Zabierz mnie do raju… - ebook
Zabierz mnie do raju… - ebook
Bankructwo firmy inwestycyjnej doprowadziło rodziców Jessie do ruiny i dlatego starała się nie przysparzać im dodatkowych zmartwień. Skoro oczekiwali, że zwiąże się z pochodzącym z zamożnej rodziny Hugh, nie chciała ich rozczarować. Jednak gdy spotkała Ryana, przyjaciela z dawnych lat, nie była już taka pewna swoich planów. Bo Ryan zawładnął jej zmysłami. I stało się jasne, że on także jej pożądał...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7609-2 |
Rozmiar pliku: | 603 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Country club w Falling Brook doczekał się renowacji, pomyślała Jessie Acosta, podziwiając elegancką salę balową. A ponieważ imprezę nazwano Wieczorem Czerni i Srebra, z sufitu zwieszały się balony w tych dwóch kolorach, a stoły przykryto czarnymi obrusami, na których leżały bieżniki ze srebrnej lamy.
Poza tym stoły ozdobiono srebrnym i czarnym konfetti, a na środku każdego stołu ustawiono szklany wazon z czarnymi tulipanami i srebrnoszarymi różami albo misę z dekoracjami w tych samych barwach. Na większych srebrnych talerzach leżały mniejsze czarne, zaś obok srebrne serwetki i sztućce. Nazwiska gości wypisano na maleńkich kartonikach, które stały w srebrnych ramkach. Organizatorzy przeszli samych siebie.
Jessie pojawiła się w przyciągającej wzrok cekinowej sukni na ramiączkach skrzyżowanych na plecach, z głębokim dekoltem w kształcie litery V. Kupiła tę suknię z myślą, że zrobi wrażenie na Hugh O’Malleyu, z którym była związana, choć od dawna był to związek na odległość. Jednak gdy go spytała, czy przyjedzie z Londynu na to spotkanie, odparł, że praca mu na to nie pozwala. A zatem spędziła większość tego wieczoru w towarzystwie Ryana Hathawaya, jednego ze swoich najstarszych przyjaciół.
Ich przyjacielskie więzy rozluźniły się piętnaście lat wcześniej, gdy na skutek afery związanej z funduszem inwestycyjnym Black Crescent jej rodzice stracili majątek. Prezes tej firmy, Vernon Lowell, zdefraudował miliony dolarów klientów i zniknął. Od tamtej pory Jessie robiła wszystko, by uszczęśliwić rodziców i spełnić ich oczekiwania. Zamiast spędzać czas z Ryanem, zaczęła spotykać się z Hugh pochodzącym z jednej z najbogatszych rodzin w mieście. Wiedziała, że rodzice spodziewają się, że za niego wyjdzie. Ostatnio jednak była coraz mniej usatysfakcjonowana związkiem na odległość. A potem nadszedł dzisiejszy wieczór i zobaczyła wszystko z innej perspektywy.
Ryan stał jakieś dwa metry od niej, rozmawiał z dawnymi kolegami. Nie był już tamtym nieśmiałym chłopcem z sąsiedztwa, który nosił okulary i miał lekką nadwagę. Ten Ryan był pewny siebie, miał szczupłą sylwetkę i nosił szkła kontaktowe. Szyty na miarę czarny smoking podkreślał jego męską urodę.
Jessie nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie widziała go dobrych kilka lat. Ciemne włosy miał krótko ostrzyżone po bokach, z dłuższymi kręconymi kosmykami na czubku głowy. No i odkąd to nosił lekki zarost? Niby drobiazg, a sprawiał, że Ryan wydawał się tajemniczy, a nawet groźny. Przez prawie cały wieczór jego czarne oczy były w niej utkwione, a musiała przyznać, że jej się to podobało.
Gdy rozmawiali, zdawało się, że widzieli się wczoraj i byli znów tamtymi dziećmi, które przesiadywały w domku na drzewie i opowiadały o swoich marzeniach. Ryan świetnie sobie poradził. Pracował w dużej firmie inwestycyjnej na Manhattanie, podczas gdy Jessie harowała w średniej wielkości firmie prawniczej.
Zdumiało ją, że mieszkają w tym samym mieście, a prawie się nie widują. Ale jak mieliby się widywać, skoro pracowała sześćdziesiąt godzin w tygodniu? Chciała zostać partnerem w firmie, a jedyną drogą do osiągnięcia tego celu była praca ponad miarę.
- Centa za twoje myśli. – Nagle Ryan znalazł się u jej boku. Była tak pogrążona w myślach, że nie zauważyła, jak się do niej zbliżał.
- Myślę o tym, jak wszystko się zmieniło – odparła. – Zwłaszcza ty.
Uśmiechnął się szeroko. Czemu dawniej nie dostrzegała tych zmysłowych warg?
- Ja? Jestem tym samym Ryanem, którego znałaś.
Pokręciła głową.
- Nie zgadzam się. Jesteś inny.
- To coś złego?
- Nie, to świetnie. – Uśmiechnęła się.
Patrzył na nią w milczeniu, jakby ważył swoje opcje.
- Zatańczymy?
- Chętnie.
Wszystkie jej myśli uleciały, gdy przyciągnął ją do siebie. Nigdy wcześniej nie tańczyli. Jego ciepło sprawiło, że jej serce zgubiło rytm. Kiedy wsunął nogę między jej uda, była zgubiona. To Ryan, nie powinna tak reagować. A jednak...
Pachniał dobrze. Kiedy objął ją w pasie, chciała stanąć na czubkach palców i musnąć wargami jego usta. Co się z nią dzieje? Ryan to przyjaciel. Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Wcale nie patrzył na nią jak przyjaciel. Jego spojrzenie zatrzymało się na jej wargach, jakby chciał ją pocałować. Ona też tego pragnęła. Zwilżyła wargi i widziała, jak jego oczy ciemnieją z pożądania. Wsunął palce w jej sięgające ramion włosy.
- Ryan...
- Powiedz, że nie chcesz mnie pocałować.
Otworzyła usta, ale milczała. Zamknęła oczy, szykując się na pocałunek, kiedy nagle za nimi powstało jakieś zamieszanie. Przestraszona zerknęła ponad ramieniem Ryana i dojrzała Hugh, który wkroczył do sali i był witany z entuzjazmem.
Hugh był przystojny jak marzenie – ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, klasyczna męska uroda, falujące czarne włosy, niebieskie oczy. Podkochiwała się w nim, kiedy była nastolatką. Hugh Malloney był najlepszą partią w Falling Brook. Mężczyzną, którego miała poślubić.
W białym smokingu wyglądał świetnie. Jego pojawienie się było wydarzeniem, gdyż nie odwiedzał Stanów od miesięcy. Wszyscy w szkole go uwielbiali, Jessie nie należała do wyjątków. Czemu zatem przytulała się do swojego dawnego najlepszego przyjaciela?
Natychmiast odsunęła się od Ryana.
- O co chodzi? – Odwrócił się w stronę, w którą spoglądała irytacji. – Pojawił się Hugh i koniec imprezy?
- Ryan...
Uniósł rękę.
- Okej, byłem tylko dublerem do czasu, kiedy pojawił się facet, którego pragniesz. A teraz wybacz…
Nie odszedł daleko, bo Hugh zastąpił mu drogę.
- No no, Ryan Hathaway. Jak się masz, stary?
- Świetnie.
Ryan starał się go wyminąć, ale Hugh nie ustępował. Otoczył ramieniem Jessie.
- Dzięki, że dotrzymywałeś towarzystwa mojej pani. Mój samolot się spóźnił. Podróż z Londynu to koszmar. Jak się ma moja Jess? – Pocałował ją w czoło.
- Ja… dobrze. – Czuła się fatalnie, bo przecież chwilę wcześniej pożądała Ryana.
- Idę przywitać się z kolegami – oznajmił Ryan i nie czekając na odpowiedź, oddalił się pospiesznie.
Jessie odprowadzała go wzrokiem. Gdyby Hugh się nie pojawił...
- Nigdy nie widziałem, żebyś tak zaniemówiła, kotku. – Hugh przerwał jej myśli.
Jessie zamrugała.
- Jestem zaskoczona, nie spodziewałam się ciebie.
Uśmiechnął się szeroko.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Wiem, że ostatnie lata nie były łatwe, więc się postarałem.
- Doceniam to.
- Naprawdę? Ucieszyłbym się z bardziej entuzjastycznego powitania. – Objął ją i pocałował w usta, ale ona myślała tylko o zagniewanej minie Ryana.
Czy on kiedykolwiek zmądrzeje? – pomyślał Ryan, patrząc na Hugh i Jessie z drugiego końca sali.
Hugh był w swoim żywiole otoczony tłumem dawnych kolegów ze szkoły, a Jessie stała u jego boku jak pełna uwielbienia narzeczona.
Parę chwil przed jego przyjściem nie miała takiej miny. Ryan był nią oczarowany. W jego głowie powinien zabrzmieć alarm, gdy tylko spojrzała na niego tak, jak kobieta patrzy na mężczyznę, gdy chce, by ją pocałował. Wykorzystał to, biorąc ją w ramiona i pokazując jej, jak świetnie do siebie pasują. Wiedział, czego chce i zdawało się, że Jessie wreszcie spojrzała na niego inaczej.
Nie widziała w nim już tylko przyjaciela, ale mężczyznę, którego pragnie. A może źle odczytał jej sygnały?
Na pewno nie. Jeśli chodzi o kobiety, Ryan nie był nowicjuszem. Durzył się w Jessie, odkąd miał sześć lat, a ona zamieszkała z rodzicami i bratem na Sycamore Street. Państwo Hathaway i państwo Acosta byli sąsiadami. Ich ojcowie grali w golfa w tym samym klubie, mamy udzielały się w szkole jako wolontariuszki. Obie rodziny spotykały się na meczach piłki nożnej, w których grali starsi bracia Ryana, Ben i Sean, oraz brat Jessie, Pete junior.
Ryan i Jessie świetnie się dogadywali, spędzali razem mnóstwo czasu, grając w gry wideo albo jeżdżąc na rowerach na lody. Ale Jessie zawsze widziała w Ryanie wyłącznie przyjaciela.
Sytuacja pogorszyła się po aferze Black Crescent, na skutek której ucierpiała jej rodzina. Nieszczęście ich nie zbliżyło, przeciwnie, ich drogi zaczęły się rozchodzić.
- Wszystko w porządku, Ryan? – spytał jeden z kolegów. – Wyglądasz, jakbyś miał eksplodować.
Ryan wziął głęboki oddech.
- Wybacz, myślałem o kontrakcie, nad którym pracuję.
- Aha, a twoje mordercze spojrzenie było skierowane na Hugh. – Kolega wskazał głową na bohatera wieczoru.
Wszyscy nadskakiwali Hugh, a Ryan, choć nie chciał się do tego przyznać, był zazdrosny. Musi zapomnieć o tym, że on i Jessie mogliby kiedykolwiek być razem. Wybrała Hugh, nie jego. Dość oglądania się za siebie i gdybania.
- Chyba będę zmierzał do wyjścia – powiedział. – To był długi wieczór, spotkałem się ze wszystkimi, z którymi miałem się spotkać.
Zakręcił się na pięcie i opuścił salę. Musi zapomnieć o Jessie. Nie zamierzał grać drugich skrzypiec, zwłaszcza jeśli pierwsze należały do Hugh. Któregoś dnia znajdzie swoją drugą połowę. W tej sali jej nie było.
- Skarbie, tak się cieszę, że udało mi się wyrwać – powiedział Hugh, gdy otaczający ich tłum rozproszył się, zostawiając ich samych. Ale kiedy się pochylił, by ją pocałować, Jessie odwróciła głowę. Uniósł brwi. – Co się stało?
Uśmiechnęła się cynicznie.
- Co się stało? Naprawdę o to pytasz? Nawet mi nie powiedziałeś, że przyjedziesz, a ja mam cię witać z otwartymi ramionami?
Patrzył na nią czujnie.
- Tego się nie spodziewałem. Wybacz, jeśli myślałem, że będziesz szczęśliwa, jak mnie zobaczysz.
Jessie westchnęła. Powinna być szczęśliwa. Gdyby nie to krótkie spotkanie z Ryanem... Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę zadaszonego tarasu udekorowanego lampkami i balonami. Ustawiono tam ogrzewacze powietrza, bo wieczór był chłodny.
Hugh dogonił ją i odwrócił ku sobie.
- Jessie, o co chodzi?
- O nic. – Spuściła wzrok.
- Jesteśmy teraz daleko od siebie, ale potrafię dostrzec, kiedy coś cię dręczy.
Po tym, jak omal nie pocałowała Ryana, Jessie miała dość odgrywania idealnej pary. Była zmęczona życiem zgodnym z cudzymi oczekiwaniami. Przecież gdyby byli sobie z Hugh przeznaczeni, nie czułaby się w objęciach Ryana podniecona.
- Nie mogę tego robić.
- Czego?
- Być z tobą – odparła. – To nie działa. Już jakiś czas żyjemy osobno, dzieli nas ocean. Poza tym oboje wiemy, że jesteśmy razem głównie dlatego, że tak sobie życzą nasi rodzice, a nie my.
- Wybacz, Jessie. Wiem, że praca bardzo mnie angażuje, ale chyba nie mówisz poważnie. Pracuję ciężko na naszą wspólną przyszłość.
- Hugh, od lat nie mieszkamy w tym samym miejscu, nawet w tym samym kraju. Jak mamy się pobrać, jeśli w ogóle nie spędzamy z sobą czasu?
Hugh wsunął palce we włosy.
- Nie mogę teraz rzucić pracy. Jestem w trakcie negocjowania ważnych umów.
- Wiem, twoja kariera zawsze była ważniejsza niż nasz związek, dlatego uważam, że powinniśmy się rozstać.
- Aha.
- Powiedz, proszę, że rozumiesz – błagała Jessie.
- Rozumiem, że nie było mnie przy tobie. Ale czemu zamiast z sobą zrywać, nie zrobimy sobie przerwy, żeby się zastanowić, czego naprawdę chcemy?
Jessie pochyliła głowę, łzy przesłoniły jej wzrok. Zawsze myślała, że będą razem do końca życia. Po spotkaniu z Ryanem nie była o tym przekonana. Spojrzała na Hugh spod mokrych rzęs.
- Dobrze.
- Och, kochanie. – Przytulił ją i oparł brodę na jej głowie. – Możesz mieć tyle czasu, ile potrzebujesz. Ale pamiętaj, że ja nam kibicuję.
Żałowała, że nie może powiedzieć tego samego. Ryan jej uświadomił, że to jej szczęście jest najważniejsze, a nie oczekiwania rodziców czy mieszkańców Falling Brook.
- Możemy zachować to dla siebie? – spytał Hugh. – Nie chcę tego rozgłaszać ani mówić naszym rodzicom na wypadek, gdyby…
Hugh zawsze troszczył się o to, co ludzie o nim myślą. Na pewno miał nadzieję, że się z Jessie nie rozstaną. W końcu byli złotą parą w Falling Brook.
- Oczywiście, to zostanie między nami.
Wrócili na przyjęcie, udając znów szczęśliwą parę. Gdzieś w głębi duszy Jessie wiedziała, że to koniec. Tego wieczoru zrozumiała nie tylko to, że nie powinna dłużej spełniać oczekiwań rodziców, ale też że w końcu musi robić to, co sama uważa za słuszne.