- W empik go
Z ojczystych łanów - ebook
Z ojczystych łanów - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 240 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka miesięcy temu odbyła się w Wielowsi, w Tarnobrzeskiem, w Galicyi, niezwykła uroczystość: poświęcono dom, z publicznych zbudowany składek, i oddano go na własność jednemu z tamtejszych mieszkańców, który, jako biedny rzemieślnik, szewc z zawodu, w czoła pocie na liczną zarabiał rodzinę. Nazwisko obdarzonego w ten sposób chatą i kilkoma morgami ziemi brzmi: Ferdynand Kuraś. Nazwisko zwykłe a przecież należące do człowieka, który zdolnościami i pracą wybił się nietylko ponad najbliższe otoczenie swoje, ale stał się pod pewnym względem jednym z najsympatyczniejszych wyrazów duszy polskiego ludu.
Ferdynand Kuraś jest poetą – pisze wiersze. Nie byłoby w tem nic szczególnego, gdyż piszących wiersze mieliśmy i mamy po wsiach sporą liczbę – chłopi lubią wyrażać uczucia swoje w formie wiązanej; atoli zastanawiającem, a jeśli nie zastanawiąjącem, to w każdym razie duszę naszą niezmiernie radującem jest zjawisko, że źródła, z którego zrodziła się potrzeba tworzenia, stanowi gorąca miłość ojczyzny.
Miłości tej nie wyniósł Kuraś ze szkoły, ponieważ do szkoły prawie że nie uczęszczał, zresztą szkoła, w latach jego chłopięcych dostatecznie jeszcze austryacka, dać mu jej nie mogła; nie znalazł on też bodźców pod tym względem w kółku najbliższych, gdyż ci, rodzice, w ustawicznej żyjąc trosce, starali się pierwsze objawy tego rodzaju uczuć w gwałtowny sposób stłumić, przedstawiając dziecku skutki niewczesnych – w ich pojęciu – zapałów. Ale, w ślad rodziców za chlebem ciągnący, chłopczyna zrazić się tem nie dał; kilka posłyszanych pieśni, kilka przypadkowo otrzymanych książek, widok nagrobkowych krzyży z pamiętną w dziejach naszych datą, rozsianych po lasach i jarach w ziemi łez, wystarczyło do uświadomienia sobie drzemiącego gdzieś na dnie serca instynktu, któremu z biegiem czasu miał poetycki dać wyraz.
Rozbudzona w kierunku narodowym wyobraźnia zaczęła nasycać się przedewszystkiem przeszłością z jej pierwiastkami bohaterskimi. Rozstrzygającą w rozwoju młodego poety wioskowego rolę odegrał sąsiedni, historyczny, starożytnemi legendami owiany Sandomierz. Mury jego pełne są poezyi, wyrosłej na podścielisku tradycyi, sięgającej napadów tatarskich. I z tradycyi tej powstały poemaciki epickie "Zdrada tatarska" i "Halina" – utwory, zajmujące nas znowu prze – dewszystkiem swoją myślą przewodnią, zrodzoną również z miłości ojczyzny: tak bronili przodkowie nasi swej ziemi…
Śród ulotnych rzeczy Kurasia mamy wiersz, poświęcony Lenartowiczowi – według mego wyobrażenia, bardzo charakterystyczny, bo dowodzący, że to, co Karaś pisze, jest szczere, że wypływa u niego wprost z serca. Ze wszystkich poetów, jakich zna, Lenartowicz jest mu najmilszy, najbliższy, – bo najprzystępniejszy, najprostszy; najprzystępniejszy zaś i najprostszy nietyle dzięki formie, dzięki stylowi swej twórczości, ile raczej dzięki światu, którym się twórczość ta zajmuje, tak dobrze znanemu Kurasiowi światu wsi, przeglądającej się w falach Wisły, światu życia ludu, który nad brzegami modrej królowej rzek polskich orze, sieje, modli się do obrazu Matki Boskiej Dzikowskiej, raduje się, trapi i mozoli. "Wisła też jest jednym z głównych motywów tej skromnej poezyi wioskowej, która oby jak najgościnniejsze w chatach ludu polskiego znalazła przyjęcie. Wart jest tego człowiek, który o rodzimej rzece swojej śpiewa:
"Hej Wisło! nasza rzeko nade wszystkie rzeki!
Jedną drogą swobodnie płyniesz długie wieki
Niewstrzymana i w szmerach śpiewasz różne dziwy
O Polsce, jako świadek naszych dziejów żywy". –
Wart jest tego ten serdeczny chłop – obywatel, który do braci swych umiał otuchy pełnemi odezwać się słowy:
"O Ludu polski! aza Ty wiesz o tem,
Jaka olbrzymia w Tobie drzemie siła?
