Wyspa celebrytów - ebook
Wyspa celebrytów - ebook
Po pięciu misjach z organizacją Lekarze bez Granic doktor Nathan Banks czuje się kompletnie wypalony. Wraca do Australii i przyjmuje propozycję wyjazdu na wyspę, gdzie ma czuwać nad zdrowiem i bezpieczeństwem uczestników reality show „Wyspa Celebrytów”. Sądzi, że odpocznie i zastanowi się nad przyszłością. Na miejscu czeka go niespodzianka: drugim lekarzem jest Rachel Johnson, jego była narzeczona. Nigdy nie przestał jej kochać i wolałby jej nie oglądać...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2473-4 |
Rozmiar pliku: | 648 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? – Nathan Banks pokręcił głową. Był przeciwnego zdania.
– Uważam, że znakomity – odparł Lewis. – Ja potrzebuję lekarza, ty roboty.
– Ale ja robotę już mam. – Nathan uniósł dłonie, jakby się wzbraniał przed posądzeniem o zbytnią pewność siebie. – Tak mi się przynajmniej wydaje. Czy mój kontrakt nie zostanie odnowiony?
Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nocny dyżur na oddziale ratunkowym był wyjątkowo ciężki, przez co nerwy miał napięte do ostateczności. Na dodatek w drodze powrotnej do domu przytrafiła mu się idiotyczna przygoda. Kiedy gaźnik jadącego za nim samochodu strzelił, padł na chodnik. Ostatnią misję z Lekarzami bez Granic pełnił na terenach objętych wojną, więc na dźwięk wystrzału reagował odruchowo. Ale w centrum Montrealu? Jakiś mały chłopiec idący do szkoły zapytał, co mu się stało. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.
Lewis uśmiechnął się przebiegle, jak zawsze gdy chciał kogoś przekonać do swoich racji. Nathan doskonale znał niuanse mimiki jego twarzy.
– Ostatnie dni na ratunkowym były bardzo wyczerpujące. Przyjechałeś prosto z misji, a przedtem pięć lat spędziłeś z Lekarzami. Właściwie nie miałeś urlopu. Ta propozycja spada ci jak z nieba.
Nathan wziął do ręki plik płowożółtych teczek z dokumentami.
– To nie wakacje, a raczej wyrafinowane tortury. W wakacje lubię połazić po górach Szkocji albo posurfować na Bondi Beach, ty natomiast proponujesz mi pobyt na wyspie z dziewięcioma celebrytami, przepraszam, z ostatniej ligi. Większego antycelebryty ode mnie chyba nie znajdziesz. Nie dbam o towarzystwo tego typu ludzi.
Lewis pokiwał głową.
– Właśnie. I dlatego idealnie się nadajesz. Będziesz potrafił zachować bezstronność. Musisz tylko przez trzy tygodnie, bo tyle trwa pobyt na wyspie, nadzorować wymyślone przez ekipę telewizyjną zadania wymagające sprawności fizycznej i kontrolować stan zdrowia uczestników. Poza tym leżysz do góry brzuchem. – Lewis dotknął ramienia Nathana. – Pomyśl tylko. Archipelag Whitsunday, dokoła Morze Koralowe, luksusowy hotel, idealna pogoda i tylko kilka godzin pracy dziennie. Po prostu żyć nie umierać.
Nathan otworzył pierwszą z teczek. Propozycja coraz mniej mu się podobała. Nie rozumiał, dlaczego reality show „Wyspa Celebrytów” ma tak gigantyczną oglądalność.
– Większość z tych ludzi w ogóle nie powinna tam jechać, a co dopiero brać udział w jakichś sprawdzianach sprawnościowych. Mają poważne problemy ze zdrowiem.
Lewis zbył tę uwagę machnięciem ręki.
– Wszyscy są ubezpieczeni na miliony dolarów. Na miejscu potrzebny jest jednak doświadczony specjalista medycyny ratunkowej, który potrafi podejmować błyskawiczne decyzje.
– Moje doświadczenie to epidemie, klęski żywiołowe i konflikty zbrojne. Chyba nie o to chodzi.
Lewis rzucił mu jeszcze jedną teczkę.
– Masz. Poczytaj sobie o ukąszeniach węży, pająków i zakażeniach jadem. Obóz co wieczór będzie sprawdzany, ale w takich sprawach nie można być nadmiernie ostrożnym. – Widząc, że Nathan nie daje się złapać na haczyk, zmienił taktykę. – Posłuchaj, podpisałem umowę, zanim się dowiedziałem, że Cara jest w ciąży. Muszę znaleźć kogoś na zastępstwo. Nie mogę sobie pozwolić, aby podali mnie do sądu za zerwanie kontraktu. Moja jedyna nadzieja w tobie.
Nathan wziął głęboki oddech. Praca dla telewizji była ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Niemniej Lewis ma rację, czuje się wypalony. Właściwie dobrze się stało, że Lewis to zauważył. Czy trzy tygodnie na wyspie pośrodku Morza Koralowego to aż takie nieszczęście? Celebryci niech sobie śpią przy ognisku, ale ekipa telewizyjna ma przecież zagwarantowane luksusowe lokum.
– Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś, że Cara jest w ciąży?
Lewis umknął wzrokiem w bok.
– Z kilku powodów. Były pewne… komplikacje. Nikomu nie chcieliśmy mówić. – Pchnął jakiś papierek w stronę Nathana. – Proszę. Wisienka na torcie. Obejrzyj sobie ten czek.
Nathanowi aż oczy wyszły na wierzch.
– Ile?! – Pokręcił głową. – Zresztą nieważne. Gdybyś mi powiedział o Carze i dziecku, od razu bym się zgodził. Bez proszenia i za darmo. Czasami dobrze być z ludźmi szczerym, mój drogi Lewisie.
Lewis zamrugał, jakby namyślał się nad odpowiedzią, w końcu tylko kiwnął głową.
– Dzięki. – Podszedł do Nathana i kładąc mu dłoń na ramieniu, dodał: – Potrzebuję lekarza, do którego mam bezgraniczne zaufanie. Nie będziesz sam. Z Canberry przyleci drugi lekarz. Rok temu, kiedy tam byłem, pracowałem góra dwanaście godzin. Przez trzy tygodnie. Wierz mi. To najłatwiejsza robota, jaką kiedykolwiek dostałeś.
Nathan powoli kiwnął głową. Wciąż nie był przekonany. Na celebrytów i całą tę otoczkę reagował alergicznie. Z drugiej strony trzy tygodnie w luksusowych warunkach i gigantyczne honorarium niemal za bezczynność… Tylko idiota odrzuciłby podobną ofertę. Poza tym ma wobec Lewisa dług wdzięczności. Kiedy wylądował w Australii prosto z misji z Lekarzami i nie miał pracy, Lewis wyciągnął do niego rękę. Oczywiście, że teraz on pomoże jemu.
– Co będzie po moim powrocie? – zapytał.
Lewis uchwycił jego spojrzenie.
– Jesteś wspaniałym lekarzem. Mamy szczęście, że do nas dołączyłeś. Podpiszemy kolejną sześciomiesięczną umowę. Będziesz pracował na ratunkowym. Jeśli zechcesz, oczywiście.
Nathan wahał się tylko ułamek sekundy. Lewis był jednym z jego najstarszych stażem przyjaciół. Cztery lata starali się z Carą o dziecko. Nie może mu tego zrobić, nawet jeśli wyspa w archipelagu Whitsunday jest ostatnim miejscem na ziemi, dokąd chciałby się wybrać.
Wziął długopis do ręki.
– Powiedz Carze, że będę o niej myślał. Gdzie mam podpisać?
Rachel Johnson postanowiła jeszcze chwilę poleżeć na wygodnym szezlongu koło basenu. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej za to płacą.
Spędziła tu już dwa dni i ani przez minutę nie pracowała, chociaż jej obowiązki zaczęły się z chwilą wylądowania na wyspie. Poznała natomiast dziewięciu celebrytów biorących udział w programie. Sprawiali wrażenie albo odrobinę rozkapryszonych, albo trudnych, albo wręcz niemożliwych do zniesienia. Stary przyjaciel ze studiów namówił ją na tę robotę, honorarium było astronomiczne, ale nie to zdecydowało, że podjęła się zadania.
Przyjechała, bo przysięga Hipokratesa nie pozwalała jej postąpić inaczej. Jej były chłopak, australijski gwiazdor oper mydlanych, był jednym z zawodników, a ona jako jedna z niewielu osób znała prawdę o stanie jego zdrowia. Domyśliła się, że postawił organizatorom warunek, aby opiekował się nim lekarz, do którego ma bezgraniczne zaufanie. I chociaż od dawna nic ich z sobą nie łączyło, Rachel czuła się w obowiązku mu pomóc.
Wiedziała, że drugi lekarz też już przyjechał na wyspę. Miała nadzieję, że współpraca z nim dobrze się ułoży. Przez trzy tygodnie będą na zmianę pełnić dwudziestoczterogodzinne dyżury. Lewis zapewnił ją, że nadzorowanie zadań, jakie mają wykonać uczestnicy, to nic wielkiego. Znała go jednak na tyle dobrze, że wiedziała, iż oszczędnie dozuje prawdę.
– Doktor Johnson? Jest pani gotowa? Hydroplan właśnie wylądował.
Zerwała się z fotela i chwyciła plecak. Jeszcze nigdy nie podróżowała hydroplanem. Maszyną trochę rzucało, lecz widoki wynagradzały niewygody.
Pilot okrążył wyspę, dzięki czemu mogła poznać jej topografię.
– Tu jest plaża, na którą zostanie dowieziona część uczestników. Plaża dla ekipy telewizyjnej i obsługi znajduje się po drugiej stronie. Są tam parasole, leżaki i bar. Wszystkie wygody. – Zawrócił ku środkowej części wyspy. Lecieli teraz nad gęstą dżunglą. – Obóz znajduje się tutaj – rzekł. – Niech pani nikomu nie zdradzi, że mają nawet rozkładany dach, na wypadek gdyby zaczęła się pora deszczowa. W pierwszym roku cały obóz im zmyło.
Rachel poczuła się trochę niepewnie.
– Gdzie ja będę nocowała?
Pilot wskazał kilka szarych prostokątnych baraków.
– Tamte trzy duże budynki to studio. Dla pani jest kontener mieszkalny. Drugi, gdzie mieści się ambulatorium, stoi tuż obok. – Zachichotał. – A dalej już moczary i most linowy. Celebryci go uwielbiają. – Spojrzał na Rachel. – Nie powiem pani, ilu z niego spadło.
Poczuła suchość w gardle. Wizja roztoczona przez Lewisa zaczynała coraz bardziej rozmijać się z rzeczywistością. Kontener mieszkalny to nie to samo co luksusowy hotel. Plaża nad oceanem to nie basen. Wyposażenie pewnie jest spartańskie, a o obsłudze należy zapomnieć. Trzytygodniowy pobyt na wyspie zapowiadał się coraz mniej różowo. Miała ochotę przy najbliższym spotkaniu udusić Lewisa gołymi rękami.
Hydroplan wylądował na wodzie i podpłynął do drewnianego pomostu. Pomógł jej wysiąść krzepki mężczyzna w przepoconym bawełnianym podkoszulku.
– Doktor Johnson? – Potwierdziła skinieniem głowy. – Ron – przedstawił się mężczyzna. – Witamy w raju!
Zaprowadził ją do obozu. Na widok szarych kontenerów Rachel nie wytrzymała.
– Jak na raj warunki trochę spartańskie.
Ron wybuchnął śmiechem.
– Tak panią omamili? Temu drugiemu lekarzowi wcisnęli taki sam kit. Ale on nie narzeka. Mówi, że przywykł do spania na łóżku polowym i jest mu właściwie wszystko jedno.
Rachel dreszcze przebiegły po plecach. Na studiach w Londynie trzymała się z Lewisem i jego paczką. Lewis wiedział o niej wszystko. Wiedział, z kim się wtedy spotykała. Teraz pojawia się jako wspólny mianownik łączący ją z tym drugim lekarzem. Chyba nie wyciął mi żadnego głupiego numeru, pomyślała. Tymczasem Ron wskazał trzy kontenery mieszkalne ustawione na lekkiej pochyłości.
– Reszta ekipy mieszka przy plaży, a pani i ten drugi lekarz tutaj. Kontener z ambulatorium sąsiaduje z waszym. Tamten następny to najczęściej odwiedzane miejsce na wyspie.
– Prysznice? – zapytała z nadzieją w głosie.
– Nie. Stołówka.
– Aha. Dzięki, Ron.
Pchnęła drzwi swojego kontenera. Środkową część zajmował rodzaj pokoju dziennego z kanapą i łazienka z prymitywnym prysznicem, zaś w obu końcach znajdowały się sypialnie. Łóżka były co prawda odrobinę lepsze od polowych, lecz poza nimi całe umeblowanie pokoiku stanowiła samotna komoda z szufladami. Na kołkach wbitych w ścianę wisiało kilka wieszaków na ubrania.
Rachel rzuciła plecak na podłogę, umyła twarz i ręce. Potem zmieniła koszulkę, posmarowała się kremem z filtrem i spryskała preparatem przeciw komarom.
Uwaga Rona o jej koledze i łóżkach polowych nie dawała jej spokoju. Mogła się odnosić do miliona facetów na kuli ziemskiej, lecz Rachel miała jak najgorsze przeczucia. Podczas rozmowy telefonicznej Lewis aż za bardzo natrętnie namawiał ją na ten wyjazd. Użył wielu argumentów od „moja żona jest w ciąży” do „jeden z celebrytów postawił warunek”.
Kiedy podał nazwisko, nie zdziwiła się. Poznała Dariusa w sytuacji dla obojga bardzo trudnej, nawet krytycznej. Dla niego związanie się z lekarką oznaczało dostęp do wiedzy na temat najnowszych metod leczenia. Dla niej spotykanie się z Dariusem Cornellem, australijskim gwiazdorem oper mydlanych, było szczególnym doświadczeniem. Chodzili z sobą ponad rok. Wystarczająco długo, by oboje okrzepli. Odetchnęła z ulgą, kiedy zainteresowanie mediów ich rozstaniem minęło.
Z dziwnym uczuciem szła do kontenera mieszczącego ambulatorium. Zastanawiało ją, że Darius prosił właśnie o nią. Ale z nim łatwo sobie poradzi.
Bała się, że z mężczyzną kryjącym się za drzwiami, które zaraz otworzy, pójdzie jej znacznie trudniej.
Chyba śnię, pomyślał. To jakiś senny koszmar. Zamrugał oczami. Nie pomogło. Nadal tam była.
Rachel Johnson. Brązowe włosy związane w koński ogon, lekka opalenizna, gniewnie patrzące brązowe oczy, różowy T-shirt podkreślający ich barwę.
– A wydawało mi się, że już gorzej być nie może – mruknął i zdjął nogi z biurka.
Wargi Rachel zwęziły się w linijkę.
– Zamorduję Lewisa Blake’a – wysyczała. – Uduszę gołymi rękami. Nie będę tkwiła trzy tygodnie na tej wyspie razem z tobą. Nie ma mowy.
Nathan uniósł rękę, wskazując niebo.
– Za późno, Rach. Hydroplan właśnie odleciał.
– Musi być jakaś łódź. Musi być w pobliżu druga wyspa. Skąd dowożą zaopatrzenie?
– Nie mam pojęcia. Jestem tu dopiero od wczoraj. Ale się nie martw. Cieszę się ze spotkania tak jak ty. Zwłaszcza po tym, jak zobaczyłem nazwisko twojego byłego na liście uczestników. Twoja obecność wcale mnie więc nie dziwi.
Nie mógł się powstrzymać od złośliwości. Wiele lat temu, po rozstaniu z nim, Rachel przeniosła się do Australii, a kilka miesięcy później prasa opublikowała jej zdjęcie z nowym partnerem, australijskim aktorem. Nathan, który jeszcze się nie otrząsnął po zerwaniu, otrzymał nowy cios. On został w Anglii opiekować się młodszym bratem, Rachel zaś pojechała do Australii, dokąd planowali jechać razem.
– Co właściwie tutaj robisz? – zapytała. – Wydajesz się ostatnią osobą, która chciałaby wziąć taką robotę.
Uniósł brwi ze zdziwieniem.
– Nie rozumiem.
Rachel wzruszyła ramionami.
– Słyszałam, że pracujesz z Lekarzami bez Granic. Reality show o nazwie „Wyspa Celebrytów” i ty to połączenie wymagające bujnej wyobraźni.
Ego Nathana zostało mile połechtane. Rachel zadała sobie trud, aby śledzić jego losy. On nigdy nie zdobył się na zapytanie któregoś ze wspólnych znajomych, co porabia była narzeczona. Wszyscy wiedzieli, że pojechała do Australii bez niego i taktownie nie wymieniali przy nim jej imienia.
– Wydaje mi się, że doskonale wiesz, dlaczego tu jestem. Podejrzewam, że Lewis omamił mnie w ten sam sposób co ciebie. – Zatarł ręce. – Nie martw się. Mam trzy tygodnie na wymyślanie, co mu zrobię, jak go spotkam.
– Jak cię znalazł?
– Pracuję u niego.
– Na ratunkowym?
– Tak. Po pięciu misjach z Lekarzami mam odpowiednie kwalifikacje. Gdy tylko postawiłem stopę na australijskiej ziemi, zaproponował mi posadę.
Rachel kiwnęła głową. Widział, że intensywnie myśli. Niemal słyszał, jak jej umysł pracuje na najwyższych obrotach. Pamiętał, że zawsze tworzyli zgrany tandem. On kierował się bardziej rozumem, ona sercem. Sądził, że się uzupełniają. Pomylił się.
– I nie łudź się, że niczego nie zauważyłem.
Policzki Rachel zrobiły się czerwone.
– Czego mianowicie?
– Braków w jego dokumentacji medycznej. Co twój facet ma do ukrycia?
– Przestań go tak nazywać. Od siedmiu lat nie jest moim facetem. Może umknęło twojej uwadze, że jest zaręczony z inną. Mnie nic z nim nie łączy.
W miarę, jak mówiła, ogarniała ją coraz większa złość. Teraz już nie tylko policzki miała czerwone, ale całą twarz aż po czubki uszu. Nathan zapomniał, jaka potrafi być impulsywna, szczególnie jeśli sprawa jest dla niej ważna.
Podniósł jedną z teczek. Musiał do tego użyć obu rąk.
– Spójrz tylko na to.
– Czyja to teczka?
– Diamond Dazzle. Jest modelką. W bardzo zaawansowanym wieku dwudziestu dwóch lat. Tu są wyniki każdej analizy krwi, każdego prześwietlenia, historia każdej operacji plastycznej i zabiegu wstrzyknięcia botoksu. A tu? – Wskazał cieniutką teczkę Dariusa. – Dowiaduję się, że w wieku ośmiu lat przeszedł operację usunięcia wyrostka. To wszystko.
Rachel skrzyżowała ręce na piersiach.
– I wszystko, co potrzebujesz wiedzieć. Resztę wiem ja.
– Żaden lekarz nie pracuje w ten sposób.
– Przeciwnie, Nathan. Każdego dnia pracujesz właśnie w ten sposób. Rzadko posiadasz całą wiedzę o zdrowiu kogoś, kto trafia na ratunkowy. Podczas misji miałeś do czynienia z pacjentami z różnych części świata. Nie przychodzili do ciebie z plikiem dokumentów.
Nathan wstał. Rachel wkurzała go do maksimum. A im bardziej była uparta i zła, tym bardziej go podniecała. Tak było zawsze. Miał nadzieję, że czas i złe wspomnienia go uodporniły, lecz właśnie się przekonał, że był w błędzie. Reagował na jej bliskość tak samo jak dawniej. Akurat w tej chwili zupełnie niepotrzebnie.
– Czyli ty zajmiesz się jednym pacjentem, a ja ośmioma. Taki układ proponujesz?
Udało się. Najmniejsza sugestia, że nie przykłada się do pracy, zawsze działała na Rachel jak płachta na byka. Energicznie pokręciła głową. Jej oczy miotały błyskawice.
– Nie. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będę się zajmowała wszystkimi pacjentami. Podobnie jak ty.
Nathan nie zamierzał jednak tak łatwo ustąpić. Nie po tych wszystkich latach. Skrzyżował ręce na piersi i przyjął równie bojową postawę, co Rachel.
– Nie sądzę, żebym mógł to robić, nie znając wszystkich informacji o pacjencie.
Twarz Rachel przybrała barwę niemal tak intensywną jak jej podkoszulek. Na czoło wystąpiły kropelki potu. Nathan był pewien, że nie od panującego na wyspie upału.
Przyjrzał jej się ponownie. W szortach khaki, grubych skarpetach i ciężkich butach trekkingowych wyglądała zupełnie inaczej niż na studiach. Wtedy zawsze nosiła sukienki i pantofle na obcasach. Może pobyt w Australii zmienił jej pogląd na życie?
– Oczywiście, że możesz – skontrowała. – Przestań robić trudności. Trzy tygodnie. Zapewniam cię, że będziesz skreślał dni w kalendarzu tak samo jak ja.
Odwróciła się, aby odejść. Ku swojemu zaskoczeniu Nathan uświadomił sobie, że wcale nie chce, aby wyszła. Gdyby ktoś go zapytał, czy chce znowu spotkać Rachel Johnson, odpowiedziałby: Nigdy w życiu. Rzeczywistość jednak bywa bardziej skomplikowana niż fikcja.
W drzwiach nagle przystanęła.
– Jak się ma Charlie?
Pytanie tak go zaskoczyło, że odpowiedział bez zastanowienia:
– Dobrze. Ale co cię to obchodzi?
Westchnęła.
– Jesteś niesprawiedliwy i doskonale o tym wiesz.
Wzruszył ramionami.
– Nie raczyłaś poczekać dwóch lat, kiedy musiałem zająć się bratem. Dlaczego teraz nagle okazujesz zainteresowanie?
Widział, jak przygryza wargę. Prawdopodobnie nie wie, jak wyjaśnić, dlaczego od nich uciekła.
– Zawsze kochałam Charliego. To wspaniały chłopak. Skończył studia? – zapytała. – Jak sobie dawał radę podczas twoich wyjazdów?
– Dobrze. Uzyskał tytuł inżyniera i zanim wyjechałem na ostatnią misję, znalazł pracę. Ożenił się, ma dwójkę dzieci.
Rachel pokiwała głową.
– Cieszę się. Powiedz mu, że o niego pytałam.
Wyszła. Drzwi same się za nią zatrzasnęły. Nathan chwycił ze stołu butelkę z wodą i wypił całą zawartość za jednym zamachem. Żałował, że to nie piwo. Po ośmiu latach Rachel była tak samo seksowna jak dawniej.
I mimo ośmiu lat rozłąki potrafiła doprowadzić go do szaleństwa.
„Zawsze kochałam Charliego”. Te słowa powróciły do niego niczym echo.
– To dobrze, że kochałaś przynajmniej jednego z nas – mruknął pod nosem.
W kontenerze było gorąco, lecz na zewnątrz panował jeszcze większy upał. Powietrze było tak przesycone wilgocią, że Rachel czuła, jak pot strużką spływa jej po plecach. Przystanęła dla nabrania oddechu i oparła się o metalową ścianę w nadziei, że jest chłodniejsza.
Uwięziona na wyspie z dwoma byłymi! Nikt by tego nie wymyślił.
Nathan Banks. Nie spodziewała się go jeszcze kiedykolwiek w życiu spotkać. Włosy ma krótsze, figurę odrobinę bardziej muskularną, ale intensywnie zielone oczy zostały takie same. I tak samo hipnotyzujące.
Co on, do diabła, porabia w Australii? Wiedziała, że przez pięć lat pracował z Lekarzami bez Granic. Nikomu się do tego nie przyznawała, ale cały ten czas z duszą na ramieniu przeglądała media społecznościowe, modląc się, aby nie trafić na złe wiadomości o Nathanie.
A teraz wystarczyło pięć minut, aby doprowadził ją do stanu wrzenia. Zawsze między nimi iskrzyło. Raz bywało dobrze, innym razem źle.
Jasno dał jej do zrozumienia, że wciąż jej nie wybaczył, że go opuściła. Gdyby jednak powiedziała mu, dlaczego wyjeżdża, rzuciłby wszystko – i Charlie również – by trwać przy niej i ją wspierać. Nie chciała, nie mogła, im tego zrobić. Właśnie stracili oboje rodziców i musieli skupić się na sobie.
Gdyby teraz wyznała Nathanowi prawdę, zawiodłaby zaufanie Dariusa. Znalazła się między młotem a kowadłem.
Spojrzała na przepięknie czyste błękitne Morze Koralowe. Nic dziwnego, że producent programu wybrał tę wyspę. W innym czasie, w innym towarzystwie, byłoby to idealne miejsce na ziemi.
Szkoda, że Nathan Banks psuje jej przyjemność.