- W empik go
Wypracowanie Sary - ebook
Wypracowanie Sary - ebook
Książka dla młodzieży od lat 12.
Sara mieszka razem z atrakcyjną mamą i oglądającym porno starszym bratem o skłonnościach samobójczych (w każdym razie jeśli wierzyć temu, co mówią w radiu). W ramach pracy domowej na lato ma napisać wypracowanie o rodzinie. O tacie Rafaelu wie jednak tylko tyle, że kiedy była malutka, zatęsknił za ojczyzną i wrócił do Izraela. Czasem, gdy atmosfera w domu robi się nie do zniesienia, Sara wymyka się do stajni pojeździć na swoim ukochanym koniu Buddzie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-118-6522-4 |
Rozmiar pliku: | 243 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moja rodzina
_Wszystko zaczęło się od dziadków. Mieszkali w domu, w którym my mieszkamy teraz. Ale oboje umarli w ciągu zaledwie kilku sekund, gdy mama była w kibucu w Izraelu. W liście do nich napisała, że jest w ciąży. Nosiła wtedy pod sercem mojego starszego brata Williama._
Zatrzasnęły się drzwi wejściowe. Sara usłyszała, jak William tupał, wchodząc po schodach i idąc do siebie. Łup! Jego plecak wylądował w kącie. Teraz włączył komputer. Sara siedziała całkowicie nieruchomo, wstrzymała oddech.
– Co? – wydarł się William. – Byłaś w moim pokoju?!
_Wtedy dziadek dostał zawału serca. Babcia rzuciła mu się na ratunek, ale wywróciła się na schodach i złamała kark. I w ten sposób w tym samym czasie oboje wyzionęli ducha. Mama zabrała ze sobą do Danii mojego tatę i tak ja znalazłam się na świecie. Ale zdaniem taty dom naprzeciwko był tak paskudny, że…_
Palce Sary stukały w klawiaturę, a ona starała się nie oddychać. Ostry smród wdarł się do jej pokoju. William dopiero co skończył WF. Teraz stał tuż za nią. Już za chwilę obleje jej twarz żrącym kwasem. Jej buzia zostanie zdeformowana i…
– Byłaś w moim pokoju? – zapytał William.
– Czy to sąsiadka przybiegła do babci, kiedy ta złamała kark?
– Byłaś w moim pokoju? – powtórzył.
– Nie, co miałabym niby robić w twoim obleśnym pokoju?
– Grzebać.
– A jest tam w czym grzebać?
– Włączałaś komputer. Nie został porządnie wyłączony.
– Nie mam teraz czasu słuchać o twoich problemach, piszę właśnie wypracowanie.
William wyłączył jej komputer.
– No, ty idioto! Nie zapisałam tego! – krzyknęła Sara.
– No to mamy dowód.
– Dowód na co?
– Że u mnie byłaś. Nie masz o niczym zielonego pojęcia. Nawet nie pamiętasz o zapisywaniu dokumentów. Przyznaj, że byłaś u mnie.
– Masz po prostu zbyt łatwe hasło.
– Głupia gówniara.
– Miłośnik porno o skłonnościach samobójczych.
William sobie poszedł i przestało śmierdzieć. Sara włączyła komputer. Będzie musiała zacząć od początku.
Moja rodzina
_Sara Nielsen, (prawie) 13 lat, 6C, zamieszkała w Ballerup, Zelandia, Dania, Skandynawia, Europa, Ziemia, Droga Mleczna, Układ Słoneczny, wszechświat._
_Mój starszy brat nazywa się William. Jest ode mnie starszy o rok i dwa miesiące i znajduje się w wieku predysponującym go do popełnienia samobójstwa: ma 14 lat._
_Usłyszeliśmy o tym w radiu w dniu jego urodzin, gdy otwierał prezenty. Wtedy stało się jasne, że wszystko wzięło w łeb. Dostał teleskop i nowe słuchawki. Potem siedział w swoim pokoju, patrzył przez teleskop i robił coś jeszcze gorszego. Zwykle zamyka drzwi, kiedy to robi, ale dzisiaj widziałam, że ma na komputerze pornografię. Jest naprawdę chory. I ma manię wielkości. Zaczął pisać autobiografię, bo uważa, że dostanie Nagrodę Nobla z astrologii. Coś jest z tymi gwiazdami. Ale chyba najlepiej będzie, jeśli to skasuję, żeby William tego nie przeczytał._
W łazience poleciała woda. Beatlesi zaczęli śpiewać:
_Love, love me do, you know I love you…_
Mama stała pod prysznicem.
Sara wyłączyła komputer i weszła do łazienki, od razu otoczyła ją para. Dziewczynka usiadła na sedesie i zrobiła siusiu. Zapach nowego, pomarańczowego żelu pod prysznic Hanne przedarł się przez jasnoróżową zasłonę i dosięgnął jej nosa. Łazienka była wyłożona lustrami, można było oglądać się tu z przodu, z tyłu i pod dowolnie innym kątem, nawet kiedy siedziało się na klozecie.
Na szczęście lustra były pokryte parą. Wsłuchując się w to, jak Hanne podśpiewuje _dadadadada dumdumdaj_, Sara narysowała na jednym z nich serduszko. W środku napisała literę M. Potem pospiesznie wszystko starła.
– Mamo, wychodzę – zawołała i spuściła wodę.
– CO?
– JESTEM JUŻ ZDROWA!
Hanne wystawiła rękę zza zasłony i pomachała. Sara otworzyła zatyczkę i wycisnęła pastę na szczoteczkę do zębów.
– Nie jedziesz dziś do szkółki jeździeckiej – oświadczyła mama.
– Daj spokój, nie jestem już chora.
– Jeśli nie chodzi się do szkoły…
– Nie, no, serio? Dzisiaj był ostatni dzień szkoły.
Sara przystąpiła do mycia zębów. W tym czasie Hanne zakręciła wodę i wytarła się czerwonym ręcznikiem. Miała duże piersi pełne sylikonu. I mocną opaleniznę z solarium, z jedną tylko bladą plamą na pupie. Do tego się goliła i z przodu miała tylko wąski pasek włosów. Sara nie była w stanie patrzeć na ciało matki. Wypłukała usta i zaczęła się rozbierać.
– Nie byłam tam już dwa dni. Budda za mną tęskni.
Wycierając się, Hanne przyjrzała się Sarze od stóp do głów.
– Naprawdę robisz się już duża, skarbie. Urosły ci piersi! A tam na dole… Nie dostałaś chyba jeszcze miesiączki?
Sara złapała ręcznik i zarzuciła go na siebie.
– Tampony i podpaski są tu, na dole – dodała Hanne i pogładziła szafkę. – Chociaż w zasadzie powinnaś nosić je chyba ze sobą w torbie. Miesiączka zawsze pojawia się w zdecydowanie nieodpowiednim momencie. Dostaniesz jej zapewne na obozie jeździeckim, gdy będziecie leżeć brudni w namiocie.
– Nie dam chyba rady…
– Opowiadałam ci już, jak dostałam pierwszej miesiączki?
– Nie słucham cię.
– Było to na WF-ie. Nagle ze mnie prysnęło i krew zaczęła ściekać mi po nogach. A chłopcy stali i wytrzeszczali oczy na tę krwawą łaźnię. Ja zresztą też.
– Już mi to mówiłaś!
– Tak? A potem przyszła pani Jacobsen, musiało to być dla niej bardzo trudne, była starą panną, której włosy już całkiem posiwiały na cip…
– Mogłabyś się przesunąć, żebym mogła wziąć prysznic?!
– Wtedy odciągnęła mnie na bok i powiedziała, że już się zaczęło.
– A ty wtedy zapytałaś: „Co się zaczęło?”.
Sara przepchnęła się obok mamy i weszła pod natrysk.
Hanne ciągnęła swój wywód:
– Tak! Czy ci już o tym opowiadałam? O Boże, nie wiedziałam, o co jej chodzi, bo moja mama nigdy nie napomknęła o tym ani słowem.
– Och, żeby to była moja mama.
– Nie powinnaś tak mówić. Tylko pomyśl, że wszystkiego musiałabyś się dowiadywać sama.
– Tylko pomyśl, jakby było miło samemu się czegoś dowiedzieć.
Sara zakręciła wodę pod prysznicem. Hanne owinęła sobie włosy jej ręcznikiem, dlatego Sara musiała wziąć ten z podłogi.
– Fuu, ale ten ręcznik capi starym serem.
Hanne podała jej czysty.
– Mam wrażenie, że nie jestem już ani trochę chora.
– Powiedziałam: nie. I przygotujesz kolację – oświadczyła Hanne, otworzyła usta i zaczęła malować oczy mascarą.
– Co będziemy jeść?
– Hamburgery. Są na dole.
Hanne włączyła suszarkę i ciepłe powietrze rozwiało jej blond włosy. U nasady zaczęły się jej już pojawiać ciemniejsze odrosty.
– To ja spadam! – zawołał William z przedpokoju.
– PA, WIL! – odkrzyknęła Hanne i zwróciła się do Sary: – Zjecie, jak tylko William wróci z piłki.
Potem wyszła do przedpokoju i założyła na siebie czerwoną sukienkę, która wisiała na lustrze. Sara owinęła się ręcznikiem i przedefilowała przez przedpokój, zmierzając do siebie.
Po drodze chwyciła klamkę drzwi Williama.
Zamknięte.
– Nie wchodzisz do jego pokoju, kiedy go nie ma, prawda?
– Dlaczego miałabym to robić?
Hanne przyszła za nią i stanęła w drzwiach. Sara zaczęła się szybko ubierać odwrócona do niej plecami. Irytowało ją, że mama tam stoi i się na nią gapi.
– Mówi, że byłaś w jego pokoju.
– Chciałam tylko popatrzeć przez teleskop.
– AHA, ja też go jeszcze nie testowałam. Dobry jest? – spytała Hanne, wkładając sandały na wysokich obcasach.
– Można przez niego zajrzeć prosto do Ściany Płaczu. Na stole u Dorthe i Laury stał kot i jadł płatki kukurydziane.
– Cha, cha. A ja myślałam, że one zawsze wszystko chowają. Nie, tylko nie te szorty, skarbie… wyglądasz w nich jak chłopiec.
– Nie boisz się, że William jest podglądaczem?
– Ależ nie. Naprawdę uważam, że powinnaś już zacząć nosić dziewczęce ubrania.
– Moim zdaniem ma manię wielkości.
– Coś zmyślasz, skarbie… I zapuścić włosy. Masz takie piękne loki po swoim ojcu… Hm, kompletnie cię nie rozumiem.
Ucałowała Sarę.
– Oj, została ci pomadka na policzku. Wrócę koło północy. Nie kładźcie się zbyt późno. Pa, pa!DOM TAK BRZYDKI, ŻE CHCE SIĘ PŁAKAĆ
Moja rodzina
_Moja mama nazywa się Hanne, a tata Rafael. To wszystko, co o nim wiem. Wrócił do Izraela, kiedy byłam mała. Blok naprzeciwko budził w nim tęsknotę za domem. Nazywał go Ścianą Płaczu, bo był tak brzydki, że chciało się płakać. Przypominał mu o Ścianie Płaczu w Jerozolimie, chociaż tamta jest dużo starsza. Tata tęsknił za domem i wyjechał._
_Chyba trzeba być małym, żeby nie tęsknić za ojczyzną. Chodziłam do przedszkola z chłopakiem z Palestyny. Mahmoudem. On nigdy nie tęsknił za domem. Palestyna leży w Izraelu – albo to Izrael leży w Palestynie. Wiele osób uważa, że to jedno i to samo. Ale wcale tak nie jest. Zależy, z której strony się patrzy. Widać to na zdjęciach tej prawdziwej Ściany Płaczu. Z jednej strony Izraelici, a z drugiej Palestyńczycy. Izraelici są Żydami, Palestyńczycy Arabami. Bardzo siebie nienawidzą nawzajem i woleliby już się wysadzić w powietrze, niż pozwolić żyć tym drugim._
Wybiła szósta. Sara zbiegła do kuchni, żeby przygotować kolację. Otworzyła lodówkę. W twarz uderzył ją smród.
– BLE! – powiedziała, marszcząc nos.
Na samym dole, w szufladzie na warzywa, z nieszczelnego kartonu wylało się trochę starego mleka. Trzymając się za nos, Sara wyciągnęła szufladę i wyrzuciła podgniłe warzywa do kosza. Potem włożyła szufladę do zlewu, odkręciła ciepłą wodę i opryskała całość płynem do mycia naczyń.
Kuchnia była niewiarygodnie brudna. Sara wytarła blaty, przyniosła odkurzacz i go włączyła. Wsłuchując się w jego buczenie, myślała o swoim wypracowaniu. Miała oddać je dopiero po wakacjach. Sześć tygodni i kompletnie nic do roboty. W tym roku nie da chyba rady pojechać na obóz jeździecki. Chociaż zaoszczędziła wystarczająco dużo pieniędzy. Może zamiast tego kupi sobie iPhone’a? Większość w jej klasie go miała.
Wyłączyła odkurzacz i postawiła krzyżyk na rozpisce wiszącej na tablicy. Sprzątanie kuchni – 25 koron. Kolacja – 25 koron. Sara zaniosła odkurzacz na miejsce, a potem wróciła i postawiła dodatkowy krzyżyk przy sprzątaniu kuchni – 25 koron.
– Tak będzie sprawiedliwie, biorąc pod uwagę, jak tu było brudno – wymamrotała.
Położyła burgery na patelni, a potem poszła na górę dalej pisać.
_Moja mama pracuje w pizzerii należącej do Roberta. W zasadzie zaczęła studiować wieczorowo psychologię. Na zajęciach była jednak tylko dwa razy, bo potem dostała pracę w tej pizzerii._
_Przejrzałam jej książki. Jeden rozdział dotyczy młodzieży i samobójstw. Przeczytałam, że w okresie dojrzewania, w który właśnie wszedł mój brat, pojawiają się problemy z określeniem tego, kim się właściwie jest. Wtedy można mieć zarówno manię wielkości, jak i myśli samobójcze. Bardzo ważne, żeby rozmawiać z młodymi ludźmi, kiedy tak się czują._
_Mama dużo czasu poświęca na rozmowy z Williamem. W każdym razie nie jest to jej wina. Odpowiada za to raczej internet i to całe porno._
Siedzieli naprzeciwko siebie z hamburgerami w rękach, nie odzywając się ani słowem. Burgery trochę za bardzo się wysmażyły. Ale dało się je zjeść. Wystarczało tylko podlać je wystarczająco mocno dressingiem. Sara zerknęła na Williama. Miał mokre włosy. Jego loki nie były już tak ciemne jak jej. Kiedy był młodszy i nie miał jeszcze pryszczy, wyglądał naprawdę słodko. Czasem czuła nawet z jego powodu dumę.
Teraz unikał jej wzroku. Jeśli naprawdę znajdował się na skraju samobójstwa, to chyba powinna z nim porozmawiać. Dowiedzieć się, co u niego i tak dalej. Zamierzała zapytać go, jak było na piłce. Najpierw musiała jednak pogryźć to, co miała w ustach, i napić się trochę soku. Sok wpadł jej nie w tę dziurkę i zaczęła kasłać.
– Fajnie… ekhe-ekhe… było na piłce?
William miał usta pełne jedzenia. Po ręce spływał mu sos tysiąca wysp. Wbił w nią wzrok, przełykając kęs. Sara jeszcze raz odkaszlnęła i zaczęła się śmiać. Jego niebieskie oczy przechodziły w brąz. Sos z jego ręki zaczął kapać na talerz. Potem William wziął kawałek ręcznika papierowego, wytarł sobie usta i ręce, upił duży łyk soku i nabrał głęboko powietrza.
– Dlaczego pytasz?
Sarze zaschło w ustach. To nie mógł być najlepszy sok. Chyba musi powiedzieć mamie, żeby kupowała inny.
– Hm, bo… bo się tobą interesuję!
– Bo… bo… Jak to?
– Strzeliłeś gola?
– Co ty, kurna, chcesz przez to powiedzieć?
– No… piłka nożna to taki sport, w którym chodzi o to, żeby strzelić gola, ale jeśli nie możesz znieść moich pytań na temat swojego życia, to możesz chyba po prostu…
Sara przerwała. Łzy już prawie napłynęły jej do oczu.
William wziął kolejny duży kęs i wyjrzał przez okno. Sara też ugryzła hamburgera.
Tłusta, lśniąca niebieskawo mucha krążyła koło nich. Przyleciała na środek pokoju, zebrała się w sobie, a potem uderzyła prosto w szybę jak pilot samobójca. William śledził ją wzrokiem. Oczy Sary podążały za Williamem. Zakasłała.
– Jestem bramkarzem. Nie wiedziałaś? – rzucił William jakby od niechcenia.
Sara pokręciła głową, odczuwała ulgę, że brat chciał z nią porozmawiać. Ugryzła hamburgera i powiedziała z pełnymi ustami:
– Zostaniesz astronautą, kiedy dorośniesz?
– Nie, astronomem.
– Będziesz układał horoskopy, tak?
– Cha, cha, o kurna, ale ty jesteś głupia!
Popatrzył na muchę, jakby to ona go zapytała.
– Dlaczego muszę, do diabła, mieć młodszą siostrę, która jest głupia jak but. Astronomowie nie układają horoskopów. Robią to astrologowie.
– Wiedziałam. Tylko się przejęzyczyłam.
– Aha, wcale nie. I ty jeszcze może w nie wierzysz? Zdajesz sobie sprawę, że tylko idioci wierzą w takie bzdury?
– Przypomnę ci tylko, że ty za to wierzysz, że dostaniesz Nobla, ale nigdy tak się nie stanie. Jesteś przegranym, który ogląda porno.
Podnieśli się równocześnie. Krzesło Williama się wywróciło. Jego ręce były teraz brudne od keczupu. Wyglądało to jak krew. Sara cofnęła się kilka kroków w stronę pralni.
Potem puściła się biegiem.
Po drodze, zanim dopadła do swojego roweru, złapała kurtkę. Z zewnątrz słyszała, że William coś krzyczy.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.