Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wymarzona modelka - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 lipca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Wymarzona modelka - ebook

Ruy Valiente żyje w dwóch światach: w Hiszpanii jest znanym finansistą i milionerem, w Anglii – skrywającym się na prowincji anonimowym malarzem. Gdy poznaje tancerkę Suzy Madderton, bardzo chce ją namalować. Suzy jednak za kilka dni ma wyjść za mąż, a jej narzeczony nie zgadza się, by pozowała do portretu. Nienawykły do odmowy Ruy postanawia znaleźć sposób, by przekonać Suzy. Nieoczekiwanie w dniu ślubu znajduje ją w lesie zziębniętą i w podartej sukni…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-8391-5
Rozmiar pliku: 581 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ruy Valiente nie śpieszył się z odebraniem telefonu, który uporczywie dzwonił mu w kieszeni. Na co dzień miliarder i właściciel Valiente Capital, jednego z największych na świecie funduszy inwestycyjnych, wolał izolować się od ludzi.

Dlaczego? Bo po prostu taki już był. Zwłaszcza w chwilach, gdy miewał bardzo dobry nastrój i planował wyrwać się na parę tygodni ze świata finansów, aby poświęcić się całkowicie swej sekretnej pasji. Jak teraz. A ponieważ przerwy w pracy zdarzały mu się niezwykle rzadko, cenił je sobie wielce, bo wychowany w rygorystycznej dyscyplinie, zawsze przede wszystkim zajmował się wypełnianiem obowiązków.

Ponadto obecnie pochłaniała go dodatkowo przeprowadzka do nowo nabytej wiejskiej posiadłości w Anglii, którą zamierzał przeobrazić w miejsce ucieczki przed codziennością.

Ostatecznie postanowił sięgnąć po komórkę, gdyż uświadomił sobie, że jego prywatny numer jest znany jedynie paru bliskim osobom, a zatem każdy telefon może oznaczać coś naprawdę ważnego. Upewnił się co do tego, zobaczywszy na wyświetlaczu imię „Cecylia”, wskazujące na siostrę przyrodnią.

Z całego bardzo konserwatywnie i krytycznie nastawionego do świata kręgu krewnych, Cecylia była jedyną osobą, którą tolerował. To także jej zawdzięczał odkrycie posiadłości, do której wkrótce miał się wprowadzić.

– Potrzebuję twojej pomocy – powiedziała Cecylia bez wielkich wstępów – choć wiem, że może to wyglądać na okropne nadużycie uprzejmości, zwłaszcza teraz, kiedy niedługo masz zamieszkać parę kilometrów ode mnie i Charlesa… więc pewnie uznasz, że często będziemy ci sprawiać kłopoty…

– Nigdy bym czegoś takiego nie wymyślił – zaśmiał się szczerze.

– Gdzie jesteś? – zapytała z ulgą.

– Dziesięć minut od nowego domu.

– Och, jak to dobrze! Bo widzisz, my z Charlesem właśnie jechaliśmy zobaczyć występ dziewczynek i utknęliśmy w korku na autostradzie. Na pewno nie zdążymy na czas.

– A to pech – przyznał ze współczuciem Ruy, bo doskonale wiedział, że Cecylia z mężem, oboje lekarze, szarpią się, by pogodzić pracę z obowiązkami rodzinnymi. – Jak mogę wam pomóc?

– Lola i Lucia będą załamane, jeśli się nie pojawimy. Próby do koncertu trwały wiele tygodni. Wiem, że proszę o zbyt wiele, Ruy… bo to jakby nie twoja bajka… ale gdybyś mógł tam podjechać zamiast nas. Dziewczynki byłyby zachwycone, nawet bardziej niż naszą obecnością. Uwielbiają wujka Hiszpana… koncert się już rozpoczął i odbywa się w wiejskim domu kultury, ale one na szczęście występują dopiero w ostatniej części. Zrobisz to dla nas?

– Oczywiście, że tak – wymamrotał Ruy bez zastanowienia, gdyż uświadomił sobie w tym momencie, że Cecylia poprosiła go właśnie o cokolwiek po raz pierwszy w życiu!

Cała reszta bliższej i dalszej rodziny zasypywała go na okrągło lawiną próśb o pieniądze, załatwienie pracy czy prawnika dosłownie przy każdej możliwej okazji. Taki nawyk wyrobił w krewnych jego nieżyjący już ojciec, Armando, któremu schlebiało uzależnianie od siebie ludzi, bo czuł się wtedy głową rodu Valiente i był pewien swej władzy, a poza tym uwielbiał otaczać się służalczą i czołobitną widownią. Ruy, wprost przeciwnie, robił wszystko, by zniechęcić do siebie rodzinę, ponieważ ich nieustanne błagania o pomoc doprowadzały go do rozpaczy.

– Naprawdę?! – wykrzyknęła Cecylia, nie próbując nawet ukryć radości ani zdziwienia. – Nie będziesz oczywiście musiał zabierać ich do domu ani nic podobnego, bo jest z nimi niania. Pokażesz im się tylko w trakcie, uściskasz po występie i skłamiesz, kiedy Lola zapyta, jak jej poszło… bo niestety na scenie zachowuje się jak słoń w składzie z porcelaną. No i stracisz na to wszystko najwyżej godzinę czasu.

– W porządku, Cecylio!

– Tak, tyle że wypada to akurat przy okazji twojej pierwszej wizyty w nowym domu i narusza twoją prywatność…

– Nie jestem aż tak nieelastyczny – zapewnił. – Poza tym miło będzie zobaczyć dziewczynki.

– No, jeżeli jeszcze zaczniesz odwiedzać je teraz częściej… – rozmarzyła się Cecylia, wiedząc, że już dawno przekroczyła dosłownie wszystkie granice wyznaczone i strzeżone zazwyczaj przez brata. – Och, wybacz mi mój dziwny nastrój… Wszystko przez ten korek!

W swym ponad trzydziestoletnim życiu Ruy nauczył się, że jeśli nie wyrwie dla siebie czasu pazurami, nigdy go nie będzie miał. Choć z natury był samotnikiem, większość życia spędzał w otoczeniu pracowników i w pracy, mając świadomość, że nie żyje normalnie ani w zgodzie ze sobą.

Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że właśnie tego zazdrości mu brat bliźniak, Rodrigo, który przyszedł na świat parę minut po nim, co zadecydowało, że nie został pierworodnym synem Armanda Valientego, tradycyjnie pokładającego największe nadzieje w potomku urodzonym w pierwszej kolejności. Cóż za okrutna ironia! Ruy wolałby zdecydowanie mniej zobowiązującą rolę młodszego syna i brata. Rozmyślania o rodzinie przypomniały mu niestety o zaproszeniu na ślub Rodriga i to już za dwa tygodnie! Zamiast uznać, że zaproszenie to bezsprzecznie oznacza wyciągniecie ręki na zgodę, bardzo się obawiał nadciągającego nieuchronnie wydarzenia.

Lokalne centrum kultury, czy też bardziej mały, wiejski odpowiednik ratusza mieścił się w starym, odrapanym budynku tuż obok kościoła i niewątpliwie wymagał zmiany elewacji, co natychmiast zakonotował Ruy. Może warto się zastanowić nad jakąś anonimową dotacją? Tego typu filantropijne gesty przychodziły łatwo człowiekowi, który nigdy w życiu nie musiał się zastanawiać nad kosztem żadnej rzeczy. Poza tym również po raz pierwszy, zdarzyło się, że znalazł się w miejscowości, koło której kupił nieruchomość. Zwykle trzymał się z dala od ludzi. Kiedy poprzednio przejeżdżał przez miasteczko, nawet nie zwolnił. Zauważył jedynie duży warsztat, supermarket, kościół i pub z krzykliwym szyldem, jakby aspirował do bycia czymś więcej niż tylko lokalnym miejscem spotkań przy piwie.

Ruy z reguły nie planował poznawania żadnych sąsiadów, bo wyłącznie w ten sposób mógł zagwarantować sobie anonimowość, swój największy skarb.

W sali widowiskowej nie było już miejsc siedzących, co doskonale mu odpowiadało, gdyż przy wzroście ponad metr dziewięćdziesiąt widział wszystko idealnie, stojąc oparty o tylną ścianę. Zresztą na razie niewielka scena była pogrążona w ciemnościach, a zza kurtyny sączyły się dziwaczne, proste, przypominające prymitywną perkusję rytmiczne dźwięki, które musiały chyba być inspirowane filozofią New Age. Ruy, zakochany w klasycznych balladach rockowych, skrzywił się odruchowo.

Nagle delikatne światło reflektora padło na postać młodej kobiety klęczącej na scenie z pochyloną głową. Muzyka nabrała tempa, a kobieta zaczęła się powoli prostować, a potem podnosić.

Rozwija się jak kwiat – pomyślał, nie wiadomo czemu. Zauroczyła go. I jako mężczyznę, i jako artystę. Wiedział już, że musi ją poznać i… namalować.

