- W empik go
Z pamiętnika - ebook
Z pamiętnika - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 225 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
………………………………………………..Nareszcie jestem już narzeczoną!……………………………
……….ale dosyć tej zabawy! To coś okropnego, jak ja lubię kropki. Muszę napisać list do „Kuriera“ i spytać się, co to znaczy? Oni muszą wiedzieć, bo na wszystko odpowiadają. W przeszłym roku Ma się zapytywała o cudowne miejsca: wymienili wszystkie na całym świecie; a potem Pa zapytywał, czy my jesteśmy szlachtą i jakiego herbu? Zaraz odpowiedzieli i wymienili z dziesięć herbów! Pa chodził potem do specjalisty radzić się, jaki wybrać na bilety wizytowe!…
Naprawdę mam narzeczonego, i to już najzupełniej urzędownie, bo z Ma i Pa, z ciotkami i wujaszkami, z tortem, z piramidą i błogosławieństwem, i brylantowym pierścionkiem na palcu…
A od cioci Hortensji dostałam brylantowe kolczyki, zaraz się w nie ubrałam i siadłam wprost lustra, a trochę z boku lampy, tak się cudownie skrzyły, że pan Henryk chciał mnie w ucho po…
To on właśnie jest moim narzeczonym.
Pa nie chciał się zgodzić, bo pan Henryk jeszcze nie skończył uniwersytetu.
Także powód!
Kto może być już na piątym kursie medycyny, ten chyba i mężem być potrafi!…
Feministką nie jestem i starą panną zostać nie myślę – powiedziałam to Pa wyraźnie.
A on mówi, że mam jeszcze czas. pewnie, ale także mam już dosyć tych tańcujących herbatęk z uczniakami z szóstej klasy!
Chciałabym już bywać na prawdziwych balach i tańczyć z prawdziwymi mężczyznami!
A nawet mi już wstyd, że rok, jak skończyłam pensję,. i nawet ani razu nie byłam narzeczoną, to coś okropnego!
A tyle moich koleżanek już wyszło za mąż! a jedna to nawet umarła!…
Pa nie chciał się zgodzić na pana Henryka!
Dopiero, jak Ma dowiedziała się, że pan Henryk ma trzy bogate ciotki, to Pa trochę zmiękł i powiada:
– Zobaczymy, psiakość nóżki baranie! Hipoteka, to zwierciadło! A ciotki bez hipoteki, to – nie tędy droga, szanowny panie Henryku!
Spłakałam się strasznie i tak się modliłam, żeby te ciotki były z hipoteką!… i zaraz nazajutrz Pa sprawdził, że wszystkie trzy mają domy i prócz pana Henryka żadnych sukcesorów!…
Ma dała z radości na mszę, a ja suknię i zimowy, kaftanik córce stróża naszego, jeszcze zupełnie dobre.
A wieczorem przy kolacji Pa powiada:
– I student kochać się może, ale tylko porządnemu człowiekowi wolno się żenić, a ten świszczypała jest niezłym materiałem na porządnego człowieka…
I zaraz się zgodził!
Straszni materialiści ci mężczyźni – jak mówi Ma.
Ja tam o majątek nie dbam!
Nigdy mnie to nie obchodziło! Dobrze jeszcze pamiętam te mądre zdania z wzorów do kaligrafii:
„Praca uszlachetnia i zbogaca, a pieniądz gubi“ albo to: „Wytrwałością i pracą dobijesz się celu“.
To bardzo mądre… tylko trochę tego nie rozumiem, że praca zbogaca… zdawało mi się, że to pieniądz zbogaca… mniejsza z tym.
Nic mnie nie obchodzi, czy pan Henryk biedny, czy bogaty, bo ja go i tak k…, a że chciałabym ładnie mieszkać „ bywać i jeździć własnym powozem, to chyba zupełnie naturalne, bo mam już dosyć tramwajów i jednokonek!…
Ciocia także była przeciwną, tłumaczyła ciągle Ma i Pa, że pan Henryk, to żadna partia!
doktór mający trzy ciotki z hipotekami jest złą partią!
