Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Za zasłoną chmur - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Za zasłoną chmur - ebook

Wielki finał bestsellerowej serii o przyjaźni, miłości i nienawiści

Lata 30. XX wieku. Nad Związkiem Radzieckim wschodzi gwiazda czerwonego cara. Stalin skupia wokół siebie coraz większą władzę. By go wesprzeć, Borys Bogdanow postanawia przejąć majątek Birsztejnów. Porzucona przez męża Tatiana wydaje się łatwym łupem…

Cudem ocalała Anastazja budzi się w szpitalu. Nie może pojąć, dlaczego przeżyła, skoro tak bardzo pragnie śmierci. Życie bez ukochanego nie ma już dla niej wartości.

W oddalonej o setki kilometrów Warszawie Kazimierz usiłuje odnaleźć prawdę o sobie. Rzuca się w wir pracy na politechnice, gdzie zaprzyjaźnia się z inżynierem Stanisławem Wigurą i pilotem Franciszkiem Żwirką. Czy zdoła odciąć się od przeszłości? Czy ostatecznie porzuci żonę i syna? A przede wszystkim – czy będzie w stanie zapomnieć o Anastazji?

Za zasłoną chmur to przejmująca podróż z Petersburga i Warszawy na gnębioną wielkim głodem Ukrainę, gdzie człowieczeństwo zostaje wystawione na największą próbę.

Kategoria: Esej
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-6150-5
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Było póź­ne po­po­łu­dnie. Ta­tia­na Fi­li­pow­na Sta­wic­ka wsu­nę­ła klucz w dziur­kę bocz­nych drzwi wej­ścio­wych, któ­rych nie uży­wał nie­mal nikt. Były bo­wiem cał­ko­wi­cie nie­prak­tycz­ne, za­nad­to od­da­lo­ne od kuch­ni, by chcia­ła ko­rzy­stać z nich służ­ba, zbyt cia­sne i wą­skie, sło­wem: nie dość wy­god­ne, co gor­sza, nie dość re­pre­zen­ta­tyw­ne, by peł­nić funk­cję wej­ścia co­dzien­ne­go dla do­mow­ni­ków i go­ści. W do­dat­ku, aby zna­leźć się we­wnątrz domu, naj­pierw trze­ba było zejść dwa schod­ki na ze­wnątrz, a po­tem wspiąć się po trzech już we­wnątrz – i nikt nie mógł dojść przy­czy­ny za­sto­so­wa­nia po­dob­ne­go roz­wią­za­nia. Oj­ciec Ta­tia­ny, Fi­lip Birsz­tejn, nie­jed­no­krot­nie żar­to­wał, że kto­kol­wiek pro­jek­to­wał ten dom, z pew­no­ścią otrzy­mał za­pła­tę przed wy­ko­na­niem pra­cy.

– Upił się z ra­do­ści tak bar­dzo, że pew­ne szcze­gó­ły, ot, choć­by te nie­szczę­sne drzwi, do­ry­so­wy­wał za­pew­ne w pi­jac­kim wi­dzie.

– Albo wy­chy­la­jąc szklan­kę wody z ogór­ków ki­szo­nych dnia na­stęp­ne­go... – do­po­wie­dział pew­ne­go razu Bo­rys. – Po­czuł, że nie­na­wi­dzi lu­dzi tak bar­dzo, że do dość zgrab­nej ca­ło­ści do­ło­ży okrut­nie wą­skie i cał­ko­wi­cie zbęd­ne scho­dy. To mia­ła być za­pew­ne jego oso­bi­sta ze­msta na pe­ters­bur­ża­nach za nie­zno­śny ból gło­wy, su­chość w ustach i tra­wią­ce go mdło­ści.

Bog­da­now wy­wo­łał tym sal­wę śmie­chu. Naj­gło­śniej ze wszyst­kich śmiał się sta­ry Birsz­tejn. Ta­tia­na wzdry­gnę­ła się na to wspo­mnie­nie, nie­pew­na, czy jesz­cze kie­dy­kol­wiek usły­szy ten wspa­nia­ły śmiech. Czym prę­dzej od­su­nę­ła od sie­bie tę myśl. Oj­ciec, ow­szem, cho­ro­wał, ale wciąż żył, a póki żył, mógł jesz­cze od­zy­skać zdro­wie.

Po­krze­pio­na tą my­ślą spró­bo­wa­ła prze­krę­cić klucz w zam­ku, ale me­cha­nizm nie chciał ustą­pić. Nie­na­oli­wio­ne za­su­wy od­ma­wia­ły po­słu­szeń­stwa, a Ta­tia­na jęła za­sta­na­wiać się, co też przy­szło jej do gło­wy, żeby się z nimi mo­co­wać. Była jed­nak zbyt roz­draż­nio­na, żeby te­raz się pod­dać. Po­trze­bo­wa­ła ja­kie­go­kol­wiek zwy­cię­stwa, choć­by naj­mniej­sze­go, a to, choć nie­do­rzecz­ne, było rów­nie do­bre jak inne. Po­zwa­la­ło za­jąć ręce i od­cią­gnąć my­śli od wy­pad­ków tego dnia, sku­pić się na czymś in­nym niż wy­obra­ża­nie so­bie, jak Ana­sta­zja wpa­da na dwor­cu w ra­mio­na Ka­zi­mie­rza. Wi­dzia­ła pięk­ne mie­dzia­ne wło­sy mu­ska­ją­ce twarz jej męża. Wie­lo­ko­lo­ro­we oczy wpa­trzo­ne z mi­ło­ścią w tego, któ­ry prze­cież to jej obie­cy­wał do­cho­wać wier­no­ści, był oj­cem jej dziec­ka.

Szarp­nę­ła za klam­kę. Coś chrup­nę­ło, ale drzwi na­dal po­zo­sta­wa­ły za­mknię­te. Ta­tia­na mia­ła ocho­tę kop­nąć je z wście­kło­ści. I tym ra­zem zdo­ła­ła się jed­nak opa­no­wać.

W tym jed­nym je­stem na­praw­dę do­bra – po­my­śla­ła z go­ry­czą. – W by­ciu opa­no­wa­ną.

Pod­czas roz­mo­wy z Ana­sta­zją wła­śnie taka była: spo­koj­na i zrów­no­wa­żo­na, choć prze­cież w tej sa­mej chwi­li w jej wnę­trzu coś umie­ra­ło. Po­tem po­bie­gła do domu. Mu­sia­ła wy­cho­dzić złość, li­czy­ła, że wiatr roz­wie­je łzy, któ­re ci­snę­ły się jej do oczu. Chcia­ła raz na za­wsze za­trza­snąć za sobą te drzwi. Za­po­mnieć o wszyst­kim. O wia­ro­łom­nym mężu, o jego ko­chan­ce, o wła­snych pla­nach i ma­rze­niach. Za­to­pić się w te­raź­niej­szo­ści.

Coś jed­nak nie da­wa­ło jej spo­ko­ju. Nie mo­gąc za­pa­no­wać nad od­ru­cho­wym zer­ka­niem na zło­ty ze­ga­rek, kon­se­kwent­nie od­mie­rza­ją­cy mi­nu­ty do od­jaz­du po­cią­gu Ka­zi­mie­rza, w przy­pły­wie de­ter­mi­na­cji od­pię­ła go z nad­garst­ka i wsu­nę­ła w dłoń że­bra­ka pro­szą­ce­go o da­tek. Nie obej­rza­ła się, gdy ob­da­ro­wa­ny za­czął wo­łać za nią, dzię­ku­jąc wy­lew­nie za taką hoj­ność. Nie zwa­ża­ła na ni­ko­go i na nic. Nie czu­ła tę­sk­no­ty czy bólu, a przy­naj­mniej ro­bi­ła wszyst­ko, by nie do­pu­ścić ich do gło­su. Nie po­zo­sta­wio­no jej wy­bo­ru. Za­de­cy­do­wa­no za nią.

