Za milion dolarów - ebook
Za milion dolarów - ebook
Julie
Która z sióstr Nelson pójdzie na randkę w ciemno z Toddem Astonem III? Wszystkie uważają, że ten człowiek musi być ofermą i nieudacznikiem, skoro potrzebuje swatania. Jednak nagroda jest nęcąca, a babka nalega, więc siostry postanawiają zagrać o to, która z nich spotka się z milionerem. Pada na Julie. Jej zdumienie nie ma granic, gdy Todd Aston III okazuje się niezwykle przystojny i ujmujący. Niespodziewanie Julie zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Jej szczęście trwa krótko. Dowiaduje się, że mężczyzna jej marzeń wcale nie jest Toddem. Najbardziej boli ją fakt, że stała się zabawką w rękach milionerów. Czy zakochana kobieta wybaczy głupi żart?
Willow
Pełna temperamentu Willow Nelson jedzie do rezydencji Todda Astona III, by zrobić mu awanturę. Nie dość, że nie pojawił się na randce z Julie, to planował ją oszukać. Willow wygarnęłaby mu całą prawdę prosto w oczy, gdyby miała szansę go spotkać. Przeszkodził jej w tym Kane Dennison – przyjaciel Todda. Na co dzień oschły i niesympatyczny, wobec Willow mimo wszystko zdobywa się na uprzejme zachowanie. To spotkanie odmieni ich życie. Kane, dotąd samotnik z wyboru, nie potrafi zapomnieć dziewczyny o pięknych, pełnych pasji oczach...
Marina
Uszczęśliwić siostrę – taki cel stawia sobie Marina Nelson, gdy zgadza się zorganizować ślub Julie. Ale dopięcie wszystkiego na ostatni guzik jest trudne, bo współorganizatorem wesela jest przyjaciel pana młodego, Todd Aston III. Marina dotąd nie zapomniała, w jaki sposób zażartował z jej siostry. Nadal nie pała do niego sympatią, ale jest gotowa do współpracy. Wspólne zadanie zbliża ich coraz bardziej. I nagle w ferworze weselnych przygotowań Marina uświadamia sobie, że się zakochała. Jednak Todd podejrzewa, że ona chce go poślubić, aby zdobyć milion dolarów.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1304-2 |
Rozmiar pliku: | 852 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pierwsza randka w ciemno Julie Nelson była tak nieudana, że przez ostatnie dziesięć lat wyrzucała sobie, że zdecydowała się na nią pójść.
W restauracji ze szwedzkim bufetem facet flirtował przez cały wieczór ze wszystkimi kobietami, tylko nie z nią, wyjadał dressing z jej salaterki, po czym niepostrzeżenie wymknął się z lokalu, zostawiając jej rachunek do zapłacenia i zmuszając do samotnego powrotu do domu.
Miała wtedy szesnaście lat i z pewnością zapomniałaby o nieprzyjemnym incydencie, gdyby tej samej nocy nie wylądowała w szpitalu na ostrym dyżurze z ciężkim zatruciem. Jednak dopiero fakt, że zwymiotowała na najprzystojniejszego stażystę na oddziale, przepełnił ostatecznie czarę goryczy. Wtedy poprzysięgła sobie, że już nigdy w życiu nie pójdzie na randkę w ciemno.
I trwała w tym postanowieniu aż do dzisiejszego wieczoru.
– To będzie katastrofa – mruknęła do siebie pod nosem, wręczając kluczyki od samochodu boyowi i kierując się do wejścia modnej restauracji na West Side. – Przecież nie jestem kretynką. Co ja tu w ogóle robię?
Zbędne pytanie, doskonale znała na nie odpowiedź. Ona i jej dwie siostry musiały wybrać, która pójdzie na randkę z osławionym Toddem Astonem III. Zgodnie z wieloletnią tradycją wszystkie ważne decyzje życiowe podejmowały, grając w papier, kamień, nożyce. Przegrała i dlatego teraz tu była. Zawsze miała pecha w grze i jej siostry o tym wiedziały.
Otworzyła reprezentacyjne szklane drzwi i weszła do zatłoczonego foyer. Najwyraźniej wolne stoliki w tej restauracji były równie deficytowe jak miejsca parkingowe w centrum miasta. Przebiła się przez elegancko ubrany tłum czekających gości do młodej, wyjątkowo chudej i bladej hostessy.
– Jestem umówiona z panem Toddem Astonem – poinformowała, z trudem się powstrzymując, żeby nie uświadomić dziewczynie, że kanapka by jej nie zabiła.
Hostessa zajrzała do książki rezerwacji.
– Pan Aston już jest. Zaprowadzę panią do jego stolika.
Julie ruszyła za kobietą, porównując swoje normalnie zbudowane biodra do praktycznie nieistniejących idącej przed nią chudziny. Było to znacznie zabawniejsze niż denerwowanie się przed spotkaniem z Toddem Astonem III. Jak można mieć cyferkę za nazwiskiem? Przypomniał jej się pan Howell III z serialu Wyspa Gilligann, który uwielbiała, będąc nastolatką. Wyobraziła sobie młodszą wersję pana Howella w spodniach w paski i białej marynarce i z trudem się powstrzymała, żeby się nie roześmiać. Hostessa zatrzymała się przed stolikiem w rogu i wskazała mężczyznę, który bynajmniej nie wyglądał jak podstarzały, pretensjonalny milioner.
Todd Aston wstał i uśmiechnął się.
– Witaj. Pewnie jesteś Julie.
Przegrana w papier, kamień, nożyce nigdy jeszcze nie była tak słodka, pomyślała, z zadowoleniem przyjmując fakt, że mimo że była w butach na nieludzko wysokich szpilkach, Aston i tak znacznie ją przewyższał. Do tego był przystojny, miał ciemne oczy i niebezpieczny uśmiech wilka z bajki o Czerwonym Kapturku.
Nie wyglądał na frajera, desperata czy upośledzonego, nie sprawiał też wrażenia człowieka, który zostawi ją z rachunkiem do zapłacenia.
– Cześć, miło cię poznać – przywitała się.
Odsunął przed nią krzesło, co było niespodziewanie miłym gestem, po czym usiadł przy stoliku. Hostessa tymczasem odeszła, zostawiając ich sam na sam.
Julie obrzuciła Todda ciekawym spojrzeniem. Miał ciemne włosy, niewielkie dołeczki w policzkach i nosił przyciągający uwagę krawat, który pewnie kosztował więcej niż ostatnia rata jej kredytu za studia.
– Krępująca sytuacja – zauważyła pogodnie Julie, dochodząc do wniosku, że nie ma co udawać.
Mężczyzna uniósł nieznacznie do góry lewą brew.
– Więc nie będzie żadnych konwenansów? Rozmowy o pogodzie i korkach na drogach?
– Chyba, że jesteś tym zainteresowany. Pogoda jest piękna, ale w południowej Kalifornii to raczej norma. Co do korków, nie było tak źle. A co u ciebie?
Aston znów się uśmiechnął.
– Spodziewałem się kogoś zupełnie innego.
Mogła sobie tylko wyobrazić kogo.
– Nie jestem młoda, nie potrafię udawać i nie jestem zdesperowana.
– Znów brak dyplomacji. – Skrzywił się. – Co by na to powiedziała twoja matka?
Julie zastanowiła się.
– Możesz wypić tylko jeden kieliszek wina, a jeśli się upewnisz, że jest miły i go polubisz, daj mu swój numer telefonu.
Todd roześmiał się. Miał niski, wyrazisty męski głos. Do tej chwili denerwowała się, ale kiedy zobaczyła na jego twarzy szeroki uśmiech, poczuła lekkie ukłucie w dołku. Ciekawe, może powinna była dać sobie drugą szansę i umówić się na randkę w ciemno dużo wcześniej?
– Rozsądna rada. Podoba mi się twoja matka.
– Daje się lubić.
Zjawił się kelner, wręczył im menu i spytał, czy może przyjąć zamówienie na napoje. Todd zamówił osiemnastoletnią szkocką whisky, a Julie wódkę z tonikiem.
– Nie posłuchasz rady mamy? – spytał Aston, kiedy kelner odszedł.
– Mam za sobą długi trudny dzień.
– Czym się zajmujesz?
– Jestem od dwóch lat radcą prawnym w międzynarodowej kancelarii adwokackiej.
– Prawniczka? Zdałaś egzaminy adwokackie?
– Oczywiście.
– Jesteś pewna siebie. – Zaśmiał się.
– Pewność siebie przychodzi z czasem.
– A co było przedtem?
– Praca przez osiemnaście godzin na dobę i nauka. Żadnego życia.
– Jaką dziedziną prawa międzynarodowego się zajmujesz? Prawami człowieka?
– Nie, międzynarodowymi spółkami. Specjalizuję się w kontraktach z Chinami.
– A to ciekawe.
Julie uwielbiała być niedoceniana, szczególnie przez mężczyzn.
– Ten wybór sam się nasuwał. Mówię biegle w języku mandaryńskim.
Spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem, które szybko ukrył.
– Imponujące.
– Dziękuję.
– No dobrze, zacznijmy od początku.
– Dlaczego? – Zaśmiała się. – Tak dobrze nam idzie.
– Jasne. Chyba tobie. Posłuchaj, babka Ruth poprosiła mnie, żebym się zgodził poznać pewną młodą damę. Podała mi termin i miejsce, dlatego tu jestem. Spodziewałem się spotkać kogoś… zupełnie innego. Jesteś dla mnie miłym zaskoczeniem.
Zatrzymała na dłużej spojrzenie na jego szerokim torsie. Musiał dużo ćwiczyć lub otrzymał wyjątkowo dobry zestaw genów.
W gruncie rzeczy obie wersje były do przyjęcia.
– Zawsze robisz to, o co cię prosi babka?
– Zazwyczaj. – Wzruszył ramionami. – Tak naprawdę jest moją stryjeczną babką. Ale zawsze była dla mnie bardzo dobra i szanuję ją. Rzadko mnie o cokolwiek prosi, więc kiedy już to robi, twierdząc, że coś jest dla niej ważne, staram się spełniać jej życzenia. To było ważne.
Mówił prawdę albo potrafił doskonale oszukiwać. Julie wolała, żeby był z nią szczery.
– Ty również jesteś dla mnie miłą niespodzianką – wyznała, postanawiając dać mu na początek kredyt zaufania. – Kiedy tu szłam, wyobrażałam sobie, że ujrzę pana Howella.
– Z Wyspy Gilligana? Dziękuję bardzo.
– Wolałbyś być Gilliganem? – Zachichotała.
– Raczej Jamesem Bondem.
– Do tego musiałbyś być Brytyjczykiem.
– Mogę popracować nad akcentem.
– Łatwość zdobywania kobiet czy gadgety czynią go tak interesującym? – Pochyliła się ku niemu.
– I to, i to.
– Jesteś szczery.
– Dziwi cię to?
Dziwiło ją.
– Przystosuję się – odparła. – No dobrze, Jamesie vel Toddzie, wiem o tobie tylko tyle, że się ubierasz jak biznesmen i uwielbiasz swoją babkę. No i znam cyfrę stojącą za twoim nazwiskiem, choć o tym chyba nie powinniśmy mówić.
– Co złego w cyfrze za nazwiskiem?
– Nic. Jest wspaniała. Ja zwykle opuszczam to pole, kiedy się rejestruję na stronach w Internecie, a ty musisz się zatrzymać i wpisać wielką trójkę.
– Trójka nie jest znów taka duża. Jest jak inne cyfry. Oczywiście pragnęłaby być wielka, ale życie składa się z wielu niezrealizowanych marzeń. Trójka musi do tego przywyknąć.
Uroczy, pomyślała radośnie. Ten mężczyzna jest absolutnie czarujący.
Przy ich stoliku zjawił się kelner z napojami. Kiedy odszedł, Todd wzniósł do góry szklankę.
– Za niespodziewaną przyjemność poznania bystrej, zabawnej i czarującej kobiety – oznajmił.
Tym razem przesadził, ale na tyle dobrze się przy nim bawiła, że postanowiła potraktować to jako szczery komplement.
– Dziękuję. – Trąciła jego szklankę. Wykonała nieskoordynowany ruch i ich palce się zetknęły. Nic nieznaczące muśnięcie, a jednak je odnotowała. Jej siostra Willow powiedziałaby, że to znak od wszechświata i że nie powinna go lekceważyć. Jej druga siostra Marina chciałaby wiedzieć, czy to ten jedyny.
– A ty czym się zajmujesz?
Odstawił szklankę.
– Piszę na niebie. Wiesz, te okropne wiadomości, które ludzie chcą sobie przekazywać. Barney kocha Kate. Albo: John, przynieś do domu mleko.
Julie wypiła łyk drinka i czekała.
Todd westchnął.
– Jestem partnerem w firmie z kapitałem wysokiego ryzyka. Kupujemy małe przedsiębiorstwa, dofinansowujemy je i unowocześniamy, dając wsparcie techniczne, a potem odsprzedajemy za nieprzyzwoite sumy pieniędzy. To odrażające. Powinienem się wstydzić.
– Sądziłam raczej, że prowadzisz rodzinną fundację.
– Tym się zajmuje profesjonalny zarząd. Ja wolę budować, niż oddawać.
– To dość bezwzględne – zakpiła.
– Taki jestem. Ludzie lekceważą mnie z powodu cyferki za nazwiskiem. Oceniają, że jestem bezużyteczny. Co jest niezgodne z prawdą.
Wierzyła mu. Zabawny, władczy i komunikatywny. Szczególnie teraz, kiedy tak na nią intensywnie patrzył. Wyczuła jego zainteresowanie, co było ekscytujące, a zarazem budziło w niej lęk.
– Ale ciebie również nie doceniają – dodał.
– Skąd wiesz?
– Sam to zrobiłem. Z góry założyłem, że skoro pracujesz w środowisku międzynarodowym, to jesteś związana z ochroną praw człowieka.
– Typowo męski sposób myślenia, że kobiety lepiej niż do biznesu nadają się do zajęć, w których ważną rolę odgrywają uczucia.
– Często się spotykasz z lekceważeniem – stwierdził.
– Tak, ale przyzwyczaiłam się. Kariera jest dla mnie bardzo ważna. Pierwsze lata w dużej firmie prawniczej są bardzo ciężkie. Chcę się rozwijać, coś osiągnąć, ale przez całe życie uczono mnie, żeby zawsze postępować właściwie. Dlatego wykorzystuję to, że mnie lekceważą, i za plecami robię swoje.
– Jesteś bezwzględna?
– Zdarza się. Ale nie jest to moja cecha charakteru.
Ich spojrzenia się spotkały. Do tej chwili Julie dobrze się bawiła, popijając drinka, niespodziewanie jednak wkradło się między nich napięcie. Po plecach przebiegł jej delikatny dreszczyk. Była przekonana, że Todd będzie nadęty, a on sądził, że ona będzie głupiutka. Ku własnemu zaskoczeniu Julie zaczęła się zastanawiać, czy nie zmienić planu, który sobie założyła, że przez pierwsze dwa lata pracy w firmie nie będzie się angażowała w żadne związki. Nie miała wiele wolnego czasu, ale przy odpowiedniej motywacji mogłaby zrobić wyjątek.
Podobało jej się, że był bystry i cyniczny, a jednocześnie słuchał starej babki Ruth. Fascynował ją jego uśmiech i entuzjazm promieniujący z ciemnych oczu. Po raz pierwszy od bardzo dawna obudziły się w niej zmysły. Dobrze wiedzieć, że jeszcze potrafiła odczuwać pragnienia.
– Opowiedz mi o kobietach w twoim życiu.
Todd popijał właśnie whisky i o mało się nie zakrztusił.
– Nie mam przy sobie zdjęć.
– Wystarczy ogólny zarys. Bez szczegółów.
– Jesteś naprawdę wspaniałomyślna. – Odstawił szklankę i ciągnął: – No więc były bliźniaczki…
– Na pewno nie było. Tak łatwo mnie nie odstraszysz. – Uśmiechnęła się.
– Punkt dla ciebie. Obecnie nie jestem z nikim na poważnie. W zeszłym roku przeszedłem przez trudne rozstanie. Żadnych byłych żon ani kochanek. A ty?
– Jeden były chłopak, z czasów kiedy byłam na ostatnim roku studiów. Teraz jestem sama.
– Co się z nim stało?
Julie nie miała doświadczenia w chodzeniu na randki, ale wiedziała, kiedy zmienić temat. Nie miało sensu zagłębianie się w smutne historie z jej życia.
– Po prostu nie wyszło.
Zjawił się kelner z pytaniem, czy wybrali już coś z menu.
– Żeby to zrobić, musielibyśmy je przejrzeć. – Todd uśmiechnął się do Julie. – Jeszcze nie, ale się postaramy.
Zaczekała, aż kelner odejdzie, i kiedy zostali sami, zauważyła:
– Po co zawracać sobie głowę menu? Przecież i tak zamówisz mało wysmażony stek i sałatkę. Nie dlatego, że masz ochotę, tylko dlatego, że jeśli nie będziesz jadł warzyw, ludzie uznają, że zostałeś źle wychowany.
Todd uniósł brew.
– A ty masz ochotę na stek, ale większość kobiet nie jada na randkach, więc zamówisz rybę, której nie lubisz. – Uniósł do góry szklankę z whisky. – Odwołuję, lubisz rybę, ale tylko w piwnym cieście, smażoną w głębokim oleju i z frytkami.
– Lubię tuńczyka – odparła skromnie.
– Z puszki się nie liczy.
– Wygrałeś. Zamówię stek i nawet go zjem, ale ty nikomu o tym nie powiesz.
– Uczciwie postawiona sprawa. Ja wezmę tę cholerną sałatkę. – Pochylił się ku niej, wpatrując się w nią ciemnymi oczyma. – Byłem pewien, że będę się nudził.
– Ja również. Sądziłam też, że będę górować nad tobą intelektualnie i moralnie.
– Co do moralności przeżyję. – Zaśmiał się.
– Ale nie mogę być mądrzejsza?
– Jestem całkiem bystrym facetem.
Julie zmieniła pozycję na krześle. Miała wrażenie, jakby temperatura w restauracji podniosła się o piętnaście stopni. Sięgnęła po drinka, ale zanim go podniosła, on wziął jej dłoń w swoją. Miał ciepłe, silne palce. Przeszył ją prąd, który powędrował falą do najczulszych partii jej ciała. Ogarnęła ją słabość. Poczuła, jak budzi się w niej kobiecość, co w jej przypadku było dość niezwykłym połączeniem. Zazwyczaj się kontrolowała i była onieśmielona.
– Mam pytanie natury technicznej – oświadczył, ujmując jej rękę w taki sposób, aby móc kciukiem gładzić wnętrze jej dłoni.
– Słucham.
– Moja babka jest również twoją babką?
– To plotki – odpowiedziała, starając się skupić na rozmowie i nie myśleć o ogarniającym ją pożądaniu. Przekonywała samą siebie, że jej reakcja związana jest raczej z tym, że nie była na żadnej randce od osiemnastu miesięcy niż z jego dotykiem. Niestety nie bardzo jej to wychodziło.
– Jeśli jest moją stryjeczną babką i twoją babką, to my jesteśmy dla siebie…
Zrozumiała, o co mu chodziło.
– Nie jesteśmy spokrewnieni. Ruth jest drugą żoną twojego stryjecznego dziadka. Nie mieli ze sobą dzieci. Nie mówiła ci o tym?
Cofnął dłoń i wyprostował się na krześle.
– Nie.
– No to już wiesz. – Co do babci Ruth, kiedy wróci do domu, będzie jej musiała podziękować za zorganizowanie tej randki.
– Tak, wiem. – Wstał i wyciągnął do niej rękę.
– Co robisz? – zdziwiła się.
– Proszę cię do tańca.
Tańca? Nie tańczyła od czasów liceum, a i nawet wtedy nie była w tym dobra.
– Ale tu się nie tańczy – zauważyła, siedząc twardo w miejscu.
– Przeciwnie. Skoro już wiem, że nie jesteśmy kuzynami, zatańczmy.
Julie była rozdarta pomiędzy lękiem zrobienia z siebie kretynki a pragnieniem przytulenia się do niego. Dopiero teraz usłyszała, że w tle gra muzyka. Brzmiała przyjemnie, ale nie była nawet w połowie tak kusząca jak stojący przed nią mężczyzna.
– Chcesz, żebym cię błagał?
– A zrobiłbyś to?
– Może. – Zadrżał mu kącik ust i uśmiechnął się.
Wstała i podała mu rękę. Zaprowadził ją do sali na tyłach restauracji, gdzie na niewielkim parkiecie poruszało się w takt muzyki kilka przytulonych par. Zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, Todd przyciągnął ją do siebie, obejmując mocno w talii. Julie ze zdziwieniem stwierdziła, że jej dłoń spoczywa na jego ramieniu.
Był doskonale zbudowany, kiedy ich biodra się spotkały, wyczuła jego podniecenie. Nie tańczyli na tyle blisko, żeby jej piersi mogły dotykać jego torsu, ale ogarnęła ją niepowstrzymana chęć, żeby się wtulić i ocierać o niego.
Za długo byłam bez mężczyzny, doszła do wniosku.
– Pięknie pachniesz – wyszeptał jej do ucha.
– Rozpuszczalnik, zmieniałam dzisiaj toner – odrzekła.
– Nie możesz tak po prostu przyjąć komplementu? – burknął.
– No dobrze, dziękuję.
– Już lepiej. – Uśmiechnął się. – Masz trudny charakter.
– Trochę późno na te wyrazy uznania.
– Nie przeszkadza ci on? – ciągnął.
– Czasami, a tobie nie?
– Czasami – powtórzył, przesuwając niżej spoczywającą na jej talii dłoń.
Zajrzała mu w oczy.
– Nie lubisz ludzi, którzy z góry cię oceniają.
– Ty to zrobiłaś.
– Ty również, więc jesteśmy kwita.
– Mimo to jest nam ze sobą dobrze. – Pochylił ku niej twarz i musnął wargami jej usta. Pocałunek był niespodziewany, ale cudowny. Ścisnęło ją w żołądku, nabrzmiały jej piersi. Todd drażnił ją ustami, ale nie pogłębiał pocałunku.
Miejsce publiczne, pomyślała. Pewnie nie chce jej zawstydzać. Powinna to docenić i pewnie to zrobi… za jakiś czas.
Aston wyprostował się i chrząknął.
– Powinniśmy wrócić do stolika i złożyć zamówienie. Wiesz, musimy być odpowiedzialni.
Miała ochotę się sprzeciwić, ale co by się stało, gdyby tak dłużej tańczyli, dotykając się i całując? Odpowiedź na to pytanie nie była trudna.
Zbyt wiele, za szybko, podpowiedział jej rozsądek. Od bardzo dawna nie była na randce i w tej sytuacji pośpiech nie byłby mądry. Jednak ten mężczyzna wyjątkowo ją pociągał.
– Nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego ty tu przyszłaś? – spytał, gdy usiedli przy stoliku. – Ja już ci się wyspowiadałem.
Nie wiedział? Naprawdę? No to pięknie.
– Moja matka i babka Ruth zerwały ze sobą kontakt wiele lat temu. Niespodziewanie kilka miesięcy temu Ruth zjawiła się w naszym życiu. Ani ja, ani moje siostry nigdy wcześniej jej nie widziałyśmy. Mama nawet nie powiedziała nam o jej istnieniu. W zeszłym tygodniu przy obiedzie babka poinformowała nas, że ma stryjecznego wnuka, i zaproponowała, żeby jedna z nas się z nim spotkała.
– Ciekawe.
– Nie wiesz jeszcze jak bardzo. Wyobraź sobie, że zaproponowała nam… zresztą nieważne.
– Przeciwnie, powiedz.
– Obrazisz się.
– Jakoś zniosę prawdę. Co wam zaproponowała?
– Pieniądze.
– Zapłaciła ci, żebyś się ze mną umówiła na randkę? – Utkwił w niej spojrzenie.
– O nie, randki miały być gratis. Dopiero jeśli cię poślubię, otrzymam wynagrodzenie. Milion dolarów. Dla każdej z nas. Moich sióstr i matki. Niezłe, co?
Zacisnął zęby, ale nie dał po sobie poznać żadnych uczuć. Nie była w stanie odgadnąć, co sobie teraz myśli.
– Propozycja zaskoczyła nas wszystkie – ciągnęła Julie. – Zastanawiałyśmy się, co z tobą jest nie tak, że twoja ciotka zaoferowała takie pieniądze, żeby tylko któraś wyszła za ciebie za mąż.
– Ze mną? Nie w porządku?
– Tak.
Doskonale się bawiła, starając się jednak, żeby tego nie zauważył.
– Postanowiłyśmy, że jedna z nas pójdzie z tobą na randkę i się przekona, co takiego okropnego się w tobie kryje. Zagrałyśmy w papier, kamień, nożyce, żeby wyłonić kandydatkę.
Todd wzdrygnął się i chrząknął.
– I ty wygrałaś?
– O nie, ja przegrałam. – Uśmiechnęła się.ROZDZIAŁ DRUGI
Zjawił się kelner, żeby przyjąć od nich zamówienia. Julie złożyła swoje i zaczekała, aż Todd zrobi to samo. Nawet nie spojrzał w menu. Przez cały czas miał wzrok utkwiony w niej.
– Przegrałaś? – spytał. – To znaczy, że nie wygrałaś?
– Mhm. – Znów się uśmiechnęła. – Wiesz, na czym polega gra? Ten kto przegra, musi zrobić coś paskudnego. Czyli w tym przypadku pójść z tobą na randkę. Wstrętne, co?
Najwyraźniej nie był w stanie pojąć, że żadna z sióstr nie umierała z ochoty, żeby się z nim umówić. Naiwność mężczyzn nie zna granic.
– Jeśli poczujesz się po tym lepiej, mogę ci teraz powiedzieć, że cieszę się, że przegrałam – wyznała, popijając drinka.
– Dość mnie poruszyło twoje wyznanie.
– Nie bierz tego do siebie. Postaw się w naszej sytuacji. Twoja babka jest gotowa zapłacić obcej kobiecie niewyobrażalne pieniądze, żeby wyszła za ciebie za mąż. Pierwsze, co przyszło nam do głowy, to że masz garb albo jakąś dziwną chorobę, która cię kompletnie zniekształciła. Coś jak człowiek słoń.
Aston o mało się nie udławił.
– Myślałyście, że jestem człowiekiem słoniem?
– To były tylko domniemania. A jednak mimo wszystko przyszłam na randkę.
– Przegrałaś i przyszłaś tu z litości. Pięknie. Nie mogę uwierzyć, że Ruth zaproponowała ci za randkę milion dolarów.
Jej też się wydało to dziwne, ale w końcu każdy ma wśród krewnych jakichś ekscentryków.
– Nie za randkę. Pamiętasz? Randka jest gratis. Mam proste rozwiązanie. Nie oświadczaj się.
– Jasne. Łatwo ci to mówić. Straciłem już zupełnie ochotę na deser. – Skrzywił się. – Powinnaś wynegocjować coś za randkę. Przynajmniej z pięćdziesiąt tysięcy.
– Jakoś wcześniej o tym nie pomyślałam. Ale jeśli babka wróci do tematu, poproszę ją o czek.
– Również się cieszę, że przegrałaś. – Zajrzał jej w oczy, poważniejąc.
– Dziękuję, choć to było łatwe do przewidzenia. Mam wyjątkowego pecha w tej grze i moje siostry o tym wiedzą.
– Ciekawy sposób na decydowanie o swoim losie.
Julie zmarszczyła brwi.
– Chcesz przez to powiedzieć, że jesteś zainteresowany?
Spodziewała się, że będzie zakłopotany, ale tylko wzruszył ramionami.
– Żadne z nas się nie spodziewało, że będzie nam razem tak miło. Może to przeznaczenie?
– Nie chcę słyszeć o przeznaczeniu ani wszechświecie. Moja siostra Willow twierdzi, że każdy z nas ma zapisany swój los, przed którym nie można uciec. Jest słodka i kocham ją nad życie, ale czasami chciałabym, żeby się udławiła. Gdybyś zobaczył, co ona jada. Tofu i kiełki, a do tego pije ohydne, lepkie napoje. – Julie wzdrygnęła się.
– Wegetarianka? – Todd pokiwał głową ze współczuciem.
– Ideologicznie tak, ale ma całą listę potraw, które się nie zaliczają do mięs. Na przykład hamburgery albo hot dogi.
– Ciekawe.
– Jest wspaniała. Marina zresztą też. Jest najmłodsza. Pomyśl tylko, mógłbyś tu dzisiaj być z jedną z nich.
– Jestem zadowolony z siostry, którą mam.
– Ale ty mnie nie masz. – Choć mógłbyś, przypomniała sobie tęsknie, jak miło było w jego ramionach.
– Daj mi trochę czasu.
Julie po raz setny w ciągu ostatnich kilku minut spojrzała w tylne lusterko. Kolacja była cudowna. Kompletnie nie pamiętała, co jadła, ale była pewna, że wszystko było bardzo dobre. Pamiętała za to doskonale rozmowę. Żarciki, śmiech, wspaniały kontakt. Nigdy wcześniej nie spotkała tak pociągającego mężczyzny. W pierwszej chwili przerażona, jak przeżyje ten wieczór, już po chwili pragnęła, żeby trwał wiecznie.
Todd był niezwykły. Zabawny, bystry i miał podobne do niej poczucie humoru, co się rzadko zdarzało. Do tego rozpalał ją samym tylko spojrzeniem.
Wszystko wydawało się wspaniałe, ale czy była przygotowana na taki obrót rzeczy? Jego propozycja, że pojedzie za nią, żeby się upewnić, że bezpiecznie trafiła do domu, była tylko żałosnym pretekstem, żeby z nią spędzić noc.
Nie chodziło tu o to, czy tego naprawdę chciała, ponieważ rozpalało ją nienasycone pragnienie. Obawiała się raczej, czy rozsądek jej nie opuścił. Od momentu rozstania z Garrettem w jej życiu nie było żadnego mężczyzny. Bynajmniej nie zamierzała myśleć teraz o tym podłym kłamcy. Zapomniała już, jak chodziła na randki, jakie obowiązywały zasady. Dawno wyszła z wprawy. Ten wieczór był wyjątkowo udany, ale czy to oznaczało, że powinna to uczcić, zapraszając Todda do siebie?
Kiedy dotarli do domu, nadal nie była tego pewna. Zatrzymała się na podjeździe przed garażem i wysiadła z samochodu. Noc była spokojna, jasna i dość ciepła. Mimo że nadeszła jesień, znajdowali się w Los Angeles, gdzie na pogodę nigdy nie można narzekać.
Cała drżała ze zdenerwowania. Jej ciało błagało, żeby zabrała tego przystojnego, atrakcyjnego mężczyznę do swojego łóżka. Ciało pragnęło jego dotyku, rozum jednak nakazywał ostrożność. Todd był czarujący, ale co ona o nim tak naprawdę wie? Poza tym seks na pierwszej randce byłby w złym guście.
Aston zaparkował na ulicy, wyskoczył z auta i rozejrzał się dookoła.
– Nie tego się spodziewałem – zauważył, ściszając głos i podchodząc do niej. – Wyobrażałem sobie, że będziesz mieszkała raczej w czymś nowym i drogim.
Była to stara dzielnica domków jednorodzinnych, z których wiele przekształcono w bliźniaki. Julie lubiła panujący tu spokój i podobały jej się stare detale architektoniczne będące dziełem rzemieślników.
– Mam blisko do pracy i kawałek trawnika. Nie lubię nowoczesnych apartamentów.
Uśmiechnął się i pogłaskał ją kciukiem po policzku.
– W takim razie dobrze, że nie pojechaliśmy do mnie.
– Niech zgadnę. Masz wszystko urządzone w stali i szkle.
– To też, ale chodziło mi raczej o to, że do mnie jest znacznie dalej – wyjaśnił, całując ją.
Jego usta były gorące i zdecydowane, a przy tym delikatne. Posuwał się powoli, jak gdyby miał mnóstwo czasu, co jej się bardzo podobało. Objął ją w talii, a ona przysunęła się do niego i położyła mu ręce na ramionach. Przez doskonale skrojony garnitur wyczuła silne, twarde mięśnie. Nie chciała przerywać pocałunku. Mimo że nie starał się go pogłębić, czuła mrowienie w całym ciele. Stała na chwiejnych nogach, z trudem łapiąc powietrze.
Usta Todda przesunęły się i musnęły jej policzek. Delikatne pieszczoty jego warg uwrażliwiły jej skórę. Ugryzł ją lekko w ucho, na co podskoczyła, drżąc z podniecenia. Następnie koniuszkiem języka dotknął jej szyi. Julie dostała gęsiej skórki. Westchnęła, zalana falą gorąca. Ogarnęło ją nienasycone pożądanie. Czuła, że nie wytrzyma ani sekundy dłużej, jeśli Todd jej nie pocałuje, tym razem tak naprawdę.
Najwyraźniej potrafił czytać w jej myślach. Odnalazł jej rozchylone usta i wpił się w nie głęboko, jak gdyby potrzeba zdobycia jej była tak wielka, jak jej oddania mu się. Odpowiedziała mu lubieżnie, delektując się łączącą ich pasją. Todd zsunął dłonie na jej biodra i przyciągnął ją do siebie, a ona wtuliła się w niego z całej siły. Natychmiast dotarły do niej dwa fakty. Przyciśnięte do jego torsu jej nabrzmiałe, uwrażliwione piersi wyzwoliły w niej falę doznań przypominających słodkie tortury. Aston III w dolnych partiach ciała był twardy jak skała.
Głowę Julie wypełniły fantazje: oni razem nago, pieszczą się, on ją wypełnia. Płonęła z pożądania, które doprowadzało ją do szaleństwa. Pragnęła mężczyzny, którego praktycznie nie znała. Próbowała walczyć ze zmysłami, ale było to jak tresowanie kota – bezcelowe i trochę głupie.
Todd cofnął się nieznacznie i wziął jej twarz w dłonie.
– W tym momencie powinienem zaproponować, żebyśmy się pożegnali – powiedział, patrząc jej w oczy. – Tak mnie wychowano i tego wymagałaby kultura.
– Dobre maniery to ważna rzecz – wymamrotała zadowolona, że udało jej się wydobyć z siebie głos.
– W istocie. Ale pozostaje nam jeszcze jedna możliwość.
– Nieprzestrzeganie konwenansów?
Uśmiechnął się i pocałował ją.
– Pragnę cię. Mógłbym wymienić całą listę powodów, dla których nie powinniśmy tego robić, ale pożądam cię jak szalony.
Nigdy wcześniej żaden mężczyzna dla niej nie oszalał.
– Kulturalny, dowcipny i bosko całujący. – Westchnęła. – Kto komuś takiemu mógłby się oprzeć?
– Na pewno nie ja.
– Ani ja.
Julie wyjęła z torebki klucze od domu i ruszyła do frontowych drzwi. Nie zawahała się ani przez moment. Słyszała tylko głośne bicie swego serca, które ją pospieszało.
Gdy się znalazła w środku, położyła klucze i torebkę na stoliku przy drzwiach. Todd rzucił na podłogę marynarkę, która wydawała jej się bardzo droga, po czym chwycił ją w ramiona i wpił się w jej usta z taką intensywnością, że ugięły się pod nią kolana i zaczęła się zastanawiać, co będzie dalej.
Oddała mu pocałunek, pieszcząc dłońmi jego tors i odkrywając pod palcami jedwabny krawat i delikatną bawełnę koszuli. Jedną dłonią chwycił ją za pośladek, podczas gdy druga powędrowała do góry i spoczęła na jej piersi.
Nawet przez sukienkę i stanik czuła jego pieszczoty. Doprowadził ją do takiego stanu, że sama chciała zedrzeć z siebie ubranie, aby poczuć jego dotyk na nagim ciele.
Zaczął ją powoli rozbierać. Julie rozwiązała mu krawat i zdjęła go, po czym wbiła wzrok w guziki jego koszuli. Todd niespiesznie rozsunął suwak jej sukienki.
Objęci przemieścili się do tonącego w mroku holu. W salonie paliło się światło, które Julie zostawiła, wychodząc z domu. Todd pocałował ją w szyję. Dotyk gorących, wilgotnych ust wydobył z jej gardła jęk, a ciałem wstrząsnął dreszcz. Spalało ją pożądanie.
Aston odsłonił jej dekolt, zanurzając twarz w dołku pomiędzy piersiami. Julie odnalazła po omacku kontakt i zapaliła światło. W tym momencie jej sukienka zsunęła się na podłogę. Obie dłonie Todda zamknęły się na jej piersiach. Jego ciemne, pełne pożądania spojrzenie napotkało wzrok Julie.
– Jesteś piękna – mruknął. – Gorąca i delikatna. Nie obchodzi mnie, czy to rozpuszczalnik, czy nie. Pachniesz cudownie.
Roześmiała się, po czym jęknęła, czując pieszczoty jego palców na sutkach. Całe jej ciało ogarnęło napięcie. Jej kobiecość błagała o spełnienie.
Nie odrywając dłoni od jej piersi, pocałował ją w usta. Julie powitała go radośnie, obejmując go wargami i pieszcząc językiem, dopóki nie zadrżał. Nagle przestało jej to wystarczać. Pragnęła więcej, pragnęła wszystkiego. Marzyła, żeby poczuć na sobie jego ciężar, żeby wypełnił ją sobą, aż nie będzie miała wyboru i osiągnie spełnienie.
– Ubrania – wybełkotała, nie odrywając od niego ust. – Masz na sobie za dużo ubrań.
– Racja.
Zdjął koszulę, a ona wysunęła się z leżącej na jej stopach sukienki i ruszyła w kierunku swojej małej sypialni. Światło sączące się z holu oświetlało im drogę. Odwróciła się, dostrzegając, że Todd się w nią wpatruje.
– O co chodzi?
– Chcesz mnie zabić? Jesteś żywą fantazją. Czy twoi partnerzy w firmie wiedzą, co ukrywasz pod kostiumami?
Spojrzała na różowy staniczek i dopasowane kolorystycznie majteczki. Nic szczególnego, bielizna z koronkowymi wstawkami. Kupiła ją na wyprzedaży. Niewiele trzeba, żeby zadowolić mężczyzn.
– Pewnie się domyślają, że noszę bieliznę – mruknęła, zdejmując szpilki. – Wolę, żeby tak myśleli, niż żeby spekulowali, że chodzę naga.
Podziw w jego spojrzeniu ośmielił ją. A może raczej jego realna obecność dodała jej pewności siebie. Zsunęła ramiączko stanika i uśmiechnęła się.
– Chciałbyś, żebym to zdjęła?
Todd zdążył już zrzucić buty i właśnie ściągał spodnie. Julie dostrzegła odznaczającą się na jego ciemnych slipkach wypukłość.
– Bardzo. – Z trudem przełknął ślinę.
Spodnie opadły na podłogę, zatrzymując się na kostkach. Ale on już tego nie zauważył. Jego wzrok skupiony był na jej piersiach. Julie sięgnęła pleców i rozpięła stanik, po czym zdjęła go i rzuciła na komodę. Wpatrzona w niego ujrzała w jego oczach zachwyt wymieszany z niezaspokojonym pożądaniem, które przyprawiły ją o utratę tchu. Była wcześniej z innymi mężczyznami i czuła, że jej pożądają. W końcu miała tego oczywiste dowody. Todd jednak patrzył na nią, jakby była spełnieniem jego marzeń. Dawał jej poczucie niezwykłości i budził uśpioną kobiecość. Pragnęła urzeczywistnić jego najśmielsze fantazje.
Zrobił krok w jej kierunku, potykając się o splątane w kostkach spodnie.
– Jestem kompletną niezdarą – stwierdził pod nosem, uwalniając się ze spodni i zdejmując skarpetki.
Julie miała ochotę go zapewnić, że podoba jej się to, że nie jest idealny. Czyniło go to bardziej dostępnym, ale nim zdążyła otworzyć usta, chwycił ją w ramiona i zaczął pieścić, więc rozmowa w tej sytuacji wydała jej się zupełnie zbędna.
Jego dłonie błądziły po całym jej ciele, aż zatrzymały się na piersiach. Odkrywając cudowne wgłębienia i wypukłości jej figury, przez cały czas nie zbliżał do niej ust. Jego palce delikatnie chwyciły sutki, drażniąc je. Zajrzał jej w oczy i zrozumiała, że za chwilę będzie do niego należała.
– Todd – wyszeptała, mając nadzieję, że ton jej głosu nie był zbyt błagalny.
Przesunął ją delikatnie przed sobą, aż wyczuła udami łóżko. Objął ją ramionami, obrócił i zsunął się razem z nią na materac. Upadła na niego z rozsuniętymi nogami, dotykając brzuchem jego rozbudzonej męskości.
Uśmiechnął się do niej.
– Nareszcie jesteś tu, gdzie powinnaś być – wyszeptał. – W mojej władzy.
– Ja jestem na górze – sprzeciwiła się – więc ja dowodzę.
– Założymy się?
Chwycił ją dłońmi za biodra i przycisnął do siebie, kołysząc. Ich ciała dzielił materiał majteczek, mimo to poczuła cudowne ciepło i rozkoszne pieszczoty. Jęknęła, poddając się zalewającym ją doznaniom. Była bliska spełnienia.
– Właśnie tak – wyszeptał, pieszcząc jej piersi.
Ogarnął ją szał zmysłów. Poczuła, jak napinają jej się wszystkie mięśnie, jak nieuchronnie dochodzi do zaspokojenia.
Nie tak szybko, pomyślała gorączkowo. Nie w ubraniu. Jednocześnie nie mogła przestać się kołysać, coraz szybciej i szybciej.
Bez uprzedzenia Todd rzucił ją na plecy, jednym sprawnym ruchem zerwał z niej majteczki, a następnie zrzucił slipki. Zanim zdążyła zareagować, leżał na niej, całując i pieszcząc piersi. Jednocześnie wsunął dłoń między jej uda. Julie była pewna, że za chwilę oszaleje z rozkoszy. Nim upłynęło kilka sekund, odnalazł jej magiczny punkt, okrążył go palcem, po czym rytmicznymi, delikatnymi ruchami doprowadził ją do tego, co było nieuniknione. Julie poddała się wszechogarniającej rozkoszy, pozwalając przejąć ciału kontrolę. Ciężko oddychała, zaciskając palce na pledzie.
Spełnienie wydawało się trwać wiecznie. Przeszywało ją falami nieopisanej rozkoszy, dla której była gotowa na wszystko. Dopiero po chwili poczuła na udzie jego twardą męskość. Otworzyła oczy i ujrzała uśmiechniętą twarz Todda.
– To było wspaniałe – zauważył. – Przynajmniej dla mnie. Choć wydaje mi się, że ty mogłabyś powiedzieć to samo.
– Było cudownie – wyznała, kładąc mu kciuk na dolnej wardze. – Jesteś gotowy na jeszcze wspanialsze doznania?
– Myślałem, że już nigdy nie zapytasz.
Wsunął się pomiędzy jej uda. Poczuła, jak w nią wchodzi. Twardy i duży. Podsunęła mu biodra, ale on wycofał się, żeby po chwili znów się z nią połączyć. Julie objęła go mocno ramionami, przyciągając do siebie słodki ciężar. Ogarnięta nową falą pożądania, oddała się miłosnej grze.
Gdy ochłonęli po wspaniałym spełnieniu, wzięli prysznic i wrócili do łóżka. Julie położyła głowę na ramieniu Todda, a on objął ją i wtulili się w siebie połączeni biodrami. To jest jedna z tych cudownych chwil w życiu, pomyślała radośnie. Będzie ją potem mogła wielokrotnie wspominać, powtarzając sobie: To była cudowna noc.
– Dziękuję – wyszeptał Todd, bawiąc się jej włosami. – To było naprawdę…
– Niesamowite – dopowiedziała zadowolona.
– Chciałem użyć słowa „niezwykłe”, ale „niesamowite” też może być.
Julie przymknęła oczy i uśmiechnęła się.
– Wyszłam ostatnio z wprawy. Dziękuję ci za wspaniałą powtórkę z lekcji.
– Bynajmniej nie sprawiałaś takiego wrażenia. Zachowywałaś się, jakbyś przestudiowała instrukcję obsługi moich wrażliwych punktów i potem naciskała tylko odpowiednie guziki.
– Naprawdę? Wszystkie? – Uśmiechnęła się szeroko.
– No, może pominęłaś jeden.
– Nadrobię to następnym razem.
– Oto słowa, które z każdego mężczyzny uczynią niewolnika. Mogę zostać na noc?
Ostatnie pytanie Todda zwróciło jej uwagę. Od dawna nie umawiała się na randki, ale pamiętała jeszcze większość podstawowych reguł. Po seksie, szczególnie tym nieplanowanym, większość facetów natychmiast się ubierała i uciekała. Todd chciał zostać z nią na noc?
Zalała ją radość.
– Miałam już plany – oświadczyła, przyjmując swój naturalny styl bycia – ale myślę, że mogę je zmienić.
– To miło z twojej strony. Chrapiesz?
– Nie, a ty? – Roześmiała się.
– Śpię cicho jak niemowlę. – Podniósł się i pocałował ją. – Nie sądzę jednak, żebyśmy tej nocy dużo spali.
Minęła druga w nocy. Todd leżał u boku Julie, przyglądając się jej twarzy w świetle księżyca. Dotarło do niego, że wszystko popsuł już na samym początku.
Nie tak miało być. Nie powinien był jej polubić. Powiedziano mu, że Julie Nelson jest typem wyrachowanej laluni, której powinno się dać porządną nauczkę, i on się zgłosił na ochotnika, żeby to zrobić. Spodziewał się spotkać nudną, wystrojoną jak choinka lafiryndę, a poznał piękną, zabawną, inteligentną i uczciwą kobietę, która go rozśmieszała i obudziła w nim na nowo wiarę w przyszłość.
Zamiast się cieszyć, że wyświadczył światu przysługę, czuł się jak kretyn. Narozrabiał i nie miał pojęcia, jak naprawić to, co popsuł. Polubił Julie i to bardzo. Jak miał jej teraz wyznać, że nie jest Toddem Astonem III? A randka była częścią planu ukarania jej?