Wymarzony dom we Włoszech - ebook
Wymarzony dom we Włoszech - ebook
Romans baletnicy Bronte Bennett i włoskiego milionera Luki Sabbatiniego był gorący, lecz krótki. Luca porzucił ją już po pół roku, z niezrozumiałych powodów. Nie zdążył dowiedzieć się, że zostanie ojcem. Po dwóch latach spotykają się ponownie. Ona nadal nie wie, dlaczego ją opuścił, a on nie wie nic o dziecku. Chciałby jednak, by znów byli razem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9032-4 |
Rozmiar pliku: | 629 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bronte wykonywała właśnie szpagat, gdy drzwi do studia uchyliły się. Zerknęła w sięgające do sufitu lustro i oniemiała na widok wysokiego ciemnowłosego mężczyzny. W jej oczach pojawił się lęk, ręce od razu zwilgotniały od potu. Serce omal nie wyskoczyło z piersi. W głowie trwała gonitwa myśli.
To niemożliwe.
Coś jej się poplątało.
To nie może być Luca.
Umysł ją zwodzi, zawsze tak było, gdy odczuwała stres albo zmęczenie.
Podniosła się zwinnie i oburącz chwyciła poręcz, mrugając powiekami, by rozjaśnić sobie w głowie. Otworzyła oczy i omal nie zemdlała.
To nie może być Luca Sabbatini. Na świecie istnieją setki oszałamiająco przystojnych brunetów...
– Witaj, Bronte.
Boże, to jednak on.
Wzięła głęboki oddech i odwróciła się do niego.
– Luca – odezwała się z chłodną uprzejmością. – Mam nadzieję, że nie przyszedłeś się zapisać na pierwsze popołudniowe zajęcia, bo nie ma miejsc.
Powoli omiótł wzrokiem jej sylwetkę w obcisłym stroju do tańca, szczególnie długo zatrzymując go na ustach.
– Wyglądasz równie uroczo i zgrabnie jak zawsze – odparł, jak gdyby nie słyszał jej słów.
Dźwięk jego głosu – niski i ciepły, zabarwiony włoskim akcentem – wywołał reakcję w jej ciele. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała, choć był chyba odrobinę szczuplejszy. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i lśniące czarne włosy, ani krótkie, ani długie, nie proste i nie kręcone, oraz niezwykłe ciemnobrązowe oczy. Górował nad nią, mimo że przy wzroście metr siedemdziesiąt nie należała do niskich, i sprawiał, że czuła się jak krucha porcelanowa figurka baletnicy.
– Przyznam, że masz spory tupet. Wydawało mi się, że dwa lata temu w Londynie powiedzieliśmy sobie już wszystko.
W jego oczach migotały niebezpieczne błyski. Postanowiła się tym nie przejmować.
– Przyjechałem w interesach. Pomyślałem, że to dobra okazja, żeby się z tobą spotkać.
– Niby po co? – spytała szorstko. – Powspominać dawne czasy? Daj spokój, czas leczy rany. Wyleczyłam się już z ciebie, Luca.
Stanowczym krokiem podeszła do poręczy.
– Za pięć minut zaczynam zajęcia – powiedziała, patrząc na niego w lustrze. – Jeśli nie chcesz się znaleźć w otoczeniu małych dziewczynek w trykotach i muślinowych spódniczkach, to proponuję, żebyś stąd wyszedł.
– Dlaczego uczysz zamiast tańczyć?
Bronte przewróciła z irytacją oczami i odwróciła się przodem do Luki. Ujmując się pod boki, odparła:
– Nie mogłam się stawić na ważne przesłuchanie.
Po jego przystojnej twarzy przeleciał cień niepokoju.
– Czy doznałaś kontuzji?
Bronte stłumiła uśmiech goryczy. Złamane serce i ciążę można zapewne tak nazwać.
– W pewnym sensie – rzuciła krótko. – Uczenie było naturalnym wyborem, podobnie jak powrót do Melbourne.
Potoczył wzrokiem po starym magazynie, który Bronte i jej wspólniczka Rachel Brougham przerobiły na studio taneczne.
– Ile wynosi czynsz za to miejsce?
Bronte poczuła ukłucie niepokoju.
– A dlaczego pytasz?
– To dobra okazja do zainwestowania – odrzekł, wzruszając ramieniem. – Zawsze chętnie kupuję ciekawe nieruchomości.
Przyjrzała mu się z namysłem.
– Sądziłam, że pracujesz w zarządzie sieci hotelowej twojej rodziny?
Luca uśmiechnął się zagadkowo.
– Od naszego ostatniego spotkania rozszerzyłem nieco zainteresowania. Działam teraz także w branży nieruchomości.
Bronte walczyła z gwałtownym przypływem emocji. Nieoczekiwane zjawienie się Luki kompletnie wytrąciło ją równowagi. Mimo to udało jej się zachować pozory obojętności.
– Jestem pewna, że gdy skontaktujesz się z administracją, otrzymasz informację, że budynek nie jest na sprzedaż.
– Już z nimi rozmawiałem.
Przeszedł ją zimny dreszcz.
– I... co?
Posłał jej łobuzerski półuśmiech, który całkowicie podbił jej serce, kiedy pierwszy raz ujrzała go w jednej z londyńskich księgarń.
– Złożyłem im ofertę. To jeden z powodów, dla których znalazłem się w Australii. Firma Hotele Sabbatini rozpoczyna globalną działalność. Planujemy postawić luksusowe hotele w Melbourne i Sydney oraz na Złotym Wybrzeżu w Queensland. Być może czytałaś o tym w gazetach?
Bronte nie wiedziała, jak mogła tego nie zauważyć. Mimo niechęci do niego czasem nie umiała się powstrzymać od wyszukiwania na kolumnach plotkarskich wzmianek o Luce i jego rodzinie. Kilka miesięcy temu czytała na przykład o separacji jego starszego brata Giorgia z żoną Mayą. Młodszy brat Nicoló wygrał natomiast wręcz nieprzyzwoitą sumę w pokera w kasynie w Las Vegas. O Luce nie było ani słowa, jakby przez ostatnie dwa lata znikł z medialnych radarów.
– Nie, mam ciekawsze zajęcia – burknęła.
Nie spuszczał z niej wzroku, ale Bronte postanowiła wygrać ten pojedynek. Oblekła twarz w maskę obojętności, mimo że w jej wnętrzu działy się niepokojące rzeczy, a serce waliło jak młotem. Odkąd pewnego zimnego, ponurego dnia blisko dwa lata temu nagle i niespodziewanie zakończył ich półroczny gorący romans, nie pozwoliła sobie nawet marzyć o ponownym spotkaniu. Jej uczucie osłabło z czasem, obecnie zaś przypominało grudkę lodu o ostrych krawędziach, która utkwiła w jej piersi. Jakąż była idiotką, że zakochała się w człowieku bez serca! Ani razu nie odpowiedział na jej mejle i telefony. Podejrzewała, że celowo zmienił adresy i numery, by raz na zawsze pozbyć się jej ze swojego życia.
A teraz wrócił, jak gdyby nigdy nic.
– Dlaczego się tu zjawiłeś? – spytała, przewiercając go wzrokiem. – Jaki jest prawdziwy powód?
Wciąż patrzył na nią z góry, lecz jego twarz nieco złagodniała. Oczy przypominały teraz roztopioną czekoladę. Poczuła mrowienie w wargach na wspomnienie namiętnych pocałunków. Jak cudownie było kiedyś leżeć w jego objęciach...
Bronte natychmiast poskromiła niebezpiecznie rozbuchane emocje. Stała przed nim sztywno, obejmując się w pasie.
– Chciałem się z tobą zobaczyć – powiedział. – Dowiedzieć się, czy wszystko w porządku.
– A czemu miałoby być inaczej? Czyżbyś się spodziewał, że rozpaczam po naszym rozstaniu? Upłynęły już prawie dwa lata. Życie toczy się dalej, Luca.
– Czy spotykasz się z kimś? – spytał nieporuszony jej wybuchem.
– Owszem – odrzekła hardo.
Nie pokazał po sobie, że go to ubodło, lecz widziała, że wyraźnie zesztywniał.
– Czy twój obecny partner miałby coś przeciw temu, żebym cię porwał dziś wieczorem na kolację?
– Nie zamierzam się z tobą umawiać, ani dziś, ani nigdy.
Podszedł bliżej, tak że poczuła woń luksusowej wody po goleniu, i położył dłoń na jej łokciu, delikatnie ją przytrzymując.
– Nie rób tego – szepnęła ochryple.
– Czego? – Opuszkiem kciuka delikatnie głaskał jej skórę.
– Nie prowadź ze mną gry. Potrzebujesz rozrywki w czasie pobytu w Australii. I nie chcesz żadnych kłopotów.
– Masz o mnie bardzo złą opinię. Czyż nie osłodziłem ci końca naszego romansu?
– Odesłałam naszyjnik – oznajmiła zimno. – Opal przynosi ponoć nieszczęście.
– Był kosztowny, a ty tak podle go potraktowałaś. Rozjechałaś go kosiarką czy jak?
– Z satysfakcją rozwaliłam młotkiem.
– Szkoda rzadkiego czarnego opalu – orzekł. – Gdybym wiedział, przysłałbym ci diamenty. Są znacznie trwalsze.
– I tak znalazłabym sposób.
– Nie wątpię, cara. – Obdarzył ją olśniewającym uśmiechem.
Czemu ten mężczyzna tak na nią działał? Wszystkie zmysły znajdowały się w stanie podwyższonej gotowości, każda komórka ciała tęskniła za jego dotykiem.
Był wspaniałym kochankiem. Jej pierwszym i jedynym mężczyzną. Postanowiła zaczekać na odpowiedniego faceta, by nie powtórzyć błędu matki, która związała się z nicponiem i została sama z dzieckiem. Bronte natomiast zakochała się w milionerze, niemającym na razie pojęcia o dziecku, z którym ją zostawił.
Uznała, że nie należy tego zmieniać.
– Chcę się z tobą spotkać na kolacji – oznajmił. – Nie przyjmuję odmowy.
Gniewnie wyrwała ramię z jego uścisku.
– Nie możesz mnie do niczego zmusić – warknęła. – A jeśli stąd zaraz nie wyjdziesz, zadzwonię po policję.
Jego oczy były bryłkami czarnego lodu.
– Więc ile wynosi twój czynsz?
Bronte poczuła, że jej pierś przygniata nieznośny ciężar. W jego zimnym uśmiechu było coś takiego... Luca wręczył jej elegancką wizytówkę.
– Tu masz kontakt do mnie. Oczekuję cię o ósmej wieczorem w moim hotelu.
– Nie mam zamiaru się tam zjawić.
– Przed podjęciem ostatecznej decyzji radzę ci porozmawiać z twoim byłym administratorem – wycedził.
– Kupiłeś ten budynek? – Czuła, że zaraz zemdleje.
– Kolacja o ósmej, Bronte – powtórzył z zadowolonym uśmiechem. – W przeciwnym razie twój czynsz poszybuje w górę.
Jej gniew wezbrał jak lawa. Zacisnęła dłonie w pięści, krew szumiała jej w uszach.
– Szantażujesz mnie? – wykrztusiła.
– Zapraszam cię na randkę, tesore mio – odparł. – Zgodziłabyś się chętnie, gdybyś nadal nie była na mnie zła.
Bronte najchętniej zdrapałaby mu z twarzy bezczelny uśmieszek.
– W głębi serca zawsze będę cię nienawidziła. Zabawiłeś się ze mną, a potem wyrzuciłeś jak zepsutą zabawkę. Nie miałeś nawet tyle przyzwoitości, żeby spotkać się osobiście i wszystko wyjaśnić. Przekazałeś mi to przez osoby trzecie!
Wytrzymał jej palące, oskarżycielskie spojrzenie.
– Myślałem, że tak będzie lepiej – odparł. – Wierz mi, że osobiste spotkanie byłoby znacznie bardziej przykre dla nas obojga.
– I kto to mówi! Masz serce z kamienia, Luca. Żałuję, że cię w ogóle poznałam.
Drzwi do studia otworzyły się z impetem.
– Przepraszam za spóźnienie. Są straszne korki... – Rachel urwała na widok nieznajomego.
– Nie szkodzi. – Bronte stanęła za kontuarem jak za barykadą. – Pan Sabbatini właśnie wychodzi.
Rachel przenosiła wzrok to na Lukę, to na Bronte, jakby śledziła lot piłki na Wimbledonie.
– Nie jest pan chyba jednym z rodziców?
– Nie, nie miałem jeszcze przyjemności zostać ojcem – odparł z krzywym uśmiechem.
Bronte modliła się w duchu, żeby Rachel nie wspomniała o Elli. Gdy Luca nadmienił, że on i Bronte poznali się dwa lata temu w Londynie, błagała, aby Rachel nie dodała czasem dwóch do dwóch. Tymczasem przyjaciółka przypomniała sobie, że czytała o Luce w gazetach.
– Jest pan z branży hotelarskiej, prawda?
– Zgadza się. Przyjechałem w interesach i pomyślałem, że chętnie spotkam się z Bronte. Idziemy wieczorem na kolację.
– Jestem zaję...
– Och, to cudownie! – przerwała jej Rachel. – Tyle razy jej mówiłam, że powinna się czasem z kimś umówić.
Bronte posłała przyjaciółce spojrzenie, które powinno ją spopielić. Rachel wcale się tym nie przejęła.
– Jak długo będzie pan w Melbourne? – zaciekawiła się.
– Najpierw przez miesiąc. Mam tutaj dalekich krewnych. Planuję także pobyt w Sydney i na Złotym Wybrzeżu.
Bronte nie wiedziała, że Luca ma rodzinę w Australii. Nigdy na ten temat nie rozmawiali, co uważała za dziwne. Rzadko mówił o swojej pracy. Nie przechwalał się majątkiem ani pochodzeniem. Owszem, jadali w drogich lokalach, ale pomijając kosztowny prezent na pożegnanie, nigdy nie dostała od niego nic poza kwiatami. No i oczywiście tym bezcennym darem, o którym nie wiedział.
– Mówi pan wspaniale po angielsku – zachwycała się Rachel. – Czy odwiedził pan już kiedyś nasz kraj?
– Dziękuję. Kształciłem się w Anglii, a przez ostatnie kilka lat przemieszczałem się między Londynem a Mediolanem. W Australii jestem po raz pierwszy, choć moi bracia nieraz tu bywali.
Zaczęły napływać małe uczennice w towarzystwie mam albo niań. Luca uśmiechnął się do nich, co wywołało wręcz piorunujący efekt. Dziewczynki wpatrywały się w niego jak w obraz.
– Przepraszam – bąknęła Bronte sztywno. – Muszę zacząć zajęcia.
– Do zobaczenia wieczorem – odrzekł znacząco. – Wynająłem samochód, więc jeśli podasz mi adres, chętnie po ciebie przyjadę.
Bronte pomyślała o skromnym mieszkanku babci, w którym mieszkała wraz z Ellą na tyłach domu matki. Oraz o pytaniach, jakie niewątpliwie nasuną się Luce. Nie chciała mu niczego tłumaczyć. Miał szansę dowiedzieć się o dziecku i brutalnie ją odrzucił.
– Dzięki, poradzę sobie – odparła.
– Ach, więc zdecydowałaś się jednak na spotkanie? – spytał z promiennym uśmiechem.
– Nie mam wyboru, prawda? Nie stać mnie na płacenie bajońskich sum za czynsz, gdybym wolała nie podporządkowywać się twoim życzeniom.
– Nie wiesz, jakie są moje życzenia, cara – rzekł miękko i odwrócił się do odejścia.