- W empik go
Wykrycie fałszywych 1000-markówek w Żabieńcu - ebook
Wykrycie fałszywych 1000-markówek w Żabieńcu - ebook
Opowiadanie kryminalne „warszawskiego Sherlocka Holmesa" z pierwszej połowy XX wieku, podane z pierwszej ręki. Daniel Bachrach, aspirant Urzędu Śledczego w Warszawie, wspomina sprawę kryminalną, którą prowadził. Śledczy Daniel Bachrach został wysłany na przesłuchanie kobiety przyłapanej na próbie wprowadzenia w obieg fałszywych pieniędzy. Na miejscu okazało się, że aresztowaną jest Stanisława Bujanowicz, młoda kobieta lekkich obyczajów. Przed komisarzem wyzwanie, by dowiedzieć się, kto przekazał jej fałszywy tysiącmarkowy banknot. Czy dzięki zeznaniom kobiety uda się rozpracować kolejną szajkę fałszerzy pieniędzy?
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów, z których pochodzi.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-265-3487-0 |
Rozmiar pliku: | 171 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na wiosnę 1919 roku wezwał mnie do swego gabinetu zastępca naczelnika Urzędu Śledczego pan Kurnatowski i polecił mi udać się natychmiast do pierwszego komisariatu P. P., gdzie sprowadzono kobietę, przytrzymaną z fałszywym banknotem tysiącmarkowym.
Udałem się natychmiast na miejsce i kazałem aresztowaną sprowadzić do kancelarii.
Była to Stanisława Bujanowicz, kobieta lekkich obyczajów, lat około trzydziestu, z twarzą ospowatą, zwiędłą, ubrana bardzo skromnie.
Przytrzymano ją w jednym ze sklepów na Krakowskiem Przedmieściu, gdzie przy kupnie jakiejś drobnostki usiłowała zmienić fałszywy banknot tysiącmarkowy.
– Skąd panienka ma ten banknot?
– Byłam dzisiejszej nocy z jednym frajerem i od niego dostałam tysiąc marek.
– Aż tak dużo?! Dziwne... – udałem zdziwienie, choć wiedziałem, że hojność taka jest możliwa.
Zadałem jej kilka jeszcze pytań co do stosunków rodzinnych, po czym zapytałem:
– A jak się nazywa narzeczony panienki?
– Ja nie mam żadnego narzeczonego...
– Cooo? To niemożliwe, by taka ładna dziewczyna nie miała kawalera! – dodałem z szarmanckim uśmiechem, schlebiając jej próżności.
„Rybka” połknęła przynętę.
– Jest pan komisarz bardzo domyślny.
– Prawda, że zgadłem? Jakżeż się zatem nazywa narzeczony?
– Józiek Tatarski.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.