Z docieków nad życiem płciowem - ebook
Z docieków nad życiem płciowem - ebook
Wydany w 1905 roku, pierwszy polski poradnik seksuologiczny autorstwa pioniera polskiej i światowej seksuologii. Autor omawia znaczenie życia seksualnego dla prawidłowego i harmonijnego rozwoju człowieka. W przystępnej formie omawia istotę popędu seksualnego, jego przejawy i różnice u kobiet i mężczyzn oraz następstwa nieprawidłowego rozwoju seksualnego. Tekst zaskakuje zabawną archaicznością i oryginalnością języka oraz merytoryczną aktualnością.
Autor podnosi znaczenie oświaty seksualnej dla kształtowania postaw wobec seksualności, proponuje prowadzenie systematycznego uświadamiania seksualnego dostosowanego do wieku, prowadzonego przez przeszkolonych lekarzy.
Stanisław Kurkiewicz – za życia był potępiany, wyśmiewany i niezrozumiany. Jest autorem słowa „sexulogia”, które przyjęło się na całym świecie jako określenie dziedziny nauki i medycyny zajmującej się seksualnością człowieka. Obecnie – po latach – jego dzieło stało się przedmiotem dużego zainteresowania. Czy można nazwać Kurkiewicza „polskim Kinseyem”? Nie – gdyż w przeciwieństwie do swego amerykańskiego „kolegi” jego badania i działalność były rzetelne, etyczne i oparte na naukowych podstawach.
Działalność dr Kurkiewicza i jego dzieło „Z docieków nad życiem płciowem” stały się inspiracją do przedstawienia teatralnego, które w 2013 roku wystawił Wrocławski Teatr Lalek na Scenie Dla Dorosłych (reżyseria Paweł Aigner, dramaturgia Paweł Jarosz). Zobacz filmowy zwiastun dotyczący tego przedstawienia: http://youtu.be/--cCtsybOzg
NOTA O AUTORZE. Stanisław Teofil Kurkiewicz urodził się 5 lutego 1867 roku w Krakowie (zmarł 14 listopada 1914 tamże) – polski lekarz i seksuolog. Dyplom doktora nauk medycznych uzyskał 30 marca 1896 roku. Pracował początkowo w Szpitalu Świętego Łazarza w Krakowie na oddziale chorób wewnętrznych. Jego nowatorskie poczynania wprowadzające do historii choroby pacjenta (czyli statusów, jak je ówcześnie określano) elementy wywiadu seksuologicznego nie znalazły zrozumienia. Zbieranie informacji dotyczących biografii seksualnej pacjentek doprowadziło do pierwszego konfliktu z władzami szpitala i przeniesiony został z oddziału dla kobiet na oddział męski. Z tego okresu wywodzi się jego znajomość z Tadeuszem Boy-Żeleńskim, z którym razem praktykowali na jednym oddziale. Jak wspomina Żeleński we wspomnianym już felietonie: „Ten specjalny typ badań stosowany przez Kurkiewicza, te jego „psychoanalityczne” spowiedzi budziły taką nienawiść u władających w szpitalu zakonnic (zwłaszcza u sędziwej siostry Domicelli), iż używszy całych swoich wpływów wyświęciły go z oddziału kobiet, tak iż później wstęp miał tylko na oddział mężczyzn.” Ponieważ nie zaprzestał praktyki rozszerzania badania podmiotowego o informacje dotyczące zachowań seksualnych pacjentów doprowadziło to do kolejnego konfliktu, zakończonego opuszczeniem szpitala przez dr. Kurkiewicza.
W kręgach naukowo-lekarskich od tej pory zaczął uchodzić za „niepoważnego”, gdyż zajmował się dziedziną, która nadal stanowiła tabu. W atmosferze braku uznania i drwin z uporem i odwagą kontynuował swoją działalność.
Od 1902 roku praktykował wyłącznie prywatnie. Przyjmował w Krakowie, przy ulicy Batorego 20 jako lekarz chorób wewnętrznych oraz seksuolog. Reklamował swój gabinet następująco: „Poradnia płciownicza – Ordinatorium sexuologicum – wykonuje lekarskie czynności i załatwia sprawy najróżniejsze, dotyczące codziennego ludzkiego życia płciowego, wyjąwszy choroby weneryczne i choroby kobiece”.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67296-99-1 |
Rozmiar pliku: | 340 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W życiu codziennem miewamy wszyscy nieprzezwyciężoną potrzebę omawiać różnorodne przypadłości i zdarzenia – czyli w ogóle sprawy – z życia płciowego, czy to prawidłowego czy też chorobowego. Jakkolwiek te zdarzenia względnie te przypadłości bywają zwykle rzeczami pierwszej wagi, czyli niezwykle doniosłemi, to jednak nie z tego powodu bywa o nich prowadzoną mowa. Raczej z tego względu, że dawny postęp błędnej (fałszywej), jak się pokazało, obyczajności (moralności) i oświactwa (kultury) rzucił na pewne u człowieka narządy i części ciała (jak narząd rodny, narząd trawienia itp. – ba nawet np. stopa!) i ich czynności grubą zasłonę wstydliwości i tajemniczości, których obu przestrzeganie ma być nie tylko właściwością osoby przyzwoitej i o dobrych obyczajach, ale nawet ma być rzekomo korzystnem dla zdrowia. Otóż dla poszanowania tej tajemniczości i wstydliwości, o czemś z osnowy płciowej mówi się zwykle... do ucha. Owocem tego jest tylko to, że wszystko co jest z osnowy płciowej ma dziwny urok, wyobraźnię podbudzający w znaczeniu lubieżnem. Dalej to, że różne licho w ciemnościach tej tajemniczości wydziwia co chce i dzieje się straszna moc złego i zdrowiu szkodliwego, o czem ucho nie tylko przeciętnego rodzica, wychowawcy, spowiednika itp., ale nawet przeciętnego lekarza, do dziś nie słyszało, no i słuchać nie chciało. Wreszcie także to, że pod różnymi względami, czyli w różnych sprawach z życia płciowego, malujemy sobie w wyobraźni tego czarta nierównie czarniejszym i straszniejszym, niż on jest w rzeczywistości, czyli mamy o rzeczach z zakresu płciowego nieznośnie błędne pojęcia.
W obecnych jednakże czasach poczęli się na szczęście znajdywać ludzie dobrej woli, którym zapodobało się zobaczyć to, na co wszyscy co dzień patrzymy i roztłuc twarde łupiny tajemniczości a dostać się do jądra niekłamanego stanu rzeczy. Okazało się, że taka śmiałość nakazaną jest z bardzo wielu wyższych pobudek. Między innemi pobudek wychowawczych, obyczajowych (etycznych) i społeczno-zdrowiecznych (publiczno-hygienicznych). A nie ulega wątpliwości, że wstydzić się praw i objawów życia narządów rodnych, które to każdy człowiek z sobą na świat przynosi, jawnie milczeć o tych prawach i objawach, tak silnych i tak nakazujących, tych praw i objawów nie widzieć i je nieuznawać (ignorować), to jest i to znaczy: poprawiać Stwórcę!! A kto z nas i w imię czego ma prawo do tego?? Co się zyskuje na tem umyślnem odwracaniu swojej badawczości od spraw i praw życia płciowego, tego jednego z najwspanialszych dzieł Stwórcy, który uznał za potrzebne w ustroju (organizmie) wszystkich istot żyjących umieścić osobliwy narząd, narząd rodny, i dać mu życie w postaci osobliwego żaru, w skutkach którego poszczególnemu skowronkowi wydaje się za mało samemu nucić w obłokach chwałę Panu i wyprowadza z sobą swoje pisklęta, których tej samej chwały uczy... A kobieta, niestała, na zaufanie nie zasługująca „wietrzna istota“, „puch marny“, z chwilą mianowania na matkę, siłą macierzyńskiego uczucia staje się trwalszą od granitu, a w zdolności i gotowości do poświęceń nie człowiecza, choć wprawdzie przytem zwykle za samolubna i za stronnicza, jak to widzimy na macochach... A samolubny mężczyzna, ojcem zostawszy, zaczyna żyć dla drugich i coraz wydatniej pracować, coraz mozolniejszych i więcej narażających (ryzykownych) rzeczy się imać...
W roli takiego badacza płciowych „tajemnic“, tak zawodowy przyrodnik jak i każdy przeciętny ciekawski nie stoją dalej – a kto wie, czy nie stoją bliżej – niż wieszcz (poeta) w natchnieniu, któremu Schiller w pieśni „Podział ziemi“ naznacza miejsce przy Panu. Z zagłębiań się przyrodnika i jego badań wszechmocy zyskuje ogół pouczenie i tem większą cześć i miłość dla Stwórcy. Czas dziś najwyższy, czas ostatni, by wiedza przyrodniczo-lekarska uprzystępniała (popularyzowała) wszystko, co do dziś po wiekach krwawych trudów odgadnęła względnie zrozumieć zdołała. Rozczłonkowane zwłoki nie dają zadośćuczynienia biegłemu w nożu rozczłonnikowi (anatomowi), ale jeszcze zbiera on słuchaczy, do których należeć powinni wszyscy ludzie ciekawi, nie tylko medycy, i uczy a przekonywa ich na tych okazach. Roztwórca (chemik) wynalazł nowy lek i nie zamyka go w szafie, ale rozsyła do lekarń (aptek) na dostarczenie cierpiącym. Czy w zakresie płciowym, będącym osią życia, wiadomości różnorakich, które u danej osoby nabyte stanowić mogą u niej całe leczenie, gdyż mogą uchronić od mocy nieszczęść dziś tak łatwo i tak mnogo nas spotykających. Tych wiadomości i spostrzeżeń mają i mogą lekarze tylko sobie wzajemnie, ustnie lub piórem, udzielać? Nie. Uświadamiania w tym zakresie, czyli uchraniania od złego, uświadamiania systematycznego od wczesnego wieku życia, ma prawo ogół wymagać od lekarzy i badaczy w ogóle.
W szeregi tego rodzaju badaczy zaciągnąć się udało się i mnie i po latach mozolnej pracy nagromadzić do dziś już trochę łupów własnych, będących faktami. Nie w samej pamięci, ale „czarne na białem“ utrwalanemi. Opierając się na własnych zdobyczach mógłbym, i pragnę w przyszłości – przy zdrowiu i innych przyjaznych dla mnie okolicznościach – opracowywać różne osnowy (tematy) z zakresu płciowego.
Spostrzegłszy odczuć się dający brak zasobu, względnie wprowadzenia w użycie, szczegółowych pojęć i wyrażeń, koniecznych przy omawianiu spraw (procesów) z życia płciowego i przy porozumiewaniu się z chorymi, pomnożyłem odnośne wyrazownictwo (nomenklaturę) nie tylko w języku polskim, ale i w łacińskim i po części w niemieckim. Inne nowe, przeze mnie używane, ale nie tylko przeze mnie stwarzane, wyrazy pochodzą z mej pracy: „Spis proponowanych wyrazów swojskich itd.“, rozpoczętej jeszcze w 1890-tym roku i jednostajnie dalej prowadzonej, w której wiele wyrazów ma obok podane wywody, przykłady i objaśnienia źródłosłowowe względnie gramatyczne. Suchą tą pracą zajmuję się a stanowisku żarliwego zwolennika źródłosłowowej autonomii języków od siebie odrębnych.
W Krakowie, W 27-ym grudnia 1904-go roku.
D-r Stanisław Kurkíewícz.