O Ludu polski, zlany pracy potem,
Aza wiesz o tem, że Ojczyzna miła,
……………………..
Ku Tobie, Ludu, zwraca łzawe oczy ".
Jan Kasprowicz.
Lwów, w grudniu, r. 1913.* * *
Nie opiewałem krasy nikłych kwiatów,
Ani połysku lekkich, ptasich piór,
Ani mistycznych, wymarzonych światów,
Ani baśnianych, kryształowych gór,
Ani zwodniczych barw przelotnej tęczy, –
Wszystko to siatką jest z nici pajęczej.
Może dlatego proste piosnki moje,
Śpiewane u wrót szarych, wiejskich strzech,
Na bogaczy wykwintne pokoje
Nie zabłądziły na skrzydle swych ech, –
Trudno, – bo tam, gdzie sen króluje błogi,
Na nic się przyda uderzać w dzwon trwogi.
Bo nie do marzeń w gnuśnej bezczynności,
Nie do zapomnień, nie do słodkich snów,
Lecz do ofiarnej pracy dla Przyszłości
Do mych piosenek dobierałem słów,
Nie dbając o to, czy brzmieć będą składnie,
Byle wyśpiewać to, co w duszy na dnie.
Lecz Wy, dla których nie obce są znoje
Dla chwały polskich poniesione chat,
Przyjmiecie zwrotki prostacze te moje,
Jako zwiastunki świtu nowych lat.
Wy dla zbłąkanej sierotki – niebogi
Do serc życzliwych nie zamkniecie drogi.
I w moich piosnkach drga struna miłości
Ku tym, co ziemi tej stanowią sól,
Nie obcy im też zachwyt dla piękności
Naszych kochanych, praojczystych pól,
I błądzą nieraz samotne po błoni,
Gdzie pod kurhanem spoczywają Oni .
Więc je przyjmijcie w gościnne swe progi
Wy, co w słoneczny wiedziecie nas świat;
Przyjm także i ty, wieśniaku ubogi,
Te piosnki, które wyśpiewał twój brat –
Brat z krwi i kości, z doli i niedoli,
Wykołysany tem, co naród boli.MOJA PIEŚŃ.
Dla was to zawsze, bratnie wy chłopy,
Z którymi wiąże mnie stan i znój
I ów ideał – te płowe snopy,
Składałem prosty, lichy rym mój,
Wierząc, że w szczerym, prostaczym tłumie
Dźwięk swojskiej pieśni każdy zrozumie.
A czy z tą prostą piosenką moją,
Co drgała echem minionych lat,
Dawnych rycerzy trącała zbroją,
Trafiłem kiedy do waszych chat?
Nie wiem, – lecz choćbym nie trafił wcale,
Śpiewał ją będę – ku chłopskiej chwale.
Nie myślcie jednak, że pieśń ma będzie
Brzmieć pustą chwalbą w oziębły świat, –
O nie! jej celem zawsze i wszędzie
Jest chwała ludu następnych lat;
Celem mej pieśni jest lud rozbudzić
I do wielkiego czynu pobudzić.ZNAJDZIESZ TU SŁAWĘ.
Niech nas nie nęcą krainy cudze,
W Polsce my naszej miejmy swój świat;
Kto z nas o szczytnej marzy zasłudze,
Niechaj u chłopskich szuka jej chat. –
Pole do zasług, ścieżkę do sławy
Znajdzie tu każdy syn Polski prawy.
Pocóż do obcych wzrok utęskniony
Z progów ojczystych Polak ma słać?
Mają swój urok i nasze strony,
Tylko je kochać trzeba i znać.
Przed nami bujna ugorna niwa
Prosi się siej by, do sławy wzywa.
Może ta bieda, co nas uciska,
I łzawej skargi żałosny ton
I grom, co w chmurach nad nami błyska,
Po spokój ducha do cudzych stron,
Gdzie źródło uciech wszech nie wysycha,
Z ojczystych naszych pól nas wypycha?
O, nie ten szczęście znajdzie na ziemi,
Co sobie tylko wygodę śni
I mgłami marzeń owian lekkiemi
Nie przewiduje burzliwych dni,
Bo, gdy gromowa chmura nawinie,
Przy pierwszym huku z trwogi on zginie.
Gdy więc przeciwieństw spiętrzone fale
Na wodach życia w łódź biją twą,
Wypręż ramiona, wiosłuj wytrwale,
A Bóg prawicą wesprze cię Swą;
W zmaganiu z losem pierzchnie ta głucha
Niemoc, co karli ciało i ducha.
Prawda, że smutno w naszej krainie,
Jednak weselej w niej może być,
Tylko z zaparciem – w każdej godzinie –
Dla niej wyłączniej działać i żyć!
Mamy wśród siebie siły olbrzymie,
Co zdolne podnieść jej świetne imię.
A te nadziejne siły potężne,
Ta dziś drzemiąca w narodzie, moc,
To nasze ludu rzesze siermiężne,
Które w śnie długa kolebie noc.
Noc tę rozproszyć, zbudzić te siły,
A wiosną szczęścia kraj nasz drgnie miły.
Ach, kto na glebie dusz tego ludu
Do pracy żmudnej przyłoży dłoń,
W mrok wniesie światło – to światło cudu –
Wieczna mu sława oplecie skroń
I na rodzimej, ojczystej błoni
Wytchnie wśród kwiecia serc wdzięcznych woni.KU RODZINNEJ ZIEMI.
Pożegnałem ojców lany,
Opuściłem domek mój ruszyłem w świat nieznany,
W świat daleki przez trud, znój.
Kraj tu inny za morzami,
Wolne życie, wolny ruch –
Lud nie błądzi ciemnościami,
Jednak smutny tu mój duch.
Ku ojczystej, lubej stronie,
Gdzie choć w znoju trzeba trwać,
Myśl powrotu żądzą płonie –
Tam bym z wichrem pragnął gnać!
Ziemio moja mazowiecka!
Ziemio krzyżów, znojnych pól,
Słyszysz żale swego dziecka –
Mój serdeczny czujesz ból?
Słyszysz skargi, co z lekkiemi
Płyną wiatry w strony twe?…
O, od swojej zdala ziemi
Łzawe, tęskne życie me.
Tam w ojczyźnie żyłem znojem,
Tu wspomnieniem żyję tem,
Żeś ty, Polsko, krajem moim,
Że ja dzieckiem jestem twem.
I ucieka, hen, za morze
Myśl stęskniona w każdy czas
Tam, gdziem pierwszą ujrzał zorzę –
Ku tej ziemi pełnej kras.
Losie, który mię w żałobie
Trzymasz zdala od swych zórz,
Gdy mi przyjdzie spocząć w grobie,
Szczątki me w mej ziemi złóż!DO SWOICH.
Jeśli cenimy cześć ojczystych progów
I narodowych gloryę ołtarzy,
Przestańmy szukać cudzoziemskich bogów!
Błogosławieństwem Bóg tylko tych darzy,
Których, pomimo łzawej życia doli,
Miłość gorąca z narodem kojarzy.
I na zagonach praojczystej roli
Z przeciwnościami umieją się mierzyć
I lot pod wichry kierować sokoli.
O bracia moi, chciejcie tylko wierzyć,
Że, jeśli będziem nieść obcym swe siły,
Miasto u siebie w czynów stal uderzyć,
Własnej nam braknie ziemi na mogiły,
A potyrane marnie nasze kości,
Na obcych śmieciach będą się bieliły.
Bo, kto niezdrowej hołdując próżności,
W czcicieli cudzych bożyszcz idzie ślady,
Wzgardzonym będzie w życiu – i w wieczności.
Ach, czyż zasługi i dobre przykłady
Nie mają dla nas miejsca na tej niwie,
Którą zrosiły znojem nasze dziady?…
Braciom bezdomnym już najmniej się dziwię,
Ze nieświadomie w służby idą cudze, –
Lecz iluż to jest takich, co szczęśliwie
Żyć mogąc w kraju i słynąć w zasłudze –
Na cudzych progach wolą bić pokłony
I dobre imię kalać w mętów strudze…
O strony moje, ojczyste wy strony,
Strzecho rodzinna, zagony kłosiste,
Lesie, poszumem drzew swych rozmodlony,
Wy łąk przewonnych kobierce kwieciste,
Omszałe krzyże, groby i kurhany,
Góry, niziny i zdroje srebrzyste!
Ja was nie rzucę, by w świat iść nieznany
I pośród obcych zasób sił marnować,
Bom z wami ślubem wieczystym związany!
Wśród swoich pragnę dla swoich pracować,
I, krzesząc iskry na jutrzane zorze,
W ziszczenie dążeń nadziejom hołdować.
A gdy trud życia przy końcu mię zmoże,
Grób w ziemi ojców będzie mym pokojem
I miłosierdzie spocznie na mnie Boże.