Wystawa w Nowym Jorku - ebook
Wystawa w Nowym Jorku - ebook
W galerii nowojorskiej braci D’Angelo ma się odbyć wystawa biżuterii znanego rosyjskiego kolekcjonera Palitova. Odpowiedzialny za jej organizację jest Rafe D’Angelo, jednak Palitov zażyczył sobie, aby to jego córka Nina zajęła się ekspozycją kolekcji. Pierwsze spotkanie Niny i Rafe’a nie potoczyło się zbyt przyjaźnie, a każde następne jedynie wzmaga napięcie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1832-0 |
Rozmiar pliku: | 757 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kościół Najświętszej Marii Panny w Londynie
Świątynię wypełniał tłum gości, gawędzących półgłosem w oczekiwaniu na przybycie panny młodej.
– Znalazłem otwarte drzwi od zakrystii. Możesz przez nie uciec. Jeszcze nie jest za późno – zażartował Rafe.
– Zamknij się – ofuknęli go równocześnie dwaj bracia, siedzący po obu jego stronach: Gabriel, pan młody, czekający w ogromnym napięciu na rozpoczęcie ceremonii i Michael, który był jak zwykle poważny.
– Cicho bądź! – dorzucił ojciec zza ich pleców.
Rafe skwitował ich napomnienia szerokim uśmiechem. Nie popsuli mu humoru. Od dawna uważał za swoje główne zadanie w rodzinie rozweselanie braci.
– Samolot czeka na pasie startowym. Zamiast w podróż poślubną na Karaiby możesz zwiać choćby na koniec świata.
– Przestań wreszcie! – warknął Gabriel, który z niecierpliwością oczekiwał przybycia narzeczonej. Bryn powinna dotrzeć już pięć minut temu. Każda minuta trwała w jego odczuciu całe wieki.
– Nie narzekajcie. Gdyby nie ja, umarlibyście z nudów – przypomniał Rafe.
– Przesadzasz. Małżeństwo z Bryn to najbardziej fascynująca przygoda mojego życia.
Rafe wiedział, że Gabriel kochał się w Bryn od lat. Nie liczył na wzajemność, póki miesiąc temu nie przyjęła oświadczyn.
– Rzeczywiście jest śliczna – przyznał Rafe.
– Przestań go denerwować – upomniał go najstarszy, Michael, gdy spostrzegł, że pan młody zaciska pięści. – Nie potrzebujemy bijatyki na weselu dla urozmaicenia uroczystości.
Rafe otworzył usta, ale zanim zdążył wypowiedzieć słowo, zadzwonił mu w kieszeni telefon.
– Kazałem ci wyłączyć to diabelstwo przed wejściem do kościoła! – przypomniał Gabriel, w gruncie rzeczy zadowolony, że znalazł sensowny powód do wyładowania złości.
– Widocznie zapomniałem – rzucił Rafe lekkim tonem, przestawiając aparat na profil bez dźwięku. – Przemyśl jeszcze raz, braciszku, czy nie warto skorzystać z ostatniej szansy ucieczki, zanim ktokolwiek zauważy.
– Raphaelu Charlesie D’Angelo! – przywołał go wreszcie do porządku głos matki.
Rafe nie pojmował, jakim cudem drobniutka kobietka, licząca sobie niewiele ponad metr pięćdziesiąt wzrostu, zawsze potrafiła uspokoić trzech dorodnych, ponad trzydziestoletnich synów, wymawiając jedynie ich nazwiska tym charakterystycznym, karcącym tonem. Na szczęście uniknął dalszej reprymendy, ponieważ organista zagrał marsza weselnego, oznajmiając przybycie panny młodej.
Wszyscy trzej bracia wstali z miejsc. Postawa Gabriela świadczyła o tym, że napięcie z niego opadło. Rafe poczuł w kieszeni wibracje telefonu. Nie odebrał jednak połączenia, ponieważ ojczym już prowadził do ołtarza pasierbicę, ubraną w suknię z satyny, ozdobionej delikatną jak mgiełka koronką. Gdy ujrzała oczekującego na nią Gabriela, oczy jej rozbłysły jasnym, czystym blaskiem.
– Wygląda przepięknie – wyszeptał Rafe ze szczerym zachwytem.
– Oczywiście, jak zawsze – potwierdził pan młody, wpatrzony w tę, którą ukochał nad życie.
– Co za dureń zawraca ci głowę podczas ślubu rodzonego brata? – dopytywał się Michael, gdy po ceremonii dołączył do tłumu gości, obserwujących sesję fotograficzną przed kościołem w słoneczny letni dzień.
– Kolega ostrzegł mnie, że Monique wpadła w furię na wieść, że nie wrócę do Paryża po weselu – wyjaśnił Rafe.
Trzej bracia na przemian kierowali oddziałami renomowanej światowej sieci galerii i domów aukcyjnych Archangel. W poniedziałek Michael obejmował kierownictwo paryskiej filii. Gabriel po powrocie z podróży poślubnej wracał do Londynu, a Rafe po weselu rozpoczynał pracę w Nowym Jorku.
– Nie mogłeś jej uprzedzić przed wyjazdem? – wytknął Michael.
– Myślałem, że to zrobiłem – odparł Rafe, wzruszając ramionami.
– Najwyraźniej wiadomość do niej nie dotarła – skomentował Michael, przenosząc wzrok na nowożeńców. – Trudno uwierzyć, że nasz mały braciszek jest już żonaty.
– I wygląda na uszczęśliwionego – dodał Rafe.
„Malec”, zaledwie dwa lata młodszy od Michaela i rok od Rafe’a, skończył trzydzieści trzy lata. Wszystkich trzech oprócz zbliżonego wieku łączyło rodzinne podobieństwo. Wysocy, postawni i przystojni, odziedziczyli po włoskim dziadku czarne włosy, brązowe oczy i oliwkową cerę.
Surowy, nieprzystępny Michael o nieprzeniknionym spojrzeniu prawie czarnych oczu, preferował krótkie fryzury. Kręcone włosy spokojnego, lecz stanowczego Gabriela sięgały karku, a oczy miały ciepły odcień czekolady. Rafe zapuścił włosy do ramion. Bursztynowe oczy, w których migotały złote refleksy, nasuwały skojarzenie z drapieżnikiem. Powszechnie uchodził za żartownisia. Lecz ci, którzy znali go lepiej, wiedzieli, że pod błazeńską maską i manierami playboya skrywa twardy charakter i poważne podejście do życia.
– Przypuszczam, że nie traktowałeś Monique poważniej niż całego legionu dziewczyn, z którymi flirtowałeś w ciągu minionych piętnastu lat – zadrwił Michael.
– Nie szukam „tej jednej, jedynej” – odparował Rafe z politowaniem.
– Niewykluczone, że pewnego dnia to ona cię znajdzie.
– Próżne nadzieje! Nie wątpię, że Gabe jest szczęśliwy z Bryn, ale nie zamierzam nikomu ślubować miłości aż po grób, podobnie jak ty.
– Mam nadzieję, że ta Monique nie będzie mnie nachodzić w Paryżu, błagając o twój adres?
– Raczej nie. Spędziliśmy razem kilka miłych tygodni, ale nic poważnego nas nie łączyło.
– Wygląda na to, że nie jest tego świadoma – skomentował Michael z kwaśną miną. – Po przyjeździe do Nowego Jorku mógłbyś użyć swojego uroku osobistego z większym pożytkiem. Córka Dmitrija Palitova przybędzie do galerii we wtorek – dodał na widok zdumionego spojrzenia brata. – Osobiście dopilnuje instalacji gablot na kolekcję biżuterii ojca, które sama zaprojektowała. Zostanie tam przez cały czas trwania wystawy wraz z ekipą ochroniarzy.
Rafe zrobił wielkie oczy.
– Dlaczego?
– Nic dziwnego, że Palitov dba o bezpieczeństwo. A obecność córki zastrzegł sobie w kontrakcie. Wyraził zgodę na pokazanie swej bezcennej kolekcji wyłącznie pod warunkiem, że zostanie wystawiona w gablotach jej projektu.
Rafe zdawał sobie sprawę, że otrzymali niepowtarzalną okazję. Nikt oprócz samego Dmitrija Palitova, tajemniczego rosyjskiego miliardera, nie oglądał od dziesięcioleci większości klejnotów. Podobno niektóre należały do samej carycy, zanim znikły z Rosji w minionym stuleciu.
– Powierzam ci zadanie zabawiania jego córeczki przez najbliższych kilka tygodni – zakończył Michael.
– W jaki sposób? Palitov dobiega osiemdziesiątki. Ile lat może mieć jego córka?
– To bez znaczenia. Nie proszę cię, żebyś z nią spał, tylko żebyś był dla niej miły.
Gdy Michael zostawił go samego, Rafe prychnął z odrazą. Nie pociągała go perspektywa dotrzymywania towarzystwa rosyjskiej damie w średnim wieku.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Trzy dni później. Galeria Archangel w Nowym Jorku.
– Proszę zejść z drogi.
Rafe od kilku minut stał w progu wschodniej galerii i obserwował, jak robotnicy ustawiają oszklone gablotki z brązu. Gdy odwrócił głowę, żeby sprawdzić, kto go tak nieuprzejmie zaczepia, ujrzał nastolatka o wzroście ponad metr siedemdziesiąt, ubranego w takie same spłowiałe dżinsy, czarną, obszerną bluzę i czapkę z daszkiem jak pozostali członkowie ekipy. Zaskoczyły go tylko subtelne rysy twarzy, zbyt ładnej jak na chłopca: zielone oczy w oprawie długich, ciemnych rzęs i łukowatych brwi, zadarty nosek z kilkoma piegami, wysokie kości policzkowe i pełne usta nad spiczastym podbródkiem. Mimo delikatnej urody nie brakowało mu sił. Bez trudu pomagał przewozić gablotki na miejsce.
Rafe przyszedł do galerii jak zwykle o wpół do dziewiątej. Kierownik poinformował go, że ekipa Palitova pracuje już od ósmej.
– Ustąpi pan wreszcie czy nie? Musimy wnieść resztę wyposażenia – upomniał go ponownie młodzieniec lekko schrypniętym głosem, podczas gdy dwaj barczyści robotnicy podeszli bliżej i stanęli za jego plecami.
Rafe zmarszczył brwi na widok muskularnych osiłków. Gdzie się, do licha, podziewała córka Dmitrija Palitova? Intensywnie zielone oczy popatrzyły na niego z dezaprobatą, gdy nie wykonał żadnego ruchu.
– Pana szef nie byłby zachwycony pańską niechęcią do współpracy – mruknął ich właściciel.
– Tak się składa, że to ja szukam waszej szefowej. O ile mi wiadomo, panna Palitov zamierzała od rana nadzorować ustawianie gablotek.
Chłopak popatrzył na niego niepewnie.
– Z kim mam przyjemność? – zapytał nieśmiało.
– Raphael D’Angelo.
– Tak przypuszczałam. Dzień dobry. Jestem Nina Palitov – dodała, gdy nie uścisnął wyciągniętej na powitanie dłoni.
Gdy Rafe zrobił wielkie oczy, Nina z satysfakcją stwierdziła, że zdołała zbić z tropu jednego z potężnych właścicieli galerii Archangel. Wykorzystała moment zaskoczenia, żeby dokładniej obejrzeć twarz upadłego anioła w oprawie długich za ramiona, hebanowych włosów. Miał dumną minę, złote oczy drapieżnika, wydatne kości policzkowe, piękne usta i kwadratową szczękę. Oceniła go na trzydzieści kilka lat. Doskonale skrojony garnitur, niewątpliwie wart fortunę, i śnieżnobiała, jedwabna koszula podkreślały wspaniałą, muskularną sylwetkę i ponadprzeciętny wzrost. Czarne buty na pewno uszyto z najlepszej włoskiej skóry. Nienaganny angielski akcent świadczył o przynależności do uprzywilejowanej klasy społecznej. Oliwkowa cera zdradzała włoskie pochodzenie.
– Z pana miny wnioskuję, że mój wygląd nieco pana zaskoczył – zagadnęła.
Łagodnie powiedziane, zważywszy, że pomylił nawet płeć, do czego z oczywistych względów nie zamierzał się przyznawać. Wiek też mu nie pasował. Dmitrij Palitov dobiegał osiemdziesiątki, a ta dziewczyna nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Czyżby rosyjski miliarder zamiast córki przysłał wnuczkę?
– Kogo właściwie spodziewał się pan zobaczyć? – naciskała dziewczyna.
– Pani matkę albo ciotkę – odparł Rafe, ujmując wreszcie delikatną dłoń o długich palcach.
– Moja mama nie żyje, a ciotki nie mam. Zresztą wuja też nie ani żadnych krewnych oprócz ojca. – Zanim zdążył przetrawić świeżo usłyszane rewelacje, dodała: – Naprawdę jestem tą Niną Palitov, córką Dmitrija, której pan szuka. Przyszłam na świat w jesieni jego życia, jak to określają niektórzy.
Czy Michael znał jej wiek? Przypuszczalnie nie, skoro zasugerował, żeby Rafe roztoczył przed nią swój urok, co go nieco zdziwiło. Skrupulatny Michael zawsze zbierał dokładne informacje, ale i on popełniał błędy. Jej tożsamość tłumaczyła obecność dwóch muskularnych strażników za plecami. Nie ulegało wątpliwości, że bogaty tatuś dba o bezpieczeństwo pięknej jedynaczki.
Jakby tego wszystkiego było mało, nim zdążył ochłonąć po szoku, panna Palitov ściągnęła czapkę. Fala rudych loków spłynęła aż do talii, otaczając śliczną buzię ognistą aureolą. Rafe zawsze lubił filigranowe blondynki, ale gdy spostrzegł iskierki rozbawienia w zielonych oczach i figlarny uśmieszek, kusiło go, by wycisnąć na tych pełnych usteczkach namiętny pocałunek. Oczywiście gdyby zrobił choćby krok w jej kierunku, obydwaj wartownicy natychmiast stanęliby w jej obronie.
Nina dyskretnie obserwowała Rafe’a. Ukradkowe spojrzenie na Richa i Andy’ego powiedziało jej, że odgadł, jaką rolę pełnią. Ponieważ przez większą część życia ochroniarze nieustannie jej asystowali, tak przywykła do ich obecności, że przestała ich zauważać. Obecnie ośmiu wartowników, którzy pilnowali ją na zmianę w dzień i w nocy, traktowała bardziej jak kolegów niż jak podwładnych ojca.
Dopiero teraz ze smutkiem uświadomiła sobie, ile traci, choć rozumiała ojca. Bogactwo i wpływy zawsze przysparzają wrogów. Czasami jednak brakowało jej swobody. Zazdrościła rówieśnikom nawet tak banalnych możliwości jak wyjście do sklepu po mleko czy gazetę, posiłek w barze szybkiej obsługi czy wypad do kawiarni z koleżankami bez uprzedniego sprawdzenia lokalu przez ludzi taty. Teraz natomiast chętnie wyskoczyłaby na randkę z zabójczo przystojnym właścicielem galerii o twarzy upadłego anioła.
Co też jej chodziło po głowie? Obsesyjnie chroniona przez ojca, nie zdążyła nabrać śmiałości do mężczyzn, a już na pewno nigdy nie pozwalała sobie na erotyczne fantazje z nowo poznanym człowiekiem w roli głównej.
Popatrzyła spode łba na przystojnego aroganta.
– Czy to wszystko? – spytała umyślnie szorstkim tonem, żeby ukryć onieśmielenie. – Czeka mnie dziś mnóstwo pracy.
Rafe pojął, że usiłuje go spławić, co go mocno zirytowało. Postanowił jej pokazać, kto tu rządzi.
– Chciałbym przedyskutować z panią kilka kwestii, o ile zechce mi pani towarzyszyć do mojego gabinetu na trzecim piętrze.
Zdziwione spojrzenie Niny powiedziało mu, że córeczka bogatego tatusia rzadko ulega czyjejś woli, o ile w ogóle ktokolwiek śmie ją o cokolwiek poprosić. Tak jak przewidywał, zaraz stanowczo pokręciła głową, aż długa kaskada rudych włosów zawirowała w promieniach słońca wpadających przez olbrzymie okna za jej plecami.
– Jak widać, obecnie nie mam czasu. Może nieco później?
Rafe zacisnął zęby.
– Mam umówionych kilka spotkań na dzisiaj – odparł.
Michael pewnie wolałby, żeby odwołał choćby wszystkie, by spełnić życzenie panny Palitov. Lecz Michaela przy nim nie było a on… uświadomił sobie, dlaczego zdenerwowała go odmowa pięknej cudzoziemki. W innych okolicznościach, na przykład w łóżku, bawiłaby go jej przekora. Ale pozostawała poza jego zasięgiem.
Tymczasem Nina wzruszyła ramionami.
– W takim razie najlepiej odłóżmy dyskusję na jutro – zaproponowała.
Rafe podszedł o krok bliżej. Dwaj wartownicy ruszyli w jego ślady. Stanęli po obu stronach Niny i bacznie go obserwowali.
– Proszę odwołać swoją ochronę – polecił Rafe szorstkim tonem.
Nina patrzyła na niego przez chwilę spod zmarszczonych brwi, po czym zwróciła się do swych towarzyszy:
– Pan D’Angelo nie stanowi dla mnie najmniejszego zagrożenia.
Rafe ocenił, że w walce wręcz pokonałby obydwu osiłków. Przypuszczalnie nie przyszłoby mu to łatwo, ale trenował boks i inne sztuki walki. Wyprostował się i przywołał na twarz szelmowski uśmiech.
– Chyba mnie pani nie docenia – zaprotestował prowokująco zmysłowym głosem.
Nina nerwowo oblizała kuszące wargi, lecz zaraz zacisnęła je mocno. Gdy uświadomiła sobie, że celowo rzucił jej wyzwanie, jej policzki zabarwił delikatny rumieniec.
– Czy odpowiadałaby panu godzina jedenasta? – spytała lekko schrypniętym głosem.
– Oczywiście spróbuję wygospodarować dla pani czas – odparł.
Nina uświadomiła sobie, że Raphael D’Angelo zyskał nad nią przewagę. Emanował pewnością ciebie. Nie wątpiła, że w intymnych sytuacjach równie szybko zyskiwał władzę nad partnerkami.
Poczuła, że płoną jej policzki, gdy uświadomiła sobie, jak niestosowne pragnienia budzi w niej właściciel galerii. Chociaż… właściwie dlaczego niestosowne? Była pełnoletnia. Skończyła dwadzieścia cztery lata i zauważyła, że przyciąga męskie spojrzenia. Czemu nie miałaby pozwolić sobie na przelotny flirt z zabójczo przystojnym cudzoziemcem?
Odpowiedź przyszła natychmiast: ponieważ nadopiekuńczość ojca uniemożliwiła jej zdobycie doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną. Trudno flirtować w obecności dwóch ochroniarzy, którzy z całą pewnością złożą ojcu dokładne sprawozdanie z jej poczynań. Poza tym poznała reputację Raphaela D’Angela. Uchodził za niepoprawnego kobieciarza. Plotka głosiła, że romansuje na potęgę, a jego romanse trwają krótko.
– Niech pan to zrobi – rozkazała.
Raphael D’Angelo zmrużył oczy.
– Ponieważ będziemy skazani na spędzenie razem najbliższych kilku tygodni, więcej by pani zyskała, gdybyśmy oparli naszą współpracę na zasadach wzajemnego szacunku.
– Szacunku nie można wynegocjować. Trzeba na niego zasłużyć.
– Co to ma znaczyć?
– Nie zawarłam w mojej wypowiedzi żadnych ukrytych treści. Stwierdziłam tylko oczywistą prawdę – odrzekła z kamienną twarzą.
Lecz Rafe wyraźnie słyszał w jej głosie naganę. Coraz bardziej go drażniła. I pociągała równocześnie. Tonął w zielonych oczach, pożerał wzrokiem gładką skórę i kuszące wargi. Biustu oczywiście nie widział pod workowatą bluzą, ale dostrzegł smukłość ud i długość nóg. Nigdy też nie widział tak wspaniałych, płomienistych włosów, lśniących w słońcu wszelkimi odcieniami czerwieni i złota. Niestety czujne spojrzenia ochroniarzy wyraźnie mówiły, że ich właścicielka pozostanie dla niego niedostępna.
– Oczywiście życzyłabym sobie, żeby ochroniarze z galerii również uczestniczyli w rozmowie – oświadczyła Nina.
– To ja odpowiadam za bezpieczeństwo, nie pani.
– Proszę przeczytać punkt siódmy umowy pańskiego brata Michaela z moim ojcem. Wyczyta pan, że przysługuje mi prawo podejmowania ostatecznych, niepodważalnych decyzji w kwestiach zabezpieczenia unikalnych klejnotów mojego ojca.
Rafe osłupiał. Michael wprawdzie poinformował go, że Palitov przywiezie własnych strażników, ale ani słowem nie wspomniał o wymienionym przez Ninę Palitov warunku. Ponieważ przybył do Nowego Jorku dopiero poprzedniego dnia, nie starczyło mu czasu, żeby przestudiować dokument. Zaufał Michaelowi, że jak zwykle starannie dopracował wszystkie szczegóły. Lecz jeśli Nina Palitov mówiła prawdę, a nie miał powodów, żeby jej nie wierzyć, będzie musiał odbyć z bratem poważną rozmowę. Oczywiście otrzymali niepowtarzalną szansę pokazania sławnej kolekcji, której nigdy wcześniej nie wystawiono na widok publiczny, co jednak w mniemaniu Rafe’a nie dawało rodzinie Palitov prawa do sprawowania absolutnej władzy w galerii Archangel.
Nina z trudem powstrzymała uśmiech rozbawienia na widok miny Raphaela. Ucieszyło ją, że zdołała choć na chwilę zbić z tropu przystojnego aroganta, przywykłego do rozkazywania innym. Przypuszczała, że nie pochwali brata za ustępstwa, na które poszedł w zamian za możliwość zorganizowania wystawy bezcennej biżuterii.
Rozumiała ostrożność ojca. Zbierał unikalne okazy przez wiele lat. Nie po to wydał na nie fortunę, żeby ryzykować ich utratę wskutek jakiegoś niedopatrzenia.
– Czy zamierza pan zmienić warunki kontraktu? – spytała. – Jeżeli tak, to proponuję odłożyć ustawianie dalszych gablotek do chwili zakończenia negocjacji z tatą.
– Nie przypominam sobie, żebym wyraził taki zamiar, panno Palitov.
– Proszę nazywać mnie Niną.
– A do mnie proszę mówić Rafe.
Nina stwierdziła, że zdrobnienie pasuje do niego lepiej od pełnego imienia. Rafe obrzucił ją karcącym spojrzeniem.
– Nie lubię, jak ktoś mi grozi – upomniał ją łagodnie.
– Nie traktuj mojej wypowiedzi jak groźby. Jeżeli uważnie przeczytasz umowę, sam stwierdzisz, że bezwzględnie obowiązuje obie strony.
Nina uczestniczyła w spotkaniu z Michaelem D’Angelem w mieszkaniu ojca na Manhattanie. Obydwaj panowie zabrali ze sobą prawników, żeby dopracowali wszystkie szczegóły przed podpisaniem dokumentu. Dmitrij Palitov strzegł swych zbiorów jak oka w głowie. Bardziej dbał tylko o bezpieczeństwo jedynaczki.
– Jeżeli masz jakieś zastrzeżenia lub wątpliwości, radzę ci je przedyskutować z bratem przed rozmową z moim ojcem – dodała po chwili.
Nie rozumiała, czemu Rafe D’Angelo budzi w niej agresję, zupełnie niezgodną z jej charakterem. Czy jej wojownicza postawa stanowiła reakcję obronną na jego arogancję i nadmierną pewność siebie, czy też jego nieprawdopodobnie atrakcyjna powierzchowność napawała ją lękiem?
Rafe nie kwestionował prawdziwości jej słów. Żałował tylko, że Michael nie wprowadził go w szczegóły przed powierzeniem kierownictwa galerii w Nowym Jorku. Pospiesznie skinął głową.
– Poczynię wszelkie przygotowania, żebyś mogła jutro na własne oczy zobaczyć nasz system zabezpieczeń.
– Wolałabym dzisiaj.
Rafe zerknął na nią spod półprzymkniętych powiek. Odnosił wrażenie, że celowo go prowokuje do sprzeczki.
– Zgoda – rzucił krótko.
– Doskonale. Przyjdę do twojego gabinetu o jedenastej. – Po tych słowach odwróciła się na pięcie, schowała włosy pod czapkę i dołączyła do reszty ekipy.
Dwaj ochroniarze obrzucili Rafe’a groźnym spojrzeniem, zanim podążyli w ślad za nią. Zupełnie niepotrzebnie. Dodatkowe ostrzeżenie było zbędne. Sama ich obecność wraz z wrogą postawą Niny wystarczająco skutecznie zniechęcała do szukania bliższego kontaktu.