Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Z deszczu pod rynnę - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 maja 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z deszczu pod rynnę - ebook

Dlaczego tak wielu Polaków decyduje się na życie poza granicami ojczyzny? Za czym gonią, od czego uciekają? Każdy z bohaterów Z deszczu pod rynnę udzieliłby na to pytanie nieco innej odpowiedzi, ale jedno jest pewne: wszyscy mają nadzieję na lepsze życie. Dla jednych oznacza to możliwość realizacji własnych marzeń, dla drugich godny zarobek, a dla jeszcze innych po prostu szacunek, na który nie mogli liczyć w Polsce. Czasem skrajnie zdesperowani, czasem po prostu ciekawi świata i ludzi, postanowili wyemigrować do Holandii. Czy nowy kraj przyjmie ich z otwartymi ramionami? Czy znajdą szczęście, na które liczyli?

„Z deszczu pod rynnę” to słodko-gorzka opowieść, w której autorka oddaje głos Polakom z wielu środowisk, o różnym wykształceniu, a także nastawieniu do życia, ale złączonych wspólnym losem emigrantów. Splata ich poruszające historie w nierozerwalną całość, wielobarwną i niejednoznaczną – tak jak niejednoznaczne są motywacje, które każą im szukać nowego domu z dala od Polski.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-494-9
Rozmiar pliku: 892 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DROGI CZYTELNIKU,

oto przed Tobą książka o życiu emigracji zarobkowej. O sprawach, które są nie do zaakceptowania w nowoczesnym świecie, i o tym, dlaczego je akceptujemy. Nie kalam własnego gniazda, bo krytycznie wypowiadam się o naszej wspólnej ojczyźnie. Czy z bliska, czy z daleka, miłość do własnego kraju jest nam wpajana już od urodzenia. Jedyne, co nas dzieli, to położenie geograficzne. Czy jest ono aż tak ważne? Zadajmy sobie pytanie: dlaczego tylu naszych rodaków wyjeżdża z Polski? Czy dlatego, że w Polsce jest im lepiej, więc chcą spróbować gorszego życia? Jeśli myślisz samodzielnie, jesteś otwarty na inne poglądy i spojrzenie na świat, serdecznie zapraszam do czytania.

Chcę oddać głos naszym rodakom, którzy muszą mieszkać z obcymi w pokojach, bez prywatności, tęskniącym za rodzinami, przyjaciółmi, szukającym celów, szacunku oraz docenienia ich trudów i poświęceń. Chciałabym, abyś spojrzał na nich innym okiem. Jak powiedział jeden z nich: „Jesteśmy ludźmi, a nie bankomatami”. Abyś miał trochę empatii dla tych, którym się nie powiodło – dla rodaków, którzy w pogoni za lepszym życiem dla siebie i swoich bliskich wpadli z deszczu pod rynnę. Część z nich ma mój szacunek. Teraz Twoja kolej, Drogi Czytelniku.

Serdecznie pozdrawiam

EwaNASZE STOSUNKI Z HOLANDIĄ

Aby zrozumieć, jak nas widzą mieszkańcy Niderlandów i dlaczego mają takie, a nie inne spojrzenie na nas, musimy cofnąć się o kilka wieków, do czasu, kiedy Rzeczpospolita w XVI wieku była postrzegana jako kraj demokracji i tolerancji religijnej. Słynny niderlandzki uczony Erasmus z Rotterdamu bardzo szanował Polskę i Polaków. Podziwiał ich za wkład w kulturę europejską. Jego spostrzeganie Polaków przejęła również ówczesna elita i takie opinie istniały do końca XVII wieku.

W wieku XVII–XVIII Polska popadła w spory wewnętrzne, również wojny nie pomogły w stabilizacji kraju. W tym czasie powstały nowe określenia, które obrazowały stan Polski, na przykład jeśli ktoś chciał powiedzieć, że coś działo się chaotycznie, używał zdania: „Het hing er Pools toe”, a „Poolse landdag” – czyli: „polskie zgromadzenie” – używano, kiedy chciano powiedzieć, że nie doszło do porozumienia, ponieważ spotkanie było bez jakiejkolwiek struktury.

W XVIII wieku byliśmy postrzegani jako fanatyczni katolicy, którzy chętnie zapijali się wódką i byli bardzo skorzy do awantur.

W czasie rozbiorów Holendrzy zmienili nastawienie do Polaków, cenili nas za walkę o wolność. Po odzyskaniu niepodległości wielu z nas osiedliło się w Niderlandach, zwłaszcza w Limburgii. Po drugiej wojnie światowej Polak był dla Holendra żołnierzem walczącym o wolność Europy, wielu osiedliło się w regionie Bredy, która została wyzwolona między innymi przez armię generała Maczka. Polacy byli tymi, co wyzwolili Niderlandy spod okupacji niemieckiej. Niestety lata powojenne, jako że byliśmy pod wpływami Sowietów, ugruntowały negatywny wizerunek naszej ojczyzny. Bieda, brud, pijaństwo – państwo, które nie ma nic do zaoferowania Europie.

Stan wojenny zmienił radykalnie wizerunek Polaków. Osoby, które wyjechały z kraju, zwane emigrantami politycznymi, były wykształcone, otwarte na nowe kultury, znały języki obce i szybko się integrowały. Stan wojenny zmobilizował Holandię do pomocy w walce o wolność i demokrację, w tym czasie prawie każdy wiedział, kim był Lech Wałęsa. Polscy autorzy znaleźli tu rynek czytelniczy, także polskie filmy były popularne.

Ostatnia dekada to wielka emigracja zarobkowa. Obecnie szacuje się, że w Niderlandach mieszka ponad trzysta tysięcy obywateli polskich. Nie jest możliwe, żeby tyle osób zachowywało się porządnie, więc regularnie słychać negatywne sygnały ze strony społeczności niderlandzkiej. Nasi rodacy byli cenieni za dobrą pracę, fach i dobrą postawę w firmie. To były początki emigracji. Niestety ten wizerunek mocno się zmienił na naszą niekorzyść. Jest wiele problemów z Polakami, nie tylko w pracy, ale i na zewnątrz. Dziś nasze stereotypowe cechy w oczach Holendrów to fanatyzm religijny i pijaństwo. Nie będzie łatwo zmienić tego wizerunku, bo – jak w przypadku każdej narodowości – najlepiej widać patologię, a nie normalnie żyjące osoby. Tak jak wszędzie, ta mała grupa określa, czym jesteśmy lub czym nie jesteśmy, bo jest najbardziej widoczna. Nie wszyscy tu mają łatwo i nie zawsze mogą coś na to poradzić. Obie strony nie zawsze się poprawnie zachowują. Polacy w wielu przypadkach są źle traktowani, ale ich część również zachowuje się nie w porządku. Nikt nie jest święty – ani Polacy, ani Holendrzy. Z naszymi dobrymi i złymi nawykami i charakterami jesteśmy wszyscy prostu ludźmi. I tak się zachowujemy.ROZDZIAŁ 1

Basia

Obudziło mnie słońce padające prosto na moją twarz. Piotr, sprawdzając, jaka jest pogoda, zapomniał zasunąć zasłony. Delektuję się ciszą wokół siebie. Jest jeszcze wcześnie, córki śpią, nawet nasz pies nie wykazuje zainteresowania porannym spacerem. Jest to rzadka sytuacja, kiedy mogę poleżeć w łóżku i mieć choć chwilę dla siebie. Uwielbiam momenty, kiedy mam uczucie, że sama zdecyduję, o której wstanę z łóżka. Wiem, że jest to śmieszne, ale kto nie lubi sobie pomarzyć. Piotr w niedzielę wychodzi wcześnie na lekcje jogi. W ciągu tygodnia jest bardzo zapracowany. W jego komputerowej firmie chodzą pogłoski, że mają ich przejąć Chińczycy. Część zespołu jest za, część będzie walczyć o zostawienie ich technologii w Europie.

Nim obudzą się dzieci, wyprowadzę psa na krótki spacer i przygotuję śniadanie. Około dziesiątej Piotr powinien być już w domu i spokojnie we czwórkę siądziemy do stołu. Moje córki już się obudziły. Gosia i Weronika są bliźniaczkami, mają po sześć lat i chodzą do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Obie są bardzo podobne do taty, mają ten sam kolor włosów, ciemne, kręcone (to akurat po mnie), ich oczy są zielone. My oboje mamy oczy szaro-niebieskie, zielone oczy to gen po mojej mamie. Jeśli chodzi o charaktery, Gosia odziedziczyła go po mojej rodzinie, w której wszyscy szybko tracą cierpliwość, co powoduje żywe dyskusje, a Weronika ma charakter taty, czyli jest spokojna i lubi najpierw obserwować, nim coś powie lub zrobi.

