Wywiad w nocnym klubie - ebook
Wywiad w nocnym klubie - ebook
Dziennikarka Emma Quinn ma przeprowadzić ze znanym włoskim biznesmenem Leonardem Raveninem wywiad na temat energii odnawialnej. Leonardo spóźnia się jednak na umówione spotkanie i oświadcza, że nie ma już czasu na rozmowę. Emma nie może dopuścić, by jej pierwsze poważne zadanie dziennikarskie zakończyło się fiaskiem. Nalega, żeby poświęcił jej godzinę, tak jak obiecał. Doceniając jej determinację, Leonardo umawia się z nią na wywiad o dwudziestej trzeciej w swoim nocnym klubie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-8435-6 |
Rozmiar pliku: | 642 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ogromny bukiet kwiatów unosił się chwiejnie w powietrzu. Bez namysłu Emma zrobiła krok do przodu i wyciągnęła ręce, by go złapać. Zdołała chwycić palcami wykręcone łodygi, ale waga bukietu zaskoczyła ją – musiała przycisnąć go do piersi, żeby nie wypadł jej z dłoni. Dopiero wtedy zastanowiła się, co właściwie wyczynia. Przez chwilę stała jak głupia, ściskając mocno i z nadzieją kwiaty, jakby oczekiwała nagrody. Może przyszłego męża? Ha! Ale nikt na nią nie patrzył. Wzrok wszystkich zwrócony był w stronę kobiety, która rzuciła bukiet. Po drugiej stronie barierek piękna, długowłosa brunetka kłóciła się zażarcie z ochroniarzami.
– Wiesz, kim jestem? – Jej głos odbijał się echem od ścian atrium. – Nazywam się Vogue Monroe i upewnię się, że obaj zostaniecie zwolnieni! – Trzęsła się ze złości, piorunując ochroniarzy wzrokiem i miotając gromy.
Vogue Monroe. Hollywoodzka aktorka i ostatnia z długiej listy pięknych kobiet romantycznie związanych z Leonardem Raveninem. Emma przysunęła się bliżej, żeby mieć lepszy widok.
– Przykro mi, proszę pani, ale nie ma znaczenia, kim pani jest. Nie wejdzie pani, jeśli nie jest pani umówiona.
– W porządku. Nieważne. – Vogue uniosła do góry ręce. Jej paznokcie wyglądały jak szpony. – Przekaż mu tylko wiadomość ode mnie. – Odrzuciła do tyłu głowę, a włosy opadły na jej plecy ciemną kaskadą. – Powiedz mu, że mi go szkoda. Jest emocjonalnie wyjałowiony, niezdolny do stworzenia prawdziwego związku z kimkolwiek, bo kocha wyłącznie siebie!
Emma musiała przyznać, że występ Vogue zasługiwał na nagrodę. W każdym razie udało jej się skupić na sobie uwagę wszystkich obecnych. Nawet dłonie recepcjonistek zamarły nad klawiaturami komputerów.
– Możesz mu także przekazać… – Nagle przeszywające spojrzenie zielonych oczu Vogue spoczęło na zaskoczonej Emmie i bukiecie, który przyciskała do piersi. – Możesz mu przekazać, żeby sobie wsadził te kwiaty, wiesz gdzie!
O rany! Emma zamarła. Gdyby pracowała dla brukowca, miałaby fantastyczny materiał. Ale Emma Quinn była młodszą reporterką w „Paladin”, szanowanej gazecie zaadresowanej do czytelników zorientowanych w kwestiach politycznych i społecznych. Miała przeprowadzić wywiad na temat energii odnawialnej z Leonardem Raveninem. Niestety jej rozmówca miał już ponad dwugodzinne spóźnienie, dzięki czemu uniknął gniewu swej ekskochanki. Aktorka opuściła budynek Raven Enterprises z wysoko uniesioną głową, wsiadła do czekającej na nią limuzyny z przyciemnianymi szybami i odjechała.
Koniec atrakcji, pomyślała Emma. Znała już na pamięć każdy element lśniącej nowoczesnością recepcji Raven Enterprises, ale zamierzała czekać aż do skutku. Takiej okazji nie wypuszcza się z rąk. Uzyskanie zgody na wywiad z Leonardem Raveninem stanowiło jak do tej pory największy sukces w jej karierze dziennikarskiej. Tajemniczy włoski biznesmen rzadko udzielał wywiadów i znany był z wyraźnego braku zaufania do prasy. Emma miała wrażenie, że szef przydzielił jej to zadanie, zdając sobie sprawę, że jest niewykonalne, zwłaszcza dla początkującej, młodziutkiej dziennikarki.
A jednak udało jej się. Dlatego nie zamierzała zmarnować takiej szansy. Przygotowała się sumiennie, przeczytała wszystko, co napisano o przystojnym miliarderze. Okazał się fascynujący – bajecznie bogaty, obsesyjnie chronił swe życie prywatne. Mimo to w prasie nie brakowało jego zdjęć z coraz to nową aktorką lub celebrytką przy boku, czasami nawet jakąś arystokratką wtuloną w potężną sylwetkę Włocha lub modelką opalającą się w maciupkim bikini na pokładzie jego jachtu. Brukowce przypisały mu przydomek „enigmatyczny” i nadużywały przymiotników „tajemniczy” i „nieprzenikniony”. Czasami błyskał czarującym uśmiechem, ale częściej reagował wyjątkowo szorstko, zwłaszcza gdy podstawiano mu przed twarz mikrofon lub błyskano w oczy fleszami aparatów fotograficznych.
Jego pochodzenie także pełne było zagadek. Historia rodziny zamieszkującej księstwo Ravenino sięgała szesnastego wieku, a Leonardo był pierwszy w kolejce do odziedziczenia tytułu hrabiowskiego. Jednak z jakiegoś powodu odwrócił się od rodziny, wyjechał z Ravenino i oddał prawo do tytułu młodszemu bratu. Emma nigdzie nie zdołała znaleźć informacji dlaczego.
– Może przechowam je dla pani? – Miła recepcjonistka z plakietką z imieniem Nathalie wskazała ruchem głowy kwiaty. Emma podeszła bliżej.
– Pewnie często widuje pani byłe kochanki szefa rzucające bukietami? – zagadnęła z uśmiechem.
Nathalie roześmiała się.
– Można tak to ująć. Na pewno się nie nudzimy, gdy do miasta przyjeżdża pan Ravenino.
– Słyszałam o jego reputacji. – Emma wsparła łokcie na blacie recepcji.
– Nie wolno go lekceważyć, to prawda. Zresztą, sama się pani przekona.
– Jeśli się doczekam. – Emma skrzywiła się wymownie.
– Bardzo mi przykro, musiało szefowi coś wypaść.
– To nie pani wina. – Emma zawahała się.
Może powinna wykorzystać przedłużające się oczekiwanie, by zdobyć więcej informacji o swoim przyszłym rozmówcy? Dla dobra wywiadu, oczywiście.
– Często musi pani przepraszać ludzi, którzy czekają na pana Ravenina, i przekładać spotkania? Pewnie was nie oszczędza?
Nathalie namyślała się przez chwilę.
– Szef nie spędza zbyt wiele czasu w biurze, ale kiedy się pojawia, musimy zakasać rękawy.
– Jest dobrym pracodawcą?
– Tak. O ile nie ma się nic przeciwko nadgodzinom i lubi się wyzwania. Przy panu Ravenino nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać.
– Wyzwania?
– Wie pani, prywatna wizyta w Muzeum Historii Naturalnej jeszcze tego samego dnia, zorganizowanie przelotu słynnego szefa kuchni na odległą szkocką wyspę. Kiedyś kupił wszystkie obrazy z wystawy i kazał je rozwieźć do dwunastu różnych lokalizacji, w czterech różnych krajach, na dwóch kontynentach! Jeden z nich wisi tam. – Wskazała ogromne płótno z abstrakcją wiszące na ścianie.
– Czyli wszyscy spełniają każde jego życzenie?
– Coś w tym stylu. Ale to Mia, asystentka pana Ravenina w Londynie, musi mierzyć się z zadaniami dotyczącymi spraw prywatnych szefa, na przykład jego skomplikowanego życia uczuciowego.
– Uważa pani, że źle traktuje kobiety?
– Nie powiedziałabym. Po prostu żadnej nie udało się sprawić, by zachowywał się tak, jak ona by chciała. Każda ma nadzieję, że to ona go ujarzmi, zaprowadzi przed ołtarz, ale zawsze kończy się wielkim rozczarowaniem. – Recepcjonistka zerknęła na leżący obok niej bukiet. – Mia ma już złotą kartę stałego klienta w kwiaciarni.
Emma spojrzała na kwiaty. Ewidentnie egzotyczny bukiet tym razem nie załagodził gniewu adresatki. Nathalie okazała się skarbnicą ciekawych informacji. Emma chciała usłyszeć więcej.
– Domyślam się, że zna pani wiele pikantnych historii na jego temat. – Emma zachęciła recepcjonistkę.
– Tak, ale… – Nagle Nathalie nabrała podejrzeń. – Pani jest dziennikarką, prawda? Nie powinnam chyba za dużo pani mówić.
– Nie wykorzystam tego, co pani mi mówi w artykule, obiecuję. Piszę o energii odnawialnej, specjalistyczny artykuł, nudy – zażartowała, żeby rozluźnić atmosferę.
Nathalie roześmiała się.
– W porządku. – Rozejrzała się szybko na boki, pochyliła w stronę Emmy i zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu. – Kiedyś…
Leonardo Ravenino pojawił się dopiero po upływie kolejnej godziny. Emma już się miała poddać, gdy przed wejściem zatrzymała się limuzyna, a potem do budynku weszła grupka ożywionych ludzi, którzy niczym rój pszczół otaczali wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę o wyprostowanych plecach i wysoko uniesionej głowie.
Leonardo Ravenino maszerował szybkim krokiem, wydając polecenia swoim poddanym niczym król. Emma zerwała się z miejsca i przyłączyła się do roju, wymachując w powietrzu notatnikiem w nadziei, że zostanie zauważona. Zmierzali w stronę wind. Wiedziała, że jeśli nie wykaże się refleksem, to nici z jej wywiadu. Drzwi windy otworzyły się i rój przemieścił się do środka, zostawiając Emmę na zewnątrz. Nie! Nie mogła pozwolić, by szansa na pierwszy poważny materiał wymknęła jej się z rąk! Be namysłu wsunęła stopę pomiędzy zamykające się drzwi, które natychmiast ponownie się otworzyły. Zapadła grobowa cisza, a ona stanęła twarzą w twarz z wpatrującym się w nią z niedowierzaniem tłumkiem.
– Nazywam się Emma Quinn, pracuję dla gazety „Paladin”.
– Proszę zabrać stopę. – Mocno umięśniony mężczyzna zrobił krok w jej stronę.
– Tak, tak, oczywiście, ale jestem umówiona z panem Raveninem. – Pospiesznie wyciągnęła z kieszeni telefon. – Proszę, tu mam e-mail z potwierdzeniem. Czekam już kilka godzin. – Jej ręka trzęsła się tak bardzo, że prawie upuściła telefon.
– Proszę zabrać stopę. – Mężczyzna nawet nie zerknął na ekran podsunięty mu pod nos.
– Tak, ale…
– Ja się tym zajmę, Harry.
Niski, aksamitny głos z miękkim włoskim akcentem mógł należeć tylko do jednego człowieka. Nagle stanął przed Emmą – Leonardo Ravenino we własnej osobie – w szytym na miarę i leżącym jak ulał garniturze, w białej koszuli i pod krawatem. Na żywo prezentował się tak samo oszałamiająco, jak na zdjęciach. Jego uroda nie zaskoczyła jej, ale na tak intensywną, męską aurę nie była gotowa. Zaciśnięte szczęki i zmarszczone brwi nie pozostawiały złudzeń co do jego nastawienia. Tylko przebijający się przez skórę jednodniowy zarost sugerował, że potężny Leonardo miał za sobą długi, męczący dzień. Przeszyło ją spojrzenie ciemnych, inteligentnych oczu. Po chwili milczenia, wyszedł z windy i niedbałym machnięciem dłoni dał znać swym pracownikom, by pojechali do biura bez niego.
– Quinn, mówi pani? – Zmarszczył jeszcze bardziej brwi, jakby próbował sobie przypomnieć, czy faktycznie zgodził się na spotkanie z dziennikarką.
– Tak – potwierdziła pospiesznie. – Z „Paladin”. Byliśmy umówieni na wywiad.
Nadal przyglądał jej się podejrzliwie.
– Na temat inwestycji Raven Enterprises w odnawialne źródła energii. – Rozpaczliwie próbowała odświeżyć mu pamięć. – Byliśmy umówieni o piętnastej.
– W takim razie przykro mi.
– Nie szkodzi. – Oczywiście, że szkodzi! Ewidentnie zapomniał o niej. Czy nie miał armii sekretarek i asystentek przypominających mu o spotkaniach? Na szczęście udało jej się go złapać. Pogratulowała sobie w myślach.
– _Mi dispiace_… Przepraszam, nie zrozumieliśmy się. Przykro mi, ale niestety wywiad się nie odbędzie. – Zacisnął mocno usta.
– Nie! – W panice Emma złapała go za ramię. Leonardo Ravenino rzucił jej wymowne spojrzenie. Szybko zabrała rękę. – Przecież zgodził się pan.
– Ale zmieniłem zdanie.
Czy jej się wydawało, czy z obrzydzeniem spojrzał na rękaw, który przed chwilą złapała?
– Mam nadzieję, że nie naraziłem pani na niedogodności.
– Nie, to znaczy, tak! Musi mi pan udzielić wywiadu, obiecał pan! – Nie zachowywała się jak dorosła, poważna dziennikarka, ale panika sparaliżowała jej mózg.
– Niestety to niemożliwe ze względu na brak czasu.
A czyja to wina? Moja? Emma musiała zapanować nad rodzącym się w niej gniewem. W dodatku królewski Leonardo wcale się nie przejął, że tak ją potraktował. Niby przeprosił, ale patrzył na nią obojętnie, z lekkim roztargnieniem. Emma ugryzła się w język. Szczerość w tej chwili nic by nie dała.
– Wystarczy godzinka, nawet mniej – zaczęła błagać.
– Przykro mi…
– Może później? Wieczorem?
– Muszę już iść.
– Nie! – Znowu złapała go za ramię, było jej w tej chwili wszystko jedno. – Panie Ravenino – próbowała się uspokoić – rozumiem, że jest pan szalenie zajętym człowiekiem, ale umówiliśmy się na wywiad. Czekałam na pana ponad trzy godziny i uważam, że jest pan zobowiązany uszanować naszą umowę.
Puściła jego ramię, zatknęła włosy za uszy i czekała w napięciu. Przynajmniej teraz patrzył na nią uważniej. Zmierzył ją spojrzeniem, powoli skrzyżował ramiona na piersi, a potem uśmiechnął się kącikami ust, jak kot bawiący się myszą.
– Czyżby?
– Tak. – Emma czuła, że się czerwieni. – Jest mi pan winien co najmniej godzinę swojego cennego czasu.
Ravenino zerknął na warty fortunę zegarek. Emma wstrzymała oddech.
– Dopasuję się do pana, jestem elastyczna – zapewniła go pospiesznie, po czym na widok jego rozbawionego spojrzenia, poczerwieniała jeszcze bardziej. Udawała, że nie dostrzega błysku w jego oczach, gdy zaproponował ze śmiertelnie poważną i bardzo zmysłową miną:
– Świetnie. Umówmy się w moim klubie nocnym, dziś wieczorem.
Jego klub nocny? Próbowała ukryć zaskoczenie.
– Na wywiad? – upewniła się.
– _Si_, na wywiad. – Przechylił lekko głowę, jakby rozmawiał z kimś niezbyt rozgarniętym. Albo, co gorsza, z kimś, kto może wyciągnąć pochopne wnioski. Emma aż się wzdrygnęła na tę okropną myśl.
– W porządku – odpowiedziała oficjalnym tonem, który miał sugerować, że była poważną dziennikarką.
– _Bene._ – Przypieczętował ich umowę po włosku. – O jedenastej?
Jedenastej? W nocy? Zazwyczaj o tej porze leżała już w łóżku z powieścią historyczną albo jakąś biografią.
– Czy to nie za późno?
Leonardo wzruszył ramionami, dając jej do zrozumienia, że nie zamierza negocjować.
– Okej, o jedenastej. Dziękuję.
Za co mu właściwie dziękowała? Przecież to on nawalił, nie ona. Ale to jej zależało na wywiadzie, nie jemu, ot co.
– _Bene_ – powtórzył. – Wiesz, gdzie jest mój klub?
Skinęła głową. Oczywiście, że wiedziała. Do Hobo chodzili wszyscy bogaci i znani londyńczycy. Plotka głosiła, że Leonardo wygrał klub w zakładzie, ale Emma nie zdołała się dowiedzieć, czy było w niej ziarno prawdy.
– W takim razie do zobaczenia. Nie spóźnij się.
Bezczelny! Zanim zdołała fuknąć urażona, Ravenino odwrócił się i odszedł. Emma stała jak słup soli, szukając w myślach odpowiednio uszczypliwej riposty, gdy Leonardo niespodziewanie rzucił jej przez ramię spojrzenie, które zaparło jej dech w piersi. Jego oczy połyskiwały psotnie. Zabawiał się z nią. Emma miała wrażenie, że grunt pod jej stopami nagle zaczął się usuwać.