Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Wszystkie odcienie różu - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
6 czerwca 2025
Audiobook
39,90 zł
3315 pkt
punktów Virtualo

Wszystkie odcienie różu - ebook

Noc była zimna. Krople deszczu mieszały się ze łzami na moich policzkach, kiedy wsiadałam do samolotu, nie odwracając się ani na chwilę. Nie wiedziałam
dokładnie, czym jest to, co mnie ściga, ale czułam jego obecność w każdym nerwie i oddechu. To było jak cień, którego nie sposób zgubić.

Miałam nadzieję, że gdzieś tam, daleko, czeka na mnie lepsze życie. Z dala od koszmarów, które zostawiałam za sobą. Miasteczko, do którego zmierzałam, było wybawieniem.
Nowym początkiem. Chciałam stać się dziewczyną, której udało się uciec przed złem.

Mam na imię Sofie.
Moje ciało odnaleziono u podnóża klifu.
I tu zaczyna się ta historia...

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67558-39-6
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Alicja w Krainie Czarów

LOUISE

Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, był późny wieczór dwudziestego trzeciego czerwca. Siedziałam na brzegu morza nieopodal miasta i w milczeniu wpatrywałam się w fale, które z hukiem rozbijały się o poszarpane zbocza fiordów, a wiatr rozwiewał moje długie, jasne włosy. W oddali dostrzegłam dryfujące na wodzie wianki oraz blask ogniska rozpalonego przez mieszkańców, którzy zebrali się nad zatoką, by zgodnie z norweską tradycją hucznie świętować Jonsok1.

1 Norweska noc świętojańska, czyli powitanie lata w najkrótszą noc w roku.

Plaża, na której przebywałam, od zawsze była dla mnie czymś w rodzaju bezpiecznej przystani. Miejscem, gdzie mogłam ukryć się przed światem. Przychodziłam tu za każdym razem, gdy czułam się źle, a świadomość, że nikt poza mną nie dostrzega jej wyjątkowości, sprawiała, że w moich oczach stawała się jeszcze cenniejsza. Mogłabym powiedzieć, że była to tajemnica, którą zamierzałam samolubnie zachować tylko dla siebie – na zawsze.

Jednak tego wieczoru los postanowił pokrzyżować mi plany.

– Wygląda na starą. – Niski głos przerwał ciszę, którą napawałam się do tej pory, i zadziałał na mnie niczym kubeł lodowatej wody wylany wprost na głowę.

Niespiesznie oderwałam wzrok od morza i przeniosłam go na nieznajomego, siedzącego na piasku kilka metrów dalej. Obserwował mnie, a jego wargi zdobił charakterystyczny uśmiech, który pojawił się na nich w chwili, gdy udało mu się przyciągnąć moją uwagę. Przez ostatnich kilkanaście minut za wszelką cenę starałam się ignorować jego obecność. Prawdopodobnie głęboko wierzyłam, że nie podejmie tak radykalnych środków i do mnie nie zagada. Nadzieja jednak, jak wiemy, bywała matką głupich.

Na oko nie różniliśmy się wiekiem. Chłopak był wysoki i niezaprzeczalnie bardzo przystojny, lecz jego twarz przywodziła mi na myśl wykutą w lodzie maskę pozbawioną wszelkich emocji. Wydawała się surowa, niemal posągowa, i nie wyrażała nic, co byłabym w stanie określić słowami. Miał szerokie barki oraz piękne, wysokie kości policzkowe, które jeszcze mocniej uwydatniły bladość jego skóry. Czarne włosy połyskiwały w świetle ostatnich promieni słońca, a z pozoru smukła sylwetka była całkiem nieźle wyrzeźbiona, co doskonale podkreślał opięty ciemnoszary golf z długim rękawem.

– Słucham? – Odruchowo pochyliłam się do przodu, jakby skrócenie dzielącego nas dystansu mogło sprawić, że moje słowa dotrą do niego wyraźniej.

– Książka, którą tak uparcie ściskasz – wyjaśnił i wskazał ruchem głowy w jej stronę. – Wydaje się stara i tak sponiewierana, że na pierwszy rzut oka wygląda, jakbyś niedawno wygrzebała ją ze śmietnika.

Nabrałam głęboko powietrza i jeszcze mocniej zacisnęłam palce na trzymanym w dłoniach egzemplarzu Alicji w Krainie Czarów. Ta książka miała dla mnie niezwykłą wartość. Skrywała w sobie znacznie więcej, niż przypuszczali inni. Była moim największym sekretem i z jakiegoś powodu nie mogłam znieść myśli, że ktoś uznał ją za pierwszy lepszy odpad.

– Może bardzo cię teraz zawiodę, ale nie grzebałam w śmieciach, żeby ją zdobyć. To… To ważna dla mnie pamiątka – odpowiedziałam ponurym, wręcz wrogim tonem.

– No cóż… – westchnął.

– No cóż, co?

Nieznajomy pokręcił głową i zaśmiał się, ale było w tym dźwięku coś tak niepokojąco mrocznego, że wręcz poczułam, jakby ktoś nawbijał mi w ciało tysiące małych igieł równocześnie.

– Przepraszam. Gdybym wiedział, że nie masz za grosz poczucia humoru, nawet nie próbowałbym się z tobą droczyć. – Usiadł po turecku i oparł łokcie na udach. Potem położył brodę na splecionych ze sobą palcach i znów skierował wzrok na książkę. – Alicja w Krainie Czarów… – Powoli przeczytał na głos tytuł powieści. – Niech zgadnę. Jesteś jedną z tych dziewczyn, które uwielbiają gubić się w fikcyjnych światach, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje?

Fakt, że bez najmniejszego problemu trafił w sedno, był jednocześnie zabawny i przerażający. Wydawało mi się nawet, że w tym momencie moje źrenice aż rozszerzyły się od nadmiaru skrywanych emocji.

– Co w tym złego? Niektórzy uciekają w fikcję, bo rzeczywistość zbyt ich przytłacza – powiedziałam, przełykając ślinę.

– Ale wiesz, że są rzeczy, przed którymi nie da się uciec, prawda? Ani w fikcję, ani nigdzie indziej.

– Mówisz z doświadczenia?

Znieruchomiał, a w jego oczach zobaczyłam coś, co zdradziło mi, że trafiłam w punkt z tym założeniem. Wyglądał dosłownie tak, jakby kalkulował w głowie tysiąc myśli naraz.

– Może tak, może nie – wyszeptał.

– Czuję, że masz w zanadrzu sporo sekretów – rzuciłam, przyglądając mu się uważnie.

– Każdy człowiek ma jakieś sekrety. Ja nie jestem wyjątkiem – stwierdził. – Pytanie tylko, czy chciałabyś je poznać.

Uniosłam podbródek, nie odrywając od niego wzroku.

– To zależy. Twoje tajemnice musiałyby być naprawdę interesujące, bo nie zadowalam się byle czym. – Wzruszyłam lekko ramionami, choć czułam, jak serce przyspiesza mi z każdą sekundą coraz bardziej.

Uśmiechnął się pod nosem.

– A gdybym powiedział ci, że niektóre z nich zmieniłyby sposób, w jaki teraz na mnie patrzysz?

– Wątpię, żebyś miał aż taką moc. – Odchyliłam głowę i spojrzałam w niebo, pozwalając, by wiatr zabawił się kosmykami moich włosów. – Ale jeśli chcesz spróbować mnie zaskoczyć, to śmiało.

Doskonale czułam na sobie jego badawczy wzrok i w tym samym momencie ucisk w moim żołądku stał się wręcz nieznośny. Ta rozmowa – choć krótka – z niewiadomych powodów wzbudzała we mnie całą gamę skrajnych emocji. Nie znałam go. Nie miałam pojęcia, kim jest, i nie powinnam tak łatwo się przed nim otwierać, zwłaszcza że niejednokrotnie miałam z tym problem nawet w relacjach z bliskimi, a już na pewno z samą sobą.

– Albo wiesz co? Nie rób tego – rzuciłam po chwili namysłu. – Zachowaj te sekrety dla siebie. Bo widzisz, naprawdę miło było pogadać, ale chyba lepiej, jeśli na tym skończymy.

– Dlaczego?

– Tak po prostu.

– Moja obecność aż tak cię drażni? – spytał, unosząc brew, wyraźnie zaintrygowany.

– A wysnułeś taki wniosek, bo…?

– Bo nie wiem, czy zauważyłaś, ale siedzę wystarczająco blisko, żeby usłyszeć twoje zirytowane westchnienia. Dopóki nie zorientowałaś się, że tu jestem, byłaś całkiem wyluzowana, a teraz… – Nachylił się lekko, jakby chciał mnie dokładniej obejrzeć. – Masz wyraźnie spięte barki. No i mniej więcej co minutę zerkasz w bok z taką miną, jakbyś liczyła, że magicznie zniknę.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale równie szybko je zamknęłam. Nie mogłam zaprzeczyć, bo… cóż, miał rację. I najwyraźniej doskonale o tym wiedział.

Czujnie zmrużyłam oczy.

Gdybym miała pod ręką notatnik, z pewnością przyznałabym mu teraz punkt za rozkosznie irytującą spostrzegawczość.

– Nie zrozum mnie źle, ale dotychczas zawsze przesiadywałam na tej plaży sama. Nikt poza mną tu nie przychodził, a już na pewno nie próbował do mnie zagadywać. Więc tak, może faktycznie mi przeszkadzasz, bo nie lubię, kiedy ktoś bez ostrzeżenia narusza moje terytorium – wypaliłam bez ogródek.

– Zaraz, czyżby coś mi umknęło? – Obejrzał się przez ramię, po czym przygryzł wargę, jakby rzeczywiście się nad czymś zastanawiał. – Kiedy wchodziłem na plażę, nie widziałem nigdzie tabliczki z informacją, że to prywatny teren. Przeoczyłem coś?

– Nie. Nie jest prywatny, choć szczerze nad tym ubolewam.

– Czyli za wtargnięcie tutaj nie grozi mi żadna kara oprócz kilku twoich morderczych spojrzeń i… fascynujących rozmów o sekretach? – Wyglądał, jakby całe to starcie sprawiało mu niezłą frajdę.

Przewróciłam oczami, starając się nie dać wciągnąć w jego grę, ale czułam, jak kąciki moich ust mimowolnie unoszą się w górę. Do diab­ła. Musiałam przyznać, że miał w sobie coś magnetycznego, co nie pozwalało człowiekowi oderwać od niego wzroku choćby na krótką chwilę.

– Uwierz, że te moje „mordercze spojrzenia” to najmniejszy problem, jaki mógł cię tutaj spotkać – odgryzłam się lodowato.

– Wspaniale. – Przerwał na moment, jakby chorobliwie wręcz delektował się moją stopniową utratą cierpliwości. – Sprawię więc nam obojgu tę przyjemność i zostanę tu tak długo, jak to tylko możliwe – dokończył szeptem.

Później odchylił się do tyłu i oparł na łokciach, przyjmując swobodną, niemal nonszalancką pozycję, która kontrastowała z rozdrażnieniem w moim głosie. Mimo to jego wzrok pozostawał niezmiennie utkwiony we mnie, jakby próbował zapisać w pamięci każdy, nawet najmniejszy detal mojej twarzy. Gapił się. Dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach patrzył na dziewczynę ktoś, kto długimi miesiącami czekał na spotkanie drugiej osoby.

Dawno nikt nie okazał mi tyle zainteresowania.

Tak dawno, że zdążyłam zapomnieć, jak przyjemne było to uczucie.

Pochłonęło mnie to do tego stopnia, że postanowiłam nie pozostać mu dłużną. Z takiej odległości ja także potrafiłam dostrzec niektóre szczegóły. Jednym z nich było to, że pomimo fałszywego uśmiechu, jaki zdobił w tym momencie wargi chłopaka, wyraźnie czułam od niego pewien rodzaj pustki. Niewyobrażalny i bolesny tak bardzo, że coś dotkliwie zakłuło mnie w piersi. Czarne jak smoła włosy opadały mu na blade czoło, natomiast cienie pod oczami nadały jego martwemu spojrzeniu większej głębi.

Naprawdę chciałam wydusić z siebie choć jeszcze jedno słowo. Zaskoczyć go jakąś błyskotliwą ripostą, ale po kolejnej chwili tego niemego pojedynku poczułam w kieszeni wibrację telefonu. Kiedy sięg­nęłam po niego, by sprawdzić nadawcę, dostrzegłam na ekranie dwie wiadomości od Mikkela. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że ponad godzinę wcześniej zostawiłam swojego przyjaciela nad zatoką i bez słowa wyjaśnienia udałam się na plażę.

Niewiele myśląc, wstałam z miejsca, niezdarnie otrzepałam spod­nie z resztek piachu, po czym w milczeniu ruszyłam w kierunku miasteczka. Nie wysilałam się nawet na pożegnanie czy choćby jedno przelotne spojrzenie w stronę nieznajomego. Nie wiedziałam, czy nieustannie mnie obserwował, czy może wreszcie postanowił skupić uwagę na rozciągającym się stąd widoku, ale wtedy usłyszałam z jego ust ciche:

– Podążaj za Białym Królikiem, moja urocza nieznajoma. – Ton jego głosu tym razem wydał mi się tak ciepły, jak ciepłe bywało letnie, sierpniowe powietrze. – Uważaj tylko, żebyś przed naszym następnym spotkaniem nie wpadła zbyt głęboko do jego nory. To byłoby bardzo rozczarowujące.

Zmusiłam ciało do zatrzymania się w miejscu.

Naszym następnym…

Co?

– Jesteś naprawdę dziwny, wiesz? – Zaśmiałam się nerwowo, po czym ostatni raz spojrzałam na niego przez ramię w taki sposób, jakbyśmy dzielili jakiś wspólny sekret.

– A ty naprawdę mnie zaintrygowałaś – odpowiedział.

Dreszcz na mojej skórze stał się wystarczająco intensywny, żebym nie była w stanie go dłużej ignorować. Wszystko przez to, że gdy zatrzymałam na nim wzrok, coś we mnie drgnęło. Friedrich Nietzsche2 napisał w jednej ze swoich książek, że kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie. W tym momencie czułam dokładnie to samo. Jakbym zaglądała w bezdenną przepaść, która chcąc nie chcąc, pochłaniała człowieka na zawsze. Bez pytania o zgodę czy zbędnych uprzejmości.

2 Niemiecki filozof, filolog klasyczny, prozaik i poeta. Jeden z założycieli filozofii życia w Niemczech.

Choć rozchyliłam wargi, spomiędzy nich nie uleciało żadne słowo. Nie miałam czasu ani najmniejszej ochoty rozwodzić się nad tym, co powiedział. W końcu to, co się właśnie stało, było tylko głupim przypadkiem. Takim jak wiele innych na tym świecie. Ja byłam nastolatką mieszkającą tu od urodzenia. On z pewnością jakimś młodym irytującym turystą, który trafił na plażę jedynie przez to, że zbłądził w trakcie zwiedzania Fjördviku. Widzieliśmy się pierwszy i ostatni raz w życiu, więc nic nie miało prawa nas ze sobą połączyć.

Kompletnie nic.

Prawda?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij