Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wymarzone - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wymarzone - ebook

Presja, wielkie nadzieje i ciągłe zawody naznaczają życie, emocje i małżeństwo Karoliny i Adama. Po wielu nieudanych próbach zajścia w ciążę, młoda kobieta przestaje wierzyć w to, że kiedykolwiek zostanie matką. Swoje smutki topi w alkoholu, a narastającą frustrację wyładowuje na mężu. Ten z kolei coraz częściej spogląda pożądliwie w stronę Ady, atrakcyjnej koleżanki z pracy. Jedna nierozsądna decyzja i kilka zbiegów okoliczności sprawiają, że Karolina i Adam zaczynają gubić się we własnych emocjach…

Wymarzone to nie tylko poruszająca historia o miłości i pragnieniu dziecka, ale także terapeutyczna lekcja dla małżeństw, niosąca nadzieję, że nad tym, co dobre, zawsze czuwa siła wyższa.

Odwróciła się do mnie plecami i wiedziałem, że nie chce ze mną rozmawiać. Z jednej strony byłem wściekły, a z drugiej było mi jej żal. Miałem ochotę ją przytulić, ale rozsądek podpowiadał, że potrzebuje być sama i nie chce moich czułości. Kręciłem się z boku na bok i nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się, w którym miejscu popełniłem błąd, że własna żona nie chce być ze mną szczera…

Justyna Piec-Głogowska
Absolwentka pielęgniarstwa pracująca w zawodzie. Żona inżyniera i mama Fabiana. Indywidualistka i romantyczka. Jej utwory publikowano w zbiorach „Księga bajek najnowszych” oraz „Poezji naszych dni”. W 2022 roku ukazała się jej debiutancka powieść pt. „Skomplikowana”.
Pasjonuje się medycyną, psychologią i sportem – w szczególności bieganiem i piłką nożną. Wolne chwile spędza przy dźwiękach dobrej muzyki lub z książką w dłoni. Prowadzi instagramowy profil poświęcony literaturze:
instagram.com/zaczytanazapisana_j_glogowska

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-156-6
Rozmiar pliku: 802 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ADAM

To był kolejny dzień z kategorii ciężkich. Musieliśmy wytężyć wszystkie siły, aby skończyć projekt w terminie. Miałem pracowity tydzień i cieszyło mnie, że spędzę weekend w domu. Z Karoliną. Niestety nie wiedziałem, czy uda mi się odpocząć. Karola chodziła cały czas podenerwowana. Chciałem zapytać, co się dzieje, ale bałem się odpowiedzi. Moja żona totalnie zafiksowała się na punkcie ciąży. Coraz częściej miałem tego dosyć. Tęskniłem za naszym dawnym życiem bez wyliczeń – jedyne, co nam wtedy towarzyszyło, to spontaniczność. Wszystko się zmieniło. Karola myślała tylko o dziecku, którego nie mogła mieć. Przepraszam, którego my nie mogliśmy mieć. Wiele bym oddał, aby wrócić do czasów sprzed ery „czas na dziecko”. Nasza codzienność kręciła się wokół wyliczeń, nadziei Karoliny i rozpaczy, kiedy test okazywał się negatywny. Powoli zaczynało mnie to przerastać, ale przecież nie mogłem jej tego powiedzieć. To byłaby dopiero awantura albo ciche dni, które zdarzały się coraz częściej. Nie potrafiliśmy rozmawiać o niczym innym niż o ciąży i niespełnionym marzeniu – dziecku.

Oddalałem się od niej. Nie widziałem w żonie tej samej dziewczyny, którą poznałem siedem lat wcześniej na koncercie. Karola była sfrustrowana i to mnie od niej coraz mocniej odpychało. Czułem, że z każdym dniem jestem tym wszystkim coraz bardziej zmęczony, i nie napawało mnie to optymizmem. Bywało, że wątpiłem w nasze małżeństwo, i obawiałem się, że kiedyś może mnie to popchnąć w ramiona innej. W kręgu moich znajomych nie brakowało kobiet, które okazywały mi zainteresowanie, oczywiście z wiadomych względów bez wzajemności. Na czele stała Ada, której trudno było się oprzeć. Ładna, zgrabna, pewna siebie. Typ kobiety sukcesu. Przeciwieństwo mojej żony – Karolina była molem książkowym, bo tego wymagała od niej praca. Ada coraz częściej dawała mi do zrozumienia, że jest mną zainteresowana w kategoriach nieco innych niż kolega z pracy, ale starałem się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Miałem żonę, którą kochałem, i o której Ada z pewnością wiedziała.KAROLINA

Stałam w łazience i płakałam. Jak zawsze. Patrzyłam na test i widziałam tylko jedną kreskę. Znowu się nie udało. W lustrze zauważyłam własne odbicie. Symbol klęski i rozpaczy. Tusz się rozmazał. Wyglądałam okropnie. Wiedziałam, że zaraz przyjedzie Adam, a nie chciałam, żeby zobaczył mnie w takim stanie. On mnie nie rozumiał. Nie znał tego uczucia, kiedy tak bardzo pragniesz mieć dziecko i nie możesz. Ile razy próbowaliśmy? Już nawet nie liczyłam. Myślałam, że tym razem będzie inaczej, ale wyszło jak zawsze. Beznadziejnie. Byłam do niczego. Po co Adamowi żona, która nie potrafi dać mu dziecka? I w dodatku ciągle płacze i jest niezadowolona? Prędzej czy później mnie zostawi. Tak czułam. Zastanawiałam się, co ja bez niego zrobię. Miałam wrażenie, że on mnie już nie kocha.

Spojrzałam w lustro i powiedziałam:

– Karola, weź się w garść. Zaraz wróci Adam.

Zmyłam resztki makijażu i obmyłam twarz zimną wodą. Marny efekt. I tak było widać, że płakałam. Chciałam nie rozpaczać, ale nie potrafiłam. Tak bardzo pragnęłam mieć małą pachnącą istotkę, moją i Adama. Taką tylko naszą.

Usłyszałam dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. To pewnie Adam. Zerknęłam na zegarek. No tak, to już pora.

– Cześć, Karola. Wróciłem – powiedział.

– Cześć – odpowiedziałam. Zostawiłam uchylone drzwi łazienki, więc usłyszałam, jak do nich podchodzi.

– Mogę? – zapytał i zajrzał do środka.

– Tak.

– Znowu płakałaś?

To jego „znowu” – kolejny wyrzut. Jakby miał do mnie pretensje o to, że czuję się nieszczęśliwa. Nie chciałam go znowu zawieść, więc skłamałam.

– Nie. Coś wpadło mi do oka, próbowałam to wypłukać i przy okazji zmyłam połowę makijażu. A że z połową chodzić nie będę, to zmyłam resztę. Tak się spłakałam, ale na szczęście dałam radę wyciągnąć ten paproch.

W odbiciu widziałam minę męża. Patrzył na mnie badawczo. Przez moment obawiałam się, że odkrył moje kłamstwo, ale po chwili uśmiechnął się i powiedział:

– To dobrze, to znaczy niedobrze, że coś ci wpadło do oka, ale cieszę się, że nie płakałaś, no wiesz…

– O dziecko – dokończyłam i dodałam pospiesznie: – Nie tym razem.

Adam przytulił mnie mocno i pocałował w szyję. W takich momentach wiedziałam, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna… a nie że stanowię dla niego ciężar, który z dużym wysiłkiem musi nieść. Może nie ja byłam tym ciężarem, a moje nastroje. Miałam do niego żal, bo mnie nie rozumiał, ale nie mogłam winić go, że chciałby mieć szczęśliwą żonę, którą nie byłam.

Kochałam go i był dla mnie całym światem. Tylko jego miałam.

– Cieszę się, że jesteś – szepnęłam mu do ucha, odwracając się do niego.

– Kocham cię, Karola – powiedział i mocno mnie przytulił.

W takich chwilach świat wokół nie istniał.ADAM

Okłamała mnie. Oczywiście, że nic nie wpadło jej do oka. Płakała. O ten cholerny test ciążowy. Znalazłem go w łazience. Negatywny. Musiała zapomnieć go wyrzucić. Wróciłem do domu, a później zajęliśmy się sobą i wypadło jej z głowy. Ale dlaczego mnie okłamała? Nie chciała sprawić mi zawodu? Mówiłem jej, że dla mnie to ona jest najważniejsza, a nie dziecko. Jeżeli nie będziemy mogli zostać rodzicami, możemy pomyśleć o adopcji. Tyle razy jej to mówiłem. Nie chciała nawet słuchać. Ubzdurała sobie, że musi dać mi dziecko, bo jak tego nie zrobi, to nie będzie prawdziwą kobietą i żoną. Nie miałem już do niej siły. Czy nie rozumiała, że jej zachowanie wprost proporcjonalnie prowadzi nas do kryzysu? I co ja miałem zrobić? Udawać, że nie wiem o jej kłamstwie czy może z nią o tym porozmawiać? Tylko że większość naszych rozmów kończyła się wielką awanturą.

Gdy byliśmy już w łóżku, postanowiłem poruszyć temat.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy?

– Nie rozumiem, co masz na myśli.

– Wtedy w łazience. Mówiłaś, że nie płakałaś.

– No tak – odpowiedziała zdawkowo, nie odrywając wzroku od książki.

– Znalazłem w koszu na śmieci test ciążowy.

Oderwała się od czytania i spojrzała na mnie.

– Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy? Dlaczego mnie okłamałaś?

– Nie chciałam, żebyś się martwił.

– Czyżby? Karola, co się z tobą ostatnio dzieje?

– Nic – odpowiedziała i odłożyła książkę na szafkę nocną, a później wyłączyła lampkę i położyła się spać.

Odwróciła się do mnie plecami. Wiedziałem, że nie chce rozmawiać. Z jednej strony byłem wściekły, a z drugiej było mi jej żal. Miałem ochotę ją przytulić, ale rozsądek podpowiadał, że potrzebuje być sama i nie chce moich czułości.

Kręciłem się z boku na bok i nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się, w którym miejscu popełniłem błąd, że własna żona nie chce być ze mną szczera…KAROLINA

Jak mogłam zapomnieć wyrzucić ten test?! Powinnam była zrobić to na samym początku, zanim wrócił Adam. Można sobie gdybać, ale mleko się rozlało. I co, miałam mu powiedzieć, że okłamałam go, bo nie chciałam go rozczarować? To się nie udało, bo właśnie go rozczarowałam. Chciałam dobrze, a jak zwykle wyszło źle. Pomyślałam, że powinnam z nim szczerze porozmawiać. Może jutro lub w niedzielę? Nie. W niedzielę mieliśmy zaplanowany wyjazd do jego rodziców – i znowu będą pytania o wnuki. Tak, wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać, tylko od czego powinnam zacząć? Najlepiej od początku…

Nie pamiętałam jednak, gdzie zaczęły się moje problemy. Czy wtedy, gdy zapragnęłam dziecka, czy może gdy pomimo naszych prób nie udawało mi się zajść w ciążę? A może jeszcze wcześniej? Nie wiem. Nie miałam ochoty na rozmowę. Nie czułam się gotowa, poza tym Adam był pewnie na mnie zły. I miał rację. Chyba. Szkoda, że mnie nie przytulił. Tak bardzo potrzebowałam jego miłości, bliskości, która mogłaby podnieść mnie z dołka, w jakim się znalazłam.

Nie mogłam spać, Adam chyba też, bo słyszałam i czułam, jak się kręci z boku na bok. Pewnie myślał. Zawsze jak coś analizował, to nie mógł zasnąć. Ja miałam podobnie. Co za absurd. Moglibyśmy razem porozmyślać, porozmawiać, skoro oboje nie śpimy.

Kiedyś było inaczej. Potrafiliśmy całym nocami rozmawiać o wszystkim. Po kilku latach ograniczaliśmy się do tego, jak nam minął dzień, choć czasami nawet o to nie pytaliśmy. Każde z nas pogrążało się w swoich myślach, co sprawiało, że namacalnie czułam, jak oddalamy się od siebie. Mógł mnie przytulić, ukoić mój ból, ale tego nie zrobił. Może nie chciał mieć ze mną nic wspólnego? Nie powinnam się zdziwić, jeśli kiedyś oznajmi, że mnie już nie kocha i odchodzi do innej. Ale najgorsze było to, że nie potrafiłam zrobić nic, aby do tego nie doszło.

Powinnam bardziej o siebie zadbać, a przede wszystkim zadbać o relację z Adamem, o nasz związek. Może jutro wybierzemy się gdzieś za miasto? Jeżeli Adamowi przejdzie do jutra.ADAM

Obudziłem się i spojrzałem na leżącą obok Karolę. Jeszcze spała. Miałem ochotę ją przytulić. Nie byłem już zły o poprzedni wieczór. Przeszło mi. Przysunąłem się do niej i mocno ją objąłem. Karolina tylko coś zamamrotała i spała dalej. Patrzyłem, jak miarowo oddycha. Kochałem ją. Tego byłem pewien. Mogłaby po prostu mniej myśleć o dziecku i skupić się na codzienności. To, że nie udawało jej się zajść w ciążę, to nie koniec świata. Najważniejsze, że mieliśmy siebie, naszą miłość. Chyba powinienem jej o tym powiedzieć, by miała pewność.

Patrzyłem na nią i widziałem w niej tamtą dziewczynę, którą zobaczyłem kiedyś na koncercie. To był wspaniały okres, a nie chciałem myśleć o „fajnych czasach” tylko w czasie przeszłym. Pragnąłem, aby ta magia, która kiedyś nas połączyła, trwała. Dotknąłem jej włosów i policzka, a później pocałowałem w szyję.

– Która godzina? – szepnęła zaspana.

– Jeszcze wcześnie. Śpij, kochanie.

Ale Karolina rozbudziła się na dobre i spojrzała na mnie.

– Nie gniewasz się już na mnie za wczoraj? – zapytała, a w jej głosie wyczułem niepewność.

– Nie, skarbie. – Pocałowałem ją w czoło.

– To dobrze – odpowiedziała Karola i mocno wtuliła się we mnie.

Lubiłem bliskość jej ciała. To ciepło. Nie wyobrażałem sobie, jakby mogło jej zabraknąć. Czasami złościła mnie swoim zachowaniem, ale nie chciałem życia bez niej. Zerknąłem na nią i zauważyłem, że bawi się kosmykiem włosów. O czymś myślała albo coś kombinowała. Zawsze tak się zachowywała.

– Co będziemy dzisiaj robić? – zapytała, uśmiechając się do mnie.

– Możemy cały dzień spędzić w łóżku – zażartowałem i rzuciłem się na nią. Karola zaczęła piszczeć i śmiać się.

– Wariacie, zostaw mnie w spokoju. Pytałam serio.

Spojrzałem na nią i miałem ochotę ją pocałować, ale wiedziałem, że jeśli to zrobię, zezłości się. Musiałem odpowiedzieć na jej pytanie, inaczej nie dałaby mi spokoju.

– To ja poważnie odpowiadam.

Pocałowałem ją w szyję.

– Może pojedziemy na rowery? – zapytała, nie zwracając uwagi na moje pocałunki.

– Może – odpowiedziałem i całowałem ją dalej, tym razem nieco niżej.KAROLINA

Kiedyś lubiłam jeździć do rodziców Adama, ale odkąd pojawił się problem z zajściem w ciążę, stresowały mnie te wizyty. Te ciągłe pytania o wnuka były męczące. Spotkania u teściów zaczynały robić się frustrujące i przykre zarazem. Ledwo powstrzymywałam się przed tym, aby nie powiedzieć, że ciąża to nasza sprawa, i wyjść. Adam tego nie rozumiał. Dziwił się, że tak złoszczę się na jego rodziców, uważał, że powinniśmy powiedzieć im o naszych problemach, by przestali tak naciskać, ale ja nie chciałam nikomu o tym mówić. To nie był temat na niedzielny obiadek.

Siedziałam przy stole jak na szpilkach. Byłam spięta. Miałam wrażenie, że włókna nerwowe zaczną mi pękać niczym naprężone struny. Przez pierwszą część wizyty pytanie o dziecko nie padło – ale co ma wisieć, nie utonie. Wiedziałam, że to kwestia czasu, kiedy temat się pojawi i zburzy moje misternie budowane pozory spokoju.

– A wy kiedy będziecie mieć małego bobasa? – zapytała mama Adama i dodała: – My z ojcem nie możemy doczekać się wnuka.

Spojrzałam na Adama. Na jego twarzy zauważyłam zdenerwowanie. Dotknął mojej dłoni pod stołem i mocno ją uścisnął, dając mi znak, że on się tym zajmie.

– A co, nie macie wnucząt? Dzieci Oli powinny wam póki co wystarczyć – odpowiedział opanowanym głosem.

Zastanawiam się czasami, skąd on ma w sobie takie pokłady cierpliwości. Teściowa nie dawała za wygraną.

– Ale chcemy, abyście wy też mieli dzieci.

– To nie jest odpowiedni czas, mamo.

– A kiedy będzie lepszy? Kochanie, to jest odpowiedni czas. Jesteście coraz starsi, a nie młodsi. Zegar biologiczny bije – powiedziała, spoglądając to na mnie, to na syna.

– Mama ma rację. Nigdy nie ma odpowiedniego czasu. Zawsze będzie coś, a kariera może poczekać – mówił ojciec Adama, zerkając na mnie, jakby to była moja wina, jakby oskarżał mnie o to, że wolę karierę od dziecka, a to nieprawda.

Miałam ochotę im to wykrzyczeć, ale ból, jaki mi sprawili, paraliżował mnie i nie pozwolił wydobyć z siebie głosu. Słowa uwięzły mi w ustach i nie były w stanie się z nich wydostać.

Do końca spotkania milczałam. Nie wiem nawet, czy Adam coś im odpowiedział. Chyba, aby dali nam spokój, ale i tego nie byłam pewna. Niczego już nie rejestrowałam. Słyszałam tylko trzask mojego serca rozpadającego się na milion kawałków, których nie byłam w stanie pozbierać. Skupiłam się na sobie, na tym, co czuję, a czułam ogromny ból rozrywający duszę niczym sztylet ze słów rodziców Adama. Zamknęłam się w sobie i analizowałam wszystko od początku.ADAM

Rodzice zawsze musieli coś popsuć. Czy naprawdę tak ważny był dla nich temat wnuka? Dla nas to bardzo wrażliwy temat. Widziałem, że po słowach mojego ojca Karolinie zrobiło się przykro. Chciałem ją chronić, ale nie potrafiłem. Myślałem o tym, aby powiedzieć moim rodzicom o naszych problemach, ale Karola kategorycznie mi zabroniła. Poniekąd rozumiałem, że nie chciała o tym rozmawiać. To nasza sprawa i nasze problemy. Słowa moich rodziców musiały ją naprawdę dotknąć, ponieważ w ogóle się nie odzywała. Co jakiś czas czułem tylko, jak jej palce zaciskają się na mojej dłoni – do takiego stopnia, że sprawiało mi to ból, ale nie zabrałem ręki. Czułem, że Karolina walczy ze sobą, a ja jej w tej walce nie mogłem pomóc. Postanowiłem ukrócić jej męki.

– My będziemy się już zbierać – powiedziałem i poczułem na sobie zaskoczony wzrok żony.

– Jak to? Myślałam, że zostaniecie na podwieczorek – odparła zawiedziona mama.

– Nie możemy. Muszę jeszcze dokończyć projekt na jutro – skłamałem. Planowaliśmy zostać na ten podwieczorek, ale nie mogłem udawać, że nie widzę, jak ciężka ta wizyta jest dla mojej żony.

– Rozumiem, synu.

Pożegnałem się z rodzicami i powoli szykowaliśmy się do wyjścia.

– Coś Karolinka nie wygląda za dobrze. Może jest w ciąży, wiesz, jak ja… – zaczęła mama.

– Mamo – przerwałem, zanim mogło zajść to za daleko. Już wystarczająco namieszali. – Karolina jest zmęczona. Dużo pracuje.

– Wpadajcie do nas częściej – powiedział tata.

Tak szybko to raczej nie wpadniemy. Po tej wizycie Karolina będzie się zbierała kilka dni. Uśmiechnąłem się do ojca, ale w środku nie było mi do śmiechu. Wiedziałem, co czeka mnie w domu. Gdy wyszliśmy od rodziców, mocno objąłem Karolę, jakbym chciał wynagrodzić jej to wszystko, co musiała przejść na tym spotkaniu. Otworzyłem jej drzwi od samochodu i zaczekałem, aż wsiądzie. Przez szybę widziałem smutek w jej oczach. Czułem, że unika mojego wzroku, ale nie zdołała uciec. W jej spojrzeniu widziałem ból, który rozdzierał mi serce. Usiadłem za kierownicą i odpaliłem silnik.

– Dlaczego nie chciałeś zostać na podwieczorek? Zawsze zostawaliśmy.

– Dzisiaj nie jest zawsze, a poza tym straciłem ochotę na dłuższe przebywanie z moimi rodzicami – odpowiedziałem, patrząc na nią. – Ty chyba też.

Milczała i spoglądała przez szybę. To nie zapowiadało niczego dobrego. Znałem moją żonę i wiedziałem, że bije się z myślami. Postanowiłem zjechać z głównej trasy.

– A gdzie my jedziemy? – zapytała zdezorientowana Karolina.

– Mam pewien pomysł, Karola. Pójdziemy na spacer. Dobrze nam zrobi.

Widziałem jej wzrok z cyklu „on chyba zwariował”, ale najważniejsze, że nie protestowała. Po chwili z uśmiechem powiedziała:

– A nie masz przypadkiem do dokończenia jakiegoś projektu?

Wiedziałem, że dawna Karola do mnie wróciła.KAROLINA

Spacer z Adamem dobrze mi zrobił. Choć przez chwilę zapomniałam o przykrościach, które spotkały mnie u jego rodziców. Poczułam się jak za dawnych dobrych czasów, jakby te były w jakiś sposób złe. Nie, nie były złe. Były trudne. Dla mnie, dla nas. Spojrzałam na Adama i widziałam w nim tego samego mężczyznę, w którym się zakochałam. Miłego, z poczuciem humoru, inteligentnego i zabójczo przystojnego. Tak, był przystojny i wiedziałam, że kobiety zwracały na niego uwagę. Miałam nadzieję, że nie na moje nieszczęście.

Spacerowaliśmy po lesie. Czułam, że mogę odetchnąć pełną piersią. To za sprawą tego powietrza przepełnionego zapachami, które mimowolnie poprawiały mi nastrój. W naszym domu czy w pracy czułam się czasami, jakbym nie mogła zaczerpnąć tchu, jakby rzeczywistość wokoło mnie przytłaczała i zabierała mi nawet powietrze. Pewnie to wszystko przez stres i obsesyjne myślenie o dziecku. Sama wpędziłam się w to błędne koło, z którego nie potrafiłam wyjść.

Rozluźniłam się i pomyślałam, że mogę szczerze porozmawiać z moim mężem. Trochę obawiałam się jego reakcji, ale wiedziałam, że lepszego momentu na tę rozmowę nie będzie.

– Adam, chciałam o czymś z tobą porozmawiać – zaczęłam, obserwując jego reakcję.

– Zrobiło się poważnie. – Zaśmiał się.

– Na początku chciałam cię przeprosić za piątek.

– Naprawdę jeszcze o tym myślisz? Było, minęło, kochanie – powiedział Adam, zatrzymał się i mnie objął.

Mocno się do niego przytuliłam i poczułam, że to moment, aby powiedzieć mu wszystko, co mnie od dłuższego czasu męczy.

– Okłamałam cię z tym testem, ponieważ nie chciałam cię rozczarować – zaczęłam. – Obawiałam się, że mnie nie zrozumiesz, że będziesz na mnie zły, że po raz kolejny płaczę i przeżywam negatywny test ciążowy.

Adam odsunął się ode mnie i chwycił mnie w ramionach.

– Karolina, jak mogłaś tak pomyśleć? Nie traktuję twoich negatywnych testów ciążowych jako porażki. To nie jest tylko twój problem. To nasz problem.

Patrzyłam na niego i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Czułam się jak u teściowej, tyle tylko, że tam słowa zatrzymało cierpienie, a tutaj nadzieja.

– Nie obwiniaj się o to, że nie możemy mieć dziecka. To nie twoja wina. Nie chcę, abyś się tym zadręczała, bo to negatywnie wpływa na nasze małżeństwo.

Mówił to wszystko, przed czym uciekałam, to, czego bałam się i co wypierałam z głowy, ale miał rację. Mój mąż miał rację. To nie była moja wina, że nie mogę zajść w ciążę, przecież starałam się i robiłam wszystko, aby mieć dziecko.

Adam patrzył na mnie. Pewnie zastanawiał się, o czym myślę, i oczekiwał ode mnie jakiejkolwiek reakcji.

– Nie chcę cię zawieść.

– Nie zawodzisz mnie tym, że nie możemy mieć dziecka, ale tym, że się ciągle tym faktem zadręczasz. Wracam do domu z pracy i widzę cię zapłakaną. Zostawmy to wszystko za sobą i zacznijmy od nowa bez przymusu, presji i stresu.

Miał dużo racji w tym, co mówił. Może zablokowałam się psychicznie ciągłym myśleniem o ciąży. Może powinnam sobie odpuścić. Zwyczajnie wrzucić na luz. Może…

– Kochanie, chcę twojego szczęścia, naszego szczęścia. Chcę mieć szczęśliwą żonę, uśmiechniętą, a nie zapłakaną. Obiecałem, że zrobię wszystko, aby uczynić cię najszczęśliwszą kobietą na ziemi, ale ty też musisz mi w tym pomóc – mówił Adam, patrząc mi głęboko w oczy. Gdy skończył, pocałował mnie, a potem przytulił.

– Ale nadal mnie kochasz? – zapytałam.

– Pewnie, że tak, głuptasie. Najmocniej na świecie.

I tego było mi potrzeba. To on był lekiem na całe zło tego świata. Na moje słabości i porażki.ADAM

Przez dłuższy czas było w porządku – aż nadszedł ten dzień. Karolina zrobiła test z nadzieją, że jest w ciąży. Okres opóźnił jej się o dwa dni, więc była przekonana, że rośnie w niej mały człowieczek. Z entuzjazmem wpadła do domu i od razu pobiegła do łazienki.

Długo nie wychodziła, więc zaniepokojony poszedłem do niej. Już miałem pukać i pytać, czy wszystko w porządku, gdy usłyszałem jej szloch.

– Karola, mogę wejść?

– Nie. – Usłyszałem w odpowiedzi.

– Karola, ale coś się dzieje. Chcę wejść.

– Nie chcę, abyś widział mnie w takim stanie.

Nie wytrzymałem i wszedłem do środka. Karolina siedziała na podłodze i płakała. W ręku trzymała test ciążowy. Negatywny. Usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem. Czułem jej bezwładne ciało w moich ramionach.

– Kochanie, następnym razem się uda.

– Nic się nie uda – warknęła i odsunęła się ode mnie.

Wstała, pozbierała pudełko po teście, resztę folii i wyrzuciła do kosza. Testem rzuciła o ścianę i zdenerwowana wyszła z łazienki. Zaskoczyła mnie jej reakcja. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywała. Owszem, bywała smutna, załamana, potrzebowała wtedy pocieszenia i mojego wsparcia. Rozumiałem to, ale tym razem była jak wzburzone morze. Nie potrzebowała mnie. Czułem, że jest na mnie zła, ale co ja byłem jej winny? A może to moja wina? Może to przeze mnie nie możemy mieć upragnionego dziecka? Ta myśl od jakiegoś czasu nie dawała mi spokoju. Nie, to niemożliwe.

Zszedłem na dół do salonu. Karolina siedziała na kanapie z podkurczonymi nogami. Patrzyła przed siebie. Nie wiedziałem, czy powinienem usiąść obok i ją przytulić, czy może dać jej spokój.

– Musimy iść do specjalisty. – Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.

– Nie rozumiem.

Spojrzała na mnie jak na idiotę i od razu pożałowałem, że te słowa opuściły moje usta.

– Powinniśmy iść i się przebadać. Wyjaśnić przyczynę, dlaczego nie mamy dziecka – wyjaśniła ze stoickim spokojem, ale wiedziałem, że w środku kipi z nerwów.

– Naprawdę uważasz, że to konieczne?

Nie uważałem, że trzeba z tym lecieć od razu do specjalisty. Powinniśmy jeszcze popróbować, a przede wszystkim wrzucić na luz, a nie myśleć tylko o dziecku. Czułem na sobie jej wzrok. Lodowaty i pełen bólu.

– Adam, ja dłużej tego nie wytrzymam. Musimy zrobić badania – mówiła. – Nie mam już siły do tych ciągłych rozczarowań, niespełnionych nadziei pokładanych w każdym teście ciążowym i każdym dniu, kiedy nie pojawia się okres.

Słuchałem tego i rozumiałem moją żonę. Ona to mocno przeżywała, o wiele bardziej niż ja. Może dlatego, że nie zależało mi na dziecku aż tak jak jej. Uważałem, że mamy czas.

– Chcę znać prawdę – wyrzuciła z siebie. – Chcę wiedzieć, czy będę mieć dzieci czy nie.

Wiedziałem, jak jest zdesperowana, więc nie pozostało mi nic innego, jak się zgodzić, w przeciwnym razie groziło to kolejną awanturą. Nie miałem ochoty na chodzenie po poradniach i spowiadanie się z naszych problemów, ale Karolina była nieugięta. Jej upór często stanowił powód sprzeczek. Z czasem nauczyłem się z tym żyć, ale wiele razy musiałem po prostu odpuszczać.

– Dobrze, kochanie. Pójdziemy do lekarza.

Spojrzała na mnie zaskoczona. W jej oczach widziałem ulgę pomieszaną z wdzięcznością.

– Dziękuję – szepnęła.

Usiadłem obok niej, wziąłem jej dłonie w swoje i powiedziałem:

– Nie mam ochoty chodzić po lekarzach, ale robię to dla ciebie. Wiem, jak jest to dla ciebie ważne.

Spojrzałem w jej oczy i ujrzałem w nich łzy. Nie wiedziałem, czy to łzy szczęścia, rozpaczy czy może ulgi. A może wszystkie te uczucia naraz kierowały w tym momencie zachowaniem Karoliny. Czułem, jak mocno się we mnie wtula. Nie pozostało mi nic innego, jak to odwzajemnić. Pocałowałem ją w czoło i szepnąłem:

– Poradzimy sobie, kochanie, na pewno.KAROLINA

Nie sądziłam, że Adam zgodzi się na wizytę w poradni. Myślałam, że będę musiała go długo przekonywać i skończy się to kolejną kłótnią. Dotychczas kiedy rozmawiałam o ewentualnym leczeniu, Adam się denerwował, uważał, że nie jest nam to potrzebne.

Umówiłam nas na wizytę, co prawda za ponad miesiąc, bo tylko taki termin był wolny, ale szybko zleci. W międzyczasie będę miała jeszcze jedną owulację, może nam się uda i wtedy rzeczywiście wizyta nie będzie konieczna. Ciągle miałam nadzieję, że mimo wszystko zajdę w ciążę bez pomocy specjalistów. Marzyłam o dniu, kiedy będę trzymała w ramionach małą różową istotkę. Taką tylko moją i Adama. Byłam mu wdzięczna, że mnie tak wspiera, ale czy będzie tak zawsze? Czy pewnego dnia nie usłyszę od niego, że jest już tym zmęczony i chce odejść do innej? Obawiałam się tego coraz bardziej. Miałam nawet sny, w których Adam ode mnie odchodzi. No cóż, wiedziałam, że moje koszmary mogłyby się ziścić, jeśli będę się tak zachowywać. Ten test wyprowadził mnie z równowagi. Było mi niezręcznie przy Adamie, że wpadłam w taką złość, ale nie mogłam uciec przed narastającym we mnie uczuciem. Wiem, że sprawiłam mu przykrość tym wybuchem, ale nie potrafiłam inaczej. Czułam się bezsilna. Kolejne testy doprowadzały mnie do granicy wytrzymałości. Powoli traciłam kontrolę nad swoim życiem, które kręciło się tylko wokół kalendarzyka, dni płodnych, ciągłej obserwacji organizmu. Miałam wrażenie, że coraz częściej zmuszałam do seksu nie tylko siebie, ale również Adama, a tak nie powinno być. Bałam się, że to kiedyś skończy się rozwodem.

Tak bardzo chciałam odzyskać dawne życie, gdzie królowała spontaniczność. Powinnam się trochę zrelaksować, odstresować. Adam zresztą też. Pomyślałam, że może wyskoczylibyśmy gdzieś na kilka dni. Dobrze zrobiłby nam wyjazd. Tylko my i nic więcej. Postanowiłam porozmawiać z nim o moim szalonym pomyśle, jak tylko wróci z piłki nożnej z kolegami. W tym czasie miałam zamiar wziąć relaksującą kąpiel i przejrzeć oferty biur podróży.

Długie kąpiele w wannie to był mój sposób na poprawę nastroju. Brałam wtedy książkę do rąk, a zapach olejków wypełniał powietrze. Czułam się wówczas, jakbym znajdowała się gdzieś daleko, w jakimś egzotycznym zakątku ziemi. Zapalone świece dodawały nutę romantyzmu, mogłabym trwać tak wieki. A książka była moją odwieczną przyjaciółką. Odkąd pamiętam, zawsze mi towarzyszyła. Z tego powodu nie wyobrażałam sobie innego zawodu niż związany z literaturą. Uwielbiałam swoją pracę, choć nie dawała mi tyle przyjemności co kiedyś. Z pewnością wiązało się to z obsesyjnym myśleniem o dziecku i kolejnymi rozczarowaniami w tym aspekcie mojego życia. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć o dręczących mnie problemach. Chłonęłam zapach aromatycznych olejków i odpływałam myślami w fabułę książki.

Po kąpieli zabrałam się za przeglądanie ofert biur podróży. Udało mi się znaleźć kilka interesujących. Gdy tylko usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, od razu podekscytowana pobiegłam do męża.

– Mam pomysł, kochanie! Może pojedziemy gdzieś na kilka dni? Odpoczniemy.

W momencie, gdy skończyłam mówić, zobaczyłam, że Adamowi ten pomysł nie przypadł go gustu. Nie wiedziałam, czy pomysł mu się nie podoba czy jest zbyt zmęczony po grze, aby myśleć o tym, co powiedziałam.

– Powiedziałam coś nie tak? – zapytałam.

– Nie, kochanie, tylko teraz nie dam rady urwać się z pracy nawet na kilka dni urlopu.

Mój plan spalił na panewce.

– Szkoda – westchnęłam. – Myślałam, że odstresujemy się trochę.

– Rozumiem, Karola, ale mamy w biurze mnóstwo pracy.

– Trudno. Wybierzemy się innym razem.

Nie umiałam ukryć zawodu. Byłam przekonana, że pojedziemy na miniurlop. Adam chyba widział rozczarowanie malujące się na mojej twarzy, ponieważ po chwili dodał:

– Rozumiem, że chciałaś odpocząć, ale teraz to niemożliwe. Za dwa tygodnie jest grill ode mnie z pracy. Wiem, że to nie propozycja ekskluzywnego wypoczynku w pięciogwiazdkowym hotelu, ale może się wybierzemy.

– No cóż. Skoro nie będzie urlopu, to niech będzie chociaż grill – powiedziałam i zaczęłam chichotać. Po chwili oboje się śmialiśmy.

– Lecę pod prysznic, bo śmierdziuszę po piłce – stwierdził i zniknął w łazience, a ja zaczęłam przygotowywać kolację. Stałam przy blacie kuchennym i kroiłam warzywa na sałatkę. Gdy Adam wrócił, objął mnie mocno i pocałował w szyję.

– Dostałaś okres czy jeszcze nie? – zapytał szeptem wprost do mojego ucha.

– Nie, jeszcze nie.

– To może… – powiedział i zaczął całować mnie po szyi.

– Może co? – zapytałam figlarnie. Uwielbiałam się z nim tak droczyć.

– Oj, wiesz co – powiedział i obrócił mnie do siebie. Spojrzałam w jego oczy i wiedziałam, co mu chodzi po głowie. Od początku miałam tego świadomość. Za dobrze znałam mojego męża.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: