- W empik go
Wyjazd we dwoje i inne opowiadania - ebook
Wyjazd we dwoje i inne opowiadania - ebook
"Wyjazd we dwoje i inne opowiadania" to książka o ludziach, których życie układa się zupełnie inaczej niż tego oczekiwali. Ich marzenia zderzają się z rzeczywistością i jest to konfrontacja dość bolesna... Czy życie jest sprawą poważną? Świat przecież pełen jest absurdów. Plączemy się w nim, oczekujemy szczęścia. Tymczasem nasze marzenia zderzają się z rzeczywistością, a odbite - wracają przetrącone i wykoślawione. Wielka miłość okazuje się banałem, wielkie nadzieje pozostają niespełnione, a życie przynosi niezupełnie to, czego oczekujemy. Bohaterowie przedstawionych w zbiorku opowiadań są trochę jak ptaki ze zwichniętym skrzydłem. Bywają śmieszni, a czasami budzą współczucie. Wielu z nas odnajdzie w nich cząstkę siebie.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-61154-84-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pisarze współcześni najbardziej lubią zaglądać pod podszewkę, a nawet pod kołderkę życia. Chcą uchodzić za wytrawnych znawców życia, którym nieobce nic co ludzkie. Iluż to młodych autorów pisze o pokoleniach minionych i środowiskach mało im znanych. Wyobraźnia i pewność siebie są im przewodnikami do serc czytelników, a nawet kapryśnych krytyków. Sam łatwo się na to fantazjowanie nabieram. Opowiadania Marii Mostowskiej nie mają tej wady. Nie uwodzą pozorami, lecz dokumentują małe wycinki takiego życia, jakie autorka zna naprawdę. Żadnego zmyślania. Na szczęście nie ma też przesady i w drugą stronę — prezentowane w tym zbiorze opowiadania nie są autobiograficzne i nie służą próżnej chęci objawienia publiczności własnych przeżyć i doświadczeń. Taka literatura jest wszak nieznośna.
Jak przypuszczam, zamiarem autorki było coś zupełnie w naszych czasach niewiarygodnego, a mianowicie napisanie Zwyczajnych Opowiadań. Bo kto dziś pisze klasyczne opowiadania z fabułą, z bohaterami i pointą? Kiedyś pisali je klasycy, jak Gogol, Maupassant albo Joyce. Formy krótkie, treściwe, a zajmujące. Jakaż to satysfakcja dla czytelnika — ot, kwadransik zajęcia, a w głowie nowi bohaterowie i nowe historie! Jest o czym pomyśleć. Doprawdy, nic wdzięczniejszego niż stare dobre opowiadanie. A może takie bezpretensjonalne, naturalne rzeczy pisze się właśnie bez żadnego zamysłu? Zostawmy autorkę z tą tajemnicą.
Opowiadania Mostowskiej są, owszem, i o tym, „jak do się lgną dorośli”, lecz także o różnych innych ważnych rzeczach. O artystach i niby-artystach, o zmaganiach z biurokracją, o durnocie codzienności i codzienności uroku. O tym, jak to się w życiu coś udaje i nie udaje, coś się zapętla i powraca, albo gubi bezpowrotnie. Dobrotliwe, z lekka ironiczne, stylistyką łączące jakby czeski nostalgiczny humor z angielską dowcipną przenikliwością. Każda powiastka jest miniaturką celnie i wdzięcznie oddającą mały kawałeczek życia. Życia widzianego konkretnie i z bliska, oglądanego czułym i rzeczowym okiem inteligentnej kobiety. Żadnej tam feministki. Po prostu kobiety znającej świat, co z niejednego pieca chleb jadała. Ludzie, Polska, Warszawa, instytucje i środowiska — sportretowane dowcipnie, celne i niezłośliwe. Dla dorosłych młodych duchem. Próbki to oszczędne w środkach, lecz wyraziste i przekonujące. Dobre, naprawdę dobre.
Jan Hartman
Wyjazd we dwoje
Im bliżej było do spotkania, tym bardziej czuła się podekscytowana. Jak to — on naprawdę przyjeżdża? On, cielesny, prawdziwy? Czuła radość, ale też i strach.
Korespondowała z nim od dawna. Miło było flirtować z komputerem, konstruować finezyjne zdania, delikatne dwuznaczniki, czasem nawet śmiałe sugestie. Z jakąż niecierpliwością otwierała komputer i ściągała pocztę. Tryumfalnie wykrzykiwała „Jest!”, kiedy na ekranie pojawiał się email od niego. Czytała: „Zawsze mi się strasznie podobałaś”, „Zasłużyłaś na lepszy los”, „Jesteś wspaniałą kobietą”. Czasem maile stawały się bardziej zuchwałe: „Ciekawe jak by nam było w łóżku. Myślę, że fantastycznie”.
Flirtowała z komputerem przez blisko rok. Co kilka dni kilka zdań, które wprawiały ją w znakomity humor. Czasem posyłała jakiś żarcik. Sama zaśmiewała się ze swoich dowcipów, ze swojego poczucia humoru. Potem śmiała się jeszcze bardziej, kiedy przychodziły znakomicie skonstruowane odpowiedzi.
Znała go dawno temu, w młodości. Potem wyjechał za granicę i stracili ze sobą kontakt. Rok temu spotkali się przypadkiem w Polsce. I od tej pory zaczął się ich internetowy flirt.
Była samotna i ten flirt stał się nieomal substytutem bycia z mężczyzną.
A teraz on przyjeżdża. I proponuje jej kilkudniowy wyjazd we dwoje do jakiejś ustronnej głuszy. Nie tai swoich zamiarów. Chce poznać jej ciało, chce ją pieścić, chce przeżyć z nią prawdziwą przygodę miłosną, która pogłębi ich przyjaźń i będzie wspaniałą kontynuacją internetowego flirtu.
Na początku się wahała. Wiedziała, że jest żonaty, wiedziała, że w Polsce będzie bardzo krótko, że ta przygoda nie będzie mogła mieć żadnej kontynuacji.
A przecież tak bardzo pragnęła mężczyzny. Prawie już zapomniała jak to jest być całowaną i pieszczoną. Skoro pozwalała mu na maile, w których rozwodził się nad jej pięknymi piersiami, dlaczego nie pozwolić na to, żeby pieścił ją naprawdę? I cóż ryzykuje? Że będzie za nim tęsknić? I cóż z tego? Znała smak tęsknoty, wiedziała, że będzie umiała sobie z nią poradzić. Zostanie jej piękne wspomnienie; nie pozwoli go sobie zniszczyć. W jej monotonnym życiu taka przygoda będzie jej własną cudowną tajemnicą. Dlaczegóż miałaby się nie zgodzić? Dlatego że on ma żonę? I cóż z tego? Dlaczego miałaby raptem być taka lojalna wobec kobiety, której nie zna, jeżeli własny mąż jest wobec jej nielojalny? Bez przesady. Zresztą ona niczego się nie dowie. Jak cudownie jest być adorowaną przez mężczyznę. Jakie wspaniałe dni ją czekają.
Im bliżej było do jego przyjazdu, tym bardziej była nerwowa. Myślała o AIDS i o tym, że nie powinna być lekkomyślna. E tam, po chwili strofowała sama siebie. Dlaczego miałby być zaraz chory?
Romantyczny wyjazd z prezerwatywą w torebce? Nie, to jakiś koszmar. Myślała o tym, jak będzie brał ją w ramiona, jak będzie szeptał cudowne słowa i jak ona osunie się i ulegnie. Tak jak kiedyś ulegała innym mężczyznom. Nie, nie ma tu miejsca na prezerwatywy. Fu, wstrętne.
Takie myśli zatruwały jej oczekiwania na jego przyjazd.
Potem postanowiła o tym do niego napisać. Cóż takiego, wysłać kolejny mail… Napisała od razu, z grubej rury — „BOJĘ SIĘ, ŻE MOŻESZ MIEĆ AIDS. CZY BĘDZIEMY UŻYWALI PREZERWATYW?”. Wstydziła się okropnie, ale ostatecznie wciśnięcie klawisza i wysłanie maila nie było takie trudne. Odpisał jej bardzo poważnie, że wcale się jej pytaniu nie dziwi, że zapewnia ją, że jest zdrów jak ryba, ale dla jej spokoju zrobi sobie test na HIV i że ona też może taki test sobie zrobić, żeby potem mogli oddać się największym rozkoszom już bez żadnych obaw.
Okropnie ją ta korespondencja dotycząca HIV i testów zirytowała, chociaż nie bardzo wiedziała dlaczego. Zrobiła test na HIV, wypadł oczywiście ujemnie. Myślała jak to będzie, kiedy on już przyjedzie. Czy wymienią się dokumentami świadczącymi o braku wirusa, a potem ona będzie omdlewać w jego ramionach?
Wiedziała, że po takiej wymianie zaświadczeń nie będzie omdlewać, a przecież romans z nim miał sens tylko dla tego omdlewania.
Po zrobieniu testu na HIV poczuła się wręcz zobowiązana do pójścia z nim do łóżka, a zobowiązania mają się do romantycznej przygody jak pięść do nosa.
Postanowiła więcej o tym nie myśleć, przecież jego przyjazd już się zbliżał, a nie wiedziała dokąd wyjadą i co wymyślił. Gdzie pojedziemy? — zapytała komputer. Odpisał, że mieszkając od tak dawna za granicą nie ma odpowiedniej wiedzy o polskich uroczych, romantycznych zakątkach, więc prosi ją o zamówienie jakiegoś miłego hoteliku, a on oczywiście pokryje koszty ich wspólnego pobytu.
Szukała w internecie ciekawych ofert i czuła się jak sekretarka. Wybrała ustronny pensjonat na Mazurach. Na zdjęciach miejsce wyglądało bardzo romantycznie. Cena była dość wysoka, ale uznała, że po tych wszystkich mailach chyba zasługuje na wspaniałe warunki.
Znów zaczęła sobie wyobrażać jak to będzie omdlewać w zacisznym pokoiku w tym uroczym domku. Uczciwość nakazała jej zapytać go czy akceptuje miejsce, które znalazła. Odpowiedział że oczywiście i potwierdził, że za wszystko zapłaci.
Jego wyjazd zbliżał się, a ona denerwowała się coraz bardziej. Przecież tak mało go znała. I tak od razu jadą we dwoje. Pojechała odebrać go z lotniska. Wydał się jej speszony, kiedy ją pocałował. Jakiś byle jaki był ten pocałunek.
Miała go odwieźć do hotelu, a następnie mieli rozstać się na dwa dni, w trakcie których miał swoje biznesowe spotkania. A zaraz potem wyjeżdżali.
Odprowadziła go do hotelowego pokoju. Zastanawiała się, czy weźmie ją w ramiona. Czekała na to. Ale on powiedział, że jest bardzo zmęczony i że musi przygotowywać się do spotkania. Wyszła z uczuciem przykrości.
Chciał, naprawdę chciał kochać się z tą swoją dawną koleżanką, którą tak niespodziewanie spotkał w Warszawie na ulicy rok temu. Była piękną kobietą, trochę smutną i nie wiedzieć czemu samotną. Ich korespondencja była dla niego niezwykle intrygująca. Miewał w życiu różne kobiety. Potrzebował ich. Starszą od siebie żonę traktował raczej jak przyjaciela, a nie jak kochankę. Łączyła ich przeszłość, odchowane dzieci, wspólny dom. Od dawna straciła dla niego kobiecy powab, nie dostrzegał też, żeby zabiegała o jego względy. Traktowała go trochę jak małego chłopca, podczas gdy on był bardzo czuły na punkcie własnej męskości. Był przystojnym mężczyzną i podobał się kobietom. Toteż wetował sobie u nich to, czego od dawna nie znajdował już u żony.
Komputerowy flirt z dawną koleżanką zajął w jego życiu istotne miejsce. Pisała urocze listy, dowodzące dużej inteligencji i poczucia humoru. W czasie ich krótkiego spotkania rok temu zrobiła na nim wrażenie kobiety niezwykle atrakcyjnej. Chciał dowiedzieć się więcej o jej życiu, nie mógł zrozumieć, dlaczego żyje sama. Z jej maili trochę się o niej dowiedział, ale chciał wiedzieć więcej. Zrozumiał, że została przez kogoś podle potraktowana. Chciał jej pomóc, chciał jej ofiarować trochę samego siebie, sądząc w swoim zarozumialstwie, że umili jej tym życie. Poza tym pragnął jej jako kobiety. Uznał, że służbowy wyjazd do Polski będzie znakomitą okazją do kilkudniowego z nią romansu. Cieszył się na to autentycznie. I bardzo był przejęty, kiedy spotkał ją na lotnisku. I bardzo zdenerwowany. Chciał, żeby u niego została, wiedział jednak, że za chwilę zadzwoni żona sprawdzając czy bezpiecznie dojechał, a potem będzie musiał zadzwonić do swego polskiego partnera i zjeść z nim kolację.
Źle to wymyślił. Bez sensu było proszenie jej o przyjazd na lotnisko. Trzeba było spotkać się dwa dni później. Zły był bardzo na siebie. Cóż, wynagrodzi jej to w czasie wyjazdu. Specjalnie wymyślił dla żony jakąś bajeczkę o wyjeździe z szefem firmy. Zza oceanu nie będzie przecież bez przerwy dzwonić.
Siedziała wściekła przed komputerem. Czyżby czekała na email od niego? Przecież on nie napisze żadnego maila, kiedy jest w Warszawie, kilka ulic od niej. Po co pojechała po niego na lotnisko? Dlaczego nie przewidziała, że takie spotkanie będzie zupełnie nieudane?
Przecież mamy przed sobą cztery długie dni we dwoje, uspokajała się. Lepiej będzie pomyśleć o ładnych ubraniach. Powinna ładnie dla niego wyglądać. Poprzedniego dnia była u fryzjera i u kosmetyczki. Niewiele z tego zobaczył. Teraz trzeba się dobrze wyspać. Najbliższe noce będą upojne, bez miejsca na długi sen.
Położyła się wcześnie do łóżka, ale była tak rozstrojona, że długo nie mogła zasnąć.