Po­stą­pi­ła tak, jak na­le­ża­ło. Wy­peł­ni­ła już za­da­ną jej rolę w opo­wie­ści o mi­ło­ści tych dwoj­ga, te­raz chcia­ła tyl­ko za­po­mnieć, wró­cić do domu i sku­pić się na tych, któ­rzy jej po­trze­bo­wa­li, cho­rym ojcu, za­gu­bio­nej mat­ce, uko­cha­nym syn­ku. Je­dy­ne, cze­go nie by­ła­by w sta­nie te­raz znieść, to roz­mo­wa z kim­kol­wiek. Ko­niecz­ność od­po­wie­dze­nia na ja­kie­kol­wiek, choć­by naj­prost­sze py­ta­nie wy­da­wa­ła się jej za­da­niem po­nad siły. Dla­te­go sta­ła, sza­mo­cząc się z tymi nie­szczę­sny­mi drzwia­mi. Naj­wi­docz­niej jed­nak i one po­sta­no­wi­ły sta­wić jej opór. Ta­tia­na po­czu­ła, że coś gnie­cie ją w środ­ku.

Lek­ki po­wiew wio­sen­ne­go wia­tru starł z jej po­licz­ka sa­mot­ną łzę, choć zda­wa­ło jej się, że tego ran­ka wy­pła­ka­ła już wszyst­kie.

– Chcę tyl­ko wejść do środ­ka – wy­szep­ta­ła przez za­ci­śnię­te zęby, jak­by rzu­ca­ła czar lub prze­kleń­stwo.

Po­nie­waż była to pora po­obied­niej drzem­ki Ka­ro­la, Ta­tia­na za­mie­rza­ła nie­zau­wa­żo­na przez ni­ko­go wśli­zgnąć się do domu, prze­mknąć wą­ską klat­ką scho­do­wą dla służ­by do po­ko­ju nie­przy­tom­ne­go ojca i spę­dzić ten czas, sie­dząc przy nim, w mil­cze­niu, któ­re­go tak bar­dzo po­trze­bo­wa­ła. Za­sta­no­wić się nad kro­ka­mi, któ­re bę­dzie mu­sia­ła pod­jąć po odej­ściu Ka­zi­mie­rza. Nie mia­ła żad­nych wąt­pli­wo­ści, że było ono osta­tecz­ne.

Na­ci­snę­ła klam­kę, opar­ła się ra­mie­niem o sta­re drew­no i pchnę­ła moc­no. Za­wia­sy jęk­nę­ły prze­cią­gle, ża­ło­śnie jak du­sze czyść­co­we, i drzwi ustą­pi­ły.

Ta­tia­na po­pra­wi­ła wło­sy, któ­re wy­su­nę­ły się jej z upię­cia, strzep­nę­ła nie­wi­dzial­ne pył­ki z ubra­nia i po­stą­pi­ła krok do przo­du, lecz na­raz za­trzy­ma­ła się z dło­nią opar­tą na klam­ce i nie mo­gła zde­cy­do­wać się, by wejść do środ­ka. Ogar­nął ją pa­lą­cy nie­po­kój, tak strasz­ny, że żad­ny­mi ra­cjo­nal­ny­mi ar­gu­men­ta­mi nie szło go uci­szyć. Mia­ła wra­że­nie, że coś prze­oczy­ła, gdzieś po­peł­ni­ła błąd, któ­ry wciąż jesz­cze mo­gła na­pra­wić. Za­drża­ła z emo­cji i cof­nę­ła się. Za­mknę­ła drzwi, nie zwa­ża­jąc na to, że wciąż trzy­ma­ny w dło­ni klucz prze­śli­zgnął się jej mię­dzy pal­ca­mi i z brzdę­kiem ude­rzył o ka­mien­ny scho­dek. Nie usły­sza­ła tego, po­nie­waż ze­rwa­ła się już do bie­gu. Wy­pa­dła za róg uli­cy i za­ma­cha­ła na prze­jeż­dża­ją­cy wła­śnie sa­mo­chód. Kie­row­ca, czło­wiek nie­mło­dy, ale i nie cał­kiem jesz­cze sta­ry, choć wo­kół jego oczu utwo­rzy­ła się już sia­tecz­ka zmarsz­czek, a gę­stą czu­pry­nę nie­gdyś ciem­nych wło­sów tu i ów­dzie przy­pró­szy­ła si­wi­zna, był wy­raź­nie zszo­ko­wa­ny. Jed­nak to wła­śnie to uczu­cie nie­chyb­nie zmu­si­ło go do za­trzy­ma­nia się obok nie­zwy­kle ele­ganc­kiej ko­bie­ty o kru­czo­czar­nych wło­sach i moc­no za­czer­wie­nio­nych po­licz­kach, któ­rej oczy lśni­ły nie­zdro­wym bla­skiem.

– Czy mógł­by pan mnie za­wieźć na Dwo­rzec War­szaw­ski? – spy­ta­ła, gdy po­spiesz­nie opu­ścił szy­bę. – To bar­dzo, bar­dzo waż­ne. Za­pła­cę. Każ­dą cenę. Mu­szę tyl­ko do­stać się na Dwo­rzec War­szaw­ski.

Męż­czy­zna, któ­re­mu od tych nie­co­dzien­nych wy­pad­ków aż za­schło w gar­dle, po­czuł na­gle zew emo­cji. Coś po­dob­ne­go nie zda­rzy­ło mu się ni­g­dy przed­tem, lecz żył do­sta­tecz­nie dłu­go, by zdą­żyć się już na­uczyć, że cza­sem nie­zwy­kłe zaj­ścia by­wa­ją przy­czyn­kiem tra­ge­dii lub prze­ciw­nie, wiel­kie­go szczę­ścia, a on nie chciał być od­po­wie­dzial­ny za tę pierw­szą oko­licz­ność ani za nie­do­pusz­cze­nie do za­ist­nie­nia dru­giej. W za­my­śle­niu po­tarł na­zbyt sze­ro­ką szczę­kę.

– Cho­dzi o mo­je­go męża – wy­zna­ła Ta­tia­na, nie­świa­do­mie ści­sza­jąc głos, nim męż­czy­zna zdą­żył się ode­zwać. Sło­wa wy­pły­wa­ły z jej ust rwą­cym po­to­kiem. – Po­win­nam była wal­czyć, spró­bo­wać... Na Boga, po­win­nam mu po­wie­dzieć... Mu­szę mu po­wie­dzieć... On musi wie­dzieć.

Kie­row­ca bez sło­wa ski­nął gło­wą. Ta­tia­na umil­kła w jed­nej chwi­li, jak­by za­sko­czo­na tym ge­stem.

– Pro­szę wsia­dać – rzu­cił, a do­strze­gł­szy wa­ha­nie ko­bie­ty, czym prę­dzej wy­siadł i otwo­rzył przed nią drzwi.

Ukrad­kiem prze­że­gnał się jesz­cze, wzy­wa­jąc wszyst­kich świę­tych, by par­tyj­ne spo­tka­nie, z któ­re­go miał wkrót­ce ode­brać wła­ści­cie­la sa­mo­cho­du, prze­dłu­ży­ło się przy­naj­mniej o dwa kwa­dran­se. Żona nie wy­ba­czy­ła­by mu, gdy­by stra­cił tę pra­cę.

– Pre­swia­ta­ja Troj­ce, po­mi­łuj nas – szep­nął bez­gło­śnie.

Za­trza­snął drzwicz­ki, siadł za kie­row­ni­cą i ru­szył w stro­nę dwor­ca. Raz po raz zer­kał w lu­ster­ku na sie­dzą­cą za nim ko­bie­tę. Pierw­sze wra­że­nie nie zmy­li­ło go, była to praw­dzi­wa pięk­ność i z pew­no­ścią wiel­ka dama. Za­sty­gła te­raz w peł­nej gra­cji po­zie, ide­al­nie wy­pro­sto­wa­na. Z gło­wą lek­ko po­chy­lo­ną w pra­wo spo­glą­da­ła przez okno nie­wi­dzą­cym wzro­kiem.

– Nie wiem, czy kie­dy­kol­wiek zdo­łam się panu od­wdzię­czyć – ode­zwa­ła się po raz pierw­szy, od­kąd ru­szy­li, gdy w od­da­li za­ma­ja­czy­ły kon­tu­ry dwor­ca. Ro­zej­rza­ła się wo­ko­ło, do­pie­ro te­raz orien­tu­jąc się, że nie ma przy so­bie to­reb­ki. Odło­ży­ła ją na scho­dek przy wej­ściu, gdy mo­co­wa­ła się z drzwia­mi. – Ale nie za­po­mnę. Ni­g­dy panu tego nie za­po­mnę.

Męż­czy­zna za­mru­czał coś nie­wy­raź­nie, na­gle onie­śmie­lo­ny jej peł­nym do­sto­jeń­stwa gło­sem i wy­po­wia­da­ny­mi przez nią sło­wa­mi, z któ­rych biła dziw­na siła.

– Na­zy­wam się Ta­tia­na Sta­wi... – za­wa­ha­ła się. – Gdy­by kie­dy­kol­wiek po­trze­bo­wał pan ja­kiej­kol­wiek po­mo­cy, pro­szę py­tać o cór­kę Fi­li­pa Birsz­tej­na.

Nie po­wie­dzia­ła nic wię­cej. Wy­sia­dła, po­zo­sta­wia­jąc po so­bie je­dy­nie de­li­kat­ną woń per­fum uno­szą­cych się w ka­bi­nie sa­mo­cho­du.

Kie­row­ca zdjął czap­kę i otarł pot z czo­ła. Chciał od­je­chać, lecz nie­opo­dal do­strzegł tęgą ko­bie­ci­nę sie­dzą­cą na ni­skim sto­łecz­ku, mimo cie­płe­go dnia opa­tu­lo­ną w ko­lo­ro­wą weł­nia­ną chu­s­tę. Obok niej sta­ła duża me­ta­lo­wa bań­ka, przed któ­rą ufor­mo­wa­ła się pręd­ko ko­lej­ka spra­gnio­nych orzeź­wie­nia po­dróż­nych. Męż­czy­zna prze­łknął śli­nę. Po­czuł pa­lą­ce pra­gnie­nie, któ­re – jak mu się w owej chwi­li zda­wa­ło – uga­sić mo­gła tyl­ko szklan­ka świe­że­go mle­ka. Przez chwi­lę po­ku­sa wal­czy­ła z po­czu­ciem obo­wiąz­ku za­pra­wio­nym stra­chem przed gnie­wem żony. Wresz­cie uznał, że i tak zmi­trę­żył już dość cza­su i na­giął obo­wią­zu­ją­ce go za­sa­dy. Je­śli ma po­nieść kon­se­kwen­cje, po­nie­sie je, wszyst­ko się wyda i z pew­no­ścią nie unik­nie kary. Kil­ka do­dat­ko­wych mi­nut nie zro­bi już więc żad­nej róż­ni­cy. Po­krze­pio­ny tą my­ślą, wy­siadł z sa­mo­cho­du i sta­nął na koń­cu ogon­ka.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

------------------------------------------------------------------------

.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: