Wzmocnij jelita Wygraj z lękiem i depresją przestań zajadać stres - ebook
Wzmocnij jelita Wygraj z lękiem i depresją przestań zajadać stres - ebook
Jelita to nasz drugi mózg!
Odbuduj mikroflorę jelit i odzyskaj równowagę emocjonalną!
Stosując odpowiednią dietę, oczyścisz jelita, wzmocnisz swoją odporność i ochronisz swój organizm przed alergiami, cukrzycą, otyłością i chorobami autoimmunologicznymi. Jednak to nie wszystko. Wzmacniając jelita, zwiększysz produkcję hormonów szczęścia, pokonasz przygnębienie i mgłę mózgową, poprawisz koncentrację umysłową i wspomożesz leczenie depresji.
Czy zdarza Ci się zajadać stres?
Czy słodyczami poprawiasz sobie nastrój?
Jeśli tak, ta książka jest dla ciebie!
Autor Jaglanego detoksu oraz Zatrzymaj Hashimoto na podstawie własnego doświadczenia i wieloletniej praktyki przystępnie podpowiada, jak żyć, aby odzyskać sens i radość życia!
Dowiesz się, jak wzmocnić swój przewód pokarmowy, jednocześnie wzmacniając psychikę!
Gotuj zdrowo!
Wzmocnij jelita i odzyskaj zdrowie!
Kategoria: | Kuchnia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-378-7 |
Rozmiar pliku: | 21 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Choć nie jestem psychiatrą czy psychologiem, a jedynie dietoterapeutą, to podjąłem się napisania tej książki z kilku ważnych powodów. Po pierwsze, sam w wieku 23 lat doświadczyłem objawów zespołu depresyjno-lękowego, który, jak się okazało, miał związek z nierozpoznaną u mnie wtedy chorobą autoagresywną Hashimoto. Po drugie, moją młodszą córkę w pewnym okresie życia dotknął zespół lękowy związany z kolei z chorobą grzybiczą typu kandydoza, w której leczeniu zmiana diety okazała się niezwykle skuteczna. Po trzecie, w mojej praktyce od wielu lat coraz częściej spotykam osoby borykające się z problemami dietetycznymi, u których przyczyną dolegliwości trawiennych są lęk, stres, a w końcu depresja. Często jest również odwrotnie, kiedy to poprzez niewłaściwy styl życia na czele ze złą dietą dochodzi do destabilizacji emocjonalnej i zespołów nerwicowo-depresyjnych.
W tej publikacji nie zamierzam udowodnić, że dietą możemy wyleczyć każdą depresję. Pragnę jedynie przekonać czytelnika, że styl życia, w tym odżywianie, może mieć bardzo duży wpływ zarówno na pojawienie się stanów depresyjnych, jak i na ich skuteczne leczenie.
Pacjent zgłaszający się z psychicznymi problemami do endokrynologa najczęściej usłyszy: „Proszę udać się do psychiatry”, a psychiatra zazwyczaj odpowie: „To mi wygląda na problem endokrynologiczny!”. Innym problemem jest fakt, że kiedy zaczynamy odczuwać dyskomfort psychiczny, nim udamy się do jakiegokolwiek lekarza, najpierw spędzamy mnóstwo czasu w Internecie, chcąc jak najszybciej odnaleźć przyczynę naszego cierpienia. Stawiamy sobie diagnozę często prowadzącą nas do jeszcze większego kryzysu. Koncentrujemy się, co gorsza, wyłącznie na ciele, tracąc z pola widzenia wszelkie zasoby uzdrowienia duchowego, których, o czym warto pamiętać, nigdy nie odnajdziemy na drodze moralnej, politycznej poprawności czy jakiejkolwiek diety.
We współczesnym świecie liczba chorób mogących być źródłem zaburzeń psychicznych, prowadzących do depresji, jest znaczna – są to choroby o podłożu hormonalnym, metabolicznym, nowotworowym czy zakaźnym. Psychiatria zaś coraz więcej mówi nam o przebiegu depresji, lecz nie szuka jej źródła i nie docenia wspomagania leczenia dietą. W leczeniu psychiatrycznym dominuje farmakoterapia, a lekarz mający do czynienia z pacjentem w depresji w ogóle pomija w swoich zaleceniach dietę. Definicja depresji nie może ograniczać się do cierpienia ducha, a człowiek nie jest wyłącznie maszynerią genów! Prawdziwy sens istnieniu człowieka nadaje bowiem duchowość. Plan Bożej miłości oraz strategia Opatrzności, prowadząca ostatecznie do wiekuistej radości, mogą być dla pacjenta czasem jedyną nadzieją nadającą sens życiu. Wypierana dziś ze świadomości ludzi antropologia chrześcijańska daje poczucie bezpieczeństwa, nawet w obliczu trudnych doświadczeń i cierpienia. Wiarę i rozum w podejściu do leczenia depresji scala niezaprzeczalny fakt, że w jej przypadku zawsze mamy do czynienia z rzeczywistością duchową. Niestety nie pomaga nam postępująca marginalizacja cierpienia, oddalająca człowieka od poczucia więzi i solidarności. Świat stara się za wszelką cenę przekonać nas, że człowiek realizuje się wyłącznie wtedy, kiedy stale odnosi sukcesy: jest piękny, bogaty i niezależny. Presja społeczna rośnie, za wszelką cenę chcemy utrzymać się na powierzchni. Każde cierpienie, nawet bliskiej nam osoby, jawi się nam jako tragiczne rozczarowanie. Zderzenie z prawdą o sobie i poczuciem niemocy, która nie pozwala ostatecznie sprostać wyznaczonym przez bieg cywilizacji „normom”, uderza w sferę ducha, odartą i sprowadzoną przez przemysł farmakologiczny do miana jednostki chorobowej. Słyszymy najczęściej: „Masz depresję? Weź tabletkę!”. Ta forma współczesnej medykalizacji nie chce patrzeć na ludzkie cierpienie z poziomu miłosierdzia. Dlatego dziś mieć depresję oznacza być otwartą raną bolesnej rzeczywistości, na którą nikt nie chce patrzeć. Widzę to niemal każdego dnia, gdyż sam mieszkam niedaleko ośrodka leczenia zaburzeń psychicznych. Stale tworzymy więc i pielęgnujemy sterylne przestrzenie naszego życia, stroniąc od wszelkich tematów dotyczących cierpienia i śmierci. Na takim właśnie gruncie każdego dnia wyrasta cywilizacja smutku, tęsknoty i lęku, w której przyszło nam żyć. Co gorsza, kulturowy stres napędzany medialną propagandą nawołującą do samorealizacji stał się doskonałą pożywką do powstawania niezliczonych tragedii. Człowiek wypiera własną naturę, odłączając się od jedynego źródła miłości oraz uzdrowienia, jakim jest Bóg. Na szczęście nasz Stwórca, który doskonale ukształtował naturę, umieścił w niej medyczne i naturalne źródła oraz środki mogące przynieść znaczną ulgę w leczeniu depresji. Zatem droga, którą przedstawiam w tej publikacji, to przenikanie się naturalnej medycyny oraz siły miłości, jaką otrzymujemy od samego Boga! Ewangelista Jan napisze: „Bo doskonała miłość usuwa lęk” (J 4,18).
W kolejnych rozdziałach będziemy odkrywać tajniki kuchni probiotycznej, która może wzmocnić odporność organizmu. Dowiemy się, że jelito to nasz drugi mózg, żołądek to wielki lekarz, a odpowiednia zupa może być doskonałym lekarstwem na stres. Znajdziemy praktyczne porady, jak pokonać głód cukrowy, i poznamy antydepresyjny niezbędnik żywieniowy, który powinien znaleźć się jak najszybciej w twojej kuchennej szafce. W jednym z rozdziałów zamieszczam wskazówki, jak zapewnić lepsze przyswajanie pokarmu, zwiększyć życiową energię oraz koncentrację. Dowiesz się również, jak zaplanować odpowiednią aktywność fizyczną, aby odzyskać upragnioną radość życia!
W drugiej części książki znajduje się mnóstwo sprawdzonych i smacznych przepisów kulinarnych, mogących znacznie poprawić twój nastrój. Jestem przekonany, że szybko przekonasz się, że to, co spożywasz, ma wpływ na twoje życie emocjonalne. Dowiesz się również, że kluczową i praktyczną wskazówką służącą pokonaniu depresji jest eliminacja toksycznych składników z diety oraz uważniejsze przyjrzenie się wpływom otoczenia. Każdy, kto pragnie w naturalny sposób wzmacniać proces leczenia depresji, chce pokonać lęk i stres, powinien zapamiętać, że jesteśmy tym, co jemy, a życie to suma naszych codziennych wyborów!
Lęk przed zmianą nawyków jest największą barierą w walce z każdą chorobą.
Marek Zaremba
Jaką chorobą jest depresja?
W przeciwieństwie do innych dziedzin medycyny psychiatria bazuje na subiektywnym systemie diagnostycznym. Jego podstawę stanowi interpretacja wszelkich zgłaszanych przez pacjenta objawów. Psychiatra nie zleca wykonania badań laboratoryjnych, aby na podstawie analizy ich wyników uzyskać jednoznaczny dowód wskazujący na występowanie depresji u pacjentów, jak w diagnostyce chorób somatycznych, np. cukrzycy czy niedokrwistości. Psychiatria jest owiana z tego powodu złą sławą i nierzadkie są niepochlebne wypowiedzi na jej temat. Z racji historii nadużyć, błędnych terapii i braku obiektywnych metod diagnostycznych psychiatria co pewien czas poddawana jest krytyce. Pojęcie psychosomatyczne jest nadużywane i stygmatyzowane, ostatecznie wskazuje ono bowiem na powstawanie każdego schorzenia „w głowie”. Gdy lekarz nie znajduje wyjaśnienia dla objawów, terapia nie leczy zasadniczego problemu lub dodatkowe badania nie prowadzą do postawienia rozpoznania, często pacjent kierowany jest do psychiatry lub otrzymuje od lekarza pierwszego kontaktu receptę na lek przeciwdepresyjny.
Już przed około stu laty badacze zadawali sobie pytanie o istnienie ewentualnych związków pomiędzy obecnością toksycznych substancji w jelitach, nastrojem i działaniem mózgu, na skutek autointoksykacji. Nie próbowano jednak wyjaśniać metodami naukowymi wpływu stanu jelit na stan zdrowia psychicznego, podążając w dokładnie przeciwnym kierunku, wychodząc z założenia, iż to właśnie depresja i zaburzenia nastroju wpływają na pracę jelit! W drugiej połowie XX wieku również przemysł farmaceutyczny ignorował teorie dotyczące korelacji jelita-mózg, a o badaczach, którzy opracowali podwaliny tej teorii, zapomniano. Jednak wyniki najnowszych badań naukowych ostatecznie potwierdzają słuszność tego tropu. Hipokrates, jeden z najsłynniejszych lekarzy starożytności i „ojciec medycyny”, żyjący w III w. p.n.e., jako jeden z pierwszych stwierdził, że każda choroba ma początek w jelitach.
Obecnie liczne badania udowadniają istnienie związku pomiędzy zaburzeniami pracy jelit i zakłóceniem funkcjonowania mózgu. Dotyczy to przede wszystkim związku liczby markerów stanu zapalnego we krwi z ryzykiem zachorowania na depresję. Wysoki poziom wskaźników stanu zapalnego często sygnalizuje stan alarmowy układu odpornościowego organizmu, który znacząco zwiększa ryzyko wystąpienia depresji. Poza tym wyższe wartości parametrów laboratoryjnych mogą wskazywać na cięższy przebieg depresji. Koniec końców oznacza to, że depresję należałoby zaliczyć do grupy chorób związanych w swojej genezie lub przebiegu ze stanem zapalnym, takich jak choroby serca, artretyzm, stwardnienie rozsiane, cukrzyca, choroby nowotworowe czy demencja. Nie zaskakuje nas zatem fakt, iż depresja częściej występuje u osób cierpiących na stany zapalne i na choroby pochodzenia autoimmunologicznego, takie jak zespół jelita drażliwego, zespół przewlekłego zmęczenia, fibromialgia, oporność na działanie insuliny, otyłość czy choroba Hashimoto. We wszystkich tych schorzeniach obserwuje się wysokie wartości parametrów świadczących o obecności stanu zapalnego.
Aby zdać sobie dokładnie sprawę, iż depresja nie jest wyłącznie schorzeniem „powstającym w głowie”, wystarczy zapoznać się z kilkoma przekonującymi badaniami. Amerykański psychiatra Kelly Brogan omawia w swoich publikacjach eksperymenty polegające na wywołaniu kontrolowanych stanów zapalnych w organizmie zdrowych osób, u których następnie zaobserwowano klasyczne objawy depresji. W innym badaniu pacjenci chorzy na wirusowe zapalenie wątroby typu B byli leczeni interferonem sprzyjającym występowaniu stanu zapalnego i u 45% z nich rozwinęła się silna depresja.
Dlaczego dziś, mimo rosnącej liczby ludzi przyjmujących leki przeciwdepresyjne, chorych na depresję wciąż przybywa? Zgodnie z teorią dr Brogan przyczyny takiego stanu rzeczy nie można upatrywać wyłącznie w zakłóceniach procesu neuroprzekaźnictwa mózgowego (co jest definiowane jako główna przyczyna powstawania depresji). Powinno się też zwrócić uwagę na brak ruchu (siedzący tryb życia), przetwarzaną przemysłowo żywność i na długotrwały stres.
Typowy sposób odżywiania się społeczeństw Zachodu (znaczne ilości rafinowanego cukru, nienaturalne tłuszcze i pożywienie powodujące chaos gospodarki glukozą we krwi) przyczynia się w znaczącym stopniu do powstawania stanu zapalnego w organizmie, a wyższe stężenie cukru we krwi jest najistotniejszym czynnikiem ryzyka rozwoju depresji. Przełomowe badanie, którego wyniki opublikowano w 2010 r. (10 lat obserwacji 65 000 kobiet), wykazało, iż u chorych na cukrzycę ryzyko wystąpienia depresji było o ok. 30% wyższe. Występowało ono również w przypadku wykluczenia innych czynników ryzyka, jak brak ruchu i wyższa od należnej masa ciała. Natomiast uczestniczki badania chore na cukrzycę leczone insuliną zapadały na depresję 53% częściej!
Na starcie naszej przeciwdepresyjnej układanki możemy zatem z pewnością przedstawić następujące dane. Po pierwsze, liczba przypadków cukrzycy oraz depresji gwałtownie wzrosła w ciągu ostatnich 20 lat. Dotyczy to również otyłości – jej występowanie jest proporcjonalne do zwiększonego poziomu markerów stanu zapalnego we krwi. Po drugie, badania wykazują, iż otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia depresji o 55%, ale też odwrotnie: przykładowo u osób z depresją ryzyko otyłości wzrasta o 58%! Grupa australijskich badaczy opublikowała w 2013 r. wnioski ze swoich badań: „Istnieje wiele czynników wydających się zwiększać ryzyko wystąpienia depresji i związanych z układowymi stanami zapalnymi; należą do nich psychospołeczne czynniki stresu, nieprawidłowe odżywianie się, niedobór ruchu, otyłość, palenie tytoniu, zmiany funkcji jelit (alergie), problemy stomatologiczne (próchnica), niedobory snu i witaminy D”.
W 2014 r. szkoccy badacze zanalizowali zależność między przyczynami depresji zgodnie z dotychczasowymi wyjaśnieniami naukowymi a doświadczeniem pacjentów otrzymujących nieskuteczne porady psychiatryczne. W doniesieniu na ten temat badacze ci podkreślają znaczenie psychoneuroimmunologii. Termin ten odnosi się do skomplikowanych zależności układów nerwowego, pokarmowego i odpornościowego, jakie wywierają wpływ na zdrowie i samopoczucie człowieka. Badacze wykazali, iż w przypadku wielu pacjentów zdiagnozowane schorzenie psychiczne, które przypuszczalnie miało swój początek w niedostatku neuroprzekaźnictwa mózgowego, było w rzeczywistości związane z zaburzeniami homeostazy powodowanymi przez tzw. reakcje zapalne pochodzenia autoimmunologicznego. W przypadku tych pacjentów wykazano we krwi podwyższony poziom markerów stanu zapalnego, co jest oznaką uruchomienia przez układ odpornościowy organizmu procesów, które można diagnozować jako problem nie tylko somatyczny, ale też psychiatryczny.
Problemy zdrowotne, na których skupili się szkoccy badacze, to depresja, przewlekłe zmęczenie i „somatyzacja”, przez co należy rozumieć występowanie objawów bez wyraźnej przyczyny organicznej. Stany takie charakteryzują się pewnymi wspólnymi objawami: zmęczeniem, nadwrażliwością na ból, osłabieniem koncentracji, samopoczuciem przypominającym grypę i zaburzeniami poznawczymi. Nie ma w tym przypadku znaczenia, czy każdy z tych problemów zdiagnozowano jako oddzielną jednostkę chorobową, jeżeli z biologicznego punktu widzenia wykazują tak wiele cech wspólnych. Autorzy badania stwierdzili: „Jeżeli psychiatria rości sobie prawo do bycia nauką, powinna również odpowiednio zmieniać granice swoich kompetencji, zgodnie z (dostępnymi) danymi”.
Jak się okazuje, medycyna powinna być przystosowana do stylu życia, uwzględniać rolę środowiska jako czynnika powodującego stany zapalne oraz jego wpływ na układy hormonalny i odpornościowy. Jak już wspomnieliśmy, depresja w żadnym wypadku nie powstaje wyłącznie „w głowie”. Jej przyczyną są ściśle powiązane ze sobą problemy z jelitami, układem odpornościowym i wydalniczym. Dlatego w kolejnych rozdziałach przyjrzymy się dokładnie tym wzajemnym oddziaływaniom – nierozerwalnym związkom pomiędzy jelitami i ich mikrobiologicznymi mieszkańcami, układem odpornościowym, hormonami oraz szlakiem metabolicznym i czynnikami dietetycznymi. Związki te mają wpływ na nasz ogólny stan fizjologiczny oraz na zdrowie psychiczne i ogólne samopoczucie. Osobliwie wydaje się brzmieć twierdzenie, iż jelitowy układ odpornościowy należy rozpatrywać w kontekście zdrowia psychicznego, jednakże wyniki najnowszych badań wskazują, iż środek ciężkości organizmu – w tym umysłu – znajduje się w jelitach.
Jeżeli zatem depresja nie jest wyłącznie schorzeniem psychicznym, to czym właściwie jest? Jak już możemy się domyślać, jest ona najczęściej objawem, oznaką nieprawidłowości, niewskazującą jednak na ich przyczyny. Te zaś mogą być złożone, począwszy od urazów psychicznych, fizycznych, a na guzach licznie rozrastających się wewnątrz organizmu skończywszy. Ból jest objawem informującym, iż coś nieprawidłowego dzieje się na przykład z dużym palcem u stopy. Natomiast równie bolesne zaburzenia depresyjne stanowią reakcję adaptacyjną ciała zgłaszającego konieczność zwrócenia uwagi na coś niedobrego, dziejącego się w jego wnętrzu, w duszy (często równolegle w otoczeniu). Depresja nie zawsze objawia się melancholią i smutkiem lub siedzeniem cały dzień na kanapie i rozmyślaniem.
Jak podkreśla wspomniana już dr Brogan, wszystkie jej pacjentki cierpią na ogólne zaburzenia nastroju – między innymi napięcie, niepokoje, ogólne złe samopoczucie i problemy ze snem. Kobiety, u których występują objawy depresyjne, są często aktywne i produktywne, nerwowe, rozbiegane, nadmiernie zestresowane, drażliwe i zapominalskie, martwią się błahostkami, koncentracja sprawia im trudność. Często ich problemy psychiatryczne były wynikiem nieprawidłowego leczenia.
Nasz styl życia nie jest już zgodny z tym, którego oczekiwałby nasz genom powstały w toku ewolucji. Odżywiamy się źle, nie zapewniamy sobie dostatecznej ilości ruchu, pozbawiamy się naturalnego światła słonecznego i czasem nadmiernie wierzymy farmaceutykom. Rewolucja przemysłowa zmieniła bieg natury i pozyskiwania jej zasobów. Kuchnia naszych przodków nie zawierała tylu składników żywieniowych sprzyjających stanom zapalnym, tak zwanych składników „insulinotropowych” (cukier, modyfikowane zboża, produkty mleczne). Mikroekologia naszego ciała to zatem pierwsza ofiara tych zmian, bowiem ok. 90% naszych komórek, których struktura nie była strukturą ludzką i które odpowiadają za większość procesów zachodzących w ludzkim ciele, była wynikiem ekspresji genów, takich jak geny odpowiedzialne za nasz wygląd.
Nauczyliśmy się traktować bakterie jako śmiercionośne organizmy, przede wszystkim szczepy mogące powodować śmiertelne infekcje zarażonego organizmu żywiciela. Aktualne badania wskazują jednak ponad wszelką wątpliwość, iż niektóre spośród tych mikroskopijnie małych organizmów mają decydujące znaczenie dla naszego życia i zdrowia psychicznego. Wyobraźmy sobie, że w trakcie czytania tego wersu w naszym organizmie zasiedliło się około 100 trylionów mikrobów! Liczba tych żyjących na zewnątrz, jak i wewnątrz ciała, jest 10-krotnie większa od liczby naszych własnych komórek ciała. Szacunkowo zawierają one nie więcej niż 8 mln własnych genów, co oznacza, że 99% materiału genetycznego w naszym ciele to materiał obcy, należący do naszych mikrobiologicznych towarzyszy.
Wiele spośród tych niewidocznych organizmów żyje w przewodzie pokarmowym i należą one zarówno do grzybów, pasożytów i wirusów, jak i do grupy bakterii trzymających w dłoniach swoisty klucz do bram królestwa naszej biologii, jako organizmy wspomagające każdy aspekt naszego zdrowia. W przyszłości może okazać się, że znaczący wkład w nasze życie i zdrowie wnoszą również inne mikroorganizmy. Mikrobiom ma tak decydujące znaczenie z punktu widzenia ludzkiego zdrowia, że można traktować go praktycznie jako oddzielny organ. Ponieważ nie możemy istnieć bez tych maleńkich form życia, należy je traktować wraz z nami jako swoisty, nierozerwalnie istniejący „metaorganizm”. Ta wewnętrzna ekologia wspomaga trawienie, wchłanianie składników odżywczych, układ odpornościowy i układy odtruwające nasz organizm, wytwarza i wydziela ważne, uczestniczące w procesach biologicznych enzymy i substancje. W tym substancje chemiczne niezbędne dla mózgu, takie jak witaminy i neuroprzekaźniki odpowiedzialne za dobre samopoczucie, zwalczanie stresu, zdrowy sen.
Zapamiętaj!
Mikroby towarzyszą ludzkości od zarania jej dziejów na drodze ewolucji. Są najlepszym łącznikiem naszych ciał i mózgu. Przyczyniają się w równym stopniu do utrzymania naszego życia i dobrego samopoczucia umysłowego, co komórki ciała. Niedobór składników odżywczych sprzyjających bytowaniu dobrotliwych szczepów mikrobów, pozytywnie wpływających na zdrowie, jak również długo utrzymujący się stres, mogą być przyczyną destabilizacji emocjonalnej oraz depresji.
Depresja pod lupą
Na początek postawmy pewną tezę. Tak jak w przypadku leczenia wielu chorób cywilizacyjnych możliwe wydawałoby się wyizolowanie duchowego pierwiastka, tak w przypadku depresji bezsprzecznie jest to niemożliwe. Sceptycy holistycznego leczenia depresji z pewnością zapytają, co ma wspólnego dusza z chorobą psychiczną, skoro medycyna wskazuje na przyczynę leżącą w dysfunkcji układu nerwowego i mózgu? Po pierwsze, współczesny człowiek żyjący w ciągłym stresie i lęku nigdy nie jest pewien swojego przeznaczenia. Rodząca się w ten sposób depresja ma źródło w tym, że zamiast Boga, boimy się innych ludzi. Po drugie, zapomnieliśmy, że prócz negatywnej strony lęku, istnieje również strona pozytywna, czyli tęsknota będąca wyrazem duchowej jedności z Bogiem. Po trzecie, tylko nieliczni chcą odejść z tego świata z tęsknoty za Stwórcą, wielu myśli o śmierci, gdyż ma już dość swojego życia. Choć z samej definicji psychologia powinna być nauką o duszy (z grec. psyche – dusza), w zasadzie w ogóle nie uwzględnia jej istnienia. Starając się nie dostrzegać ludzkiej skłonności do zła oraz nie biorąc pod uwagę roli grzechu pierworodnego, nie rozpatruje zachowań człowieka w kontekście grzechu, będącego źródłem zniewoleń, nałogów, nieumiarkowania i innych problemów, które mogą prowadzić do powstawania depresji. Psychologia zakłada również, że człowiek sam, bez udziału łaski Bożej, może osiągnąć szczęście i spełnienie. Taki profil skupienia na własnym „ja” prowadzi do zgłębiania siebie bez odniesienia do Stwórcy.
Co gorsza, zamiast w leczenie depresji włączyć duchowe uzdrowienie i zmianę nawyków, tłumienie naszych lęków odbywa się jedynie poprzez środki psychotropowe i poszukiwanie przyjemności cielesno-zmysłowych. Warto dodać, że nerwice współczesnego człowieka mają często podobne źródło: lęk przed poczuciem winy. Zamiast więc wpatrywać się w Boga, który jest źródłem przebaczenia i miłości, sami sobie nie okazujemy miłosierdzia, stale wypierając grzech. Żyjąc w takim przewlekłym poczuciu winy oraz przekonaniu, że jakoś to będzie, wypieramy skruchę, kierując się w życiu pychą. Izolując się w świecie swoich przekonań i zafałszowanego przez media wyobrażenia o szczęściu, utraciliśmy sens Bożej dyscypliny. Zachowanie nieskazitelnej duszy stało się nudnym i jałowym obowiązkiem, który nikogo już nie pociąga. Na scenie współczesnego świata pojawia się bowiem żądny sukcesu hedonista, którego nadrzędnym życiowym celem jest zachowanie sprawnego, pięknego ciała jak najdłużej!
Obecność Boga, który uzdrawia, jest więc coraz bardziej nierealna, co gorsza, jest stale wypierana ze świadomości i życia duchowego. Osoby pogrążone często od lat w depresji nie mogą doświadczyć uzdrowienia wewnętrznego, ponieważ również ich bliscy oraz opiekunowie stali się obojętni na Boże Miłosierdzie. Jeśli w twoim życiu panuje lęk i stres, miewasz stany depresyjne i tracisz poczucie sensu życia, wyobraź sobie, że właśnie teraz ktoś prowadzi cię do Boga i prosi, abyś Go jedynie dotknął. Ewangelista Marek tak o tym napisze: „A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie” (Mk 6,56).
Zapamiętaj!
Życie jest czymś o wiele większym niż zbiór funkcji i czynności biologicznych. Jest darem od Boga i ma wymiar wieczności. Dlatego ma szczególną wartość tylko wtedy, gdy przeżywamy je w jedności ze Stwórcą. Choroby i związane z nimi cierpienie boleśnie przypominają nam o naszej kruchości oraz o tym, że Bóg uzdrawia nas jedynie mocą naszej wiary i wzajemnej miłości. Wzbudzajmy w sobie większą wrażliwość na chorych pogrążonych w depresji, a nasze dusze niech będą utkane z modlitwy i wiary.
Pojawia się zatem w tym miejscu pewna refleksja. Skoro depresja nie pochodzi od Boga i nie jest czymś typowym dla ludzkiej natury, skąd się wzięła na świecie? Kultura chrześcijańska wskazuje na jej przyczyny w brzemiennej w skutki decyzji naszych pierwszych rodziców, którzy (co warto stale przypominać) zerwali komunię z Bogiem. Właśnie to wydarzenie dumnego nieposłuszeństwa, zakorzenionego w braku zaufania w bezwarunkowe obdarowanie nas miłością, nazywamy grzechem. W konsekwencji grzechu pierworodnego ludzka natura została głęboko zraniona, umysł zaciemniony, wola stała się wypaczona i przylgnęła do złego, nasze zaś emocje przestały być integralnie złączone z intelektem, wolą i ciałem. Na świecie pojawiły się choroby, zepsucie i śmierć – dotknęły one ciała i zniszczyły jego jedność z duszą. To właśnie przez to pierwotne zerwanie jedności depresja znalazła drogę do ludzkiego ciała i duszy. Jednym słowem, głównym źródłem choroby jest człowiek, który, chcąc doświadczyć upragnionego szczęścia i harmonii bez Boga, zapomniał, że w swojej kruchości sam sobie nigdy nie poradzi. Owszem, istnieje mnóstwo terapii mogących polepszyć stan zdrowia, lecz pokoju serca i poczucia miłości nie zagwarantuje nam żadna tabletka, terapeuta czy cudowna dieta. Źródłem uzdrowienia jest wyłącznie Konstruktor tego wspaniałego wydarzenia, jakim jest życie! Mądrość Boża, Jego Słowo i życie sakramentalne nie tylko dostarczają nam wiedzy, jak żyć w doczesnym świecie, ale co najważniejsze, jak przygotować się do życia wiecznego. Taka Boża dyscyplina stanowi dla nas lustro, w którym możemy dojrzeć samych siebie jako istoty umiłowane przez Boga, które jednocześnie są słabe i grzeszne. Dlatego w trudnych chwilach i okolicznościach Bóg zawsze działa ostatecznie na naszą korzyść, nawet jeśli nie dostrzegamy tego od razu, co powinno wzbudzać w nas ufność do Niego. Pamiętam, jak cierpiałem na zespół depresyjno-lękowy i czasem bałem się wyjść z domu. Modliłem się do Boga o zdrowie, lecz nie przyjmowałem jeszcze tego, że oczekuje ode mnie radykalnej zmiany wielu czynników wyzwalających moją chorobę. Zanim doszedłem do tego, że tylko On jest ostatecznym celem mojego życia, długo myślałem, że moje zdrowie jest schowane w jakiejś cudownej tabletce. Zmiana życia, żywienia, wprowadzenie aktywności, i co najważniejsze, głębokie nawrócenie i powrót do chrześcijańskich korzeni doprowadziły mnie do odzyskania zdrowia, o jakim nie śniłem.
Być może poczujesz wewnętrzny dyskomfort, lecz jako katolik muszę w tym miejscu już we wstępie stanowczo podkreślić, że depresja nie może być opisana wyczerpująco, szczególnie w ramach medycyny naturalnej, jeśli nie uwzględnimy chrześcijańskiego Objawienia. Po pierwsze, zgodnie z tym rytmem plan Bożej miłości jako zintegrowana strategia doprowadzenia nas do wiekuistej radości jest zakorzeniona w Jezusie Chrystusie. Po drugie, Bóg jest zawsze treścią naszego życia w optyce trwania, działania, trudnych doświadczeń, a szczególnie naszego uzdrowienia. Po trzecie, tylko chrześcijańska antropologia daje nam prawdziwe poczucie bezpieczeństwa, a owoc takiej zintegrowanej jednomyślności wprowadza nas w świadomość, że zależymy nie tylko jedni od drugich, ale przede wszystkim od Boga. Psalmista zawoła: „Tylko w Bogu znajduje dusza moja spokój, od Niego przychodzi moje ocalenie od Niego bowiem pochodzi cała moja nadzieja” (Ps. 62,2–6).
Wyłącznie taka solidarność nawet w obliczu mroków depresji daje nam niegasnącą wiarę i nadzieję, że cierpienie oraz droga do uzdrowienia mają sens w jedności z Bogiem. Nie pisałbym tego z tak wielkim przekonaniem, gdybym sam nie doświadczył wspomnianej choroby depresyjno-lękowej, gdzie drogą do pełnego uzdrowienia był powrót do Bożej dyscypliny i uzdrawiająca moc miłosiernej miłości Boga. Oczywiście, jak wspomniałem, nie obyło się bez radykalnej zmiany życia, ale siła potrzebna do owej przemiany wypłynęła z mojej wewnętrznej skruchy i aktu woli, aby całkowicie wszystko oddać i zawierzyć Bogu. Jestem przekonany, że dla kogoś, kogo nigdy nie dotknęła depresja, będzie to trudne do zrozumienia. Niestety wielu z nas, którzy nigdy nie doświadczyli tej choroby, może błędnie uważać, że jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, na czym polega depresja i jej leczenie. Jest to jednak niemożliwe! Stąd pragnę zwrócić uwagę, że w kontekście holistycznego leczenia depresji nie warto zbyt wiele uwagi skupiać na tym, co ją powoduje, lecz co należy każdego dnia z tym problemem zrobić. Niektórzy mogą dalej się zastanawiać, co dietetyk włączający duchowość do swojej praktyki może wnieść w leczenie depresji? Jednak warto raz jeszcze przypomnieć, że zgodnie ze swym greckim źródłem słowo psychiatra to „lekarz duszy”. Gdybym oddzielał życie od wiary, byłbym jak drzewo, które odcina sobie gałęzie. Owoc żyje bowiem tylko wtedy, gdy jest połączony ze źródłem życia. Ewangelista Jan przypomni nam to słowami Chrystusa: „Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami” (J 15,5).
Zapamiętaj!
W medycynie naturalnej i holistycznym leczeniu nie chodzi o to, aby podważać metody współczesnej medycyny oraz metody leczenia w psychiatrii. Bóg, który stworzył świat, jest bowiem ostateczną prawdą, a wszelkie odkrycia naukowe właściwie zinterpretowane i zweryfikowane nigdy nie będą w sprzeczności z właściwie rozumianą prawdą objawioną przez kulturę chrześcijańską.
Po moich doświadczeniach osobistych oraz wieloletniej praktyce dietetycznej wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z zaburzeniem psychicznym, potrzebujemy zarówno sprawdzonego lekarstwa, zmiany odżywiania, zwiększenia aktywności oraz właściwego wsparcia bliskiej osoby. Stwórca za nas tego nie zrobi. Dlatego nawet głęboko wierzący pacjent cierpiący z powodu depresji na pytanie, czy powinien zrezygnować z leczenia farmakologicznego, usłyszy odpowiedź brzmi: Módl się i stosuj leczenie! Nasze cierpienie w kontekście chrześcijańskiej wiary nabiera sensu wyłącznie wtedy, gdy łączymy je z cierpieniem Chrystusa.
To, że korzenie każdego cierpienia dotykają naszego emocjonalnego życia, jest niezaprzeczalne. Zmiany nastroju są nieodłączną cechą doświadczenia ludzkiego, a nastrój ma olbrzymie znaczenie dla naszego rozwoju. Wpływa on na naszą dyspozycję do działania i zachowywania, odpowiada za zaangażowanie życiowe, równocześnie zapewniając nam względne bezpieczeństwo. Ludzie, którzy są nadmiernie pesymistyczni, mogą jednak nie wykorzystywać swoich potencjalnych możliwości, wiemy bowiem, że osoba depresyjna najczęściej wycofuje się z życia. Z kolei osoby nadmiernie optymistyczne mogą działać impulsywnie lub lekkomyślnie. Zaburzony nastrój może zatem sprawić, że nasze życie stanie się rozbite, zdegenerowane, bolesne i potencjalnie niebezpieczne dla nas i otoczenia. Dieta oraz sprawność naszego trawienia i przyswajania, na czele ze stanem mikroflory jelitowej, o czym postaram się przekonać w tej publikacji, mają bardzo duży wpływ na nasze stany emocjonalne. W tej książce z powodu braku odpowiednich kompetencji nie będę omawiał głębokich stanów depresyjno-maniakalnych, które wymagają specjalnego medycznego podejścia. Nawet nasza głęboka wiara nie jest w stanie uchronić nas od wielu zagrożeń i chorób psychicznych, w tym depresji. Nasze życie bowiem to suma wielu złożonych wyborów i decyzji, często o nieodwracalnych skutkach. Zaburzenia psychiczne, takie jak schizofrenia czy zespoły dwubiegunowe maniakalno-depresyjne, objawiają się w sferze psychiki, mogą natomiast mieć poważne przyczyny neurobiologiczne oraz genetyczne, więc nie można ich kontrolować za pomocą jakiejkolwiek diety eliminacyjnej czy leczyć wyłącznie przy użyciu farmakologii, mocą naszej woli lub wiary. Wspomagać leczenie można jednak zawsze! Są również zaburzenia psychiczne pojawiające się z powodu przeżycia głębokiej traumy wynikającej z doświadczeń życiowych lub choroby będące skutkami uszkodzenia mózgu. Tego również nie da się kontrolować za pomocą poprawności moralnej, wiary czy diety. Jednak z tego powodu nie możemy popadać w niewiarę w Boże Miłosierdzie. Ewangelista Jan przypomina: „Ale smutek wasz przemieni się w radość” (J 16,20).
Codzienny nastrój i nastawienie do Boga oraz ludzi wywierają silny wpływ na naszą samoocenę. Prawdziwa miłość stawia nam zawsze konkretne wymagania! Jednak brak wiary w to, że Bóg nas kocha, oraz doświadczenie często przybierają formę fałszywego mniemania, że Stwórca odbiera nas tak samo jak inni ludzie. Konsumpcyjny i hedonistyczny świat, w którym żyjemy, chce nas za wszelką cenę oddzielić od relacji z Bogiem, a wiadomo, że największym cierpieniem człowieka jest utrata Jego miłości. Łatwo jest manipulować społeczeństwem, które wyłącznie w doczesności dostrzega wszelką wartość życia. Dlatego w depresji występuje często tendencja do koncentrowania się na stratach i porażkach, spostrzega się jedynie chorobowe i negatywne aspekty życia. Terapeuta czy lekarz nie wskazuje bowiem na przenikanie się naszej natury ze światem duchowym. Z czasem w takim zamkniętym kole nasze negatywne myśli i przekonania obniżają samoocenę, powodując poczucie bezwartościowości, beznadziei i bycia ciężarem dla innych. Zaczynamy doznawać ciągłego uczucia smutku i pustki, zamartwiamy się bez powodu, reagujemy irytacją i wrogością. Przyczyną takiego stanu bywa duchowa pustka.
Osoba depresyjna może być wycofana, pozbawiona energii, inwencji. Podjęcie jakiejkolwiek decyzji jest dla niej prawie niemożliwe, a codzienne zadania i cele wywołują lęk paraliżujący działanie. Dlatego tak ważne jest pogłębianie świadomości profilaktyki dietetycznej we wspieraniu leczenia depresji szczególnie u osób, które żyją w bliskiej relacji lub więzi z chorymi. W poważniejszych odmianach depresji mogą występować objawy irracjonalne, psychotyczne pod postacią urojeń. Ponieważ epizody depresyjne trwają czasami kilka miesięcy lub nawet dłużej, mogą poważnie obniżać samoocenę i poczucie wartości. Przedłużające się okresy depresji mogą prowadzić do pragnienia śmierci i myśli samobójczych. Jednak – jak już wspomniałem – niniejsza publikacja nie omawia leczenia tego typu odmian depresji. Skupimy się na tym, aby przede wszystkim…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnejśniadaniowa zupa makrobiotyczna
Składniki na 1–2 porcje
2 marchewki
1 duża pietruszka
½ małego selera
kilka liści jarmużu (usuwamy twardą część)
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
natka pietruszki
½ łyżeczki nasion kopru włoskiego
½ łyżeczki mielonych nasion kolendry
½ łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka oregano
1 łyżka oleju kokosowego
natka pietruszki do dekoracji
sól morska lub himalajska do smaku
Przygotowanie
Do garnka dodaj olej kokosowy, wrzuć pokrojoną w piórka cebulę i posiekany w płatki czosnek. Mieszając, duś chwilkę na małym ogniu, dodaj przyprawy. Wrzuć pokrojone w kostkę warzywa. Jarmuż dodaj w połowie gotowania. Wlej 3 szklanki wody, dopraw solą i gotuj 15 minut. Serwuj ze świeżą natką pietruszki.
Moja rada
Kiedy dręczy cię przygnębienie, najlepiej zacząć dzień od makrobiotycznej zupy śniadaniowej. Ciepła zupa wyleczy niemal każdy smutek! Aby posiłek dał ci jeszcze więcej energii, możesz dodać na talerz ugotowaną wcześniej komosę ryżową, kaszę jaglaną lub ziarna orkiszu. Pozostałą część zabierz do termosu i ciesz się dobrym nastrojem w pracy lub na uczelni!
jaglanka z warzywami, imbirem i kurkumą
Składniki na 1–2 porcje
1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
1 marchewka
¹⁄3 małego selera
1 pietruszka
1 ząbek czosnku
1 mała łyżeczka utartego korzenia imbiru
½ łyżeczki kurkumy
2 łyżki oleju kokosowego lub masła klarowanego
sól morska lub himalajska
natka pietruszki do dekoracji
owoc granatu (opcjonalnie)
Przygotowanie
Warzywa utrzyj na grubych oczkach tarki kuchennej. Na patelnię dodaj tłuszcz kokosowy lub klarowane masło. Wrzuć utarte warzywa, po chwili dodaj imbir i czosnek, sól do smaku oraz troszkę wody. Duś na wolnym ogniu, mieszając, około 5 minut. Warzywa połącz z ugotowaną kaszą. Serwuj z owocem granatu i natką pietruszki.
Moja rada
Jeżeli masz pod ręką ugotowaną kaszę z poprzedniego dnia i ulubione warzywa korzenne, możesz bardzo szybko przygotować zdrową i sycącą jaglankę, która poprawi twój nastrój. Dodatek imbiru ułatwia trawienie, przeciwdziała ospałości oraz porannym mdłościom i daje jasność myślenia. Po takim śniadaniu poczujesz się naprawdę doskonale! Nie zwlekaj i zaserwuj sobie jaglany zastrzyk dobrej energii!
komosianka ze szpinakiem i pomidorkami
Składniki na 1–2 porcje
1 szklanka ugotowanej komosy ryżowej
…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej