- W empik go
Zabójcza obsesja - ebook
Zabójcza obsesja - ebook
„Któż nie chce zabić, czego nienawidzi?”
Dziewiątego marca w lasku we wsi Słaba została znaleziona ręka. Jak się okazało, odcięta już martwej ofierze. Adam Kruger i Dagmara Madej od razu ruszają tym tropem, sądząc, że może wpadli na ślad prowadzący do „Chirurga”. Jednak rozwój śledztwa ich mocno zaskakuje.
Zabójcze Opowieści to cykl kryminalnych opowieści i podcastów o makabrycznych zabójstwach i innych poruszających przestępstwach, które zainspirowały autora do zadania pytań o naturę ludzką.
Michał Larek – pisarz i autor podcastów. Autor „Chirurga” i serii kryminalnej Dekada oraz współautor „Martwych ciał” i „Mężczyzny w białych butach” (wraz z Waldemarem Ciszakiem). Prowadzi warsztaty ze storytellingu.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367875073 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przystanęli pod uchylonymi drzwiami garderoby i nasłuchiwali w napięciu. Ciszę zakłócało ciężkie, nerwowe sapanie.
Nagle rozległ się trzask.
– Znowu! Znowu! Znowu! – krzyk Józefa Damerskiego, znanego aktora Teatru Współczesnego, przepełniony był autentyczną rozpaczą. – Znowu poległem, znowu dałem dupy, znowu pokazałem, jak marnym jestem kuglarzem! Błazen ze mnie, a nie aktor!
Porucznik Kruger uniósł brwi i spojrzał na chorążego Harweja. Ten wzruszył ramionami i sprawnie przerzucił zapałkę z jednego kącika ust w drugi.
– To była moja ostatnia szansa! Już nigdy nie dostanę takiej roli! Jestem skończony. Nieodwołalnie! The End!
Damerski zaszlochał i głośno wysmarkał nos.
– No nic – odezwał się po chwili. – Wypijemy po kielichu i rozejdziemy się. Czas przerwać tę farsę i znaleźć nową robotę. Najlepiej w jakiejś stróżówce. Tylko do tego się nadaję. Na ciecia. Świętą rację miała pieprzona Joasia.
Do ich uszu doszedł charakterystyczny odgłos trąconego szkła, a potem nalewania. Harwej wyszczerzył zęby i kantem dłoni dotknął szyi.
Kruger zbliżył się do drzwi i odchylił je trochę bardziej. W szczelinie dostrzegł zwalistą sylwetkę brodatego mężczyzny po pięćdziesiątce ubranego w szaty Szajloka, szekspirowskiego Żyda, w którego wcielał się dzisiejszego wieczoru.
Aktor opróżnił duszkiem szklankę, uderzył nią w pustą butelkę wódki i odstawił na stół. Po chwili sięgnął po czerwoną czapkę, która leżała na krześle, i założył ją na głowę. Przejechał dłonią po spoconej twarzy. Podszedł do lustra. Wyprostował się, przymrużył oczy, wciągnął głośno powietrze i zaczął mówić:
– „Teraz chodź ze mną pan do notariusza i podpisz oblig, w nim, jakby dla żartu, wyraź, że jeśli na tę lub tę datę, tam lub tam, wiernie nie zapłacisz sumy, na jaką w swym podpiszesz obligu…”. – Damerski zamilkł, nalał wódki do szklanki, wypił trochę i podjął kwestię, złowrogo zniżając głos: – „Oddasz mi jeden funt twojego mięsa, który odkraję…” – urwał na chwilę, wbił wzrok w swoje odbicie w lustrze, uśmiechnął się upiornie i dokończył, składając samemu sobie głęboki ukłon: – „gdzie mi się podoba”1.
Kruger zerknął na kolegę, który wyjął broń z kabury.
– Wchodzimy? – szepnął.
– Wchodzimy – mruknął Harwej. – Już się nagadał.
Porucznik sięgnął po swoje P-64 i energicznym ruchem dłoni pchnął drzwi, które skrzypnęły głośno.
Aktor obrócił się gwałtownie. Na widok dwóch obcych mężczyzn ubranych w czarne skórzane płaszcze i trzymających w dłoniach pistolety otworzył szeroko oczy. Wszyscy trzej zastygli w bezruchu, mierząc się wzrokiem.
Kruger zerknął na masywny drewniany zegar stojący w kącie garderoby. Mijała dwudziesta pierwsza. Odruchowo spojrzał na swój zegarek. Wskazywał tę samą godzinę.
– Milicja? – wybąkał Damerski.
– Tak, przyjacielu. – Harwej pokiwał głową jak nauczyciel do ucznia, któremu cudem udało się podać poprawną odpowiedź. – Komenda Miejska.
Aktor zdjął z głowy czapkę i rzucił ją na krzesło. Przejechał dłonią po włosach. Spuścił wzrok i zgarbił się. Wyglądał teraz jak dmuchana lalka, z której zaczęto spuszczać powietrze.
– Przyszliście w sprawie mojej jebanej małżonki, co ją zabiłem? – zapytał, przybierając nieszczęśliwą minę.
– Dokładnie w tej sprawie, niestety – potwierdził Harwej, chowając broń.
– No tak – mruknął mężczyzna, zapadając się coraz bardziej w sobie. – No tak… W tym też byłem beznadziejny. W tym też…
Opadł na krzesło.
– Mogę się napić, zanim mnie zabierzecie?
– Proszę.
Aktor wstał, nalał wódki do szklanki i powolutku ją osuszał. Potem stanął naprzeciwko śledczych, wyciągnął przed siebie drżące dłonie i odezwał się markotnym głosem:
– „Któż nie chce zabić, czego nienawidzi?”2
Kruger sięgnął po kajdanki. Od momentu wejścia do garderoby odnosił wrażenie, że zupełnie nieoczekiwanie znalazł się na planie teatralnej Kobry.
Niezła scena – pomyślał, przypominając sobie mimowolnie, że jutro w Teatrze Sensacji będą emitować Twarz pokerzysty. Był bardzo ciekawy spektaklu. Parę lat temu czytał książkę Józefa Hena pod tym tytułem i całkiem mu się podobała.
Nagle z korytarza dobiegł ich wściekły ryk.
– Damerski, ty tandeciarzu! Zwalniam cię! Słyszysz! Ze skutkiem natychmiastowym.
Aktor zerknął na milicjantów. Wyszczerzył zęby, po czym oznajmił z wisielczym humorem:
– To pan dyrektor, mój szef. Wychodzi na to, że równocześnie straciłem pracę oraz wolność.
DALSZA CZĘŚĆ DOSTĘPNA W WERSJI PEŁNEJ
------------------------------------------------------------------------
1 W. Szekspir, Kupiec wenecki, przeł. L. Ulrich, w tego: Komedie, Warszawa 1980, s. 121.
2 Tamże, s. 182.