Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Z silnych najsilniejszy. Historia Zbyszka Cyganiewicza - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 marca 2025
E-book: EPUB,
29,90 zł
Audiobook
29,90 zł
29,90
2990 pkt
punktów Virtualo

Z silnych najsilniejszy. Historia Zbyszka Cyganiewicza - ebook

The Powerful Son of Poland – mocarz, który rozsławił Polskę.

Czy wystarczy zostać mistrzem świata, by zdobyć wieczną sławę? A może trzeba sięgnąć po laur trzy razy, by trafić do panteonu? Gdyby tak było, o Stanisławie „Zbyszku” Cyganiewiczu uczylibyśmy się w szkole. Ten chłopak z Podkarpacia został zapaśnikiem, którego oglądali królowie, prezydenci oraz tysiące ludzi od Lwowa po Nowy Jork. Mówiono, że na świecie znani są tylko dwaj Polacy – Paderewski i Cyganiewicz.

O pierwszym wszyscy pamiętamy. O życiu Cyganiewicza warto przypomnieć.

Przemysław Budziszewski. Od jedenastu lat prowadzi blog Z Silnych Najsilniejsi, na którym przybliża sylwetki i dokonania dawnych polskich atletów. Były strongman, maratończyk, mistrz Polski w podnoszeniu ciężarów w kategorii Masters. Poza sportem pasjonuje się podróżami – na motocyklu lub z plecakiem.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9358-9
Rozmiar pliku: 5,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PADEREWSKI I CYGANIEWICZ

Niewielu mamy sportowców, którzy zrobili karierę na miarę Cyganiewicza. Mówiąc o jego popularności, mam na myśli coś więcej niż lokalną sławę. Aby uzmysłowić sobie, jak wielki, międzynarodowy osiągnął sukces Zbyszko, ośmielę się porównać go do Andrzeja Gołoty. To właśnie Andrew stał się pierwszym od czasów Cyganiewicza polskim sportowcem rozpoznawanym co najmniej w Europie i Ameryce. Spece od marketingu sportowego określają takich zawodników mianem supergwiazd. Takiej popularności nie doświadczyli nawet Mariusz Pudzianowski czy Adam Małysz. „Ale jak to? Pudzian? Małysz? Przecież każdy ich zna!” No, niestety nie. Owszem, Mariusz Pudzianowski jest pięciokrotnym Mistrzem Świata Strong Man i z pewnością bywalcy amerykańskich siłowni znają go doskonale. Mam tu na myśli te „prawdziwe” siłownie, a nie kluby fitness. Niestety jednak przeciętnemu Amerykaninowi czy Brytyjczykowi jego nazwisko powie niewiele – Strong Man to dyscyplina niszowa, znana zaledwie garstce fanatyków. Analogicznie sprawy się mają z jednym z naszych najlepszych skoczków narciarskich w historii. Gdybyśmy spytali przechodnia w Nowym Jorku lub Buenos Aires o Małysza, to z dużą dozą prawdopodobieństwa spojrzałby na nas ze zdziwieniem.

Pod koniec dziewiętnastego i w pierwszych dekadach dwudziestego wieku z zapasami rzecz miała się inaczej. Była to bardzo popularna dyscyplina sportowa. Każda szanująca i nieszanująca się gazeta, zamieszczała relacje z zapaśniczych turniejów – zarówno tych lokalnych, jak i dużych gal organizowanych w największych obiektach na świecie. Sławę najlepszych zapaśników tamtych czasów porównać możemy z popularnością współczesnych bokserów i zawodników MMA. Czy osiągają oni status supergwiazd? Bez wątpienia, mistrzowie tych dyscyplin są rozpoznawani globalnie. Pod względem popularności konkurują z tenisistami, kierowcami F1, golfistami czy koszykarzami, którzy patrzą na nas z reklam.

Współczesne zapaśnictwo zaczęło się rozwijać w dziewiętnastowiecznej Europie, a szczególnie w Polsce, głównie dzięki objazdowym i stacjonarnym cyrkom. To właśnie cyrk był trampoliną do kariery wielu znakomitych sportowców. W czasach rozbiorów, gdy zaborcy na wszelkie sposoby utrudniali zrzeszanie się Polaków we wszelakich organizacjach, cyrk dawał możliwość zarobku, zdobycia sławy, ale również demonstrowania postaw patriotycznych. Walki zapaśników oraz efektowne występy potężnych siłaczy cieszyły się największą popularnością wśród publiczności. Ich pokazy były często nie lada sensacją i wspominano je jeszcze długo po samym wydarzeniu. Wszelkiej maści akrobaci, klauni, „dziwadła” często byli tylko dodatkiem do dania głównego w postaci atletów. Stąd też cyrkowi managerowie, licząc na maksymalne zyski, nie żałowali ani czasu, ani pieniędzy na opłacanie najlepszych sportowców oraz organizację coraz bardziej efektownych turniejów.

W takim świecie funkcjonował nasz Stanisław „Zbyszko” Cyganiewicz. Jego nazwisko otwierało wszystkie drzwi gabinetów prezesów i managerów, choć oczywiście nie nastąpiło to od razu. Jego droga do sukcesu była długa i wyboista. Jednak Zbyszko, dzięki swojej determinacji i talentowi, wspiął się na szczyty, o jakich prowincjonalni atleci jedynie śnili. Po dziś dzień uznawany jest za jednego z najważniejszych zawodników w historii zawodowego zapaśnictwa. W tamtych czasach mówiło się, że na świecie znani są tylko dwaj Polacy: Paderewski i Cyganiewicz. To chyba mówi samo za siebie.MŁODOŚĆ

Jan Stanisław „Zbyszko” Cyganiewicz urodził się 1 kwietnia 1880 roku we wsi Jodłowa na Podkarpaciu.

Jego ojciec Marcin pracował jako leśniczy, choć w jednym z wywiadów Stanisław wspomina go również jako poborcę podatkowego. To właśnie tata zaszczepił w synu zamiłowanie do przyrody i kontaktu z naturą. Matka Karolina, najprawdopodobniej zajęta wychowywaniem czwórki dzieci i prowadzeniem domu, wpisywała się w model życia kobiet charakterystyczny dla tamtych czasów. Staszek wychowywał się razem z dwiema siostrami Felicją i Karoliną oraz młodszym o dziesięć lat bratem Władysławem. O ile o siostrach i rodzicach Stanisława wiadomo niewiele, Władek niejednokrotnie zostanie wspomniany na kolejnych stronach książki.

W niewielkiej podkarpackiej miejscowości Staszek spędzał dzieciństwo podobno beztrosko: kochał włóczyć się bez celu po okolicznych lasach i poznawać ich specyfikę. W górskich kniejach nabierał krzepy, spędzając każdą wolną chwilę na łonie natury. Przyroda hartowała i kształtowała silny organizm, a Stanisław jakby podświadomie wiedział, że jest to dla niego przepustka do kariery sportowej. Jakże inne było to dzieciństwo w porównaniu do współczesnych dzieci zapatrzonych w ekrany smartfonów i komputerów. Jeden z kolegów z czasów szkolnych wspominał Staszka jako bardzo silnego chłopca już w dzieciństwie: „Raz w czasie zabaw zdobył sztandar, klasa IV chcąc mu go odbić, hurmą rzuciła się na niego, lecz on, jak Longinus Podbipięta, »wstrząsnął się tylko i wszyscy napastnicy opadli z niego, jak dojrzały owoc spada z nieba«”¹ („Kwartalnik Psychologiczny”, 1933 rok).

Państwo Cyganowscy (podobno tak brzmiało prawdziwe nazwisko rodziny – informację tę usłyszałem od ich dalekiej krewnej) przez pewien czas zamieszkiwali w Pilźnie, gdzie Stanisław zaczął edukację szkolną. Następnie uczył się w gimnazjum w Jaśle, a w końcu na dłużej osiadł w Stanisławowie. To w tym mieście jako nastolatek po raz pierwszy trafił do towarzystwa gimnastycznego „Sokół”, gdzie pod okiem trenera Świątkiewicza poznawał różne dyscypliny sportowe. Rodzina dość często zmieniała miejsce zamieszkania – Staszek uczęszczał jeszcze do gimnazjum w Stryju, a pierwszy etap edukacji szkolnej zakończył w Krakowie. Uczniem był dobrym, ale cały czas ciągnęło go do sportu. Próbował wszystkich dostępnych dla siebie dyscyplin, między innymi biegania, pływania, szermierki, w czym pomagały mu wyróżniające go na tle rówieśników siła, kondycja i sprawność fizyczna. Poważniej o zapasach zaczął myśleć, gdy trafił pod opiekę naczelnika „Sokoła” w Krakowie – trener Szczęsny Ruciński zapoznał swojego ucznia z tajnikami tak zwanej walki francuskiej i na dobre zaszczepił w nim pasję sportową. Efekty nauki były bardzo obiecujące, a piętnastoletni wówczas Stanisław załapał bakcyla i zapragnął zostać zawodowym sportowcem. Atleci wówczas wywodzili się z różnych środowisk i różne motywacje pchały ich na arenę cyrkową. Jedni dążyli do tego, aby znaleźć się w elitarnym gronie siłaczy po tym, jak zaimponował im jakiś herkules na pokazie w rodzinnym mieście. Drudzy byli wręcz wyławiani z tłumu gapiów i uczeni zawodu. Niektórych matka natura obdarzyła naturalną siłą lub gabarytami, kolejni swój sukces zawdzięczali ciężkiej pracy i licznym poświęceniom. Jedno jest pewne – kariera na arenie zmieniała życie każdego, kto na nią wstąpił.

Rodzina Cyganiewiczów w (niemal) komplecie – zdjęcie wykonane przed narodzinami Władysława, mały Staszek stoi po prawej.

Zdjęcie z książki _Na ringach całego świata_, 1937 rok

Zbyszko (po lewej) i Władysław Cyganiewiczowie.

Zdjęcie z kolekcji Ryszarda Sołomiewicza, rok i autor nieznani

Pomimo sprzeciwu rodziców Staszkowi udało się wkrótce stoczyć pierwsze zapaśnicze pojedynki. W owych czasach liczne objazdowe cyrki organizowały walki atletów z udziałem chętnych z publiczności. Zwykle zatrudniony w takim cyrku siłacz wyzywał na pojedynek kilku miejscowych, oferując za wygraną określoną kwotę. Tym sposobem Stanisław nabrał pierwszych ringowych szlifów i… doczekał się upragnionego zmiażdżonego ucha! Był z tego powodu bardzo dumny i chwalił się swoim „kalafiorem” przed kolegami przy każdej okazji. Czy poderwał na to ucho jakąś dziewczynę? Nie mam pojęcia, kronikarze na ten temat uparcie milczą. „Kalafiorem” mógł za to cieszyć się do końca życia. Poznał też interesującą możliwość zarobkowania oraz branżowe realia. Szczególnie mam tu na myśli reżyserowanie walk przez właścicieli cyrków. W jednym z tego typu przybytków, w Stanisławowie, dyrektor zatrudnił młodego Staszka wyłącznie po to, by przez dziesięć minut siłował się z zawodnikiem kreowanym na gwiazdę zapasów. Trzeciego dnia, gdy ambitny młodzieniec zauważył, że jego przeciwnik wcale nie jest tak dobry, jak przedstawiał go dyrektor, pokonał rywala w zaledwie półtorej minuty. Za ten „występek” Staszek musiał jednak pożegnać się z pracą w tym cyrku.

Choć pierwsze starcia na macie były obiecujące, surowy ojciec chłopaka postawił na swoim: szkoła i zero walk. Nie oznaczało to zaprzestania zapaśniczych treningów, które zdążyły stać się pasją Stanisława. Patowa sytuacja trwała do momentu, gdy w wieku dwudziestu lat młody Cyganiewicz zaczął myśleć o przyszłości i powzięciu pierwszych życiowych decyzji. Wybór pomiędzy wymarzoną karierą na ringu a nudnym życiem w biednej Galicji był prosty. Okazja, aby wybrać drogę sportową, nadarzyła się wraz z przyjazdem w 1901 roku do Krakowa gwiazdy ówczesnego zapaśnictwa, Władysława Pytlasińskiego. Staszkowi udało się spotkać ze słynnym atletą, który po krótkich oględzinach dostrzegł w nim potencjał. Być może nigdy nie usłyszelibyśmy o Zbyszku Cyganiewiczu, gdyby nie jego spotkanie z mistrzem Pytlasińskim. Na szczęście dla nas i samego Cyganiewicza sprawy potoczyły się we właściwym kierunku.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij