Za przystojny na męża - ebook
Za przystojny na męża - ebook
Milly Taylor ostatni raz zgodziła się udawać swoją ekstrawagancką, łudząco do niej podobną siostrę Brooke. Jednak tragiczny wypadek samochodowy zniweczył ich plany. Brooke zginęła, a Milly trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Gdy ponad rok później wybudza się ze śpiączki, nic nie pamięta. Dowiaduje się, że nazywa się Brooke Tassini i jest bardzo bogata. Najbardziej jednak zdumiewa ją fakt, że jej mężem jest najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego w życiu widziała, Lorenzo Tassini…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-6739-7 |
Rozmiar pliku: | 603 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Serce Milly zabiło szybciej, kiedy zauważyła imię Brooke na ekranie swojej przestarzałej komórki. Minęło dużo czasu, odkąd ostatni raz rozmawiała ze swoją sławną, olśniewającą siostrą przyrodnią. Zdarzało się jednak, że Brooke sama dzwoniła i oznaczało to wówczas, że naprawdę jej potrzebuje. Ten fakt rekompensował Milly raczej chłodne, krytyczne nastawienie siostry na co dzień. Milly kochała czuć się potrzebna i była przekonana, że w głębi serca siostrze zależy na niej, mimo że jest zbyt dumna, by to okazywać. W końcu dlaczego miałaby się jej zwierzać ze swoich prywatnych spraw i rozterek, jeśli nie dlatego, że uważała Milly za godną zaufania siostrę i przyjaciółkę. Brooke potrzebowała się wygadać siostrze, ponieważ w jej życiu panował ogromny zamęt, wywołany przez zaborczego tyrana w osobie jej męża. Jak można specjalnie przeszkadzać żonie w rozwijaniu kariery? Jaki mężczyzna rozwodzi się z tak piękną i utalentowaną osobą wyłącznie z powodu złośliwych plotek, że miała romans? „On zupełnie nie chce mnie wysłuchać!” – skarżyła się Brooke. Była przekonana, że mąż próbował ją wrobić w zdradę i zapłacił tamtemu dziwakowi za zwabienie jej do pokoju i rozpuszczenie kłamstwa, że się z nim przespała.
– Brooke? – spytała z czułością Milly, odbierając telefon.
– Milly, musisz przez kilka dni udawać, że jesteś mną.
Milly zamarła z konsternacji. Ta prośba przebijała wszystkie dotychczasowe.
– Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
– Zaszyjesz się w luksusowym hotelu w sercu Londynu. Rozmawiać będziesz jedynie z obsługą hotelową – wyjaśniła Brooke.
– Na jak długo konkretnie?
– Pięć, góra sześć dni.
– Nie mogę, Brooke – zaprotestowała. – Mam pracę, której nie chcę stracić.
– Jesteś kelnerką, nie kardiochirurgiem – przypomniała jej oschle. – Z łatwością znajdziesz dorywczą pracę. A jeśli chodzi o czynsz, to mogę go znów zapłacić!
Milly zarumieniła się zawstydzona i wiedziała już, że ulegnie siostrze. To prawda, stosunkowo łatwo mogła znaleźć inną pracę, a jeśli Brooke zrekompensuje jej utratę pensji, to tak naprawdę nie miała na co narzekać. W jej głowie pojawił się cień wątpliwości. Ostatnim razem, kiedy Brooke zaoferowała, że zapłaci czynsz, Milly musiała spać na sofie przyjaciela, bo Brooke zapomniała jej dać obiecane pieniądze. Jednak Milly obwiniała siebie, bo za bardzo się wstydziła przypomnieć siostrze o obietnicy.
Ilekroć ktoś podkreślał różnicę w zarobkach sióstr, Milly kurczyła się w sobie. Zaakceptowała już fakt, że Brooke nie pokazywała się z nią publicznie ani nie zapraszała jej do swojego eleganckiego świata. Prawdę mówiąc, czuła wdzięczność, że mają jakąkolwiek relację…
Brooke po raz pierwszy odszukała Milly, gdy miała osiemnaście lat i właśnie wyprowadziła się z domu dziecka. Milly wiedziała, że była nieślubnym dzieckiem, ale tego dnia siostra przedstawiła jej w podły sposób nowe informacje. „Twoja matka była dziwką, która prawie rozbiła szczęśliwe małżeństwo moich rodziców!” – powiedziała. Po latach Milly zrozumiała, że okropny dobór słów u Brooke wynikał z głębokiego poczucia krzywdy, i wybaczyła jej. Mama Milly rzeczywiście była tą kobietą, z którą ojciec Brooke dopuszczał się zdrad, na czym cierpiały jego Bogu ducha winne żona i córka. Ojciec obu dziewczyn, William Jackson, obrzydliwie bogaty importer win, wdał się w romans z modelką Natalią Taylor. Kiedy Brooke miała piętnaście lat, a Milly dziewięć, William zmarł na atak serca. Niedługo później Natalia zginęła w wypadku autobusowym, a Milly trafiła do domu dziecka. Już przy pierwszym spotkaniu dziewczyny oniemiały na widok tego, jak były do siebie podobne. Po ojcu odziedziczyły niebieskie oczy i kręcone platynowe włosy. Mimo podobieństwa, Brooke wyróżniała się oszałamiającą urodą na tle przeciętnie ładnej siostry.
To Brooke wpadła na pomysł wykorzystywania Milly jako sobowtóra w celu uniknięcia nudnych imprez lub zmylenia namolnych paparazzi. Zawsze uważała na to z kim i gdzie się pokazuje, ponieważ miała obsesję na punkcie swojego idealnego wizerunku. Jej mania perfekcji była na tyle daleko posunięta, że zasugerowała Milly operację plastyczną nosa, żeby go upodobnić do „eleganckiego” nosa siostry. Z początku Milly stanowczo odmówiła, ponieważ akceptowała swoje niedoskonałości. Brooke jednak źle przyjęła odmowę i w efekcie przestała się odzywać do siostry. Kiedy w końcu nawiązały kontakt, Milly tak się ucieszyła, że zgodziła się na operację i zanim zdążyła pożałować tej decyzji, jej twarz już uległa transformacji.
Kiedy po raz pierwszy Milly wcieliła się w rolę Brooke na imprezie charytatywnej, była przerażona. Szybko jednak zauważyła, że to fantastyczna zabawa przebierać się w drogie ciuchy, jeździć limuzyną i przez chwilę móc udawać kogoś, kim się nie jest. W życiu Milly było zdecydowanie za mało zabawy i szaleństwa do czasu, kiedy pojawiła się w nim Brooke. Poza tym wdzięczność siostry sprawiała, że robiło jej się cudownie ciepło na sercu. Biorąc pod uwagę obecny zakręt życiowy, na którym znalazła się Brooke, Milly czuła, że powinna się dla niej poświęcić.
– A ty gdzie będziesz, kiedy ja będę siedzieć w tym hotelu? – zapytała z zaciekawieniem.
– Urządzam sobie drobne, dyskretne wakacje. Dlatego będę też potrzebować twojego paszportu.
Milly zmarszczyła brwi na wzmiankę o paszporcie, ucieszył ją jednak pomysł wyjazdu. Dokładnie tego potrzebowała jej biedna siostra w tym stresującym czasie i jeśli Milly mogła jej to umożliwić, siedząc sobie w luksusowym hotelu, byłoby okropnie samolubne, gdyby odmówiła.
– Dobra, zrobię to – powiedziała w końcu.
– Możesz zabrać ze sobą jedną małą torebkę. Spakowałam ci już walizkę i przebierzesz się w moje ciuchy w samochodzie – poinformowała Brooke. – Makijaż też ci zrobię w samochodzie. Robię to lepiej niż ty.
Po ustaleniu, że Brooke ją odbierze, Milly wyprostowała włosy i wrzuciła do torby czystą bieliznę, paszport, kilka książek i przyborów do rękodzieła. Była gotowa do wyjścia. Chwyciła parasolkę, ponieważ na zewnątrz rozpętała się ulewa. Musiała wykonać jeszcze jedno trudne zadanie, zanim wyjedzie – zajść do kawiarni i rzucić pracę, powołując się na „nagłe kłopoty rodzinne”. Nienawidziła zawodzić ludzi, dlatego miała wyrzuty sumienia przed szefową, że odchodzi bez uprzedzenia.
Wygląd Brooke wprowadził Milly w zachwyt, gdy zajrzała przez okno limuzyny. Wystroiła się w soczyście czerwoną sukienkę do kolan, czarną kurteczkę i wysokie szpilki. Ciekawe, w jaki sposób siostra zdejmie tę obcisłą sukienkę na tylnym siedzeniu auta.
– Szybko, wsiadaj! – krzyknęła Brooke. – Nikt nie może nas zobaczyć razem!
– A co z kierowcą? – spytała z rozbawieniem Milly, wsiadając.
– Płacę mu tyle, że nie piśnie słowem – odparła, zasuwając ekran dzielący kabinę kierowcy od ich prywatnej przestrzeni. – A teraz pomóż mi się wydostać jakoś z tej sukienki… Ach, i nie zapomnij dać mi paszport!
– Podróżowanie na nie swój paszport brzmi absolutnie nielegalnie… Na pewno musisz to robić? – wymamrotała niepewnie Milly.
Brooke wbiła w nią swoje przenikliwe spojrzenie ciemnoniebieskich oczu.
– Nie mam wyboru. Wyśledzą mnie, jeśli będę podróżować pod własnym nazwiskiem. Z twoją tożsamością jestem nikim i nikogo nie będę interesować.
Milly niechętnie oddała paszport i zaczęła pomagać siostrze w zdejmowaniu obcisłej sukienkę.
– Dobry Boże, nie widziałyśmy się kilka miesięcy, a ty już zamieniasz się w brzydkie kaczątko. Masz zupełnie zaniedbane paznokcie! – Brooke spojrzała z pogardą na niepomalowane, przycięte paznokcie siostry. – Moje dłonie zawsze wyglądają elegancko. Schowaj ręce, kiedy będziesz się rejestrować w recepcji. Zaraz wyślę do twojego pokoju manikiurzystkę!
Brooke przebrała się w zwyczajne ciuchy i ukryła włosy pod czapką.
– To prawie jak bycie szpiegiem! – pisnęła z ekscytacji Milly.
– Wiesz, ile dla mnie znaczy ten wyjazd? Nie chichocz tak, to poważna sprawa. Spotykam się tam z kimś, kto może mi zaoferować rolę w nowym filmie.
– Cóż, dla mnie to jest ta ekscytująca część. Później będę się nudzić zamknięta w pokoju hotelowym.
– O mamo! Jeszcze moje pierścionki! Załóż je i nie zgub. Może będę musiała je kiedyś sprzedać – stwierdziła gorzko Brooke. – Ten dupek Lorenzo! Mógł sypnąć mi milion czy dwa na pożegnanie, ale nie, trzymał się sztywno intercyzy.
Rozczarowana złym humorem siostry Milly rzuciła tylko nieśmiało:
– Myślisz, że jak wrócisz, to możemy spędzić razem jakiś wieczór?
– A niby po co? – burknęła siostra.
– Sto lat już nic razem nie robiłyśmy. Poza tym możesz się przede mną wygadać ze wszystkiego.
– Nie mam takiej potrzeby – odparła Brooke. – Kiedy pierwszy raz cię odnalazłam, byłam ciekawa, kim jesteś, teraz już nie jestem. Byłam dla ciebie dobra, nawet zapłaciłam ci za nos. Chyba nie oczekujesz, że będziemy się przyjaźnić po tym, co zrobił twój ojciec? Zdajesz sobie sprawę, że moja biedna mama chciała się zabić przez ten romans?
Milly zbladła, gdy usłyszała tę wiadomość.
– Jest mi naprawdę niezmiernie przykro Brooke… Po prostu miałam nadzieję, że będziemy w stanie puścić zachowanie ojca w niepamięć, mimo wszystko jesteś moją siostrą.
Brooke uniosła podbródek Milly, obrysowując jej usta konturówką.
– Nie potrafię zapomnieć o tym, że twoja matka bzyknęła mojego ojca. Poza tym ja się nie bawię w „przyjaźń”. Przyjaciele zawodzą i obgadują cię za plecami.
– Ja nigdy w życiu! – stanowczo zaprotestowała Milly.
– Cóż, póki co rzeczywiście. Przyznam, że dotychczas byłaś mi pomocna, ale nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie dość, że jesteś biedna i niewyedukowana, to sprawia ci przyjemność szydełkowanie i chodzenie do biblioteki. O czym byśmy miały rozmawiać? Ziewałabym z nudów po pięciu minutach gadania z tobą.
Milly cała zesztywniała na dźwięk tych słów. Jak mogła dawać sobie tak paskudnie ubliżać? Myślała tylko o tym, jaką jest idiotką, że godziła się pokornie na lata takiego traktowania, licząc na to, że siostra w końcu zacznie ją traktować jak rodzinę. Nagle po raz pierwszy przejrzała na oczy i zdała sobie sprawę, że Brooke ma w sobie tyle samo gniewu i pogardy co na początku ich znajomości i nigdy nie zdoła pokochać Milly.
Brooke schowała kosmetyczkę i zirytowana rozkazała kierowcy, żeby przyspieszył. Ulewa rozpętała się jeszcze mocniej, deszcz lał się strumieniami po szybach, ograniczając widoczność. Rzeczywiście, nie miały zbyt wiele wspólnego poza urodą odziedziczoną po ojcu. Ewidentnie dla Brooke nie liczyły się nawet więzy krwi. Czyli wtedy, gdy zwierzała się Milly ze swoich problemów, to nic to dla niej nie znaczyło? Być może po prostu potrzebowała to z siebie zrzucić, a siostra akurat była obok.
– To jest ostatni raz, kiedy wyświadczam ci przysługę, Brooke – powiedziała cicho, lecz stanowczo. – Szczerze mówiąc, żałuję, że kiedykolwiek zgodziłam się udawać ciebie.
– Ach, na Boga! Musisz w tym momencie robić problemy?
– Spokojnie, nie wystawię cię w ostatniej chwili, ale zapamiętaj, że już nigdy więcej w to nie gram.
Brooke rzuciła w jej stronę jeden ze swoich słynnych uśmiechów i ścisnęła jej dłoń.
– Przepraszam, że byłam dla ciebie taka ostra. To te wszystkie nerwy sprawiają, że jestem na krańcu wytrzymałości. Pamiętaj, żeby nie wdawać się z obsługą w rozmowy, siedź w pokoju. Ludzie zrozumieją, że potrzebuję pobyć sama. W przeciwnym razie wyszłoby na to, że jestem nieludzka. Moje małżeństwo się kończy, muszę odbyć żałobę…
Milly nie dała się zwieść uśmiechami i fałszywymi przeprosinami siostry. Wiedziała, że były one spowodowane wyłącznie strachem przed tym, że ją wystawi w ostatnim momencie. Wyjrzała melancholijnie przez okno i nagle zobaczyła wielką ciężarówkę mknącą szybko mimo czerwonych świateł w ich stronę. Brooke krzyknęła na kierowcę, a Milly zaczęła się modlić w duchu. Próbowała jeszcze chwycić rękę Brooke, ale nie mogła jej dosięgnąć. Podczas uderzenia nastąpił straszliwy trzask, a potem straciła przytomność w odpowiedzi na falę niewyobrażalnego bólu zalewającego ciało. Brooke… Brooke! Chciała wrzeszczeć z przerażenia, ponieważ przypomniała sobie, że siostra odpięła pas, kiedy się przebierała…
Lorenzo Tassini, najwybitniejszy prywatny bankier swojego pokolenia i geniusz w dziedzinie finansów, był tego ranka w wyjątkowo dobrym nastroju. Jego niebawem już była żona w końcu podpisała papiery rozwodowe. Rozwód został przypieczętowany. Nareszcie uwolnił się od kobiety, która kłamała, zdradzała go, z kim popadnie, i prowokowała niezliczone żenujące nagłówki gazet. Brooke miała zamiar zbudować swoją karierę aktorską na podstawie rozgłosu i kontrowersji. Lorenzo mógł pogardzać żoną, ale tak naprawdę obwiniał wyłącznie siebie za szaleństwo, które nim owładnęło, gdy pierwszy raz spotkał Brooke Jackson, kobietę zupełnie wykraczającą poza spektrum jego licznych doświadczeń z przedstawicielkami płci pięknej. Pożądanie przysłoniło mu rozsądek.
Zahipnotyzowała go złotowłosa piękność i zapragnął mieć ją za żonę, jednak ich małżeństwo okazało się wypełnione wyłącznie gniewem, goryczą i żalem. Szybko się zorientował, że jego marzenie o stworzeniu ciepłego i kochającego domu prysło u boku kobiety, która nie była zainteresowana ani domem, ani posiadaniem dzieci, ani nawet spędzaniem z nim czasu w miejscach innych niż zadymione kluby. Z drugiej strony, jakie on miał pojęcie o tworzeniu szczęśliwej rodziny? Lorenzo byłby pierwszym, który przyznałby się do ignorancji w tej dziedzinie. Był przecież wychowany twardą ręką we włoskim pałacu przez ojca, którego bardziej obchodziły sukcesy akademickie niż samopoczucie i komfort syna. Surowe opiekunki i wychowanie domowe nauczyło go, by skupiać się w życiu wyłącznie na zyskach, a u boku zdradzającej go żony na dobre umarły jego marzenia o stworzeniu ogniska domowego. Po zakończeniu tej toksycznej relacji postanowił rozkoszować się już na zawsze bogactwem i brakiem zobowiązań, tłumacząc sobie, że i tak nie sprawdziłby się w roli ojca.
Policja zadzwoniła do Lorenza, gdy wychodził z lunchu. Zastygł w bezruchu, gdy głos przez telefon recytował ponure fakty. Zginął kierowca, jeden z jego pracowników. Zginął też drugi pasażer. Jaki drugi pasażer? Próbował poskładać w głowie obraz sytuacji ze strzępków informacji, które ledwo słyszał, będąc w kompletnym szoku. Jego żona miała poważne obrażenia i miał pojechać do szpitala najszybciej, jak to możliwe. Jego żona była ranna? To określenie wstrząsnęło nim, bo dawno już przestał o sobie myśleć jako o mężu. Był jednak jedynym krewnym Brooke i mimo urazy, którą żywił, nie pozwoliłby, by została sama, dlatego natychmiast popędził do szpitala.
Policja powitała go na miejscu. Próbowali dowiedzieć się czegoś o pasażerce, która zginęła. Paszport, który znaleźli w samochodzie, wskazywał na to, że nazywała się Milly Taylor, jednak Lorenzo nigdy nie słyszał tego nazwiska. Policja podejrzewała, że w taką ulewę Brooke mogła zaoferować podwózkę obcej osobie, jednak Lorenzo szybko wyprowadził ich z tego błędu. Brooke nie robiła miłych gestów obcym ludziom. Mężczyzna zastanawiał się, czy wypadek był z winy kierowcy, czy była to też jego wina, że pozwalał byłej żonie być wożoną jego limuzyną? Chociaż intercyza, którą podpisał, stanowiła żelazną ochronę jego majątku, starał się pozostać hojny. Kupił już dla Brooke apartament typu penthouse, w którym miała zamieszkać po rozwodzie… _Madre di Dio!_ O jakichże bzdurach myślał w tak poważnej chwili.
Policja wyjaśniła, że w wypadku nie zawinił jego kierowca, tylko kierowca ciężarówki, który spanikował i wyjechał na czerwonym świetle na czołowe zderzenie. Dowiedział się, że Brooke ma poważne uszkodzenia głowy, musi więc natychmiast przejść operację i istnieje ryzyko, że nie przeżyje.
Lorenzo spędził noc, spacerując po zszarzałej, cichej poczekalni, rozmyślając nad wszystkim, co mu powiedziano. Brooke miała obrażenia na twarzy. Ledwo ją rozpoznał, kiedy mignęła mu w drodze na operację. Wiedząc, ile znaczy dla niej wygląd zewnętrzny, Lorenzo już zaplanował, że zapłaci jej za najlepszych chirurgów plastycznych. Dopóki żyje, będzie się nią opiekował na wszelkie możliwe sposoby, tak jakby nadal była jego umiłowaną żoną.
Lorenzo odetchnął z ulgą, gdy poinformowano go, że operacja się udała. Brooke była w śpiączce. Tylko czas mógł pokazać, czy się z niej wybudzi, jednak, jeśli się to stanie, może być zupełnie inną osobą, niż była przed wypadkiem, z powodu zmian, które zaszły w mózgu – ostrzegł lekarz. Pielęgniarka przekazała mu jej rzeczy, w których rozpoznał obrączkę, piękny diament pasjansa, który w dniu ślubu wsunął jej na palec, przepełniony nadzieją i miłością. Postanowił porzucić swoje marzenie o wolności i odłożyć rozwód. Czuł, że musi pomóc Brooke dojść do zdrowia.