ko­lej­nego trupa – stwier­dziła Gi­sela.

Po week­en­do­wych od­kry­ciach mieli kilka no­wych tro­pów do spraw­dze­nia. Obecni w po­miesz­cze­niu po­li­cjanci dawno nie byli tak pod­eks­cy­to­wani. Wszy­scy z za­pa­łem za­brali się do pracy. Wy­da­wało się, że prze­łom jest bli­sko. Nie­zwy­kle ważne było jak naj­szyb­sze zlo­ka­li­zo­wa­nie Ni­cole, Ga­briela i Staf­fana. Na­le­żało za­py­tać ich, co wie­dzą o po­zo­sta­łych ofia­rach i co mają do po­wie­dze­nia na te­mat Pa­trika Nils­sona. Poza tym wciąż pró­bo­wano od­na­leźć Sy­lvię Ad­ler. Jej dane ro­ze­słano do wszyst­kich od­po­wied­nich jed­no­stek, a sa­mo­chód za­gi­nio­nej był po­szu­ki­wany w ca­łym kraju.

– Dzi­siej­szy po­dział pracy wy­gląda na­stę­pu­jąco – za­częła Gi­sela – Tu­ula i Freddy, idź­cie do biura po­dróży i sprawdź­cie ich li­sty klien­tów. Wresz­cie do­sta­li­śmy zgodę pro­ku­ra­tora. Po­szu­ku­jemy do­wo­dów po­twier­dza­ją­cych, że Ada Karl­ström i Mat­tias Öberg wzięli udział w tej sa­mej wy­cieczce co po­zo­stałe ofiary. Po­nadto po­ja­wiły się dwa nowe imiona, Ga­briel i Ni­cole. Nie mamy jesz­cze ich na­zwisk. Ich prze­wod­ni­kiem w Ischgl był Staf­fan Ra­smus­sen. Z nim też mu­simy po­roz­ma­wiać. Li­nus, ty i ja po­je­dziemy do ro­dzi­ców Sy­lvii w Ja­kob­stad. Ko­bieta za­gi­nęła bez śladu pra­wie cztery dni temu, więc na­wet De­si­rée i Carl-Au­gust Ad­le­ro­wie po­winni za­cząć się mar­twić.

GA­BRIEL

Ga­briel wy­śli­zgnął się z łóżka i wy­mknął z sy­pialni. W nocy nie udało mu się za­snąć na dłu­żej niż kilka mi­nut. Drę­czyły go różne my­śli. Torba, którą spa­ko­wał po­przed­niego wie­czoru, gdy Riina sie­działa na­dą­sana przed te­le­wi­zo­rem, cze­kała w ko­ry­ta­rzu. Jego żona na­prawdę się wku­rzyła, gdy wspo­mniał o po­spiesz­nie za­pla­no­wa­nej po­dróży do Hel­si­nek, ale to było nic w po­rów­na­niu z tym, jak bar­dzo by się wście­kła na wieść o jego kłam­stwie.

Sy­lvia za­gi­nęła, a po­li­cja sta­wała na gło­wie, by ją zna­leźć. Do tej pory tech­nicy za­pewne prze­szu­kali jej miesz­ka­nie, w któ­rym pełno było jego od­ci­sków pal­ców i śla­dów DNA. Dla­czego nie był uważ­niej­szy? Po­wi­nien był za­ło­żyć rę­ka­wiczki. Ale ła­two jest być mą­drym po szko­dzie.

Ostroż­nie uchy­lił drzwi sy­pialni Nelli i w mil­cze­niu po­że­gnał się ze śpiącą córką. Oparł się po­ku­sie, aby po­dejść do niej i mocno ją przy­tu­lić. Od­gar­nął ko­smyk, który spadł jej na twarz. Po­ca­ło­wał za­ró­żo­wione od snu okrą­głe po­liczki.

W przed­po­koju Ga­briel na­ło­żył na bie­li­znę strój nar­ciar­ski. Chwy­cił torbę, po czym, rzu­ca­jąc ostat­nie spoj­rze­nie przez ra­mię, opu­ścił ci­che miesz­ka­nie, w któ­rym spały jego żona i córka, nie­świa­dome, że on po­now­nie je za­wie­dzie.

TU­ULA

Ze wszyst­kich osób w ko­mi­sa­ria­cie Tu­ula naj­bar­dziej nie lu­biła pra­co­wać z Fred­dym. Jego dziwne po­glądy i sztywny spo­sób by­cia draż­niły ją. Poza tym był iry­tu­jący, miał ubogą wy­obraź­nię i cią­gle za­nu­dzał wszyst­kich do­okoła bez­sen­sow­nymi fak­tami. Jakby na do­wód tego za­py­tał te­raz:

– Wiesz, że prze­ciętny osiem­na­sto­la­tek wi­dział w te­le­wi­zji dwa­dzie­ścia sześć ty­sięcy mor­derstw?

Po­li­cjantka nie ra­czyła mu od­po­wie­dzieć.

Jed­nak na­wet ona mu­siała przy­znać, że je­śli cho­dzi o zna­le­zie­nie igły w stogu siana, czyli kon­kret­nej in­for­ma­cji w sto­sie do­ku­men­tów, Freddy był od­po­wied­nią osobą do tego za­da­nia. Ona sama nie zno­siła tego ro­dzaju pracy. Wo­la­łaby po­roz­ma­wiać z ro­dzi­cami Sy­lvii Ad­ler. Nie była pewna, co są­dzić o tym, że Li­nus tak szybko zdo­był za­ufa­nie Gi­seli.

Tu­ula i Gi­sela pra­co­wały ra­zem przez wiele lat i znały się tak do­brze, że nie­raz czy­tały so­bie w my­ślach. Ni­gdy nie było mię­dzy nimi sztywno i dziw­nie. Tym­cza­sem praca z Fred­dym, który praw­do­po­dob­nie tylko cze­kał, aż Tu­ula po­pełni błąd, który mógłby zgło­sić ja­kie­muś or­ga­nowi re­gu­la­cyj­nemu, nie była ani tro­chę kom­for­towa. Skrę­cili w Ho­vrät­t­se­spla­na­den. Po­woli otwie­rano sklepy. Wi­tryny skle­powe jedna po dru­giej się roz­świe­tlały. Na środku pro­me­nady męż­czy­zna w czapce uszatce i w weł­nia­nych rę­ka­wicz­kach sprze­da­wał prze­chod­niom pra­żone mig­dały. W po­wie­trzu uno­siły się cu­downe za­pa­chy cy­na­monu i kar­da­monu. Dziś przy­pa­dał dzień po­stu, więc Tu­ula nie zja­dła śnia­da­nia. Czuła jed­nak, że bur­czy jej w brzu­chu, więc za­trzy­mała się i ku­piła to­rebkę mig­da­łów. Chciała po­czę­sto­wać ko­legę, ale on uprzej­mie od­mó­wił.

– Wo­lał­bym nie spo­ży­wać je­dze­nia przy­go­to­wa­nego w tak spar­tań­skich wa­run­kach – po­wie­dział, pa­trząc na Tu­ulę, jakby po­da­wała mu ka­ra­lu­chy.

Co za nu­dziarz. Ko­bieta z tru­dem po­wtrzy­mała wy­buch zło­ści. Ry­zyko za­tru­cia po­kar­mo­wego spo­wo­do­wa­nego spo­ży­wa­niem ulicz­nego je­dze­nia nie było więk­sze niż w przy­padku kon­su­mo­wa­nia po­sił­ków w re­stau­ra­cji lub w domu. Mig­dały sma­ko­wały wy­śmie­ni­cie. Zja­dła od razu cztery, po czym wło­żyła resztę do kie­szeni na póź­niej. Głów­nie z uprzej­mo­ści za­py­tała, jak Freddy pla­nuje spę­dzić Boże Na­ro­dze­nie.

– Praw­do­po­dob­nie tylko z Geo­r­gem, jak zwy­kle.

– Geo­r­gem? – za­py­tała Tu­ula, która ni­gdy nie sły­szała, żeby Freddy wspo­mi­nał o part­ne­rze.

– Tak, to moja pa­puga. W Wi­gi­lię z re­guły oglą­damy kon­cert bo­żo­na­ro­dze­niowy na żywo i jemy ko­la­cję przed te­le­wi­zo­rem.

Tu­ula po­my­ślała, że to bar­dzo smutne. Ona sama miała w tym roku świę­to­wać Boże Na­ro­dze­nie wspól­nie z ro­dziną Han­nele. Oj­ciec jej part­nerki po­cho­dził z An­glii, więc w Wi­gi­lię ser­wo­wano za­równo szynkę, jak i in­dyka. Ro­dzeń­stwo Han­nele rów­nież nie miało dzieci, więc za­miast ku­po­wać pre­zenty świą­teczne, wszy­scy przy­no­sili bu­telkę do­brego wina, które de­gu­sto­wali pod­czas świą­tecz­nego week­endu.

– Nie masz ro­dziny w Va­asa, z którą mógł­byś spę­dzić ten czas? – za­py­tała po­li­cjantka.

– Moja mama i młod­sza sio­stra tu miesz­kają. Ale w domu mo­jej sio­stry zwy­kle pa­nuje chaos. Ma dwójkę wła­snych dzieci i trójkę po­ciech part­nera. Kiedy nie pra­cuję, wolę spę­dzić Wi­gi­lię w ci­szy i spo­koju z Geo­r­gem. W drugi dzień świąt jem na mie­ście obiad z mamą i sio­strą.

Do­tarli do biura po­dróży. Tu­ula otwo­rzyła drzwi i po­ka­zała de­cy­zję pro­ku­ra­tora kie­row­ni­kowi pla­cówki, który wy­biegł ze swo­jego biura, gdy zo­ba­czył po­li­cjan­tów. Miał ten sam mar­chew­kowy od­cień skóry oraz nie­na­tu­ral­nie białe zęby co Do­nald Trump. Z wy­nio­słą miną za­ło­żył oku­lary i prze­czy­tał na­kaz.

– Wy­gląda na to, że wszystko jest w po­rządku – stwier­dził rze­czowo, a Tu­ula po­wstrzy­mała od­ruch we­pchnię­cia mu do­ku­mentu do gar­dła.

– Mój ko­lega Freddy Lärka za­cznie od przej­rze­nia do­ku­men­ta­cji klien­tów, a ja po­roz­ma­wiam z per­so­ne­lem – oznaj­miła.

Kie­row­nik zro­bił minę, jakby chciał za­pro­te­sto­wać, ale gdy tylko po­li­cjantka zmie­rzyła go wzro­kiem, wró­cił do swo­jego biura.

– Za­czniemy od pani – po­wie­działa Tu­ula do mło­dej ko­biety o krótko przy­cię­tych wło­sach i w czer­wo­nej ko­szulce polo z lo­giem biura po­dróży, po­dob­nej do tej, którą Staf­fan miał na so­bie na zdję­ciu zna­le­zio­nym w domu Mat­tiasa Öberga. We­dług pla­kietki miała na imię Jen­ni­fer.

– Gdzie mo­żemy spo­koj­nie po­roz­ma­wiać?

– Usiądźmy w po­koju so­cjal­nym.

Tu­ula po­szła za Jen­ni­fer do przy­tul­nego po­miesz­cze­nia z kil­koma fo­te­lami, ma­łym sto­li­kiem i czte­rema krze­słami. Na szafce w ką­ciku ku­chen­nym stały mi­kro­fa­lówka i w pełni au­to­ma­tyczny eks­pres do kawy. Funk­cjo­na­riuszka przy­jęła pro­po­zy­cję kawy, a kiedy Jen­ni­fer przy­nio­sła im dwie ma­leń­kie fi­li­żanki, usia­dły przy stole.

– Czy wie pani, dla­czego tu je­ste­śmy? – za­py­tała Tu­ula.

– My­ślę, że tak. Z po­wodu mor­derstw.

– To prawda. Od­kry­li­śmy, że ofiary mo­gły po­znać się na wy­cieczce zor­ga­ni­zo­wa­nej przez wa­sze biuro po­dróży w ze­szłym roku. Wy­cieczce w Alpy z prze­wod­ni­kiem Staf­fa­nem Ra­smus­se­nem. Czy on jest tu dzi­siaj?

– Nie, nie pra­cuje tu od dawna – od­parła Jen­ni­fer.

– Ale jego na­zwi­sko i zdję­cie są na wa­szej stro­nie in­ter­ne­to­wej – za­uwa­żyła Tu­ula.

Ko­bieta prze­wró­ciła oczami.

– Nie wiem, ile razy mó­wi­łam sze­fowi, że mu­simy zak­tu­ali­zo­wać stronę. Albo mnie nie słu­cha, albo nie chce na to wy­da­wać pie­nię­dzy.

– Dla­czego Ra­smus­sen od­szedł?

Jen­ni­fer szybko zer­k­nęła na drzwi, po czym zni­żyła głos:

– Nie mam cał­ko­wi­tej pew­no­ści, ale my­ślę, że przez to, co wy­da­rzyło się w ostat­nie Boże Na­ro­dze­nie.

– Czy może mi pani po­wie­dzieć coś wię­cej na ten te­mat? – po­pro­siła Tu­ula.

– Nie wiem, czy po­win­nam – wa­hała się pra­cow­nica biura, jesz­cze raz spo­glą­da­jąc na drzwi. – Szef może się zde­ner­wo­wać, je­śli coś po­wiem. To i tak nie ma nic wspól­nego z tymi mor­der­stwami.

– Ważne, aby prze­ka­zała nam pani wszystko, co wie. Na­stęp­nie zde­cy­du­jemy, które in­for­ma­cje są istotne dla śledz­twa.

– Do­brze – zgo­dziła się nie­chęt­nie Jen­ni­fer. – Pod­czas tego wy­jazdu, a do­kład­niej w Wi­gi­lię, do­szło do śmier­tel­nego wy­padku. Or­ga­ni­zu­jemy wy­cieczki gru­powe o róż­nej te­ma­tyce. W okre­sie świąt za­zwy­czaj ofe­ru­jemy wy­jazd na narty w Alpy dla osób, które z róż­nych po­wo­dów nie chcą spę­dzać Bo­żego Na­ro­dze­nia w domu. Wszystko szło do­brze aż do ostat­niego dnia po­bytu. Staf­fan za­brał wtedy część uczest­ni­ków na jazdę na nar­tach poza wy­ty­czo­nymi tra­sami. Je­den z nar­cia­rzy zgi­nął pod la­winą.

– Pa­trik Nils­son? – za­py­tała Tu­ula.

Jen­ni­fer ski­nęła głową i wbiła wzrok w stół.

– To było straszne. Służby ra­tun­kowe szu­kały go przez kilka dni, ale ni­gdy go nie zna­le­ziono.

– Czy na każ­dej wy­cieczce od­bywa się jazda na nar­tach poza tra­sami?

– Nie, ab­so­lut­nie nie – za­prze­czyła ko­bieta, ener­gicz­nie krę­cąc głową. – Wy­da­li­śmy su­rowe po­le­ce­nie, że wszy­scy prze­wod­nicy mu­szą trzy­mać się ozna­ko­wa­nych tras nar­ciar­skich.

– Dla­czego Staf­fan zła­mał tę za­sadę?

– Twier­dził, że uczest­nicy bar­dzo na to na­le­gali. Ale może po­wie­dział to tylko po to, żeby się uspra­wie­dli­wić.

– Czy wie pani, gdzie jest te­raz Staf­fan? – rzu­ciła po­li­cjantka.

– Nie, nie mam po­ję­cia.

Sły­sząc dys­kretne chrząk­nię­cie, Tu­ula pod­nio­sła wzrok.

– Freddy? Zna­la­złeś coś?

Tu­ula za­uwa­żyła, że po­li­cjant jest wy­jąt­kowo po­ru­szony, co było dla niego nie­ty­powe.

– Dzię­kuję pani, to wszystko. Pro­szę wró­cić do pracy – po­wie­działa do Jen­ni­fer.

Freddy za­cze­kał, aż ko­bieta wróci do swo­jego biurka, po czym za­mknął za nią drzwi.

– Zna­la­złem dwie bra­ku­jące osoby ze zdję­cia.

Po­li­cjantka po­czuła, jak przy­spie­sza jej puls.

– Ga­briel Espe­lund i Ni­cole We­lan­der. Mam tu ich ad­resy i nu­mery te­le­fo­nów. – Freddy po­ma­chał wy­dru­kiem. – I jesz­cze jedno. Sy­lvii Ad­ler nie było na wy­cieczce.

– Cie­kawe – rzu­ciła Tu­ula w za­my­śle­niu. – Za­sta­na­wiam się, co ona ma z tym wszyst­kim wspól­nego. Na pewno mamy o czym my­śleć. Mu­simy zna­leźć tych dwoje, za­nim bę­dzie za późno. Mam na­dzieję, że to nie Ni­cole We­lan­der zna­le­ziono wczo­raj w Fi­sk­strand­spar­ken.

LI­NUS

Ze względu na trudne wa­runki po­go­dowe – przez cią­gle pa­da­jący deszcz lub śnieg – do­jazd do Ja­kob­stad za­jął po­li­cjan­tom po­nad dwie go­dziny, a do willi ro­dziny Ad­le­rów ko­lejne dwa­dzie­ścia mi­nut. Li­nus pro­wa­dził przez całą drogę, pod­czas gdy Gi­sela roz­ma­wiała przez te­le­fon lub drze­mała z głową opartą o zimną szybę.

Kiedy w końcu do­tarli na miej­sce, pra­wie we wszyst­kich oknach było ciemno. Li­nus za­czął się za­sta­na­wiać, czy nie na­le­żało naj­pierw za­dzwo­nić i uprze­dzić o pla­no­wa­nej wi­zy­cie. Gi­sela nie chciała jed­nak dać pań­stwu Ad­le­rom czasu na kon­takt ze swo­imi praw­ni­kami. We­dług niej wszyst­kie bo­gate ro­dziny miały wła­snego praw­nika, z któ­rym mo­gły szybko się skon­sul­to­wać. Zwłasz­cza je­śli za­rzą­dzały firmą, która pro­wa­dziła szem­rane in­te­resy w Azji.

Za­pu­kali do drzwi wej­ścio­wych. Ku za­sko­cze­niu Li­nusa De­si­rée otwo­rzyła nie­mal na­tych­miast.

– Przy­je­cha­li­ście w spra­wie Sy­lvii? – za­py­tała, może nie nie­uprzej­mie, ale też nie­zbyt przy­jaź­nie.

Gi­sela wy­ja­śniła, że po­li­cji nie udało się zlo­ka­li­zo­wać Sy­lvii, dla­tego ona i Li­nus przy­je­chali za­dać De­si­rée i jej mę­żowi wię­cej py­tań.

– Carl-Au­gust jest w fa­bryce w Wu­han – oznaj­miła ko­bieta, za­ci­ska­jąc usta.

– Tak czy ina­czej chcie­li­by­śmy po­roz­ma­wiać, cho­ciaż z pa­nią – po­wie­działa Gi­sela, a Li­nus za­uwa­żył, że za­ci­ska szczęki z iry­ta­cji, że matka Sy­lvii Ad­ler ani tro­chę nie przej­muje się lo­sem swo­jej córki.

– Pro­szę wejść – burk­nęła go­spo­dyni i otwo­rzyła drzwi nieco sze­rzej. Po­li­cjanci we­szli do przed­po­koju.

Zo­sta­wili buty na półce, a De­si­rée po­wie­siła ich kurtki w sza­fie wnę­ko­wej ukry­tej za prze­suw­nymi drzwiami z lu­strem. Za­nim za­pro­siła ich do środka, z tej sa­mej szafy wy­jęła mopa i wy­tarła błoto, które wnie­śli ze sobą z ulicy.

Ko­bieta po­pro­wa­dziła ich obok im­po­nu­ją­cych szkla­nych scho­dów i da­lej dłu­gim ko­ry­ta­rzem wio­dą­cym do ogrom­nego sa­lonu z wy­so­kim su­fi­tem na wy­so­ko­ści co naj­mniej sied­miu me­trów. Z się­ga­ją­cych od pod­łogi do su­fitu okien roz­cią­gał się ni­czym nie­za­kłó­cony wi­dok na mo­rze.

Li­nus nie mógł po­wstrzy­mać się i krzyk­nął: „Wow!”, więc Gi­sela rzu­ciła mu ostre spoj­rze­nie.

Z eks­klu­zyw­nej chło­dziarki do wina De­si­rée wy­jęła dwie bu­telki wody Per­rier.

– Pew­nie nie mo­że­cie pić al­ko­holu na służ­bie, ale może ma­cie ochotę na wodę mi­ne­ralną?

– Tak, dzię­kuję – od­po­wie­dział Li­nus, któ­remu za­schło w gar­dle od ogrze­wa­nia w sa­mo­cho­dzie.

Cho­ciaż Gi­sela nie od­po­wie­działa, De­si­rée po­dała wodę także jej. Po­sta­wiła bu­telki na tacy wraz z dwoma krysz­ta­ło­wymi szkla­necz­kami, ma­łym ta­le­rzy­kiem po­kro­jo­nych w cien­kie pla­sterki cy­tryn i mi­ską świą­tecz­nych cu­kier­ków. Była nie­na­ganną go­spo­dy­nią na­wet wtedy, gdy przy­jeż­dżała po­li­cja, aby po­roz­ma­wiać z nią o znik­nię­ciu córki.

Li­nus za­pro­po­no­wał, że po­nie­sie tacę.

– Mam na­dzieję, że nie ma­cie nic prze­ciwko temu, że­bym wy­piła lampkę wina – po­wie­działa matka Sy­lvii, na­le­wa­jąc so­bie kie­li­szek schło­dzo­nego san­cerre.

Kiedy cze­kali, aż ko­bieta za­pro­po­nuje, aby usie­dli, wzrok Li­nusa wę­dro­wał po ścia­nach, aż za­trzy­mał się na fo­to­gra­fii Sy­lvii w nie­bie­sko-czer­wo­nym ob­ci­słym kom­bi­ne­zo­nie. W jed­nej ręce trzy­mała parę nart bie­go­wych. Na jej szyi wi­siał złoty me­dal.

– Córka jeź­dzi na nar­tach? – za­py­tał z za­in­te­re­so­wa­niem.

– Te­raz już nie, ale kiedy była młod­sza, brała udział w bia­th­lo­nie. Świet­nie strze­lała i była uta­len­to­waną nar­ciarką. Mo­gła zajść da­leko. Ale by­cie do­brym bia­th­lo­ni­stą wy­maga wy­trzy­ma­ło­ści, do­sko­na­łych zdol­no­ści mo­to­rycz­nych oraz siły psy­chicz­nej – do­dała De­si­rée. Jej usta się wy­krzy­wiły. – Sy­lvii bra­kuje tego ostat­niego.

Kiedy wszy­scy usie­dli na bia­łym na­roż­niku ze skóry, a Li­nus po­sta­wił tacę na stole, in­spek­torka oznaj­miła:

– Roz­ma­wia­li­śmy z przy­ja­ciółmi pani córki. Od czwartku nikt nie miał z nią kon­taktu ani nie zna jej miej­sca po­bytu. Szcze­rze mó­wiąc, jest to dla nas bar­dzo nie­po­ko­jące. Nie przy­cho­dzi pani do głowy, do­kąd mo­gła się udać?

– Na­sza ro­dzina ma kilka dom­ków let­ni­sko­wych na wy­brzeżu. Sy­lvia za­wsze lu­biła prze­by­wać bli­sko mo­rza i więk­szość wa­ka­cji spę­dzała, prze­no­sząc się z jed­nego domku do dru­giego, w za­leż­no­ści od tego, kiedy były wolne. Mo­gła po­je­chać do jed­nego z nich. Cho­ciaż w to wąt­pię. Jest śro­dek zimy i w żad­nym nie ma te­raz od­po­wied­nich wa­run­ków do miesz­ka­nia.

– I na­dal nie ode­zwała się do pani ani pani męża? – do­cie­kała Gi­sela.

De­si­rée oparła się o sofę i po­cią­gnęła łyk wina.

– Chyba nie zda­je­cie so­bie sprawy, z jaką osobą ma­cie do czy­nie­nia.

– To zna­czy? – za­py­tała po­li­cjantka, nie po­tra­fiąc ukryć gniewu. – Nie­dawno usi­ło­wano ją za­bić. Czy jako jej matka nie mar­twi się pani, że przy­da­rzyło jej się coś złego?

Z ka­mien­nym wy­ra­zem twa­rzy ko­bieta upiła ko­lejny łyk trunku.

– Moja córka nie jest taka jak inni. Za­wsze była… jak to wy­tłu­ma­czyć? Jest po pro­stu osobą nie­sta­bilną emo­cjo­nal­nie.

„Nic dziw­nego – po­my­ślał Li­nus – skoro ma taką matkę”.

Gi­sela za­ci­snęła szczęki tak mocno, że wy­da­wało się, że nie bę­dzie w sta­nie kon­ty­nu­ować roz­mowy. Li­nus więc ode­zwał się pierw­szy:

– Czy otrzy­mała ja­kąś dia­gnozę?

– Tak, już kiedy była na­sto­latką, stwier­dzono u niej za­bu­rze­nie oso­bo­wo­ści typu bor­der­line. Od czasu do czasu cho­dzi do psy­chia­try i bie­rze leki. Ale gdy tylko po­czuje się le­piej, prze­rywa le­cze­nie. Kiedy nie za­żywa ta­ble­tek, nie­szcze­gól­nie so­bie ra­dzi.

– Jak ob­ja­wia się ten stan w przy­padku Sy­lvii?

– Jest bar­dzo im­pul­sywna, szybko prze­cho­dzi z jed­nego stanu emo­cjo­nal­nego w drugi. Po­trafi wpaść w skrajną wście­kłość z po­wodu cze­goś, co inni wo­kół niej po­strze­gają jako drob­nostkę. Wy­naj­duje wiele pro­ble­mów w ży­ciu co­dzien­nym. Czę­sto pro­wo­kuje kon­flikty z in­nymi.

– Więc ma trud­no­ści z na­wią­zy­wa­niem bli­skich re­la­cji?

– Tak, zde­cy­do­wa­nie można tak to okre­ślić. Cza­sem ma wręcz ob­se­sję na punk­cie ja­kiejś osoby, a już ty­dzień póź­niej czuje do niej nie­na­wiść. Na po­czątku roku pró­bo­wała po­peł­nić sa­mo­bój­stwo po ze­rwa­niu z chło­pa­kiem.

Li­nus za­sta­na­wiał się, czy może za­kła­dać, że tym chło­pa­kiem był Pa­trik Nils­son. De­si­rée za­częła ba­wić się luźną nitką na rę­ka­wie ko­szuli, jakby roz­mowa ją nu­dziła. Zmarsz­czyła brwi i ode­rwała ją. Na­stęp­nie wy­gła­dziła tka­ninę opusz­kami pal­ców.

– Długo byli ra­zem? – za­py­tał po­li­cjant.

– Tak, pra­wie cały rok, a to bar­dzo dużo czasu jak na nią. Więk­szość związ­ków Sy­lvii koń­czyło się już po kilku ty­go­dniach. Ale cza­sami przez dłuż­szy okres za­cho­wuje się zu­peł­nie nor­mal­nie. Kilka razy na­wet przy­pro­wa­dziła chło­paka do domu. Praw­do­po­dob­nie zro­biła to głów­nie po to, żeby do­ku­czyć Car­lowi-Au­gu­stowi. Ten czło­wiek nie był zbyt uprzejmy. Wy­pił zde­cy­do­wa­nie za dużo, a po­tem pod­niósł głos i na­zwał męża ka­pi­ta­li­styczną świ­nią. – De­si­rée po­now­nie za­ci­snęła usta. – Ten zwią­zek za­koń­czył się ja­koś je­sie­nią ubie­głego roku.

– Pa­mięta pani imię tego męż­czy­zny? – do­cie­kała Gi­sela.

– Nie, ale był ze Szwe­cji.

Li­nus wy­jął te­le­fon z kie­szeni i po­ka­zał De­si­rée zdję­cie Pa­trika Nils­sona.

– Czy to były part­ner Sy­lvii?

Ko­bieta uważ­nie przyj­rzała się zdję­ciu.

– Tak. To jego przy­pro­wa­dziła do domu.

Li­nus na­po­tkał wzrok Gi­seli. Czy to Sy­lvię wi­dziano z Pa­tri­kiem Nils­so­nem w Tu­li­sa­ari?

De­si­rée pod­nio­sła się po­spiesz­nie, żeby na­peł­nić swój kie­li­szek. Sta­nęła ty­łem do po­li­cjan­tów.

– Nie mam siły kon­ty­nu­ować tej kon­wer­sa­cji. Za­wsze trudno jest mi roz­ma­wiać o Sy­lvii z in­nymi.

– W po­rządku – po­wie­działa Gi­sela. – Mu­simy wra­cać do Va­asa. Po­trze­bu­jemy ad­resy wszyst­kich dom­ków let­ni­sko­wych w pań­stwa ro­dzi­nie. Może pani prze­słać mi je ma­ilem, im szyb­ciej, tym le­piej.

In­spek­torka po­ło­żyła swoją wi­zy­tówkę na stole obok pu­stej bu­telki per­riera. Kiedy wstali, De­si­rée na­gle się od­wró­ciła. Po raz pierw­szy jej twarz wy­ra­żała ja­kie­kol­wiek emo­cje. Ale to nie był nie­po­kój. To był gniew.

– Nie wy­obra­ża­cie so­bie, przez co prze­szli­śmy z mę­żem. Sy­lvia jest osobą bar­dzo za­bu­rzoną.

Go­spo­dyni nie od­pro­wa­dziła ich do drzwi. Gdy tylko zna­leźli się poza za­się­giem jej uszu, Gi­sela krzyk­nęła:

– Co za podła ko­bieta! Na pewno nie oka­zała córce ani odro­biny współ­czu­cia.

– Nie, praw­do­po­dob­nie bar­dziej za­leży jej na po­zo­rach niż na do­brym sa­mo­po­czu­ciu Sy­lvii – zgo­dził się jej ko­lega.

Tym ra­zem Li­nus rów­nież pro­wa­dził przez całą drogę. Było już ciemno, więc je­chali jesz­cze wol­niej niż wcze­śniej. Po­li­cjantka sie­działa z głową opartą o za­głó­wek i pół­otwar­tymi ustami. Miała za­mknięte oczy, ale kiedy za­częła za­sy­piać, męż­czy­zna szturch­nął ją łok­ciem w bok. Drgnęła i usia­dła pro­sto.

– Co jest?

– Słu­chaj – za­czął. – Przy­szła mi do głowy pewna myśl. A może za tym wszyst­kim stoi Sy­lvia?

– Chcesz po­wie­dzieć, że otruła Tima, Ulrikę i Mir­jam, a na­stęp­nie sama za­żyła ten sam nar­ko­tyk?

– Tak, do­kład­nie – od­parł Li­nus.

– Jaki mia­łaby mo­tyw? Po­mścić śmierć chło­paka? We­dług De­si­rée ich zwią­zek za­koń­czył się je­sie­nią ubie­głego roku, co po­twier­dza fakt, że Pa­trik Nils­son wy­brał się w Alpy bez Sy­lvii. Na­wet nie byli parą, kiedy umarł. I dla­czego mia­łaby zwle­kać z ze­mstą aż do te­raz? Poza tym pra­wie umarła. Le­karz po­wie­dział, że le­d­wie ją od­ra­to­wano.

Męż­czy­zna wzru­szył ra­mio­nami.

– Sły­sza­łaś, co po­wie­działa jej matka. Być może Sy­lvii nie ob­cho­dziło, czy prze­żyje. W prze­szło­ści pró­bo­wała już po­peł­nić sa­mo­bój­stwo, przedaw­ko­wu­jąc leki.

– I otru­łaby też Mat­tiasa? Kiedy zgi­nął, do­piero co wró­ciła ze szpi­tala. Wi­dzia­łam na wła­sne oczy, jaka była słaba. Le­dwo mo­gła usiąść. I Ada. Co prawda Ada nie była po­tęż­nej po­stury, ale po­trzeba dużo siły, żeby udu­sić dru­giego czło­wieka.

Gi­sela po­słała mu zna­czące spoj­rze­nie. Nie była za­chwy­cona jego teo­rią.

– Wiem – po­wie­dział Li­nus. – Po pro­stu gło­śno my­ślę. Nie mamy zbyt wielu po­dej­rza­nych.

– Hm, może jed­nak coś w tym jest. Daj mi to prze­ana­li­zo­wać – oznaj­miła in­spek­torka, po­now­nie za­my­ka­jąc oczy.

Kilka mi­nut póź­niej już mocno spała.

TU­ULA

Po po­łu­dniu Tu­ula i Freddy po­dzie­lili się za­da­niami. Pod­czas gdy po­li­cjantka pró­bo­wała skon­tak­to­wać się z Ga­brie­lem Espe­lun­dem, Freddy szu­kał Ni­cole We­lan­der. Tu­ula naj­pierw się­gnęła po te­le­fon. Za­dzwo­niła na ko­mórkę Espe­lunda, a kiedy nie od­bie­rał, do jego pracy. Ko­bieta, która ode­brała, przed­sta­wiła się jako Paula i po­wie­działa, że Ga­briel dzwo­nił rano z in­for­ma­cją, że jest chory.

– Jego żona i córka cho­ro­wały w ze­szłym ty­go­dniu, więc to pew­nie ja­kiś wi­rus – stwier­dziła.

Choć po­li­cjantka nie miała ochoty tuż przed Wi­gi­lią za­ra­zić się grypą czy czym­kol­wiek in­nym, co do­pa­dło męż­czy­znę, zde­cy­do­wała się od­wie­dzić go w miesz­ka­niu. Szara mgła uno­siła się nad chod­ni­kiem, a ona czuła wil­goć prze­ni­ka­jącą przez buty i grube skar­petki, które miała na so­bie. Tu­ula nie­na­wi­dziła zimy i ciem­no­ści. Czas le­ciał dość szybko aż do świąt. W grud­niu tyle się działo, że ko­lejne ty­go­dnie mi­jały nie­mal nie­po­strze­że­nie. Ale gdy tylko prze­szedł kac po syl­we­strze, roz­po­czy­nało się dłu­gie ocze­ki­wa­nie na wio­snę, cza­sami po­ja­wia­jącą się do­piero po Wiel­ka­nocy.

Po­tarła dło­nie. Ża­ło­wała, że nie wło­żyła rę­ka­wi­czek. Scho­wała ręce do kie­szeni. Bu­dy­nek, w któ­rym miesz­kał Ga­briel, stał na tle bla­dego zi­mo­wego nieba. W więk­szo­ści okien pa­liły się świecz­niki i gwiazdki bo­żo­na­ro­dze­niowe.

Z klatki wy­szedł star­szy męż­czy­zna z ma­łym psem na smy­czy. Tu­ula wśli­zgnęła się do środka, za­nim drzwi zdą­żyły się za­trza­snąć. Wje­chała windą na piąte pię­tro i za­pu­kała do drzwi z mo­siężną ta­bliczką z wy­gra­we­ro­wa­nym „G. Espe­lund”.

Otwo­rzyła wy­soka, szczu­pła ko­bieta po trzy­dzie­stce, z peł­nym ma­ki­ja­żem i mie­dzia­nymi wło­sami upię­tymi w ele­gancki kok. Kiedy zo­ba­czyła, że za drzwiami stoi po­li­cjantka, cof­nęła się o krok i za­kryła usta dło­nią.

– Czy coś się stało? Cho­dzi o tatę?! – wy­krzyk­nęła.

– Dzień do­bry, na­zy­wam się Tu­ula Niemi, je­stem z po­li­cji w Va­asa – przed­sta­wiła się funk­cjo­na­riuszka. – Pro­szę się nie mar­twić. Nie je­stem tu z po­wodu wy­padku. Szu­kam Ga­briela Espe­lunda. Czy jest w domu?

– Nie, po­je­chał na kon­fe­ren­cję do Hel­si­nek i wróci do­piero ju­tro. Czy mogę w czymś po­móc? Je­stem jego żoną.

Mała dziew­czynka nie­śmiało wyj­rzała zza ple­ców ko­biety. Wi­dząc po­li­cjantkę, sze­roko otwo­rzyła oczy.

– Mamo, kto to? – za­py­tała za­sko­czona.

– To tylko po­li­cjantka, która chce zo­ba­czyć się z tatą – od­po­wie­działa Riina. – Idź do sie­bie i po­cze­kaj na mnie. Przyjdę nie­długo.

Nelli po­słusz­nie udała się do swo­jego po­koju ude­ko­ro­wa­nego cał­ko­wi­cie na ró­żowo.

– Mu­szę po­roz­ma­wiać z pani mę­żem. O któ­rej ma ju­tro wró­cić do domu? – chciała wie­dzieć Tu­ula.

Prze­mil­czała fakt, że we­dług Pauli z biura Ga­briela męż­czy­zna za­dzwo­nił tego ranka i po­in­for­mo­wał o cho­ro­bie.

– Tak do­kład­nie to nie wiem. My­ślę, że ja­koś wie­czo­rem. Czy mogę za­py­tać, o co cho­dzi?

– Pan Espe­lund nie jest o nic po­dej­rzany – skła­mała Tu­ula. – We­dług nas po­siada jed­nak in­for­ma­cje o po­waż­nym prze­stęp­stwie, dla­tego chcie­li­by­śmy z nim jak naj­szyb­ciej po­roz­ma­wiać.

– Mam po­pro­sić go, aby skon­tak­to­wał się z po­li­cją po po­wro­cie do domu albo je­śli ode­zwie się wcze­śniej?

– Nie ma ta­kiej po­trzeby. Znaj­dziemy go – po­wie­działa funk­cjo­na­riuszka, wy­co­fu­jąc się na klatkę scho­dową.

Riina za­mknęła drzwi. Za­pa­no­wała ciem­ność. Z in­nych miesz­kań do­bie­gały od­głosy są­sia­dów, a po­wie­trze wy­peł­nił ostry za­pach po­trawy go­to­wa­nej w któ­rymś z lo­kali. Tu­ula po omacku zlo­ka­li­zo­wała włącz­nik świa­tła na ścia­nie, po czym na klatce scho­do­wej po­now­nie zro­biło się ja­sno. Po dro­dze po­li­cjantka za­dzwo­niła do Freddy’ego.

– Zna­la­złeś Ni­cole? – rzu­ciła.

– Nie, nie ma jej ani w pracy, ani w jej miesz­ka­niu. Są­sie­dzi nie wi­dzieli jej od co naj­mniej kilku dni – po­wie­dział.

Słowa ko­legi wy­wo­łały w Tu­uli złe prze­czu­cia. Obec­nie szu­kali już trojga za­gi­nio­nych, a na­wet czworga, je­śli li­czyć Staf­fana Ra­smus­sena, któ­rego też nie udało im się jesz­cze na­mie­rzyć. Jego ro­dzice też nie wie­dzieli, gdzie prze­bywa. Jedna lub wię­cej z tych osób mo­gła już nie żyć i naj­praw­do­po­dob­niej to ktoś z nich stał za wszyst­kimi mor­der­stwami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: