Wyspa influencerów - ebook
Świat idealnych zdjęć, tysięcy lajków i spektakularnych sukcesów – tak wygląda codzienność w social mediach. Ale co, jeśli za perfekcyjnymi postami kryje się nieustanna presja, rywalizacja i gra o przetrwanie? „Wyspa influencerów” autorstwa Monique Turner odsłania kulisy tej rzeczywistości w najbardziej wciągający sposób.
Harper chce jednego – zostać influencerką. Marzy, by dorównać swojej kuzynce Belle, która zgromadziła rzesze obserwatorów i cieszy się ogromną popularnością. Gdy Belle niespodziewanie znika, Harper odkrywa, że seria porwań influencerów to w rzeczywistości sprytnie wymyślone reality show. Ku swojemu zaskoczeniu sama zostaje jedną z uczestniczek – i zyskuje szansę na spełnienie marzeń o sławie.
Na wyspie nic nie wygląda tak, jak w idealnych postach w social mediach. Uczestnicy muszą sprostać upokarzającym zadaniom, znosić ocenę widzów i sponsorów śledzących każdy ruch, a presja rośnie z dnia na dzień. To, co miało być drogą do popularności, szybko okazuje się bezwzględną grą, w której reputacja i emocje wystawione są na ciężką próbę.
„Wyspa influencerów” to błyskotliwa, pełna zwrotów akcji młodzieżówka, która odsłania kulisy życia online – jego blaski i cienie. Monique Turner napisała historię idealną dla tych, którzy kochają dynamicznie rozwijającą się akcję, nutę sensacji i refleksję nad tym, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by zdobyć popularność.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Dzieci 6-12 |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-739-5 |
| Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KIEDYŚ BĘDĘ SŁAWNA. No chyba że skończę w więzieniu. Będę sławna, bo skończę w więzieniu, lub skończę w więzieniu z powodu sławy. W sumie jest mi obojętne, jak do tego dojdzie.
Przestronne studio nagraniowe z kilkoma zaaranżowanymi planami filmowymi, rozświetlone oślepiającymi reflektorami wygląda dokładnie tak, jak zawsze sobie wyobrażałam kulisy internetowej sławy. Siedzę przy nieskazitelnie czystym białym stole na krześle z prawdziwej białej skóry i nabieram pikantny hummus marchewką pokrojoną w słupki.
Wokół mnie panuje chaos. Ludzie z ekipy latają jak szaleni, ustawiając rekwizyty i poprawiając rozmieszczenie kamer. Popijam dużą waniliową chai latte, przeczesuję palcami swoje długie, kręcone rude włosy i obserwuję narastanie paniki z powodu zaginięcia bezprzewodowego mikrofonu.
Ze stanu błogości wyrywa mnie bezcielesny głos.
– Harper, jesteś potrzebna na planie numer dwa.
Piankowe panele na ścianach pochłaniają moje imię. Odstawiam latte na blat. Resztki napoju wciąż ściekają mi po brodzie, kiedy puszczam się pędem w stronę planu numer dwa.
Zbudowano na nim makietę salonu, którego zdjęcie jakaś nastolatka z powodzeniem mogłaby wrzucić na Pixulz, wirtualny mood board. Kolory są delikatne, meble eleganckie, a atmosfera miła i przytulna za sprawą swobodnie rozrzuconych polarkowych koców i aksamitnych poduszek. Nie moje klimaty, niemniej zdarzyło mi się uciąć sobie drzemkę na tej sofie.
Przeciskam się między kamerami i wchodzę w światło reflektorów, czując na plecach bijące od nich ciepło. Zaraz potem podchodzę do kuzynki, która poprawia wielką poduchę rozłożoną obok stolika kawowego.
– Przyniosłaś moją kawę? – pyta Belle, moszcząc się ze skrzyżowanymi nogami na poduszce.
Spoglądam w czerń rozciągającą się za reflektorami – w stronę kubka z kawą, którą właśnie dopiłam.
– Tak, ale wystygła, więc ją wylałam.
Nienawidzę kłamać, choć teraz tylko częściowo rozmijam się z prawdą. Kawa rzeczywiście wystygła, a to dlatego, że ponad godzinę stała na blacie.
Pora na wyjaśnienie: choć strasznie chciałabym zostać bogatą i sławną influencerką, na razie tworzeniem naprawdę wpływowego kontentu zajmuje się Belle. Na tym etapie jestem jej kuzynką-asystentką, osobą na posyłki, dodatkowo odpowiedzialną za jej internetowy wizerunek. Mimo że od roku w każdą sobotę pracuję dla Belle, nikt w jej fandomie nie ma pojęcia o moim istnieniu. Ale przyjdzie jeszcze taki czas, że znajdę się na jej miejscu, a moją zimną kawę będzie wypijała jakaś inna żałosna laska.
Belle wzdycha. Dzięki delikatnym rysom twarzy wygląda, jakby jeszcze nie skończyła osiemnastu lat (jest ode mnie rok starsza), a wizerunek niewiniątka dodatkowo podkręcają rozjaśnione blond włosy z różowymi pasemkami. Srebrny naszyjnik w kształcie litery B połyskuje w świetle reflektorów, niemal mnie oślepiając.
– Harps, już dwa razy mówiłam ci, że potrzebuję kawy między ujęciami – mówi, opuszczając ramiona w geście wyrażającym zawód. – Przez cały dzień nagrywamy. Wiesz dobrze, że wczorajszy wieczór spędziłam na evencie z fanami. W nocy niewiele spałam i już teraz czuję, że powoli odpływam.
Spogląda na zegar wiszący nad bufetem z napojami i przekąskami. Ściąga brwi.
Podążam za jej spojrzeniem i kiedy dociera do mnie, jak bardzo nawaliłam, dosłownie zamieram. Biorąc pod uwagę ilość pudru, który makijażystka rozprowadziła rano wokół oczu Belle, wieczorna impreza musiała się przeciągnąć do późna.
– Kupiłam ją rano, a jest już po dwunastej. Uznałam, że nie będziesz chciała pić zimnej.
– Harps, słowem nie wspomniałaś o kawie. Gdybym wiedziała, to przecież bym ją wypiła.
Spuszczam wzrok. Chyba rzeczywiście nie powiedziałam jej o kawie. Siedziałam zatopiona w marzeniach, w których to ja jestem znaną influencerką, a nie Belle.
– Przepraszam, znów dałam ciała – mówię szeptem.
Belle ponownie wzdycha i wstaje. Kładzie mi dłonie na ramionach. Spoglądam w jej wielkie niebieskie oczy i czuję, jak do moich napływają łzy.
– Słuchaj, twój tata zapytał mojego tatę, czy mogłabyś dla mnie pracować, a ja oczywiście się zgodziłam. Jesteś moją młodszą kuzynką i chcę, żebyś jak ja odniosła sukces na Tubeify. Musisz jednak zrozumieć, że nikt tu się nie może obijać. Jesteś moją asystentką, ale nie mogę ci przez cały czas mówić, co masz robić. To ty masz mi pomagać. Nie mogę uwierzyć, że wciąż muszę ci tłumaczyć, na czym polegają twoje obowiązki. Pracujesz dla mnie już równo rok. Wracaj na stanowisko realizatorskie. Patrz i się ucz, Harper.
Użyła mojego pełnego imienia. Auć. Belle normalnie nazywa mnie zawsze „Harps”, tak samo jak moi rodzice. Zawstydzona przeklinam się w myślach za to, że jestem tak beznadziejna w robocie, za którą moi rówieśnicy daliby się pokroić. Bycie asystentką słynnej influencerki (nawet jeżeli jest to kuzynka) to marzenie każdego, tymczasem ja co chwilę daję ciała w tej roli, ponieważ nie potrafię przestać śnić na jawie o własnej karierze na Tubeify.
Tubeify to platforma internetowa, na którą twórcy w różnym wieku wrzucają filmiki z dowolnym kontentem. Ludzie znajdują tu przyjaciół, budują społeczności, spełniają marzenia. Odkrycie tej platformy to w sumie najlepsze, co mnie spotkało w życiu, a tworzenie kontentu to jedyna praca, która naprawdę mnie kręci – przynajmniej odkąd dowiedziałam się, że można się czymś takim zajmować. Mama często powtarza, że miłość do Tubeify przeszkadza mi w nauce i zawieraniu prawdziwych przyjaźni. Najgorsze jest to, że ma rację.
Przesuwam spojrzeniem po Belle. Mam nadzieję, że widzi, jak strasznie jest mi głupio, że jestem taką beznadzieją asystentką.
– Spokojnie, Harps – mówi. – Każdy popełnia błędy. – Uśmiecha się ciepło, ale na jej twarzy maluje się zmęczenie, jakby nie miała siły dłużej się ze mną boksować.
Dziewczyna na kilka sekund zamyka oczy. Ktoś poprawia ustawienie rekwizytów na stoliku kawowym. Znajomy głos kierownika produkcji obwieszcza, że zdjęcia rozpoczną się za dwie minuty.
Przygryzam dolną wargę. Wiem, że powinnam sobie pójść, lecz na usta ciśnie mi się pytanie:
– Już dawno chciałam zapytać… Czy na pewno powinnaś wypuszczać teraz tyle kontentu? No wiesz, w związku z tymi wszystkimi zniknięciami? Kolejni influencerzy przepadają bez wieści, a ty jakbyś się tym zupełnie nie przejmowała.
Belle przenosi wzrok na zegar, unikając mojego spojrzenia.
– Oczywiście, że się nie przejmuję. – Dolna część jej twarzy tężeje, ale szybko wraca na nią firmowy słodki uśmiech. Zbywa moją sugestię wzruszeniem ramion i na powrót zajmuje miejsce na poduszce.
Cztery dni temu zaczęli znikać influencerzy z Tubeify. Chwilę wcześniej publikowali treści zgodnie z harmonogramem, aż nagle w ich zakładce „Społeczność” pojawiła się zamaskowana postać i zegar odliczający czas. I od tego momentu cisza. Zero nowych treści. Nigdy nie wierzyłam w teorie spiskowe, ale nawet ja nie mam wątpliwości, że kiedy odliczanie się skończy, w świecie social mediów wydarzy się coś strasznego.
– Powinnaś doskonale wiedzieć – stwierdza z westchnieniem Belle – że kiedy tylko przestanę wrzucać na platformę nowy kontent, algorytm się zbiesi i stracę subskrybentów. Albo, no wiesz, ludzie z nudów zaczną oglądać kogoś innego i strumień widzów popłynie gdzie indziej. Nie mogę się zadręczać myślą, że stanę się kolejną ofiarą porywacza influencerów. To jedna z rzeczy, o których musisz pamiętać, jeżeli chcesz zdobyć sławę w internecie. Widzowie są na pierwszym miejscu. To nie jest praca dla cykorów.
– Proszę opuścić plan – mówi szorstki głos za moimi plecami.
Odskakuję, kiedy dwukrotnie starszy ode mnie mężczyzna przepycha się, żeby podać Belle jakieś pudełko. Krzywię się. Paul jest kierownikiem produkcji, ale nie zwracam się do niego po imieniu, ponieważ on uparcie nazywa mnie „asystentką”. Mówię na niego „Syfolec”. Jest wysoki i szczupły, a że nałogowo wapuje, ciągnie się za nim słodkawy ananasowy zapaszek.
Posyłam Syfolcowi drwiące spojrzenie i zwracam się ponownie do Belle:
– Powinnaś na siebie uważać – szepczę. – Moi rodzice się o ciebie niepokoją. Ja zresztą też…
Czyjaś dłoń chwyta mnie za ramię i wyciąga z planu. Sztuczna ananasowa woń oblepia mi gardło. Kamery zaczynają nagrywać, a ja usuwam się w cień stanowiska realizatorskiego. Nie mogę przestać się martwić tym, ile kontentu wrzuca teraz Belle. Zupełnie jakby się dopraszała, żeby zostać kolejną ofiarą porywacza.
Siedząca na wielkiej poduszce kuzynka szczerzy się do kamery i zaczyna mówić swoim pogodnym głosikiem. Powoli otwiera pudełko, trzymając je tak, żeby widzowie mogli zobaczyć zawartość.
W środku połyskuje coś złotego. Aż się zapowietrzyłam.
W zeszłym tygodniu Belle dobiła do miliona subskrybentów na Tubeify i w dowód uznania portal przysłał jej Złotą Odznakę. Z moich ust wydobywa się cichy pisk. Czuję w palcach delikatne mrowienie – odruchowo zaciskałam je z całej siły na przedramionach. Zrobiłabym wszystko dla takiego wyróżnienia. Kiedy więc Belle z udawaną obojętnością gładzi lustrzaną powierzchnię odznaki, muszę zmobilizować wszystkie siły, żeby zachować pokerową twarz i ukryć zazdrość.