Tymczasem tajemnicza „ona”, gdy się podniosła, zaczęła tańczyć. Był to niewątpliwie taniec nowoczesny, o którym nie miał pojęcia, ale tancerka okazała się elastyczna jak guma, dziewczęco niewinna i jednocześnie niesamowicie zmysłowa, przez co całkiem zapomniał, że przyjechał tu popatrzeć na występ dzieci.

– To nasza lokalna piękność – skomentował stojący obok Ruya mężczyzna, który prawdopodobnie zauważył jego zafascynowane spojrzenie.

– Kto to? – zapytał go Ruy.

– Suzy Madderton, córka właściciela pubu. Niestety już nie do wzięcia, gdyby to pana interesowało…

– Wydają ją wkrótce za mąż. I to nie za takiego młodego jak ty, ale za starego… – westchnął inny nieznajomy, stojący z drugiej strony. – Za lokalnego biznesmena, który kupił sobie połowę tutejszej wioski… Naprawdę szkoda mi dziewczyny…

Ruy nie widział dotąd jej twarzy, bo tańczyła jakby w tle, w cieniu, poza blaskiem reflektorów – może taki był zamysł choreografa? Tylko że to ona, o ironio, zdawała się stanowić centrum występu. Jeśli chodzi o komentarze, które usłyszał, nie zareagował w żaden sposób: był zbyt cyniczny, by dziwiło go, że młoda, piękna kobieta wychodzi za mąż dla pieniędzy. Marzył wyłącznie o tym, by zgodziła się mu pozować. I to bardzo chętnie za duże pieniądze. Absolutnie poza tym nie zamierzał jej dotknąć nawet palcem.

Seks nie stanowił dlań najmniejszego problemu, bo miał go, kiedy tylko chciał. Nie przeszkadzały mu także długie przerwy, bo zaangażowanie, czy związki emocjonalne z partnerkami, nie wchodziły w grę. Miłość postrzegał jako klątwę ze względu na to, czego doświadczył w przeszłości. Klątwę szczególną, bo łamiącą życie nawet porządnym ludziom, i wyjątkowo zwodniczą, gdyż wszyscy sami za nią gonią.

W końcu postanowił skoncentrować się na tańczących siostrzenicach – pierwotnym celu niespodziewanej wycieczki. Podczas gdy Lucia poruszała się po scenie jak zwiewna nimfa, mała Lola każdym ruchem przypominała nieporadne słoniątko. Ze smutnym uśmiechem pomyślał, że gdyby nie należało się najpierw ożenić, to chętnie miałby własne dziecko.

– I znów podniosłaś ciśnienie paru ojcom na widowni! – przekomarzała się z Suzy Kiara, organizatorka koncertu.

– Nonsens! Patrzą tylko na swoje dzieci – burknęła pod nosem adresatka komplementu, wystarczająco zmęczona swoją obecną sytuacją.

Nie zamierzała jednak użalać się nad sobą, bo przecież sama podjęła taką decyzję, kiedy postanowiła uratować tatę. Człowieka, który kochał ją za dwoje rodziców, odkąd mama zginęła w wypadku samochodowym, gdy Suzy była bardzo mała. Roger Madderton, wspaniały jako ojciec, na co dzień nie potrafił być ani podejrzliwy, ani przewidujący. Pewnie dlatego łatwo dał się złapać w pułapkę finansową Percy’emu Brentonowi, po czym nie mógł już uniknąć daleko idących konsekwencji dla siebie i córki.

W rezultacie Suzy miała do wyboru poślubić Brentona lub patrzeć spokojnie, jak ojciec bankrutuje, nie całkiem z własnej winy, tracąc ich dom i biznes. Dlatego właśnie za niespełna czterdzieści osiem godzin spodziewała się zostać żoną Percy’ego, a następnie udać się z nim w podróż poślubną na Barbados, o czym bała się nawet pomyśleć.

Tymczasem ludzie zaczęli się powoli rozchodzić po zakończonym koncercie. Suzy także zeszła szybko ze sceny i wtedy zobaczyła biegnące w jej stronę Lolę i Lucię, dwie słodkie dziewczynki, siedmiolatkę i czterolatkę, które raz w tygodniu uczyła tańca. Choć śpieszyła się, by wyjść przed pojawieniem się w środku Percy’ego, nie potrafiła sobie odmówić krótkiej pogawędki z uczennicami. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że zamiast patrzeć na nie, wpatruje się w towarzyszącego im mężczyznę, wysokiego, śniadego, ciemnowłosego nieznajomego o niezwykle przystojnej twarzy i ujmującym spojrzeniu, wyglądającego jak kobiecy ideał męskiej urody.

Naprawdę nie wystarczało nazwać jej lokalną pięknością.

Suzy Madderton dosłownie promieniowała niezwykłą siłą i nieziemską energią. Dodać do tego długie kręcone włosy o kolorze miedzi, porcelanową cerę i jaskrawozielone oczy, i Ruy musiał niechętnie przyznać, że nie umie oderwać od niej wzroku. A w towarzystwie kobiet robiących na nim wrażenie zawsze czuł się bardzo nieswojo.

– Tio Ruy! Tio Ruy! – wykrzykiwała Lola – Nasz Tio Ruy!

– Brat ich mamy, ich wujek – przedstawił się z ociąganiem.

Jego czarne jak węgiel oczy zauroczyły ją, lecz wyczuła w spojrzeniu jakby tendencję do wywyższania się, może szyderstwo. Automatycznie popatrzyła na niego z wrogością.

– Dziękuję za tłumaczenie, ale moja matka była Hiszpanką, więc kojarzę trochę podstawowych słów – wymamrotała.

Naprawdę było ich bardzo niewiele, biorąc pod uwagę, przez ile lat zapisywała się na kursy hiszpańskiego. Jednak bez możliwości prawdziwych konwersacji na co dzień nie wierzyła już, że kiedykolwiek zdoła spełnić swe wielkie marzenie i nauczyć się płynnie mówić w ojczystym języku mamy.

Suzy jawiła się Ruyowi jako niesamowite wyzwanie i obudziła w nim niespodziewanie gorącą krew południowych przodków. Przypominała z pozoru nieczynny wulkan, przez co z pewnością nie pasowałaby mu w sypialni, gdzie wolał kobiety schludne i uległe, niewywołujące zbędnego zamętu, ale nie oznaczało to, że nie chciał, by mu pozowała. Przecież ze swoją poprzednią modelką nie rozmawiał prawie wcale, a zyskała światową sławę dzięki zeszłorocznej wystawie jego portretów kobiecych, sprzedających się za miliony funtów. Odkąd dawno temu przez nadmiar emocji dał się jednorazowo zaangażować w kryzys rodzinny, unikał jak ognia podobnych sytuacji we wszystkich aspektach swego życia.

Dla Suzy Ruy mówił po hiszpańsku o wiele za szybko, więc mogła swobodnie zrozumieć tylko niektóre rzeczy. Niewątpliwie chciał, żeby pozowała mu za pieniądze. Ona? Nie wierzyła własnym uszom i dziwiła się, że mama dziewczynek nigdy nie wspomniała ani słowem, że jej brat jest malarzem i że zamieszkał z nimi.

– Niech mi pani poda swoje warunki – powiedział w końcu wyraźnie po angielsku, jakby chcąc mieć pewność, że zostanie dobrze zrozumiany. – To zajmie tylko kilka tygodni.

Dokładnie w tym momencie Suzy poczuła na ramionach ciężar masywnej ręki… Oto pojawił się Percy!

– Jakie znów warunki? – wykrzyknął natychmiast.

– Zapytałem właśnie pannę Madderton, czy zgodziłaby się mi pozować… Ruy Rivera. – Ruy uprzejmie przedstawił się Percy’emu, używając nazwiska siostry przyrodniej, aby zachować anonimowość. Zawsze tak postępował, gdy przestawiał się jako malarz.

– Ależ, panie Rivera! To absolutnie wykluczone! Pojutrze Suzy wychodzi za mnie za mąż!

– Mogłeś być dla niego bardziej uprzejmy. Przecież mnie nie obraził – powiedziała ze wstydem Suzy, kiedy znaleźli się sami na zewnątrz, po tym jak Percy, nie zważając na nikogo ani niczyje kąśliwe uwagi, wyprowadził ją z domu kultury niczym jakiś tyran.

– Tylko mi nie mów, jak mam się zachowywać! Poza tym czas już skończyć z tym absurdalnym tańczeniem! Nie pozwolę, by moja żona wyginała się przed obcymi na scenie jak striptizerka!

Blada i roztrzęsiona ze złości i zimna, odsunęła się od niego.

– Niczego złego nie zrobiłam! Czemu jesteś taki wściekły?!

– Nie rób scen, Suzy. Wsiadaj do auta! Pojedziemy do mnie do domu i zjemy kolację.

– Przykro mi, ale jestem zmęczona. Poza tym, jak sam wspomniałeś, nasz ślub już pojutrze, więc mam co robić. Wracam do siebie. Do zobaczenia… – skłamała błyskawicznie, patrząc z niechęcią na jego zaczerwienioną z wściekłości twarz.

„Kolacja” w języku Percy’ego najprawdopodobniej miała oznaczać próbę dobierania się do niej. Parę miesięcy wcześniej Percy przyjął do wiadomości, że ich małżeństwo będzie małżeństwem jedynie na papierze. Nie wiedziała, czy zamierzał teraz zmusić ją do zmiany decyzji, jednak nie uśmiechało jej się wcale siedzenie z nim na kanapie i ryzykowanie rozmów na ten temat, zwłaszcza po tym, jak się właśnie zachował po koncercie…

– Suzy! – Z ulgą usłyszała za plecami jak zawsze miły i ciepły głos swego ojca.

– Witaj, Roger… – Percy cofnął się i zmusił do grzecznościowego uśmiechu.

– Tatko… skąd się tu wziąłeś?

– Wpadłem na chwilę popatrzeć, jak tańczysz. Wiesz, że nie przegapiłbym żadnej okazji.

– A kto się zajmuje pubem?

– Zostawiłem tam na straży starego Morgana.

Po jakimś czasie, kiedy szli już sami w stronę pubu, ojciec zapytał nagle:

– Czy między tobą i Percym wszystko się dobrze układa?

– Tak… – odparła ostrożnie, lecz wyraźnie zmarkotniała. – A dlaczego pytasz?

– Bo widzisz… z daleka wyglądało, że się kłócicie – przyznał zatroskany. – Pewnie jestem śmieszny, ale przez chwilę szczerze się obawiałem, że on cię może nawet uderzyć!

Słysząc to, zbladła, lecz weszli akurat do rozgrzanego ogniem z kominka wnętrza pubu, więc od razu odzyskała kolory.

– Tak, to śmieszne – odparła zdecydowanie. – Percy nie zrobiłby niczego takiego.

– Wyglądał też, jakby pił, i musi pić w domu lub w swoim hotelu, bo tutaj w pubie nie pije – zauważył z niepokojem. – Jesteś przekonana co do tego ślubu?

– Owszem i nie mogę się już doczekać, kiedy zobaczę Barbados! – wykrzyknęła impulsywnie, mając nadzieję, że odciągnie go w ten sposób na dobre od tematu.

Madderton westchnął ponuro i odgarnął jej z czoła zbłąkany kosmyk rudych włosów.

– Nie wydaje mi się to w porządku… jestem mu winien duże pieniądze, ty za niego wychodzisz, on mówi, że nie muszę teraz niczego spłacać, jakby to było nic, a słynie przecież z tego, że trzyma każdy grosz!

– Cóż, Percy ma rację, że najlepiej, jak długi zostają w rodzinie. Po ślubie wszystko będzie bardziej normalne.

– Ale ja i tak uważam, że on jest po prostu dla ciebie za stary. Ma prawie tyle lat co ja, na litość boską! A przecież nie uganiam się za kobietami w twoim wieku.

– Każdy człowiek jest inny, tato. Percy zapewni mi dobre życie…

Ojciec skrzywił się niemiłosiernie.

– Jeśli to ja ci wpoiłem, że „dobre życie” oznacza duży dom i zagraniczne wakacje, musiałem się gdzieś po drodze pogubić.

– Oj, tatko… – Suzy wolała już przytulić ojca niż częstować go kolejnymi kłamstwami. – Przestań się wygłupiać, jesteś najlepszym samotnym ojcem, jakiego mogłaby sobie wymarzyć każda córka!

– Przepraszam… bo wiesz, jedyne, czego pragnę, to widzieć cię szczęśliwą, a nie jestem przekonany, czy Percy może do tego doprowadzić.

– Kiedyś w końcu się przekonasz!

To powiedziawszy, Suzy skorzystała z okazji i wymknęła się w stronę tylnych drzwi, wiodących do ich mieszkania na zapleczu, obawiając się już nie tylko dalszej rozmowy, ale także i tego, że stary pan Morgan nie jest aż taki głuchy, na jakiego wygląda.

Koniec końców, jej również chodziło o szczęście i bezpieczeństwo ich małej rodziny, a to mogło zapewnić tylko poślubienie Brentona. Gdy szła na górę do łóżka, miała w pamięci wszystkie ofiary, które poniósł ojciec, samotnie ją wychowując. W jego życiu nie było poza zmarłą żoną żadnej kobiety, gdyż obawiał się, czy przypadkiem nie sprowadzi do domu przysłowiowej złej macochy, rodem z bajek dla dzieci. Zawsze pracował po kilkanaście godzin, by zapewnić powodzenie pubu. Zadłużył się nie ze swojej winy, a problemy zaczęły się przed wielu laty pożyczką bankową na remont i unowocześnienie pubu w nadziei na przyciągniecie nowych klientów. Gdy raty stały się zbyt wysokie, ojciec zaczął z nimi zalegać, a bank zagroził mu przejęciem lokalu. Wtedy, nie wiadomo skąd, pojawił się Percy. Zakradł się po cichu niczym złodziej pod osłoną nocy – pomyślała i przeszły ją dreszcze. Miała tylko osiemnaście lat i była zbyt młoda, by się zorientować, że od początku zamierzał przejąć interes ojca. Ślub z nią musiał mu przyjść do głowy dużo później. Dla Maddertona Percy jawił się jednak wtedy jako wybawiciel, który zdjął z niego dług i zaoferował spłatę w niższych ratach. Nagle jakieś pół roku temu, tuż przed jej dwudziestymi pierwszymi urodzinami, Percy Brenton zahamował koło niej na wiejskiej drodze i zaproponował podwiezienie. Kiedy wsiadła, zagrał w otwarte karty. Bez grama wstydu. Zagroził, że przejmie pub, a ich wyeksmituje, chyba że Suzy zgodzi się go poślubić. Gdy oskarżyła go o szantaż, skupił się na tym, że oferuje jej perspektywę godziwego życia, nieskończenie wygodniejszego niż to, które dotychczas wiodła, pracując w pubie na okrągło, sprzątając tam, gotując i doglądając baru. No i, chcąc nie chcąc, zgodziła się za niego wyjść, lecz pod jednym warunkiem, że może wypełniać wszelkie obowiązki domowe i reprezentacyjne jako żona, ale będzie miała osobną sypialnię. W ich związku nie będzie seksu.

W tamtym momencie Percy przystał na jej warunek, ale ostatnio zaczęła podejrzewać, że żałuje tego układu i ma za złe, że nie będą dzielić łoża. Teraz, gdy leżała w ciemnościach, miała ochotę rozpłakać się na głos. Czy pół roku temu zdawała sobie sprawę, jak trudno będzie poślubić mężczyznę, którego się nie kocha ani nie pożąda? Nie, nie miała o tym pojęcia, nie rozumiała, na co się godzi, a obecnie nie ma już odwrotu. Czuła, że znalazła się w potrzasku, lecz sama się uprzednio na to zgodziła. Mogła jeszcze tylko powiedzieć ojcu prawdę i znaleźć się wraz z nim bez grosza na bruku albo potulnie poślubić Brentona. Którego zaczynała się coraz bardziej obawiać, choć wolała się do tego nikomu nie przyznawać.

Po pożegnaniu z siostrzenicami Ruy wsiadł do samochodu, który celowo został wybrany tak, by w ogóle nie zwracać uwagi. Nie był ani oryginalny, ani bardzo drogi, a już na pewno w niczym nie przypominał limuzyny z szoferem.

Ruy cały czas nie mógł się nadziwić, że tak atrakcyjna młoda osoba jak Suzy mogła zdecydować się na ślub z kimś takim jak podstarzały, prymitywny i chamski mężczyzna, którego zobaczył po koncercie. Ale nie była to jego sprawa. Gdyby nie interesowało go jej pozowanie, nie myślałby o niej więcej. Inna rzecz, że nie przywykł do damskiej odmowy, a każda przeszkoda zazwyczaj wyłącznie jeszcze bardziej determinowała go do postawienia na swoim. Uznał więc, że przy okazji zajrzy do pubu i porozmawia z Suzy na osobności.

Na dwa dni przed ślubem Suzy nie wiedziała, w co ma ręce włożyć. Do zwykłych obowiązków doszły ostatnie przymiarki sukni ślubnej, dekorowanie kościoła, załatwianie tortu weselnego i pakowanie się na Barbados. Nie planowała tylko na szczęście żadnego wielkiego przyjęcia, bo zdecydowała, że im mniej będzie świadków jej „szczęśliwego” zamążpójścia, tym lepiej. Tak czy owak, nie miałaby specjalnie kogo zaprosić. Wszyscy znajomi ze szkoły już dawno wyprowadzili się z miasteczka za pracą lub na studia, korzystając z możliwości, które dla Suzy tak naprawdę nigdy nie były osiągalne.

Wyprawa do krawcowej do sąsiedniej miejscowości zajęła jej cały poranek. Następny na liście był hotel Percy’ego na pustkowiu i dostarczenie tam tortu. Na wieczór zostało udekorowanie kościoła… Gdy zmachana weszła w końcu do pubu, ze zdziwieniem ujrzała tam Ruya Riverę siedzącego z whisky i gazetą tuż przy kominku.

Kiedy spotkali się po raz pierwszy, miał na sobie pięknie skrojony garnitur, który bardziej nadawałby się na ślub czy inne wielkie wydarzenie. Tym razem był ubrany bardzo swobodnie, w zwykłe dżinsy i beżowy sweter, a kruczoczarne gęste włosy miał niedbale zaczesane na tył głowy. Niestety znów zrobił na niej piorunujące wrażenie. Zakłopotana zerknęła na swój pierścionek zaręczynowy. Cokolwiek jest winna Percy’emu, czy też nie jest… to z pewnością należy mu się jakaś lojalność… więc fascynowanie się innym mężczyzną, nawet tak niesamowicie atrakcyjnym, wydaje się całkowicie nie na miejscu. Zaczerwieniona po uszy, weszła za bar, żeby zwolnić ojca na przerwę.

– Myślałem, że przystrajacie kościół? – zdziwił się.

– Pani z kwiaciarni zmieniła godzinę. Ma jeszcze jedno zlecenie, musiała kogoś zastąpić. Zrób sobie herbatę i idź na przerwę – zarządziła Suzy, żeby nie wdawać się w żadną rozmowę.

– Tak, szefowo. – Uśmiechnął się i posłusznie wykonał polecenie.

Ruy złożył gazetę i podszedł do baru.

– Miałem nadzieję, że się pani pojawi.

Jej krystalicznie zielone oczy wędrowały gdzieś ponad nim, jakby się obawiała na niego normalnie spojrzeć.

– Co mogę podać? Jeszcze whisky? – zapytała rutynowo.

– Nie, dziękuję. Prowadzę. Czy byłoby to wielkim nietaktem, gdybym spytał o pani matkę, Hiszpankę?

Zachwycał ją jego głęboki, niebywale męski głos. I ten seksowny, hiszpański akcent… Zakłopotana, znieruchomiała.

– Nie. Proszę bardzo. Niestety w ogóle jej nie pamiętam, ponieważ zginęła w wypadku samochodowym, kiedy miałam dwa lata. Pochodziła z Madrytu, też bardzo wcześnie straciła rodziców i przyjechała do Anglii jako au pair. Tak poznała tatę. Pobrali się po paru miesiącach. Chodziłam na kursy hiszpańskiego, żeby w pewien sposób zbliżyć się do mamy i moich korzeni, ale to nie daje rezultatu. Trzeba normalnie posługiwać się językiem.

– Mogłaby pani konwersować ze mną. A od jak dawna uczy pani dzieci tańca?

– Od kilku lat. Najpierw byłam asystentką nauczycielki, która zresztą uczyła również mnie. Potem, kiedy przeszła na wcześniejszą emeryturę z powodu zapalenia stawów, zajęłam jej miejsce. Taniec to moje jedyne hobby i jedyna odskocznia.

– A ja wciąż mam nadzieję, że zgodzi się pani mi pozować. Naprawdę chciałbym panią namalować.

– Obawiam się, że to nie będzie możliwe. Jutro biorę ślub, a potem wyjeżdżamy na kilka tygodni. Poza tym Percy nigdy by się na to nie zgodził.

– Nie sądzę, żeby była pani osobą, która robi zawsze tylko to, co jej każą. Zresztą jestem gotowy poczekać te kilka tygodni.

– Nie mogę tego zrobić i tyle. Czy moglibyśmy już na ten temat nie rozmawiać? Nie potrafi pan zaakceptować odmowy?

– Nie – oświadczył z szerokim uśmiechem.

– Cóż… to bardzo irytująca cecha – wysyczała i odwróciła się do kolejnego klienta. – Witam! Co mogę panu podać?

Ruy nie był przyzwyczajony do takiego traktowania. Musiał solidnie zacisnąć zęby, żeby móc dalej udawać przeciętnego śmiertelnika. Akurat w tym momencie wolałby typowy podziw, pochlebstwa i flirt, czyli wszystko, co zazwyczaj oferowały mu niewiasty, którymi się zainteresował. A tutaj co?! Właśnie odpyskowała mu barmanka! I jednocześnie od razu, w głębi duszy, jakby usłyszał komentarz Cecylii, że jest niesprawiedliwym snobem.

Cecylia, ignorowana i ukrywana przez ich ojca jako córka, którą urodziła mu kochanka, musiała samodzielnie radzić sobie w życiu. Nie jak jej bracia z prawego łoża. Ruy miał teraz paskudne przeczucie, że gdyby jego uparta, wytrwała i dosyć przyziemna siostra przyrodnia mogła go w tym momencie zobaczyć, śmiałaby się do rozpuku, bo oto został spławiony przez normalną dziewczynę.

– Ostatnie słowo na ten temat, dobrze? – wyszeptał przymilnie, kiedy Suzy przybliżyła się do niego, wycierając barowy blat. – Niech mi pani poda swoją cenę za pozowanie, zapłacę każdą sumę.

– Każe mi pan rzucić jakąś kwotę, jak z rękawa? Skąd mam wiedzieć, czego sobie życzą modele artystów? – opierała się nadal.

– Pragnę namalować właśnie panią, nikogo innego, co nadaje pani zupełnie wyjątkową wartość. I jestem gotów zapłacić za to każde pieniądze.

Po tej deklaracji Suzy spojrzała na niego nareszcie z pewną fascynacją, choć nadal niepozbawioną głębokiej niechęci.

– To szaleństwo. Zawsze jest jakaś granica – zauważyła przytomnie.

– Nie dla mnie – upierał się, zapomniawszy na chwilę, że nie znajduje się w swym zwykłym świecie, gdzie nic nigdy nie jest za drogie ani nieosiągalne, jeśli tylko się tego zapragnie.

Tymczasem Suzy zaczęła się zastanawiać, co takiego ma w sobie, że mężczyźni próbują ją kupić? To znaczy… Jednemu nawet się to już udało, pomyślała żałośnie. Chyba dlatego, że generalnie jedyne, na czym się skupiała, to przerażająca suma pieniędzy, którą podano ojcu jako jego rzeczywisty dług, po tym jak Percy podsumował odsetki, co do których ojciec nie zrozumiał wcześniej, w jaki sposób miały być naliczane.

– Pięćdziesiąt tysięcy funtów – rzuciła kpiąco. – Za tyle to zrobię!

– W takim razie umowa stoi! – oświadczył z satysfakcją, bo ulżyło mu, kiedy się zorientował, że pieniądze są jednak wabikiem w każdej sytuacji, oraz przypomniał sobie dzielącą ich barierę nie do pokonania, którą za wszelką cenę był zdecydowany zachować.

Tymczasem Suzy obserwowała go w głębokim osłupieniu. Aż chwilę później wybuchła nieoczekiwanym śmiechem.

– I spodziewa się pan, że uwierzę, że mogłabym tyle dostać za pozowanie?! Jakbym miała przed sobą samego Rockefellera? Czy wyglądam, jakbym nadal wierzyła w Świętego Mikołaja albo Wróżkę Zębuszkę? Ale w sumie dziękuję, że mnie pan tak rozbawił! Naprawdę bardzo tego dzisiaj potrzebowałam!

Teraz to Ruy przyglądał jej się osłupiały, bo nigdy wcześniej nie spotkał nikogo, kto nie brałby go na serio. Jednocześnie z zaskoczeniem musiał przyznać, czemu wielokrotnie zaprzeczał, że czuje się jednak arystokratą w każdym calu, jest dumny ze swego dziedzictwa, władzy i wpływów. A tym samym jest zarozumiały i arogancki jak każdy z nich, i pewne sytuacje po prostu nie mieszczą mu się w głowie.

Co za tym idzie, udawał, że nie widzi, jak śmiech przepięknie i naturalnie ożywił twarz dziewczyny, nawet bez tego uosabiającą perfekcję Madonny, ani jak niesamowicie rozbłysły jej oczy, niczym prawdziwe gwiazdy, nie wspominając o różowych, ponętnie wydętych usteczkach.

Kiedy Percy wpadł do pubu i ujrzał swą narzeczoną zanoszącą się śmiechem za barem na wprost wpatrzonego w nią Rivery, skrzywił się niemiłosiernie. Suzy, nie będąc w stanie zauważyć jego miny z tak dużej odległości w pomieszczeniu z przyćmionym oświetleniem, pomachała do niego i zawołała:

– O, nie sądziłam, że się dziś zobaczymy! Zaraz po powrocie taty idę do kościoła wieszać kwiaty!

– Do zobaczenia w kościele – burknął Percy, odwrócił się na pięcie i zniknął.

Suzy odetchnęła głęboko i powoli, by się trochę uspokoić. Wiedziała, że jest w bardzo niebezpiecznym nastroju i że nie umie przestać myśleć o prawdziwych okolicznościach jutrzejszej uroczystości, a nerwy i żale zaczynają zjadać ją żywcem. I tak oto poświęcenie się nawet dla kogoś, kogo naprawdę bardzo się kocha, jak ona swego ojca, okazywało się o wiele trudniejsze, niż się jej wydawało kilka miesięcy wcześniej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: