Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

Zabawne, że pytasz - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 lutego 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zabawne, że pytasz - ebook

Kiedy Chani Horowitz, początkująca pisarka bez sukcesów na koncie, została zatrudniona do napisania artykułu o Gabie Parkerze, sądziła, że złapała Pana Boga za nogi. Gabe był prawdziwym gwiazdorem, odtwórcą roli Jamesa Bonda, a do tego wyjątkowo przystojnym i błyskotliwym mężczyzną, który już dawno wpadł jej w oko. Chani powstrzymała emocje i postanowiła spędzić z nim kilka godzin, aby później stworzyć świetny materiał. Jednak wydarzenia przybrały całkowicie niespodziewany obrót, a szalony weekend, jaki przeżyli, był smakowitym tematem dla brukowców jeszcze przez wiele dni.

Dziesięć lat później Chani była zupełnie inną osobą. Przeszła przez paskudny rozwód, za to jej kariera zdecydowanie przyśpieszyła, a teksty zaczęły przynosić sławę. Ale opinia publiczna nie pozwoliła jej zapomnieć o Parkerze. Wciąż zadawano jej pytania o tamten weekend. Zresztą i ona miała w pamięci tamte kilkadziesiąt godzin. Kiedy więc została poproszona o przeprowadzenie drugiego wywiadu z Gabe'em, podjęła nierozsądną decyzję. Zgodziła się. Może podświadomie pragnęła się dowiedzieć, czy tamte siedemdziesiąt dwie godziny również dla niego coś znaczyły?

Oto inteligentna, intymna i wzruszająca historia miłosna. Opowiada nie tylko o powoli rozkwitających uczuciach, ale też o konsekwencjach porywów namiętności. Pozwala zajrzeć pod powierzchnię baśniowych pozorów, pokazuje prawdę o świecie celebrytów i zmusza do głębszych przemyśleń. Jest pełna zabawnych przekomarzań i każe się zastanowić nad ograniczeniami, które ludzie nakładają na siebie i innych.

Czy gwiazdor filmowy potrafi kochać prawdziwą miłością?

Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8322-258-5
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Opinie o książce _Zabawne, że pytasz_

„Pochłoniecie tę książkę. Jest pełna cudownych przekomarzanek, romantyzmu i historii miłosnej godnych wielkiego ekranu. Mówiąc wprost, ta powieść mnie zachwyciła i nie byłam w stanie się od niej oderwać”.

— Kate Spencer, autorka _In_ _a New York Minute_
i gospodyni _Forever35_

„_Zabawne, że pytasz_ to inteligentna, czuła historia wypełniona miłością i tęsknotą — a do tego główny bohater wywołujący przyspieszone bicie serca. To jednocześnie możliwość zerknięcia za kulisy świata celebrytów. Ujęta w ramy jednego niechlubnego weekendu i jego następstw, powieść wykracza poza lśniącą powierzchnię pozorów, aby zastanowić się nad tym, co dzieli postrzeganie od rzeczywistości, a także nad tym, co może zaboleć bardziej: ograniczenia, które nakładają na nas inni, czy ograniczenia, które sami na siebie nakładamy”.

— Heather Cocks i Jessica Morgan,
autorki bestsellerów _The_ _Royal We_ i _The Heir Affair_

„_Zabawne, że pytasz_ to fascynujące, intymne studium postaci, dzięki któremu ma się wrażenie, że czytamy o prawdziwych ludziach. Śmiały, wciągający romans — nie byłam w stanie się od niego oderwać!”.

— Rachel Lynn Solomon,
autorka _The Ex Talk_

„Debiutancka powieść dla dorosłych Elissy Sussman kusi igraszkami celebrytów, ale zadaje podwójny cios wnikliwą, emocjonalną analizą. W miarę jak narracja przeskakuje w czasie, ujawnia się prawda na temat tego, co wydarzyło się między Gabe’em i Chani, i rozkwita romans — niepewny, słodki i aż iskrzący z napięcia… Piękna, zabawna, płynąca prosto z serca historia miłosna, od której nie byłam w stanie się oderwać”.

