Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Z pamiętnika - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z pamiętnika - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 225 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

………………………………………………..strasz­nie lu­bię sta­wiać krop­ki………………………………………………………………………..

………………………………………………..Na­resz­cie je­stem już na­rze­czo­ną!……………………………

……….ale do­syć tej za­ba­wy! To coś okrop­ne­go, jak ja lu­bię krop­ki. Mu­szę na­pi­sać list do „Ku­rie­ra“ i spy­tać się, co to zna­czy? Oni mu­szą wie­dzieć, bo na wszyst­ko od­po­wia­da­ją. W prze­szłym roku Ma się za­py­ty­wa­ła o cu­dow­ne miej­sca: wy­mie­ni­li wszyst­kie na ca­łym świe­cie; a po­tem Pa za­py­ty­wał, czy my je­ste­śmy szlach­tą i ja­kie­go her­bu? Za­raz od­po­wie­dzie­li i wy­mie­ni­li z dzie­sięć her­bów! Pa cho­dził po­tem do spe­cja­li­sty ra­dzić się, jaki wy­brać na bi­le­ty wi­zy­to­we!…

Na­praw­dę mam na­rze­czo­ne­go, i to już naj­zu­peł­niej urzę­dow­nie, bo z Ma i Pa, z ciot­ka­mi i wu­jasz­ka­mi, z tor­tem, z pi­ra­mi­dą i bło­go­sła­wień­stwem, i bry­lan­to­wym pier­ścion­kiem na pal­cu…

A od cio­ci Hor­ten­sji do­sta­łam bry­lan­to­we kol­czy­ki, za­raz się w nie ubra­łam i sia­dłam wprost lu­stra, a tro­chę z boku lam­py, tak się cu­dow­nie skrzy­ły, że pan Hen­ryk chciał mnie w ucho po…

To on wła­śnie jest moim na­rze­czo­nym.

Pa nie chciał się zgo­dzić, bo pan Hen­ryk jesz­cze nie skoń­czył uni­wer­sy­te­tu.

Tak­że po­wód!

Kto może być już na pią­tym kur­sie me­dy­cy­ny, ten chy­ba i mę­żem być po­tra­fi!…

Fe­mi­nist­ką nie je­stem i sta­rą pan­ną zo­stać nie my­ślę – po­wie­dzia­łam to Pa wy­raź­nie.

A on mówi, że mam jesz­cze czas. pew­nie, ale tak­że mam już do­syć tych tań­cu­ją­cych her­ba­tęk z ucznia­ka­mi z szó­stej kla­sy!

Chcia­ła­bym już by­wać na praw­dzi­wych ba­lach i tań­czyć z praw­dzi­wy­mi męż­czy­zna­mi!

A na­wet mi już wstyd, że rok, jak skoń­czy­łam pen­sję,. i na­wet ani razu nie by­łam na­rze­czo­ną, to coś okrop­ne­go!

A tyle mo­ich ko­le­ża­nek już wy­szło za mąż! a jed­na to na­wet umar­ła!…

Pa nie chciał się zgo­dzić na pana Hen­ry­ka!

Do­pie­ro, jak Ma do­wie­dzia­ła się, że pan Hen­ryk ma trzy bo­ga­te ciot­ki, to Pa tro­chę zmiękł i po­wia­da:

– Zo­ba­czy­my, psia­kość nóż­ki ba­ra­nie! Hi­po­te­ka, to zwier­cia­dło! A ciot­ki bez hi­po­te­ki, to – nie tędy dro­ga, sza­now­ny pa­nie Hen­ry­ku!

Spła­ka­łam się strasz­nie i tak się mo­dli­łam, żeby te ciot­ki były z hi­po­te­ką!… i za­raz na­za­jutrz Pa spraw­dził, że wszyst­kie trzy mają domy i prócz pana Hen­ry­ka żad­nych suk­ce­so­rów!…

Ma dała z ra­do­ści na mszę, a ja suk­nię i zi­mo­wy, ka­fta­nik cór­ce stró­ża na­sze­go, jesz­cze zu­peł­nie do­bre.

A wie­czo­rem przy ko­la­cji Pa po­wia­da:

– I stu­dent ko­chać się może, ale tyl­ko po­rząd­ne­mu czło­wie­ko­wi wol­no się że­nić, a ten świsz­czy­pa­ła jest nie­złym ma­te­ria­łem na po­rząd­ne­go czło­wie­ka…

I za­raz się zgo­dził!

Strasz­ni ma­te­ria­li­ści ci męż­czyź­ni – jak mówi Ma.

Ja tam o ma­ją­tek nie dbam!

Nig­dy mnie to nie ob­cho­dzi­ło! Do­brze jesz­cze pa­mię­tam te mą­dre zda­nia z wzo­rów do ka­li­gra­fii:

„Pra­ca uszla­chet­nia i zbo­ga­ca, a pie­niądz gubi“ albo to: „Wy­trwa­ło­ścią i pra­cą do­bi­jesz się celu“.

To bar­dzo mą­dre… tyl­ko tro­chę tego nie ro­zu­miem, że pra­ca zbo­ga­ca… zda­wa­ło mi się, że to pie­niądz zbo­ga­ca… mniej­sza z tym.

Nic mnie nie ob­cho­dzi, czy pan Hen­ryk bied­ny, czy bo­ga­ty, bo ja go i tak k…, a że chcia­ła­bym ład­nie miesz­kać „ by­wać i jeź­dzić wła­snym po­wo­zem, to chy­ba zu­peł­nie na­tu­ral­ne, bo mam już do­syć tram­wa­jów i jed­no­ko­nek!…

Cio­cia tak­że była prze­ciw­ną, tłu­ma­czy­ła cią­gle Ma i Pa, że pan Hen­ryk, to żad­na par­tia!

dok­tór ma­ją­cy trzy ciot­ki z hi­po­te­ka­mi jest złą par­tią!

Obrzy­dli­we są te wdo­wy z pre­ten­sja­mi!…

Oho! mnie oczów nie za­my­dli, do­brze wi­dzia­łam, jak prze­wra­ca­ła do nie­go biał­ka­mi… a tak się wciąż pu­dro­wa­ła i per­fu­mo­wa­ła, że aż Sto­krot­ki ucie­ka­ły od niej… i… wiem na pew­no, że… sta­ni­ki i suk­nie ma strasz­nie wa­to­wa­ne.

Rano to nig­dy ni­ko­go nie wpusz­cza do swo­je­go po­ko­ju, ale raz… na­praw­dę nie­nau­myśl­nie… zo­ba­czy­łam ją, jak się ubie­ra­ła…

Je­zus! wy­glą­da­ła jak pi­ko­wa­ny ma­te­rac!… to Coś okrop­ne­go!…

A miz­drzy­ła się do nie­go, że aż się sła­bo ro­bi­ło!

My­śmy się tyl­ko śmia­li z pa­nem Hen­ry­kiem!

Nie, ja nie ob­ga­du­ję ni­ko­go, nie lu­bię plo­tek, a przy tym to sio­stra Ma… ale na­praw­dę to zgro­za, żeby w tym wie­ku… i jesz­cze…

Sto­kro­tek po­rwał mi pu­deł­ko z cze­ko­lad­ka­mi i uciekł pod ka­na­pę… zbi­łam go jak psa, ale cze­ko­lad­ki już na nic.

Póź­no wie­czo­rem.

Aż tu­taj sły­chać be­cze­nie Zdzi­sia… ale do­brze mu tak, żeby nie pan Hen­ryk, to sama jesz­cze bym co do­ło­ży­ła…

Taki nie­go­dzi­wy chło­pak, że to coś okrop­ne­go.

Pan Hen­ryk wie­czo­rem, bo to dzi­siaj so­bo­ta, i po ko­la­cji, pro­sił mnie, abym co za­gra­ła; po­szli­śmy do sa­lo­ni­ku i jak zwy­kle przy­mknę­łam drzwi od ja­dal­ne­go, żeby mu­zy­ką nie prze­szka­dzać Pa, bo czy­tał „Ku­rie­ra“… i… le­d­wie­śmy za­czę­li szu­kać nut… a tu spod ka­na­py ktoś krzy­czy:

– Hala, nie ca­łuj się z pa­nem Hen­ry­kiem, bo za­raz po­wiem ma­mie.

To coś okrop­ne­go, żeby na­wet nut po­szu­kać nie moż­na bez kon­tro­li!

Do­stał po­rząd­ną fry­ców­kę od Pa, ale po­psuł nam wie­czór, bo pan Hen­ryk był zmie­sza­ny, po­wie­dział, że go gło­wa boli, i po­szedł z Pa na piwo…

Nie, żeby się tak zde­to­no­wać za­raz… tego na­praw­dę nie ro­zu­miem.

A ta sło­dziuch­na cio­tu­ph­na po­wia­da, jak tyl­ko wy­szli:

– Moż­na i tak, ale to rzad­ko koń­czy się ślu­bem. To ję­dza do­pie­ro, co?

A sama to mia­ła trzech mę­żów i pię­ciu na­rze­czo­nych, to pew­nie się z nimi nie ca­ło­wa­ła nig­dy? Aha, może Zdziś w to uwie­rzy, ale nie ja.

Ja wiem, to wszyst­ko mówi przez za­zdrość i że nie chcia­łam iść za jej pro­te­go­wa­ne­go, pana Gu­zi­kie­wi­cza!…

Tak­że par­tia!

Po­dob­no jesz­cze mło­dy! Wolę nie spraw­dzać, ale za to łysy i jak cho­dzi, to mu się nogi skła­da­ją w je­de­nast­kę i cza­sem tak za­baw­nie wy­ska­ku­ją! A do tego ma fa­bry­kę dru­tów! No, żeby cho­ciaż szyn!

Po­tem toby mnie na­zy­wa­li dru­ciar­ką!

Nie chcę, nie­chaj so­bie uszczę­śli­wia inną swo­imi dru­ta­mi i nóż­ka­mi!

Ale co kwia­tów i cu­kier­ków mia­łam od nie­go!

Na­praw­dę, ale róże to spro­wa­dzał z Niz­zy. Pa mó­wił, że każ­dy trans­port kosz­tu­je kil­ka­na­ście ru­bli!

A na Boże Na­ro­dze­nie to mi przy­słał bry­lan­ty!… jak wło­skie orze­chy, ta­kie ogrom­ne, a ja­kie cud­ne! To coś okrop­ne­go – Ma ka­za­ła mi je za­raz ode­słać z po­wro­tem…

Tak mi było żal… tak żal, że okrop­nie się zbe­cza­łam, no bo Ma nie po­zwo­li­ła mi się w nie ubrać na­wet do te­atru…

Prze­cież­by ich nie uby­ło!

Przy­mie­rzy­łam je tyl­ko ukrad­kiem…

Szko­da, że…

Ale ja i tak, cho­ciaż mi nie daje bry­lan­tów, ko­cham pana Hen­ry­ka!

Co praw­da, to tę jego bi­le­ty do te­atru, kwiat­ki, nuty, książ­ki, to mi się już po­rząd­nie sprzy­krzy­ły.

11 mar­ca.

Oho, Zdziś zno­wu pła­cze! Co ten chło­pak wy­pra­wia, to coś okrop­ne­go!

Pan Hen­ryk bywa u nas na obia­dach w czwart­ki, so­bo­ty i nie­dzie­le. Ma mówi, że nie wy­pa­da go za­pra­szać czę­ściej, bo i tak co­dzien­nie bywa wie­czo­rem na her­ba­cie.

Dzi­siaj po obie­dzie wlazł panu Hen­ry­ko­wi na ko­la­na i mówi:

– Niech pan za­wszę przy­cho­dzi na obia­dy, bo jak pan jest, to mama daje le­gu­mi­nę.

My­śla­łam, że się spa­lę ze wsty­du, Ma też się zmie­sza­ła okrop­nie, tyl­ko Pa się śmiał… Ja nie wiem, co w tym śmiesz­ne­go, nie wiem…

Póź­niej.

Mia­ły­śmy z Ma iść do ma­ga­zy­nów, bo cho­ciaż ślub ma być je­sie­nią do­pie­ro, ale już czas szy­ko­wać wy­pra­wę, a Ma mi mówi:

– Ku­pi­my wy­pra­wę w Wied­niu, nic nie mów o tym ni­ko­mu.

– Po­je­dzie­my do Wied­nia?

– Bę­dzie­my tam prze­jaz­dem.

– Prze­jaz­dem, do­kąd?

– Do Włoch! Tyl­ko ani sło­wa ni­ko­mu. Ubra­ła się i wy­szła.

Po­je­dzie­my do Włoch! ja po­ja­dę do Włoch, będę mia­ła wy­pra­wę z Wied­nia!

Nie, to wprost nie­mo­żeb­ne, nie mogę temu uwie­rzyć. Pa sta­now­czo się nie zgo­dzi, cho­ciaż Ma za­wsze umie go prze­ko­nać…

Ale do Włoch!…

Żeby tyl­ko Pa nie chciał kosz­tów od­bić na mo­jej wy­pra­wie.

Oho, nie po­zwo­lę się skrzyw­dzić!

Ktoś dzwo­ni i Sto­krot­ki nie szcze­ka­ją, to pew­nie pan Hen­ryk.

Jak to do­brze, że Ma jesz­cze nie przy­szła…

W nocy.

Pan Hen­ryk po­szedł tro­chę wcze­śniej, bo ma dy­żur w szpi­ta­lu…

Tak mó­wił. Wie­rzę mu, ale bo to wia­do­mo, co ci męż­czyź­ni ro­bią poza do­mem?

Był już w tym no­wym płasz­czu z pe­le­ry­ną i z bo­bro­wym koł­nie­rzem.

Bar­dzo mu w nim ład­nie, bar­dzo, a tak nie chciał go ku­pić.

Ale po­sta­wi­łam na swo­im. Po­wie­dzia­łam mu ostro, że do­pó­ki bę­dzie cho­dził w tym stu­denc­kim szy­ne­lu, nie pój­dą z nim nig­dzie…

Sie­dzie­li­śmy w sa­lo­ni­ku sami i było nam strasz­nie do­brze… ogrom­nie moc­ny, aż mnie boki bolą i usta tak pie­ką…

Gra­łam mu tro­chę i roz­ma­wia­li­śmy, jak się urzą­dzi­my.

Tak mi ja­koś dziw­nie dusz­no i go­rą­co!…

On chce do sa­lo­nu ciem­ne obi­cia i me­ble! Tak­że gust! Cie­ka­wam, gdzie to wi­dział? bo na ca­łym świe­cie, we wszyst­kich sa­lo­nach dają się ja­sne me­ble i obi­cia – o, i od tego nie od­stą­pię.

Póź­niej to mu­szę mu po­wie­dzieć… że ta jego bro­da kłu­je, te­raz cała twarz mnie pali.

Strasz­ną ocho­tę mia­łam, aby mu po­wie­dzieć, że je­dzie­my do Włoch.

Goś mi jest dziw­ne­go… tak bym ca­ło­wa­ła i ści­ska­ła, że to coś okrop­ne­go.

Nie. Pa nie zgo­dzi się na Wło­chy, bo trze­ba bę­dzie dom na wio­snę od­no­wić, już ko­mi­sarz nie daje o to spo­ko­ju.

Tak mi jest smut­no, tak bym cze­goś pła­ka­ła… a ten nie­go­dzi­wy Zdziś wy­jadł mi wszyst­kie cze­ko­lad­ki.

Wło­chy i wy­pra­wa z Wied­nia, nie, po­pę­ka­ją z za­zdro­ści.

Pój­dę do kuch­ni do Ro­za­lii, bo już nie mogę sama wy­sie­dzieć.

12 mar­ca.

Taki śnieg, że nic nie wi­dać przez szy­by.

A ja się tak nu­dzę strasz­nie, że już wy­trzy­mać nie mogę. Pan Hen­ryk dzi­siaj nie przyj­dzie, na­pi­sał, że musi sie­dzieć przy cho­rej ciot­ce..

Cie­ka­wam, co waż­niej­sze, czy ja­kaś tam ciot­ka, czy też na­rze­czo­na?

Ale Pa po­wie­dział, że sko­ro cho­ra, to on nie po­wi­nien jej zo­sta­wiać sa­mej ani chwi­li.

Ro­zu­miem, ale kie­dy ja się tak sama nu­dzę.

Wie­czo­rem.

Ro­za­lia opo­wie­dzia­ła mi o tych lo­ka­to­rach z pierw­sze­go pię­tra, Bań­kow­skich, że wczo­raj pani od­pra­wi­ła bonę Niem­kę dla­te­go, że nosi szla­frocz­ki i fry­zu­je się tak samo, jak jej cór­ka naj­star­sza.

Co? tak­że pre­ten­sja! sto­la­rze zbo­ga­ce­ni! a cią­gle wy­pra­wia­ją awan­tu­ry to o piw­ni­ce, to o górę, to im się cią­gle pie­ce źle palą!

Ja bym dwu­dzie­stu czte­rech go­dzin nie trzy­ma­ła ta­kich lo­ka­to­rów.

He­blo­wa ary­sto­kra­cja, a ona to się ubie­ra u Her­se­go! Fasa obrzy­dli­wa, a już o wior­stę czuć ich wió­ra­mi! I to tak się sta­wia, że nam się już nie kła­nia­ją, od cza­su, jak się z Ma po­kłó­ci­li o Sto­krot­ki.

Że ją ugryzł w nogę czy gdzieś tam, to wiel­ka ob­ra­za!

Na­praw­dę, ale nie war­to zaj­mo­wać się ja­ki­miś tam, lo­ka­to­ra­mi.

Do­sta­łam list od Józi, to moja ko­le­żan­ka, któ­ra wy­szła za mąż na pro­win­cję, win­szu­je mi za­rę­czyn.

Tak, praw­da, ja je­stem na­rze­czo­ną i mam na­rze­czo­ne­go.

Nie mogę cza­sem w to uwie­rzyć, a cza­sem to mi się zda­je, że to tak już było za­wsze, za­wsze.

Mu­szę na­pi­sać, jak się to sta­ło.

Ale ja się mał­żeń­stwa nie boję, oho, przy ślu­bie nie będę pła­ka­ła.

To było jesz­cze je­sie­nią, w li­sto­pa­dzie.

Sie­dzia­łam w sa­lo­ni­ku ze Sto­krot­ka­mi i wy­glą­da­łam na uli­cę, i strasz­nie się nu­dzi­łam, bo to okrop­nie nud­ne być pan­ną na wy­da­niu. A do Ma przy­szła ja­kaś sta­ra pani i roz­ma­wia­ły w ja­dal­nym; nie pod­słu­chi­wa­łam, nie, zaj­rza­łam tyl­ko ci­chut­ko, czy Ma nie przyj­mu­je jej cze­ko­la­dą.

Bo ja okrop­nie lu­bię cze­ko­la­dę, i usły­sza­łam, że ta pani mówi o ja­kimś mło­dym męż­czyź­nie i czy on może u nas by­wać.

Ucie­kłam od drzwi, bo ro­bi­ło mi się strasz­nie go­rą­co, a po­tem tak się zbe­cza­łam, że aż Sto­krot­ki skom­la­ły.

A wie­czo­rem przy­szła Ma do mo­je­go po­ko­ju i mówi:

– Hala, je­steś do­ro­słą pan­ną!

– Ja wiem, że je­stem do­ro­słą, a dłu­giej su­kien­ki to mi Ma jesz­cze nie daje.

– Je­steś do­ro­słą, do­sta­niesz dłu­gą su­kien­kę, no i pew­nie pój­dziesz kie­dyś za mąż.

Rzu­ci­łam się Ma na szy­ję, bo ją bar­dzo, bar­dzo ko­cha­ni i nig­dy bym się z nią nie chcia­ła roz­sta­wać, ale i krót­kie su­kien­ki, to też mnie tro­chę wsty­dzą.

– A wyj­ście za mąż, to waż­na chwi­la w ży­ciu ko­bie­ty­chrze­ści­jan­ki!

– Ja wiem i… i strasz­nie je­stem cie­ka­wa tej chwi­li.

– Ale z góry wiedz i pa­mię­taj, że na­wet naj­lep­szy mąż jest jesz­cze naj­gor­szym!

Pa, któ­ry przy­szedł póź­niej, jak to usły­szał, trza­skał drzwia­mi i wy­niósł się do re­sur­sy.

I dłu­go Ma mó­wi­ła o świę­to­ści mał­żeń­stwa, o cno­cie, o obo­wiąz­kach itp. dyr­dy­mał­ki, któ­re ja już daw­no umiem na pa­mięć, bo i cio­cia to samo umie mó­wić przy każ­dej spo­sob­no­ści!

Już od tych mą­dro­ści uszy mnie bolą!

Ale com się Ma na­pro­si­ła, żeby mi po­wie­dzia­ła, kto to chce się sta­rać o mnie; nie po­wie­dzia­ła.

– Do­wiesz się w nie­dzie­lę.

Na­praw­dę, ale umie­ra­łam z cie­ka­wo­ści, nie mo­głam jeść na­wet cze­ko­la­dek i cią­gle mi się chcia­ło pła­kać.

A to był pan Hen­ryk!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: