- W empik go
Wyścig do miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Wyścig do miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Alita jest młodą dziewczyną, która żyje u swojego wujostwa po śmierci swoich rodziców. Ci nie pałają do niej zbyt dużą sympatią i zdecydowanie defaworyzują w stosunku do ich pięknej i zadbanej córki Hermiony. Pasją Ality są konie, to im poświęca cały swój czas i pracuje w stajni ciężej niż niejeden parobek. Pewnego dnia książę wraca do swojego zamku z wiadomością, że w okolicy pojawił się multimilioner z Ameryki i być może uda im się sprzedać mu konie, co znacznie poprawiłoby ich sytuację materialną. Przygotowaniem koni ma się zająć Alita. Ta jednak już wcześniej wpada, podczas jednej ze swoich konnych przejażdżek, na bogatego Amerykanina. Przypadają sobie do gustu. Alita jednak, za namową wujostwa, nie może przyznawać się do swojego prawdziwego pochodzenia i używa zmyślonego nazwiska. Plany wobec Amerykanina Wilbura ma jednak książę Lionel i bynajmniej nie są one związane z bratanicą, a z jego własną córką. Wilbur zdecydowanie jednak potrzebuje i chce pomocy Ality, co przysporzy jej sporo kłopotów w rodzinie. Jak dalej potoczą się losy młodej znawczyni koni? Czy zostanie doradczynią multimilionera w sprawach koni czy może coś więcej? Jaką tajemnicę rodzinną skrywa Alita?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-117-7091-7 |
Rozmiar pliku: | 301 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W 1890 roku, pięć lat po zakończeniu akcji tej powieści, podpułkownik sir William Gordon Cumming, bliski przyjaciel księcia Walii, został przyłapany na gorącym uczynku podczas gry w bakarata na przyjęciu w Tranby Craft w Yorkshire.
Sir William, oskarżony przez uczestników gry o szulerstwo, zobowiązał się pisemnie, że nigdy więcej nie siądzie do kart. W zamian obecni dżentelmeni przyrzekli zachować dyskrecję. Mimo to plotki dotarły nawet do Paryża. Gordon Cumming zagroził, że wytoczy oskarżycielom proces o zniesławienie. Niemniej jednak, gdy chciał odejść z armii na emeryturę, szef Sztabu Generalnego odrzucił jego podanie i rozkazał podpułkownikowi stanąć przed sądem wojskowym.
Większość dystyngowanych uczestników tamtego przyjęcia, w tym nawet sam książę Walii, musiała złożyć zeznania przed sądem. Mimo że sir William wciąż uroczyście zapewniał o swej niewinności, a jego obrońca był głęboko przekonany, że jest to prawda, sędzia wygłosił bardzo nieprzychylną dla oskarżonego mowę. Werdykt brzmiał: „Winny”. Gordon Cumming został usunięty z wojska, wykluczony z wszystkich klubów i zbojkotowany przez towarzystwo. Pewnego razu rzekł do swej córki:
— Myślałem, że wśród chmary znajomych mam przynajmniej dwudziestu przyjaciół. Po tym wszystkim nikt jednak nie odezwał się do mnie.
Spektakle w Gaiety Theatre w końcu XIX wieku stopniowo z muzycznej burleski przekształcały się w komedie muzyczne. _Pastuszek Jack z_ Nellie Farren w tytułowej roli i panną Wadman, grającą męską rolę, odniósł oszałamiający sukces.ROZDZIAŁ 1
ROK 1885
Gdy książę wszedł do jadalni, damy siedzące właśnie przy śniadaniu wstały pośpiesznie.
— Dzień dobry, Hermiono! — rzekł spoglądając na córkę. Jego oczy wyrażały podziw dla jej nieskazitelnej młodzieńczej urody.
— Dzień dobry, papo! — odparła lady Hermiona.
Książę przeniósł wzrok na dziewczynę stojącą za stołem.
— Dzień dobry, wuju Lionelu — powiedziała szybko.
Książę odburknął coś w odpowiedzi i usiadł u szczytu stołu.
Kamerdyner pośpiesznie ustawił przed nim srebrny stojak z egzemplarzem _Timesa,_ a lokaj filiżankę i dzbanek z kawą. Służący podszedł ze srebrnym półmiskiem.
— Znowu nerkówka? — spytał książę. — Co jeszcze macie?
— Cynaderki, jaśnie panie, jajka na boczku i łososia.
Książę namyślał się, a sądząc po wyrazie twarzy, wszystkie te potrawy budziły w nim obrzydzenie. Wreszcie nałożył sobie porcję nerkówki, którą proponowano mu na początku.
— Musisz być zmęczony, Lionelu — rzekła księżna zatroskanym głosem. — Chyba nigdy jeszcze pociąg nie spóźnił się tak bardzo jak wczoraj wieczorem.
— Obsługa kolei jest coraz gorsza — odparł książę. — Miałem zamiar przyjechać wcześniej. Coś jednak mi przeszkodziło.
— Przeszkodziło? — powtórzyła księżna.
— Właśnie o tym chciałem mówić.
Książę chrząknął znacząco. Żona zrozumiała, że nie chciał mówić przy służbie.
Lokaj ustawił przy nakryciu księcia stelaż pełen gorących grzanek i złoty dzwoneczek, po czym służba opuściła jadalnię. Kiedy drzwi się zamknęły, trzy pary wyczekujących oczu zwróciły się w stronę szczytu stołu.
Książę był przystojnym mężczyzną. Kiedyś uważano go za wyjątkowo urodziwego młodzieńca. Teraz, gdy posiwiał, a na twarzy pojawiły się zmarszczki, miał wygląd bardzo dystyngowany. Dzięki temu wyróżniał się w każdym towarzystwie. Powszechnie wiedziano, że królowa Wiktoria, mająca słabość do przystojnych mężczyzn, lubiła księcia. Chociaż wymagało to częstych podróży do Londynu, księciu schlebiało, że Jej Wysokość prosi go o radę i często zaprasza na przyjęcia.
Z księżną czas nie obszedł się równie łagodnie jak z mężem. Była kiedyś śliczną, jasnowłosą dziewczyną. Teraz choć jej uroda już przekwitła, księżna zachowywała się nader wyniośle. Onieśmielała osoby, które widziały ją po raz pierwszy. Na przyjęciach wydawanych przez nią w Langstone Castle panowała sztywna atmosfera. Dla debiutantów było to zazwyczaj ciężkie doświadczenie.
Lady Hermiona Lang stanowiła chlubę i dumę ojca. Niezwykle piękna, typowa Angielka, miała jasne włosy o delikatnym odcieniu złota i bladoniebieskie oczy. Jednak nie wiadomo, czy podziwiano by ją tak bardzo, gdyby pochodziła z mniej znacznej rodziny. Była jednak córką księcia i ten tytuł sprawiał, że każdemu, kto ją zobaczył, a przedtem czytał o niej w gazetach, wydawała się ładniejsza niż w rzeczywistości.
Młoda osoba siedząca przy stole — Alita Lang, bratanica księcia — była zupełnie inna. Mieszkała ze swą ciotką i wujem, którzy ledwie ją tolerowali. W reprezentacyjnej części domostwa pojawiała się tylko wówczas, gdy akurat nie przyjmowano gości.
Hermiona była ubrana według najnowszej mody w ozdobioną starannym haftem suknię z tiurniurą.
Suknia Ality była zupełnie inna. Na pierwszy rzut oka widać było, że uszyła ją marna krawcowa. Bez żadnych ozdób, miała wyjątkowo brzydki odcień brązu, który nadawał cerze Ality ziemisty odcień. Być może dlatego książę traktował bratanicę z niechęcią i czym prędzej odwracał od niej wzrok. Było publiczną tajemnicą, że znał się na urodzie kobiet. Jego żona wiele razy czuła się głęboko nieszczęśliwa z powodu jego fascynacji dużo młodszymi, powabnymi damami. Zaniedbywał ją wówczas na balach albo ignorował w jej własnym salonie. Alita przywykła do sposobu, w jaki traktowali ją krewni, już jej to nawet nie raniło. Ich nastawienie spowodowało, że zobojętniał jej własny wygląd. Włosy upinała w niedbały koczek. Niesforne kosmyki wymykały się spod szpilek i okalały całą twarz. Jej oczy, które teraz wpatrywały się w wuja, były szare. Doskonałe harmonizowały z włosami o niezwykłym odcieniu. Kiedyś określono je jako platynowe.
— Jesteś platynową blondynką — stwierdziła dawno temu jedna z jej guwernantek.
Było to jeszcze w czasach, gdy jej wygląd był ważny nie tylko dla jej ojca i matki, ale także dla niej samej. Teraz nie zawsze zadawała sobie trud, by rano spojrzeć w lustro. Robiła to tylko wtedy, gdy przebierała się do obiadu i chciała sprawdzić, czy wygląda dość schludnie, by nie dostać reprymendy od ciotki.
— Chciałem wam powiedzieć — zaczął powoli książę pompatycznym tonem, który drażnił jego przyjaciół — że Yeovil, który był jednym z kuratorów biednego D’Arcy’ego, zatrzymał mnie w klubie na pogawędce o sprzedaży Marshfield House.
— Został sprzedany? — zdziwiła się księżna. — Dlaczego w takim razie nikt mi o tym nie powiedział?
— Właśnie ci to mówię, kochanie — odparł książę.
— Niecały tydzień temu pytałam Batesa, czy nie słyszał przypadkiem o jakimś nabywcy — ciągnęła księżna z rozżaleniem. — Zapewniał mnie, że dom jest za duży, by interesowało się nim wiele osób. Powiedział mi wówczas, że kuratorzy majątku mają nadzieję, iż uda im się znaleźć jakiegoś milionera.
— I właśnie go znaleźli — wtrącił książę.
— Milionera?
— Multimilionera — stwierdził książę zdecydowanie.
— Och, tato! To coś niezwykłego! — wykrzyknęła Hermiona.
— To istotnie nadzwyczajne, Hermiono — odparł książę. — Zostałem przedstawiony owemu dżentelmenowi dwa dni temu w Windsorze przez ambasadora amerykańskiego.
— Ambasadora amerykańskiego? — zdziwiła się księżna.
— Nabywcą Marshfield House, moja droga, jest Amerykanin. — Księżną wyglądała na najwyraźniej zaniepokojoną, lecz zanim zdołała wyrazić swoje zdanie, książę rzekł: — Mogę cię zapewnić, że Clint Wilbur jest bardzo interesującym młodym człowiekiem. Zaprosiłem go na dzisiaj na obiad.
— Na dzisiaj?! — krzyknęła księżna piskliwie. — Przecież służba nie zdąży przygotować przyjęcia.
— Naprawdę, nie musimy wydawać przyjęcia — rzekł książę.— Myślę, że będzie przyjemniej, gdy spotkamy się w gronie rodzinnym.
Mówiąc rzucił okiem na Hermionę. Księżna, która była bystrą kobietą, natychmiast zrozumiała, o czym myślał.
— Ale to przecież Amerykanin!— powiedziała, jakby czytając w myślach męża.
— Wilburowie, jak słyszałem, to szanowana i znakomita rodzina — odparł książę. — Ambasador mówił mi, że są spokrewnieni z Vanderbiltami i Astorami.
— Naprawdę jest taki bogaty, papo? — zainteresowała się Hermiona.
— Poinformowano mnie, że jest jedną z najbogatszych i najbardziej atrakcyjnych partii w Ameryce. Posiada niezliczoną ilość pól naftowych, linii kolejowych i żeglugowych, i Bóg jeden wie co jeszcze!
Księżna, jakby dopiero teraz dotarło do niej znaczenie tych słów, stwierdziła:
— Oczywiście musimy zrobić wszystko, by pan Wilbur czuł się u nas jak najlepiej. Cóż go skłoniło do kupienia tak dużego majątku w Anglii?
— To zupełnie inna historia — w głosie księcia zabrzmiała nuta satysfakcji. — Wilbur powiedział mi, że chciałby kupić kilka koni. Zamierza polować z Quexby. — Teraz książę przeniósł wzrok na swą siostrzenicę. Odniósł wrażenie, że myślami błądzi gdzieś daleko, bo zwrócił się do niej głośno: — Słyszałaś, co mówiłem, Alito?
— Tak, wuju Lionelu.
— Dopilnuj zatem łaskawie, żeby konie, z którymi spędzasz tak wiele czasu, wyglądały jak najlepiej, gdy Wilbur przyjdzie je obejrzeć.
— Zrobię to, wuju Lionelu.
— Pomówię z Batesem, jakiej ceny powinniśmy zażądać.
— Myślę, że mogę ocenić znacznie lepiej niż pan Bates, ile dostalibyśmy za nie na aukcji — rzekła Alita.
Na chwilę zapadła cisza. Książę wydawał się urażony jej zdecydowanym tonem. Wreszcie odparł niechętnie:
— A więc dobrze. Pomówimy o tym. Tak długo mnie przekonywałaś, że w końcu wydałem mnóstwo pieniędzy na stajnie. Teraz masz szansę, by mi udowodnić, że cała sprawa była warta zachodu.
— Jestem pewna, że pan Wilbur przekona się, iż trudno byłoby znaleźć lepsze konie, zwłaszcza w tej części kraju — odparła Alita.
— Mam nadzieję, że się nie mylisz — rzekł książę.
— Nie sprzedawaj wszystkich koni, papo — poprosiła Hermiona z rozdrażnieniem. — Chciałabym zatrzymać kilka najlepszych na polowania. Te, na których jeździłam w zeszłym roku, stanowczo zbyt często się płoszyły. Wystraszyłam się!
Alita spojrzała ponad stołem na kuzynkę. Często przychodziło jej na myśl, że Hermiona w ogóle nie powinna jeździć wierzchem. Zawsze bała się koni, nawet najspokojniejszych. Znacznie lepiej się prezentowała jadąc powozem zaprzężonym w kucyka, niż wówczas, gdy brała udział w wyścigach. Hermiona jednak zdawała sobie sprawę, że jeśli chce spotkać jakiegoś dżentelmena bez sztywnej, krępującej etykiety, jaka panowała w domu jej rodziców, najlepszą okazją jest polowanie. Dlatego każdej zimy brała udział w polowaniach organizowanych przez ekskluzywne koło Quexby, mimo że była to dla niej ciężka próba.
— Ile koni chciałby kupić pan Wilbur? — wypytywała księżna.
— Miejmy nadzieję, że dużo! — odparł książę. — Bóg jeden wie, jak bardzo potrzebujemy pieniędzy.
Księżna westchnęła.
— Miałam zamiar porozmawiać z tobą na ten temat, Lionelu. Czekałam, aż wrócisz z Windsoru.
— Jeśli zamierzasz prosić mnie o zwiększenie funduszu na prowadzenie domu albo na jakieś niepotrzebne ozdoby w zamku, możesz sobie oszczędzić trudu.
Książę powiedział to ostrym tonem, po czym sięgnął po _Timesa._ Głośno szeleszcząc rozłożył strony i, jak zwykle, zaczął lekturę od artykułu wstępnego.
— Łatwo ci tak mówić, Lionelu — powiedziała księżna płaczliwym tonem. — Zasłony w jadalni są niemal całkiem zetlałe. Hermiona musi mieć kilka nowych sukni na tę zimę. Nie może przecież pokazywać się na balach w zeszłorocznych kreacjach.
Alitą wiedziała, że jeśli ciotka sporządziła listę rzeczy potrzebnych, to ten monolog będzie bardzo długi.
Pośpiesznie odsunęła swoje krzesło.
Przepraszam, ciociu Emilio — rzekła. — Po tym, co wuj Lionel powiedział, mam mnóstwo zajęć.
— Zajrzę do stajni za mniej więcej godzinę — powiedział książę. — Porozmawiamy o cenach koni, przeznaczonych do sprzedaży.
— Oczywiście, wuju Lionelu.
Po wyjściu Ality książę zauważył:
— Ta dziewczyna z każdym dniem coraz bardziej przypomina stracha na wróble. Nie mogłabyś na nią wpłynąć, by trochę zadbała o swój wygląd?
— Jakie to ma znaczenie? Wiesz równie dobrze jak ja, że i tak nikt nie zwraca na nią uwagi. Ale nie o tym chciałam mówić, Lionelu. . .
Alita dziękowała Bogu, że udało jej się wymknąć. Biegła szybko po schodach. Wpadła do sypialni, zrzuciła suknię i włożyła strój do konnej jazdy. Był bardzo stary, znoszony i poprzecierany, lecz nie stracił fasonu, szył go bowiem doskonały krawiec. Alita wyglądała w nim zupełnie inaczej niż w brzydkiej sukni, którą miała na sobie przy śniadaniu. Nie zatrzymała się nawet, by spojrzeć w lustro. W długich butach do konnej jazdy i z cienkim bacikiem w ręku pobiegła korytarzem.
Skierowała się ku bocznym schodom w części zamku położonej najbliżej stajni. Był rześki, jesienny dzień. Liście jeszcze nie opadły z drzew, a w ogrodach kwitły ostatnie, późne odmiany róż.
Alita jednak myślała tylko o koniach. Kochała je, spędzała w stajni każdą wolną chwilę, jeśli tylko ciotka nie przydzieliła jej prac domowych, które ogromnie ją nużyły.
— Sam! Gdzie jesteś? — zawołała.
W drzwiach pojawił się stary stajenny.
— Czy wiesz, co Jego Wysokość powiedział mi przed chwilą? — Alita zapytała wesołym tonem, jakiego nigdy nie używała rozmawiając ze swymi krewnymi.
— Och, nie mam pojęcia, panienko Alito — odparł Sam — ale panienka wygląda na zadowoloną.
— Marshfield House został sprzedany!
— Słyszałem o tym!
— I nic mi nie powiedziałeś?!
— Bo dowiedziałem się tego dopiero wczoraj wieczorem, panienko, w „Zielonej Kaczce”. Ludzie mówią, że nowym właścicielem jest Amerykan.
Sam wymówił to słowo w zabawny sposób. Alita odparła ze śmiechem:
— Jest bardzo bogaty, Sam. Jego Wysokość chce mu sprzedać nasze konie. To znaczy, że jeśli uzyskamy dobrą cenę, będziemy mogli kupić kilka nowych folblutów. Może nawet udałoby nam się zdobyć parę niezłych klaczy.
— Mam nadzieję, że, jak zawsze, ma panienka rację. — W głosie Sama zabrzmiał ton wątpliwości, nie spodziewał się, że takie szczęście może im się przytrafić.
— Pan Wilbur może przybyć lada dzień, więc musimy sprawić, by nasze konie wyglądały naprawdę imponująco. — Alita zamilkła na chwilę, po czym dodała: — Jestem ciekawa, czy on choć trochę zna się na koniach. Wierzę, że w Ameryce poza mieszkańcami Zachodu też można spotkać dobrych jeźdźców, ale z tego, co Jego Wysokość mówił o Wilburze, wynika, że jest biznesmenem z Nowego Jorku.
— Wygląda na to, że nie odróżni łba od ogona — zakpił Sam.
— To znaczy, że prawdopodobnie nie ma pojęcia, ile są naprawdę warte — stwierdziła Alita. Zerknęła na starego stajennego. Jej oczy były rozpromienione.
— Idziemy, Sam! Bierzmy się do pracy. Jeśli konie mu się spodobają, zapłaci za nie każdą sumę.
Nie czekając na odpowiedź Sama, weszła do pierwszego otwartego boksu.
Stajnie w zamku Langstone zostały zbudowane przez ojca księcia, który roztrwonił na konie lwią część rodzinnego majątku.
Jego syn, często z goryczą stwierdzał, że gdyby ojciec wydał te pieniądze na obrazy lub meble, mógłby je odziedziczyć jako następny właściciel zamku. Konie, niestety, zbyt szybko traciły na wartości.
Trzeba mu, co prawda, oddać sprawiedliwość, że starał się chociaż zachować wygląd stajni. Był głęboko zaniepokojony, że jego syn może odziedziczyć jeszcze mniej niż on sam.
Markiz bawił teraz w Indiach. Alita często marzyła o tym, że gdyby kuzynowi udało się zgromadzić ogromny majątek, to po jego powrocie puste boksy olbrzymich stajni mogłyby się zapełnić wspaniałymi folblutami. Ich konie mogłyby wtedy bronić barw rodziny w najważniejszych wyścigach. Jednakże od czasu, gdy Gerald wyjechał, nie było nikogo oprócz niej, kto naprawdę interesowałby się hodowanymi tu wierzchowcami. Ilekroć wuj był w złym nastroju, wyraźnie dawał Alicie do zrozumienia, że żałuje każdego pensa wydanego na utrzymanie stajni. Gdy Alita otworzyła drzwi długiego budynku, pomyślała z satysfakcją, że istotnie mają kilka wspaniałych zwierząt do pokazania Wilburowi.
Sam był właściwie zdany na siebie. Gdyby nie Alita, która pracowała ciężej niż parobek, byłoby niemożliwe utrzymanie tylu koni.
Księżna uważała za oczywiste, że zawsze ma do dyspozycji konne powozy, kóre zawożą ją tam, gdzie sobie życzy. Udawała się do Londynu na sezon, bywały z Hermioną w Ranelagh i Hurlingham. Konie czekały na nie do późnych godzin nocnych, gdy one bawiły się na balach.
Książę natomiast stwierdził, że w jeździe konnej przeszkadzają mu bóle reumatyczne. Przestał więc brać udział w polowaniach i scedował ten obowiązek na Hermionę i Alitę, która dobrze wiedziała, że nie będzie mogła polować, jeśli nie wytrenuje koni, które książę mógłby sprzedać ze znacznym zyskiem. Musiała zatem doprowadzić je do szczytów perfekcji. Doskonale trzymała się w siodle, miała lekką rękę i była znakomitą trenerką. Miała talent, który księżna uważała za zupełnie nieodpowiedni u młodej dziewczyny. Książę jednak doceniał zalety bratanicy. Nie słuchał uwag żony, która twierdziła, że Alita mogłaby pożyteczniej spędzać czas szyjąc i wypełniając drobne prace w zamku.
— Jego Wysokość przyjdzie tu za godzinę. Mamy ustalić cenę, jakiej powinniśmy zażądać. Wyobraź sobie, że chciał to omawiać z Batesem.
Sam zachichotał.
— Bates nie doradza w tych sprawach Jego Wysokości.
Oboje wiedzieli, że Bates, zarządca, który pracował w zamku od ponad trzydziestu lat, już dawno przestał ingerować w sprawy dotyczące stajni. Wiedział, że Alita mogła pokonać go w każdej dyskusji dotyczącej koni. W miarę upływu lat, gdy stawał się coraz starszy i bardziej zmęczony, był zadowolony, że przynajmniej ten jeden ciężar został zdjęty z jego barków.
— Przypuszczam, że w pierwszym rzędzie Amerykanin wybierze Double Star — powiedziała Alita jakby do siebie.
— Albo Red Trump — dodał Sam.
— Żaden z nich nie jest tak dobry jak King Hal, ale on jest pewnie takim gapą, że się na nim nie pozna.
Oboje roześmiali się lekceważąco.
Kiedy książę przyjechał do stajni, zastał Alitę czyszczącą konia. Pogwizdywała przy tym tak samo, jak zwykł to robić Sam. Patrząc na nią, zmarszczył brwi. Jej zachowanie było zupełnie nieodpowiednie dla młodej damy. Przypomniał sobie jednak, co często powtarzała jego żona, że Alita naprawdę należy do innej kategorii. Oczywiście ona sama nie ponosiła za to odpowiedzialności. Jednocześnie nie można było nic na to poradzić. Jeśli zatem mogła mu się do czegoś przydać, jej zachowanie nie miało znaczenia. Stał dobrych parę sekund, patrząc na nią, zanim Alita pochłonięta pracą podniosła głowę i dostrzegła go.
— Witaj, wuju Lionelu! — wykrzyknęła. — Chciałabym, byś obejrzał Double Star. Myślę, że przy odrobinie szczęścia możemy dostać za niego blisko pięćset gwinei.
— Zrób z tego tysiąc — powiedział książę.
— Tysiąc?!
Książę uśmiechnął się:
— Wilbura stać na to.
— Oczywiście — zgodziła się Alita. — Jednocześnie. . . — Urwała i uśmiechnęła się szeroko. — Sądzisz, wuju Lionelu, że powinniśmy zedrzeć z niego, ile się da?
— Wolałbym, byś to wyraziła innymi słowami — książę rzekł z dezaprobatą. — Nie chcę nawet myśleć, co twoja ciotka powiedziałaby, gdyby usłyszała, że mówisz w taki sposób. Jednak krótko mówiąc, odpowiedź jest twierdząca!
Alita roześmiała się. Gdy rozmawiali w cztery oczy, wuj był trochę mniej sztywny i pompatyczny niż zazwyczaj.
— W porządku, wuju Lionelu. Zrobię, co się da!
Książę zmarszczył brwi.
— Chcesz powiedzieć, że powinnaś osobiście negocjować z Wilburem?
Alita uczyniła wymowny gest nie zważając na zgrzebło trzymane w dłoni.
— A któż inny? — zapytała.— Wiesz, że stary Sam będzie długo kluczył i w końcu nie dojdzie do sedna sprawy. Bates natomiast byłby stanowczo za uczciwy. Będzie mówił o wszystkim, byle nie o pieniądzach.
— Dobrze — zgodził się książę. — Rzeczywiście, sama najlepiej to załatwisz.
— Jestem pewna, że zrobimy dobry interes — zapewniła Alita.— Oczywiście nie będzie wiedział, że jestem twoją bratanicą.
— Jesteś córką mojego brata — rzekł powoli książę — i nic nie może tego zmienić. Bardzo mi przykro, ale myślę, że istotnie nie powinien znać twego prawdziwego nazwiska.
Alitą zrozumiała, że uraziła dumę wuja.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.