- W empik go
Zabawa w zabijanie. Dorota Czerwińska. Tom 4 - ebook
Zabawa w zabijanie. Dorota Czerwińska. Tom 4 - ebook
Sława, życie na świeczniku, popularność. To marzenie wielu. Piątka młodych ludzi zostaje zaproszona do programu, jakiego nigdy jeszcze nie było. Liczą, że w końcu uda im się zrealizować swoje cele.
Dają się wciągnąć w grę, na której końcu ma czekać nagroda. Ale czy na pewno organizator kieruje się ich dobrem? A może wywożąc ich w odludne miejsce, każąc robić rzeczy, które przerażą najtwardszych, dąży do czegoś gorszego?
„Zabawa w zabijanie” to czwarta odsłona przygód Doroty Czerwińskiej. Policjantka podejmuje pracę w stolicy i musi zmierzyć się z nowymi życiowymi wyzwaniami: macierzyństwem, mężczyzną, który nie odpuszcza, i drugim, który tkwi w jej sercu.
„Zabawa w zabijanie” to zamknięta fabuła, więc nie trzeba znać poprzednich części, ale jeżeli ktoś ma ochotę, to zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami w następującej kolejności „Przez pomyłkę”, „Dziewczyny z wnęki” oraz „Iluzji doskonałości”.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-967757-0-2 |
Rozmiar pliku: | 808 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Kilka słów na koniecPROLOG
– Oops, I did it again, I played with your heart, got lost in the game – śpiewała Magda, dwudziestotrzyletnia blondynka, starając się, aby jej głos przypominał ten płynący z radia. Gdyby mogła, dorzuciłaby do tego kroki taneczne z teledysku Britney Spears, jednak na miejscu pasażera w dość klaustrofobicznym volkswagenie golfie stanowiło to nie lada wyzwanie. Zamiast tego wykonywała symetryczne ruchy raz prawą, raz lewą ręką, dodatkowo kręcąc głową w rytm muzyki.
– Dobrze, że ona tego nie widzi i nie słyszy – skomentowała występ koleżanki prowadząca samochód Ola, krótko ostrzyżona brunetka, i ściszyła radio, stukając w panel długimi paznokciami w kolorze wściekłego różu. – Dostałaby pewnie zawału i zakończyła karierę. Kiedyś słyszałam, że Justyna Steczkowska dostaje potwornego bólu głowy, gdy ktoś w jej towarzystwie rzęzi jak ty.
– Dlaczego to zrobiłaś? – przerwała wywód koleżanki aspirująca śpiewaczka i na sekundę odwróciła głowę w stronę okna, udając obrażoną, jednak widząc za nim tylko przerażającą ciemność, ponownie spojrzała na koleżankę. – To moja ulubiona piosenka. Mam z nią piękne wspomnienia.
– Pewnie całowałaś się przy niej z tym obleśnym Miłoszem? – spytała kierująca.
– On wcale nie był taki zły.
Magda wyciągnęła rękę w stronę pokrętła, jednak zanim udało jej się zrobić głośniej, dostała delikatnie po palcach od koleżanki.
– Mój samochód, moja muzyka. Teraz posłuchamy czegoś fajniejszego – powiedziała Ola.
Już chciała nacisnąć funkcję łączenia się z telefonem przez bluetooth i wybrać jeden z jej ulubionych utworów z aplikacji Spotify, gdy nagle w samochód coś uderzyło, a one poczuły mocne szarpnięcie.
– Aaa! Co to było?! – wydarła się przerażona pasażerka i wyprostowała jak struna. Momentalnie spoważniała. Otworzyła szerzej oczy i wysunęła się nieco do przodu, na ile pozwalały jej na to zapięte pasy.
– Boże! Nie wiem…
– Ale chyba coś dużego! Jak mogłaś nie zauważyć? – mówiła nadal podniesionym głosem Magda, nerwowo rozglądając się dookoła.
Znajdowały się w środku lasu, którego unikały jak ognia. Niestety dojazd do kolegi, który organizował właśnie swoje dwudzieste pierwsze urodziny, nie był możliwy w inny sposób. Gdyby obie nie musiały tego dnia stawić się w pracy, pewnie zabrałyby się wcześniej z grupą koleżanek, które pojechały autobusem. Niestety ich wspólny szef odmówił, twierdząc, że zgłaszanie nieobecności w pracy dzień wcześniej jest nieodpowiedzialne i mają dorosnąć, jeżeli chcą nadal u niego pracować. A chciały, więc grzecznie stawiły się w robocie. Gdy zegar wybił osiemnastą, pognały jak szalone do domu Oli, wyszykowały się najszybciej, jak potrafiły, i tym sposobem siedziały teraz w samochodzie, w środku lasu, i żadna z nich nie chciała wyjść na zewnątrz, obawiając się tego, co czyhało w ciemnościach.
– A ty coś widziałaś? Mądrzysz się jak zwykle. Komentujesz, a sama siedzisz jak królewna na tronie i masz gdzieś to, co się dzieje dookoła ciebie – rzuciła wkurzona Ola i zerknęła w boczne lusterko, licząc, że coś w nim dojrzy. Niestety kłębiąca się za oknem czerń nie pozwalała dostrzec niczego wyróżniającego się. Od siedmiu kilometrów nie mijały po drodze żadnego domostwa, a wyjątkowo tej nocy niebo przysłaniała gruba warstwa chmur. – Cofnę, może tylko musnęłyśmy coś i zwierzak pobiegł dalej – powiedziała z nadzieją w głosie.
Wrzuciła wsteczny bieg i samochód zaczął powoli toczyć się do tyłu. Nigdy nie była mistrzem kierownicy, a gdy doszedł do tego stres, jej manewr bardziej przypominał sinusoidę niż jazdę po prostej.
Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a żadna z dziewczyn nie miała w sobie odwagi, aby przerwać panującą w aucie ciszę.
– Boże… – powiedziała w końcu ledwo słyszalnym głosem Ola i zupełnie ignorując przeszywający jej ciało strach. Zatrzymała samochód, wrzuciła bieg na luz i zaciągnęła hamulec ręczny, zostawiając zapalony silnik.
Nie zważając na koleżankę, nacisnęła klamkę i wyszła z pojazdu, mając wrażenie, że w krótkiej chwili jej nogi zmieniły konsystencję na galeretowatą. Już z daleka wiedziała, że nie jest to sarna czy inne leśne zwierzę. Z rowu wystawała ludzka noga. Z odległości kilku metrów wyglądała nienaturalnie biało, tak jakby jej właścicielem nie był człowiek, ale manekin.
Przesuwając się centymetr po centymetrze, Ola zbliżała się do przydrożnego rowu. Ciemna noc i środek lasu powodowały, że najchętniej by uciekła, zostawiając ofiarę w rowie. Jednak wiedziała, że nie może. Jej tata pracował jako medyk i wielokrotnie opowiadał historie z dyżurów, podkreślając, jak ważna jest pierwsza pomoc. Ale niestety nie to przemawiało do niej najbardziej, ale fakt, że w dzisiejszych czasach policja znajduje większość sprawców wypadków drogowych.
Gdy w końcu znalazła się metr od ofiary, za jej plecami wyrosła koleżanka. W ręce trzymała telefon, którym oświetlała drogę. Gdy spojrzały na twarz leżącej w rowie dziewczyny, zamarły.
– O w mordę! Przecież to ta laska z programu! – wyszeptała Magda i wybrała numer 112.Rozdział 1
trzy tygodnie wcześniej
– Pociąg oso…wy relacji Warsz…a Zachod… Przemyśl wjedzie na tor dru… przy peronie czwart…
Blanka wytężyła słuch, próbując wyłapać, co mówi dobiegający z głośników kobiecy głos, który ledwie słyszała z powodu trwających na dworcu prac remontowych. Poziom zdenerwowania wzrósł jeszcze bardziej. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było spóźnienie się na pociąg odjeżdżający na „stację Marzenia”, jak to w myślach sobie powtarzała.
Zawsze uważała się za dość obrotną i życiową osobę, ale dopiero gdy dostała zaproszenie do programu, gdzie jasno i wyraźnie napisano, że ma przyjechać pociągiem, doszło do niej, że nigdy nie podróżowała koleją sama. Od kiedy pamiętała, wszędzie jeździła samochodem. Przez długie lata jej rodzice pełnili funkcję kierowców, a czasami podczas kłótni nazywali siebie nawet pogardliwie szoferami. Raz dała się namówić koleżance na jazdę autokarem na Mazury. Skończyło się to rzyganiem w rowie, kłótnią z kierowcą, który według niej jechał jak pijany zając, i obietnicą daną samej sobie, że będzie unikała transportu publicznego jak ognia. Oczywiście oprócz samolotów, bo to uważała raczej za luksusowy sposób przemieszczania się.
Szybkim krokiem powędrowała na właściwy peron, ciągnąc za sobą wielką walizkę, do której spakowała swoje najlepsze ciuchy. Wreszcie usiadła na małej ławeczce obok starszej kobiety ubranej w wielki futrzany płaszcz i czekała na pociąg. Sekundy leciały nienaturalnie wolno, jakby ktoś się nad nią znęcał, spowalniając pracę zegara. Na plecach czuła kolejną strużkę potu – zawsze tak reagowała na stres, co denerwowało ją jeszcze bardziej, ponieważ nienawidziła smrodu spoconych ludzi.
Odwróciła wzrok od tablicy z godziną przyjazdu. Najchętniej wyjęłaby telefon z kieszeni swojej puchowej, intensywnie zielonej kurtki, ale wiedziała, że nie może. To był kolejny punkt, którego musiała bezwzględnie przestrzegać. Żadnych relacji na Facebooku, Instagramie, TikToku czy YouTubie. W myślach nazwała go Secret Project. Odpowiedzi na pytania „Kto?”, „Gdzie?” i „Co będzie miała tam robić?” nie znała. Czuła się trochę jak jadący na misję szpieg, którego zleceniodawca nie informuje o niczym, dopóki ten nie dotrze na miejsce.
Od dawna wiedziała, że jest w stanie wiele poświęcić, by chociaż o milimetr zbliżyć się do swojego celu. Do swojego marzenia, które zwizualizowała sobie już jakiś czas temu, a o którym opowiadała każdemu i o każdej porze dnia, stosując panoszącą się wszędzie modę na afirmację. Gdy budziła się rano, stawała przed lustrem i pomimo że jej twarz daleka była od ideału przez brak makijażu, powtarzała sobie: „Jestem piękna. Podbiję świat. Będę celebrytką”.
Ścianki, wywiady, gale – to było jej marzenie. Życie w świetle jupiterów. Autografy, zdjęcia z fanami. Od lat obserwowała gwiazdy internetu i nie dostrzegała jakichś wyraźnych różnic między nią a nimi. Nie tylko pod względem predyspozycji nie odbiegała od nich znacząco. Odbyła już kilka kursów składania filmików. Potrafiła się całkiem nieźle wystylizować, makijaż też nie sprawiał jej problemu. Cały czas nie dysponowała odpowiednim sprzętem do nagrywania, ale umówiła się z rodzicami, że jeżeli dobrze zda zimową sesję, dostanie na urodziny lepszy telefon i może lampę, bo stara już się poprzepalała, a statyw przy każdym przestawianiu w inne miejsce zachowywał się tak, jakby miał się przewrócić.
Cieszyła się na wyjazd i liczyła, że dzięki niemu rozpocznie nowy rozdział swojego życia. Jedyne, czego się obawiała, to to, że rodzice wkurzą się na nią. Wysłała im tylko SMS informujący o tym, że wyjeżdża z koleżanką na dwa tygodnie nad morze i robią sobie detoks od telefonów. Nie podała żadnych konkretów, więc obawiała się, że wpadną w panikę. Zawsze tak robili, gdy nie odzywała się przez kilka dni.
Od dwóch lat nie mieszkali już razem. Po maturze przeprowadziła się z małej miejscowości pod Radomiem do stolicy. Przez pierwsze miesiące mieszkała u ciotki, siostry ojca, ale niestety bezdzietnej kobiecie ciężko było przyzwyczaić się do jej trybu życia, a dokładniej do późnych powrotów, spania do południa, a także zostawiania brudnej bielizny gdzie popadnie. Po piątym telefonie od wkurzonego ojca, który zupełnie nie słuchał tłumaczeń córki, wyprowadziła się do koleżanki z uczelni.
I wtedy zaczęło się prawdziwe życie studenckie. Imprezy do rana. Kac leczony piwem. Weekendy, których zupełnie by nie pamiętała, gdyby nie relacje na Instagramie. Czasami w niedzielne popołudnia, oglądając to, co wrzuciła do sieci, z niedowierzaniem i wstydem usuwała kolejne fotki, licząc, że rodzice ich nie widzieli. Zresztą nie tylko rodzice. Czasami to były wręcz nagrania jak z filmów porno. Nic z tego nie pamiętała i traktowała to raczej jako coś, co się nie wydarzyło, obiecując sobie, że się to nie powtórzy. Ale przychodził kolejny weekend i dana sobie samej przysięga znikała w oparach alkoholu i substancji niewiadomego pochodzenia, które w formie tabletek lub magicznych proszków przyjmowała coraz częściej.
Wiedziała, że dla wielu osób jej życie jest ekscytujące i ciekawe, ale mimo to gdy znalazła w skrzynce pocztowej adresowany do siebie list w niezwykle eleganckiej, czarnej kopercie, w pierwszej chwili myślała, że to pomyłka.
Otworzyła ją powoli i wyjęła coś na kształt zaproszenia.
Internet czeka na Ciebie.
Nie daj się prosić i dołącz do grona takich jak Ty. Ludzi z fantazją i finezją, którzy chcą podbić świat. Wrzuć na swój Instagram zdjęcie i koniecznie użyj hasztagu #BawSieJakNigdy!
Gdy to zrobisz, bądź czujna. Niebawem dostaniesz kolejną wiadomość.
PS: Nie informuj nikogo o liście. To supertajny projekt – tylko dla wybranych.
Blanka przez dłuższą chwilę patrzyła na przesyłkę i zastanawiała się, kto może za tym stać i o co chodzi. Od kilku koleżanek słyszała, że nawet do początkujących instagramerek czasami odzywają się różne firmy, oferując swoje produkty w zamian za kilka postów, rolek czy relacji. Niektóre marki dają totalną swobodę w tworzeniu materiałów, inne wysyłają dokładną instrukcję, co i jak nakręcić, sfotografować, opisać, a nawet jakich hasztagów użyć.
Pierwszy raz ktoś ją dostrzegł, dlatego nie zamierzała stracić okazji do ciekawej współpracy. Od razu zrobiła sobie selfie przed lustrem w sypialni, chwilę wcześniej porządkując bałagan na łóżku, które wchodziło w kadr. Opisała swój weekend, odtwarzając kolejny pijacki ciąg, który zaczął się już w czwartek. Wymieniła lokale, gdzie się bawiła, wrzuciła kilka zdjęć z koleżankami, a jako ostatnie opublikowała to zrobione chwilę wcześniej. Napisała jeszcze kilka słów o tym, co planuje w zbliżającym się tygodniu, dodała swoje zwyczajowe hasztagi, a wśród nich jeden nowy, tak aby się nie wyróżniał.
Dwa dni później znalazła w skrzynce kolejną kopertę, tym razem białą, ale równie elegancką co poprzednia. Otwierając ją powoli, czuła się trochę jak saper rozbrajający bombę. Gdy w końcu wyjęła z niej kartkę, ręce jej się trzęsły, a po plecach płynął pot, mimo że w wynajmowanym mieszkaniu temperatura rzadko wzrastała powyżej dwudziestu stopni Celsjusza.
W środku na białym grubym papierze, o gramaturze zupełnie innej niż w kartkach używanych na co dzień, ktoś napisał kilka zdań, które miały odmienić jej życie.
Masz w sobie to coś, co pokocha świat.
Jesteś gotowa na przygodę?
Jesteś gotowa na wyzwania?
Jesteś gotowa, by zmienić swoje życie nie do poznania?
Czas zacząć zabawę.
Wejdź na stronę BawSieJakNigdy.pl i dołącz do rozgrywki.
Podany adres zupełnie nic jej nie mówił. Wpisała go w okno wyszukiwarki w swoim telefonie i czekała. Niestety, jak co miesiąc, wykorzystała już cały wykupiony w ramach abonamentu pakiet danych, dlatego teraz strona ładowała się niemiłosiernie długo, a Blanka miała wrażenie, że każda sekunda trwa w nieskończoność.
W końcu obraz się wczytał, a jej oczom ukazała się czarna strona z małym okienkiem, obok którego widniał napis „IG nick”. Wpisała swoją nazwę użytkownika z Instagrama i czekała. Chwilę później wyświetliła się lista wytycznych odnośnie do jej wyjazdu. Wszystko wyglądało intrygująco i niewiarygodnie tajemniczo, a jeżeli chciała liczyć na sukces w tym projekcie, musiała zachować tę tajemnicę dla siebie, mimo że swoim zwyczajem najchętniej podzieliłaby się tym nie tylko ze wszystkimi znajomymi, ale również z obserwatorami, których zupełnie nie znała.
Teraz, siedząc na ławeczce w oczekiwaniu na pociąg, czuła przeszywającą dumę. Nigdy nie należała do osób, które potrafią utrzymać cokolwiek w sekrecie. Zawsze zupełnym przypadkiem wygadywała się koleżance czy któremuś z rodziców, jednak tym razem, czując powagę sytuacji i potencjał, jaki dostrzegała w projekcie, wzniosła się na wyżyny samokontroli i mogła sama siebie pochwalić.
Na peron wtoczył się powoli pociąg, zapowiadany wcześniej przez sympatyczny damski głos. Blanka spojrzała na siedzącą obok kobietę, z jakiegoś powodu licząc, że ta doda jej otuchy. Dopiero teraz poczuła niepokój. Nie obawiała się samej podróży, ale nieznanego. Wiedziała, że czeka ją przygoda życia, ale jakaś jej część podpowiadała, że ktoś powinien wiedzieć, dokąd jedzie. Odgoniła złe myśli, wzięła dwa głębokie wdechy, jak zazwyczaj robiła na koniec zajęć fitness. Wstała i ciągnąc swoją walizkę wypchaną najlepszymi ciuchami, ruszyła w stronę pociągu, który na tabliczce zamontowanej na boku składu miał drukowanymi literami napisane „Przemyśl”.