Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wyśniona - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wyśniona - ebook

Przed osiemnastoma laty zmiany klimatyczne doprowadziły do zalania kontynentów, a życie na Ziemi stało się niemożliwe. Zapobiegliwi wybudowali Oazę – głęboki na dwieście metrów wykop, stanowiący schronienie przed kataklizmem. Część z ocalałych szybko zrozumiała, że pełen lęku postapokaliptyczny świat idealnie nadaje się do wprowadzenia reżimu. Opuszczanie mieszkań zostało surowo zabronione. Jednocześnie dzięki zaawansowanej technologii stworzono Komplety – system edukacyjny prowadzony we śnie poprzez podłączanie się do specjalnego urządzenia.

Nastoletni Paweł Swain buntuje się przeciwko otaczającej go rzeczywistości. Pewnego dnia ucieka i rozpoczyna wspinaczkę na Fundament – sam szczyt Oazy – by odnaleźć ojca, zesłanego tam kilkanaście lat wcześniej. Zaniepokojony sąsiad Swaina, Kosma Urban, chce ustalić, co dzieje się z jego kolegą. Wkrótce ich losy połączą się we wspólnej misji, która ma przywrócić wolność mieszkańcom Oazy…

Tomasz wraz z grupą sąsiadów stworzyli trzon opozycji. W ramach sprzeciwu rozpoczęto ruch nazwany pospolitym ruszeniem. Nikt nie przewidywał, że akcja rozprzestrzeni się na całą Oazę. Triada zaproponowała im rozmowy, z każdą rodziną rozmawiano indywidualnie. Znajdowali się właśnie na pięćdziesiątym, czyli najniższym piętrze, w korytarzu wydrążonym w skale. Na jego końcu mieściły się pomieszczenia Triady. Pod nimi była już tylko Fabryka. Wyjście zlokalizowano po drugiej stronie, dlatego nikt z oczekujących nie wiedział, czego się spodziewać.
– Oni naprawdę sądzą, że jak mają plecy w armii, to im się upiecze? – Kiwnął głową w stronę rodziny Urbanów; stali w piątkę kilka metrów przed nimi. Tomasz nigdy za nimi nie przepadał, twierdził, że boi się zarazić ich dziwactwem.
Tutaj nie było podziału ze względu na wykształcenie, rasę, środowisko dorastania czy wiek. Wszyscy byli gównem. Oaza zrównała szanse. Wyznacznikiem była umiejętność przystosowania się oraz siła psychiczna. Choć po pewnym czasie i tak każdy pękał.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-238-9
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Czternaście lat wcześniej.
Pospolite Ruszenie.

Korytarz był wąski. Na jego końcu mieściły się stalowe drzwi. Musieli czekać na swoją kolej.

Panował chaos. Ktoś płakał, ktoś inny krzyczał, starszy mężczyzna zemdlał. Z każdą chwilą robiło się coraz cieplej.

– Boję się, kochanie – powiedziała do męża. Trzymała Pawełka za rękę. Był jeszcze zbyt mały, żeby zrozumieć, co się dzieje.

– Nie masz wrażenia, że historia zatoczyła pętlę?

– Co ty mówisz? – Od trzech dni mąż miał gorączkę, był odwodniony i osłabiony. Sama też czuła się coraz gorzej, ale byłoby łatwiej, gdyby Tomasz nie tracił kontaktu z rzeczywistością.

– Gdy rodzi się instynkt przetrwania, znowu stajemy się zwierzakami, gotowymi zabić za ostatni kęs chleba. Przecież to apokalipsa! Staliśmy się istotami pierwotnymi! Wygrywa najsilniejszy, a nawet ten przegrywa z naturą.

– Ciszej. – Rozejrzała się z obawą, że ktoś niepowołany to usłyszy. Poprawność polityczna przestała istnieć, należało się podporządkować Triadzie. To dzięki niej przeżyli ostatnie cztery lata. Cierpliwość mieszkańców Oazy w ostatnich dniach pękła. Po fali samobójstw ludzie zaczęli domagać się lepszych warunków życia, pracy oraz systemu edukacji dla dzieci.

Tomasz wraz z grupą sąsiadów stworzyli trzon opozycji. W ramach sprzeciwu rozpoczęto ruch nazwany Pospolitym Ruszeniem. Nikt nie przewidywał, że akcja rozprzestrzeni się na całą Oazę. Triada zaproponowała im rozmowy, z każdą rodziną rozmawiano indywidualnie. Znajdowali się właśnie na pięćdziesiątym, czyli najniższym piętrze, w korytarzu wydrążonym w skale. Na jego końcu mieściły się pomieszczenia Triady. Pod nimi była już tylko Fabryka. Wyjście zlokalizowano po drugiej stronie, dlatego nikt z oczekujących nie wiedział, czego się spodziewać.

– Oni naprawdę sądzą, że jak mają plecy w armii, to im się upiecze? – Kiwnął głową w stronę rodziny Urbanów; stali w piątkę kilka metrów przed nimi. Tomasz nigdy za nimi nie przepadał, twierdził, że boi się zarazić ich dziwactwem.

Tutaj nie było podziału ze względu na wykształcenie, rasę, środowisko dorastania czy wiek. Wszyscy byli gównem. Oaza zrównała szanse. Wyznacznikiem była umiejętność przystosowania się oraz siła psychiczna, choć po pewnym czasie i tak każdy pękał.

Poczuli tąpnięcie. Najpierw jedno, mniejsze, potem kolejne, na tyle mocne, że kurz osadzony na skałach zaczął sypać im się na głowy. Ludzie patrzyli do góry, jakby w obawie, że to trzęsienie ziemi. Przed nimi stali Robert i Wida; seniorzy w rodzinie Urbanów trzymali się za ręce, tulili się do siebie.

– Co to? – Pawełek odwrócił się w ich stronę. Był dzielny.

Wiedziała, że wyrośnie z niego silny mężczyzna.

– Bomby. Tak jakby chcieli zasypać przejścia między piętrami – odpowiedział Tomasz, zsypując popiół z włosów.

Syn przytulił się do jej nogi.

– Przestań! Przestraszyłeś go!

– Co ci poradzę? Wystarczyła jedna noc i nagle budzimy się w nowej rzeczywistości. Nasze wybawienie staje się więzieniem.

– Przecież mówiłem, że ten Kolberg to istna zaraza! – odezwał się jej ojciec, Alan.

Przeszli do przodu.

Urbanowie zostali wywołani przez posłańca. Ich młodszy syn głośno płakał.

– Wchodzić! Nie ma czasu! – Jeden z żołnierzy mocno popchnął seniora.

Odezwały się głosy sprzeciwu, ktoś z tyłu zaczął krzyczeć, inny stanął w ich obronie, lecz żołnierz bez wahania obezwładnił go uderzeniem w twarz.

Tomasz ruszył do przodu, żona zatrzymała go w ostatniej chwili. Położyła rękę na jego sercu; biło ze zdwojoną siłą.

– Jeśli chcemy wygrać, nie osłabiajmy się głupotą – powiedziała drżącym głosem.

– Swain! – W końcu wywołali ich.

Przeszli przez wąskie przejście. Drzwi zamknęły się za nimi z łoskotem. Na środku niewielkiej izby znajdował się stół. Spodziewała się, że przyjmie ich ktoś z Triady. Zamiast tego przywitał ich nowo wybrany Naczelnik, Kolberg. Wzdłuż ściany w dwuszeregu stali żołnierze ubrani w czarne uniformy. Z pomieszczenia obok dochodziły podniesione głosy.

– Co tam się dzieje? – zapytał Alan. Jej ojciec wziął na ręce Pawełka, próbował zawrócić, ale zagrodzili mu drogę.

– Chcieliście lepszych warunków życia, pracy i systemu edukacji dla dzieci. – Naczelnik nawet nie spojrzał w ich stronę. – Wszystko to dostaniecie. Wystarczy, żebyście się tutaj podpisali. – Przesunął w ich stronę kartkę.

Tomasz niepewnie zrobił krok w jego stronę.

– To się wam nie uda! – Mężczyzna zgniótł kartkę i rzucił ją w stronę Naczelnika.

Od razu dopadło do niego dwóch strażników.

– Jak nie chcecie, to nie podpisujcie! – Kolberg zaśmiał się w głos. – Już się nam udało.CZĘŚĆ PIERWSZA

Depresja

Rozdział 1

– Słuchaj tego! – Dziadek przerzucił gazetę na kolejną stronę i zaczął czytać na głos: – „Naczelnik w trakcie spotkania wyborczego obiecał darmowy Komplet dla wszystkich uczestników w Oazie. To realizacja programu edukacyjnego, który pozwoli na stworzenie kadry kierowniczej, nowej młodej grupy, która w przyszłości stanie na czele Triady”.

– Podobno Kolberg i tak wygra. Kontrkandydaci są podstawieni przez Triadę tylko dla pozoru.

– Przecież to wielka ustawka!

– Ciszej! – Babcia bezszelestnie zjawiła się w kuchni, położyła rękę na ramieniu dziadka. – Nie smakuje ci, Kosma? Prawie nic nie zjadłeś.

– Chciałbym dostać Nowy Komplet. Niektórzy już go mają. Mniej przerywa, nie ma błędów, łatwiej zdobywa się punkty.

– Myślałem, że nowa wersja programu jest dopiero w fazie testów. – Dziadek odłożył na bok gazetę. W „Codzienniku” była tylko propaganda. Czytelnicy dzielili się na tych, którzy jej wierzyli, i na tych, którzy ją wyśmiewali. I tak nie mieli wyboru, bo żaden inny tytuł nie został dopuszczony przez Triadę.

Kosma wzruszył ramionami, odłożył na bok miskę z grysikiem. Nie miał apetytu, od dwóch dni nie spał. Przyszła pora sucha, jednocześnie było dość chłodno. Dymy z fabryki unosiły się na wysokości ich kantora. Próba złapania głębokiego oddechu zmieniała się w kaszel.

– Z twoimi wynikami nie musisz się o nic martwić. Zaproszą cię do kadry kierowniczej, zobaczysz. – Babcia podsunęła mu miskę i spojrzała tak, jakby odmowa zjedzenia grysiku była grzechem.

– Nie jestem najlepszy. – Młodzieniec powoli wstał. Nie okazał starszym właściwego szacunku. Tutaj nie groziły mu punkty ujemne. Wiedział, że poza kilkoma słowami reprymendy, nie będą go karać. Był dla nich dumą. Żyli jego życiem, nic innego im nie pozostało. Poza codziennym rytuałem, kiedy sprawozdawał im dzień po Komplecie, mogli co najwyżej odliczać dni do śmierci. Ich płuca nie były przyzwyczajone do wszechobecnego zanieczyszczenia, byli niepotrzebnym obciążeniem dla Oazy. Oddychając, odbierali tlen wnukowi.

– Jakbym słyszał Maximusa! – Dziadek podszedł do wnęki w skalnej ścianie, która spełniała funkcję okna. Było tak ciemno, że trudno było rozróżnić, czy jest noc, czy dzień. Triada normowała porę dnia poprzez instalacje świetlne, które wyłaniały się zza gęstej warstwy dymu. Lampy umieszczone były na maszcie świetlnym, który niczym iglica piął się aż na wysokość głównego włazu.

– Po co mi to mówisz? – Miał ochotę krzyknąć, chwycić „Codziennik” i wyrzucić go w otchłań Oazy. To jednak byłaby głupota. Gdyby ludzie Naczelnika Kolberga się o tym dowiedzieli, dziadek miałby przez niego problemy.

– Kosma, już czas, zjedz jeszcze trochę. – Babcia spojrzała na niego z troską.

– Nie chcę! I nie porównujcie mnie więcej do moich rodziców!

– Przecież zrobili to dla ciebie! – Na czole dziadka pojawiła się pulsująca żyła. Jego twarz nagle zrobiła się purpurowa. Mimo to mówili półszeptem. Strach przed tym, że ktoś ich usłyszy, skutecznie niwelował potrzebę wyładowania emocji.

– Zostawili mnie!

– Jedz! – powiedziała babcia przez zaciśnięte zęby.

– Dzięki. Zjem w Komplecie.

– Straciłeś kontakt z rzeczywistością. – Dziadek pogroził palcem.

– Rzeczywistością? Czy wy tego nie widzicie? Kto by chciał tutaj zostać?!

– Ciszej, ja was bardzo proszę. – Babcia stanęła między nimi.

Donośne pukanie do drzwi rozeszło się echem po skalnych ścianach. „Codziennik” wypadł dziadkowi z rąk i poturlał się po nierównej podłodze, zatrzymując się przy starym kociołku.

– Przepraszam. – Kosma zaczął się cofać.

Dziadkowie nic nie mówili, babcia wzięła go za ramię i popchnęła w kierunku fotela stanowiącego część Kompletu. Jeszcze nie zdążył usiąść, a usłyszał w uchu szept.

– Śpij…

– Robert Urban, trzydziesty trzeci poziom, kantor czterdzieści-zero trzy. – Dziadek otworzył w tym momencie drzwi i przedstawił się ubranych w czarne uniformy lembasom.

Kolberg miał pod sobą armię, składała się z elitarnych jednostek, dobrze wyposażonych, wyspecjalizowanych i wypełniających rozkazy Triady. Mieszkańcy Oazy nazywali ich lembasami, co miało pejoratywny wydźwięk.

Jeden z mężczyzn popchnął dziadka i wszedł do środka. Jego wzrok spoczął na misce z niedojedzonym przez Kosmę grysikiem, następnie przesunął się na „Codziennik” leżący pod kociołkiem, aż w końcu zatrzymał się na Komplecie. Podszedł bliżej chłopca. Babcia zrobiła dwa kroki do tyłu, była gotowa oddać za chłopca życie, ale wiedziała, że będąc we śnie, jest bezpieczny.

– Która klasa? – zapytał lembas, nie odrywając wzroku od Kosmy.

– Ostatnia – wydusiła przez zęby babcia. – Same celujące oceny…

– Wiem – nie dał jej dokończyć.

Mężczyzna gwałtownie się wyprostował i zamaszystym krokiem skierował się do wyjścia.

– Czego chcieli? – zapytała Roberta, gdy za lembasami zamknęły się drzwi.

– Naczelnik chyba traci grunt pod nogami. Zastraszając przypadkowe osoby, solidaryzuje między sobą mieszkańców Oazy.

Usłyszeli po raz kolejny donośne pukanie, tym razem do drzwi sąsiada.

– Dlaczego znowu nawiązałeś do jego rodziców? To dla niego obcy ludzie, przecież wiesz, że skoro nie wrócili do tej pory…

– Jasne! Lepiej dawać mu nadzieję, że dostanie się do kadry kierowniczej. Z historią jego rodziców Triada nigdy mu na to nie pozwoli. Poza tym chyba mu tego nie życzysz!

– Ciszej… – Babcia przyłożyła nerwowo palec wskazujący do ust, bo Kosma nerwowo poruszył się na Komplecie. – Jest jeszcze taki młody. – Chwyciła chłopca za rękę i zbadała mu puls.

Z kantora obok słychać było krzyki. Rozpoznali głos Alana, który był ich sąsiadem.

– Znowu niepotrzebnie z nimi dyskutuje. Jeszcze się doigra. – Dziadek pokiwał głową.

– Nie wszyscy stracili wiarę tak jak ty…

Robert zerwał się na nogi gotowy odpowiedzieć żonie, ale w tym momencie usłyszeli przeszywający krzyk. Podeszli bliżej wnęki w ścianie. W pozostałych oknach pojawiło się więcej sąsiadów zwabionych podniesiony głosami. Słychać było tylko cichy pomruk. Dym uniósł się nagle wyżej. Jedni przekazywali wieści kolejnym. Urbanowie nie musieli czekać na wiadomość. Wychylili się, żeby spojrzeć w dół. Siedemnaście pięter niżej majaczył dach fabryki. Na nim leżało ciało Alana.

– Przynajmniej jeszcze żyję. – Dziadek wrócił do środka.

Dym znowu opadł, pochłaniając ciało sąsiada.

***

Tutaj nie był już Kosmą muszącym znosić nadopiekuńczość dziadków. Pozbył się starych, zaśmierdzianych koszulek, nie musiał jeść więcej obrzydliwego grysiku. Nie przeszkadzało mu nawet, że musi posługiwać się przypisanym loginem: Waszka. Był w stanie znieść zdecydowanie więcej dla czystych ubrań, zapachu prawdziwego jedzenia ze szkolnej stołówki i czystego powietrza.

Wiedział, że to tylko sen. Moderowany odgórnie. Przenoszący do konkretnego miejsca. Wracał do niego od sześciu lat, a to był wystarczający okres, żeby zrozumieć różnicę i odnaleźć się w obu światach. Gdyby to zależało od niego, wolałby się w ogóle nie wybudzać.

Gdy Waszka przecinał na przestrzał murawę stadionu, dołączył do niego Janko.

– Słyszałeś o kadrach kierowniczych? – spytał.

Nawet na niego nie spojrzał, nie odpowiedział.

W świecie po podłączeniu do Kompletu nie tylko posiadał inne warunki fizyczne, ale miał wpływ na kreację swojego charakteru. Im miał więcej punktów, tym bardziej mógł wpłynąć na swoją ikonę uczestnika. Czuł zadowolenie z osiągniętego efektu. Był introwertykiem o posturze lekkoatlety. Słabsi ustępowali mu miejsca na korytarzu lub pozwalali zająć dogodne miejsce na stołówce. Zagadywali, uśmiechali się, wiedzieli, że nie odpowie, ale liczyli na choć chwilę uwagi z jego strony – wystarczyło, żeby na nich spojrzał.

Jako Waszka był kimś.

– Podobno Platon przeszedł na Nowy Komplet. – Janko próbował nadążyć za Waszką. W ręce trzymał swój zeszyt rysunkowy.

Próbował namierzyć wzrokiem Platona, o którym wspomniał Janko. Łatwo było rozpoznać, kto łączy się za pomocą nowej wersji. Pasek zegarka miał wówczas odcień fluorescencyjnego błękitu.

– Jak go zdobył? – Waszka był poddenerwowany. Mimo wysokiej punktacji czuł, że jego system nie ma szans z nowszą wersją. Choć nie miało to nic wspólnego z grą fair play, wiedział, że tym światem rządzą zasady Triady.

Poczuł uścisk na ręce. To babcia Wida mierzyła mu puls. Widocznie wyczuła jego silne emocje, przy czole poczuł bowiem chłodny okład mokrego ręcznika. Nie dał nic po sobie poznać, bo wolał być beneficjentem długiego języka Janka.

– Podobno sam Naczelni…

Waszka gwałtownie odwrócił się w jego stronę. Janko już nie raz miał problemy przez swoje gadulstwo. W trakcie przerw były ściśle zastrzeżone słowa, których wykorzystanie narażało na pewne konsekwencje. Do tego zbioru należał między innymi „Naczelnik”; na lekcjach na pierwszym roku tłumaczyli to tym, że dzieci powinny skupić się na nauce, a nie polityce.

– Widzisz? To przez ciebie! – Odepchnął Janka. Spojrzał na swój zegarek. Z puli punktów został zabrany jeden. Kolega został ukarany pięcioma punktami.

– Przepraszam. – Chłopak zwiesił głowę. Ze swoim dorobkiem punktowym mógł liczyć wyłącznie na Fundament; już chyba pogodził się z tą myślą.

Zacisnął wargi. Nie odpowiedział. Zauważył, że nadmiar słów, a już tym bardziej krzyk, nie był tutaj wskazany. Im mniej uwagi przyciągał, tym lepiej.

Skierował się w stronę drzwi wejściowych. Zrobiło się tam zbiorowisko – dość niecodzienny widok, bo system ograniczał sytuacje, w których dochodziło do spotkania w jednym miejscu większej grupy uczestników. Za niewielkim stołem stał Platon, który robił wszystko, żeby wyeksponować kolorowy pasek jego nowego zegarka. Obok niego ustawili się sam dyrektor we własnej osobie i dziewczyna o białych włosach, której Kosma do tej pory nigdy tutaj nie widział.

– Zapisy na Nowy Komplet – usłyszał głos za sobą. Janko odpowiedział na pytanie Waszki, zanim ten zdążył je wyartykułować.

– Naprawdę warto! Spójrzcie, jakie daje to możliwości! – Platon zachęcał do zapisów. Zamknął oczy, po chwili na jego głowie pojawiło się rude afro, a na nosie zawisły błyszczące okulary przeciwsłoneczne.

Obserwatorzy na chwilę zamilkli oniemiali, po chwili rozległ się głośny aplauz. Platon po raz kolejny podniósł do góry rękę, a rude kosmyki włosów zamieniły się w długie dredy. Oklaski nie cichły. Waszka zrozumiał, że to nowe możliwości ikon. W duchu zazdrościł, że sam nie mógł tego spróbować.

Platon mógł rzucać się w oczy. Brylował. Chełpił się swoją popularnością. W niższych klasach istniały fankluby, świeżaki chodziły za nim na przerwach. Dla Waszki był egoistą i narcyzem. Zarozumiałym dzieciakiem. Podobno był pasierbem samego Naczelnika, dlatego miał specjalne względy, które objawiały się przede wszystkim przychylnością w przyznawaniu punktów. Podobno – ponieważ nikt tutaj nie mówił o życiu poza Kompletem. To było zabronione.

Waszka ustawił się w kolejce za Jankiem. Próbował nie patrzeć na dziewczynę stojącą obok Platona, ta jednak miała w sobie coś przyciągającego. Naturalne rysy twarzy sprawiały, że kąciki ust wędrowały nieznacznie do góry, tak jakby nieustannie się uśmiechała. Sznur uczestników szybko posuwał się do przodu. Wystarczyło przybliżyć zegarek do panelu. Miejsce zapisów sprawiało, że nikt nie został pominięty.

Dotarł na koniec kolejki.

– Cześć – przywitał się Platon.

Kosma nic nie odpowiedział. Nie patrzył mu w oczy. Odsłonił rękaw, którym zwykle zasłaniał zegarek, kryjąc w ten sposób informację o zgromadzonej liczbie punktów. Przyłożył do niewielkiego portalu.

Nie dawało mu spokoju, dlaczego dyrektor uprzywilejował Platona do tego stopnia, że postawił go na piedestale. W końcu nie był jedynym, któremu pozwolono testować Nowy Komplet.

– Odrzuciło podpis. – Dyrektor złapał Kosmę za przedramię. Spojrzał na ekran.

– Nieźle. – Platon dostrzegł zgromadzoną przez niego liczbę punktów. Zamknął na chwilę oczy, po chwili pojawiła się nad jego głową aureola świętego. Wskazał palcem na Waszkę, potem spojrzał na zgromadzonych, dając im sygnał do salwy śmiechu. – Fundament będzie dumny, że dołączyłeś do ich frontu.

Kosma próbował zachować spokój, wiedział, że to tylko próba. Nic sobie nie robił z kąśliwych uwag Platona. Decyzje o ich przyszłości miały zapaść za dokładnie sześć miesięcy. Czekały go egzaminy semestralne. Zbyt dużo poświęcił, żeby skończyć jak jego rodzice.

– No nic. – Dyrektor nic nie robił sobie z uwag pupila, widocznie zaniepokojony awarią portalu. – Spróbuj jeszcze raz.

Waszka spojrzał przelotnie na białowłosą dziewczynę. Stała naprzeciwko niego, ale jakby w ogóle go nie widziała.

– Widzisz? Zepsułeś! Zadowolony?! – krzyczał za nim Platon, ale Kosma przeszedł przez drzwi wejściowe, zostawiając ich w tyle. Dołączył do Janka, który siedział na puchowym fotelu ze swoim zeszytem na kolanach i ołówkiem w ręce.

– Kto to? – zapytał Waszka.

Janko podniósł głowę. Wyglądał na zdziwionego, Waszka z zasady nie inicjował rozmów.

– Nie poznajesz?

– Nie mówię o twoim rysunku, przecież widzę, że to Oaza. – Nie widział nigdy, żeby Janko malował coś innego. – Chodzi mi o tę dziewczynę.

– Jaką dziewczynę?

– Stała przy wejściu. Białe włosy.

– Nie przypominam sobie.

Był gotowy postawić go na nogi i tam wrócić. Trudno mu było uwierzyć, że ktoś mógł jej nie zauważyć.

– To Lena – usłyszał głuche pstryknięcie.

Obrócił się, a za swoimi plecami ujrzał Platona. Janko wybałuszył oczy.

– Niezła ta teleportacja – stwierdził Platon. – Przynajmniej łatwiej będzie mi uciec od nawiedzonych fanów.

– Myślałem, że ich szukasz! – Janko nie wyciągnął najważniejszej lekcji z ostatnich sześciu lat, które tu spędził. System, nawet jeśli identyfikował myśli, nie karał za nie, co innego ze słowami – penalizowana była nawet zgryźliwość. Jak widać dość wybiórczo, bo Platon pozostał bez szwanku, a Jankowi zostało odebranych kolejnych pięć punktów.

– Następnym razem pomyślisz pięć razy, zanim znów coś powiesz! – Platon nie krył satysfakcji.

– Kim jest Lena? – Waszka wolał się odezwać, bo lekkomyślność Janka mogła ściągnąć go do Rezerwatu, który był dla użytkowników czymś na wzór kozy, gdzie odrabiali punkty ujemne.

– Spodobała ci się? – Platon uniósł powoli głowę, zadzierając nos do góry.

Kosma nie odpowiedział. W swoim stylu. Nie chciał pokazać, że na czymś mu zależy. System wychwytywał słabości. Wiedział, że prymus i tak będzie chciał podkreślić swoją wiedzę.

– To obietnica wyborcza.

– Przecież… – Janko wyrwał się, ale Waszka powstrzymał go, podnosząc ostrzegawczo rękę.

– Słusznie! – Platon uśmiechnął się szeroko. Po chwili pozostał po nim tylko dźwięk pstryknięcia, gdy ponownie się teleportował.

***

– Za tydzień będziecie mieli testy kondycyjne. Do wyboru macie jedną z czterech dyscyplin. Jest to zarządzenie Naczelnika, żebyście nie skupiali się wyłącznie na wynikach w testach, bo poza Kompletem przetrwają wyłącznie najsilniejsze organizmy.

Profesor Fosfor był zdaniem Waszki niezbyt udanym dowcipem twórców systemu. Nauczyciele zostali stworzeni komputerowo, a ich wykłady zaprogramowano. Tylko dyrektor faktycznie został podłączony do systemu. Podobno pozostawał we śnie od czasu przejęcia władzy przez Triadę.

Dowcip wynikał z kreacji, jaką przyjął Fosfor. Tułów przypominał bardziej gumową kulkę. Długie, siwe włosy unosiły się do góry, jakby jego wiedza zaburzyła prawa grawitacji.

Profesor przetaczał się wzdłuż wybielonej sali pomiędzy dwoma rzędami ustawionych do siebie frontalnie stołów. Nauczał pisania. Mieli do dyspozycji zeszyty, co Kosma uważał za jeden z głównych defektów. Skoro Triada stworzyła komplementarnie cały system edukacji, kuriozalne wydawało się, że nie mogli bardziej zinformatyzować procesu nauki, tym bardziej że zeszytów nie można było zabrać ze sobą poza Komplet. Z drugiej strony komputer tylko potęgowałby ich dysgrafię.

– Widziałeś dzisiaj Kfiatka? – odezwał się do Waszki Janko, gdy Fosfor przetoczył się w drugą stronę.

Kosma wzruszył ramionami. Siedział podminowany sytuacją odrzucenia jego zapisu na nowy Komplet. Nie dawało mu to spokoju.

– Jego krzesło jest puste. – Kumpel z ławki nie dawał za wygraną.

– Co mi do tego? – Wiedział, że dopóki nie odpowie, Janko nie da mu spokoju.

– Tylko ty z nim rozmawiasz.

Zauważył, że brakuje Kfiatka, już na samym początku. To jedyny uczestnik, którego poznał poza Kompletem, bo był wnukiem Alana Swaina, sąsiada dziadków. Paweł Swain, bo tak nazywał się Kfiatek w Oazie, był odważny, zawsze pierwszy wyciągał rękę, negował prawdy głoszone przez Triadę, szukał rozwiązań. Natomiast jako uczestnik Kompletu Kfiatek był spokojnym chłopcem, w nieco przykrótkim mundurku, zawsze stojącym z boku, unikanym przez pozostałych uczestników, zbyt mało aktywnym na lekcjach, co uniemożliwiało zdobycie punktów i stworzenie bardziej atrakcyjnej ikony. Gdyby Waszka nie znał go z sąsiedztwa, pewnie tutaj też nigdy nie nawiązałby z nim kontaktu.

– Waszą rolą jest mówić i pisać tak, żeby inni was zrozumieli. – Profesor przemknął przed nimi. – Wszystko sprowadza się do kontroli ruchu oraz myśli…

– Nie pozwalają nam mówić! – Janko wszedł mu w słowo.

Fosfor nie zareagował, był zaprogramowany tak, że na pytania mógł odpowiadać dopiero po wypowiedzianej kwestii.

Po sali rozeszło się echo szeptów.

– Co robisz? Oszalałeś? – Waszka szturchnął kolegę.

– …Wymaga to skupienia, które działa na tej samej zasadzie w Oazie jak w Komplecie – kontynuował profesor; w tym czasie Janko stracił kolejne pięć punktów. – Umiejętność pisania nie jest wrodzona. Urodziliście się z defektem, stanowi to kolejny etap przemian, jakie zachodzą w czasie w ludzkim ciele. Pytania?

Po raz kolejny szturchnął Janka, nie mógł zamknąć mu ust, ryzykowałby utratą punktów.

– Nie pozwalają nam mówić!

Fosfor zatrzymał się na wysokości kumpla.

– System nauki Komplet pomaga przystosować uczestników do życia w Oazie i kreować lepsze jutro. – Wszystkim była znana ta formułka.

– Ogranicza nasze słowa wyłącznie do tych, które chce słyszeć!

– Czy są jakieś pytania? – Brak znaku zapytania na końcu zdania nakazywał Fosforowi dalsze prowadzenie zajęć.

Janko obrócił zegarek, ale Kosma był przekonany, że koledze zostały odebrane kolejne punkty. Poczuł na czole krople potu. Temperatura w Komplecie była neutralna, stała, ciało zachowywało się inaczej niż w Oazie, dlatego domyślał się, że wynika to z sytuacji w kantorze dziadków. Nie chciał po sobie poznać, że się denerwuje. We śnie był bezpieczny. Tak zawsze powtarzała mu babcia.

Czekał, aż Fosfor przestanie mówić. Kosma miał wrażenie, że system przyjął metodę powtarzania do znudzenia tych samych formuł, żeby zaprogramować ich myśli. Po krótkim wykładzie następowało pasmo ćwiczeń. Do tego czasu używanie piór było zabronione. Chciał napisać Jankowi wiadomość i dowiedzieć się, co się stało. Jego zachowanie było dzisiaj lekkomyślne i było czymś więcej niż zwykłym gadulstwem, do którego zdążył już wszystkich przyzwyczaić.

– Dziękuję, profesorze. – Drzwi się otworzyły i stanął w nich dyrektor. Uczestnicy poprawili się na krzesłach. Fosfor zatrzymał się w pół słowa, jakby został odłączony od prądu. Dyrektor nie miał w zwyczaju przeszkadzać w zajęciach. – Chciałbym wam przedstawić nowego uczestnika. Dołączy do waszej grupy. Poznajcie Lenę.

Białowłosa uśmiechnęła się promiennie i po chwili zajęła miejsce dotychczas zajmowane przez Kfiatka. Na jej ręce był zegarek. Fluorescencyjny kolor paska oznaczał, że również posiada nową wersję.

Wszyscy śledzili ją wzrokiem, Waszka też, było w niej coś enigmatycznego i magicznego. Wyróżniała się, tak jakby system uprzywilejował ją na samym starcie. Do tej pory zdarzały się przypadki, że liczebność klas się zmniejszała, co zwykle wynikało z awarii urządzenia uczestnika. Była tylko jedna Oaza i jeden Komplet. Nigdy jednak klasa się nie rozrastała. Jego zdziwienie było tym większe, że dziewczyna dołączyła do nich w trakcie ostatniego roku.

Napotkał wzrok Platona. „Obietnica wyborcza”. Kosma nie wiedział, jak rozumieć te słowa.

– Proszę profesorze, oddaję głos! – Dyrektor zamknął zamaszyście drzwi, a Fosfor zaczął dalej się produkować, jakby żadna przerwa nie nastąpiła.

– Napiszcie, proszę, jak wytłumaczylibyście, czym jest depresja.

– To proste! – Rękę podniósł siedzący po drugiej stronie Timix, który był najlepszym uczestnikiem w kategorii nauk przyrodniczych.

– Napiszcie, proszę. Czytelnie. Łączcie litery. Unikajcie kleksów. Wystarczy jedno zrozumiałe zdanie.

Waszka pochylił się nad kartką. Spojrzał przelotnie na Janka, który zamiast pisać definicję depresji, kontynuował swoje malunki w zeszycie. Odkaszlnął, żeby przyciągnąć jego uwagę. Kątem oka znowu dostrzegł Platona, z którego twarzy nie znikał szyderczy uśmiech.

– Gotowe? – Fosfor stanął przy stanowisku Janka. Wyciągnął rękę, którą traktował jako skaner.

Waszka wiedział, że musi zareagować. W ostatniej chwili przykrył zeszyt kumpla swoją pracą.

– „Depresja. Obszar znajdujący się poniżej poziomu morza” – przeczytał profesor na głos. Wyglądało na to, że system nie rozpoznawał ich pisma i nic nie wzbudziło podejrzeń. Profesor zamilkł na dłuższą chwilę, jakby dopasowanie dalszej części wypowiedzi stanowiło proces. – Tego was uczą na geografii? Co to właściwie znaczy? Że wszystko co pod morzem to depresja?

Nikt nie odpowiedział. Waszka nie zdążył zareagować, a Fosfor wyciągnął rękę nad jego stanowiskiem.

– Nie widzę kartki.

– Bo jeszcze nie zdążyłem, chciałem właściwie dobrać słowa i wyjaśnić depresję na przykładzie Oazy, jedynej przestrzeni niezalanej przez ocean, choć znajdującej się pod jego poziomem, której funkcjonowanie możliwe jest dzięki instalacjom wypompowującym wodę…

– Wystarczy – przerwał Fosfor.

Jego improwizacja nie pomogła. Zostało mu odjętych pięć punktów.

– Dzięki – powiedział przez zaciśnięte zęby do Janka, który jakby nic się nie stało, wrócił do swoich szkiców.

Kosma spojrzał przelotnie w stronę Leny. Patrzyła na niego. Może mu się tylko wydawało, ale jakby do niego mrugnęła. Strata pięciu punktów wydała mu się jakoś mniej bolesna.

***

Waszka szedł ramię w ramię z Jankiem. Nic nie mówił, bo nie chciał przez swoją złość tracić kolejnych punktów. Denerwował się nie tyle na system, który nie tolerował emocjonalnych zachowań, ile na siebie, że dawał prymat kwestii punktów. A przecież już i tak stracił ich wystarczająco wiele, gdy tymczasem zdobycie pojedynczego kosztowało więcej poświęcenia.

– Nie zrozumiesz – powiedział Janko.

– Uśmiechasz się. Robisz to celowo. – Kosma słyszał o wirusach, które przejmują kontrolę nad uczestnikiem, ale to były legendy ze starszych klas, które już skończyły Komplet.

– Nie zastanawiałeś się nigdy nad tym? – Janko przystanął.

Waszka popchnął go dalej, lepiej było trwać w ruchu, tym bardziej gdy nowy system umożliwiał teleportację.

– Nad czym?

– Żyjemy w zapleśniałych kantorach. Wszystko zalało morze, została tylko Oaza. Pokazują nam jedynie to, co chcemy widzieć. Nasi rodzice pracują przy wałach, żeby nasza ludzkość przetrwała kilka kolejnych dni. To wszystko jest wbrew logice…

– Janko! – przerwał mu Kosma, bo koledze ubywały kolejne punkty. – Ile już ich dzisiaj straciłeś? – Wskazał na jego zegarek.

– Sto pięć – odpowiedział takim tonem, jakby był z tego dumny.

– Trafisz do Rezerwatu.

Kumpel przytaknął. Waszka miał ochotę złapać go za ramiona i nim potrząsnąć. Ten dzień odbywał się jakby w krzywym zwierciadle. Pojawienie się uczestników z Nowym Kompletem zaburzyło dotychczasowy ład.

– Naprawdę chcesz trafić na Fundament? Pracowałeś na te punkty sześć lat, teraz chcesz wszystko stracić? Co z tobą? – szeptał, choć miał ochotę krzyczeć.

– Ucieknę stąd.

Kosma chciał skończyć tę rozmowę, mógł mieć przez nią problemy.

– Wystarczy się wybudzić. – Rozwiązanie wydawało mu się oczywiste. System eliminował zuchwalców w przedbiegach.

– Nie rozumiesz. Ucieknę z Oazy. Nie wierzę w tę depresję. Stąd musi być wyjście.

– Chodź coś zjeść. – Waszka zmienił temat. Wtopili się w tłum podążający na stołówkę.

– Dołączę później, muszę coś jeszcze zrobić. Szafkę mam na drugim piętrze.

Zanim Kosma zdążył odpowiedzieć, Janko odwrócił się i zaczął iść w drugą stronę.

Stołówka w Komplecie przypominała kolejną salę zajęć. Twórcy systemu nie wysilali się, wszystko było proste, białe, przestrzenie różniły się wyłącznie wielkością i ustawieniem stołów. W stołówce były ustawione w równych rzędach, dość prymitywnie, zwykłe krzesło z niewielką przestrzenią blatu. W chwili gdy na korytarzu można było dosłyszeć strzępy pojedynczych rozmów, tutaj panowała bezwzględna cisza, przecinana wyłącznie odgłosami przesuwanych krzeseł.

Lubił to miejsce. Nie nauczył się w Komplecie niczego bardziej indywidualnego niż odkrywanie smaków. W Oazie wszystko smakowało tak samo, w spożywaniu pokarmów bardziej chodziło o przeżycie niż o wyrafinowane doznania. Natomiast w Komplecie posiłki nie pełniły roli gwaranta energii, ale stanowiły rozrywkę.

Menu składało się z pięćdziesięciu niezmiennych pozycji. Potraw, które były tutaj podawane, nie miał możliwości skosztować w Oazie, bo ich składniki miały wymiar wyłącznie historyczny. W Kompletowej stołówce nie było zaplecza kuchennego ani obsługi, posiłek wybierało się na module, talerz pojawiał się na blacie i znikał w chwili opuszczenia stanowiska.

Rozejrzał się za Kfiatkiem. Tutaj raczej nikt się nie spóźniał. Przy tym każdy wolał przyłączyć się do systemu niż dusić się w Oazie.

Przez drzwi weszła Lena. Za nią grupka uczestników z pierwszych klas. Poziom ich ikon tylko podkreślał wyjątkowość nowej dziewczyny. Siedzący wokół Kosmy uczestnicy wodzili za nią wzrokiem. Waszka pilnował się, żeby nie podnosić głowy znad talerza.

– Przepraszam, wolne? – Stanęła tuż obok niego i spojrzała na stanowisko na jego wysokości.

Nic nie odpowiedział. Nawet na nią nie spojrzał. Widać, że była nowa. Tutaj nikt nie zagadywał w taki sposób.

Lena przez chwilę czekała na odpowiedź, w końcu zajęła upatrzone miejsce. Grupa fanów stała tuż nad nią, jakby jej wybór menu determinował również ich decyzje. Gwałtownie obróciła głowę w ich stronę i w tym momencie grupka rozpierzchła się, jakby rzuciła na jej członków jakiś urok.

– Coś polecasz? – znowu zagadnęła. Gdyby nie to, że głowę miała obróconą w jego stronę, nie odważyłby się sądzić, że może być adresatem tych słów.

Usłyszał ciche pstryknięcie. Pomiędzy nimi właśnie pojawił się Platon. Lena aż podskoczyła z zaskoczenia, okrzyk zdumienia przerodził się w śmiech, jednak z perspektywy Waszki brzmiał jak wymuszony.

– Mają naprawdę świetne makarony. W nowej wersji możesz wybierać indywidualne dodatki.

Platon podał właśnie kolejny argument, dla którego naprawdę warto było mieć Nowy Komplet.

– Dziękuję bardzo. – Lena skinęła głową. – Przepraszam, ale rozmawialiśmy… – Spojrzała na Kosmę, na moment ich wzrok się spotkał.

– Tak? Rozmawialiście? Bardziej wyglądało to na monolog. – Tym samym przyznał się, że obserwował ich już jakiś czas. – Waszka to gbur. Zapraszam do mnie, wszystko ci opowiem.

– Nie masz co robić? – Kosma powoli wstał i spojrzał na Platona ze złością.

Talerz znajdujący się na jego blacie automatycznie zniknął. Pozostali uczestnicy jakby zastygli, zdziwieni, że ktokolwiek śmiał odezwać się na stołówce.

– Ciekawe, jak zdobyłeś tyle punktów. – Pupilek dyrektora robił tę scenkę specjalnie. Chciał ściągnąć na Waszkę uwagę, a następnie nastawić przeciwko niemu resztę uczestników. W Komplecie relacje opierały się na regule rywalizacji. – Może dyrektor powinien przyjrzeć się twojej historii, co?

– Spotkamy się na boisku w trakcie testów. – Waszka nie wytrzymał. – Ciekawe, jak poradzisz sobie na ringu. – Wszyscy na stołówce to słyszeli, Platon nie miał wyboru, nie mógł się wykręcić.

Pupilek coś odpowiedział, ale Kosma już tego nie słyszał. Czuł, że traci grunt pod nogami. Obraz zaczął się rozmazywać. Ktoś wybudzał go siłą. Widział tylko drwiący śmiech Platona. Chciał zaimponować Lenie, odwdzięczyć się za jej uwagę, dał się więc wciągnąć w pyskówkę z tym zgrywusem, ryzykując punkty. Przegrał, bo zapomniał, że to tylko sen.

Rozdział 2

_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: