Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

ZA KULISAMI CHAOSU - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
20 lutego 2025
26,99
2699 pkt
punktów Virtualo

ZA KULISAMI CHAOSU - ebook

"Za kulisami chaosu" – Sorin Drex Świat przestępczości to nie tylko pieniądze i wpływy, ale też ciągła walka o przetrwanie. Trójka bezkompromisowych graczy – buduje globalną sieć, która ma kontrolować handel bronią, narkotykami i technologią. Ich działania nie pozostają jednak niezauważone. Gdy w ich interesy zaczyna ingerować tajemnicza kobieta otoczona uzbrojonymi ludźmi, na scenę wkracza ktoś, kto może zmienić zasady gry. Intrygi, niebezpieczne układy i brutalna rzeczywistość podziemia przeplatają się w rozgrywce, gdzie każda decyzja może kosztować życie. Kto wyjdzie zwycięsko, a kto zniknie w cieniu chaosu?

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

W powietrzu unosił się zapach deszczu. Krople spadały gęsto na dachy budynków, tworzyły rozmyte refleksy świateł neonów odbijające się w kałużach. Miasto tętniło życiem gdzieś w dole – klaksony, rozmowy, krzyki. Tutaj, na dachu dziesięciopiętrowego bloku, panowała zupełnie inna atmosfera.

Nekro stał na krawędzi, wpatrując się w pustkę pod sobą. Jego buty ślizgały się lekko na mokrym betonie, ale nie cofnął się ani o krok. W rękach trzymał pustą butelkę po whisky, którą przed chwilą wypił. Był wyczerpany, zmoknięty i zł amany przez emocje.

„Zawsze byłem tylko cyfrą… Liczbą w cudzym planie” – pomyślał, zaciśniętym gardłem walcząc z napływającymi łzami. Dziewczyna, której ufał, którą kochał, odeszła. Pracy, która nadawała jego życiu sens, już nie miał. W głowie krążyło tylko jedno: skończyć to wszystko.

Nagle usłyszał trzask za plecami. Odwrócił się gwałtownie. W cieniu wyłoniła się sylwetka dziewczyny, mokrej od deszczu, z kapturem zsuniętym na ramiona. W jej oczach była determinacja, jakby znała go lepiej niż on sam.

– Coś ci się pomyliło, kolego – powiedziała spokojnie, ale stanowczo. – To nie jest koniec. Nawet dla kogoś, kto teraz myśli, że stracił wszystko.

Nekro spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale i irytacją. Kim była, że śmiała wtrącać się w jego sprawy?

– Nie znasz mnie – warknął. – Nawet nie wiesz, kim jestem.

Dziewczyna zrobiła krok w jego stronę, ignorując fakt, że mogłaby poślizgnąć się na mokrym betonie.

– Masz rację – odparła. – Nie znam cię. Ale wiem, co to znaczy stać nad przepaścią i myśleć, że już nic się nie zmieni. I wiem, jak to jest, kiedy pojawia się ktoś, kto wyciąga cię za kołnierz.

Nekro chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Coś w jej tonie, w spojrzeniu, sprawiło, że złapał się tej emocji, tej nitki nadziei, którą chciał już odciąć. Dziewczyna podeszła bliżej, wyciągając dłoń.

– Chodź. Nie dzisiaj.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, Nekro chwycił jej dłoń. Nie było w tym niczego spektakularnego – zwykły gest. Ale wtedy, na tym dachu, był to początek czegoś znacznie większego.

Wtedy jeszcze nie wiedział, że dziewczyna ma na imię Nina, ani że jej odwaga odmieni jego życie. Nie wiedział też, że los wkrótce połączy ich ści ślej niż mogłoby się wydawać. Nie wiedział, że razem z Niną i Sensu stworzą ekipę, która będzie kontrolować rzeczy, o których dużo ludzi nie ma pojęcia.

Ale tej nocy zaczęło się wszystko.

1.POCZĄTEK GRY

Silnik samochodu cicho mruczał, gdy Nekro zatrzymał pojazd pod niewielkim, zaniedbanym domem na obrzeżach miasta. Nina siedziała obok, nerwowo bawiąc się zapalniczką. W powietrzu między nimi czuć było napięcie.

– Na pewno tu mieszka? – zapytała, zerkając na ledwo widoczny numer domu.

– Tak, to jego kryjówka. Sensu zawsze lubił takie miejsca – odpowiedział Nekro, gasząc silnik. – Przysłał mi współrzędne tydzień temu. Wygląda na to, że był ostrożny.

– Oby nie za bardzo – mruknęła Nina, otwierając drzwi.

Podeszli do drzwi. Nekro zapukał, trzy krótkie uderzenia, potem dwa dłuższe. Minęła chwila, zanim usłyszeli zgrzyt zamka. Drzwi otworzyły się nieznacznie, a zza nich wyjrzała twarz młodego mężczyzny z rozwichrzonymi włosami i podkrążonymi oczami. W jednej ręce trzymał kubek z parującą kawą, w drugiej coś, co wyglądało jak kontroler do gry.

– Spóźniliście się – powiedział. – Miałem już obstawiać, że was zgarnęli.

– Ciebie też miło widzieć, Sensu – rzucił Nekro z lekkim uśmiechem.

Sensu wpuścił ich do środka, rozglądając się na boki, jakby spodziewał się niespodziewanych gości. Wewnątrz było ciasno, ale ciepło. Na stole leżały części komputerowe, notatki i kubki po kawie. Atmosfera była chaotyczna, ale swojska.

– Więc? – zaczął Sensu, siadając na kanapie. – Czemu zawdzięczam tę wizytę? Bo chyba nie chodzi o to, żeby pogadać o starych czasach.

Nekro spojrzał na Ninę, a potem na Sensu. Jego twarz stężała.

– Mamy robotę. Ale najpierw musisz zrozumieć, jak to wszystko się zaczęło.

Nina usiadła na skraju kanapy, opierając łokcie na kolanach.

– Spotkaliśmy się w Londynie. Na dachu. Nekro nie był wtedy jeszcze nikim szczególnym, ale miał kontakty. Dorabiał, handlując towarami dla lokalnych dealerów . Mała skala, nic wielkiego – zaczęła opowieść.

Nekro westchnął.

– To był mój sposób na życie. Wiedziałem, gdzie pójść i z kim rozmawiać. Ale potem zaczęliśmy rozumieć, że możemy więcej. Nie tylko narkotyki. Zaczęło się od broni – dodał.

Sensu spojrzał na nich uważnie, z mieszanką zaciekawienia i sceptycyzmu.

– Większa skala oznacza większe ryzyko. Jak w ogóle doszło do tego, że zaczęliście handlować bronią?

Nina wzięła głęboki oddech.

– To był przypadek. Jeden z klientów chciał coś, czego nie mogliśmy dostarczyć, ale Nekro znał ludzi, którzy mogli. Zorganizowaliśmy pierwszą transakcję. Poszło gładko. Zbyt gładko, jak na nasz gust, ale to właśnie dało nam początek. Zysk był ogromny, a rynek okazał się niemal nieograniczony.

Nekro dodał:

– Ludzie zawsze czegoś chcą. A my nauczyliśmy się, jak im to dostarczyć. Wkrótce zaczęliśmy budować siatkę kontaktów. Poznawać graczy, którzy kontrolowali większe ruchy. Broń , narkotyki, technologia… Każdy miał swoją cenę.

Sensu zmrużył oczy.

– I tak po prostu weszliście na rynek? Żadnych problemów?

Nina zaśmiała się cicho, ale bez humoru.

– Problemy były zawsze. Każda transakcja mogła być ostatnią. Ale byliśmy zdeterminowani. Ryzyko było warte nagrody.

Sensu uniósł kubek do ust, popijając kawę. Milczał przez chwilę, jakby analizował to, co właśnie usłyszał.

– Więc mówicie, że z małej gry zrobiliście coś wielkiego. Ale dlaczego teraz? Dlaczego do mnie? – zapytał w końcu, wbijając wzrok w Nekro.

Nekro skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę.

– Bo znam twoje możliwości. Zawsze byłeś najlepszy. Twoja strategia, sposób myślenia – to coś, czego potrzebujemy. Chcemy stworzyć coś, co wykracza poza lokalne układy. Globalną sieć. – Nekro mówił powoli, każde słowo akcentując z precyzją.

Nina dodała:

– Nie chodzi tylko o pieniądze. Chcemy wpływu. Kontroli. To nie będzie tylko handel, ale siatka, która może zmieniać układy na całym świecie. Władza, której nikt nie widzi, ale wszyscy się jej boją.

Sensu odchylił się na kanapie, patrząc na nich z niedowierzaniem.

– Brzmi jak bajka. Albo jak plan, który skończy się szybciej, niż myślicie.

Nekro spojrzał mu w oczy.

– Dlatego jesteśmy tu, a nie gdzieś indziej. Potrzebujemy kogoś, kto zna systemy, kto rozumie, jak myślą ci, którzy siedzą na szczycie. To nie jest gra, Sensu. To jest rzeczywistość, która wymaga twojego talentu.

Sensu wstał i podszedł do biurka. Zaczął przeglądać pliki leżące na blacie, jakby szukał czegoś, co pomoże mu zrozumieć ich propozycję.

– I jak zamierzacie to osiągnąć? – zapytał w końcu, nie odwracając się.

Nina uśmiechnęła się lekko.

– To proste. Odnajdujemy ludzi takich jak ty. Każdy ma swoją rolę, każdy przynosi coś, czego brakuje innym. Razem stworzymy coś, czego nikt wcześniej nie widział.

Sensu odwrócił się, opierając dłonie na biurku.

– A co z ryzykiem? – zapytał cicho.

Nekro odpowiedział bez wahania:

– Ryzyko zawsze będzie. Ale tylko ci, którzy się go podejmują, zmieniają świat. Więc co, Sensu? Dołączysz?

Cisza wypełniła pokój, przerywana jedynie tykaniem zegara w tle.

Sensu w końcu podniósł kubek kawy, wzruszył ramionami i powiedział:

– No dobra. Ale nie liczcie, że będzie łatwo.

2.DROGA DO WŁADZY

Nekro leżał na najwyższym kontenerze gigantycznego kontenerowca płynącego przez bezkres Oceanu Spokojnego. Wiatr szarpał jego kurtkę, a szum fal odbijał się echem w jego uszach. Przymknął oczy, pozwalając sobie na chwilę spokoju. W ręku trzymał niedopałek cygara, który dawno przestał się tlić. Słońce powoli chowało się za horyzontem, malując niebo na odcienie czerwieni i pomarańczu.

Telefon w jego kieszeni zawibrował, wyrywając go z zamyślenia. Nekro sięgnął po urządzenie, zerkając na ekran. Na wyświetlaczu widniało jedno słowo: Nina.

– Co jest? – rzucił, odbierając połączenie.

Z drugiej strony usłyszał jej znajomy, ale lekko spięty głos:

– Jak sprawy? Kiedy dotrzesz z transportem?

Nekro spojrzał na niebo, które powoli zaczynało przybierać ciemniejszy odcień.

– W porządku. Będę na miejscu za jakieś trzy dni, jeśli nic mnie nie zatrzyma – odpowiedział, leniwie zaciągając się powietrzem.

Nagle w oddali rozległ się wystrzał. Nekro wyprostował się, zerkając w stronę dźwięku. Odbijający się od fal huk rozniósł się echem.

– Co to było? – Nina zapytała zaniepokojona.

Nekro uśmiechnął się pod nosem, sięgając po broń leżącą obok niego.

– Piraci. Nie spodziewałem się ich tutaj. Jeszcze nie wypłynęliśmy na otwarte wody, a już ktoś próbuje nas zatrzymać. Ale w sumie dobrze. Już zaczynało mi się nudzić – dodał z nutą rozbawienia w głosie, celując w kierunku intruzów.

– Nekro, tylko nie rób nic głupiego! – ostrzegła Nina.

– Głupiego? Nigdy. – Uśmiech na jego twarzy poszerzył się, gdy padł kolejny strzał, tym razem z jego broni.

Widział, jak łódź przeciwnika kołysze się gwałtownie, a zamaskowane postacie w panice znikają za burtą. Kolejny wystrzał zmusił ich do odwrotu. Po zabiciu drugiego napastnika reszta odpuściła. Cisza powróciła na pokład, a fale uderzające o kadłub statku znów stały się jedynym dźwiękiem.

Nekro schował broń i odetchnął głęboko. Podniósł telefon do ucha.

– Problem rozwiązany. Żadnych strat, więc możesz spać spokojnie.

– Uważaj na siebie – mruknęła Nina. – I nie zapomnij, że potrzebujemy tego transportu całego.

– Jak zawsze – odpowiedział spokojnie, odkładając telefon.

Podróż przebiegła bez problemów. Statek zacumował w porcie w Peru, gdzie kontener został szybko rozładowany i załadowany na tira. Dzięki Ninie, która zajęła się logistyką oraz odpowiednimi łapówkami, wszystko poszło sprawnie i bez zbędnych komplikacji. Nekro z satysfakcją opuścił port, obserwując, jak transport znika w kierunku magazynu grupy.

Kolejnego dnia trójka przyjaciół spotkała się w swojej willi niedaleko portu. Był to imponujący budynek w stylu kolonialnym, otoczony rozległym ogrodem pełnym wysokich palm i egzotycznych kwiatów. Willa zdawała się skąpana w blasku słońca, a lśniący basen w kształcie nieregularnej laguny odbijał błękit nieba. Ścieżki z białego żwiru prowadziły do ukrytych zakątków ogrodu, gdzie można było znaleźć altanki i wygodne leżaki.

Przyjaciele usiedli w cieniu rozłożystego parasola, który osłaniał duży stół z ciemnego drewna. Na stole ustawiono kilka butelek ich ulubionej whisky, szklanki, wiaderko z lodem oraz misę z owocami tropikalnymi. Delikatny powiew wiatru przynosił zapach kwiatów i soli z pobliskiego oceanu.

– Nasze finanse wyglądają dobrze, ale musimy zdecydować, co dalej – zaczął Sensu, nalewając sobie szklankę whisky. Ubrany w luźną lnianą koszulę, wydawał się odprężony, choć w jego oczach widać było skupienie.

Nina, ubrana w elegancki, biały kombinezon, pochyliła się nad notatkami, które rozłożyła na stole.

– Technologia jest przyszłością, ale nie możemy zaniedbać innych źródeł dochodów – powiedziała. – Rynek broni w Ameryce Południowej rozwija się dynamicznie. Mamy okazję wejść w kilka nowych kontaktów. Trzeba jednak uważać, bo konkurencja zaczyna robić się agresywna.

Nekro, siedząc wygodnie w fotelu, podniósł szklankę do ust i wpatrywał się w spokojną taflę basenu. Jego głos był spokojny, lecz zdecydowany.

– Nieruchomości. Potrzebujemy inwestycji, które będą stabilne i długoterminowe. Kluczowe lokacje, które zapewnią nam przewagę, gdy sytuacja na rynku stanie się bardziej napięta.

– Dobry punkt – odparł Sensu, spoglądając na Nekro. – Myślałem też o wykorzystaniu technologii do zarządzania naszą siecią. Automatyzacja może nam zaoszczędzić czas i zasoby. Im mniej osób zaangażowanych w operacje, tym mniejsze ryzyko przecieków.

Nina przerzuciła stronę w swoich notatkach i spojrzała na obu mężczyzn.

– Jest jeszcze jedna kwestia – zaczęła. – Transport. Jeśli chcemy zwiększyć skalę działań, potrzebujemy czegoś, co pozwoli nam szybko i bezpiecznie przenosić ludzi oraz towary.

– Prywatny samolot – rzucił Nekro, odstawiając szklankę. – Ale nie byle jaki. Potrzebujemy czegoś, co sprawdzi się w naszej branży.

Sensu uniósł brew, rozważając ten pomysł.

– Zgadzam się. To musi być coś dyskretnego, a jednocześnie zdolnego do ewentualnej obrony. Będziemy też potrzebowali pilota – kogoś, kto nie tylko umie latać, ale też posługiwać się bronią w razie potrzeby.

– Mam kilka kontaktów – powiedziała Nina. – Mogę zacząć poszukiwania od jutra. Ale to będzie wymagało dużych środków.

– Środki to nie problem, jeśli znajdziemy właściwą osobę – odparł Nekro. – Zainwestujmy w to, zanim konkurencja wpadnie na podobny pomysł.

Dyskusja trwała przez kolejne godziny. Pojawiały się różne pomysły – od rozszerzenia działalności na nowe rynki po wprowadzenie bardziej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa. Każda decyzja była dokładnie analizowana, a każdy szczegół omawiany z największą precyzją.

Wieczór zaczął zapadać, a nad ogrodem unosiła się lekka mgiełka. Słońce powoli znikało za linią horyzontu, a oświetlenie ogrodu włączało się automatycznie, tworząc przytulną atmosferę. Na stole piętrzyły się zapiski, a kilka pustych butelek whisky świadczyło o intensywności rozmów.

– To był produktywny dzień – podsumował Nekro, wstając i rozprostowując nogi. – Mamy solidny plan na najbliższe miesiące. Teraz trzeba go tylko wdrożyć.

Nina uśmiechnęła się lekko, zbierając swoje notatki.

– Jutro zacznę kontaktować się z naszymi ludźmi. Musimy działać szybko, zanim konkurencja zrobi pierwszy ruch.

Sensu skinął głową, dopijając ostatni łyk whisky. Wstał, gotów opuścić willę, ale Nekro zatrzymał go spojrzeniem.

– Nie wracasz do bazy – powiedział, podchodząc bliżej. – Rano musisz być w Iraku. Spotkasz się z nowu z Alim al-Hassadem . Potrzebuje kolejnego transportu.

Sensu skinął głową bez słowa.

– Dobrze, załatwię to – powiedział, po czym skierował się w stronę wyjścia. Atmosfera zgęstniała, ale każdy z nich wiedział, że to spotkanie może otworzyć przed nimi nowe możliwości – lub stać się największym wyzwaniem, z jakim dotąd się zmierzyli.

3.ALIM AL-HASSAD

Poranne słońce nad Irakiem rzucało długie cienie na suche, spękane ziemie otaczające miasto Al-Amara. Sensu, ubrany w prostą odzież podróżną, siedział w zniszczonym jeepie, który podskakiwał na nierównych drogach prowadzących do siedziby Alima al-Hassada. Wokół rozciągały się pustkowia, przerywane jedynie niewielkimi osadami, w których życie zdawało się toczyć swoim własnym, archaicznym rytmem. Żołnierze na każdym rogu, checkpointy obsadzone przez uzbrojonych mężczyzn i wszechobecne napięcie jasno dawały do zrozumienia, że to miejsce nie zna spokoju.

Celem Sensu była siedziba Alima al-Hassada – tyrana, bezwzględnego przywódcy terrorystycznej organizacji, który słynął z brutalnych metod rządzenia. Alim budził strach nawet wśród swoich najbliższych współpracowników. Mężczyzna o mocno zarysowanej szczęce, przenikliwych czarnych oczach i głosie, który potrafił zamienić spokojną rozmowę w rozkaz śmierci, zyskał reputację jednego z najbardziej bezlitosnych liderów na Bliskim Wschodzie. Niewielu miało odwagę spojrzeć mu w oczy, a ci, którzy spróbowali, rzadko wychodzili z tego spotkania żywi.

Siedziba Alima mieściła się w dawnym pałacu otoczonym wysokimi murami, najeżonymi wieżyczkami strażniczymi. W środku znajdował się mały labirynt korytarzy, który miał za zadanie zdezorientować niepożądanych gości. Pałac z zewnątrz wydawał się majestatyczny, ale w środku panowała atmosfera chłodu, mroku i strachu. Strażnicy uzbrojeni po zęby pilnowali każdego wejścia, a ściany zdobiły ślady kul i starych eksplozji – niemi świadkowie lat walki.

Jeep zatrzymał się przed masywną bramą. Sensu, niewzruszony, wysiadł, ignorując wzrok strażników, którzy szybko go przeszukali. Po krótkim sprawdzeniu został wprowadzony do środka przez młodego chłopaka o przestraszonych oczach, który najwyraźniej służył Alimowi jako posłaniec. W miarę jak przechodził kolejne korytarze, narastał dźwięk krzyków i jęków dochodzących z piwnic. Sensu nie zwrócił na to większej uwagi – w ich świecie brutalność była codziennością.

W końcu zaprowadzono go do obszernej sali o niskim sklepieniu, gdzie na środku znajdował się solidny drewniany stół. Przy nim siedział Alim al-Hassad. Mężczyzna, mimo swojej relatywnie drobnej budowy, wydawał się zdominować całe pomieszczenie. Jego ciemne oczy przeszywały na wskroś, a twarz zdobiły liczne blizny, świadczące o jego przeszłości jako wojownika. Obok stołu klęczał związany więzień – brudny, z posiniaczoną twarzą, wyraźnie osłabiony. Dwóch strażników z uniesionymi kijami stało obok, czekając na kolejne rozkazy.

– Sensu, mój przyjacielu – powitał go Alim niskim, lekko zachrypniętym głosem. – Widzę, że dotarłeś w dobrym zdrowiu. Mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca.

– Była spokojna – odpowiedział Sensu, podchodząc bliżej. Jego twarz nie zdradzała emocji, gdy spojrzał na więźnia. Jeden ze strażników wbił mu igłę pod paznokieć, wywołując przeraźliwy krzyk. Sensu nie drgnął nawet na moment.

Alim uśmiechnął się z zadowoleniem, widząc, że jego gość nie okazał słabości.

– Ten tutaj – wskazał na więźnia – zdradził nasze położenie wrogowi. Chciałbym, abyś zobaczył, jak radzimy sobie z takimi ludźmi. Musimy przecież dbać o lojalność w naszych szeregach.

Sensu skinął głową, ale nie skomentował. Zamiast tego usiadł na jednym z krzeseł i nalał sobie wody z karafki stojącej na stole. Jego obojętność wyraźnie zaintrygowała Alima.

– Widzę, że masz doświadczenie w takich sytuacjach – powiedział Alim, nachylając się do niego. – Ale nie traćmy czasu na drobiazgi. Przejdźmy do interesów.

Strażnicy wyprowadzili więźnia, którego krzyki wciąż odbijały się echem po korytarzach. W sali zapanowała nagła cisza.

– Potrzebujemy kolejnych dostaw – zaczął Alim. – Tym razem nie tylko broni, ale również technologii. Kamery, drony, systemy nadzoru. Wiesz, jak to jest – nasi wrogowie stają się coraz sprytniejsi.

Sensu spojrzał na niego uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jego spokojny głos przebił ciszę:

– To, co żądasz, będzie kosztować więcej niż poprzednie dostawy. Technologia nie jest tania, a transport przez granicę stanowi dodatkowe ryzyko.

Alim zmrużył oczy, ale po chwili uśmiechnął się zimno.

– Pieniądze nie są problemem. Upewnij się tylko, że dostawa dotrze na czas. W przeciwnym razie będziemy mieli problem.

Sensu odpowiedział spokojnie:

– Moja ekipa nigdy nie zawodzi. Wiesz o tym, Alim. Ale twoi ludzie muszą zapewnić nam bezpieczeństwo w trakcie dostawy.

Rozmowa trwała jeszcze kilka godzin, podczas których uzgodniono szczegóły nowej umowy. Alim, mimo swojego brutalnego charakteru, był zaskakująco precyzyjny w negocjacjach. Wiedział, że Sensu jest człowiekiem, którego warto mieć po swojej stronie. W ich świecie lojalność była cenniejsza niż złoto.

Po zakończeniu spotkania Sensu wstał i wyciągnął rękę do Alima.

– Dotrzymamy umowy – powiedział. – Ale wiesz, że cena za niepowodzenie jest wysoka dla obu stron.

Alim uścisnął jego dłoń, uśmiechając się lekko.

– Wiem, Sensu. I właśnie dlatego liczę na ciebie.

Kiedy Sensu opuszczał siedzibę Alima, nie czuł ani satysfakcji, ani lęku. Wiedział, że właśnie zawarł układ z człowiekiem, którego sojusz mógł przynieść wiele korzyści, ale równie dobrze mógł skończyć się zdradą. Wsiadając do czekającego na niego jeepa, spojrzał na czerwone słońce zachodzące za pustynią. Wiedział, że ta misja to dopiero początek większych wydarzeń, które miały nadejść.

Kilka godzin później Sensu dotarł do hotelu w Al-Amara. Był to niewielki, ale schludny budynek, ukryty między wąskimi uliczkami. Wchodząc do swojego pokoju, od razu zamknął drzwi na klucz i wyjął telefon. Zadzwonił do Nekro, który odebrał niemal natychmiast.

– Jak poszło? – zapytał Nekro.

– Umowa została zawarta – odpowiedział Sensu, siadając na łóżku. – Chcą nie tylko broni, ale też technologii. To będzie duże zlecenie, ale Alim jest gotowy zapłacić. Transport i bezpieczeństwo będą kluczowe.

– Dobrze. Zorganizujemy to – odparł Nekro. – A Nina? Wiesz, że poleciała do Stanów Zjednoczonych? Spotka się z gubernatorem Luizjany. Mają tam pewien pomysł, który może otworzyć nam nowe możliwości.

Sensu uniósł brew, ale nic nie powiedział. Wiedział, że każdy ruch Niny był starannie zaplanowany i że jej działania zawsze przynosiły korzyści dla grupy. Po chwili w milczeniu rozłączył się i spojrzał przez okno na miasto. Czuł, że coś większego zaczyna się formować – coś, co może zmienić zasady gry.

Następnego dnia Sensu obudził się o świcie. Delikatne światło poranka wpadało przez żaluzje, rzucając cienie na ściany pokoju. Po szybkiej porannej rutynie spakował się i opuścił hotel, kierując się na umówione miejsce, gdzie miał czekać na niego helikopter.

Jeep, którym się poruszał, mknął wąskimi, piaszczystymi uliczkami miasta, wciąż jeszcze uśpionego. Siedząc na tylnym siedzeniu, Sensu co jakiś czas zerkał w lusterko wsteczne. Już po wyjeździe z miasta zauważył, że za nimi podąża czarny samochód terenowy z przyciemnionymi szybami. Początkowo uznał to za przypadek, ale gdy minęli kilka rozwidleń i zakrętów, a pojazd wciąż utrzymywał dystans, jego intuicja zaczęła bić na alarm.

– Wydaje mi się, że mamy ogon – powiedział do kierowcy, spokojnym, ale stanowczym głosem.

Kierowca, doświadczony lokalny przewodnik, rzucił szybkie spojrzenie w lusterko, po czym przyspieszył, jakby próbując ocenić reakcję śledzącego pojazdu. Czarny SUV również przyspieszył, zachowując tę samą odległość.

– Na pewno nas śledzą – potwierdził kierowca, zaciskając dłonie na kierownicy. – Co robimy?

Sensu, niewzruszony, sięgnął do schowka, gdzie znajdował się pistolet. Sprawdził magazynek, po czym odłożył broń w zasięgu ręki.

– Jedź dalej – powiedział chłodno. – Nie zatrzymuj się, dopóki nie dotrzemy na miejsce.

Droga wiodła przez pustynne równiny, a za każdym wzniesieniem Sensu spodziewał się, że samochód zniknie. Jednak SUV uparcie trzymał się ich śladu, nie zmieniając odległości. W pewnym momencie kierowca spróbował nagłego manewru – skręcił w boczną drogę, prowadzącą przez wąski kanion. Liczył, że uda im się zgubić ścigających w labiryncie skalnych ścian.

– Dobry pomysł – skomentował Sensu, spoglądając na GPS na swoim telefonie. – Jeśli to amatorzy, zgubią nas tutaj.

Jednak SUV również skręcił, wciąż podążając za nimi. Sensu poczuł, jak adrenalina zaczyna pulsować w jego żyłach. Zerknął na kierowcę, który wyglądał na coraz bardziej zaniepokojonego.

– Zwolnij – polecił Sensu. – Chcę się im przyjrzeć.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij