Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wszystkie randki Moniki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 sierpnia 2022
Ebook
33,00 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wszystkie randki Moniki - ebook

„Wszystkie randki Moniki” to komedia romantyczna o poszukiwaniu miłości we współczesnym świecie. Główna bohaterka Monika – trzydziestoletnia wrocławianka, po nieudanym związku poszukuje miłości na portalu randkowym.

Czy znalezienie kolejnego chłopaka, który nadawałby się do poważnego związku, to bułka z masłem? Niestety doświadczenia Moniki w tym temacie pokazują, że każda kolejna randka jest gorsza od poprzedniej. Gdy zapał dziewczyny do poszukiwania miłości opada już całkowicie, udaje jej się poznać tajemniczego Daniela. Czy znajomość rozpoczęta w Paryżu zaowocuje romantyczną miłością?

Lekka historia o poszukiwaniu prawdziwej miłości, pełna humoru i zabawnych kobiecych przemyśleń. Wprowadza czytelnika w dobry nastrój, a zakończenie daje nadzieję na znalezienie drugiej połówki w najmniej spodziewanym miejscu i czasie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788367357500
Rozmiar pliku: 439 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

PAN NIEŚMIAŁY

– Cham, pro­stak, kre­tyn… – szep­ta­ła Mo­ni­ka, ma­lu­jąc rzę­sy. Ręce jej się trzę­sły, co wca­le nie po­ma­ga­ło. Była wście­kła, zde­ner­wo­wa­na i jed­no­cze­śnie prze­ra­żo­na.

Kie­dy skoń­czy­ła, od­su­nę­ła się od lu­stra i oce­ni­ła kry­tycz­nie swo­je od­bi­cie. Mu­sia­ła przy­znać, że wy­glą­da­ła re­we­la­cyj­nie. Su­kien­ka w ciem­nym od­cie­niu czer­wie­ni do­sko­na­le kom­po­no­wa­ła się z jej dłu­gi­mi, czar­ny­mi wło­sa­mi. To na chwi­lę po­pra­wi­ło jej na­strój.

– Szpil­ki czy san­dał­ki na pła­skim ob­ca­sie? – Zer­k­nę­ła do swo­ich no­ta­tek. – Adam, lat trzy­dzie­ści trzy, wzrost sto osiem­dzie­siąt pięć cen­ty­me­trów. Za­tem mogą być szpil­ki.

Ucie­szy­ła się, bo do tej su­kien­ki zde­cy­do­wa­nie bar­dziej pa­so­wa­ły czó­łen­ka. Poza tym w szpil­kach wy­glą­da­ła za­bój­czo. Za­ło­ży­ła czar­ne buty na wy­so­kim ob­ca­sie. Była go­to­wa.

– Ale się od­sta­wi­łaś. – Do po­ko­ju wpa­dła Ka­sia. Rzu­ci­ła ple­cak przez całą dłu­gość po­miesz­cze­nia na swo­je łóż­ko, tramp­ki zsu­nę­ła z nóg bez roz­wią­zy­wa­nia i kop­nę­ła w dru­gą stro­nę.

Mo­ni­ka za­mknę­ła oczy i po­li­czy­ła do dzie­się­ciu. Nie po­skut­ko­wa­ło, da­lej była wście­kła, ale przy­naj­mniej nie na­wrzesz­cza­ła na młod­szą sio­strę. Mu­sia­ła dzie­lić z nią po­kój, więc le­piej było się nie kłó­cić.

– Spo­ty­kam się dziś z kimś – po­wie­dzia­ła, po­pra­wia­jąc ma­ki­jaż przed lu­strem.

– Wi­dzę. Wy­glą­dasz, jak­byś mia­ła zjeść go żyw­cem – za­śmia­ła się na­sto­lat­ka.

Mo­ni­ka spoj­rza­ła na ze­ga­rek – było wpół do szó­stej. Mia­ła aku­rat czas, żeby spo­koj­nie do­je­chać sa­mo­cho­dem na umó­wio­ne miej­sce.

Dzień był wy­jąt­ko­wo upal­ny. Mimo że mia­ła na so­bie cien­ką su­kien­kę, Mo­ni­ka czu­ła, że nie­sa­mo­wi­cie się poci. Do­jeż­dża­jąc do cen­trum, utknę­ła w kor­ku. Słoń­ce nie­mi­ło­sier­nie grza­ło przez szy­bę, a ona, jak na złość, przy­po­mnia­ła so­bie wszyst­kie te upal­ne, let­nie dni, gdy ra­zem z Ro­ber­tem le­że­li gdzieś nad wodą… Dzi­siaj też po­je­cha­li­by nad ja­kieś je­zio­ro, gdy­by… No wła­śnie… Gdy­by nie oka­zał się kłam­cą.

– Oszust, krę­tacz, kre­tyn! – ce­dzi­ła przez zęby, ha­mu­jąc łzy.

Po­my­śla­ła, że naj­wyż­sza pora się uspo­ko­ić. Jak bę­dzie wy­glą­da­ła? Z ocza­mi czer­wo­ny­mi jak u kró­li­ka? To po­skut­ko­wa­ło. Ode­tchnę­ła głę­bo­ko kil­ka razy i po­czu­ła, że tro­chę jej le­piej. Ser­ce wciąż wa­li­ło jak osza­la­łe, ale już z in­ne­go po­wo­du. Być może za chwi­lę po­zna swo­je­go przy­szłe­go męża! Tak, to zde­cy­do­wa­nie lep­szy te­mat do roz­my­ślań.

Wy­bra­ła Ada­ma spo­śród wie­lu ogło­szeń, bo wy­da­wał jej się bar­dzo po­waż­ny. Oto do­bry kan­dy­dat na męża. Cał­ko­wi­te prze­ci­wień­stwo Ro­ber­ta. Ro­bert ocza­ro­wał ją sło­wa­mi. Tak dłu­go pi­sał wier­sze, pra­wił kom­ple­men­ty, za­sy­py­wał pre­zen­ta­mi i roz­śmie­szał, aż w koń­cu zde­cy­do­wa­ła się z nim spo­ty­kać. I wca­le do­brze na tym nie wy­szła. Po krót­kim okre­sie za­uro­cze­nia przy­szła po­nu­ra rze­czy­wi­stość – Ro­bert nie nada­wał się do po­waż­ne­go związ­ku. Nie lu­bił ru­ty­ny, obo­wiąz­ków ani nudy. Uwiel­biał za to im­pre­zy, pi­cie do sa­me­go rana i to­wa­rzy­stwo ko­biet. Ob­cych ko­biet.

Dla­te­go te­raz po­sta­no­wi­ła zna­leźć ko­goś cał­ko­wi­cie in­ne­go. Ko­goś, z kim moż­na za­ło­żyć ro­dzi­nę i czuć się bez­piecz­nie. Ko­goś, kto nie ma pro­ble­mu z al­ko­ho­lem ani z wier­no­ścią.

Ła­twi­zna.

Po­mi­mo kor­ków przy­je­cha­ła przed cza­sem. Ni­g­dy się nie spóź­nia­ła i na­wet te­raz, gdy do­brze by­ło­by, gdy­by fa­cet tro­chę po­cze­kał, nie po­tra­fi­ła przy­je­chać za póź­no. Po­my­śla­ła so­bie, że mógł­by już być… Wstał­by na jej wi­dok, lek­ko onie­śmie­lo­ny jej uro­dą… Nie, nie, tyl­ko nie onie­śmie­lo­ny! Za­sko­czo­ny jej uro­dą, ale tyl­ko przez mo­ment. Fa­cet nie może być nie­śmia­ły. Przy­naj­mniej na po­cząt­ku zna­jo­mo­ści musi za­bie­gać o ko­bie­tę, cza­ro­wać ją, uwo­dzić…

We­szła do pubu i się ro­zej­rza­ła. Poza kel­ner­ką i dwo­ma męż­czy­zna­mi przy ba­rze nie było ni­ko­go.

„Jesz­cze ma czas – po­my­śla­ła – to ja przy­je­cha­łam za wcze­śnie”. Usia­dła przy sto­li­ku przy oknie, żeby mieć wi­dok na uli­cę. Wy­ję­ła te­le­fon, żeby spraw­dzić, czy Adam dzwo­nił. Nic.

Po dłuż­szej chwi­li po­de­szła kel­ner­ka.

– Co po­dać?

– Pro­szę colę, tyl­ko zim­ną.

Mimo iż w lo­ka­lu dzia­ła­ła kli­ma­ty­za­cja, Mo­ni­ka czu­ła, że pot spły­wa jej po ple­cach. „Po­win­nam wy­brać póź­niej­szą porę na to spo­tka­nie – po­my­śla­ła. – Tyl­ko kto mógł prze­wi­dzieć, że bę­dzie taki upał!”.

Zdą­ży­ła wy­pić całą colę, gdy wresz­cie zja­wił się Adam.

Już w chwi­li gdy pod­cho­dził do sto­li­ka, Mo­ni­ka wie­dzia­ła, że ten fa­cet to po­mył­ka. O wie­le niż­szy, niż to wy­ni­ka­ło z jego opi­su. Ja­kie metr osiem­dzie­siąt pięć? Mo­ni­ka nie mia­ła wię­cej niż metr sie­dem­dzie­siąt, a gdy wsta­ła, żeby się z nim przy­wi­tać, do­rów­ny­wa­ła mu wzro­stem w swo­ich bu­tach na ob­ca­sie.

Uśmiech­nę­ła się, by nie doj­rzał roz­cza­ro­wa­nia na jej twa­rzy. Adam po­dał jej rękę na po­wi­ta­nie i nie­pew­nie usiadł na­prze­ciw niej.

– Dłu­go cze­kasz? – spy­tał tak ci­cho, że le­d­wo go do­sły­sza­ła.

– Wła­śnie przy­szłam – skła­ma­ła.

Nie chcia­ła, aby czuł się nie­zręcz­nie z po­wo­du ha­nieb­ne­go spóź­nie­nia. Ale za­raz się opa­no­wa­ła. Po co uda­wać? Po co so­bie wma­wiać, że ten ły­sa­wy (i to nie sek­sow­ną ły­si­ną Bru­ce’a Wil­li­sa, ale ły­si­ną nie­udacz­ni­ków, brzy­da­li i nu­dzia­rzy), a przy tym naj­wy­raź­niej kosz­mar­nie nie­śmia­ły fa­cet to jej ide­ał?

Mo­men­tal­nie prze­sta­ła się de­ner­wo­wać i wy­god­niej opar­ła się o krze­sło. Jesz­cze przed chwi­lą nie mo­gła przy­po­mnieć so­bie żad­ne­go py­ta­nia, któ­re wcze­śniej przy­go­to­wa­ła, a te­raz wró­ci­ły do niej wszyst­kie.

– Gdzie pra­cu­jesz? – za­czę­ła od razu.

– W biu­rze pro­jek­to­wym… – Nie do­sły­sza­ła gdzie, bo Adam naj­wy­raź­niej wca­le się nie roz­luź­nił albo po pro­stu miał taki ci­chy głos.

– Gdzie lu­bisz spę­dzać wa­ka­cje?

Mo­ni­ka sy­pa­ła py­ta­nia­mi i prze­sta­ła przej­mo­wać się, że nie sły­szy na­wet po­ło­wy od­po­wie­dzi. Za­czę­ła za­sta­na­wiać się, jak ła­god­nie dać mu do zro­zu­mie­nia, że nie jest w jej ty­pie… Jest miły, kul­tu­ral­ny, spo­koj­ny, ale – na Boga! – to do­ro­sły fa­cet, a ma ob­gry­zio­ne pa­znok­cie!

Kie­dy po kil­ku jej py­ta­niach o ulu­bio­ne fil­my, książ­ki i mu­zy­kę roz­mo­wa utknę­ła (Adam nie był ki­no­ma­nem, me­lo­ma­nem ani mi­ło­śni­kiem li­te­ra­tu­ry), Mo­ni­ka mia­ła dość. To fa­cet po­wi­nien sta­rać się o to, by nie na­sta­ła nie­zręcz­na ci­sza, za­bie­gać o wzglę­dy ko­bie­ty, a nie na od­wrót!

– Dłu­go je­steś na tym por­ta­lu? – za­py­ta­ła.

– Po­nad rok.

– A wcze­śniej?

– Spo­ty­ka­łem się z dziew­czy­ną, któ­rą też po­zna­łem na tym por­ta­lu, ale się roz­sta­li­śmy.

– Mogę za­py­tać, co się sta­ło?

– Wró­ci­ła do swo­je­go by­łe­go chło­pa­ka.

„Nic dziw­ne­go – po­my­śla­ła zim­no Mo­ni­ka. – Pew­nie mia­ła cię dość”.

– A ty? – Adam pierw­szy raz tego wie­czo­ru spoj­rzał jej pro­sto w oczy.

– Co ja? – spy­ta­ła zdzi­wio­na, bo Adam wresz­cie od­wa­żył się za­dać jej py­ta­nie.

– Dłu­go je­steś sama?

– Roz­sta­łam się z moim chło­pa­kiem mie­siąc temu. – W jej oczach bły­snę­ły łzy. Przy­po­mnia­ła so­bie swo­je pierw­sze spo­tka­nie z Ro­ber­tem…

– W śre­dnio­wie­czu spa­li­li­by cię na sto­sie za ta­kie oczy.

– Słu­cham? – Sta­ła przy ba­rze w swo­jej ulu­bio­nej knajp­ce, a bar­man igno­ro­wał ją już od dłuż­szej chwi­li. Moż­li­we za­tem, że ocza­mi ci­ska­ła gro­my. Spoj­rza­ła na sto­ją­ce­go przed nią ciem­no­wło­se­go męż­czy­znę, ale uzna­ła, że nie jest w jej ty­pie. Wo­la­ła blon­dy­nów. Ale pa­trzył na nią tak in­ten­syw­nie, że aż się uśmiech­nę­ła.

Przy­je­cha­ła tu ze swo­ją przy­ja­ciół­ką Ju­lią wła­ści­wie tyl­ko w jed­nym celu – żeby spo­tkać Mar­ka, fa­ce­ta, któ­ry już od dłuż­sze­go cza­su bar­dzo jej się po­do­bał. Tym­cza­sem Ma­rek zwra­cał uwa­gę tyl­ko na Ju­lię. Ko­cha­ła swo­ją przy­ja­ciół­kę, ale ta­kie roz­cza­ro­wa­nie ugo­dzi­ło ją bo­le­śnie. „Dla­cze­go nie mia­ła­bym spę­dzić tego wie­czo­ru z tym przy­stoj­nia­kiem?” – po­my­śla­ła.

– Za to, co ro­bisz fa­ce­tom swo­imi szma­rag­do­wy­mi ocza­mi, w śre­dnio­wie­czu spa­lo­no by cię na sto­sie – po­wie­dział raz jesz­cze.

– Je­śli po­mo­żesz mi zdo­być drin­ka, to może nie rzu­cę na cie­bie uro­ku. – Uśmiech­nę­ła się do nie­go za­chę­ca­ją­co.

Ten wie­czór spę­dzi­li ra­zem. Ro­bert do­siadł się do jej sto­li­ka i spra­wił, że za­po­mnia­ła o Mar­ku. Po pierw­szym drin­ku przy­szła ko­lej na wi­śniów­kę, po­tem były Wście­kłe Psy, a już nad ra­nem whi­sky z colą. Tań­czy­li przy ja­kiejś okrop­nej mu­zy­ce, ale jej to wca­le nie prze­szka­dza­ło. Po ta­kiej ilo­ści i róż­nych ro­dza­jach al­ko­ho­lu mało co mo­gło jej prze­szka­dzać.

Od­pro­wa­dził ją na przy­sta­nek au­to­bu­so­wy. Był sty­czeń i brnę­li po nie­od­śnie­żo­nym chod­ni­ku.

– Kie­dy mnie w koń­cu po­ca­łu­jesz? – spy­ta­ła, gdy do­tar­li na przy­sta­nek.

Choć za­sko­czo­ny, Ro­bert nie cze­kał ani chwi­li dłu­żej. Ca­ło­wał ją aż do chwi­li, gdy mu­sia­ła wsiąść do au­to­bu­su.

Wra­ca­ła do domu o świ­cie, czu­jąc, że jej war­gi pło­ną…

– …roz­sta­li­śmy się mie­siąc temu. – Na­gle stra­ci­ła ocho­tę na dal­szą roz­mo­wę z Ada­mem. Co ona tu robi z ta­kim nie­udacz­ni­kiem? Wy­stro­iła się jak na bal, a tym­cza­sem on przy­szedł w T-shir­cie i spor­to­wych bu­tach. Jed­no wiel­kie nie­po­ro­zu­mie­nie. – Bar­dzo miło było cię spo­tkać, ale mu­szę już ucie­kać, bo ju­tro wsta­ję wcze­śnie do pra­cy.

Kel­ner­ka po­de­szła z ra­chun­kiem. Mo­ni­ka wzię­ła go, choć Adam sła­bo za­pro­te­sto­wał, i sama za­pła­ci­ła.

– Mu­si­my spo­tkać się po­now­nie, że­bym mógł ci się zre­wan­żo­wać – po­wie­dział Adam, od­pro­wa­dza­jąc ją do sa­mo­cho­du.

– Ja­sne, do zo­ba­cze­nia. – Mo­ni­ka, nie cze­ka­jąc, aż przyj­dzie mu do gło­wy po­ca­ło­wać ją na do wi­dze­nia, szyb­ko za­trza­snę­ła drzwi i od­je­cha­ła z pi­skiem opon.

Łzy same na­pły­nę­ły jej do oczu, choć sta­ra­ła się opa­no­wać. „Co za kosz­mar! Za ja­kie grze­chy mnie to spo­ty­ka?!”.

Za­nim zdą­ży­ła do­trzeć do domu, za­brzę­cza­ła jej ko­mór­ka. Wy­sia­da­jąc z auta, od­czy­ta­ła wia­do­mość:

Dzię­ku­ję za miłe spo­tka­nie.

– O Boże! – jęk­nę­ła. – Jak ja mam się po­zbyć tego nu­dzia­rza?

W swo­im po­ko­ju rzu­ci­ła w kąt szpil­ki, tak jak jej młod­sza sio­stra te­ni­sów­ki kil­ka go­dzin wcze­śniej. Roz­pię­ła su­kien­kę i po­zwo­li­ła jej opaść na pod­ło­gę. Bie­li­znę zdję­ła w ła­zien­ce i we­szła pod prysz­nic. Do­pie­ro tam po­zwo­li­ła po­pły­nąć łzom. Zni­kły w stru­mie­niu go­rą­cej wody.ROZDZIAŁ 2

PAN ŚMIAŁY

Mo­ni­ka przy­szła do pra­cy wcze­śniej niż zwy­kle. Chcia­ła mieć spo­kój, gdy bę­dzie pi­sa­ła po­że­gnal­ny mail do Ada­ma. Pół nocy za­sta­na­wia­ła się, jak go spła­wić. Nie mia­ła ocho­ty spo­ty­kać się z nim wię­cej, ale z dru­giej stro­ny nie chcia­ła ra­nić jego uczuć. Naj­lep­sza by­ła­by ja­kaś krót­ka wia­do­mość; o tym, że jest su­per­fa­ce­tem, ale nie­ste­ty nie dla niej, po­win­ni za­tem ro­zejść się w dwie róż­ne stro­ny i żyć dłu­go i szczę­śli­wie.

Tak jak się spo­dzie­wa­ła, w ode­bra­nych wia­do­mo­ściach cze­kał mail od Ada­ma. Otwo­rzy­ła go z nie­chę­cią i… osłu­pia­ła. Adam na­pi­sał:

Dro­ga Mo­ni­ko. My­ślę, że nie po­win­ni­śmy się wię­cej spo­ty­kać.

Nie mo­gła uwie­rzyć. Ow­szem, chcia­ła po­zbyć się tego nie­zgu­ły, ale chcia­ła to zro­bić sama! Sub­tel­nie dać mu do zro­zu­mie­nia, że do sie­bie nie pa­su­ją, że nie jest go­to­wa na nowy zwią­zek lub, gdy to nie przy­nie­sie skut­ku i on wciąż bę­dzie na­le­gał na ko­lej­ne spo­tka­nie, że bar­dzo jej przy­kro, ale w try­bie na­tych­mia­sto­wym musi jesz­cze dziś prze­pro­wa­dzić się na inny kon­ty­nent. Tym­cza­sem ten ga­po­wa­ty ły­sie­lec spła­wił ją wcze­śniej! Jak to moż­li­we? Czyż­by mu się nie spodo­ba­ła? Wpa­dła w pa­ni­kę. Wy­glą­da­ła wczo­raj re­we­la­cyj­nie… A może nie? Może nie jest tak ład­na, jak się jej wy­da­je? Może już ni­g­dy nikt nie ze­chce się z nią umó­wić…?

Przy­gry­za­jąc ze zde­ner­wo­wa­nia koń­ców­ki wło­sów, za­czę­ła pi­sać.

Dla­cze­go uwa­żasz, że nie po­win­ni­śmy się spo­ty­kać?

Na ko­ry­ta­rzu trza­snę­ły drzwi. Szyb­ko wy­lo­go­wa­ła się z por­ta­lu dla sin­gli.

Ale ziar­no wąt­pli­wo­ści zo­sta­ło za­sia­ne. Kie­dy wszyst­ko prze­wró­ci­ło się do góry no­ga­mi? Kie­dy prze­cięt­ni, a wręcz brzyd­cy i nie­in­te­re­su­ją­cy fa­ce­ci sta­li się tak wy­bred­ni? Mo­ni­ka nie uwa­ża­ła się za po­wa­la­ją­co pięk­ną, ale ni­g­dy wcze­śniej nie na­rze­ka­ła na brak za­in­te­re­so­wa­nia ze stro­ny męż­czyzn. No tak, aż do te­raz. Może po trzy­dzie­st­ce wszyst­ko się koń­czy?

Do biu­ra we­szła nie­wy­so­ka blon­dyn­ka, Be­ata. Zdję­ła płaszcz i usia­dła przy są­sied­nim biur­ku. Dzień wcze­śniej Mo­ni­ka opo­wia­da­ła jej, że wy­bie­ra się na pierw­szą od wie­ków rand­kę.

– Jak two­ja wczo­raj­sza rand­ka? Spo­tka­łaś tego je­dy­ne­go? – za­py­ta­ła z nie­ukry­wa­ną cie­ka­wo­ścią.

– To była kom­plet­na ka­ta­stro­fa. – Mo­ni­ce nie chcia­ło się o tym opo­wia­dać. Wczo­raj­sza rand­ka i dzi­siej­szy mail od Ada­ma cał­kiem ją do­bi­ły. Za­nim zdo­ła­ła po­wie­dzieć coś jesz­cze, drzwi znów się otwo­rzy­ły i po­ja­wi­ła się w nich ruda gło­wa Agniesz­ki, ko­le­żan­ki z są­sied­nie­go dzia­łu.

– Do­brze, że już je­ste­ście! Nie zgad­nie­cie, cze­go się do­wie­dzia­łam.

Mo­ni­ka wes­tchnę­ła. Je­śli Agniesz­ka wpa­da­ła z taką miną, to na pew­no ktoś się że­nił, roz­wo­dził albo spo­dzie­wał dziec­ka.

– Mag­da, ta z dzia­łu lo­gi­sty­ki, znów jest w cią­ży! – oznaj­mi­ła Agniesz­ka.

Cią­ża, oczy­wi­ście. Mo­ni­ka przy­gry­zła war­gę, żeby nie po­wie­dzieć gło­śno, że ma po­wy­żej uszu słu­cha­nia o cią­żach ko­le­ża­nek, ich za­rę­czy­nach i ślu­bach. Po­win­no ist­nieć mię­dzy­na­ro­do­we pra­wo za­bra­nia­ją­ce roz­mów o ta­kich spra­wach w obec­no­ści sin­gie­lek.

– To już jej trze­cie dziec­ko, uwie­rzy­cie?! – Agniesz­ka nie prze­ry­wa­ła swo­je­go mo­no­lo­gu, tyl­ko roz­sia­dła się na krze­śle i Mo­ni­ka zro­zu­mia­ła, że tor­tu­ra po­trwa dłu­żej.

– Dla­cze­go ro­bisz z tego taką sen­sa­cję? – spy­ta­ła Be­ata. – Mag­da ma męża, jest jesz­cze mło­da…

– Pew­nie, ma męża, ale w ich sy­tu­acji po­win­ni ra­czej się za­bez­pie­czać, niż mieć ko­lej­ne dziec­ko. On nie ma pra­cy, ona wię­cej sie­dzi na ma­cie­rzyń­skim i cho­ro­bo­wym, niż pra­cu­je… – Agniesz­ka za­miast za­milk­nąć, roz­krę­ca­ła się co­raz bar­dziej.

Mo­ni­ka już nie chcia­ła tego słu­chać. Po­sta­no­wi­ła jak naj­szyb­ciej zmie­nić te­mat, za­nim jej iry­ta­cja się­gnie ze­ni­tu. Nie­na­wi­dzi­ła ob­ga­dy­wa­nia in­nych przez wszyst­kich, a zwłasz­cza przez tych, któ­rym da­le­ko było do ide­ału. Za­nim jed­nak zdą­ży­ła się ode­zwać, Agniesz­ka sama prze­sko­czy­ła na inny te­mat. Nie cał­kiem od­le­gły, ale jed­nak inny.

– Mo­ni­ka… – Agniesz­ka spoj­rza­ła na nią z nie­ukry­wa­ną cie­ka­wo­ścią. – Wi­dzia­łam wczo­raj Ro­ber­ta. Wiesz, two­je­go by­łe­go na­rze­czo­ne­go.

– Na­praw­dę? – Mo­ni­ka sta­ra­ła się nadać swo­je­mu gło­so­wi obo­jęt­ne brzmie­nie. – Słusz­nie za­uwa­ży­łaś, że to mój były na­rze­czo­ny. Nie in­te­re­su­ją mnie plo­ty o nim.

Ten te­mat był jesz­cze gor­szy od po­przed­nie­go. Każ­da wzmian­ka o Ro­ber­cie skut­ko­wa­ła tym, że Mo­ni­ka naj­pierw się wście­ka­ła, a dużo póź­niej, już w sa­mot­no­ści, po­ły­ka­ła gorz­kie łzy.

– Wi­dzia­łam go z nową dziew­czy­ną. Wy­glą­dał świet­nie. A co u cie­bie? Masz no­we­go chło­pa­ka?

– Nie twój in­te­res! – wark­nę­ła Mo­ni­ka, już nie pa­nu­jąc nad ogar­nia­ją­cą ją fu­rią, któ­ra ata­ko­wa­ła ni­czym po­żar.

– Ja­sne, że nie mój. Ale na two­im miej­scu nie cze­ka­ła­bym zbyt dłu­go. Je­śli bę­dziesz taka wy­bred­na, to może się oka­zać, że bę­dzie za póź­no na za­ło­że­nie ro­dzi­ny. – Agniesz­ka chy­ba zda­ła so­bie spra­wę, że nie­co się za­ga­lo­po­wa­ła, bo wsta­ła i po­że­gna­ła się szyb­ko. – Ale póź­no się zro­bi­ło… Mu­szę le­cieć!

Agniesz­ka wy­szła, a Mo­ni­ka czu­ła, że po­licz­ki jej pło­ną.

– Nie słu­chaj tej idiot­ki. – Be­ata sta­ra­ła się ją po­cie­szyć. – W koń­cu ko­goś po­znasz. Jak nie dziś, to ju­tro. Na pew­no.

Jed­nak Mo­ni­ka wca­le nie była tego taka pew­na. Sko­ro na­wet tak bez­na­dziej­ni fa­ce­ci jak Adam nie chcą się z nią spo­ty­kać, to kto? Za­bra­ła się do pra­cy, żeby nie my­śleć o przy­krych rze­czach.

Po go­dzi­nie za­lo­go­wa­ła się na swój pro­fil. Od­po­wiedź od Ada­ma już cze­ka­ła.

Wi­dzia­łem w two­ich oczach łzy, gdy mó­wi­łaś o swo­im by­łym chło­pa­ku. Chy­ba jesz­cze nie je­steś go­to­wa na ko­lej­ny zwią­zek. By­łem z dziew­czy­ną, któ­ra do­pie­ro roz­sta­ła się z kimś i bar­dzo szyb­ko do nie­go wró­ci­ła…

Mo­ni­ka ode­tchnę­ła z ulgą. Tak ła­two obar­czy­ła sie­bie winą za tchó­rzo­stwo Ada­ma. To on ma pro­blem! Ola­ła go ja­kaś dziew­czy­na i te­raz się boi. Zresz­tą nic dziw­ne­go, że go ola­ła. Od ta­kie­go nie­udacz­ni­ka pew­nie ucie­kła w po­pło­chu. Po­sta­no­wi­ła już do nie­go nie od­pi­sy­wać, tyl­ko roz­po­cząć po­szu­ki­wa­nia kan­dy­da­tów do na­stęp­nej rand­ki. Już w lep­szym na­stro­ju za­czę­ła prze­glą­dać zdję­cia i czy­tać opi­sy.

Ro­bert, lat 33, opis: „Je­stem, jaki je­stem”. Ależ ba­nał!

An­drzej, lat 36, opis: „Chcesz mnie po­znać? Na­pisz”. Nu­uuuda.

Ma­rek, lat 38, opis: „Szu­kam ko­bie­ty”. To chy­ba oczy­wi­ste.

I na­gle tra­fi­ła na coś cie­ka­we­go. Pro­fil nie miał zdję­cia, ale opis od razu ją roz­ba­wił.

Wal­dek, lat 33, opis:

„MASA ATO­MO­WA: śred­nia, oko­ło 60–80 ato­mo­wych jed­no­stek masy, lecz ist­nie­ją też rzad­kie izo­to­py o ma­sie na­wet 150 j.m.a. (bok­se­rzy, kul­tu­ry­ści, strong­me­ni).

WY­STĘ­PO­WA­NIE: we wszyst­kich kra­jach, na wszyst­kich kon­ty­nen­tach.

WŁA­ŚCI­WO­ŚCI FI­ZYCZ­NE:

a) znaj­do­wa­ny pod róż­ny­mi po­sta­cia­mi: od me­ta­lu szla­chet­ne­go do po­spo­li­tej rudy;

b) po­wierzch­nia zwy­kle po­kry­ta war­stwą za­ro­stu i owło­sie­nia,

c) top­nie­je przy od­po­wied­nim trak­to­wa­niu,

d) wrze pod wpły­wem nie­wła­ści­we­go uży­cia;

e) wy­ka­zu­je sil­ne przy­cią­ga­nie do po­jaz­dów me­cha­nicz­nych i ga­dże­tów.

WŁA­ŚCI­WO­ŚCI CHE­MICZ­NE:

a) ab­sor­bu­je każ­dą ilość piz­zy, ham­bur­ge­rów, chip­sów i coli;

b) nie­roz­pusz­czal­ny w pły­nach, ale wy­ka­zu­je wzrost ak­tyw­no­ści po na­są­cze­niu al­ko­ho­lem;

c) ka­ta­li­zu­je wy­buch śmie­chu;

d) może na­gle eks­plo­do­wać bez ostrze­że­nia.

ZA­STO­SO­WA­NIE:

a) do cięż­kich prac do­mo­wych;

b) do wy­słu­chi­wa­nia, po­cie­sza­nia i chwa­le­nia dziew­czyn;

c) do sze­ro­ko po­ję­tej roz­ryw­ki.

RE­AK­CJE:

a) okaz na­kry­ty przez kum­pli z dziew­czy­ną przyj­mu­je bar­wę czer­wo­ną,

b) bar­wa zmie­nia się na zie­lo­ną, je­śli spo­ty­ka swo­ją dziew­czy­nę w to­wa­rzy­stwie ry­wa­la.

ZA­GRO­ŻE­NIA:

a) wy­so­ce nie­bez­piecz­ny w nie­do­świad­czo­nych rę­kach,

b) le­gal­nie moż­na po­sia­dać tyl­ko je­den okaz.

Sza­now­na Pani, Pa­nien­ko, Dziew­czy­no, Na­rze­czo­no, Ko­bie­to, Żono:

Je­śli są­dzisz, że je­steś gru­ba, to naj­praw­do­po­dob­niej je­steś gru­ba. Nie za­da­waj mi ta­kich py­tań, od­ma­wiam od­po­wie­dzi.

Je­śli cze­goś chcesz, to wy­star­czy po­pro­sić. Po­staw­my spra­wę ja­sno: męż­czyź­ni są pro­ści.

Je­śli za­da­jesz py­ta­nie, na któ­re nie ocze­ku­jesz od­po­wie­dzi, nie zdziw się, że otrzy­masz od­po­wiedź, któ­rej ra­czej nie chcia­łaś usły­szeć.

My je­ste­śmy PRO­ŚCI. Je­że­li pro­szę o po­da­nie chle­ba, to nie mam na my­śli ni­cze­go in­ne­go. Nie mam do cie­bie pre­ten­sji, że go nie ma na sto­le. Nie ma tu nie­do­mó­wień czy żalu. My je­ste­śmy na­praw­dę pro­ści.

Cza­sem nie my­ślę o to­bie. Przy­wyk­nij do tego. Nie py­taj, o czym my­ślę, je­że­li nie je­steś przy­go­to­wa­na do roz­mo­wy na te­mat po­li­ty­ki, fi­lo­zo­fii, eko­no­mii, pił­ki noż­nej, pi­cia, pier­si, nóg czy faj­nych sa­mo­cho­dów.

Pią­tek/so­bo­ta/nie­dzie­la: żar­cie, pił­ka noż­na w te­le­wi­zji, piwo, a po­tem tra­gicz­ne ma­nie­ry.

Za­ku­py nam się nie po­do­ba­ją.

Gdy gdzieś idzie­my, co­kol­wiek za­ło­żysz, bę­dziesz w tym wy­glą­dać do­sko­na­le. Przy­się­gam.

Masz wy­star­cza­ją­co dużo ciu­chów i bu­tów. Płacz to szan­taż. Ro­bie­nie ze mnie ban­kru­ta nie jest oka­zy­wa­niem uczuć z two­jej stro­ny.

Więk­szość męż­czyzn ma 3 pary bu­tów. Skąd ci przy­szło do gło­wy, że po­mo­gę ci wy­brać z two­ich 30 par te, któ­re naj­le­piej pa­su­ją?

Lu­bi­my piwo tak samo, jak wy lu­bi­cie to­reb­ki. Wy tego nie ro­zu­mie­cie, my rów­nież.

Je­śli cię py­tam, co się sta­ło, a ty od­po­wia­dasz NIC, wte­dy ci wie­rzę i je­stem prze­ko­na­ny, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku.

Nie py­taj mnie, czy cię ko­cham. Gdy­bym miał wąt­pli­wo­ści, nie był­bym z tobą.

Re­gu­ła pod­sta­wo­wa przy ja­kich­kol­wiek wąt­pli­wo­ściach: weź to, co naj­prost­sze”1.

Przez mo­ment Mo­ni­ka za­sta­na­wia­ła się, czy roz­po­czy­nać zna­jo­mość z kimś, kto na­wet nie wsta­wił swo­je­go zdję­cia. Może jest żo­na­ty lub za­rę­czo­ny, ma piąt­kę dzie­ci i boi się zde­ma­sko­wa­nia? Po­sta­no­wi­ła jed­nak za­ry­zy­ko­wać.

Masz świet­ny opis. Jesz­cze gdy­bym mo­gła zo­ba­czyć Two­je zdję­cie, to by­ło­by su­per. Po­zdra­wiam – Mo­ni­ka.

Od­po­wiedź przy­szła nie­mal na­tych­miast.

wi­taj słon­ce ale nu­mer dla cie­bie wszyst­ko po­daj ma­ila a wy­sle ci zdje­cie po­zdra­wiam wal­dek

Mo­ni­ka się za­wa­ha­ła. Brak zna­ków in­ter­punk­cyj­nych i li­te­rów­ki za­wsze ją ra­zi­ły, ale czy to po­wód, żeby ko­goś od razu skre­ślać? Od­pi­sa­ła:

A dla­cze­go nie za­mie­ści­łeś zdję­cia na swo­im pro­fi­lu?

nie mam zdje­cia ze wzgle­du na swo­ją pra­ce nie chce zeby zna­jo­mi wie­dzie­li ze w taki spo­sob szu­kam dziew­czy­ny

Mo­ni­ce ta­kie wy­tłu­ma­cze­nie wy­da­ło się jak naj­bar­dziej lo­gicz­ne. Sama tro­chę wsty­dzi­ła się, że szu­ka chło­pa­ka w In­ter­ne­cie.

halo je­stes tam jesz­cze?

Je­stem w pra­cy, więc nie mogę cały czas pi­sać.

jaka to pra­ca je­śli mo­zna wie­dziec

Pra­cu­ję w księ­go­wo­ści. A Ty?

Wy­kła­dam che­mie

w bie­dron­ce

ha ha za­rtu­je

Mo­ni­ka par­sk­nę­ła śmie­chem i po­my­śla­ła, że jej nowy zna­jo­my ma przy­naj­mniej po­czu­cie hu­mo­ru. Z uśmie­chem od­pi­sa­ła.

To co ro­bisz na­praw­dę?

ucze przy­sto­so­wa­nia do zy­cia w spo­łe­czen­stwie do­ro­słych lu­dzi

Czy­li?

a jak my­slisz

To chy­ba ja­kaś re­so­cja­li­za­cja.

tak co są­dzisz o po­zna­niu się bli­żej no wiesz po­roz­ma­wia­nie co kogo kre­ci co lubi

Ja­sne, py­taj, masz czas do 15, po­tem ucie­kam do domu.

ale nu­mer no do­bra jak lu­bisz spę­dzać wol­ny czas czy lu­bisz pod­roz­o­wac ja­kie lu­bisz lody i je­sli mo­gła­bys po­dac 3 swo­je naj­lep­sze ce­chy i nie cho­dzi mi tu o uro­de

Wa­ni­lio­we. My­ślę, że je­stem bar­dzo to­le­ran­cyj­na, punk­tu­al­na i upar­ta, ale tyl­ko, je­śli cho­dzi o dą­że­nie do wy­zna­czo­ne­go so­bie celu.

ale nu­mer kie­dy sie spo­tka­my

Za­pro­po­nuj coś.

moze w so­bo­te

So­bo­ta mi pa­su­je.

wy­sle ci jesz­cze swoj nu­mer te­le­fo­nu aby usta­lic szcze­go­ly spo­tka­nia ale te­raz nie­ste­ty mu­sze kon­czyc po­zdra­wiam ser­decz­nie wal­dek

***

Mo­ni­ka była zde­ner­wo­wa­na. Cho­ciaż tłu­ma­czy­ła so­bie, że to nic po­waż­ne­go – ot, pierw­sze, za­po­znaw­cze spo­tka­nie – jed­nak przez te kil­ka dni, gdy do sie­bie pi­sa­li, zdą­ży­ła na­ro­bić so­bie wiel­kich na­dziei. Prze­bie­ra­ła się już trze­ci raz i wciąż nie była za­do­wo­lo­na z efek­tu. Wal­dek twier­dził, że ma coś koło 175 cm wzro­stu, za­tem od­pa­da­ły jej ulu­bio­ne szpil­ki. Za­ło­ży­ła san­dał­ki na pła­skim ob­ca­sie, je­an­sy i tur­ku­so­wą bluz­kę. Czu­ła, że wy­glą­da re­we­la­cyj­nie, co bar­dzo ją uspo­ko­iło i już w świet­nym na­stro­ju wsia­dła do auta.

Nie uje­cha­ła da­le­ko, gdy spoj­rza­ła we wstecz­ne lu­ster­ko i za­mar­ła. Tuż za nią je­chał Ro­bert, jej były chło­pak! Nie wi­dzia­ła jego sa­me­go, ale ten sa­mo­chód roz­po­zna­ła­by wszę­dzie.

Mo­men­tal­nie ode­chcia­ło się jej wszyst­kie­go – no­wych zna­jo­mo­ści, pierw­szych ran­dek, nie­zna­jo­mych fa­ce­tów, tych wszyst­kich ner­wów i roz­dmu­cha­nych ocze­ki­wań. Dla­cze­go nie mo­gło być jak daw­niej? Dla­cze­go on na­gle i bez uprze­dze­nia z cu­dow­ne­go fa­ce­ta stał się nie­za­do­wo­lo­nym ze wszyst­kie­go kłam­cą? Wspo­mnie­nia prze­le­cia­ły przez jej gło­wę ni­czym bu­rza. Jego czer­wo­ne bmw mi­gnę­ło świa­tłem kie­run­ko­wym i szyb­ko ją wy­prze­dzi­ło. Już mia­ła od­wo­łać spo­tka­nie, gdy za­dzwo­nił jej te­le­fon.

– Słoń­ce, ja już je­stem na miej­scu i cze­kam na cie­bie. – To był Wal­dek.

– Tak wcze­śnie?

– Już nie mogę do­cze­kać się na­sze­go spo­tka­nia.

– Ja rów­nież – skła­ma­ła. – Za chwi­lę będę.

– Pro­wa­dzisz? Nie roz­ma­wia się przez te­le­fon pod­czas pro­wa­dze­nia sa­mo­cho­du.

– Wiem, wiem. Ale to ty za­dzwo­ni­łeś.

– Już się roz­łą­czam. Do zo­ba­cze­nia, pe­reł­ko.

Krót­ka roz­mo­wa po­pra­wi­ła jej hu­mor. „A wła­śnie, że będę szczę­śli­wa! Choć­by po to, żeby zro­bić temu idio­cie na złość!”. Za­par­ko­wa­ła w cen­trum mia­sta i po­wo­li ru­szy­ła w stro­nę ryn­ku, gdzie umó­wi­ła się z Wald­kiem.

Dzień był sło­necz­ny i cie­pły. Na wro­cław­skim ryn­ku ro­iło się od ka­wia­re­nek i sto­li­ków wy­sta­wio­nych na ze­wnątrz. Wszę­dzie tło­czy­li się lu­dzie. Mo­ni­ka przy­sta­nę­ła przy za­byt­ko­wym prę­gie­rzu, przy któ­rym mia­ła się spo­tkać z Wald­kiem, i roz­glą­da­ła się bez­rad­nie, nie mo­gąc go ni­g­dzie do­strzec. Na­gle ktoś do­tknął od tyłu jej ra­mie­nia.

– Wi­taj, słoń­ce – usły­sza­ła. Od­wró­ci­ła się z sze­ro­kim uśmie­chem, ale do­strze­gła przed sobą tyl­ko czyjś czu­bek gło­wy… Spoj­rza­ła ni­żej i do­pie­ro wte­dy uj­rza­ła nie­wiel­kie­go gru­ba­ska w peł­nej kra­sie. Stał przed nią, dzier­żąc w rącz­ce czer­wo­ną różę.

„Oh my God!” – krzyk­nę­ła w my­ślach. Gło­śno zaś po­wie­dzia­ła:

– O? To dla mnie? Yyy… Dzię­ku­ję.

– Mam na­dzie­ję, że lu­bisz róże.

Nie wie­dzia­ła, co od­po­wie­dzieć. Ten fa­cet był tak ewi­dent­ną po­mył­ką – ja­kie­kol­wiek pró­by uda­wa­nia, że mogą być parą, uzna­ła za nie­wy­ko­nal­ne. Tym­cza­sem Wald­ko­wi wy­da­wa­ło się to w ogó­le nie prze­szka­dzać. Był jak mały ra­tle­rek, któ­ry nie wi­dzi, że wszyst­kie inne psy są od nie­go dwa razy więk­sze.

– Jest na­praw­dę… pięk­na – wy­ją­ka­ła Mo­ni­ka.

– Pi­sa­łaś, że lu­bisz lody wa­ni­lio­we. Tu w po­bli­żu jest lo­dziar­nia. Masz ocho­tę?

– Ja­sne.

Mo­ni­ka była zroz­pa­czo­na. Nie chcia­ła od razu spła­wiać Wald­ka. W koń­cu przy­je­chał ka­wał dro­gi, żeby się z nią spo­tkać, ku­pił różę, za­pra­szał na lody. Ale do­sko­na­le wie­dzia­ła, że spo­ty­ka­nie się z nim nie ma sen­su. Na­wet szwedz­ki ksią­żę, gdy­by był pół gło­wy od niej niż­szy, nie miał­by u niej szans.

– Gdzie za­par­ko­wa­łaś?

– Tu nie­da­le­ko. – Wska­za­ła nie­okre­ślo­ny kie­ru­nek.

Nie chcia­ła, aby Wal­dek od­pro­wa­dzał ją póź­niej na par­king. Po­sta­no­wi­ła zjeść z nim lody, po­roz­ma­wiać na ja­kieś neu­tral­ne te­ma­ty i bar­dzo szyb­ko się po­że­gnać.

– Jaki masz sa­mo­chód? – spy­tał znów Wal­dek.

Mo­ni­kę za­tka­ło. „Cóż to za py­ta­nie do ko­bie­ty? Może pró­bu­je się zo­rien­to­wać, czy mam dużo kasy? Dziew­czy­na z mer­ce­de­sem to nie­zła par­tia. A może po pro­stu jest ze­stre­so­wa­ny i nie wie, o czym roz­ma­wiać na pierw­szej rand­ce?”.

– Nie­bie­ski – za­żar­to­wa­ła i uśmiech­nę­ła się do nie­go sze­ro­ko.

Wal­dek spoj­rzał na nią, jak­by wła­śnie spa­dła z księ­ży­ca.

– Cho­dzi­ło mi o mar­kę sa­mo­cho­du.

– Ach, nie są­dzi­łam, że to mo­gło­by cię in­te­re­so­wać.

– Bar­dzo mnie to in­te­re­su­je. Sa­mo­cho­dy to moja naj­więk­sza pa­sja – od­parł śmier­tel­nie po­waż­nie.

Do­tar­li w koń­cu do lo­ka­lu. Wal­dek prze­pu­ścił ją w drzwiach, ale za­raz po wej­ściu po­trą­cił prze­cho­dzą­cą kel­ner­kę. Dziew­czy­na o mało nie upu­ści­ła tacy. On jed­nak zda­wał się w ogó­le tym nie przej­mo­wać. Gdy usie­dli przy sto­li­ku, kon­ty­nu­ował swój mo­no­log i nie prze­sta­wał na­wet wte­dy, gdy po­de­szła kel­ner­ka, by spy­tać co po­dać.

– Pierw­szy sa­mo­chód ku­pi­łem, gdy mia­łem dwa­dzie­ścia lat. Pra­co­wa­łem przez całe wa­ka­cje, żeby na nie­go za­ro­bić…

Mo­ni­ka prze­sta­ła słu­chać już na eta­pie jego dru­gie­go sa­mo­cho­du. Kel­ner­ka przy­nio­sła za­mó­wio­ne przez nich lody, więc Mo­ni­ka mo­gła prze­stać uda­wać, że z uwa­gą słu­cha jego opo­wie­ści. Za­nu­rzy­ła ły­żecz­kę w top­nie­ją­cym de­se­rze i z roz­ko­szą go spró­bo­wa­ła.

Na­gle po­czu­ła dłoń Wald­ka na swo­im udzie. W pierw­szej se­kun­dzie po­my­śla­ła, że tak za­afe­ro­wał się swo­ją opo­wie­ścią, iż nie za­uwa­żył tego, co robi jego ręka. Jed­nak­że ręka nie po­zo­sta­ła tam bez ru­chu. Po­wo­lut­ku za­czę­ła prze­su­wać się ku gó­rze. Wal­dek, jak gdy­by ni­g­dy nic, cią­gnął swo­ją opo­wieść.

– Póź­niej ku­pi­łem volks­wa­ge­na…

– To fa­scy­nu­ją­ce, ale mógł­byś zdjąć rękę z mo­je­go uda? – spy­ta­ła lo­do­wa­to.

Wal­dek po­chy­lił się ku Mo­ni­ce i pa­trząc jej pro­sto w oczy, naj­nie­win­niej w świe­cie za­py­tał:

– Na­praw­dę mi się po­do­basz. Nie mia­ła­byś ocho­ty, że­bym po­su­nął się da­lej?

– Nie!

To go jed­nak nie znie­chę­ci­ło. Ręka po­zo­sta­ła na zdo­by­tym już te­ry­to­rium i Mo­ni­ka zro­zu­mia­ła, że ła­god­no­ścią i do­bry­mi ma­nie­ra­mi się jej nie po­zbę­dzie.

– Za­bierz tę rękę! – po­wie­dzia­ła na tyle gło­śno, że od­wró­ci­li się go­ście sie­dzą­cy przy są­sied­nim sto­li­ku.

– Do­bra, wy­star­czy­ło nor­mal­nie po­wie­dzieć. Nie mu­sia­łaś się wy­dzie­rać – od­rzekł ob­ra­żo­nym to­nem.

Lody mo­men­tal­nie prze­sta­ły jej sma­ko­wać. Od­sta­wi­ła ły­żecz­kę z gło­śnym brzę­kiem i spoj­rza­ła lo­do­wa­to na Wald­ka.

– Mu­szę ucie­kać. Mam coś nie­sa­mo­wi­cie waż­ne­go do za­ła­twie­nia. – Chwy­ci­ła to­reb­kę i skie­ro­wa­ła się do wyj­ścia.

– Prze­pra­szam, że by­łem taki na­chal­ny. Po pro­stu wy­glą­dasz tak pięk­nie, że nie mo­głem się po­wstrzy­mać. Obie­cu­ję, że już cię nie do­tknę.

Mo­ni­ka za­wa­ha­ła się, gdyż kom­ple­ment spra­wił jej przy­jem­ność. Po tak ner­wo­wym po­ran­ku i „spo­tka­niu” z Ro­ber­tem miło było usły­szeć, że ktoś, na­wet je­śli był to fa­cet mniej­szy o pół gło­wy, uwa­ża ją za atrak­cyj­ną. Od­sta­wi­ła to­reb­kę.

– Zo­sta­nę, ale zmień­my te­mat roz­mo­wy. Te two­je sa­mo­cho­dy są prze­nud­ne.

– Nie ma spra­wy. O czym chcesz po­roz­ma­wiać?

– Nie wiem, może opo­wiesz coś o so­bie? Na przy­kład, co lu­bisz ro­bić w wol­nym cza­sie?

– Na­pra­wiać sa­mo­cho­dy.

Mo­ni­ka par­sk­nę­ła śmie­chem. Na­gle ule­cia­ła z niej cała złość i po­sta­no­wi­ła zo­stać.

– No tak, mo­głam zgad­nąć – od­rze­kła. – Ale nie myśl so­bie, że tyl­ko ja będę się wy­si­lać i wy­my­ślać py­ta­nia. Te­raz two­ja ko­lej.

– Na co? – spy­tał szcze­rze zdu­mio­ny Wal­dek.

– Na za­da­nie mi py­ta­nia. Tyl­ko od razu za­zna­czam, że nie może być ta­kie samo jak moje. Mu­sisz wy­my­ślić inne.

– Do­brze, ale obie­caj, że się nie ob­ra­zisz. – Wal­dek uśmiech­nął się ob­le­śnie.

– To za­le­ży od py­ta­nia. Ale za­cie­ka­wi­łeś mnie. Py­taj.

– Wo­lisz na gó­rze czy na dole?

Mo­ni­ka za­mar­ła, a po­tem wy­obra­zi­ła so­bie Wald­ka w in­tym­nej sy­tu­acji i… wy­bu­chła śmie­chem. Śmia­ła się tak szcze­rze, że aż łzy po­pły­nę­ły jej z oczu. Wszy­scy w ka­wiar­ni od­wró­ci­li się i pa­trzy­li na nią ze zdzi­wie­niem.

W koń­cu się opa­no­wa­ła i od­po­wie­dzia­ła, pa­trząc mu pro­sto w oczy:

– To za­le­ży od mo­je­go na­stro­ju.

Wal­dek naj­wy­raź­niej uznał, że py­ta­nie się jej spodo­ba­ło, więc po­su­nął się da­lej:

– Je­śli je­steś w do­brym na­stro­ju, to mo­gli­by­śmy sko­czyć tu za­raz obok, do ta­kie­go jed­ne­go przy­tul­ne­go ho­te­li­ku… – Jego ręka znów wy­lą­do­wa­ła na jej ko­la­nie.

– Źle mnie zro­zu­mia­łeś. Nie je­stem za­in­te­re­so­wa­na ho­te­li­ka­mi, na­wet je­śli są przy­tul­ne.

– To może mi cho­ciaż ob­cią­gniesz w sa­mo­cho­dzie?

W tym mo­men­cie Mo­ni­ka zro­zu­mia­ła, że Wal­dek nie żar­tu­je, nie dro­czy się z nią ani nie flir­tu­je. Li­czy na seks, na­wet je­śli miał­by to być szyb­ki nu­me­rek w ja­kimś obrzy­dli­wym miej­scu.

– Ra­czej nie – od­po­wie­dzia­ła krót­ko i wsta­ła z krze­sła, nie zwra­ca­jąc uwa­gi na ko­lej­ne prze­pro­si­ny i proś­by o wy­ba­cze­nie. Za­rzu­ci­ła swo­ją to­reb­kę na ra­mię i nie oglą­da­jąc się za sie­bie, ru­szy­ła do wyj­ścia.

------------------------------------------------------------------------

1 W po­wyż­szym frag­men­cie wy­ko­rzy­sta­no po­pu­lar­ny tekst in­ter­ne­to­wy, krą­żą­cy w sie­ci od kil­ku lat pod ty­tu­łem Ma­ni­fest męż­czy­zny lub Apel do ko­biet, au­tor naj­praw­do­po­dob­niej po­zo­sta­je ano­ni­mo­wy, przy­to­czo­no za: jo­emon­ster.org/art/30194 (do­stęp 27.07.2022).ROZDZIAŁ 3

PAN KOMBINATOR

DZIEN­NIK MO­NI­KI

7 lip­ca 2018

Mia­łam dziś rand­kę z Ma­riu­szem. Po­zna­li­śmy się przez In­ter­net i bar­dzo szyb­ko za­pro­sił mnie na kawę. Przy­je­cha­łam jak zwy­kle punk­tu­al­nie i on też już był na miej­scu, ale… No wła­śnie! On nie tyl­ko już sie­dział, ale rów­nież wci­nał cia­cho! Tyl­ko przez chwi­lę sta­łam za­sko­czo­na, ale uda­łam, że mnie to nie za­szo­ko­wa­ło (może był wście­kle głod­ny?), i po­szłam za­mó­wić so­bie kawę. Nie ocze­ku­ję, że fa­ce­ci za­wsze będą pła­cić za moją kawę. Pra­cu­ję, więc mogę za sie­bie za­pła­cić, ale je­śli już na pierw­szej rand­ce fa­cet w ogó­le się nie wy­si­la, to znak, że mu wca­le nie za­le­ży. Praw­da?

Da­łam mu jed­nak ko­lej­ną szan­sę. Za­mó­wi­łam so­bie caf­fè lat­te i wró­ci­łam do sto­li­ka. Na po­cząt­ku roz­mo­wa ku­la­ła. On był prze­raź­li­wie nie­śmia­ły, więc to ja wy­my­śla­łam te­ma­ty i sta­ra­łam się go prze­ko­nać, że nie gry­zę. Po chwi­li tro­chę się zre­lak­so­wał i za­czął o so­bie opo­wia­dać.

On pali (mi­nus), ale wy­glą­da o wie­le le­piej, niż to wy­ni­ka­ło z jego zdję­cia i cze­go ocze­ki­wa­łam (duży plus). Za­uwa­ży­łam za to, że ma brud­ne pa­znok­cie (me­eega­mi­nus). I kie­dy do­szłam do wnio­sku, że jed­nak mo­gła­bym spo­tkać się z nim ko­lej­ny raz (ma ład­ne oczy i pięk­ny uśmiech), on pro­si kel­ner­kę o ra­chu­nek, że­gna się ze mną i idzie do swo­je­go auta?!

Rand­ka trwa­ła go­dzi­nę i dzie­sięć mi­nut!

By­łam tak za­sko­czo­na, że nie zdą­ży­łam się obu­rzyć. Wsia­dłam do swo­je­go auta i wró­ci­łam do domu. Czy to moż­li­we, że mu się nie spodo­ba­łam? Je­śli tak nie­cie­ka­wy fa­cet jak Ma­riusz może prze­bie­rać w dziew­czy­nach, to świat jest sza­lo­ny. Ale po­tem do­szłam do wnio­sku, że ow­szem, ode­zwie się jesz­cze. Od­cze­ka kil­ka dni, uda­jąc, że jest nie­sa­mo­wi­cie za­ję­tym fa­ce­tem, i za­dzwo­ni. Czy oni wszy­scy czy­ta­ją ten sam kre­tyń­ski po­rad­nik dla nie­peł­no­spryt­nych fa­ce­tów? Za­nim on się do mnie ode­zwie, ja już znaj­dę so­bie no­we­go chło­pa­ka.

14 lip­ca 2018

Po dziw­nej rand­ce z Ma­riu­szem stra­ci­łam za­pał. Mi­nął ty­dzień, a on się nie ode­zwał. Trud­no, jego stra­ta. Po­sta­no­wi­łam bar­dziej skon­cen­tro­wać się na so­bie: umó­wi­łam się do fry­zje­ra i do ko­sme­tycz­ki, za­czę­łam też in­ten­syw­nie po­szu­ki­wać miesz­ka­nia do wy­na­ję­cia.

Moja mama jest cu­dow­na, ale to ist­ne FBI i CIA w jed­nym. Nie mogę ni­g­dzie wyjść bez dro­bia­zgo­wych py­tań w sty­lu: z kim, gdzie i kie­dy wró­cę. Prze­glą­da moje rze­czy, tłu­ma­cząc się, że tyl­ko sprzą­ta, przy­słu­chu­je się każ­dej mo­jej roz­mo­wie te­le­fo­nicz­nej, uda­jąc, że aku­rat w tej chwi­li musi coś przy­nieść lub wy­nieść z mo­je­go po­ko­ju. Do tego nie kła­dzie się spać, do­pó­ki nie wró­cę do domu. Aaaaaa! Je­stem już do­ro­sła, a ona trak­tu­je mnie jak sze­ścio­lat­kę!

Mu­szę się wy­pro­wa­dzić, i to szyb­ko.

W so­bo­tę po­sta­no­wi­łam po­je­chać na za­ku­py. Wsta­łam koło ósmej, wy­pi­łam prze­pysz­ną kawę z mle­kiem i górą cu­kru, bez po­śpie­chu ubra­łam się i po­je­cha­łam ku­pić so­bie coś ład­ne­go. Nic tak nie po­pra­wia na­stro­ju jak pięk­na su­kien­ka zna­le­zio­na na wy­prze­da­ży. Lub buty. Uda­ło mi się ku­pić pięk­ne czer­wo­ne szpil­ki, by­łam za­tem bar­dzo za­do­wo­lo­na. Wsia­dłam do auta i już mia­łam od­jeż­dżać, gdy tuż przed sobą zo­ba­czy­łam za­par­ko­wa­ny sa­mo­chód Ro­ber­ta, mo­je­go eks! Za­tka­ło mnie, bo tego się nie spo­dzie­wa­łam. W pierw­szej chwi­li mia­łam ocho­tę wy­siąść i po­ry­so­wać mu la­kier albo jesz­cze le­piej: z roz­pę­du wje­chać w tył jego sa­mo­cho­du! By­łam taka wście­kła! A po­tem się roz­pła­ka­łam. My­śla­łam, że naj­gor­szy okres mam już za sobą, że za­po­mnia­łam i na­wet spo­tka­nie z nim nie zro­bi na mnie wra­że­nia. Tym­cza­sem wy­star­czy taki dro­biazg jak wi­dok jego auta, a ja roz­sy­pu­ję się na ka­wał­ki.

Od­je­cha­łam stam­tąd, jak tyl­ko tro­chę się uspo­ko­iłam. Mia­łam jesz­cze coś ku­pić, ale za­po­mnia­łam co.

W po­nie­dzia­łek sie­dzia­łam sama w biu­rze (Be­ata ma urlop), mo­głam za­tem spo­koj­nie za­brać się za po­szu­ki­wa­nie no­we­go fa­ce­ta. Naj­pierw zmie­ni­łam swo­je zdję­cie pro­fi­lo­we. To, któ­re do tej pory mia­łam, ścią­ga­ło tyl­ko sa­mych nie­udacz­ni­ków. Za­miast nie­go wsta­wi­łam ta­kie, na któ­rym je­stem w su­kien­ce. Wy­wo­ła­ło to spo­re za­in­te­re­so­wa­nie. Ale co z tego, sko­ro wciąż nie pi­sa­li do mnie tacy, któ­ry­mi ja by­łam za­in­te­re­so­wa­na? Od ja­kie­goś cza­su ob­ser­wu­ję An­drze­ja­88. Nie jest on przy­stoj­nia­kiem w sty­lu ak­to­ra hol­ly­wo­odz­kie­go, ale jak zo­ba­czy­łam jego zdję­cie, to zro­zu­mia­łam, że wła­śnie za ta­kie­go fa­ce­ta chcę wyjść za mąż i może na­wet prać mu skar­pet­ki.

Nie na­pi­sał do mnie.

Może dla­te­go za­czę­łam pi­sać z Paw­łem, cho­ciaż miał pro­fil bez zdję­cia. Gdy za­py­ta­łam, dla­cze­go go nie wsta­wił, tłu­ma­czył się, że nie chce, by jego zna­jo­mi wie­dzie­li, że w ta­kim miej­scu szu­ka dziew­czy­ny. Przy­słał mi za to swo­je zdję­cie na ma­ila. Moje pierw­sze wra­że­nie? Za mło­dy! Ale po­nie­waż od razu za­pro­po­no­wał mi spo­tka­nie, zgo­dzi­łam się. Je­śli ta zna­jo­mość nie wy­pa­li, to przy­naj­mniej spę­dzę miło czas, a nie jak przez ostat­ni ty­dzień, z ro­dzi­ną w domu.

Umó­wi­li­śmy się na rand­kę już tego sa­me­go po­po­łu­dnia. Po­da­łam mu swój nu­mer te­le­fo­nu, a on za­czął coś krę­cić. Naj­pierw spy­tał, czy nie mo­gła­bym przy­je­chać do jego mia­sta. Nie mo­głam, bo mi się nie chcia­ło tam je­chać. Wte­dy za­py­tał, czy nie mo­gła­bym pod­je­chać do mia­stecz­ka w po­ło­wie dro­gi do jego miej­sca za­miesz­ka­nia. A mnie ode­chcie­wa­ło się wszyst­kie­go i chcia­łam od­wo­łać rand­kę. Wte­dy za­pro­po­no­wał spo­tka­nie na­stęp­ne­go dnia, już w moim mie­ście.

Na­stęp­ne­go dnia za­ło­ży­łam moje nowe czer­wo­ne szpil­ki i po­je­cha­łam. Pierw­sze wra­że­nie – zu­peł­nie inny niż na zdję­ciu! Niby rysy twa­rzy te same, ale wy­glą­dał jak star­sza wer­sja oso­by z tego zdję­cia, któ­re mi przy­słał. Sie­dzia­łam na­prze­ciw­ko i ga­pi­łam się na nie­go przez całe na­sze spo­tka­nie. Ale oka­zał się cie­ka­wym roz­mów­cą, więc nie bra­ko­wa­ło nam te­ma­tów (plus), py­tał, cze­go chcę się na­pić lub co zjeść (duży plus! – to taka od­mia­na po Ma­riu­szu, że aż się wzru­szy­łam), ale nie­ste­ty pali pa­pie­ro­sy (me­ga­mi­nus).

Po pół­to­rej go­dzi­ny po­że­gna­łam się z nim, bo mu­sia­łam jesz­cze iść na fit­ness. Le­d­wo do­tar­łam do auta, a już do­sta­łam od nie­go SMS z py­ta­niem, czy chcę się jesz­cze z nim spo­tkać.

Hmmm… Za­tem zro­bi­łam na nim duże wra­że­nie…

Umó­wi­li­śmy się na czwar­tek.

21 lip­ca 2018

Zna­jo­mość z Paw­łem na­bie­ra tem­pa. Dzwo­ni do mnie co­dzien­nie i śle dzie­siąt­ki SMS-ów. W czwar­tek spo­tka­li­śmy się w mo­jej ulu­bio­nej ka­wiar­ni Po­zy­tyw­ka i dłu­go roz­ma­wia­li­śmy. Od­wiózł mnie po­tem do domu, a ja czu­łam, że on mi się co­raz bar­dziej po­do­ba.

Nie pro­te­sto­wa­łam, gdy za­py­tał, czy może mnie po­ca­ło­wać. A ca­ło­wał dłu­go i na­mięt­nie. Nic wię­cej nie pró­bo­wał, ale czu­łam, że ma na to strasz­ną ocho­tę. Pew­nie bę­dzie pró­bo­wał przy ko­lej­nym spo­tka­niu.

Roz­ma­wia­li­śmy po­tem jesz­cze przez te­le­fon i Pa­we­łek wy­znał mi, że chciał­by się ze mną dłu­żej spo­ty­kać. To już coś. Nie jest to może wy­zna­nie mi­ło­sne, ani bez­po­śred­nie po­sta­wie­nie spra­wy, ale znak, że chce ze mną być. Chy­ba mam chło­pa­ka. Chy­ba…

25 lip­ca 2018

Ma­riu­szek na­pi­sał do mnie. Kie­dy ja już cał­kiem o nim za­po­mnia­łam, on pyta, co u mnie i czy nie chcia­ła­bym się z nim jesz­cze spo­tkać. Nie mo­głam się po­wstrzy­mać i od­pi­sa­łam mu, że w cza­sie gdy się nie od­zy­wał, po­zna­łam ko­goś in­ne­go i je­ste­śmy te­raz szczę­śli­wą parą! Je­stem zło­śli­wa – wiem – ale za­słu­żył so­bie na to!

Na­to­miast Pa­we­łek nie usta­je w pró­bach za­cią­gnię­cia mnie do łóż­ka. Cho­ciaż łóż­ko to za dużo po­wie­dzia­ne. Wciąż pro­po­nu­je seks w jego sa­mo­cho­dzie. Ja­koś mnie taka per­spek­ty­wa nie za­chę­ca. Poza tym w koń­cu przy­znał się, że zdję­cie, któ­re mi przy­słał na po­cząt­ku na­szej zna­jo­mo­ści na ma­ila, to fo­to­gra­fia jego młod­sze­go bra­ta! Za­czy­nam po­dej­rze­wać, że ka­wał z nie­go krę­ta­cza. Kto przy­sy­ła zdję­cie in­nej oso­by?! I po co?

30 lip­ca 2018

Zu­peł­nie przy­pad­ko­wo od­kry­łam, że Pa­we­łek dzia­ła na kil­ka fron­tów, czy­li spo­ty­ka­jąc się ze mną, pod­ry­wa inne ko­bie­ty. Nie by­ło­by to dla mnie szo­ku­ją­ce, ale Pa­we­łek twier­dzi, że wciąż o mnie my­śli, za­uro­czy­łam go, je­stem pięk­na i sek­sow­na. Co­dzien­nie wy­sy­ła mi na­mięt­ne SMS-y, pra­wi nie­sa­mo­wi­te kom­ple­men­ty, a tym­cza­sem na in­nym por­ta­lu pro­po­nu­je in­nym ko­bie­tom nie­zo­bo­wią­zu­ją­ce spo­tka­nia. Nie zo­rien­to­wa­ła­bym się, ale mam tam aku­rat pro­fil bez zdję­cia, a on za­cze­pił mnie i po­dał swój nu­mer te­le­fo­nu – nu­mer, któ­ry już mam.

Po­sta­no­wi­łam go tro­chę „po­te­sto­wać”. Do tej pory spo­ty­ka­li­śmy się tyl­ko w ty­go­dniu, po pra­cy, gdy by­łam zmę­czo­na. Za­pro­po­no­wa­łam więc rand­kę w so­bo­tę. Zgo­dził się, ale w so­bo­tę koło po­łu­dnia za­dzwo­nił i po­wie­dział, że nie­ste­ty nie może przy­je­chać, bo musi po­móc swo­je­mu naj­lep­sze­mu przy­ja­cie­lo­wi w mon­to­wa­niu ja­kie­goś okna. Nie zdzi­wi­łam się, od ja­kie­goś cza­su bo­wiem po­dej­rze­wa­łam, że on na­wet nie jest sin­glem. By­łam tyl­ko roz­cza­ro­wa­na, że dla ta­kie­go pa­lan­ta zmar­no­wa­łam mie­siąc swo­je­go ży­cia. W tym cza­sie spła­wi­łam kil­ku in­nych fa­ce­tów, bo ja nie spo­ty­kam się z kil­ko­ma na­raz. A mógł być wśród nich ja­kiś nor­mal­ny, szu­ka­ją­cy po­waż­ne­go związ­ku!

Pa­we­łek słał po­tem SMS-y z prze­pro­si­na­mi, ale nie od­pi­sy­wa­łam. Dzwo­nił, a ja nie od­bie­ra­łam. Do­pie­ro wie­czo­rem od­pi­sa­łam mu, że je­stem na nie­go wście­kła za zmar­no­wa­nie mi so­bo­ty. To po­dzia­ła­ło na nie­go jak kop­niak, bo za­czął dzwo­nić i to non stop! W koń­cu ode­bra­łam, bo dzwo­nił­by chy­ba do rana. Nie za­le­ża­ło mi wca­le na jego prze­pro­si­nach, dla mnie mógł­by się już wię­cej nie od­zy­wać. Chcia­łam tyl­ko upew­nić się w mo­ich po­dej­rze­niach co do nie­go. Wy­słu­cha­łam jego tłu­ma­czeń i w ra­mach prze­pro­sin za­pro­po­no­wa­łam spo­tka­nie w na­stęp­ną so­bo­tę. Wa­hał się chwi­lę, a po­tem prze­pro­sił i oznaj­mił, że w ko­lej­ną so­bo­tę nie bę­dzie mógł, bo je­dzie… do bab­ci! To naj­głup­sza wy­mów­ka, jaką sły­sza­łam! Ży­czy­łam mu uda­nej po­dró­ży i się roz­łą­czy­łam.

A po­tem usia­dłam przed kom­pu­te­rem i po­sta­no­wi­łam za­lo­go­wać się na jego pro­fi­lu. Roz­ma­wia­li­śmy tak dużo, iż czu­łam, że go do­brze znam. Miał o so­bie tak wy­so­kie mnie­ma­nie, a tym­cza­sem ja roz­gry­złam go bar­dzo szyb­ko. Za­tem jego ha­sło do pro­fi­lu po­win­no być nie­zwy­kle ła­twe do od­gad­nię­cia. Wpi­sa­łam naj­pierw sze­reg cyfr, po­cząw­szy od je­dyn­ki. Pu­dło. Po­tem od szóst­ki. Też nic. A po­tem jego imię i cy­fry od je­den do czte­ry. Bin­go! Otwo­rzy­łam jego pro­fil i mo­głam przej­rzeć wszyst­kie wia­do­mo­ści, któ­re do tej pory wy­sy­łał. A była ich masa. Mia­łam ra­cję – Pa­we­łek to za­łga­ny gno­jek. Nie tyl­ko pod­ry­wał inne dziew­czy­ny w cza­sie, gdy już spo­ty­kał się ze mną. On jest żo­na­ty! Pi­sał o tym jed­nej dziew­czy­nie, pro­po­nu­jąc jej seks bez zo­bo­wią­zań. Od­na­la­złam też jego praw­dzi­we­go ma­ila, a tam CV, któ­re wy­sy­łał do fir­my, gdy szu­kał pra­cy. Do­wie­dzia­łam się za­tem, że Pa­we­łek tak na­praw­dę ma na imię Mar­cin.

Cie­szę się, że nie do­szło mię­dzy nami do ni­cze­go wię­cej niż parę na­mięt­nych po­ca­łun­ków. Od po­cząt­ku czu­łam, że coś jest z nim nie tak. A jed­nak w pew­nej chwi­li za­czę­łam o nim my­śleć po­waż­nie. Ależ ja je­stem na­iw­na… Całe szczę­ście, że od­kry­łam jego praw­dzi­we ob­li­cze.

A może lep­sze­go fa­ce­ta już nie po­znam? Może oni wszy­scy są tacy sami? A inne ko­bie­ty wca­le nie mają lep­szych chło­pa­ków czy mę­żów, tyl­ko go­dzą się na bez­na­dziej­ne związ­ki?

Mu­szę się wy­ci­szyć i skon­cen­tro­wać tyl­ko na so­bie. Mu­szę prze­stać tak de­spe­rac­ko po­szu­ki­wać męż­czy­zny. Moje ma­rze­nia są waż­niej­sze. A je­śli kie­dyś w przy­szło­ści spo­tkam ja­kie­goś nor­mal­ne­go fa­ce­ta, to do­brze. Je­śli nie – trud­no.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: