-
W empik go
Wyspy Zielonego Przylądka - ebook
Wyspy Zielonego Przylądka - ebook
Wyspy Zielonego Przylądka. Archipelag żółwi, morabezy i Cesrii vory
Niezwykła wędrówka po barwnej codzienności, kulturze i muzyce.
Czy Wyspy Zielonego Przylądka naprawdę są zielone?
Jakie są związki Cesrii vory z Polską?
Co sprawiło, że mieszkańcy wysp nie biorą ślubów?
Kamila Kowalewska zabiera nas w niezwykłą podroż: z uroczych zakątków założonej w XV w. Cidade Velha na Santiago przez pustynię Viana na Boa Vista z piaskiem naniesionym z Sahary aż na najwyższy szczyt archipelagu, wulkan Pico do Fogo. Odkrywa niepowtarzalne dzieła natury, takie jak saliny w Pedra de Lume na Sal czy nietypowe formacje skalne Carbeirinho na So Nicolau. Wreszcie prowadzi swoimi ulubionymi ścieżkami po górach i dolinach Santo Anto.
Wyjaśnia, gdzie i kiedy można spotkać żółwie karetta, na czym polega gra w ouril, a także zdradza tajniki batuku, najstarszego gatunku muzycznego na wyspach. Opowiada o kreolskiej kuchni, sekretach wyspiarskiego karnawału, relacjach damsko-męskich oraz wątkach łączących Polskę i Cabo Verde.
Mała sala z przyciemnionym światłem. Kobiety siedzą na krzesłach w okręgu. Między nogami trzymają skórzane, owalne poduszki. Zaczynają na nich wybijać rytm. Jedna z kobiet zaczyna śpiewać, a pozostałe powtarzają jej słowa. Na środek wychodzi dziewczyna z biodrami przewiązanymi pano di terra. Zaczyna nimi poruszać w rytm muzyki. Melodia staje się coraz szybsza, taniec też przyspiesza. Na samym końcu ma się wrażenie, że tańcząca dziewczyna wpada w trans.
Ta muzyka to batuku, najstarszy gatunek muzyczny z Wysp Zielonego Przylądka. Publiczność jest zachwycona, a najbardziej Madonna.
Na występ batukadeiras w Lizbonie, gdzie gwiazda popu wtedy mieszkała, zabrał ją Dino d'Santiago, portugalski muzyk z kabowerdeńskimi korzeniami. Amerykankę oczarowała prostota muzyki i emocje bijące od tych kobiet. Oczarowała na tyle, że do albumu "Madame X" nagrała piosenkę "Batuka", a w teledysku do niej wystąpiły właśnie batukadeiras. Kilkanaście z nich uczestniczyło też w trasie koncertowej po Europie i Stanach Zjednoczonych promującej tę płytę.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383175089 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podczas wycieczek, które organizuję jako przewodniczka po Wyspach Zielonego Przylądka, często przedstawiam się w następujący sposób „Jestem Kami i oddycham Cabo Verde”. Od siedmiu lat Wyspy Zielonego Przylądka są centrum mojego życia.
Wszystko zaczęło się od przypadku. Pracowałam przez kilka lat jako pilotka wycieczek i jednego dnia dostałam telefon: „Poprowadzi pani grupę na Wyspach Zielonego Przylądka?”. Od razu wiedziałam, że tak. Pojechałam na dwa tygodnie i... przepadłam. Zakochałam się w różnorodnej, ujmującej przyrodzie, lokalnej muzyce i tańcach, a przede wszystkim w ludziach, ich sposobie bycia i podejściu do życia.
Pierwsze kontakty z wyspiarzami miałam już jednak dużo wcześniej. W 2008 roku pojechałam na wymianę Erasmus do portugalskiego miasteczka uniwersyteckiego – Coimbry. Tam, na moim wydziale, poznałam dwóch Kabowerdeńczyków. Wtedy sama nazwa archipelagu (Wyspy Zielonego Przylądka) jawiła mi się jako egzotyczna i nieco tajemnicza. Od razu zauważyłam, że owi Kabowerdeńczycy byli pełni radości i optymizmu. Na początku naszej znajomości zaprosili mnie na cachupę – narodowe kabowerdeńskie danie na bazie kukurydzy, fasoli i warzyw. Przyznam szczerze, że potrawa ta mi wtedy nie posmakowała, a teraz zajadam się nią, kiedy tylko mogę.
To był jeden z impulsów do rozbudzenia mojego zainteresowania dawnymi koloniami portugalskimi. Podjęłam decyzję, że chciałabym poznać je wszystkie. Zaczęło się od Brazylii, chwilę mieszkałam też w Timorze Wschodnim, a pierwszą byłą kolonią portugalską w Afryce, której odwiedzenie rozważałam, były właśnie Wyspy Zielonego Przylądka.
W podjęciu decyzji o konkretnej dacie wyjazdu na wyspy ubiegł mnie... były pracodawca. Byłam wtedy pilotką wycieczek i ze względu na moją znajomość języka portugalskiego, zostałam wysłana do pilotowania grupy na Cabo Verde. Już podczas pierwszego pobytu zachwyciły mnie zarówno krajobrazy, jak i ludzie. To była miłość od pierwszego wejrzenia i już wtedy instynktownie czułam, że zwiążę się z tymi wyspami.
Przed osiedleniem się na Wyspach Zielonego Przylądka mieszkałam jeszcze we wspomnianej już Portugalii, Bośni i Hercegowinie, Australii i Timorze. Ludzie pytają mnie, dlaczego wybrałam akurat Cabo Verde, skoro żyłam już w takich wyjątkowych państwach. Myślę, że to wypadkowa klimatu, spokojniejszego życia, cudownych ludzi i możliwości rozwijania biznesu w mojej dziedzinie. Oczywiście bliskie mi osoby również przyczyniły się do tego, że zostałam tu na dłużej.
Paradoksalnie pomogła mi w tym... pandemia. Jako pilotkę wysyłano mnie w różne miejsca na świecie. Choć od pierwszego pobytu chciałam jak najwięcej przebywać na Cabo Verde, to i tak raz na jakiś czas jeździłam pilotować wycieczki w innych państwach. Przez pandemię praca w turystyce stanęła. Po otwarciu granic wszyscy w branży nieśmiało marzyliśmy, że sytuacja się unormuje. Rzeczywistość była jednak zgoła odmienna. Do pracy w turystyce w 2020 roku wróciły jednostki.
Nie czekając na oferty wyjazdów, zajęłam się pracą biurową. Z góry założyłam, że będzie to praca tymczasowa, do momentu powrotu do turystyki. Miałam szczęście, że moja ówczesna szefowa zgodziła się, bym pracowała zdalnie z Cabo Verde.
Dzięki temu wróciłam na Sal w pierwszej połowie 2021 roku. Dostałam od razu kilka propozycji pracy jako przewodniczka od lokalnych firm, ale na tak słabych warunkach, że ich nie przyjęłam. To wtedy zobaczyłam, że albo stworzę swój biznes na swoich zasadach, albo nie będę miała co robić na Cabo Verde.
I... zaczęłam. Wymyśliłam coś, czego jeszcze na Sal nie było. Wycieczki po mniej znanych miejscach na wyspie, w małych, kameralnych grupach, bez limitu czasowego. A przede wszystkim – z godnym wynagrodzeniem dla moich lokalnych współpracowników, bo uważam, że za dobrą pracę należy się dobra płaca. Byłam pierwszą osobą, która zaczęła otwarcie mówić, że na turystyce na wyspie zarabiają przede wszystkim obcokrajowcy kosztem Kabowerdeńczyków i że należy to zmienić.
Choć mieszkam w Santa Maria, najbardziej turystycznym miasteczku archipelagu, to przez lata poznałam wszystkie dziewięć zamieszkałych wysp. Na niektórych z nich (jak São Vicente i Santo Antão) byłam kilkadziesiąt razy ze względu na pracę.
Od przełomowego 2021 roku nie ma tygodnia, by kilkadziesiąt osób z Polski nie wyruszało ze mną na wycieczki po Sal. „Nie nudzi ci się ciągłe opowiadanie o tym samym?” – pytają mnie moi klienci. Nie, zupełnie nie, bo każda grupa, każdy turysta jest inny. Padają inne pytania, wątpliwości, podejmujemy różne tematy...
„Opowiadasz nam tyle fascynujących historii, powinnaś napisać książkę!” – takie zdanie słyszałam wiele razy zarówno od turystów, jak i od specjalistów z branży. Nie powiem, napisanie książki od wielu, wielu lat było moim marzeniem. Teraz właśnie je spełniam.
Zapraszam do odkrywania Wysp Zielonego Przylądka oczami Kami na Cabo!
Kami na Cabo na wyspie São NicolauWyspy Zielonego Przylądka – czy na pewno zielone?
„Gdzie ta zieleń?” – to pytanie, które prawie zawsze pada wśród pasażerów lotów na Sal przy lądowaniu, kiedy przez okno widać tylko brunatną ziemię. Faktycznie, Sal w zdecydowanej większości jest półpustynią. Pada tu zaledwie kilka razy w roku, a pojedyncze opady deszczu trwają przeciętnie pół godziny. Nie dziwne więc, że na tej małej wyspie roślinności jest niewiele.
Skąd zatem określenie Wyspy Zielonego Przylądka, które może kojarzyć się z bujną, tropikalną roślinnością? Otóż wszystko wzięło się od... Przylądka Zielonego. To dawniej uznawany za wysunięty najdalej na zachód skrawek Afryki kontynentalnej. Znajduje się na terenie Senegalu, a konkretnie Dakaru i, co ciekawe, podobno w ogóle nie jest zielony. Kto wie, być może kilka wieków temu wyglądał zupełnie inaczej?
Alto Mira – wioska w górach Santo Antão
Portugalczycy jako pierwsi Europejczycy dotarli na wyspy i to właśnie im zawdzięczamy nazwę całego archipelagu. Wyspa Santiago, na której w pierwszej kolejności się osiedlili, jest położona na tej samej szerokości geograficznej co wspomniany Przylądek Zielony. Na samym początku to Santiago nazywali Ilha de Cabo Verde (Wyspa Zielonego Przylądka), jednak nazwa ta szybko została rozciągnięta na pozostałe wyspy.
Jak widać, nie ma ona nic wspólnego z samym archipelagiem. Ale Cabo Verde, wbrew temu, co widać na przykład na Sal, jest bardzo różnorodne. I choć część wysp faktycznie jest półpustynna i praktycznie pozbawiona roślinności, to chociażby na Santo Antão, Santiago, São Nicolau czy Bravie po okresie deszczowym znajdziemy miejsca, gdzie zieleń aż bije po oczach.
Ja sama nazwałabym ten archipelag Wyspami Różnorodnego Przylądka lub Kolorowego Przylądka. Dlaczego? Bo różnorodność związana z krajobrazami, ukształtowaniem terenu, historią, sposobem zasiedlania i kulturą poszczególnych wysp jest ogromna i będę ją przybliżać w tej książce.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
BESTSELLERY
- EBOOK27,00 zł
- EBOOK22,50 zł
- EBOOK24,00 zł
- Wydawnictwo: BernardinumFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PodróżeKsiążka jest zbiorem opowiadań, które dzieli dystans czasowy i przestrzeń geograficzna, niekiedy różni tło historyczne, scala natomiast osoba narratora i miejsce akcji , a jest nim statek i morze.25,50 zł25,50 zł
- Wydawnictwo: CzarneFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PodróżeTo nie jest kolejna książka o Majdanie i o wojnie w Donbasie. Owszem, jest tam i Donbas, jest i Majdan, ale stanowią tylko część skomplikowanej układanki, która nazywa się Ukrainą. To podróż przez tworzące się państwo. Niekiedy ...24,90 złEBOOK24,90 zł