- nowość
- W empik go
Wszystkie piosenki dla niej - ebook
Wszystkie piosenki dla niej - ebook
Dwa serca bijące w jednym rytmie. Dziesięć straconych lat. I jedna płyta, aby wszystko naprawić.
Zosia i Igor byli sobie pisani. Spędzali każdą wolną chwilę ze swoimi rodzicami i rodzeństwem w domku nad jeziorem. Najpierw połączyła ich przyjaźń, a później miłość. Ich szczęście miało trwać wiecznie, ale przecież wszystko ma swój koniec.
Miłość gwałtownie została przerwana, a domek zamknięty.
Po latach, w swoje trzydzieste urodziny, Zosia razem z przyjaciółką udaje się do baru i spotyka tam Igora, który występuje na scenie. W jednej sekundzie przeszłość wraca jak bumerang. Zosia ucieka, ale niespodziewanie jej ojciec zaprasza krewnych i przyjaciół do domku.
Co się stanie, gdy po latach wszyscy się spotkają?
Czy dawne błędy zostaną wybaczone?
I czy Zosia i Igor dadzą sobie drugą szansę?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8293-257-7 |
Rozmiar pliku: | 697 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Będziesz się uśmiechać
Będziesz liczyć gwiazdy
Będziesz na mnie czekać
I ty właśnie ty będziesz moją damą
I ty tylko ty będziesz moją panią
Będą ci grały skrzypce lipowe
Będą śpiewały jarzębinowe
Drzewa, liście, ptaki wszystkie
Będę z tobą tańczyć
Bajki opowiadać
Słońce z pomarańczy
W twoje dłonie składać
I ty właśnie ty będziesz moją damą
I ty tylko ty będziesz moją panią
Marek Grechuta Będziesz moją panią1.
TRZYDZIESTKA
ZOSIA
Siedzę w biurze już trzecią godzinę i nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież moja praca trwa osiem godzin, ale dzisiaj jeszcze nic nie zrobiłam. Nie wystawiłam żadnego zestawienia ani nie zadzwoniłam do wyznaczonych firm. Nie zrobiłam nic poza gapieniem się na list, taki prawdziwy, napisany na białej kartce i włożony do białej koperty.
Kto w dzisiejszych czasach wysyła listy?
No tak, wiem kto.
Tylko jedna osoba na świecie mogła wysłać do mnie list.
Tym kimś jest mój ojciec.
W momencie gdy w końcu zbieram się na odwagę i otwieram go, do mojego biura wchodzi Iza.
– Doszły mnie słuchy, że ktoś tu dzisiaj kończy trzydzieści lat!
Podnoszę wzrok i patrzę na kobietę, która próbuje stać się moją przyjaciółką, a którą ja od ponad dwóch lat trzymam na dystans.
– Bądź cicho! Trzydziestką nie ma się co chwalić!
– Gówno prawda. Trzydziestka to powód do świętowania i to właśnie dzisiaj zrobimy. Będziemy świętować!
– Zapomnij. – Kręcę głową. – Nie obchodzę urodzin.
– Tak, wiem. I nie chcesz powiedzieć dlaczego. Czas to zmienić!
– Nie!
– Boże, ale ty jesteś uparta. – Iza opada ciężko na krzesło ustawione przed biurkiem, przy którym pracuję. – Jeszcze chwila i zostaniesz zakonnicą. Zero randek. Zero seksu. Zero imprez. Totalnie jak mniszka.
– Nie chodzę do kościoła, jeśli chciałabyś wiedzieć. A na randki się nie umawiam, bo faceci to świnie. I tyle w tym temacie.
Tak naprawdę tylko jeden to świnia.
Jeden.
Ten jeden facet zepsuł mi urodziny, zdeptał moje serce i sprawił, że nie potrafię nikomu zaufać.
Dziękuję ci, ty parszywy kutasie!
– To tylko kilka drinków w moim towarzystwie. – Iza robi minę niewinnego kotka. – Nic więcej. Daj się skusić.
Głośno sapię.
– Dwa drinki i nie licz na mini ledwo zakrywającą pośladki i dziesięciocentymetrowe szpilki!
– Ale chyba nie założysz tenisówek?
– Nie – mówię, odkładając list od taty na bok.
– W takim razie przyjadę po ciebie o dwudziestej. – Iza szybko wstaje i wybiega z biura.
Znowu zostaję sama.
Mój telefon zaczyna wibrować. Podnoszę go i, widząc imię brata na wyświetlaczu, uśmiecham się i odbieram.
Nie zdążam nic powiedzieć, bo słyszę głośne „Sto lat” w wykonaniu jego i Neli. Robi mi się ciepło na sercu.
– Witamy w gronie trzydziestolatków! – krzyczy Nela zaraz po odśpiewaniu Sto lat.
– Teraz to życie dopiero się zacznie, siostra – mówi Marek. – Zobaczysz!
– Patrz, a ja myślałam, że to już koniec. – Zaczynam się śmiać.
– Żaden koniec – zapewnia mnie brat. – Szkoda, że nie chcesz świętować tego dnia, ale myślę, że odbijemy sobie to za miesiąc.
– Za jaki miesiąc? – pytam i w tym momencie drzwi do mojego biura znowu się otwierają, ale tym razem to mój szef, a nie Iza. – Muszę kończyć. Odezwę się później – rozłączam się.
Mój szef jest wysokim blondynem dobiegającym czterdziestki. Zawsze nosi garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Jest pewny siebie i arogancki. Już kilka razy próbował mnie podrywać, ale za każdym razem dawałam mu kosza, a on dzielnie to znosił. Całe szczęście.
– O co chodzi? – pytam, zaczynając się pocić.
– Słyszałem, że dzisiaj świętujesz? – Siada na brzegu biurka i nachyla się w moją stronę.
– Chyba się pan przesłyszał. Nie mam czego świętować.
Artur Kasprzak mruży swoje niebieskie oczy i ukazuje proste zęby w zadziornym uśmiechu.
– A nie masz przypadkiem dzisiaj urodzin? – pyta.
– Mam. – Kiwam głową. – Ale ja nie obchodzę urodzin.
– Gwarantuję, że ze mną zaczęłabyś je świętować. – Artur Kasprzak zeskakuje z biurka i podchodzi do mnie.
Jego ręka momentalnie znajduje się na moim udzie. Zrzucam ją i się odsuwam.
Dobrze, że krzesło, na którym siedzę, ma kółka.
– Och! Nie bądź już taka zasadnicza. – Mój szef ciągnie mnie za ręce do pozycji stojącej, a później przyciska do ściany. – Dobrze wiem, że masz na mnie ochotę tak samo, jak ja na ciebie.
– Chyba zaszła jakaś pomyłka. – Próbuję się wyswobodzić z jego uścisku, ale jestem za słaba. Czuję na moim brzuchu jego nabrzmiały penis. Zaczyna mi się robić niedobrze. – Niech pan mnie puści!
– Poddaj się temu – sapie mi do ucha Artur Kasprzak i liże moje ucho.
I nagle sobie przypominam, jak Marek, Igor i Krzysiu uczyli mnie samoobrony. Jak powtarzali w kółko, że zawsze mam walić prosto w jaja. Miałam co prawda wtedy piętnaście lat, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować.
Raz. Dwa. Trzy.
Uderzam z całej siły, jaką w sobie mam.
I chyba się udaje, bo mój szef momentalnie ode mnie odskakuje i chwyta się za swoje klejnoty.
Dzięki wam, chłopaki!
– Pakuj się – syczy mój szef. – Już tutaj nie pracujesz. – Wychodzi zgięty w pół i trzaska drzwiami.
– Pierdol się! – Podnoszę bezprzewodową klawiaturę i rzucam nią w drzwi.
Drzwi są w połowie z mlecznej szyby, która rozsypuje się w drobny mak, robiąc hałas na całą firmę.
Pierwsza przybiega Iza, za nią Kasia z Heleną, Jakub, Krystian i jeszcze kilku innych pracowników.
– Zocha, co się stało? – Iza przebiega przez szkło i staje obok mnie.
– Nic takiego. – Prostuję się i robię dobrą minę do złej gry. – Pomożesz mi się spakować?
– Spakować? – Iza robi oczy jak spodki.
– Odchodzę – mówię dumnie. – A te drzwi – wskazuję na rozbitą szybę – to prezent dla naszego wiecznie napalonego szefa, który nie potrafi znieść odmowy.
Po mojej przemowie reszta pracowników szybko się rozchodzi, a ja w końcu mogę opaść na krzesło i skryć twarz w dłoniach.
Ja chyba urodziłam się pod jakąś pechową gwiazdą.
– Musisz go zaskarżyć! Szkoda co prawda, że tego nie nagrałaś, ale na mnie możesz liczyć i jeśli będzie trzeba, to będę zeznawać!
Słucham?!
– Iza, ja nie zamierzam nikogo zaskarżać. Odchodzę i tyle.
Może właśnie tak miało być? Już od dawna biłam się z myślami krążącymi wokół odejścia z pracy, ale wciąż brakowało mi tego decydującego impulsu.
I oto proszę, pojawił się w postaci mojego napalonego szefa.
Faceci myślą tylko kutasem. To żałosne.
Patrzę na biurko. Monitor, myszka, wielki plik faktur i przeróżnych umów, kilka długopisów, zakreślaczy, kubek po kawie oraz list, którego jeszcze nie zdążyłam przeczytać. Wkładam go szybko do torebki. Sięgam po kwiatek, który przyniosłam z domu, i wychodzę.
– Zocha!
To Iza. Biegnie za mną.
– Do zobaczenia o dwudziestej – krzyczę i wsiadam do windy, która zamyka się, zanim Iza mnie dopada.2.
PRZESZŁOŚĆ WRACA
IGOR
Biała kartka zapisana koślawym pismem leży na fotelu pasażera i jedzie razem ze mną do baru. To mój kolejny występ, nie mam tremy, ale dzisiaj jest dzień, w którym wszystko do mnie wraca z podwójną siłą.
Ona.
Kasztanowe włosy, pełne usta, duże niebieskie oczy, które zawsze się śmiały i były pozytywnie nastawione do życia.
Nieczęsto sobie na to pozwalam – na wspominanie tamtych dni, zapachu jej skóry i dotyku gorących ust.
Nieczęsto. Tak naprawdę to prawie nigdy.
Kilka lat temu podjąłem decyzję i zniszczyłem wszystko, co nas łączyło.
Teraz, niestety, nie ma już odwrotu, a może jest?
Marek twierdzi, że nigdy nie jest za późno na naprawienie swoich błędów, ale czy naprawdę? Co wtedy, gdy łamie się serce drugiej osobie i znika z jej życia w momencie, kiedy najbardziej ciebie potrzebuje? Czy taki postępek ma w ogóle jakąś szansę na wybaczenie?
Od dziesięciu lat jej nie widziałem, chociaż nieraz miałem okazję, aby to zmienić. Zrezygnowałem ze ślubu swojego najlepszego przyjaciela, jego urodzin i urodzin innych członków naszych rodzin. Myślałem, że robię to dla jej dobra, ale to wcale nie jest prawdą. Prawdą jest to, że gdybym tylko ją zobaczył, to nie mógłbym udawać, że nic dla mnie nie znaczy.
Może tego nie widać, ale od zawsze zależało mi wyłącznie na jej szczęściu.
Zrobiłbym dla niej wszystko.
Ale dość tych sentymentów. Pora wziąć się w garść. Moja komórka włożona do uchwytu samochodowego rozświetla się i zaczyna grać jakąś zwykłą, nic dla mnie nieznaczącą, melodią. To Krzysiek. Dzwoni do mnie na czacie i dobrze wiem, że jak odbiorę, to zobaczę nie tylko jego twarz, ale także Marka w drugim okienku. Mój brat uwielbia tworzyć czaty grupowe, bo uważa, że rozmowa w dwie osoby jest nudna. Przejeżdżam palcem po ekranie i skręcam w lewo.
– Cześć – witam ich neutralnym tonem.
– O, widzę, że coś nie w humorze dzisiaj jesteś. A cóż to jest powodem twojego złego samopoczucia? – Mój brat nie owija w bawełnę. Zawsze taki był – bezpośredni i pewny siebie.
– Daruj sobie – warczę.
– A nie uważasz, że dzień jej urodzin, i to w dodatku trzydziestych, to wspaniały moment na wyskoczenie z tortu i wyznanie miłości?
Marek zaczyna się śmiać, a mnie wcale nie jest do śmiechu.
Wkurwiają mnie i mam ochotę się rozłączyć, ale oczywiście tego nie robię. Po pierwsze to moi bracia – Marek, co prawda, nie czystej krwi, ale to nie ma dla mnie znaczenia. A po drugie, nie potrafię się na nich gniewać dłużej niż minutę.
– Dobrze wiecie, że to przeszłość – kłamię.
To niesłychane, jak łatwo mi to przychodzi, ale gdy ktoś kłamie od lat, to chyba się już przyzwyczaja do swojego kłamstwa i ono już nie ciąży tak jak na początku.
– Przeszłość – prycha Krzysiek. – Marek, czy ty słyszysz, jak on dupcy?
– Jasne, że słyszę. – Marek kiwa głową. – Ale to nic nowego, on tak zawsze dupcy! A co do Zosi i jej trzydziestych urodzin, to może wyskoczenie z tortu i wyznanie miłości to kiczowaty pomysł, ale wiadomość z życzeniami to już co innego. Trzeba zacząć od małych kroczków.
– Boże, ale wy obaj jesteście kurewnie sentymentalni. – Kątem oka widzę, jak Krzysiek sięga po butelkę piwa i bierze łyk.
– Za często pijesz – upominam go.
– A ty za rzadko – odcina się jak szczeniak.
– To jak? Napiszesz? – Marek nachyla się w stronę kamery.
– Nie. – Kręcę głową i parkuję swojego pikapa przed barem Beczka, w którym za godzinę mam wystąpić. – I koniec tematu.
– Okej. Okej… – Krzysiek mruczy pod nosem. – Ale gdy już będziesz miał osiemdziesiąt lat i będziesz leżał w szpitalu podpięty do tych wszystkich dziwnych urządzeń, samotny i zdołowany, to wtedy nie proś mnie o sprowadzenie Zosi, abyś mógł odejść w spokoju, powiedziawszy jej „kocham” ostatni raz w życiu.
– I kto tu jest sentymentalny? – śmieję się, chociaż w sercu czuję ukłucie, bo co jeśli do czegoś takiego dojdzie? – Ale spokojnie! Ciebie na pewno nie poproszę. Marek, ty to zrobisz dla mnie, co nie?
– Jasne. Kopnę cię w tyłek. Nie ma sprawy.
– Kanalia!
– Napisz do niej – Marek nie ustępuje.
– I co mam jej napisać po dziesięciu latach milczenia? Cześć, co słychać? Albo wszystkiego najlepszego, maleńka. Pogadamy? Nie. Nie. Ona zasługuje na coś lepszego niż głupi SMS ode mnie.
– W takim razie napisz dla niej piosenkę. – To Krzysiek. On ma zawsze pomysły, po których usłyszeniu opada mi kopara. Dosłownie.
– Tak. To świetny pomysł – wtóruje mu Marek i wcale, ale to wcale się nie śmieje. – Piosenkę albo całą płytę.
– Płytę! – krzyczy Krzysiek. – Taaaak! Całą płytę! To jest, kurwa, zajebisty pomysł! Nagraj w końcu płytę, i to dla niej!
– Muszę kończyć. – Szybko przejeżdżam palcem po ekranie i się rozłączam.
Przecieram dłonią twarz i wychodzę z samochodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
– Nagrać dla niej płytę – parskam. – Boże, gdyby tylko oni wiedzieli… Gdyby tylko wiedzieli, że podpisałem kontrakt i wydaję płytę.
A co do piosenek, to zawsze – od samego początku i wiem, że już do końca życia tak będzie – każda piosenka, którą śpiewałem, zaśpiewam i napiszę, była, jest i będzie dla niej. I tak, ta cała płyta także będzie dla niej. Nie wiem tylko, czy ona się o tym dowie.