Wyjdź za mnie - ebook
Wyjdź za mnie - ebook
Nadszedł czas, by grecki milioner Stamboulas Fotakis zatroszczył się o swoją drugą wnuczkę – Vivien. Vivien została niesłusznie oskarżona przez Raffaelego di Mincini o prostytucję i wywieranie złego wpływu na jego siostrę. To posądzenie zszargało jej opinię i uniemożliwiło znalezienie pracy. Dziadek uznał, że tylko małżeństwo z szanowanym arystokratą pomoże jej odzyskać dobre imię. Szantażem zmusza Raffaelego, by naprawił szkodę i ożenił się z Vivien. Raffaele musi znaleźć sposób, by nakłonić ją do małżeństwa, ponieważ Vivien nie chce o nim nawet słyszeć…
Trzecia część miniserii ukaże się we wrześniu.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5206-5 |
Rozmiar pliku: | 591 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stamboulous Fotakis w ponurym nastroju przeglądał leżące na biurku dossier. Obok tkwił dużo cieńszy raport śledczy dotyczący Raffaelego di Mancini, łajdaka, który z wrodzoną bezwzględnością skrzywdził jego wnuczkę, Vivi.
Kolejny przystojny łajdak, myślał Stam z irytacją, wpatrując się w rzeźbione rysy mężczyzny, który z powodzeniem mógłby być supermodelem. Cóż, jego trzem wnuczkom podobali się przystojni mężczyźni. Na razie rozwiązał problem najstarszej, Winnie, choć sprawy ułożyły się nie całkiem według planu, jaki dla niej przygotował, ale i tak nie najgorzej.
Ale Vivi… Temperamentną Vivi będzie dużo trudniej okiełznać niż uleglejszą Winnie. Pokłócił się z nią poważnie podczas przyjęcia z okazji swoich siedemdziesiątych piątych urodzin, co stanowiło nowość dla mężczyzny zwykle spotykającego się z lękiem i pochlebstwami. Bardzo bogaty i równie wpływowy Stam przywykł, że wszyscy bez szemrania spełniają jego życzenia. Ale nie Vivi, która nie bała się go i bez wahania wypowiadała swoje zdanie, co zresztą podziwiał, a nawet szanował.
Na szczęście dla niego Vivi szczerze znienawidziła Raffelego, kiedy zrujnował jej życie. Dwa lata wcześniej zniszczył jej reputację tylko po to, by wybielić swoją lekkomyślną młodszą siostrę. Vivi została oskarżona nie tylko o prostytucję, ale i o wciągnięcie Arianny w rozbieranie się przed kamerą dla jakiejś podejrzanej instytucji, funkcjonującej pod przykrywką agencji modelek. Dlatego raczej mało prawdopodobne, by Vivi zakochała się w di Mancinim, zdecydował z uśmiechem rozbawienia. Ale z trzech kandydatów na męża, których wybrał, by ratować reputację wnuczki, Raffaele był niezaprzeczalnie najbardziej niebezpieczny i nieodgadniony.
Bankier i filantrop, pochodził z arystokratycznej rodziny o korzeniach sięgających dziesiątego wieku. Geniusz finansowy, spokojny, a nawet konserwatywny, nieszukający rozgłosu. Tym trudniej przychodziło zrozumieć, dlaczego tak łatwo oskarżył Vivi. Czy sądził, że w ten sposób pomoże siostrze i uwolni ją od podejrzeń o związek z podejrzaną instytucją, w co, jak się później okazało, obie młode kobiety zostały zupełnie przypadkowo i niewinnie wplątane?
Teraz, kiedy szkoda już się stała, nie miało to większego znaczenia i Stam tylko przeżuwał gorzkie myśli. Problem w tym, że przeciwnik był zbyt przebiegły, by dać się złapać na zwykłe sztuczki, i zbyt prawy, by można go było przekupić. To oznaczało, że trzeba będzie sięgnąć po sposób perswazji, którego szczerze nienawidził. Zwłaszcza że zgodnie z raportem di Mancini spędził większość dorosłego życia na chronieniu swojej niesfornej siostry przed konsekwencjami jej własnych błędów. Bardzo chwalebne, że narażał się na tak wiele kłopotów dla dziewczyny będącej tylko jego siostrą przyrodnią i córką godnej pogardy narkomanki.
A jednak di Mancini za to, że tak znacząco naruszył poczucie własnej wartości Vivi, zasługiwał na wszystko, co Stam dla niego wymyślił.
Raffaele di Mancini czuł nieuzasadniony niepokój. Było to wyjątkowo nieprzyjemne, bo zwykle bez zastrzeżeń ufał swojemu instynktowi. Tymczasem w jego świecie nie działo się nic złego. Życie toczyło się stałym rytmem, od perfekcyjnie przygotowanego śniadania o poranku do momentu, kiedy kładł się do łóżka, zaścielonego najlepszą lnianą pościelą.
W kręgu rodzinnym również wszystko wydawało się w porządku. Młodsza siostra Arianna, wcześniej źródło wiecznej troski, ustatkowała się w końcu i miała poślubić odpowiedniego mężczyznę, z którym obecnie mieszkała we Florencji. W zasadzie nie miał innych zmartwień ani problemów.
Podczas londyńskiej konferencji prawników został zaskoczony zaproszeniem na spotkanie ze znanym bogaczem samotnikiem Stamboulosem Fotakisem w jego okazałej londyńskiej rezydencji. Fotakis należał do najbogatszych ludzi na świecie, ale Raffaele nigdy go nie spotkał i teraz ciekawił go powód tego zaproszenia. Był też ciekaw samego gospodarza.
Przez lata na temat Stama Fotakisa napisano całe tomy i nawet jeżeli połowa z tego była kompletną bzdurą, reszta w zupełności wystarczała, by stworzyć legendę.
Raffaele niecierpliwie przeczesał palcami gęste czarne włosy. Bycie zmuszonym do czekania stanowiło dla niego zupełnie nowe doświadczenie. On sam został wychowany w przekonaniu, że dobre maniery stanowią podstawę funkcjonowania w świecie biznesu, dlatego teraz marszczył gniewnie brwi. Fotakis się spóźniał, a on najchętniej wróciłby już do siebie i rozluźnił się po męczącym dniu, spędzonym na odpowiadaniu na głupie pytania i byciu towarzyskim. Od zawsze miał niski próg tolerancji dla głupoty. Szkolny geniusz, łatwo się niecierpliwił, był doskonale zorganizowany i zadowolony, tylko jeżeli wszystko szło zgodnie z planem.
W końcu w drzwiach stanęła asystentka, bardzo ładna blondynka, i zaprosiła go do windy, gdzie próbowała z nim flirtować. Potraktował ją jak natrętną muchę. Kobiety zaczepiały go irytująco często. W firmie utrzymywał atmosferę profesjonalizmu i gdyby ta dziewczyna pracowała dla niego, zwolniłby ją natychmiast.
Co nie oznaczało, że unikał kobiet. Trzydziestosześciolatek, miał swoje potrzeby. Ale zawsze był bardzo dyskretny, kochanki wybierał starannie i żadna z jego przygód nie trwała dłużej niż kilka tygodni. Szybko zauważył, że im dłużej trwa romans, tym bardziej partnerka się przywiązuje, jest mniej dyskretna i ma coraz większe ambicje. A on nie miał zamiaru wiązać się przed czterdziestką i póki co cieszył się seksem bez zobowiązań. Nareszcie wprowadzono go do wykładanego drewnem wnętrza, urządzonego z wiktoriańskim przepychem. Innymi drzwiami wszedł do środka niewysoki, siwowłosy, brodaty mężczyzna. Od razu podniósł z biurka gruby plik kartek i wręczył go Raffaelemu.
– Pan di Mancini.
– Pan Fotakis.
Zbity z tropu brakiem jakiegokolwiek wstępu, Raffaele przyjął kartki i usiadł na miejscu wskazanym przez gospodarza.
– Proszę mi powiedzieć, co pan o tym sądzi – zaproponował Stam gładko.
Raffaele przejrzał niezwykle szczegółowy dokument z narastającym zaniepokojeniem. Było w nim wyszczególnione każde, nawet najdrobniejsze potknięcie Arianny, a o jednym czy dwóch wcale nie wiedział. Wzburzony i zaskoczony takim opisem przeszłości swojej małej siostrzyczki, przez chwilę oddychał wolno, żeby zapanować nad nerwami.
– Co pan zamierza zrobić z tymi informacjami? – zapytał tak spokojnie, jak tylko zdołał, bo choć rozsadzał go gniew, instynktownie czuł, że bezpieczniej będzie go nie okazywać.
Gospodarz przyszpilił go wzrokiem.
– To zależy wyłącznie od pana. Raport zostanie udostępniony tabloidom, tylko jeżeli nie spełni pan moich oczekiwań – odparł nonszalancko.
– Nie wierzę. – Raffaele panował nad sobą z najwyższym trudem. – Przecież moja siostra nic panu nie zrobiła.
– Proszę mi pozwolić wyjaśnić – wtrącił Stam lodowato. – Bohaterkami tej historii są dwie młode kobiety. Jedna przyszła na świat w rodzinie bogatej i uprzywilejowanej… to pańska siostra.
– A druga? – wtrącił Raffaele niecierpliwie.
– Urodziła się i wychowała w niedostatku i bez przywilejów, a jednak jest wykształconą, godną szacunku, ciężko pracującą młodą kobietą… i moją wnuczką.
– Pańską wnuczką… – Raffaele bezskutecznie próbował odgadnąć, co kryło się za tak poważną groźbą jego rozmówcy.
– Vivien Mardas, lepiej znana jako Vivi – wyjaśnił Stam. – Przez jakiś czas przyjaźniła się z pańską siostrą.
Teraz zaczynał rozumieć.
– Pamiętam ją – powiedział sztywno. – Więc należy do pańskiej rodziny?
– Owszem – odparł Stam równie sztywno. – Jestem wobec niej tak samo opiekuńczy jak pan wobec swojej siostry. I mam zamiar zrekompensować jej wszystkie niesprawiedliwości, na jakie została narażona.
Raffaele milczał dyplomatycznie, choć buzowała w nim złość. Kiedy ją poznał, Vivi najwyraźniej była nieświadoma, że ma tak bogatego i wpływowego dziadka. Kiedy się o tym dowiedziała, musiała nakłamać, by ukryć przed nim mniej chwalebne fragmenty swojego życia.
– Niesprawiedliwości? – powtórzył.
– Zrujnował pan jej reputację, nazywając ją publicznie prostytutką. To niedorzeczne określenie wciąż funkcjonuje w sieci i przez to Vivi nie może znaleźć pracy odpowiadającej jej kompetencjom – wyjaśnił Stam. – Przeżyła zbyt wiele przykrości jak na kogoś całkowicie niewinnego. Opuścili ją przyjaciele, a jej nazwisko zostało zniesławione. Wyśmiewano ją, lekceważono, musiała rezygnować z kolejnych zajęć, aż w końcu została zmuszona do zmiany nazwiska i obecnie jest znana jako Vivien Fox.
Raffaele pokiwał głową, ale ta łzawa historia nie poruszyła go ani trochę. Oczywiste, pomyślał, że starszy pan chciał widzieć tylko najlepsze cechy wnuczki. Chłodny, logiczny, z natury krytyczny i podejrzliwy, zwłaszcza gdy rzecz dotyczyła kobiecej niewinności. Zapewne takiej prawdziwie niewinnej jeszcze nie spotkał.
Owszem, pamiętał Vivi bardzo dobrze. Jedwabiste włosy połyskujące miedziano w słońcu, zgrabne sylwetka, wyglądająca doskonale we wszystkim, nawet w dżinsach. Skóra jak porcelana, oczy jak włoskie niebo. Pamiętał też, jak bliski był, by ulec jej sztuczkom, choć właściwie nie była w jego typie. Uciekł wtedy w ostatniej chwili, wciąż był wdzięczny, że się udało i wcale nie żałował, że jego słowa mogły obrazić Stama Fotakisa. Chyba że miałoby się to skończyć skrzywdzeniem jego siostry, co niewątpliwie by się stało, gdyby opis jej potknięć trafił do mediów. Rodzina jej narzeczonego była bardzo tradycyjna i z pewnością wymogłaby na nim zerwanie. To z pewnością spowodowałoby powrót Arianny do nieobliczalnych postępków, jakie porzuciła, kiedy zakochała się w Tomasie.
– Nie wiem, czego pan ode mnie oczekuje – zwrócił się do Stama – ale nie wierzę, że chce pan skrzywdzić inną, naiwną młodą kobietę. Arianna boryka się z problemami od momentu urodzenia.
Stam uciszył go gestem.
– Wiem, że urodziła się uzależniona od narkotyków i ma kłopoty z samokontrolą. Nie jest zbyt bystra i za bardzo ufa obcym, ale to nie ja jestem za nią odpowiedzialny, tylko pan. A czego oczekuję od pana? Chcę, żeby ożenił się pan z Vivi i dał jej nazwisko.
– Ożenić się? – Raffaele nie wierzył własnym uszom i z trudem powstrzymał się przed wyrażeniem wątpliwości odnośnie rzekomej niewinności Vivi.
– Odpowiednio nagłośniona ceremonia da jej pozycję towarzyską, na jaką zasługuje – kontynuował starszy pan tym samym konwersacyjnym tonem. – Nie chcę niczego więcej. Wyjedzie pan nazajutrz, a potem nastąpi rozwód. Bez zobowiązań finansowych. To skromna prośba.
– Skromna? – Raffaele nadal nie mógł uwierzyć.
– Owszem. Nie wątpię, że uważa się pan za znacznie lepiej urodzonego od mojej wnuczki – mówił Stam sucho – i nie czynię panu z tego zarzutu. Ale proszę docenić, że chwilowe użyczenie pańskiego nazwiska to wszystko, o co proszę w zamian za zwrot dokumentu, który mógłby znacząco wpłynąć na plany ślubne pańskiej siostry.
Fotakis najwyraźniej wiedział wszystko i jakkolwiek jego żądanie było oburzające, Raffaele wiedział, że w trosce o spokojną przyszłość Arianny będzie je musiał potraktować poważnie. Tomas był zachwycony niedojrzałością i impulsywnością jego siostry, ale wielu mężczyzn uciekłoby od niej jak najdalej. Nie dbał też o to, że była jedyną dziedziczką fortuny. Tomas, o charakterze stanowiącym diametralne przeciwieństwo charakteru Arianny, był dla niej partnerem wymarzonym, a co najlepsze, dziewczyna darzyła go głęboką miłością.
Nie mógł pozostać bierny, skoro mogła to wszystko stracić przez takie głupstwa jak kąpiel nago w słynnej fontannie czy pomyłkowe aresztowanie jako sklepowej złodziejki. Niestety, w raporcie były też gorsze historie, jak na przykład spędzenie nocy z dwoma mężczyznami, tylko dlatego, że pseudo przyjaciele rzucili jej takie wyzwanie.
– To było okropne – wyznała mu potem. – Ale wszyscy robili takie rzeczy i nie chciałam od nich odstawać. Chciałam, żeby mnie lubili.
Po tej aferze zaczął sprawdzać jej przyjaciół i odkrył, że dziewczyna jest stanowczo zbyt podatna na pomysły różnych bezwzględnych osobników, gotowych dobrze się bawić jej kosztem.
– Zakładam, że przedyskutował pan ten pomysł z Vivi i, oczywiście, jest chętna – zauważył.
– Chętna? Ona pana nie cierpi i zdecydowanie odmawia poślubienia pana. Przekonanie jej będzie dla pana niemałym wyzwaniem.
– Mam uwierzyć, że ona naprawdę nie jest w to zamieszana? – Raffaele nie krył niedowierzania.
– Oczywiście, że nie. Vivi nie kieruje się logiką tylko uczuciami. Moja sugestia dotycząca ślubu z panem okropnie ją rozzłościła, ale jestem przekonany, że argumenty człowieka sukcesu zmienią jej nastawienie – dokończył Stam z rozbawieniem. – Jeżeli chce pan dostać ten dokument, proszę zaciągnąć Vivi do ołtarza.
– To ma być moja pokuta?
– Skoro chce pan o tym myśleć w takich kategoriach… Mnie to obojętne. Włoży jej pan obrączkę na palec, ale jej pan nie dotknie. Chcę ją dostać z powrotem tak nietkniętą, jak jest w tej chwili, zrozumiano?
Na policzkach Raffaelego wykwitły dwie ciemnoczerwone plamy. W żaden sposób nie potrafił przejść do porządku nad usłyszanym właśnie ostrzeżeniem.
– Nigdy w życiu nie dotknąłem kobiety, która tego nie chciała – odparł lodowato.
– Doskonale. Moja wnuczka z pewnością będzie panu bardzo niechętna – prorokował Stam z wyraźną satysfakcją. – Przypuszczam, że jest pan przyzwyczajony do innej reakcji ze strony kobiet, choć nie uległ pan prowokacji mojej asystentki, która towarzyszyła panu w windzie.
– To było ustawione?
– Lubię poznać charakter człowieka, z którym robię interesy, a pan zdał egzamin. Nie jest pan kobieciarzem – odparł Stam cierpko. – Wobec Vivi jestem bardzo opiekuńczy.
Raffaele omal nie bąknął, że kiedy trzymał Vivi w ramionach, niechęć była ostatnim, co można by jej przypisać, ale ugryzł się w język. Przynajmniej miał coś, o czym dziadek Vivi nie wiedział.
Wracając do Londynu w komfortowym wnętrzu swojej limuzyny, czuł się zmuszony podjąć decyzję. Zabawne, zawsze wierzył, że bogactwo ochroni go przed nieprzyjemnymi niespodziankami, a wobec zaistniałych okoliczności czuł się zupełnie bezradny. Bogactwo nie uchroniło Arianny od rozmaitych nieszczęść, przydarzających jej się od urodzenia, nie wystarczy też, by powstrzymać starszego mężczyznę od żądania zadośćuczynienia za krzywdę, której Raffaele nie czuł się winny.
Wcale nie nazwał Vivi prostytutką. Była raczej osobą do towarzystwa, a potrafił dostrzec różnicę. Spotykał i jedne, i drugie nawet w najbardziej ekskluzywnych kręgach i nauczył się je rozpoznawać i unikać. Dlatego wciąż miał do siebie pretensję, że od początku nie rozszyfrował Vivi.
Określenie „prostytutka”, które padło w prasie, miało służyć przyciągnięciu uwagi czytelników. Niestety wyjaśnienie tej kwestii nie mogło zmienić zamiarów Stama Fotakisa…
Przygnębiające wspomnienie naszło Vivi, kiedy nakładała makijaż przed spotkaniem ze swoim chłopakiem, Judem. Pokłóciła się z dziadkiem podczas jego urodzinowego przyjęcia w greckim domu siostry i szwagra, ale nie przyznała się do tego, wiedząc, że wolą nie wiedzieć i udawać szczęśliwą rodzinę.
– Wychodząc za Manciniego, zostawisz ten skandal za sobą – stwierdził dziadek. – Wszyscy doskonale wiedzą, że bogaty, o arystokratycznych korzeniach człowiek sukcesu nigdy nie wybrałby kobiety o złej reputacji.
– Prędzej poślubię żabę niż Manciniego! – burknęła wściekle w odpowiedzi. – A prawda jest taka, że w ogóle nie zamierzam wychodzić za mąż.
– Winnie jest szczęśliwa – przypomniał jej z naciskiem.
– Moja siostra umie się przypodobać ludziom, a ja wręcz przeciwnie. Kocham ją bardzo, ale to co dobre dla niej, nie jest wcale dobre dla mnie. Gdybym miała wyjść za mąż, chciałabym, żeby to było coś prawdziwego, a nie nędzne oszustwo, sklecone dla zachowania pozorów.
– Nie wierzę, że mogłabyś chcieć zatrzymać Manciniego!
– A ja nie wierzę, że byłeś takim sknerą i nie mogłeś uratować domu moich przybranych rodziców bez stawiania absurdalnych warunków. Mieliśmy być rodziną, ale ty nie zachowywałeś się jak rodzina. Zresztą, nie wiem, nigdy jej tak naprawdę nie miałam – mruknęła posępnie.
– Jesteś moją rodziną i zawsze będę się o ciebie troszczył – upierał się Stam.
– Zmuszanie mnie do poślubienia, choćby na krótko, tego szczura Manciniego to nie jest troska! A swoją drogą, ciekawe jak ci się udało go przekonać? – spytała podejrzliwie. – Moim zdaniem prędzej dałby się zabić, niż poślubił byłą prostytutkę.
Stam skrzywił się i westchnął ciężko.
– Złożyłem mu tak zwaną propozycję nie do odrzucenia.
– Mogłeś mu nawet obiecać gwiazdkę z nieba, nic mnie to nie obchodzi – burknęła Vivi. – Chociaż może jednak tak – dodała zaraz, a we fiołkowych oczach zapłonął gniew. – Mieć z nim cokolwiek wspólnego, nie wspominając o małżeństwie, to nieznośne upokorzenie.
– Wcale nie – zaprzeczył twardo Stam. – Tym razem siła będzie po twojej stronie, Vivi. Nie chciałabyś tego przeżyć? Zobaczyć, jak człowiek, który tak cię obraził, wije się z bezsilności?
Wcale jej na tym nie zależało. Byłaby bardzo szczęśliwa, gdyby już nigdy w życiu nie spotkała Raffaelego di Mancini. Przypominał jej tylko o tym, czego wolałaby nie pamiętać. Swego czasu bardzo polubiła Ariannę, która, najpewniej na życzenie brata, szybko tę przyjaźń zerwała. No, a jej relacja z Raffaelem, z którą wtedy wiązała zbyt wiele nadziei… Teraz myślała o tym ze złością, bo wszystko skończyło się na jednym pocałunku. Nawet nastolatka powinna wiedzieć, że nie ma się czym ekscytować.
Vivi zdawała sobie jednak sprawę, że jest bardziej bezbronna wobec mężczyzn niż doświadczone i pewne siebie kobiety. Nie wiedziała, co to pewność, do czternastego roku życia, kiedy trafiła do swojej ostatniej rodziny zastępczej, przemiłych Johna i Liz, którzy stworzyli dom dla wszystkich trzech sióstr. Wcześniej były inne, niedobre rodziny, w których bywała zastraszana, obrażana, a nawet molestowana seksualnie.
Vivi, Winnie i Zoe straciły rodziców w wypadku samochodowym. W wieku dwudziestu trzech lat Vivi ledwo ich pamiętała. Ich ojciec, młodszy syn Stama, nie kontaktował się ze swoim ojcem od lat. Stam nie miał pojęcia o istnieniu wnuczek, dopóki nie skontaktowały się z nim już jako dorosłe. Zwróciły się do niego z prośbą o pomoc, kiedy ich zastępczym rodzicom zagroziła utrata domu, który w dalszym ciągu stanowił przystań dla dzieci z problemami. Stam powitał je w swoim życiu z entuzjazmem, ale udzielenie pomocy uzależnił od ich zgody na poślubienie wybranych przez niego mężczyzn, którzy mieli być dla dziewcząt gwarancją odpowiedniego statusu.
Vivi wciąż jeszcze nie potrafiła sprecyzować swojego zdania o dziadku. Był niewyobrażalnym snobem czy szaleńcem? A może osobnikiem, który szuka zemsty na każdym, kto skrzywdził członka jego rodziny? Cóż, Winnie i Vivi rzeczywiście zostały skrzywdzone, ale najmłodszą, Zoe, najbardziej skrzywdził nieodpowiedni dobór rodziny zastępczej. Vivi wiedziała, że musi stawić czoło dziadkowi dla dobra Zoe, bardzo wrażliwej, niestabilnej emocjonalnie, nieśmiałej i skłonnej do ataków paniki. Zoe nie potrafiłaby się sprzeciwić starszemu panu ani nikomu innemu. W istocie była tak wycofana, że dużo śmielsza Vivi uważała to za zabawne.
Dlatego wiedziała, że musi być silna. Starała się nie pozwalać sobie na zgorzknienie w związku z przeszłością, bo to niczemu dobremu nie służyło.
Obecnie obie z Zoe mieszkały w niewielkim, ale luksusowo urządzonym domu w mieście, należącym do dziadka, i nie musiały płacić za wynajem. Ale domek wydawał się pusty bez radosnej bieganiny kilkuletniego synka Winnie, Teddy’ego, a Vivi była zbyt nieufna wobec dziadka, by wydać zaoszczędzone pieniądze. Odkładała je na wypadek, gdyby znudził go jej opór i wymówił im lokum.
To jednak oznaczało, że nie mogła sobie pozwolić na prostowanie włosów, pomyślała ze smutkiem, odrzucając na plecy miedziane sploty. Podobały jej się tylko wtedy, kiedy mogła je wyprostować. Obecnie wiły się na ramionach i wyglądały jak peruka szmacianej lalki. Dobrze chociaż, że jej chłopak, Jude, kompletnie nie zwracał na nie uwagi.
Właściwie to Jude nie zwracał uwagi na nic. Poznała go na siłowni, gdzie uczył sztuk walki. Był dobrze zbudowanym, niefrasobliwym blondynem, ale jakoś na razie nie miała ochoty oglądać go nago. Być może ich znajomość zakończy się na przyjaźni, pomyślała. Gdyby nie spotkała Raffaelego i nie poczuła gwałtownego pociągu, do dziś sądziłaby, że seks jej nie interesuje. Mężczyźni pojawiali się w jej życiu i odchodzili, a ona nie przywiązywała do tego większej wagi. Tylko Raffaele ją zranił, a że zbiegło się to z wieloma innymi przykrościami, starała się tego nie rozpamiętywać.
To z jego winy była zmuszona przyjmować kolejne niewdzięczne zajęcia, dopóki nie wpadła na pomysł zmiany nazwiska. Dopiero to pomogło zatuszować skandal, który zmusił ją do porzucenia dwóch wartościowych stanowisk. A wszystko dlatego, że po dyplomie podjęła pracę recepcjonistki w firmie, która okazała się agencją modelek, a dziewczyny dorabiały sobie na boku. W dodatku, jakby to nie było wystarczająco złe, w tym samym budynku działał też burdel i to właśnie ją przy okazji policyjnego nalotu dosięgło oko kamery, kiedy usiłowała się jak najszybciej stamtąd oddalić.
Jej zdjęcie wraz z nazwiskiem trafiło do znanego tabloidu, a wyglądała na nim wyjątkowo atrakcyjnie, bo Arianna akurat zrobiła przegląd garderoby i podarowała jej kilka rzeczy.
Zadzwonił telefon, więc sięgnęła po niego z nadzieją, że to nie Jude odwołujący spotkanie, bo miała ochotę na film, na który się wybierali.
To nie był Jude, usłyszała natomiast głos, którego wolałaby więcej nie słyszeć, głęboki baryton, podkreślony charakterystycznym, seksownym pomrukiem.
– Vivi? – usłyszała. – Tu Raffaele. Musimy porozmawiać.
Rozłączyła się bez słowa i od razu zablokowała jego numer.
Może chciał tańczyć, jak mu jej dziadek zagra, ale ona nie miała takiego zamiaru. A może jednak powinna?
Pomyślała o kłopotach Johna i Liz, o ich dobroci i wsparciu, kiedy dziewczęta najbardziej tego potrzebowały, i o wielkim długu wdzięczności, jaki siostry miały wobec nich. Potem zaczęła się zastanawiać, jak Raffaele zdobył jej numer.
„Musimy porozmawiać”.
Raffaele di Mancini z tytułem książęcym raczył żartować. Jeżeli jednak miał poczucie humoru, nigdy tego nie pokazał. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie przy posiłku, na który zaprosiła ją Arianna. Groźny brat przyjaciółki obserwował ją uważnie ciemnymi, przepastnymi oczami, skrytymi za zasłoną gęstych czarnych rzęs. Twarz była wyjątkowo przystojna, a oczy, które niespodziewanie rozświetlił ciepły blask karmelu, zawojowały jej serce bez reszty.
Rozmawiali trochę, Arianna gawędziła beztrosko, ale Vivi po raz pierwszy w życiu czuła się, jakby jej język przylgnął do podniebienia. Nie była w stanie oderwać wzroku od mężczyzny i coraz to dostrzegała nowe, fascynujące szczegóły jego urody. Zdecydowany kształt ciemnych brwi, mocny zarys szczęki, oliwkową karnację, klasyczny kształt nosa i zmysłowe wargi. Zauważyła doskonałe maniery, smukłe, eleganckie dłonie i ich płynne ruchy. Siedziała, pożerając go wzrokiem, zapominając nie tylko o jedzeniu, przepełniona nieznanym dotąd podnieceniem.
Kiedy wróciła myślami do tamtych chwil, pogarda dla siebie samej przesłoniła wszystkie inne uczucia…
W Londynie Raffaele odłożył telefon i bez wahania przeszedł do planu B. Vivi nie będzie z nim rozmawiać. Przyjął to z pewnym zaskoczeniem, ale był zdecydowany znaleźć sposób porozumienia. Skoro nie dało się tego osiągnąć w sposób cywilizowany, będzie musiał spróbować inaczej. Sposobów było całe mnóstwo i był pewien, że w końcu uda mu się przekonać dziewczynę do współpracy.
Rzadko miewał bezsenne noce, tę jednak przeżył, wspominając swoje przerażenie na wiadomość o nagłej śmierci macochy wskutek przedawkowania. Miał wtedy dwadzieścia lat i jeszcze studiował. Jej odejście, zaledwie kilka miesięcy po śmierci ojca, znacząco wpłynęło na jego życie. Z dnia na dzień, kompletnie bez przygotowania, stał się odpowiedzialny za swoją dwunastoletnią siostrę przyrodnią, którą do tej pory niewiele się interesował. A jednak nauczył się kochać Ariannę i opiekować nią w sposób, jakiego nigdy by się po sobie nie spodziewał, zważywszy na swoją chłodną i analityczną naturę. Mimo to nie zdołał uchronić dziewczyny przed odziedziczonym po matce uzależnieniem od narkotyków, którym skrzywdziła tylko samą siebie, nigdy nikogo innego. Zrobi więc co w jego mocy, by ocalić ją przed skutkami niefortunnej przyjaźni z Vivi, nawiązanej dwa lata temu. A co zrobi Vivi?
Cóż, ta mała seksowna krętaczka będzie musiała spełnić swoją powinność dla dobra jego siostry.