Obrzydliwe są te wdowy z pretensjami!…
Oho! mnie oczów nie zamydli, dobrze widziałam, jak przewracała do niego białkami… a tak się wciąż pudrowała i perfumowała, że aż Stokrotki uciekały od niej… i… wiem na pewno, że… staniki i suknie ma strasznie watowane.
Rano to nigdy nikogo nie wpuszcza do swojego pokoju, ale raz… naprawdę nienaumyślnie… zobaczyłam ją, jak się ubierała…
Jezus! wyglądała jak pikowany materac!… to Coś okropnego!…
A mizdrzyła się do niego, że aż się słabo robiło!
Myśmy się tylko śmiali z panem Henrykiem!
Nie, ja nie obgaduję nikogo, nie lubię plotek, a przy tym to siostra Ma… ale naprawdę to zgroza, żeby w tym wieku… i jeszcze…
Stokrotek porwał mi pudełko z czekoladkami i uciekł pod kanapę… zbiłam go jak psa, ale czekoladki już na nic.
Późno wieczorem.
Aż tutaj słychać beczenie Zdzisia… ale dobrze mu tak, żeby nie pan Henryk, to sama jeszcze bym co dołożyła…
Taki niegodziwy chłopak, że to coś okropnego.
Pan Henryk wieczorem, bo to dzisiaj sobota, i po kolacji, prosił mnie, abym co zagrała; poszliśmy do saloniku i jak zwykle przymknęłam drzwi od jadalnego, żeby muzyką nie przeszkadzać Pa, bo czytał „Kuriera“… i… ledwieśmy zaczęli szukać nut… a tu spod kanapy ktoś krzyczy:
– Hala, nie całuj się z panem Henrykiem, bo zaraz powiem mamie.
To coś okropnego, żeby nawet nut poszukać nie można bez kontroli!
Dostał porządną frycówkę od Pa, ale popsuł nam wieczór, bo pan Henryk był zmieszany, powiedział, że go głowa boli, i poszedł z Pa na piwo…
Nie, żeby się tak zdetonować zaraz… tego naprawdę nie rozumiem.
A ta słodziuchna ciotuphna powiada, jak tylko wyszli:
– Można i tak, ale to rzadko kończy się ślubem. To jędza dopiero, co?
A sama to miała trzech mężów i pięciu narzeczonych, to pewnie się z nimi nie całowała nigdy? Aha, może Zdziś w to uwierzy, ale nie ja.
Ja wiem, to wszystko mówi przez zazdrość i że nie chciałam iść za jej protegowanego, pana Guzikiewicza!…
Także partia!
Podobno jeszcze młody! Wolę nie sprawdzać, ale za to łysy i jak chodzi, to mu się nogi składają w jedenastkę i czasem tak zabawnie wyskakują! A do tego ma fabrykę drutów! No, żeby chociaż szyn!
Potem toby mnie nazywali druciarką!
Nie chcę, niechaj sobie uszczęśliwia inną swoimi drutami i nóżkami!
Ale co kwiatów i cukierków miałam od niego!
Naprawdę, ale róże to sprowadzał z Nizzy. Pa mówił, że każdy transport kosztuje kilkanaście rubli!
A na Boże Narodzenie to mi przysłał brylanty!… jak włoskie orzechy, takie ogromne, a jakie cudne! To coś okropnego – Ma kazała mi je zaraz odesłać z powrotem…
Tak mi było żal… tak żal, że okropnie się zbeczałam, no bo Ma nie pozwoliła mi się w nie ubrać nawet do teatru…
Przecieżby ich nie ubyło!
Przymierzyłam je tylko ukradkiem…
Szkoda, że…
Ale ja i tak, chociaż mi nie daje brylantów, kocham pana Henryka!
Co prawda, to tę jego bilety do teatru, kwiatki, nuty, książki, to mi się już porządnie sprzykrzyły.
11 marca.
Oho, Zdziś znowu płacze! Co ten chłopak wyprawia, to coś okropnego!
Pan Henryk bywa u nas na obiadach w czwartki, soboty i niedziele. Ma mówi, że nie wypada go zapraszać częściej, bo i tak codziennie bywa wieczorem na herbacie.
Dzisiaj po obiedzie wlazł panu Henrykowi na kolana i mówi:
– Niech pan zawszę przychodzi na obiady, bo jak pan jest, to mama daje leguminę.
Myślałam, że się spalę ze wstydu, Ma też się zmieszała okropnie, tylko Pa się śmiał… Ja nie wiem, co w tym śmiesznego, nie wiem…
Później.
Miałyśmy z Ma iść do magazynów, bo chociaż ślub ma być jesienią dopiero, ale już czas szykować wyprawę, a Ma mi mówi:
– Kupimy wyprawę w Wiedniu, nic nie mów o tym nikomu.
– Pojedziemy do Wiednia?
– Będziemy tam przejazdem.
– Przejazdem, dokąd?
– Do Włoch! Tylko ani słowa nikomu. Ubrała się i wyszła.
Pojedziemy do Włoch! ja pojadę do Włoch, będę miała wyprawę z Wiednia!
Nie, to wprost niemożebne, nie mogę temu uwierzyć. Pa stanowczo się nie zgodzi, chociaż Ma zawsze umie go przekonać…
Ale do Włoch!…
Żeby tylko Pa nie chciał kosztów odbić na mojej wyprawie.
Oho, nie pozwolę się skrzywdzić!
Ktoś dzwoni i Stokrotki nie szczekają, to pewnie pan Henryk.
Jak to dobrze, że Ma jeszcze nie przyszła…
W nocy.
Pan Henryk poszedł trochę wcześniej, bo ma dyżur w szpitalu…
Tak mówił. Wierzę mu, ale bo to wiadomo, co ci mężczyźni robią poza domem?
Był już w tym nowym płaszczu z peleryną i z bobrowym kołnierzem.
Bardzo mu w nim ładnie, bardzo, a tak nie chciał go kupić.
Ale postawiłam na swoim. Powiedziałam mu ostro, że dopóki będzie chodził w tym studenckim szynelu, nie pójdą z nim nigdzie…
Siedzieliśmy w saloniku sami i było nam strasznie dobrze… ogromnie mocny, aż mnie boki bolą i usta tak pieką…
Grałam mu trochę i rozmawialiśmy, jak się urządzimy.
Tak mi jakoś dziwnie duszno i gorąco!…
On chce do salonu ciemne obicia i meble! Także gust! Ciekawam, gdzie to widział? bo na całym świecie, we wszystkich salonach dają się jasne meble i obicia – o, i od tego nie odstąpię.
Później to muszę mu powiedzieć… że ta jego broda kłuje, teraz cała twarz mnie pali.
Straszną ochotę miałam, aby mu powiedzieć, że jedziemy do Włoch.
Goś mi jest dziwnego… tak bym całowała i ściskała, że to coś okropnego.
Nie. Pa nie zgodzi się na Włochy, bo trzeba będzie dom na wiosnę odnowić, już komisarz nie daje o to spokoju.
Tak mi jest smutno, tak bym czegoś płakała… a ten niegodziwy Zdziś wyjadł mi wszystkie czekoladki.
Włochy i wyprawa z Wiednia, nie, popękają z zazdrości.
Pójdę do kuchni do Rozalii, bo już nie mogę sama wysiedzieć.
12 marca.
Taki śnieg, że nic nie widać przez szyby.
A ja się tak nudzę strasznie, że już wytrzymać nie mogę. Pan Henryk dzisiaj nie przyjdzie, napisał, że musi siedzieć przy chorej ciotce..
Ciekawam, co ważniejsze, czy jakaś tam ciotka, czy też narzeczona?
Ale Pa powiedział, że skoro chora, to on nie powinien jej zostawiać samej ani chwili.
Rozumiem, ale kiedy ja się tak sama nudzę.
Wieczorem.
Rozalia opowiedziała mi o tych lokatorach z pierwszego piętra, Bańkowskich, że wczoraj pani odprawiła bonę Niemkę dlatego, że nosi szlafroczki i fryzuje się tak samo, jak jej córka najstarsza.
Co? także pretensja! stolarze zbogaceni! a ciągle wyprawiają awantury to o piwnice, to o górę, to im się ciągle piece źle palą!
Ja bym dwudziestu czterech godzin nie trzymała takich lokatorów.
Heblowa arystokracja, a ona to się ubiera u Hersego! Fasa obrzydliwa, a już o wiorstę czuć ich wiórami! I to tak się stawia, że nam się już nie kłaniają, od czasu, jak się z Ma pokłócili o Stokrotki.
Że ją ugryzł w nogę czy gdzieś tam, to wielka obraza!
Naprawdę, ale nie warto zajmować się jakimiś tam, lokatorami.
Dostałam list od Józi, to moja koleżanka, która wyszła za mąż na prowincję, winszuje mi zaręczyn.
Tak, prawda, ja jestem narzeczoną i mam narzeczonego.
Nie mogę czasem w to uwierzyć, a czasem to mi się zdaje, że to tak już było zawsze, zawsze.
Muszę napisać, jak się to stało.
Ale ja się małżeństwa nie boję, oho, przy ślubie nie będę płakała.
To było jeszcze jesienią, w listopadzie.
Siedziałam w saloniku ze Stokrotkami i wyglądałam na ulicę, i strasznie się nudziłam, bo to okropnie nudne być panną na wydaniu. A do Ma przyszła jakaś stara pani i rozmawiały w jadalnym; nie podsłuchiwałam, nie, zajrzałam tylko cichutko, czy Ma nie przyjmuje jej czekoladą.
Bo ja okropnie lubię czekoladę, i usłyszałam, że ta pani mówi o jakimś młodym mężczyźnie i czy on może u nas bywać.
Uciekłam od drzwi, bo robiło mi się strasznie gorąco, a potem tak się zbeczałam, że aż Stokrotki skomlały.
A wieczorem przyszła Ma do mojego pokoju i mówi:
– Hala, jesteś dorosłą panną!
– Ja wiem, że jestem dorosłą, a długiej sukienki to mi Ma jeszcze nie daje.
– Jesteś dorosłą, dostaniesz długą sukienkę, no i pewnie pójdziesz kiedyś za mąż.
Rzuciłam się Ma na szyję, bo ją bardzo, bardzo kochani i nigdy bym się z nią nie chciała rozstawać, ale i krótkie sukienki, to też mnie trochę wstydzą.
– A wyjście za mąż, to ważna chwila w życiu kobietychrześcijanki!
– Ja wiem i… i strasznie jestem ciekawa tej chwili.
– Ale z góry wiedz i pamiętaj, że nawet najlepszy mąż jest jeszcze najgorszym!
Pa, który przyszedł później, jak to usłyszał, trzaskał drzwiami i wyniósł się do resursy.
I długo Ma mówiła o świętości małżeństwa, o cnocie, o obowiązkach itp. dyrdymałki, które ja już dawno umiem na pamięć, bo i ciocia to samo umie mówić przy każdej sposobności!
Już od tych mądrości uszy mnie bolą!
Ale com się Ma naprosiła, żeby mi powiedziała, kto to chce się starać o mnie; nie powiedziała.
– Dowiesz się w niedzielę.
Naprawdę, ale umierałam z ciekawości, nie mogłam jeść nawet czekoladek i ciągle mi się chciało płakać.
A to był pan Henryk!