Wszystko pod kontrolą - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Wszystko pod kontrolą - ebook
Właściciel firmy transportowej w Londynie Damien Carver zamierza ukarać pracownicę, która próbowała dokonać defraudacji. Wstawia się za nią jej starsza siostra, Violet Drew. Jest gotowa na wszystko, by pomóc nieodpowiedzialnej Phillipie. Damien wpada na pomysł, jak wykorzystać determinację Violet do swoich osobistych celów…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2266-2 |
Rozmiar pliku: | 966 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zdruzgotany Damien odwrócił skórzany fotel ku olbrzymim oknom z widokiem na panoramę Londynu. Gorszej wiadomości nie mógł otrzymać. U jego matki zdiagnozowano raka. Zwykle nie rozpamiętywał przeszłości. Teraz jednak gorzko żałował, że pozwolił jej zlekceważyć pierwsze objawy, że przyjął za dobrą monetę enigmatyczne wyjaśnienie, że „stare maszyny zwykle szwankują”. Nie mógł sobie darować, że zostawił ją na pastwę prowincjonalnych lekarzy z Devon. Gdyby rok wcześniej oddał ją w ręce londyńskich specjalistów, może zdławiliby chorobę w zarodku? Lecz teraz nie pozostało mu nic innego, jak czekać na wyniki szczegółowych badań w renomowanej klinice, gdzie w końcu ją umieścił.
Dręczyło go też poczucie winy, że nie zadbał o jej spokój. Choć tolerowała wciąż nowe dziewczyny, które poznawała, gdy odwiedzała go w Londynie, wiedział, że pragnie, żeby założył rodzinę.
Lecz Damien nie miał czasu szukać żony. Od śmierci ojca przed ośmiu laty całą energię poświęcił na ratowanie odziedziczonego po nim przestarzałego przedsiębiorstwa transportowego na granicy bankructwa. Połączenie go z nowoczesną, bardzo dochodową firmą komputerową Damiena zaowocowało sukcesem finansowym, lecz kierowanie większą spółką pochłaniało więcej czasu i energii. Poza tym gdy w wieku dwudziestu trzech lat po raz pierwszy pomyślał o stabilizacji, poniósł uczuciową porażkę. Dlatego zrezygnował z poszukiwania życiowej partnerki. Dopiero teraz, gdy zapewnił matce godziwy byt i najlepszą opiekę, lecz lekarze nie potrafili określić, jak długo jeszcze pożyje, wziął pod uwagę jej punkt widzenia. Jednak nawet gdyby postanowił zmienić styl życia, nie znał odpowiedniej kandydatki na żonę.
Pojawienie się sześćdziesięciokilkuletniej sekretarki, Marthy Hall, którą odziedziczył po ojcu wraz z firmą, wyrwało go z posępnej zadumy. Każdą inną osobę zbeształby za wtargnięcie, zwłaszcza że wyraźnie zabronił, żeby mu przeszkadzano, ale ją traktował jak członka rodziny.
– Wybacz, synku, że wchodzę mimo zakazu, ale obiecałeś mi przekazać diagnozę – przypomniała z troską i lękiem w głosie. – Co z mamą?
Damien stłumił pomruk niezadowolenia. Dawno porzucił próby wyperswadowania Marcie, że nie wypada się tak poufale zwracać do szefa. Znała go od małego. W dzieciństwie wielokrotnie pilnowała go w nocy podczas nieobecności rodziców.
– Źle – odpowiedział. – Lekarze podejrzewają przerzuty nowotworu. Po serii testów zrobią operację i wybiorą odpowiednią metodę dalszej terapii.
Martha wytarła chusteczką załzawione oczy.
– Biedna Eleanor! – westchnęła. – Pewnie umiera ze strachu.
– Jakoś sobie radzi.
– A co z Dominikiem?
Pytanie zawisło w próżni jak oskarżenie. Przypominało, dlaczego matkę tak martwiły krótkotrwałe sympatie Damiena. Jej zdaniem żadna z lekkomyślnych piękności, które znał, nie udźwignęłaby ciężaru odpowiedzialności, jaka pewnego dnia spadnie na barki Damiena i jego przyszłej żony.
– Odwiedzę go – odburknął w końcu.
Większość osób zraziłby surowy ton jego głosu, ale nie Marthę Hall, równie wysoką i postawną co stanowczą.
– Zastanawiałeś się, co się z nim stanie, jeżeli stan twojej mamy okaże się gorszy, niż przypuszczałeś? Widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale w ten sposób nie uciekniesz od problemu.
– Od niczego nie uciekam – mruknął, nie kryjąc zniecierpliwienia.
– Przemyśl moje słowa, syneczku. Po pracy odwiedzę Eleanor w klinice. Ale nie tylko z tym przyszłam.
– A z czym jeszcze? – zapytał, niepewny, czy nie czeka go kolejny atak na jego i tak nieczyste sumienie.
– Jakaś panna Drew czeka na dole. Bardzo nalega, żebyś ją przyjął. Wprowadzić ją?
Damien zesztywniał. Dawno poradziłby sobie z Phillipą Drew, gdyby w takim pośpiechu nie załatwiał matce konsultacji i przyjęcia do szpitala.
– Dobrze, niech wejdzie.
Nic dziwnego, że Martha nie znała podrzędnej sekretarki szefa jednego z działów technologii informatycznej. Sam nie wiedział o jej istnieniu, póki tydzień temu nie wyszedł na jaw wyciek ważnych danych. Wszystkie ślady prowadziły do Phillipy.
Jej szef ogłosił stan alarmowy. Zwoływał zebrania, przesłuchiwał wszystkich razem i każdego z osobna. W rezultacie Damien doszedł do wniosku, że działała w pojedynkę. Patent na oprogramowanie ograniczył straty, ale złodziejka, która omal nie naraziła firmy na milionowe straty, zasłużyła na więzienie. Natychmiast wyrzucił ją z pracy, lecz potem, zatroskany o zdrowie matki, nie śledził dalej jej sprawy.
Dopiero teraz, po dziesięciu dniach, przypomniał sobie pierwsze i ostatnie spotkanie z winowajczynią. Szlochała, łkała i błagała o litość, a gdy nie zdołała go wzruszyć, oferowała siebie w zamian za bezkarność. Lecz Damien nie przyjął oferty. Mimo niezaprzeczalnej urody wysoka, smukła blondynka wzbudziła w nim tylko odrazę.
Teraz postanowił przyjąć ją tylko po to, żeby poinformować, że brytyjski system wymiaru sprawiedliwości już na nią czeka. Nie widział nic zdrożnego w wyładowaniu frustracji na bezczelnej złodziejce. Wyświetlił na ekranie wszystkie dowody źle zaplanowanego przestępstwa, usiadł na krześle i czekał.
Na dole, w wielkim, imponującym holu Violet czekała na sekretarkę Damiena Carvera. Zaskoczyło ją, że tak łatwo uzyskała posłuchanie. Na kilka krótkich sekund nabrała nadziei, że nie jest takim potworem, jak odmalowała go Phillipa. Lecz zaraz rozsądek podpowiedział, że ludzie łagodni i wyrozumiali nie odnoszą finansowych sukcesów.
Na co liczyła? Po co w ogóle tu przyszła? Jej siostra ukradła informacje, omotana przez człowieka, który wykorzystał ją do swoich celów, została złapana i czekała ją kara. Violet nie wiedziała, jaka. Nie znała się na prawie. Uczyła plastyki. Miała nadzieję, że Phillipa przesadzała, łkając, że pójdzie do więzienia.
Violet nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostać sama. Nikt więcej nie został jej na świecie. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym przed siedmioma laty. Dwudziestosześcioletnia obecnie Violet bardzo kochała młodszą o cztery lata Phillipę mimo jej niełatwego charakteru. Zrobiłaby dla niej wszystko.
Z przerażeniem patrzyła na olbrzymie powierzchnie szkła, chromu i marmurów. Gdy Phillipa przed dziesięcioma miesiącami podjęła tu pracę, ani słowem nie wspomniała, w jak imponującej budowli pracuje. Violet najchętniej czmychnęłaby z powrotem do małego domku, który kupiły za otrzymany spadek, i zajęłaby się przygotowaniami do nowego semestru.
Co powinna zaproponować panu Carverowi? Zwrot poniesionych strat? Odszkodowanie? Zatopiona w rozważaniach, spostrzegła wysoką, siwą kobietę dopiero wtedy, gdy ta oświadczyła, że po nią przyszła. Wystraszona Violet podążyła za nią w milczeniu, kurczowo ściskając torebkę.
Prosta fasada nie przygotowała jej na to, co zobaczy w środku. Mijały krzykliwe, abstrakcyjne obrazy, przypuszczalnie nieprzyzwoicie drogie, wybujałe rośliny o nienaturalnie intensywnej zieleni, jakby podlewano je nawozami z dodatkiem hormonów. Bardzo młodzi ludzie, ubrani jak z żurnala, z niezwykle poważnymi minami spieszyli od drzwi do windy i na odwrót. Nawet kabina, gdy do niej wsiadła, okazała się zaskakująco duża. Ściany, wyłożone lustrami, pokazały zwielokrotnione odbicie jej zatroskanej twarzy. Skupienie uwagi na uprzejmej rozmowie wymagało od niej wielkiego wysiłku. Nie ulegało wątpliwości, że sekretarka właściciela firmy nie wiedziała o machinacjach Phillipy. Widocznie więc nie rozesłali za nią listów gończych ku przestrodze innym.
W końcu stanęły za dębowymi drzwiami i podwójną przyciemnioną szybą, oddzielającą Damiena Carvera od zwykłych śmiertelników czekających w sekretariacie.
Gdy weszły, Damien studiował listę głupich błędów, które Phillipa popełniła przy próbie defraudacji. Zarówno sroga mina, jak i jego postawa świadczyły o tym, że już podjął decyzję, jak ją ukarać.
– Proszę siadać! – rozkazał, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
Violet posłusznie spełniła polecenie, zaszokowana jego atrakcyjną powierzchownością. Gdy poprosiła o scharakteryzowanie szefa, Phillipa rzuciła krótko:
– To świnia!
Violet wyobraziła więc go sobie jako odrażającego, gburowatego grubasa o świńskim wyglądzie. Tymczasem ujrzała przystojnego bruneta o pięknie rzeźbionych rysach i zmysłowych ustach. Złocista cera wskazywała, że w jego żyłach płynie cudzoziemska krew. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Zanim zdążyła ochłonąć, podniósł na nią ciemnoniebieskie oczy o lodowatym spojrzeniu, zdolnym zamrozić wodę.
– Kim pani jest? – zapytał, nie kryjąc zniecierpliwienia.
Osoba, którą zobaczył, nie przypominała smukłej, jasnowłosej Phillipy Drew, świadomej swojej urody i siły oddziaływania na płeć przeciwną. Młoda kobieta, która siedziała przed nim sztywno wyprostowana, w grubej, czarnej jesionce i praktycznych pantoflach na niskim obcasie, wyglądała na śmiertelnie przerażoną.
– Panna Drew. Myślałam, że pan wie… – wykrztusiła z trudem, przyciskając torebkę do piersi.
– Proszę mi wierzyć, że po dwóch koszmarnych tygodniach nie mam ochoty do żartów, zwłaszcza z osobą, która wtargnęła do mojego gabinetu pod fałszywym nazwiskiem.
– Nie okłamałam pana! – zaprotestowała Violet. – Naprawdę nazywam się Drew. Violet Drew, siostra Phillipy.
– Niemożliwe! – Damien wstał, okrążył ją jak drapieżnik, osaczający ofiarę. W końcu przysiadł na krawędzi biurka, tak że musiała zadrzeć głowę, żeby popatrzeć mu w twarz.
– Wszyscy nam to mówią – przyznała szczerze Violet. – Phillipa odziedziczyła wzrost, figurę i urodę po mamie, a ja po tacie – wyjaśniła chyba tysięczny raz w życiu.
Po chwili bliższej obserwacji Damien dostrzegł rodzinne podobieństwo w jasnoniebieskich oczach w oprawie gęstych, ciemnych rzęs. Przypuszczał też, że miały ten sam kolor włosów, ale Phillipa swoje rozjaśniała.
– Czemu zawdzięczam pani wizytę?
Zaskoczona jego oszałamiającą aparycją, Violet na próżno usiłowała sobie przypomnieć wcześniej przygotowaną mowę obrończą. Nie zdążyła jeszcze zebrać myśli, gdy Damien przemówił jako pierwszy:
– Przypuszczam, że siostrzyczka zwaliła na panią brudną robotę, kiedy jej łzy, błagania i próba uwiedzenia nie dały rezultatu.
Violet zrobiła wielkie oczy.
– Usiłowała pana uwieść?
– Najwyraźniej uznała mnie za półgłówka, któremu zawróci w głowie ładna buzia – potwierdził z nieskrywaną odrazą.
– Nie wierzę – skłamała.
Phillipa zawsze używała swego uroku osobistego do manipulowania ludźmi. Chłopcy zabiegali o jej względy, choć porzucała kolejnych, nie bacząc na ich uczucia, z wyjątkiem Craiga Edwardsa. Łatwe podboje nie przygotowały jej na zamianę ról. Violet okropnie się za nią wstydziła.
– Nie wiem, czy panu mówiła, ale została wykorzystana przez ukochanego, który zawrócił jej w głowie tylko po to, żeby uzyskać jakieś pliki… Przepraszam, ale nie znam szczegółów.
Damien wyliczył informacje, które na szczęście nie trafiły w niepowołane ręce.
– Czy chciałaby pani poznać sumę, którą straciłaby moja spółka, gdyby pani siostra lepiej zaplanowała kradzież? – spytał na koniec.
– Na szczęście do tego nie doszło – przypomniała Violet.
– Jakie okoliczności łagodzące pani jeszcze znajdzie? Bo te, które pani wymieniła, już słyszałem z ust pani siostry. Opowieść o elokwentnym bankierze, który próbował jej kosztem zrobić błyskawiczną karierę dzięki kradzieży moich pomysłów, nie trafiła mi do przekonania. Widziałem ją krótko, ale nie zrobiła na mnie wrażenia bezbronnej ofiary. Zdemaskowałem ją jako konspiratorkę, na szczęście nie na tyle sprytną, żeby zrealizować przestępczy plan.
Violet popatrzyła z niechęcią na bezwzględnego przystojniaka.
– Phillipa nie prosiła mnie o interwencję – wyjaśniła. – Przyszłam z własnej woli, ponieważ widziałam, jak bardzo jest załamana. Z całego serca żałuje tego, co zrobiła.
– To nieistotne. Z mojego punktu widzenia popełniła przestępstwo i zasłużyła na karę.
Violet pobladła.
– Już została ukarana. Przecież straciła pierwszą w życiu posadę…
– Przestudiowałem jej życiorys – przerwał jej w pół zdania. – Skoro zaczęła pracować dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat, to proszę mi uprzejmie wyjaśnić, co robiła przez poprzednich sześć, od czasu opuszczenia szkoły? O ile mnie pamięć nie myli, dała moim pracownikom do zrozumienia, że uczestniczyła w intensywnych kursach komputerowych, a następnie zdobyła praktykę podczas pracy w firmie komputerowej w Leeds. Niejaki pan Phillips wystawił jej doskonałe referencje, ustne i pisemne.
Violet nie mogła zaprzeczyć. Phillipa nie zdradziła, jakim cudem dostała pracę w czołowej firmie, zatrudniającej najlepszych specjalistów. Za to doskonale pamiętała Andrew Phillipsa. Phillipa omamiła go zaklęciami miłosnymi i obietnicą małżeństwa, gdy dostał kierownicze stanowisko w Leeds. Ledwie wyszedł za próg, porzuciła go dla Grega Lamberta, którego potem na własną zgubę zamieniła na podstępnego Craiga Edwardsa.
– No, proszę. Zamieniam się w słuch – nalegał Damien. Nagle ruszyło go sumienie, że wyładowuje bezsilną złość na okrutny los na niewinnej dziewczynie, która przyszła niewątpliwie w szlachetnych intencjach. – Doceniam pani dobre serce, ale najwyższa pora, żeby spojrzała pani na siostrę obiektywnie. To oszustka, mistrzyni manipulacji.
– Znam jej wady, ale nie mogę pozwolić, by trafiła do więzienia za jeden błąd.
– Podejrzewam, że popełniła ich wiele, ale zawsze uchodziły jej bezkarnie. Wystarczyło, że pokazała białe ząbki w uśmiechu albo biust w głębokim dekolcie.
– Mówi pan okropne rzeczy.
– Wyznaję zasadę, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – oświadczył z kamienną twarzą.
W tym momencie sumienie przypomniało Damienowi, że nie stosował tej zasady do siebie. Lekceważył zmartwienie matki swoim nieustabilizowanym stylem życia.
– Co teraz? – spytała Violet bezradnie.
– Zasięgnę rady prawników, ale za tak poważne przestępstwo z pewnością czeka ją więzienie.
Violet nie wiedziała, jak zaapelować do jego serca, jeżeli je w ogóle posiadał. Jeszcze nie spotkała tak bezwzględnego człowieka. Do tej pory znała samych idealistów, wyrozumiałych i życzliwych. Jej przyjaciele pracowali społecznie, uczestniczyli w marszach protestacyjnych i akcjach charytatywnych, dyskutowali godzinami, jak naprawić świat. Sama raz w tygodniu prowadziła w domu opieki zajęcia plastyczne. Damien Carver z całą pewnością nie należał do jej świata. Nie ulegało wątpliwości, że nie tylko nie podziela, lecz wręcz gardzi wartościami, które uważała za niepodważalne. Nie zobaczyła w jego oczach współczucia. Równie dobrze mogła apelować do ściany.
– Phillipa nie przeżyje ani jednego dnia w celi! – zaszlochała.
– Skoro nie pomyślała o tym, zanim sięgnęła po owoce cudzej pracy, to teraz dostanie nauczkę. Musi ponieść zasłużoną karę dla przykładu.
– To jej pierwsze wykroczenie, panie Carver. Rozumiem, że nie dostanie od pana referencji, ale…
Damien parsknął śmiechem.
– Chyba pani żartuje! Oczywiście, że oddam ją w ręce wymiaru sprawiedliwości. Pewnie nie posadzą jej z mordercami, ale to już nie moja sprawa. Będzie ją pani mogła odwiedzać raz w tygodniu. Miejmy nadzieję, że przemyśli swoje postępowanie. Gdy wyjdzie po odsiedzeniu kary, dostanie jakąś fizyczną pracę. Oczywiście będzie odnotowana w rejestrze przestępców, ale czego się spodziewała? – dodał, podsuwając jej paczkę chusteczek higienicznych.
– Nie ma pan litości? – wyszeptała Violet przez łzy. – Jeżeli pan jej nie oskarży, przyrzekam, że zadbam o to, żeby więcej nie weszła w konflikt z prawem.
– Niby jak? Zamontuje pani kamery w jej domu?
– Mieszkamy razem – poinformowała Violet tak spokojnie, jak potrafiła, ponieważ wiedziała, że łzy go nie wzruszą. Niestety nie potrafiła przemawiać jego zimnym, oficjalnym językiem. Mimo to spróbowała jeszcze raz: – Zresztą nie ośmieliłabym się nikogo szpiegować. Będę ją obserwować i pilnować. Opiekowałam się nią, odkąd nasi rodzice zginęli w wypadku przed laty – przekonywała żarliwie, chociaż nie mogła zagwarantować, że upilnuje Phillipę poza domem.
Damien popatrzył na nią uważnie. Z zaczerwienionymi oczami i drżącymi wargami wyglądała na kompletnie załamaną. Nagle ogarnęło go współczucie.
– Ile ma pani lat? – zapytał.
– Dwadzieścia sześć.
– Zaledwie cztery lata więcej od siostry. Przypuszczam, że musiała pani błyskawicznie dorosnąć, żeby wziąć na siebie rolę opiekunki, zwłaszcza że siostra na pewno od początku sprawiała kłopoty – dodał już znacznie łagodniej.
Zaskoczona nieoczekiwaną zmianą tonu, Violet podniosła na niego zdziwione spojrzenie, niepewna, czy nie usłyszy kolejnego kazania albo informacji, że Phillipa zrobiła coś jeszcze gorszego niż próba uwiedzenia szefa.
– Wszyscy ją rozpieszczali od dziecka. Urodziła się jako prześliczna dziewczynka i wyrosła na piękną pannę. Ja musiałam ciężko pracować na każdy sukces. Dlatego mam silniejszy charakter, bo od najmłodszych lat nic nie przychodziło mi tak łatwo jak jej – wyznała pospiesznie, żeby nie usłyszeć kolejnej niemiłej rewelacji.
– Chyba gorąco pani w tym płaszczu – wtrącił nieoczekiwanie. – Proponuję go zdjąć. Ogrzewanie działa bez zarzutu.
– Po co, skoro zaraz odeśle mnie pan z kwitkiem? Zrobiłam, co mogłam, żeby zaapelować do lepszej strony pańskiej natury, ale najwyraźniej pan jej nie posiada.
– Właśnie rozważam możliwość przedyskutowania pewnych kwestii.
– Jakich, jeżeli już pan podjął decyzję o wsadzeniu jej za kratki dla przykładu?
– Proszę zdjąć płaszcz.
Violet po chwili wahania z ociąganiem wykonała polecenie. Po namyśle doszła bowiem do wniosku, że nie przyszła tu, żeby mu zaimponować wyglądem. Damien bez słowa obserwował jej niezręczne ruchy. Zauważył, że ma ciemniejsze oczy niż siostra, o fiołkowym odcieniu. Pewnie dlatego nadano jej kwiatowe imię, pochodzące od fiołka.
– Co jest pani gotowa zrobić, żeby uratować siostrę? – zapytał, gdy została w workowatej sukience i narzuconym na nią kardiganie.
– Wszystko – odparła bez wahania. – Phillipa już dostała nauczkę. Bywa wprawdzie lekkomyślna, ale potrafi wyciągać wnioski. Wie już, jakiego postępowania i jakich mężczyzn unikać. Nigdy nie widziałam jej tak załamanej. Siedzi w domu, kompletnie zdruzgotana. Nigdzie nie wychodzi.
Damien pomyślał z przekąsem, że kilka dni bez imprez i dyskotek to dość łagodna kara za kradzież ważnych danych. Lecz gotowość jej siostry do poświęceń stwarzała mu pole do działania. Podszedł do okna, popatrzył na zimowy krajobraz za oknem, po czym wrócił za biurko.
– Dobrze wiedzieć, że jest pani gotowa wiele poświęcić dla dobra siostry. Jeżeli to prawda, to możemy negocjować.
Zdruzgotany Damien odwrócił skórzany fotel ku olbrzymim oknom z widokiem na panoramę Londynu. Gorszej wiadomości nie mógł otrzymać. U jego matki zdiagnozowano raka. Zwykle nie rozpamiętywał przeszłości. Teraz jednak gorzko żałował, że pozwolił jej zlekceważyć pierwsze objawy, że przyjął za dobrą monetę enigmatyczne wyjaśnienie, że „stare maszyny zwykle szwankują”. Nie mógł sobie darować, że zostawił ją na pastwę prowincjonalnych lekarzy z Devon. Gdyby rok wcześniej oddał ją w ręce londyńskich specjalistów, może zdławiliby chorobę w zarodku? Lecz teraz nie pozostało mu nic innego, jak czekać na wyniki szczegółowych badań w renomowanej klinice, gdzie w końcu ją umieścił.
Dręczyło go też poczucie winy, że nie zadbał o jej spokój. Choć tolerowała wciąż nowe dziewczyny, które poznawała, gdy odwiedzała go w Londynie, wiedział, że pragnie, żeby założył rodzinę.
Lecz Damien nie miał czasu szukać żony. Od śmierci ojca przed ośmiu laty całą energię poświęcił na ratowanie odziedziczonego po nim przestarzałego przedsiębiorstwa transportowego na granicy bankructwa. Połączenie go z nowoczesną, bardzo dochodową firmą komputerową Damiena zaowocowało sukcesem finansowym, lecz kierowanie większą spółką pochłaniało więcej czasu i energii. Poza tym gdy w wieku dwudziestu trzech lat po raz pierwszy pomyślał o stabilizacji, poniósł uczuciową porażkę. Dlatego zrezygnował z poszukiwania życiowej partnerki. Dopiero teraz, gdy zapewnił matce godziwy byt i najlepszą opiekę, lecz lekarze nie potrafili określić, jak długo jeszcze pożyje, wziął pod uwagę jej punkt widzenia. Jednak nawet gdyby postanowił zmienić styl życia, nie znał odpowiedniej kandydatki na żonę.
Pojawienie się sześćdziesięciokilkuletniej sekretarki, Marthy Hall, którą odziedziczył po ojcu wraz z firmą, wyrwało go z posępnej zadumy. Każdą inną osobę zbeształby za wtargnięcie, zwłaszcza że wyraźnie zabronił, żeby mu przeszkadzano, ale ją traktował jak członka rodziny.
– Wybacz, synku, że wchodzę mimo zakazu, ale obiecałeś mi przekazać diagnozę – przypomniała z troską i lękiem w głosie. – Co z mamą?
Damien stłumił pomruk niezadowolenia. Dawno porzucił próby wyperswadowania Marcie, że nie wypada się tak poufale zwracać do szefa. Znała go od małego. W dzieciństwie wielokrotnie pilnowała go w nocy podczas nieobecności rodziców.
– Źle – odpowiedział. – Lekarze podejrzewają przerzuty nowotworu. Po serii testów zrobią operację i wybiorą odpowiednią metodę dalszej terapii.
Martha wytarła chusteczką załzawione oczy.
– Biedna Eleanor! – westchnęła. – Pewnie umiera ze strachu.
– Jakoś sobie radzi.
– A co z Dominikiem?
Pytanie zawisło w próżni jak oskarżenie. Przypominało, dlaczego matkę tak martwiły krótkotrwałe sympatie Damiena. Jej zdaniem żadna z lekkomyślnych piękności, które znał, nie udźwignęłaby ciężaru odpowiedzialności, jaka pewnego dnia spadnie na barki Damiena i jego przyszłej żony.
– Odwiedzę go – odburknął w końcu.
Większość osób zraziłby surowy ton jego głosu, ale nie Marthę Hall, równie wysoką i postawną co stanowczą.
– Zastanawiałeś się, co się z nim stanie, jeżeli stan twojej mamy okaże się gorszy, niż przypuszczałeś? Widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale w ten sposób nie uciekniesz od problemu.
– Od niczego nie uciekam – mruknął, nie kryjąc zniecierpliwienia.
– Przemyśl moje słowa, syneczku. Po pracy odwiedzę Eleanor w klinice. Ale nie tylko z tym przyszłam.
– A z czym jeszcze? – zapytał, niepewny, czy nie czeka go kolejny atak na jego i tak nieczyste sumienie.
– Jakaś panna Drew czeka na dole. Bardzo nalega, żebyś ją przyjął. Wprowadzić ją?
Damien zesztywniał. Dawno poradziłby sobie z Phillipą Drew, gdyby w takim pośpiechu nie załatwiał matce konsultacji i przyjęcia do szpitala.
– Dobrze, niech wejdzie.
Nic dziwnego, że Martha nie znała podrzędnej sekretarki szefa jednego z działów technologii informatycznej. Sam nie wiedział o jej istnieniu, póki tydzień temu nie wyszedł na jaw wyciek ważnych danych. Wszystkie ślady prowadziły do Phillipy.
Jej szef ogłosił stan alarmowy. Zwoływał zebrania, przesłuchiwał wszystkich razem i każdego z osobna. W rezultacie Damien doszedł do wniosku, że działała w pojedynkę. Patent na oprogramowanie ograniczył straty, ale złodziejka, która omal nie naraziła firmy na milionowe straty, zasłużyła na więzienie. Natychmiast wyrzucił ją z pracy, lecz potem, zatroskany o zdrowie matki, nie śledził dalej jej sprawy.
Dopiero teraz, po dziesięciu dniach, przypomniał sobie pierwsze i ostatnie spotkanie z winowajczynią. Szlochała, łkała i błagała o litość, a gdy nie zdołała go wzruszyć, oferowała siebie w zamian za bezkarność. Lecz Damien nie przyjął oferty. Mimo niezaprzeczalnej urody wysoka, smukła blondynka wzbudziła w nim tylko odrazę.
Teraz postanowił przyjąć ją tylko po to, żeby poinformować, że brytyjski system wymiaru sprawiedliwości już na nią czeka. Nie widział nic zdrożnego w wyładowaniu frustracji na bezczelnej złodziejce. Wyświetlił na ekranie wszystkie dowody źle zaplanowanego przestępstwa, usiadł na krześle i czekał.
Na dole, w wielkim, imponującym holu Violet czekała na sekretarkę Damiena Carvera. Zaskoczyło ją, że tak łatwo uzyskała posłuchanie. Na kilka krótkich sekund nabrała nadziei, że nie jest takim potworem, jak odmalowała go Phillipa. Lecz zaraz rozsądek podpowiedział, że ludzie łagodni i wyrozumiali nie odnoszą finansowych sukcesów.
Na co liczyła? Po co w ogóle tu przyszła? Jej siostra ukradła informacje, omotana przez człowieka, który wykorzystał ją do swoich celów, została złapana i czekała ją kara. Violet nie wiedziała, jaka. Nie znała się na prawie. Uczyła plastyki. Miała nadzieję, że Phillipa przesadzała, łkając, że pójdzie do więzienia.
Violet nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostać sama. Nikt więcej nie został jej na świecie. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym przed siedmioma laty. Dwudziestosześcioletnia obecnie Violet bardzo kochała młodszą o cztery lata Phillipę mimo jej niełatwego charakteru. Zrobiłaby dla niej wszystko.
Z przerażeniem patrzyła na olbrzymie powierzchnie szkła, chromu i marmurów. Gdy Phillipa przed dziesięcioma miesiącami podjęła tu pracę, ani słowem nie wspomniała, w jak imponującej budowli pracuje. Violet najchętniej czmychnęłaby z powrotem do małego domku, który kupiły za otrzymany spadek, i zajęłaby się przygotowaniami do nowego semestru.
Co powinna zaproponować panu Carverowi? Zwrot poniesionych strat? Odszkodowanie? Zatopiona w rozważaniach, spostrzegła wysoką, siwą kobietę dopiero wtedy, gdy ta oświadczyła, że po nią przyszła. Wystraszona Violet podążyła za nią w milczeniu, kurczowo ściskając torebkę.
Prosta fasada nie przygotowała jej na to, co zobaczy w środku. Mijały krzykliwe, abstrakcyjne obrazy, przypuszczalnie nieprzyzwoicie drogie, wybujałe rośliny o nienaturalnie intensywnej zieleni, jakby podlewano je nawozami z dodatkiem hormonów. Bardzo młodzi ludzie, ubrani jak z żurnala, z niezwykle poważnymi minami spieszyli od drzwi do windy i na odwrót. Nawet kabina, gdy do niej wsiadła, okazała się zaskakująco duża. Ściany, wyłożone lustrami, pokazały zwielokrotnione odbicie jej zatroskanej twarzy. Skupienie uwagi na uprzejmej rozmowie wymagało od niej wielkiego wysiłku. Nie ulegało wątpliwości, że sekretarka właściciela firmy nie wiedziała o machinacjach Phillipy. Widocznie więc nie rozesłali za nią listów gończych ku przestrodze innym.
W końcu stanęły za dębowymi drzwiami i podwójną przyciemnioną szybą, oddzielającą Damiena Carvera od zwykłych śmiertelników czekających w sekretariacie.
Gdy weszły, Damien studiował listę głupich błędów, które Phillipa popełniła przy próbie defraudacji. Zarówno sroga mina, jak i jego postawa świadczyły o tym, że już podjął decyzję, jak ją ukarać.
– Proszę siadać! – rozkazał, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
Violet posłusznie spełniła polecenie, zaszokowana jego atrakcyjną powierzchownością. Gdy poprosiła o scharakteryzowanie szefa, Phillipa rzuciła krótko:
– To świnia!
Violet wyobraziła więc go sobie jako odrażającego, gburowatego grubasa o świńskim wyglądzie. Tymczasem ujrzała przystojnego bruneta o pięknie rzeźbionych rysach i zmysłowych ustach. Złocista cera wskazywała, że w jego żyłach płynie cudzoziemska krew. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Zanim zdążyła ochłonąć, podniósł na nią ciemnoniebieskie oczy o lodowatym spojrzeniu, zdolnym zamrozić wodę.
– Kim pani jest? – zapytał, nie kryjąc zniecierpliwienia.
Osoba, którą zobaczył, nie przypominała smukłej, jasnowłosej Phillipy Drew, świadomej swojej urody i siły oddziaływania na płeć przeciwną. Młoda kobieta, która siedziała przed nim sztywno wyprostowana, w grubej, czarnej jesionce i praktycznych pantoflach na niskim obcasie, wyglądała na śmiertelnie przerażoną.
– Panna Drew. Myślałam, że pan wie… – wykrztusiła z trudem, przyciskając torebkę do piersi.
– Proszę mi wierzyć, że po dwóch koszmarnych tygodniach nie mam ochoty do żartów, zwłaszcza z osobą, która wtargnęła do mojego gabinetu pod fałszywym nazwiskiem.
– Nie okłamałam pana! – zaprotestowała Violet. – Naprawdę nazywam się Drew. Violet Drew, siostra Phillipy.
– Niemożliwe! – Damien wstał, okrążył ją jak drapieżnik, osaczający ofiarę. W końcu przysiadł na krawędzi biurka, tak że musiała zadrzeć głowę, żeby popatrzeć mu w twarz.
– Wszyscy nam to mówią – przyznała szczerze Violet. – Phillipa odziedziczyła wzrost, figurę i urodę po mamie, a ja po tacie – wyjaśniła chyba tysięczny raz w życiu.
Po chwili bliższej obserwacji Damien dostrzegł rodzinne podobieństwo w jasnoniebieskich oczach w oprawie gęstych, ciemnych rzęs. Przypuszczał też, że miały ten sam kolor włosów, ale Phillipa swoje rozjaśniała.
– Czemu zawdzięczam pani wizytę?
Zaskoczona jego oszałamiającą aparycją, Violet na próżno usiłowała sobie przypomnieć wcześniej przygotowaną mowę obrończą. Nie zdążyła jeszcze zebrać myśli, gdy Damien przemówił jako pierwszy:
– Przypuszczam, że siostrzyczka zwaliła na panią brudną robotę, kiedy jej łzy, błagania i próba uwiedzenia nie dały rezultatu.
Violet zrobiła wielkie oczy.
– Usiłowała pana uwieść?
– Najwyraźniej uznała mnie za półgłówka, któremu zawróci w głowie ładna buzia – potwierdził z nieskrywaną odrazą.
– Nie wierzę – skłamała.
Phillipa zawsze używała swego uroku osobistego do manipulowania ludźmi. Chłopcy zabiegali o jej względy, choć porzucała kolejnych, nie bacząc na ich uczucia, z wyjątkiem Craiga Edwardsa. Łatwe podboje nie przygotowały jej na zamianę ról. Violet okropnie się za nią wstydziła.
– Nie wiem, czy panu mówiła, ale została wykorzystana przez ukochanego, który zawrócił jej w głowie tylko po to, żeby uzyskać jakieś pliki… Przepraszam, ale nie znam szczegółów.
Damien wyliczył informacje, które na szczęście nie trafiły w niepowołane ręce.
– Czy chciałaby pani poznać sumę, którą straciłaby moja spółka, gdyby pani siostra lepiej zaplanowała kradzież? – spytał na koniec.
– Na szczęście do tego nie doszło – przypomniała Violet.
– Jakie okoliczności łagodzące pani jeszcze znajdzie? Bo te, które pani wymieniła, już słyszałem z ust pani siostry. Opowieść o elokwentnym bankierze, który próbował jej kosztem zrobić błyskawiczną karierę dzięki kradzieży moich pomysłów, nie trafiła mi do przekonania. Widziałem ją krótko, ale nie zrobiła na mnie wrażenia bezbronnej ofiary. Zdemaskowałem ją jako konspiratorkę, na szczęście nie na tyle sprytną, żeby zrealizować przestępczy plan.
Violet popatrzyła z niechęcią na bezwzględnego przystojniaka.
– Phillipa nie prosiła mnie o interwencję – wyjaśniła. – Przyszłam z własnej woli, ponieważ widziałam, jak bardzo jest załamana. Z całego serca żałuje tego, co zrobiła.
– To nieistotne. Z mojego punktu widzenia popełniła przestępstwo i zasłużyła na karę.
Violet pobladła.
– Już została ukarana. Przecież straciła pierwszą w życiu posadę…
– Przestudiowałem jej życiorys – przerwał jej w pół zdania. – Skoro zaczęła pracować dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat, to proszę mi uprzejmie wyjaśnić, co robiła przez poprzednich sześć, od czasu opuszczenia szkoły? O ile mnie pamięć nie myli, dała moim pracownikom do zrozumienia, że uczestniczyła w intensywnych kursach komputerowych, a następnie zdobyła praktykę podczas pracy w firmie komputerowej w Leeds. Niejaki pan Phillips wystawił jej doskonałe referencje, ustne i pisemne.
Violet nie mogła zaprzeczyć. Phillipa nie zdradziła, jakim cudem dostała pracę w czołowej firmie, zatrudniającej najlepszych specjalistów. Za to doskonale pamiętała Andrew Phillipsa. Phillipa omamiła go zaklęciami miłosnymi i obietnicą małżeństwa, gdy dostał kierownicze stanowisko w Leeds. Ledwie wyszedł za próg, porzuciła go dla Grega Lamberta, którego potem na własną zgubę zamieniła na podstępnego Craiga Edwardsa.
– No, proszę. Zamieniam się w słuch – nalegał Damien. Nagle ruszyło go sumienie, że wyładowuje bezsilną złość na okrutny los na niewinnej dziewczynie, która przyszła niewątpliwie w szlachetnych intencjach. – Doceniam pani dobre serce, ale najwyższa pora, żeby spojrzała pani na siostrę obiektywnie. To oszustka, mistrzyni manipulacji.
– Znam jej wady, ale nie mogę pozwolić, by trafiła do więzienia za jeden błąd.
– Podejrzewam, że popełniła ich wiele, ale zawsze uchodziły jej bezkarnie. Wystarczyło, że pokazała białe ząbki w uśmiechu albo biust w głębokim dekolcie.
– Mówi pan okropne rzeczy.
– Wyznaję zasadę, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – oświadczył z kamienną twarzą.
W tym momencie sumienie przypomniało Damienowi, że nie stosował tej zasady do siebie. Lekceważył zmartwienie matki swoim nieustabilizowanym stylem życia.
– Co teraz? – spytała Violet bezradnie.
– Zasięgnę rady prawników, ale za tak poważne przestępstwo z pewnością czeka ją więzienie.
Violet nie wiedziała, jak zaapelować do jego serca, jeżeli je w ogóle posiadał. Jeszcze nie spotkała tak bezwzględnego człowieka. Do tej pory znała samych idealistów, wyrozumiałych i życzliwych. Jej przyjaciele pracowali społecznie, uczestniczyli w marszach protestacyjnych i akcjach charytatywnych, dyskutowali godzinami, jak naprawić świat. Sama raz w tygodniu prowadziła w domu opieki zajęcia plastyczne. Damien Carver z całą pewnością nie należał do jej świata. Nie ulegało wątpliwości, że nie tylko nie podziela, lecz wręcz gardzi wartościami, które uważała za niepodważalne. Nie zobaczyła w jego oczach współczucia. Równie dobrze mogła apelować do ściany.
– Phillipa nie przeżyje ani jednego dnia w celi! – zaszlochała.
– Skoro nie pomyślała o tym, zanim sięgnęła po owoce cudzej pracy, to teraz dostanie nauczkę. Musi ponieść zasłużoną karę dla przykładu.
– To jej pierwsze wykroczenie, panie Carver. Rozumiem, że nie dostanie od pana referencji, ale…
Damien parsknął śmiechem.
– Chyba pani żartuje! Oczywiście, że oddam ją w ręce wymiaru sprawiedliwości. Pewnie nie posadzą jej z mordercami, ale to już nie moja sprawa. Będzie ją pani mogła odwiedzać raz w tygodniu. Miejmy nadzieję, że przemyśli swoje postępowanie. Gdy wyjdzie po odsiedzeniu kary, dostanie jakąś fizyczną pracę. Oczywiście będzie odnotowana w rejestrze przestępców, ale czego się spodziewała? – dodał, podsuwając jej paczkę chusteczek higienicznych.
– Nie ma pan litości? – wyszeptała Violet przez łzy. – Jeżeli pan jej nie oskarży, przyrzekam, że zadbam o to, żeby więcej nie weszła w konflikt z prawem.
– Niby jak? Zamontuje pani kamery w jej domu?
– Mieszkamy razem – poinformowała Violet tak spokojnie, jak potrafiła, ponieważ wiedziała, że łzy go nie wzruszą. Niestety nie potrafiła przemawiać jego zimnym, oficjalnym językiem. Mimo to spróbowała jeszcze raz: – Zresztą nie ośmieliłabym się nikogo szpiegować. Będę ją obserwować i pilnować. Opiekowałam się nią, odkąd nasi rodzice zginęli w wypadku przed laty – przekonywała żarliwie, chociaż nie mogła zagwarantować, że upilnuje Phillipę poza domem.
Damien popatrzył na nią uważnie. Z zaczerwienionymi oczami i drżącymi wargami wyglądała na kompletnie załamaną. Nagle ogarnęło go współczucie.
– Ile ma pani lat? – zapytał.
– Dwadzieścia sześć.
– Zaledwie cztery lata więcej od siostry. Przypuszczam, że musiała pani błyskawicznie dorosnąć, żeby wziąć na siebie rolę opiekunki, zwłaszcza że siostra na pewno od początku sprawiała kłopoty – dodał już znacznie łagodniej.
Zaskoczona nieoczekiwaną zmianą tonu, Violet podniosła na niego zdziwione spojrzenie, niepewna, czy nie usłyszy kolejnego kazania albo informacji, że Phillipa zrobiła coś jeszcze gorszego niż próba uwiedzenia szefa.
– Wszyscy ją rozpieszczali od dziecka. Urodziła się jako prześliczna dziewczynka i wyrosła na piękną pannę. Ja musiałam ciężko pracować na każdy sukces. Dlatego mam silniejszy charakter, bo od najmłodszych lat nic nie przychodziło mi tak łatwo jak jej – wyznała pospiesznie, żeby nie usłyszeć kolejnej niemiłej rewelacji.
– Chyba gorąco pani w tym płaszczu – wtrącił nieoczekiwanie. – Proponuję go zdjąć. Ogrzewanie działa bez zarzutu.
– Po co, skoro zaraz odeśle mnie pan z kwitkiem? Zrobiłam, co mogłam, żeby zaapelować do lepszej strony pańskiej natury, ale najwyraźniej pan jej nie posiada.
– Właśnie rozważam możliwość przedyskutowania pewnych kwestii.
– Jakich, jeżeli już pan podjął decyzję o wsadzeniu jej za kratki dla przykładu?
– Proszę zdjąć płaszcz.
Violet po chwili wahania z ociąganiem wykonała polecenie. Po namyśle doszła bowiem do wniosku, że nie przyszła tu, żeby mu zaimponować wyglądem. Damien bez słowa obserwował jej niezręczne ruchy. Zauważył, że ma ciemniejsze oczy niż siostra, o fiołkowym odcieniu. Pewnie dlatego nadano jej kwiatowe imię, pochodzące od fiołka.
– Co jest pani gotowa zrobić, żeby uratować siostrę? – zapytał, gdy została w workowatej sukience i narzuconym na nią kardiganie.
– Wszystko – odparła bez wahania. – Phillipa już dostała nauczkę. Bywa wprawdzie lekkomyślna, ale potrafi wyciągać wnioski. Wie już, jakiego postępowania i jakich mężczyzn unikać. Nigdy nie widziałam jej tak załamanej. Siedzi w domu, kompletnie zdruzgotana. Nigdzie nie wychodzi.
Damien pomyślał z przekąsem, że kilka dni bez imprez i dyskotek to dość łagodna kara za kradzież ważnych danych. Lecz gotowość jej siostry do poświęceń stwarzała mu pole do działania. Podszedł do okna, popatrzył na zimowy krajobraz za oknem, po czym wrócił za biurko.
– Dobrze wiedzieć, że jest pani gotowa wiele poświęcić dla dobra siostry. Jeżeli to prawda, to możemy negocjować.
więcej..