Nasz pies Kropka, terier Jack Russel, usłyszał samochód na podjeździe i szaleje pod drzwiami. Wie, że Piotr wrócił do domu, i daje znać, że jest gotowy na długi spacer. Dziewczynki biegną do przedpokoju przywitać się z tatą.

– Tato, tato! – woła Gosia. – Mama powiedziała, że dziś pojedziemy do lasu na plac zabaw, gdzie będziemy chodzić po drzewach, _cool_ !

_Cool_ to nowe ulubione słowo Gosi. Używa go, gdzie tylko może. Piotr patrzy na mnie i podnosi oczy, jakby chciał przekazać mi wiadomość:

– Jest _cool_, ale zadzwonisz dziś do rodziców, jak obiecałaś?

Odpowiadam mu, poruszając tylko ustami:

– Wiem, wiem, okej.

Staram się odłożyć tę rozmowę, lecz wiem, że im dłużej to będzie trwać, tym trudniej mi będzie rozmawiać. Po wyprawie wezmę telefon i przekażę wieści. Jezus, ale ściska mnie na samą myśl o tym, jak zareaguje moja rodzina.

Gosia i Weronika szaleją po drzewach, taki survival dla dzieci, my idziemy na mały spacer z Kropką. Nasz terier szaleje i buszuje w naddrożach, nigdy od nas daleko nie odchodzi, zatem możemy spokojnie iść do przodu. Oboje pracujemy, więc mamy mało czasu dla siebie. Chętnie jeździmy do lasu. Kiedy dzieci się bawią, my możemy porozmawiać.

– Basiu, ty naprawdę musisz zadzwonić do mamy. Nie chcesz chyba, żeby dowiedziała się od kogoś innego? Jak by to wyglądało? – zaczyna Piotr.

Bierze mnie za rękę, jakby chciał mi dodać otuchy. Znamy się już dziesięć lat. Zaczęliśmy studia w Warszawie. On studiował informatykę, a ja języki germańskie. Kilkakrotnie spotkaliśmy się na jakiś imprezach. Piotr mi się podobał, ale nie śmiałam zrobić pierwszego kroku. Chodziliśmy jakiś czas wokół siebie i gdyby nie moja koleżanka Ola, która sprytnie zorganizowała nam weekend, pewnie do dziś bylibyśmy tylko na „cześć”.

– Dzieciaki, ostatnia runda. Jest już piąta. Zaraz wracamy do domu! – wołam córki.

Muszą jeszcze przed obiadem odrobić lekcje. Jutro znowu normalny dzień, szkoła, praca, zwykły poniedziałek.

Po obiedzie córki poszły do swoich pokoi dokończyć lekcje. Piotr posprzątał i obiecał, że położy Gosię i Weronikę do łóżek. Chce dać mi wolną chwilę na telefon do domu, który odkładam już od tygodnia. Wiem, że zadzwoniłby w moim imieniu, gdybym go poprosiła, ale pewne rzeczy trzeba zrobić samemu. Jest godzina dwudziesta. Wychodzę do ogródka z komórką i wyszukuję numer do rodziców. Po kilku sekundach słyszę głos mojej mamy.

– No cześć, Basiu, co u was? – pyta mama.

– Hej, mamo, muszę ci coś powiedzieć.

Piotr

Patrzę na moją żonę, jak nerwowo chodzi po ogrodzie i rozmawia z mamą. Zawsze wewnętrznie się śmieję, jak ona potrafi gestykulować przy rozmowie. Jeśli stracę pracę w firmie, będę mógł się zatrudnić jako specjalista od mowy ciała. Mam już dziesięć lat doświadczenia przy Basi. Jest ona dla mnie otwartą książką, choć sama tego nie widzi. Gosia to miniBasia, lub Basia to maxiGosia. Kiedy są na coś wkurzone lub zdziwione czy mają jakiekolwiek inne odczucia, są jak dwie krople wody.

Położyłem córki do łóżek. Poczekam, aż Basia skończy rozmowę, bo wiem, że będzie potrzebowała mojego wsparcia. Przyznaję, że nie zawsze jest łatwo być jedynym mężczyzną w domu. Jednak moich dziewczyn nie zamieniłbym na nikogo innego. Są moim światem i ostoją, zwłaszcza teraz, kiedy tyle się dzieje. Myślę, że jeszcze wieczorem popracuję, muszę pomyśleć, jakie mamy opcje, aby uchronić firmę przed kapitałem z Azji.

Pracuję dla małej firmy nowatorskiej w dziedzinie sztucznej inteligencji. Nasza firma jest stosunkowo autonomiczna, ale podlega dużej korporacji. Nie mamy funduszy na rozwój, więc potrzebujemy silnego kapitału z zewnątrz. Od jakiegoś czasu odnosimy spore sukcesy, zaczynają o nas mówić i pisać. Ma to dobre, ale i złe strony. Minusem jest to, że zainteresowali się nami Chińczycy. Chcą nas przejąć, część kadry jest za, część przeciw. Ja wiem, że jak nas przejmą, to nie będziemy mieli nic do powiedzenia, zgarną naszą ciężką pracę i będą ją kopiować w Chinach. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Europa – kontynent kultury, innowacji – wszystko tak łatwo oddaje w ręce Azjatów. Nasze technologie są kopiowane, tam wszystko musi być taniej, wszystko musi być szybko. Potem płacz, fabryki stoją puste, jesteśmy uzależnieni od Chin i nie liczymy się na światowym rynku. Tygrysy Azji, jak Indie, Chiny, dyktują nam warunki, jest to dla mnie po prostu chore.

We wtorek mamy spotkanie, wstępne poznanie, wywiad. Zrobię, co w mojej mocy, aby dyrektor dał nam czas, abyśmy mogli znaleźć jakąś alternatywę.

Basia właśnie skończyła rozmowę z rodzicami. Z wyrazu jej twarzy widzę, że rozmowa była dla niej bardzo trudna i Basia jest emocjonalnym wrakiem. Bez słowa idę do kuchni i przynoszę dwa kieliszki białego wina. Verdejo Rueda – jej ulubione. Siadamy na kanapie i przez dłuższą chwilę pijemy w ciszy, nic nie mówiąc. Powie mi, jak będzie gotowa.

– Zostało jeszcze wino? – pyta Basia.

– Jasne, dla ciebie zawsze – mówię i widzę, że Baśka jest już gotowa na rozmowę.

Basia

– I jak to przyjęli? – pyta Piotr.

– Niespecjalnie dobrze. Rozumieją, ale też wiedzą, jakie będą konsekwencje w ich życiu, naszym i ich wnuczek – odpowiadam.

– Wiesz, jeśli nie jesteś tego pewna, możemy zmienić decyzję – mówi mój kochany mąż, choć wiem, że on jest pewien.

Trzy lata temu wyjechaliśmy na jakiś czas do Holandii. Piotr dostał staż w firmie AI – _Artificial Intelligence_. Po swoich studiach w Warszawie nie chciał zostać standardowym pracownikiem IT i szukał czegoś, co go by naprawdę zainteresowało, niestety nic nie mógł znaleźć w Polsce. Miał duże szczęście, że przez znajomego usłyszał, że szukają stażystów w Eindhoven w firmie Beyond & More do rozwinięcia działu technicznego. Pojechał tam na rozmowę i przyjęli go. Zna bardzo dobrze angielski, a teraz również mówi dobrze po niderlandzku. Pracuje tam jako kierownik działu odpowiadającego za realizację pomysłów poprzez programowanie i użycie języka komputerowego.

Wiem, że nie widzi przyszłości w Polsce – ani dla siebie, ani dla naszych dzieci. Po trzech latach musieliśmy podjąć decyzję.

– Nie martw się – mówię mu. – Jutro będzie lepiej – obiecuję.

Kropka domaga się małego spaceru, więc Piotr wychodzi na dwór; ostatnia rundka przed pójściem spać. Ja idę na górę przygotować się do spania. Kiedy już leżę w łóżku, słyszę odgłos otwieranych drzwi, to Piotr i Kropka wrócili ze spaceru. Kilka minut później Piotr jest już na górze.

Leżymy razem przytuleni do siebie. Na chwilę zamykam oczy, tętno mi się wyrównuje, myślę, że teraz mogę opowiedzieć, jak poszła rozmowa.

– Z jednej strony nasza decyzja nie była dla nich niespodzianką, ale jak powiedziałam, byli w szoku. Zrobiło się to tak realne dla nich, wiem, jak się czują. Mama powiedziała, że oczywiście chcieliby mieć nas blisko, ale Holandia nie jest po drugiej stronie świata, cieszą się, że nie wybraliśmy Australii, latają teraz samoloty, a samochodem też da się dojechać.

– A jak zareagował tata? – pyta Piotr.

– Wiesz, jaki jest tata. Konkretny i gotowy do akcji. Jeśli będziemy go potrzebować, to weźmie urlop i przyjedzie pomóc.

– Twoi rodzice są wspaniali. Wiesz, że naprawdę ich kocham. Niełatwo im było usłyszeć, że wyjeżdżasz ze mną za granicę. No i zabieramy im wnuczki – mówi Piotr.

– Po prostu chcą, żebyśmy byli szczęśliwi – odpowiadam.

Piotr odwraca się do mnie, zaczyna od pocałunków, po chwili czuję, jak iskrzy pomiędzy nami w ciemności. Potrwa jeszcze, nim pójdziemy spać.ROZDZIAŁ 2

Mama Basi

Wdech, wydech, wdech, wydech. Wiedziałam, że szansa na ich powrót jest mała, ale mimo wszystko jakaś tam iskierka nadziei się tliła. Nie dziwię się im, że podjęli ten krok. Ślepa nie jestem i wiem, jak mało jest szans na normalne życie dla tego pokolenia. Pracuję na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Lingwistyki Stosowanej. Uczymy studentów bardziej wyspecjalizowanego języka, na przykład języka angielskiego technicznego czy rosyjskiego prawnego. Jest to bardzo pomocne dla tłumaczy, gdy znają terminologię danej dziedziny życia. Studenci dostają dyplomy, robią specjalizację, a potem szukają pracy po całym kraju. Wielu z nich nie pracuje w swoim zawodzie, inni wyjechali za granicę, by zarobić na życie. Mają wyksztalcenie wyższe, a za granicą dostają najprostsze i najniżej płatne prace. Całe pokolenia wpajały nam, żeby inwestować w edukację i w siebie, a teraz, mimo że nowe pokolenie się kształci, nie ma dużych możliwości rozwoju i znalezienia pracy po studiach. Praca jest, oczywiście, ale za takie pensje nie da się wyżyć. Smutne jest to, że nasze pokolenie miało być ostatnim bez żadnych życiowych szans, my, wychowani jeszcze w socjalizmie, dorastaliśmy w ekonomii wolnego rynku, a teraz żyjemy w państwie bezprawia, afer i kradzieży naszych pieniędzy, w państwie, w którym Kościół dostaje milionowe dotacje, a szpitale nie mają pieniędzy na leczenie i podanie prostego posiłku dla chorych. W państwie, w którym łamie się podstawowe prawa człowieka, w którym najstarsza konstytucja w Europie jest łamana w świetle dnia.

W państwie, w którym ludzie niezależnie myślący, są z natury wrogami, bo nie wolno kalać własnego gniazda. Polacy wybaczą okradanie, afery, wyprzedaż naszych dóbr narodowych, ale powiedz tylko coś negatywnego na ojczyznę. Zaraz „hola, zdrajca narodu”. Jestem tym tak zmęczona, rozumiem nowe pokolenie… Życie ma się tylko jedno.

Siadam obok męża na kanapie, nasz kot mruczy niezadowolony, że musi ustąpić miejsca, ale się nie złości, jakby wiedział, że w tej chwili to ja potrzebuję Tadeusza.

– I co? Zostają tam? – pyta Tadeusz, mój mąż.

– Tak, kupili dom na obrzeżach Eindhoven. Piotr może dojeżdżać do pracy na rowerze, Basia ma kilka minut do swojej. Stało się. Nie wracają do Polski – mówię przez łzy.

– Przecież to było do przewidzenia, Zosiu. Są tam już trzy lata. Mają dobrą pracę, pieniądze, dzieciaki chodzą tam do szkoły. Dziwisz się im, że chcą normalnego życia? – mówi. Tadeusz rozumie mnie i mój ból, wiem, że również to przeżywa, ale nie chce tego pokazać, by mnie nie pogrążyć w tej mojej słowiańskiej melancholii.

– Mam też dobre wiadomości. – Widzę, jak na twarzy mojego męża pojawia się uśmiech.

– Wygraliśmy w końcu w totka i możemy robić, co chcemy? – podpytuje mnie Tadek.

– Niestety nie! – śmieję się. – Ale mam coś lepszego do zaproponowania.

– Coś lepszego niż wygrana w totka? No, no, no, jestem ciekaw, _make my day_, ha, ha, ha – śmieje się i on.

– Basia i Piotr poprosili nas o zabranie bliźniaczek na półtora miesiąca do nas w lecie, aby mogli mieć wolne ręce i zacząć remont w wakacje. Chcieliby być gotowi na początku września. Dziewczynki przyjechałyby do nas na lipiec i sierpień. I co ty na to? – pytam, choć oczywiście wiem, co powie.

– Masz rację, to lepsza wiadomość niż ten totek. Musimy ustalić grafik, bo ja nie mam całego lata wolnego, ale jakoś sobie poradzimy. Świetna wiadomość, Zosiu. Tylko co z rodzicami Piotra? Gosia i Weronika mają jechać także do nich? – Głos Tadka staje się poważniejszy.

Tata Basi

Uśmiecham się i robię dobrą minę do złej gry. Wiem, że Zosia jest przybita tą wiadomością. Dlatego chcę utrzymać lekką atmosferę w domu. Jestem wkurzony na ten cały bałagan i sytuację w Polsce. Dlaczego, dlaczego nie jesteśmy w stanie stworzyć normalnego życia dla naszych dzieci? Nasze pokolenie miało nadzieję na zbudowanie w miarę silnej gospodarki. Byliśmy na dobrym kursie, ludzie stali się bardziej pozytywni, myślałem, że moja córka ma przyszłość w tym kraju.

Pracuję już od dwudziestu pięciu lat w w warszawskim szpitalu na oddziale pediatrycznym. Stawiam podstawowe diagnozy dróg oddechowych czy przewodu pokarmowego, jeśli są inne problemy, odsyłam pacjentów na oddział specjalistyczny. Mam też kontakt z innymi szpitalami i nie mogę patrzeć na to, co się dzieje w służbie zdrowia. Zwłaszcza ostatnie lata to kompletny chaos i bieda. Braki w kadrach, braki finansowe, kilkuletnie terminy do specjalistów z NFZ. Kiedy byłem na praktykach w Berlinie, już wtedy rzucił mi się olbrzymi dysonans między tym, jak ta opieka wygląda tam, a jak u nas. Kocham moją pracę i staram się ją jak najlepiej wykonywać, bo taką przysięgę złożyłem, gdy zostałem lekarzem. Niestety trudno mi udawać, że wszytko jest w porządku. Jak Polska może wyjść z tego gospodarczego dołku, kiedy pan prezydent rozdaje nasze pieniądze – bo żaden rząd nie ma swoich, więc wszystko, co wydaje, idzie z naszych kieszeni, od podatników – tym, którzy ich nie potrzebują, ale chętnie biorą? TVP, Kościół – miliardy przydzielane jednym podpisem, a szpitale ledwo oddychają, brak na leki, na jedzenie dla pacjentów. Przekręty w biały dzień, nepotyzm, kolega koledze, familijne mafie na wysokich stanowiskach, wzrastająca nietolerancja, patriotyzm na pokaz. Wszystko to powoduje, że młodzi ludzie uciekają z Polski w poszukiwaniu lepszego życia. I dlatego moja córka i jej rodzina nie została w Polsce.

Wyciągam komórkę i dzwonię do Piotra, musimy ustalić, co zrobić z jego rodzicami. Piotr ma z nimi znikomy kontakt. Muszę powiedzieć, że mam pełne zrozumienie dla jego decyzji. Oczywiście jako teść chciałbym, aby ich stosunki się poprawiły, nie tylko dla Piotra, lecz także dla Gosi i Weroniki. W końcu są one również ich wnuczkami.

– No witaj, Piotrze, jak tam u was? – pytam. – Chcę ci powiedzieć, że możecie na nas polegać i szanujemy waszą decyzję. Oczywiście jest nam przykro, że tak musi być, ale takie życie. Macie nasze poparcie. Zabierzemy dzieci na wakacje, żebyście mieli wolne ręce.

– Dziękuję, tato, wiem, że ta sytuacja dla was jest trudna – wyjaśnia mój zięć – ale naprawdę nad tym długo myśleliśmy i to jest decyzja, której jesteśmy pewni.

– Piotr, znamy się już ile lat? Dziewięć? Rozumiem waszą motywację, a dzwonię, żeby ustalić, co z dziećmi. Słuchaj, czy dziewczynki mają też pojechać do twoich rodziców? Musicie zdecydować sami, my je możemy tam zawieźć, z naszej strony nie ma problemu, ale co ty na to? Przemyśl to sobie. Mamy czas na decyzję.

– Rozumiem, tato, muszę to naprawdę przemyśleć, okej? – Piotr ciężko wzdycha.

– Jasne, synu, daj znać, kiedy już będziesz wiedział, co i jak. Na nas możesz liczyć. Pozdrów Basię i dzieciaki. Będziemy w kontakcie. Trzymajcie się ciepło i zdrowo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: