- W empik go
Wszystkie moje sekrety - ebook
Wszystkie moje sekrety - ebook
Pragnienie zemsty może sprawić, że ominie cię coś naprawdę pięknego
Pojawienie się Mary Grey w sennym miasteczku Greenmory na szkockiej wyspie Mull wywołuje nie lada sensację – w końcu nikt rozsądny nie przyjeżdża tu poza sezonem. Mary ma jednak swoje powody, o których nie chce mówić. Na razie bacznie obserwuje życie mieszkańców, z każdym dniem coraz bardziej zagrzewając miejsce wśród lokalnej społeczności. Kiedy niespodziewanie u jej boku zjawia się Fraser, przystojny posiadacz intensywnie zielonych oczu i kasztanowych loków, dla Mary zaczynają się kłopoty. Jej tajemnica w każdej chwili może wyjść na jaw… Czy misterny plan zostanie zniweczony za sprawą uczucia, które staje się coraz trudniejsze do ukrycia?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-066-8 |
Rozmiar pliku: | 1 021 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Birmingham, Anglia
piętnaście lat wcześniej
Wypływające z radiomagnetofonu dźwięki odcinały mnie od rzeczywistości. Niewidzialna gitara elektryczna wirowała wraz ze mną po całym pokoju niczym płatki śniegu za oknem. Podskakiwałam, wymachując rękoma na wszystkie strony świata, a z piersi wyrywały się głośne słowa piosenki:
_I bet that you look good on the dancefloor, I don’t know if you’re looking for romance or I don’t know what you’re looking for!_
Odgarnęłam pasmo włosów z lepiącego się od potu czoła. Przysiadłam na łóżku, by złapać oddech, który zgubiłam gdzieś wraz z tekstem utworu. Z zamkniętymi oczami łapczywie nabierałam powietrza, relaksując się przy ściszonej już muzyce. Nagle, ni stąd, ni zowąd, usłyszałam przerażająco głośne trzaśnięcie drzwiami. Tak potrafił tylko mój ojciec. Rodzice pewnie znów się pokłócili, to nic szczególnego. Czasami miałam wrażenie, że konkurowali ze sobą, kto głośniej się wydrze. Teraz wygrywała mama. Niezaprzeczalnie.
Ciężki głos ojca, tym razem, o dziwo spokojny, oraz matki, histerycznie wykrzykującej słowa, niósł się echem po całym domu. Ciekawość urosła we mnie do granic możliwości, choć wiedziałam, że podsłuchiwanie ich kłótni na ogół kończyło się dla mnie karą. Postanowiłam jednak zaryzykować, nawet jeśli oznaczałoby to zakaz wyjść na dwór przez tydzień. To było czwarte trzaśnięcie drzwiami w ciągu ostatniej godziny, najwyższa pora na interwencję.
Podeszłam na paluszkach pod drzwi i uchyliłam je ostrożnie. Nie chciałam narobić niepotrzebnego hałasu. Byłam absolutnie pewna, że jeśli usłyszą choć jeden podejrzany dźwięk, natychmiast skończą rozmowę i zjawią się w moim pokoju, dając mi wykład na temat bycia wścibską i wtykania nosa w nie swoje sprawy. Naprawdę myśleli, że nie słyszę ich krzyków?
Nadstawiłam ucho, próbując wyłapać wszystko jak najdokładniej, jednak docierały do mnie tylko pojedyncze słowa matki. Mimo rosnących w sercu obaw postanowiłam wyjść z pokoju i przystanąć przy drewnianej balustradzie schodów; rodzice byli na dole, więc nie powinni mnie stamtąd zobaczyć. Stawiałam powolne kroki po sosnowych panelach, bojąc się, że któryś z nich spłata mi figla i zaskrzypi pod stopą w najmniej oczekiwanym momencie. Przykucnęłam przy stopniach, schowana za wysoką palmą koralową; mamusia miała obsesję na ich punkcie i porozstawiane były niemalże po całym domu. Świetny punkt strategiczny. Rozsunęłam delikatnie liście, tak że mogłam zobaczyć rodziców.
Mama siedziała na fotelu z głową ukrytą w dłoniach. Trzęsła się niemiłosiernie, wydając z siebie pełne rozpaczy dźwięki. Powtarzała cały czas, że nie może uwierzyć. Nie lubiłam patrzeć, jak płacze, choć ostatnio robiła to bardzo często.
Zawsze gdy pytałam, co się stało, odpowiadała mi, że miała zły dzień. No ale ile tych złych dni mogła mieć? Chyba istniał jakiś limit…
Tata stał nad nią z torbą przewieszoną przez ramię; wystające z niej niezgrabnie włożone koszulki zdradzały, że tym razem spakował się sam. Mama nigdy by tego tak nie zrobiła – dbała, żeby wszystko wyglądało schludnie i ładnie. Znowu gdzieś jechał? Często podróżował przez swoją pracę, niekiedy zostawiał nas nawet na całe długie miesiące. Trochę się tego wstydziłam, ale gdy wyjeżdżał, jakaś część mnie się cieszyła. Może to dlatego, że był dla mnie niemiły, gdy za długo przebywał w domu? Przez pierwsze kilka dni po przyjeździe grał ze mną w gry, słuchał muzyki i nazywał „perełką”, ale po jakimś czasie chyba mu się to nudziło i przestawał. Gdy pytałam mamę, czy jestem taka okropna, że nawet tata mnie nie lubi, kręciła tylko głową i mówiła, że ze mną wszystko jest okej. A co, jeśli dla taty okej to niewystarczająco? Nie wiedziałam, czy był taki niemiły tylko dla swojej rodziny, czy dla innych ludzi również.
– Masz córkę, zapomniałeś już o tym?! – Mama podniosła głowę, rzucając mu pełne wściekłości spojrzenie; jej szare oczy zostały teraz rozpalone przez ogień tak żywy, jakby pochodził prosto z piekła. Ciskała płomieniami w tatę, ale on zdawał się tego nie zauważyć, bo patrzył na nią beznamiętnie. Chyba już nie robiło to na nim żadnego wrażenia. – Co z nią, Peter? Co z nią?!
– Jessica, to nasza sprawa. Nie mieszajmy w to małej. To wystarczająco trudne i bez jej udziału.
Mama prychnęła pod nosem, a łzy płynęły jej strumieniami po policzkach. Wyglądała trochę jak wodospad Niagara, którego zdjęcie pani Hopper pokazywała nam w piątek na geografii.
– Jak mogłeś mi to zrobić?! – Nagle wstała z fotela i pociągnęła tatę za rękę. Wstrzymałam oddech, a serce biło mi jak oszalałe. Kłócili się dużo, to prawda, ale… nie w taki sposób. Nie, jakby się nienawidzili. Mama złapała tatę za brodę i podniosła ją, bo on cały czas miał wzrok utkwiony w podłodze. Widziałam, jak smukłe, białe palce zaciskają się na jego twarzy. Mimo wszystko nie chciałam, żeby go bolało, nieważne, co jej zrobił. – Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!
– Przestań – powiedział tak cicho, że ledwo usłyszałam.
– Jak mam przestać? Peter, gdzie ty masz mózg?! Do jasnej cholery, czy było warto? Odpowiedz mi! – krzyczała coraz głośniej. Zaczęło mi piszczeć w uszach i nie potrafiłam stwierdzić, czy to przez jej ton głosu, czy strach buzujący w żyłach.
Tata spojrzał na nią, jakby zaraz wszystko, co się w nim nagromadziło, miało wybuchnąć. Jego twarz przybrała kolor purpury, a dłonie zaciskał w pięści, gotów do walki, choć przed nim nie stał żaden godny przeciwnik.
– Tak, Jess. Było warto! – syknął. – To chcesz usłyszeć?!
Otworzyła usta, a jej żuchwa zaczęła drżeć. Próbowała coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wydostały się z gardła. Zupełnie, jakby nie musiała już nic mówić, bo wszystko było jasne.
– Czyli co? Po prostu znikniesz? Weźmiesz małą od czasu do czasu do siebie i przedstawisz nową mamę? Na litość boską, ona jest tylko sześć lat starsza! Mogłaby być jej siostrą! – mówiła, kręcąc z niedowierzaniem głową. Po chwili dodała, prychając: – A twoją córką.
Tata ściągnął usta w tak wąską linię, że wyglądał jak postać z kreskówki, ale nie było mi do śmiechu. Usłyszałam, jak ciężko wzdycha.
– Nie twój interes, co z kim robię – powiedział przez zaciśnięte zęby.
– Och, to był mój interes przez ostatnie dwadzieścia lat, Peter! – wrzasnęła, ponownie opadając żałośnie na fotel. Jej buzia była taka biała… Wyglądała, jakby zaraz miała upaść na podłogę.
Odwróciłam głowę w drugą stronę, czując, że palące łzy zgromadziły mi się pod powiekami. Nie chciałam pozwolić im stamtąd uciec, bo Jessie z klasy zawsze mówiła, że tylko małe dzieci płaczą, a ja już przecież miałam dwanaście lat. Jednak tym razem chyba mogłam to zrobić. Moje policzki w kilka sekund zrobiły się mokre od słonych kropelek, spadających na podłogę.
– W najbliższym czasie dostarczę ci papiery rozwodowe – powiedział beznamiętnie tata. Nawet nie spojrzał w stronę mamy, jakby w ogóle jej tam nie było.
Nie wiedziałam, kiedy moje stopy znalazły się na schodach, wiodąc mnie na dół. Stawiałam pełne wściekłości kroki, tupiąc nogami jak stado koni. Stanęłam za tatą, z szeroko otwartymi oczami i zmarszczonymi brwiami. Pięści zacisnęłam walecznie, choć sięgałam mu tylko do łokcia. To nie byłaby wyrównana walka, choć czułam, że mogłabym ją wygrać.
To mama pierwsza mnie zauważyła. Patrzyła przerażona w moje oczy, ale nie wstała z miejsca; zastygła w bezruchu, jakby coś ją sparaliżowało. Tata odwrócił się i natychmiast przykucnął obok mnie, zrzucając z ramienia torbę. Echo uderzenia plastikowej klamry o drewniany parkiet przerwało martwą ciszę. Złapał mnie za rękę i uśmiechnął się promiennie, ale wiedziałam, że udawał, bo oczy miał ciągle przepełnione złością i smutkiem.
– Perełko! A co ty tu robisz? – zapytał, próbując brzmieć wesoło, ale wyszło dość żałośnie.
– Wszystko słyszałam. – Wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku. Uniosłam brodę i drżącym głosem zapytałam: – Dlaczego nas zostawiasz? Już nas nie kochasz? Nie chcesz?
Tata przełknął głośno ślinę i spojrzał ponownie na mamę, która zalała się łzami. Jej ciałem wstrząsały dreszcze. Trochę się bałam, że już nigdy się jej nie polepszy.
– Oczy… Oczywiście, że was nadal kocham – szepnął. Jego głos trząsł się jak struny gitary, wydając tylko ciche brzdąknięcia. – Po prostu… muszę z mamą trochę pobyć oddzielnie. Odpocząć, wiesz? Dorośli czasami muszą odpocząć od siebie.
– Nieprawda. Nie jestem już dzieckiem. Wiem, że znalazłeś sobie kogoś innego. Dlaczego mnie okłamujesz?
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Patrzył tylko na mnie brązowymi oczami, których spojówki zaczerwieniły się przerażająco. Odwróciłam od niego głowę. Nie chciałam już patrzeć na jego kłamliwą twarz.
– Perełko, ja… – zaczął.
– Już nie jestem twoją perełką. Idź sobie, skoro i tak to postanowiłeś. Ty chyba nigdy nie byłeś wart mamy – rzuciłam wściekle, nawet na niego nie patrząc. Odepchnąwszy go, pobiegłam do fotela, klękając u nóg matki.
Tata odwrócił się i popatrzył na nas dużo dłużej, niż miał to w zwyczaju. Podniósł wzrok ku sufitowi i przełknąwszy głośno ślinę, wyszedł. Otworzywszy drzwi, wpuścił do środka lodowate, grudniowe powietrze. Atmosfera w domu była tak chłodna, że nawet zimowy podmuch zdawał się ocieplać ziąb, jaki unosił się nad nami.
Mama wstała z fotela i pobiegła w miejsce, w którym jeszcze kilka sekund wcześniej stał jej mąż. Upadła na podłogę. Zaczęła krzyczeć głośno i płakać, uderzając pięścią w panele. Szlochała tak donośnie, że bałam się, iż nigdy nie przestanie. Popatrzyła w moim kierunku pochmurna i ciemna jak noc, z czarnymi strużkami pod oczami. Że też akurat dziś nie pomalowała rzęs wodoodpornym tuszem! Przywołała mnie do siebie gestem dłoni. Podeszłam powoli, nieśmiało, jak do kotka na ulicy, którego nie chciałam spłoszyć. Uklękłam obok niej i zaczęłam głaskać po splątanych włosach. Mama położyła mi głowę na kolanach. Poprosiła, żebym zaśpiewała jakieś piosenki, więc nuciłam wszystko, co mi ślina na język przyniosła. Siedziałyśmy tak chyba w nieskończoność, dopóki mama nie zasnęła. Położyłam jej pod głowę poduszkę i okryłam ją kocem. Od tamtego czasu już nigdy nie była taka sama. Chyba tata zabrał ją ze sobą, a mnie zostawił tylko bezsilne ciało.
Arctic Monkeys, _I Bet You Look Good on the Dancefloor_, sł. Alex Turner.