Wybrałam Allaha Polki, które przeszły na islam - ebook
Polskie muzułmanki. Ich historie, ich głos, ich wybory.
Co kryje się za decyzją Polek, które wybierają islam? Co daje im religia, która według stereotypów odbiera kobietom wolność i czyni poddanymi mężczyźnie i jego rodzinie? Jak wygląda życie, gdy trzeba modlić się w tajemnicy i tłumaczyć z noszenia hidżabu?
Danuta Awolusi przez dwa lata wnikliwie obserwowała i poznawała codzienne życie polskich konwertytek. Spotykała się z nimi w meczetach i kawiarniach, uczestniczyła w modlitwach i słuchała o dramatycznych wyborach i osobistych transformacjach. Reporterka dociera do środowiska polskich muzułmanek, pokazując świat, którego istnienia większość z nas nawet nie podejrzewa.
Po raz pierwszy możemy zobaczyć, jak naprawdę wygląda życie konwertytek w Polsce. Jak ukrywały swoją wiarę przed rodziną? Jak znajdują mężów przez internet? Jak radzą sobie z presją społeczną i uprzedzeniami? Czy tęsknią za katolicyzmem? Jak nowa religia kształtuje ich tożsamość i codzienność?
To opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, odwadze, wolności wyboru i cenie, jaką trzeba za nią zapłacić. Odsłania nieznane oblicze polskiego islamu, zadając głębsze pytania o wolność wyznania, tolerancję i prawo do bycia innym we współczesnej Polsce.
Danuta Awolusi - pisarka, autorka powieści obyczajowych i reportaży. Nauczycielka w szkole Pasja Pisania. Niezależna copywriterka i dziennikarka związana z portalem literackim granice.pl. Marzy o tym, aby wszyscy ludzie mogli być równi i walczy o społeczną akceptację oraz dobro planety. Na co dzień mieszka ze swoim psem Dropsem w Warszawie. Miłośniczka roślinnego jedzenia, tatuaży i pisania o emocjach.
| Kategoria: | Literatura faktu |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-838-0193-3 |
| Rozmiar pliku: | 922 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przed pierwszą wizytą starannie dobieram strój. Muzułmanki nie odsłaniają ciała, a w meczecie ta zasada wydaje mi się szczególnie ważna, również dla mnie – niemuzułmanki. Wkładam długą, przewiewną sukienkę za kostki, do tego cienką bluzę z długim rękawem – jest czerwiec.
Dojeżdżam na Wilanów, pod jeden z dwóch warszawskich meczetów. Niegdyś był willą, która w 1993 roku została zaadaptowana na dom modlitwy. Ceglasta fasada z charakterystycznymi łukami, które zwężają się u góry, sprawia, że meczet rzuca się w oczy, ale gdyby stał w kraju muzułmańskim, również wydałby się nietypowy – nie ma minaretu, czyli zwyczajowej wieży, z której muezzini pięć razy dziennie nawołują wiernych na modlitwę.
Bywało, że warszawskie meczety wzbudzały kontrowersje.
Portal RadioMaryja.pl miał „islamistom” za złe, że postawili swój meczet zaledwie kilkaset metrów od Świątyni Opatrzności Bożej. „Nasz Dziennik” oceniał, że meczet powstający za pieniądze sponsora z Arabii Saudyjskiej to „wyprzedaż za duże arabskie pieniądze polskiej i chrześcijańskiej tożsamości”. Wszechpolacy demonstrowali z transparentami przeciwko szariatowi, a czytelnicy jednego z katolicko-narodowych portali mieli plan, aby zakopać na działce martwą świnię i w ten sposób zablokować budowę.
„Zgoda władz Warszawy na wybudowanie meczetu to nie tylko polityczna poprawność i naiwna ignorancja, ale coś dużo gorszego. To dosłownie wyprzedaż za duże arabskie pieniądze polskiej i chrześcijańskiej tożsamości” – grzmiał znów serwis Radia Maryja.
A jednak obydwa meczety spokojnie sobie stoją i dobrze funkcjonują, spowszedniały warszawiakom. Wiele osób nie ma nawet zielonego pojęcia, że w stolicy znajdują się muzułmańskie domy modlitwy i spotkań.
Brama jest otwarta. Na ścianie w podwórzu widzę napis „Wejście dla kobiet”. Drzwi dla mężczyzn znajdują się nieco dalej. Wchodzę do przedsionka i od razu zasłaniam włosy. Nie muszę tego robić, ale planuję spędzić tu wiele godzin i chcę okazać dziewczynom szacunek.
Buty kładę na regale, bo do meczetu wchodzi się boso lub w samych skarpetkach. Przekraczam próg dużej, pozbawionej mebli sali, której podłoga wyłożona jest grubym, bordowym dywanem we wzory. Z sufitu zwisają ozdobne żyrandole, a na ścianie wisi wizerunek pozłacanego Koranu.
Jestem jedną z pierwszych. Agnieszka, organizatorka tego wydarzenia (a dziś, wiele miesięcy później, okładkowa bohaterka tej książki) wita mnie szerokim uśmiechem.
– Cieszę się, że zobaczę siostry – mówi, bo we wspólnotach islamskich wierzące kobiety nazywane są siostrami, a mężczyźni braćmi.
Powoli schodzą się pozostałe dziewczyny. Niektóre mają na sobie długie, wzorzyste sukienki z pełnym rękawem, a inne – abaje, zwiewne szaty, które całkowicie maskują kształt ciała. Każda z nich nosi chustę.
Nie we wszystkich muzułmańskich krajach kobiety zasłaniają włosy. A jeśli zasłaniają, mają z czego wybierać.
Najwięcej kontrowersji wzbudza burka, zakrywająca ciało całkowicie, łącznie z oczami.
Nikab odsłania jedynie oczy. W meczecie jest kilka dziewczyn w nikabach. Nos i usta zasłaniają w miejscach publicznych i tam, gdzie przebywają obcy mężczyźni. W domu, wśród rodziny, ubierają się inaczej i mogą odsłaniać włosy.
Czador jest obszerną chustą, którą trzeba przytrzymywać rękami.
Chimar kończy się nad talią.
Al-amira zakrywa dodatkowo również ramiona.
Chusta, która zasłania większość ciała, a szczególnie włosy, część czoła, szyję i dekolt, to hidżab. Hidżab, szerzej, oznacza „zasłonę”. Jedna z dziewczyn w meczecie ma specjalnie uszyty wariant hidżabu, którego nie trzeba przypinać szpilkami.
– Skąd wzięłaś coś takiego? – pyta któraś z sióstr.
– Jak to skąd? Z AliExpress! – Kobieta wybucha porozumiewawczym śmiechem.
W meczecie siada się na podłodze – nie ma tu krzeseł ani stołów. To moment na integrację. Pijemy kawę i podjadamy ciastka – ja i konwertytki. Tak mówi się o osobach, które zmieniły wiarę. Jak słyszałam w ich rozmowach, one same używają tego określenia.
Niektóre dziewczyny znają się od lat, inne są na zjeździe po raz pierwszy. Przyjechały z całego kraju – wyłącznie Polki, bo zajęcia prowadzone są po polsku. Później pojawiają się jednak dwie anglojęzyczne muzułmanki.
– Najbardziej lubię, jak ludzie zaczynają mnie żałować. Jaka to ja jestem biedna, uciemiężona, jak to mąż kazał mi chodzić w tych ciuchach – śmieje się jedna z dziewczyn w nikabie. – Mówią mi to, kiedy pcham wózek z dwójką dzieci. I nikt nie pomoże, a to z tym wózkiem mi ciężko. Z niczym innym.
Pozostałe kiwają głowami. Codziennie poddawane są ocenie, bo ubierają się inaczej i zakrywają ciało.
Wiele osób jest przekonanych, że polskie konwertytki wybierają islam ze względu na męża, ale nic bardziej mylnego. Jak przekonują mnie bohaterki tej książki – to rzadkość. Większość kobiet najpierw zmienia religię, a dopiero później, czasem po latach, wychodzi za mąż.
Podczas zlotu poznaję kilkadziesiąt kobiet w różnym wieku. Najmłodsze wydają się nastolatkami, najstarsza jest seniorką. Niektóre przyjęły islam całkiem niedawno, a inne przeżyły w nim większość swojego życia.
Ulicami Warszawy, w centrum miasta, maszeruje właśnie Parada Równości, a my, na odległym Wilanowie, rozmawiamy i słuchamy wykładów.
Pierwsza gościni – Katarzyna Górak-Sosnowska, pracownica naukowa ze stopniem doktora habilitowanego – opowiada, jak islam przedstawiany jest w polskich szkołach. Choć nie jest muzułmanką, i tak oburza ją zniekształcony i negatywny obraz w polskich podręcznikach, przy pomocy których wiele dzieci po raz pierwszy styka się z religią inną niż katolicyzm. Objawienia Muhammada przedstawia się jako „wizje”. Dziewczyny zgodnie przyznają, że wizja to coś, co można łatwo podważyć, uznać za urojenie.
– Wyobraźmy sobie podręcznik w jakimś niechrześcijańskim kraju, z którego wynika, że Jezus miał WIZJĘ, że jest Synem Bożym. Wizje to mogę mieć po środkach odurzających! Myślę, że warto przyjąć perspektywę osób, których dana sprawa dotyczy, czyli choćby to, że dla muzułmanów Mahomet jest prorokiem – dodaje prowadząca.
Rozmowy, wykłady. Potem – wezwanie do modlitwy i modlitwa.
Muzułmanie modlą się pięć razy dziennie, zawsze z twarzą zwróconą w kierunku Al-Kaby w Mekce. To jedna z pięciu powinności, które musi spełnić osoba wierząca. Pozostałe to wiara w jednego Boga, jałmużna, post w czasie ramadanu oraz pielgrzymka do Mekki.
Cała reszta to, jak opowiadają bohaterki tej książki, wybór i wolna wola. Oczywiście nakazów pochodzących od Boga jest w Koranie więcej, na przykład nakaz bycia dobrym człowiekiem, opiekowania się sierotami, wybaczania, ale to indywidualna sprawa, czy ktoś im się podda. Z decyzji przyjdzie rozliczyć się później z Allahem.
* * *
Zajęcia w meczecie trwają do późnego wieczora, ale ja muszę wyjść wcześniej. Tak się składa, że na przystanek idą ze mną dwie kobiety, których nie zdążyłam poinformować, że nie jestem muzułmanką. Strasznie głupio mi tak nagle zdjąć chustę i odsłonić włosy – nie chcę wyjść na przebierańca. A warunki są niesprzyjające, robi się bardzo gorąco i duszno, słońce pali. Jest mi coraz goręcej – chusta, którą mam na głowie, nie jest odpowiednia do letnich temperatur.
Na przystanku spotykamy wykładowcę, który opowiadał o tysiącletniej historii islamu na terenie Rzeczypospolitej. To Polak, który kilkanaście lat temu także przeszedł na islam. Sądzi, że jestem jedną z sióstr, i tak właśnie się do mnie zwraca.
Wsiadamy do autobusu, on dźwiga rower i siatki z zakupami. W końcu dziewczyny wysiadają, ale wykładowca jedzie ze mną jeszcze kilka przystanków. Pomagam mu wysiąść, bo zrobiło się tłoczno. W centrum Warszawy kotłują się turyści i osoby, które właśnie wracają z Parady Równości.
– Siostra jest silna, ale da mi już te moje siatki. – Wyciąga ręce i wiesza reklamówki na rowerze.
Nie jestem w stanie dłużej wytrzymać.
– Wie pan co, muszę sprostować. Nie jestem muzułmanką – rzucam i z największą ulgą odsłaniam włosy. Nagle dociera do mnie, jak wielu emocji doświadczyłam tego dnia. Gdy świeże powietrze dociera do skóry mojej głowy, nerwy zaczynają puszczać. Jestem wykończona.
Wykładowca uśmiecha się życzliwie i wyraźnie rozluźnia. Wiele razy powtarzał, że prelekcja jest dla niego stresująca i zależało mu, by siostry dobrze wszystko zrozumiały. Ja jednak nie jestem siostrą. Przy mnie można nawet przekląć. I przestaje obowiązywać izolacja płci.
Opowiadam o moim projekcie, książce o polskich muzułmankach, pomysł mu się podoba.
– Wie pani, konwertytki to bardzo znienawidzona grupa społeczna. Przelewa się na nie całą mizoginię. Straszne to jest – komentuje.
* * *
W lipcową niedzielę wkładam długą, kwiecistą sukienkę, która idealnie zakrywa nawet palce stóp. Do plecaka pakuję bluzę i chustę. Mój stres, czy odpowiednio dobrałam strój i czy nie będę się zbytnio wyróżniać, jest o wiele mniejszy.
To będzie moja druga wizyta w meczecie na warszawskim Wilanowie. Tym razem jadę na dzień otwarty, właściwie każdy z ulicy może wpaść. Muzułmanki zapraszają swoje niemuzułmańskie rodziny. To dla nich ważne, bo większość marzy o tym, by bliscy przyjęli islam.
Od razu dostrzegam, że kręci się tu wielu mężczyzn, głównie obcokrajowców. Przyszli posłuchać albo po prostu się pomodlić.
Mają na sobie bawełniane koszulki z krótkim rękawem, spodnie, czasem spodenki, choć sięgające do kolan. Nie odróżniłabym ich od przechodniów na ulicy.
Za to kobiety noszą abaje, hidżaby spływające na ramiona i całą klatkę piersiową niczym zakonny welon. Otoczona nimi ulegam wrażeniu, jakbym wyjechała do innego kraju. A przecież rozmawiamy po polsku.
Obecne w meczecie konwertytki znają nawzajem swoje imiona, witają się serdecznie, właściwie żadna nie jest obca. Nawet ja zostałam w jakiś sposób włączona do ich kręgu, choć spotykamy się dopiero drugi raz. Widać, że dziewczyny mają potrzebę, by co jakiś czas pobyć wśród swoich. Rozmawiają o wszystkim.
– Postanowiłam pomalować ogrodzenie na wsi pod Warszawą, oczywiście w moim roboczym hidżabie. Córki też były w hidżabach. Maluję przęsła, mijają nas sąsiedzi. „O, zobaczcie, muzułmanki ogrodniczki”, słyszę. Jesteśmy prawdziwą sensacją.
– Ja na mojej wsi nie zakładam hidżabu. Ostatnio zaczęłam coś przebąkiwać, że bym chciała, ale dzieci ostro się sprzeciwiły. I tak się wyróżniają z powodu ciemniejszej skóry. Nie chcą, żeby matka jeszcze bardziej zwracała na siebie uwagę.
– Europejki myślą, że są wolne. Guzik prawda. Wolne to są muzułmanki, bo one nie muszą pracować. Mogą, ale nie muszą. Mąż ma utrzymywać rodzinę. A ja sama wychowuję dzieci. Tyram po dziesięć godzin. Mam dosyć. To ma być ten przywilej dla mnie? Pięćset plus i codzienna harówka? Uwierz mi, kobiety w muzułmańskich krajach mają o wiele lepiej ode mnie.
– Kiedyś mój syn przyszedł do mnie z płaczem, bo na lekcji rozmawiali o islamie. Mówił, że wszystko było przedstawione bardzo negatywnie i inaczej, niż ja mu opowiadałam – wspomina jedna z kobiet na sali. Dziecku powiedziała, by nie brało słów nauczycielki do siebie. Wytłumaczyła mu także, że Jezus pojawia się w wielu religiach i jest w nich przedstawiany w różny sposób. Przykładowo, w islamie jest nie Bogiem, lecz prorokiem.
– Za to ja nie mam żadnych problemów. W Pruszkowie jest sporo muzułmanów. W ogóle nie mam wrażenia, żeby postrzegano nas negatywnie. Jestem wręcz zdziwiona, że jest jakaś islamofobia. No może poza tym, że ludzie wciąż gadają o tym uciśnieniu kobiet. Że niby hidżab to jakiś problem. Skąd taki wniosek? Koleżanki z pracy ciągle się dziwią, mówią: po co to zakładać? A ja się pytam: a jak wy wychodzicie na zewnątrz, to nago, czy jednak w ubraniu? No właśnie. Bo każdy nosi to, co jest dla niego ważne. W co wierzy. Co sprawia, że wpisuje się w jakieś normy! Więc zamiast mnie oceniać, wmawiać mi, że nie jestem wolną kobietą, dowiedz się najpierw, kim jestem i w co wierzę – mówi jedna z kobiet, po czym mierzy mnie uważnym spojrzeniem. Jej twarz rozjaśnia uśmiech. – Ale ty to wyglądasz jak rasowa muzułmanka, wiesz?
* * *
Czekamy na wykład. W końcu na środek wychodzi młody mężczyzna, Polak. Proponuje, by kobiety poszły na prawą stronę, mężczyźni na lewą. Nawet nie musiałby tego mówić, ten podział wygenerował się już wcześniej, bo większość polskich konwertytek mocno stroni od obcych mężczyzn. Dla niektórych męskie towarzystwo jest naprawdę dużym dyskomfortem.
Moją uwagę przykuwa imam. Ze względu na strój trudno go pomylić z kimkolwiek innym. Ma na sobie bawełnianą koszulę, która sięga niemal do kostek, oraz materiałowe spodnie. Wszystko w kolorze śnieżnej bieli, nawet skarpetki. Jego głowę zdobi charakterystyczna okrągła czapka. Powagi dodaje mu półdługa posiwiała broda. Dla muzułmanów imam jest duchowym przewodnikiem, doradcą, osobą zarządzającą sprawami meczetu. Imam biegle zna Koran i wie, jak go interpretować, w razie potrzeby daje odpowiedź na każde pytanie. Ponieważ w islamie każda sfera życia podlega religii, można powiedzieć, że jest on specjalistą od wszystkiego.
Nie oznacza to jednak, że ma prawo oceniać innych lub coś komuś nakazywać. Podpowiada rozwiązania, ale nie może niczego narzucać, do niczego zmuszać. Każdy muzułmanin jest obdarzony wolną wolą i może żyć według własnych upodobań.
Ostatecznie tylko Allah wie, co jest najlepsze.
Do meczetu przyszło kilkoro niemuzułmanów. To najczęściej znajomi lub członkowie rodzin. Pojawiają się więc pytania:
– Dlaczego wyznawcy islamu nie mogą jeść wieprzowiny?
– Bo to nieczyste mięso. Świnia potrafi zjadać odpadki, nawet własne odpady – odpowiada imam.
– Odchody – poprawia go ktoś z sali.
– Odchody – potwierdza, bo choć polszczyzną włada z imponującą biegłością, zdarzają się drobne wpadki.
Jedna z muzułmanek podejmuje dyskusję o psach – to zwierzęta, które nie są szczególnie pożądane w muzułmańskim domu, uważa się je za nieczyste. Dom jest miejscem modlitwy, nie powinno więc być w nim dla nich miejsca.
– Co zrobić, jak się już psy ma, a przechodzi się na islam? – pada pytanie.
– Albo co zrobić, jeśli dziecko chce psa?
– Pójść do imama. On doradzi – odpowiada któraś z dziewczyn.
– Ale co doradzi?
– Żeby się psem zaopiekować, jeśli już jest. W islamie żadne zwierzę nie może cierpieć z powodu złego traktowania przez człowieka.
* * *
Po wykładzie i poczęstunku pora na modlitwę. Trwa kilka minut, kobiety ustawiają się blisko ściany, twarzą w kierunku Mekki. Te, które się nie modlą z powodu menstruacji, zwalniającej je z tego obowiązku, rozmawiają ze sobą szeptem.
Ponownie jest z nami Agnieszka, która w tamtym momencie wydała właśnie swój e-book Bismillimach i do przodu. Dziewczyny chwalą tekst i dzielą się wrażeniami z lektury. Zachwycają się także jej strojem, bo trzeba przyznać, że Agnieszka potrafi wyszperać perełki. Tym razem ma na sobie długą dresową tunikę w kolorze orzechowego brązu. Sportową elegancję podkreśla złota nerka w pasie, biżuteria i bawełniany hidżab.
Jak same przyznają, nikt nie pisze o polskich muzułmankach lepiej niż one same.
– Danusia, a ty kiedy? – zwraca się do mnie z szerokim uśmiechem Agnieszka.
– Co kiedy? – odpowiadam niewinnym tonem i szczerzę zęby.
– No, kiedy konwertujesz?
MAHR
Obowiązkowa darowizna, którą mężczyzna przekazuje kobiecie w momencie zawarcia małżeństwa, formalny element umowy małżeńskiej w islamie. Mogą ją stanowić pieniądze, biżuteria czy nieruchomości. Jeśli mahr nie zostanie określony albo nie zostanie zaakceptowany przez kobietę, ślub jest uznawany za nieważny. Jego wartość różni się w zależności od sytuacji ekonomicznej przyszłych małżonków lub przyjętych w kulturze danego kraju zwyczajów. Jego wysokość powinna być ustalona i potwierdzona przez obie strony. W przypadku rozwodu lub śmierci męża mahr staje się własnością kobiety i ma jej zapewnić bezpieczeństwo finansowe.