— Maurene Goo, autorka _Somewhere Only We Know_

„Zakochałam się w tej książce! Inteligentna, zabawna, iskrząca od cudownego napięcia erotycznego powieść _Zabawne, że_ _pytasz_ to dokładnie taki rodzaj powieści, których życzyłabym sobie jak najwięcej. Polecam ją wszystkim moim koleżankom”.

— Katie Cotugno, autorka bestsellera
„New York Timesa” _Birds of California_Prolog

Prosił o ciebie — mówi Alexandra.

Dobrze, że rozmawiamy przez telefon, bo założę się, że redaktor naczelna czasopisma „Wielki Format” nie byłaby zachwycona morderczym spojrzeniem, jakim obrzucam wyświetlacz. I _wiem_, że nie zrozumiałaby, dlaczego to zrobiłam.

— Bzdura — odpowiadam.

Mam poniekąd nadzieję, że wyprowadzi mnie z błędu, ale wstydzę się przyznać do tego, że w oczekiwaniu na jej odpowiedź wstrzymuję oddech.

— No dobra, dobra — mówi. — Jego ludzie o ciebie prosili.

_To_ ma sens. Po artykule, który napisałam dziesięć lat temu na temat Gabe’a Parkera, spece od PR-u sikali w majtki ze szczęścia. Dzięki niemu Gabe zyskał reklamę, za jaką z chęcią by zapłacili, gdyby tylko mogli. Co zasadniczo obecnie usiłują robić.

Nie mogę ich winić. Do diaska, jestem pewna, że moja własna specjalistka od reklamy ma sobie za złe, że pierwsza na to nie wpadła. Sprzyjające gwiazdy i te sprawy.

Z powodu tego właśnie artykułu dziesięć lat później bez względu na to, co promuję, bez względu na to, na jaki temat przeprowadzają ze mną wywiad, wciąż spotykam się z jednym i tym samym pytaniem.

I zawsze udzielam jednej i tej samej odpowiedzi.

— Nie, do niczego nie doszło — mawiam z szerokim uśmiechem. — Choć bardzo żałuję.

Moje ego wciąż na tym cierpi, gdy ludzie przyjmują tę odpowiedź z lekkim, pełnym ulgi skinieniem głowy. Ale rozumiem to. To mój znak firmowy. Jestem kobietą, która spędziła platoniczny weekend z hollywoodzkim amantem w czasie jego największej świetności. Czytelnicy nie musieli się mnie obawiać. Zamiast tego mogli solidaryzować się z tym, że ja — „zwykła dziewczyna” — miałam szansę z kimś takim jak Gabe Parker i ją zaprzepaściłam.

Pomogła też natychmiastowa reakcja Gabe’a na ukazanie się artykułu — ucieczka, żeby poślubić prześliczną byłą modelkę, a obecnie aktorkę — co dowiodło bezsprzecznie, że nie byłam w jego typie.

Bolesne, ale konieczne publiczne odrzucenie. Odrzucenie, które pod względem profesjonalnym zdziałało dla mnie cuda.

Dzięki niemu stałam się kochana. Dostępna. Typowa.

Dzięki niemu sprzedawały się artykuły.

Dzięki niemu sprzedawały się książki.

Dzięki niemu rozkwitła _moja_ kariera.

— Chcą, żebyście odtworzyli wspólnie jak największą część waszego weekendu — wyjaśnia Alexandra. — On za kilka godzin przylatuje do Los Angeles.

Prycham w duchu. Jeszcze nigdy nie przeprowadziłam podobnego wywiadu wtedy, gdy był on zaplanowany. Nawet ten pierwszy weekend był co najmniej dwa razy przekładany. A jednak zaskakujące, jak szybko teraz próbują to zorganizować. Nie będę miała czasu na zebranie informacji, na przygotowanie.

Pewnie wychodzą z założenia, że do pewnego stopnia przygotowywałam się do tego od dziesięciu lat.

I nie są w błędzie. Bo prawda jest taka, że przez ostatnie lata jednocześnie czerpałam korzyści z tamtego wywiadu z Gabe’em Parkerem i starałam się od niego odciąć.

Od Gabe’a Parkera.

— Ty wydajesz wkrótce książkę — mówi Alexandra. — On gra w filmie, który niedługo wchodzi do kin.

Nie musiała mi przypominać o żadnej z tych rzeczy.

Korzyści na gruncie zawodowym są niewątpliwe.

Ale na gruncie osobistym…

Nie da się zapomnieć o tym, jak potoczyła się kariera Gabe’a. Zasada, że nie da się odwrócić wzroku od wypadku, w jego przypadku działała niezawodnie przez ostatnie pięć lat. Wszyscy wiedzą, że wyrzucili go po jego trzecim filmie o Bondzie. Wszyscy wiedzą, że jego małżeństwo z Jacindą Lockwood osiągnęło żenujący, przyziemny koniec. Wszyscy wiedzą, że regularnie trafia na odwyk.

Wszyscy mówią, że nowy film albo wskrzesi jego karierę, albo na dobre ją pogrzebie.

— Mogę podesłać kopię promocyjną — sugeruje Alexandra. — Będziesz mogła wyrobić sobie zdanie.

Gryzę się w język i powstrzymuję od odpowiedzi, która zapewne okazałaby się zjadliwa i nieprzyjemna. Wiem, że Alexandra chce dobrze. Wiem, że chce, żeby ten wywiad odniósł równie duży sukces co pierwszy.

Wiem, że to z mojej strony niewdzięczność, iż w ogóle rozważam odrzucenie tej propozycji.

Ale myśl o tym, że miałabym po tych wszystkich latach usiąść naprzeciwko Gabe’a Parkera i udawać, że nie wracałam w kółko myślami do tamtego weekendu, udawać, że _nadal_ nie myślę o spędzonych razem chwilach, udawać, że to, co wszystkim zawsze opowiadam, to prawda i że do niczego między nami nie doszło…

Cóż. Czuję się przez to bardziej niż trochę niepewnie.

— Podobno film jest niezły — dodaje Alexandra.

To remake _Filadelfijskiej opowieści_. Mojego ulubionego filmu. Który był jedną z kilkudziesięciu rzeczy, o jakich rozmawialiśmy z Gabe’em.

Wtedy Gabe idealnie nadawałby się na Mike’a Connora, walczącego o uznanie pisarza, który starał się zdobyć serce bywalczyni salonów Tracy Lord. Teraz, w wieku czterdziestu lat, ma grać byłego alkoholika i byłego męża, C.K. Dextera Havena.

Pojawiło się już kilkanaście artykułów na temat tej roli — że tak bardzo przypomina prawdziwe życie Gabe’a, że wcale nie musiał grać; że to nic więcej jak chwyt marketingowy w obsadzie; że Gabe jest skończony jako aktor i nie zasługuje na kolejną szansę.

Ale nikt też nie uważał, że zasługiwał na rolę Bonda.

Nie muszę oglądać filmu, aby wiedzieć, że na pewno zagrał świetnie. Podobnie jak wiem, że próba sprzeciwiania się mojej redaktorce, menedżerom Gabe’a i (gdybym jej o tym powiedziała) mojej terapeutce byłaby bezcelowa.

— Będzie czekał o pierwszej w restauracji — mówi Alexandra. — Ale jeśli naprawdę nie chcesz, mogę wysłać…

— Zrobię to — mówię.

Stchórzyłam tylko przed jednym wywiadem w mojej karierze — nie mam zamiaru tego powtarzać.

Zamiast tego przełykam smak nieuchronnej katastrofy. Smakuje jak dobry burger i doskonałe kwaśne piwo. Smakuje jak szoty z galaretki i popcorn.

Smakuje jak droga miętowa pasta do zębów.

Wiem, że dzięki przyjęciu tego zlecenia uzyskam odpowiedzi na każde niezadane pytanie, które nosiłam w sobie przez ostatnie dziesięć lat.

Bez względu na wszystko to, co zaczęliśmy z Gabe’em w tamten grudniowy weekend dekadę temu, _w końcu_ znajdzie stosowne zakończenie.PIĄTEK

„Wielki Format”

GABE PARKER:

Wstrząśnięty, nie zmieszany — część pierwsza

Chani Horowitz

Gabe Parker jest boso, bez koszuli i trzyma w rękach szczeniaka.

— Przepraszam — odzywa się do mnie. — To wynajęte mieszkanie. Możesz ją przez chwilę przytrzymać, żebym mógł to ogarnąć?

