Wszystkie piosenki o miłości - ebook
Wszystkie piosenki o miłości - ebook
CZASEM ŻYCIE DAJE DRUGĄ SZANSĘ NA PRZEŻYCIE PIERWSZEJ MIŁOŚCI
Pamiętasz swoją pierwszą miłość? Chłopaka, na którego widok brakowało ci tchu, a motyle w brzuchu łaskotały cię milionami skrzydełek? Dla Alison pierwsza miłość miała twarz Daniela i brzmiała jak piosenki, które nagrywał dla niej na kasetach podpisanych jej imieniem. Jak wszystkie piosenki o miłości. A potem… Choć jest pisarką, brak jej słów, żeby opowiedzieć, co było potem…
Od dnia, w którym dostała od Daniela składankę z najlepszymi piosenkami, minęło wiele lat. Myślała, że udało jej się o nim zapomnieć. Ale czy można zapomnieć kogoś, kogo kochało się tak mocno, tak prawdziwie? Wystarczyło, że wysłał jej jedną piosenkę, właśnie tę piosenkę, by Alison poczuła się, jakby znów miała szesnaście lat.
Czy ich miłość mogła przetrwać próbę czasu?
Jane Sanderson snuje czułą i nostalgiczną opowieść o spóźnionej miłości, która rozkwitła na nowo dzięki muzyce. To chwytająca za serce historia rozpięta między dwoma kontynentami i napisana w rytmie piosenek Davida Bowiego, Joni Mitchell, Pink Floyd i Blondie; piosenek, które sprawiają, że dawno zapomniane łomotanie serca i dreszcz na skórze wracają ze zdwojoną siłą.
Idealna powieść dla niepoprawnych romantyków, którzy wciąż trzymają w szufladzie kasetę ze składanką od swojej pierwszej miłości.
Pokochałam tę powieść od pierwszych stron. Jest jak najpiękniejsza piosenka o miłości. Otula serce, budzi tęsknotę. Oczarowuje i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Magdalena Kordel, autorka bestsellerowych powieści Uroczysko i Sezon na cuda
Wspaniała powieść. Bez wątpienia sprawi, że wrócisz myślami do swojej pierwszej miłości – i do tego, co mogło się wtedy zdarzyć.
Nina Potell, „Prima”
Nostalgiczna opowieść, która wywoła falę wspomnień u każdego, komu kiedyś zdarzyło się nagrać składankę. Pięknie napisana, czyta się z wielką przyjemnością.
„Daily Express”
Pełna czułości historia o drugich szansach, a jednocześnie muzyczny list miłosny.
„Sunday Mirror”
Zabawna, wzruszająca książka, w której łatwo odnaleźć swoją historię.
„Heat”
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-8353-4 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Pump It Up_, ELVIS COSTELLO & THE ATTRACTIONS
_Picture This_, BLONDIE
_Waiting For A Miracle_, THE COMSAT ANGELS
_I Didn’t See It Coming_, BELLE AND SEBASTIAN
_Thinking Bout You_, FRANK OCEAN
_So Far Away_, CAROLE KING
_Let’s Dance_, M. WARD
_Wild Is The Wind_, DAVID BOWIE
_Northern Sky_, NICK DRAKE
_From The Morning_, NICK DRAKE
_Road_, NICK DRAKE
_I Fall Apart_, RORY GALLAGHER
_I’m Not Surprised_, RORY GALLAGHER
_Do I Wanna Know?_, ARCTIC MONKEYS
_Open Up Your Door_, RICHARD HAWLEY
_I Go To Sleep_, THE PRETENDERS
_Go Down Easy_, JOHN MARTYN
_You’re The Best Thing_, THE STYLE COUNCIL
_Someone Like You_, VAN MORRISON
_A Case Of You_, JONI MITCHELL
_Sunshine Superman_, DONOVAN
_I Want You_, ELVIS COSTELLO & THE ATTRACTIONS
_I Close My Eyes And Count To Ten_, DUSTY SPRINGFIELD
Składanka Alison i Dana jest dostępna na Spotify: bit.ly/MixTapePlaylist oraz na iTunes: bit.ly/MixTapeSongs.1
Sheffield
23 grudnia 1978
_Oto i oni, na początku tej historii. Ciemnymi, zimowymi ulicami Sheffield idą Daniel Lawrence i Alison Connor. On ma osiemnaście lat, ona szesnaście, jest sobotni wieczór. Zmierzają razem na świąteczną prywatkę u Keva Cartera. Od chwili gdy ona wysiadła z autobusu, nie zamienili zbyt wielu słów, jednak każde z nich jest dotkliwie świadome obecności tego drugiego. Jej dłoń zbyt dobrze pasuje do jego dłoni jak na zwykłą rękę, jego obecność u jej boku sprawia, że zasycha jej w ustach, a serce bije zbyt szybko, jakby za blisko powierzchni skóry. Idą obok siebie równym krokiem, a ponieważ z przystanku do domu Keva nie jest daleko, wkrótce ciszę wypełnia dudnienie muzyki. On spuszcza wzrok w tym samym momencie, kiedy ona go podnosi. Uśmiechają się. On czuje to pragnienie, które ogarnia go za każdym razem, gdy ona na niego patrzy, a ona… cóż, nie pamięta, żeby kiedykolwiek przedtem była taka szczęśliwa._
Drzwi do domu Keva były szeroko otwarte. Światło i muzyka wylewały się w noc, wprost na chwasty i popękane kamienne płyty ogrodowej alejki. Kev był kumplem Daniela, nie Alison, która była uczennicą innej szkoły, i kiedy on wchodził do środka, ona została nieco z tyłu. Wyglądało to trochę tak, jakby Daniel wciągał ją za sobą. Alison napawała się tym, że jest wprowadzana na imprezę przez tego chłopaka, że wszyscy widzą, że ona należy do niego, a on do niej. Z magnetofonu dobiegały dźwięki _Picture This_ w wykonaniu Blondie. Muzyka była za głośna, aż czuło się wibrowanie zniekształconych basów. Alison lubiła tę piosenkę, chciała czym prędzej zrzucić płaszcz, napić się i tańczyć. Daniel jednak prawie od razu wypuścił jej dłoń, żeby pozdrowić Keva, którego dostrzegł w drugim końcu pokoju. Zawołał go, przekrzykując muzykę, i roześmiał się z czegoś, co tamten mu odkrzyknął. Skinął głową Robowi Marsdenowi.
– Jak leci? – rzucił do niego.
Kiwnął głową i uśmiechnął się do Tracey Clarke, która odpowiedziała mu szerokim, porozumiewawczym uśmiechem. Stała przy drzwiach kuchennych, sama, oparta o ścianę, jakby czekała na autobus. Fajka w jednej ręce, puszka strongbowa w drugiej, mysie blond włosy wycieniowane i wywinięte _à la_ Farrah Fawcett, śliwkowa szminka, oczy zaakcentowane kreską. Chłodne, zamyślone spojrzenie utkwione w Alison. Tracey zaciągnęła się papierosem i wydmuchała dym kącikami ust.
– Chodzisz z nim? – zapytała, wskazując ruchem głowy Daniela. Ot, starsza, bardziej doświadczona koleżanka, już nie uczennica-dziewica. Pieniądze w torebce, chłopak z samochodem.
Alison nie znała tej dziewczyny i mimo woli się zaczerwieniła. Potwierdziła. Daniel tymczasem zdążył już pójść dalej i teraz Alison zaklinała go spojrzeniem, żeby się odwrócił. Tracey uniosła brew i uśmiechnęła się znacząco. W powietrzu pomiędzy nimi unosił się dym papierosowy. Alison miała na nogach buty, które solidnie dawały jej w kość.
– Lepiej go pilnuj – poradziła jej Tracey. – Ma wzięcie.
Alison nie odpowiedziała, więc przez chwilę milczały, a potem Tracey wzruszyła ramionami.
– Drinki są tam.
Miała na myśli kuchnię. Alison dojrzała przez otwarte drzwi za jej plecami ludzi tłoczących się wokół stołu z zielonym laminowanym blatem, na którym walały się butelki, czipsy i plastikowe kubeczki. Korzystając z okazji, wymknęła się poza orbitę nieco złośliwego zainteresowania Tracey i zaczęła torować sobie drogę do środka, ubolewając w duchu, że Daniel nie zorganizował jej drinka. Powinien był zorganizować jej drinka. Tymczasem proszę: dał się przechwycić tym wszystkim ludziom, których znał, a ona nie. Z magnetofonu dobiegał teraz utwór Jilted Johna i okazało się, że wszyscy śpiewają, ale nikt nie tańczy. Do ciasnej kuchni usiłowało się wcisnąć jeszcze więcej osób. Alison nikogo nie rozpoznawała, chociaż musiał tu być ktoś z jej znajomych, bo dom pękał w szwach. Wreszcie dopchała się do stołu z alkoholem. W powietrzu unosiła się ostra woń papierosów i cydru, nagle zapachniało też old spice’em.
– W porządku, Alison?
Obejrzała się. To był Stu Watson, uosobienie tupetu i arogancji. Miał na sobie dżinsową kurtkę z postawionym kołnierzem oraz koszulkę z gniewnym obliczem Joego Strummera. Szła o zakład, że nie potrafiłby wymienić ani jednej piosenki The Clash, ale i tak ucieszyła się na widok kogoś znajomego. Obrzucił ją szybkim spojrzeniem zmrużonych oczek i na jego twarzy odmalował się wyraz bezczelnego uznania.
– Wyglądasz w każdym razie w porządku – podsumował.
– Za to ty wyglądasz na zalanego, Stu.
– Dopiero przyszłaś?
– Jak widać – odparła, wskazując swój płaszcz. – No bo ty, jak się domyślam, jesteś tu już jakiś czas.
– Ranny ptaszek ze mnie – mruknął Stu. – Co pijesz?
– Jeszcze nic. Może martini.
Stu się skrzywił.
– Jak można pić taki syf? Smakuje jak jakieś pieprzone lekarstwo.
Alison go zignorowała. Było jej gorąco, ale nie wiedziała, co zrobić z płaszczem w tym obcym domu, więc zsunęła go trochę z ramion, wskutek czego spojrzenie Stu spoczęło na świeżo odsłoniętym fragmencie jej szyi. Alison rozejrzała się w poszukiwaniu Daniela i dostrzegła go w salonie. Nie szukał jej, zajęty rozmową z jakąś dziewczyną. Mandy Phillips. Alison znała ją ze szkolnego autobusu. Drobna figura, przyciemnione henną loczki, spiczasty nosek. Pochylała głowę w kierunku twarzy Daniela, pławiąc się w jego zainteresowaniu. On stał z rękami założonymi na piersi. Pomiędzy nimi było jeszcze trochę przestrzeni, ale z tego, co Alison widziała, taksował ją wzrokiem. Nagle Mandy złapała Daniela za ramię, przyciągnęła do siebie i szepnęła mu coś na ucho, osłaniając usta drobniutką rączką. On zaserwował jej swój firmowy uśmiech: niepewny, połowiczny. Ciemne, przydługie włosy wpadały mu do oczu i Alison zapragnęła ich dotknąć.
Stu patrzył w tym samym kierunku.
– „Jestem Mandy, przeleć mnie” – powiedział. – Chociaż nie. Raczej: „Chcę się pieprzyć”.
– Weź się odwal – odparła Alison. Odwróciła się, sięgnęła po stojącą na stole butelkę martini rosso, nalała sobie pokaźną ilość do plastikowego kubka i pociągnęła porządny łyk.
Stu miał rację, rzeczywiście smakowało paskudnie, jakoś gorzkawo, ale zarazem znajomo, wypiła więc jeszcze łyk, otarła usta wierzchem dłoni, odstawiła kubek na stół, po czym zdjęła płaszcz i rzuciła na krzesło. Miała na sobie wranglery, wyprane w gorącej wodzie, żeby się skurczyły i lepiej opinały ciało, oraz nową bluzkę koszulową, w której wyglądała naprawdę nieźle, prawdę mówiąc, cholernie szałowo, i doskonale zdawała sobie z tego sprawę – nie darmo spędziła pół dnia w sypialni na podziwianiu swojego odbicia w lustrze. Bluzka była biała, uszyta z czegoś, co z wyglądu i w dotyku przypominało śliską satynę, a Alison po wyjściu z domu rozpięła dodatkowy guzik. Stu nie mógł oderwać od niej wzroku, ale ona, nie oglądając się na niego, sięgnęła ponownie po martini, wypiła kolejny łyk i zaczęła się przeciskać w stronę wyjścia z kuchni.
Alison rozmawiała ze Stu Watsonem, szczwanym lisem, odrażającą kreaturą o wygłodniałym spojrzeniu i lepkich rękach. Daniel ich widział, ale nie mógł się uwolnić od tej manipulantki Mandy Phillips. Żaliła mu się właśnie ze łzami w oczach, że Kev Carter zerwał z nią przed chwilą na imprezie, którą sam zorganizował, łajdak. Danielowi przytrafiało się to stale, dziewczyny uwielbiały wypłakiwać mu się w rękaw. Wcale ich do tego nie zachęcał, musiały wyczuwać w nim coś, chociaż nie miał pojęcia, co to było, co uznawały za sygnał do zwierzeń. Gadały i nie mogły przestać. Tylko… Alison Connor jakoś tego nie robiła. Zapytał, czy się z nim umówi, ona się zgodziła, a potem, gdy widywali się przelotnie w kolejnych dniach, prawie z nim nie rozmawiała. Mimo to chciał ją mieć obok siebie, wiedział, że tak być powinno, wiedział, że coś w tym jest. A teraz stała w kuchni z pierońskim Stu Watsonem i już zdążyła powiedzieć do niego więcej, niż kiedykolwiek powiedziała do Daniela. Tymczasem Mandy opowiadała mu właśnie po raz drugi swoją smutną historię, a on zdawał sobie sprawę, że wszystko to zmierza do jakiegoś „daj spokój”, „dlaczego nie”, pocałunku i obietnicy. Kev błaznował na całego, zerkał na nich co chwila i pokazywał uniesione kciuki, jakby sądził, że Daniel potrzebuje panienek po nim. Dla Keva Cartera życie było jedną wielką zabawą. Co z tego, że rzucił dzisiaj Mandy, lubił maleńki suspens, w końcu co to za frajda, kiedy człowiek wie, do czyich majtek będzie się dobierał pod koniec wieczoru?
Teraz z głośników huczała _Night Fever_ i Mandy zaczęła poruszać ramionami w rytm muzyki. Dziewczyny odtwarzały już choreografię Travolty, a chłopcy przyglądali się im, próbując niemrawo je naśladować. Mandy pociągnęła Daniela za ramię, więc nachylił się i pozwolił jej ponownie osłonić dłonią swoje ucho.
– Chcesz zatańczyć? – wyszeptała, owiewając go ciepłem swojego oddechu.
Nie dosłyszał. Wyprostował się i popatrzył na nią z uśmiechem.
– Co? – zapytał.
– Chcesz…? – Umilkła, uśmiechnęła się. – No wiesz… zatańczyć? – Ostatnie słowo wymówiła, przekrzywiając głowę w sposób sugerujący znacznie, znacznie więcej niż taniec. Ani śladu łez. Kev zniknął już w otchłani zapomnienia.
– Nie – odparł Daniel i zrobił krok do tyłu. Odwrócił się w stronę kuchni, wypatrując Alison, ale nie dostrzegł nigdzie ani jej, ani Stu. Powinien był zostać z nią, wziąć od niej płaszcz, przynieść jej drinka. Wyrzucał sobie, że dał się wciągnąć w kryzys Mandy.
– Co?! – zapytała Mandy, przekrzykując muzykę. Tym razem dość głośno, żeby była słyszalna bez chuchania mu w ucho.
Nieobecność Alison rozpraszała Daniela.
– Nie, Mandy, nie chcę z tobą tańczyć, do cholery! – powiedział, błądząc wzrokiem po pokoju w narastającej panice. Zastanawiał się, czy Alison w ogóle jeszcze jest na imprezie. Mogła uciec. Żałował, że nie zdążył jej lepiej poznać, wiedziałby, czego się spodziewać.
– Ale z ciebie drań, Danielu Lawrensie! – zawołała Mandy i spoliczkowała go. Wypadło to nieporadnie, bo była wstawiona, ale jej paznokcie i tak podrapały mu skórę.
– Kurwa, Mandy! – wykrzyknął, patrząc na nią z niedowierzaniem.
Zaszlochała teatralnie i ruszyła na poszukiwanie innego ramienia, na którym mogłaby się wypłakać. Daniel stał, trzymając się za piekący policzek. Jezu Chryste. Nie zdążył nawet napić się piwa. Pieprzona impreza. Ruszył w stronę kuchni. Piosenka Bee Gees urwała się gwałtownie, bo Kev wyłączył magnetofon i zmienił kasetę. Pokój wypełnił się natarczywym rytmem perkusji i basu otwierającym _Pump It Up_, więc Daniel znieruchomiał, czekając w nabożnym skupieniu na głos Elvisa Costello.
O Boże, Alison! Zobaczył ją. Tańczyła, sama w tłumie. Zrzuciła buty i stała boso, z przymkniętymi oczami, w ogóle nie poruszając stopami, chociaż resztę jej ciała pochwyciła już muzyka. Jej ramiona zakreślały nad głową dzikie, fantastyczne kształty. Tańczyła jak nikt. Niektórzy nieudolnie usiłowali ją naśladować, ale gdy tylko zaczynali chwytać, o co chodzi, ona coś zmieniała i poruszała się już zupełnie inaczej. W ogóle nie odrywała stóp od podłogi. Daniel przyglądał jej się, zahipnotyzowany. W życiu nie widział niczego równie pięknego, nieskrępowanego i tak cholernie seksownego jak jej taniec.