_Ona_ w tym pytaniu to dziesięciotygodniowa czarna suczka-kundelek ze schroniska. _To_ oznacza bałagan zrobiony przez nią na podłodze, którą Gabe Parker wyciera właśnie własną koszulką.

Stoję w jego kuchni, trzymam na rękach wiercącego się puchatego psiaka i patrzę, jak największy hollywoodzki amant wyciera z posadzki psie siuśki.

To nie fantazja. To prawdziwe życie.

Normalnie musiałabym zapłacić dwadzieścia dolców (plus dodatkowe czterdzieści za popcorn i colę), żeby zyskać taki widok na mięśnie brzucha i grzbietu Gabe’a Parkera. Dziś jednak to _mnie_ płacą za spędzenie kilku godzin z tymi częściami ciała — jak również z całą resztą jego osoby.

„Gabe jest taki _sympatyczny_”, cytuje się jego koleżankę z planu Marissę Merino.

„Dobry kumpel”, twierdzi inny aktor Jackson Ritter.

Takie jest oficjalne stanowisko firmy: w życiu prywatnym Gabe Parker jest równie towarzyski i czarujący jak na dużym ekranie.

Wiem, że czytacie to z cichą nadzieją, że powiem, iż to wierutne kłamstwo — że to tylko pracująca bez wytchnienia machina Hollywoodu, że Gabe Parker to kobieciarz i menda, za którym stoi wyjątkowo skuteczny zespół piarowców odpowiedzialny za stworzenie wizerunku człowieka tak wspaniałego, że żadną miarą nie może być prawdziwy.

Ale jest prawdziwy. I robi wrażenie.

Kończy sprzątać po swoim psisku, a potem wyrzuca koszulkę do śmieci i podchodzi do mnie. Obejmuje dłońmi psi pysk i odzywa się pieszczotliwie:

— Już dobrze, skarbie — mówi. — To nie twoja wina. Bardzo cię kocham.

Czy wspominałam, że ja wciąż trzymam suczkę? A on wciąż jest bez koszulki? A tak przy okazji, pachnie niesamowicie. Drewnem, miętą i tylnym siedzeniem forda focusa, na którym całowałaś się po raz pierwszy z chłopakiem z obozu letniego dla żydowskich dzieciaków. Co prawda wiedziałaś, że gość całował się już ze wszystkimi twoimi koleżankami, ale miał kolczyk w brwi i naprawdę bardzo, bardzo sprawnie posługiwał się językiem.

Minęło zaledwie pięć minut od rozpoczęcia naszego wywiadu, a ja już znajduję się w niekorzystnej sytuacji.

Niestety Gabe zakłada koszulę i cała nasza trójka — ja, on i szczeniak — idziemy na lunch. Niedaleko znajduje się ulubiona knajpka Gabe’a. Mówi, że nie ma tam zbyt dużego ruchu i nikt go nie zaczepia. Kojarzy mu się trochę z domem.

Nastawiłam się na to, co jak wiedziałam, zaraz nastąpi — gwiazdor u szczytu sławy zacznie się rozwodzić nad miasteczkiem, w którym się wychował, i opowiadać, że kocha Los Angeles, ale niech to, naprawdę tęskni za rodzinną miejscowością, gdzie nikogo nie obchodziły ani sława, ani pieniądze.

Ostatecznie nie jestem nowicjuszką.

No i faktycznie to mówi, ale Gabe Parker ma tak wielki dar przekonywania, że mu wierzę.

I przykro mi to mówić, ale w drodze na lunch Gabe osobiście rozwiewa po części fantazję na temat faceta z Montany, informując, że nigdy nie siedział na koniu, zanim nie zagrał w _Cold Creek Mountain_ — filmie, w którym widzowie po raz pierwszy zobaczyli go bez koszuli.

— Żadnego rancza, żadnych koni — wyjaśnia. — Dorastałem w małej mieścinie.

Gabe wygląda na faceta, który powinien zostać gwiazdą filmową. Ludzie oglądają się za nim i to nie tylko dlatego, że mierzy metr dziewięćdziesiąt trzy i trzyma na rękach słodkiego szczeniaka. Ma w sobie tę trudną do opisania właściwość, którą gdyby tylko się dało, najchętniej zamykalibyśmy w butelkach i sprzedawali.

I owszem, drogie panie, naprawdę ma metr dziewięćdziesiąt trzy wzrostu. Nie jest to hollywoodzka wersja metra dziewięćdziesięciu trzech, której bliżej do metra siedemdziesięciu ośmiu. To naprawdę postawny, wysoki kawał chłopa. Wiem to na pewno, bo sama _jestem_ hollywoodzką wersją dziewięćdziesięciu trzech.

Siadamy przy stoliku na tyłach, w pobliżu patio dla psa. Dojście na miejsce zajmuje nam piętnaście minut, ale głównie dlatego, że Gabe sam ciągle się zatrzymuje i rozmawia z kelnerkami.

Widzicie, wszyscy go znają. Jest stałym bywalcem.

— Madison, skarbie, wyglądasz przepięknie — mówi, gdy podchodzi do nas kelnerka, żeby przyjąć zamówienie. Jest w zaawansowanej ciąży i zbywa komplement machnięciem ręki. — Mówię serio — zarzeka się Gabe. — Twój mąż powinien ci to powtarzać. Codziennie. Na kolanach.

Jestem pewna, że gdybym to _ja_ była w ciąży, dokładnie w tym momencie odeszłyby mi wody.

Ale Madison tylko się śmieje i przyjmuje nasze zamówienie. Klepie szczeniaka Gabe’a po łebku i oddala się w stronę kuchni z większym wdziękiem, niż zrobiłabym to ja niezależnie od tego, czy byłabym w ciąży, czy nie.

Oboje zamawiamy po piwie i burgerze.

Rozmawiamy o jego dzieciństwie w Montanie. O tym, że łączą go bliskie więzi z rodziną, zwłaszcza z siostrą Lauren. Jest od niego starsza o rok i jest jego najlepszą przyjaciółką.

— Wiem, że to frazes — mówi. — Ale naprawdę tak jest.

Rozmawiamy o księgarni. Tej, którą kupił dla Lauren i swojej mamy, kiedy nastąpił jego pierwszy przełom w karierze.

— To księgarnia i sklep z rękodziełem — podkreśla. — Lauren się złości, jeśli o tym nie wspominam.

Sklep nazywa się „Gniazdko”. Ma swoją stronę internetową. Gabe poleca na niej książki, mimo że w przeszłości twierdził w wywiadach, że jako dziecko nie czytał zbyt wiele.

— Moja mama uczyła angielskiego, więc syn, który nie lubił książek, był dla niej powodem do wstydu — opowiada. — Ale ja po prostu potrzebowałem czasu. Teraz jestem zapalonym czytelnikiem. Księgarnia była jej marzeniem. A Lauren zawsze miała smykałkę do prac ręcznych: do pieczenia, rękodzieła i tego rodzaju rzeczy. Na każdą Gwiazdkę w dalszym ciągu dzierga mi sweter.

Ugryzłam się w język, żeby nie rzucić żartu, który sam się nasuwał: „A z czego one są zrobione? Z materiału na chłopaka?”.

Na wypadek, gdybyście się zastanawiali: on _jest_ singlem.

— Plotki — mówi, kiedy pytam o Jacindę. — Gramy w tym samym filmie i się przyjaźnimy.

Jacinda Lockwood — najnowsza dziewczyna Bonda dla najnowszego Bonda. Ona i Gabe byli wielokrotnie fotografowani, jak wychodzą razem z restauracji, stoją blisko siebie na ciemnych chodnikach Paryża, a kilkakrotnie nawet jak trzymają się za ręce.

— To urocza dziewczyna — mówi Gabe. — Ale nic między nami nie ma.

Zamawia drugie piwo. Ja mam słabą głowę, więc pasuję.

Zapamiętajcie ten szczegół na później, przyjaciele. Dwie drogi szły w dwie różne strony i cała ta reszta.

Pytam, jak się czuje w związku z przyjęciem ikonicznej roli — w związku z tym, że jest pierwszym Amerykaninem, który ją zagra.

— Stresuję się — odpowiada. — Boję się. Niewiele brakowało, żebym odmówił.

Taką właśnie narrację próbują przeforsować jego ludzie i producenci filmu, a ja dotąd podchodziłam do niej sceptycznie. Ale zachowanie Gabe’a całkowicie się zmienia, kiedy o to pytam. Wcześniej był otwarty i wesoły, z chęcią odpowiadał na pytania.

Bond kładzie się cieniem na naszej rozmowie. Gabe nie patrzy na mnie, wbija wzrok w serwetkę, którą skręcił w ciasny supeł. Milczy przez długi czas.

Pytam, czy przejął się gwałtownym sprzeciwem wobec jego kandydatury.

— Mam wielkie szczęście — mówi. — Liczy się dla mnie wyłącznie to, żeby jak najlepiej zagrać tę rolę. — Wzrusza ramionami. — Ale czy martwię się, że oni mają rację? Jasne. Kto by się nie martwił?

„Oni” to fani, którzy wylewają swoją wściekłość w artykułach i postach na blogach, gdzie wyłuszczają wszystkie powody, dla których Gabe jest najgorszym możliwym wyborem na Bonda. Bo jest Amerykaninem. Bo nie jest Oliverem Matthiasem. Bo widownia przywykła, że gra tylko zwalistych, głupawych samców.

No i jest też cała kwestia związana z _Aniołami w Ameryce_.

Gabe zamawia trzecie piwo.

— Moja menedżerka urwałaby mi głowę, gdyby to zobaczyła — mówi. — Mam poprzestawać na dwóch, ale jest piątek! Ej, jakie masz plany na potem?

Dwadzieścia minut później ze szczeniakiem pod pachą jedziemy obejrzeć dom w Hollywood Hills.

Chcę zadać mu więcej pytań na temat Bonda, zwłaszcza o to, czy miał coś wspólnego z internetowym wyciekiem materiału z przesłuchań, ale muszę przyznać z zażenowaniem, drodzy czytelnicy, że mniej więcej w tym momencie tracę kontrolę nad wywiadem.

W tej chwili to Gabe zaczyna przepytywać _mnie_.

— Pochodzisz stąd, prawda? Wow, to musi być ekstra. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak to jest dorastać w Los Angeles. Bo mieszkałaś w Los Angeles, prawda? Wiem, że dużo osób mówi „Los Angeles”, ale tak naprawdę ma na myśli hrabstwo Orange albo Valencię, albo Anaheim, a wiem, że prawdziwi tubylcy nie uważają tych miejsc za Los Angeles. Zgadza się?

Ma rację w obu przypadkach. Że jestem z Los Angeles i że drażnią nas ludzie z okolicznych miejscowości, którzy usiłują podpiąć się pod Los Angeles.

— To miejsce dalej ma dla mnie w sobie coś magicznego — opowiada. — Mieszkam tu prawie pięć lat, nakręciłem prawie osiem filmów, a dalej wszystko jest dla mnie magią. Domyślam się, że wydaję się przez to naiwny.

Nie wydaje się. Wydaje się nieludzko wręcz uroczy.

Szczeniak śpi na jego kolanach.

— Jeszcze jej nie nazwałem — mówi. — Czekam na natchnienie.

Zajeżdżamy pod przepiękną rezydencję z białego kamienia.

Gabe pozwala suczce buszować w ogrodzie, podczas gdy my oglądamy dom. Pośredniczka staje na głowie, byle tylko doprowadzić do transakcji, ale na jej nieszczęście Gabe postanawia, że moja opinia bardzo się liczy.

I choć dom jest piękny, to nie w moim stylu. Co oznacza, że dziś nie jest też w stylu Gabe’a.

Mówimy pośredniczce „do widzenia” i sami też zaczynamy się żegnać. Gabe poświęcił mi kilka godzin swojego czasu, a mimo to nie jestem jeszcze gotowa na rozstanie. Przyszły Bond całkowicie mnie oczarował. To moje jedyne wytłumaczenie dla tego, co dzieje się dalej.

Gabe wspomina, że następnego dnia wieczorem musi iść na premierę, a mnie, kiedy przekazuję mu jego słodkiego, śpiącego szczeniaka, w jakiś sposób udaje się wkręcić na afterparty.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: