- W empik go
Zabójcze Sekrety. Część 1 - ebook
Zabójcze Sekrety. Część 1 - ebook
Monika razem z przyjaciółkami należą do SUK — paczki popularnych i bogatych dzieciaków chodzących do liceum w Cichym Wzgórzu.Niestety wszystko się zmienia w dniu, w którym ich „szkolna ofiara” popełnia samobójstwo. Dziewczyny postanawiają nie wyjawiać swojego sekretu: że to one są odpowiedzialne za śmierć dziewczyny! Sytuację wykorzystuje zamaskowany zabójca, który postawił sobie za cel: zabicie wszystkich SUK.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-942-5 |
Rozmiar pliku: | 397 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Samo napisanie opowiadania to nie problem.
Gorzej z edycją tekstu i projektem okładki.
Za to serdecznie dziękuję :
Małgosi za to, że dzielnie walczyła z tekstem mimo krwawiących oczu :)Obiecuję Ci więcej takich emocji, bo krew mi potrzebna.
Mojej siostrze Marzenie, która po zdobyciu krwi (wiem jak to zabrzmiało, ale jakoś trzeb było ją pozyskać) urządziła sobie iście krwawą sesję zdjęciową jak u rzeźnika :)
No i oczywiście cioci Basi, za udostępnienie swojej kolekcji nożyczek krawieckich, spośród której ciężko było wybrać idealny przedmiot zbrodni. Mam nadzieję, że udało się zmyć całą krew :)
Na koniec Tobie drogi Czytelniku,że odważyłeś się poznać zabójczy sekret SUK.Mam nadzieję,że pierwsza część tej historii przypadnie Wam wszystkim do gustu.
Dziękuję
Tomek ^_^_KOPANKI_
_ROK 1996_
Tamara była podekscytowana. W końcu nadszedł weekend, w którym miała spotkać się ze swoimi przyjaciółkami. Przez cholerną pracę miała mało czasu dla siebie, a jej życie towarzyskie totalnie umarło. Tym razem miało być inaczej. Remont nowo zakupionego domu w Kopankach zakończył się, pracownicy również zadbali o ogród z tyłu domu. Początkowo nie była zbytnio szczęśliwa, że miała zamieszkać na wsi. Co prawda do Cichego Wzgórza miała niespełna dziesięć kilometrów, były też pociągi, ale perspektywa zamieszkania w małej wiosce liczącej czterystu mieszkańców jakoś ją przerażała. Był tylko jeden sklep, kościół który stał niedaleko jej domu i szkoła podstawowa na której poddaszu zamieszkiwały nietoperze. Nie mogła przyzwyczaić się do zmian zachodzących w jej życiu i na początku gdy tylko mogła wyjeżdżała do miasta spotkać się z przyjaciółkami. Z czasem jednak, gdy remont domu dobiegł końca doceniła ciszę i spokój, która na co dzień jej towarzyszyła. Mogła w końcu pochwalić się swoim dwupiętrowym domem, z ogromnym tarasem i wspaniałym ogrodem pośrodku którego znajdowała się piękna fontanna sprowadzona z Paryża. Mąż wyjechał na weekend z córkami by miała więcej swobody. Zapowiadały sie naprawdę cudowne dwa dni.
Trzymając w ręce szklankę z zimną wodą wyszła na taras.
Westchnęła.
Było tu tak pięknie. Cisza, spokój… Mieszkanie na wsi miało swój plus, można było odpocząć od tego miejskiego hałasu. Usiadła w fotelu, gdy po chwili usłyszała dzwonek do drzwi.
— To na pewno one! — powiedziała podekscytowana.
Zostawiła szklankę na stoliku i zbiegła na dół by otworzyć drzwi.
— Cześć! — zawołały równocześnie Kaśka i Beata na widok dawno niewidzianej gospodyni.
— Nareszcie! Wchodźcie do środka, mamy sobie dużo do opowiedzenia. Mam nadzieję, że zostajecie na cały weekend?
— Oczywiście. — odpowiedziała Kaśka. — Razem z Beatą wzięłyśmy nawet w pracy wolny poniedziałek.
— Efekt powalający. — odezwała się Beata rozlgądając się dookoła.
— I w końcu skończone. Nie wiecie jak bardzo pragnęłam by ten cholerny remont się zakończył. Gdyby przeciągnął sie o kolejny tydzień musiałabym iść na terapię. To co? Zostawcie torby w korytarzu, później się nimi zajmiemy. Prosecco się chłodzi, kto ma ochotę?
*
— Zaraz wrócę, przyniosę kolejną butelkę. — powiedziała Tamara wstając z fotela.
— Pięknie tu. — odezwała się Beata opierając się o balustradę tarasu.
— Mina ci zrzednie, na wieść, że za ogrodem w lesie jest stare cmentarzysko.
— Poważnie? Mam nadzieję, że pod twoim domem nie znajduje się żaden cholerny cmentarz?
— Tego nigdy nie wiadomo. Dom nie był drogi, pewnie ma jakąś mroczną historię.
— Podoba mi się to. — odezwała się Kaśka wchodząc na taras z kolejną butelką wina.
— A nie miałaś iść do toalety? — spytała zaskoczona Tamara na widok trzymanej przez przyjaciółki butelki.
— Byłam i od razu wskoczyłam do kuchni. Wiedziałam, że zaraz będzie potrzebna. — skwitowała patrząc z uśmiechem na trzymane w dłoni szkło.
Wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem.
— Mam pomysł. Może odkryjemy tajemnicę tego domu? — spytała Kaśka
— Co masz na myśli? Chyba nie zasrany rytuał przywoływania duchów? Przecież wiesz, że one nie istnieją. Poza tym za dużo wypiłaś, jak zawsze nakręcasz się na takie rzeczy po pijaku.
— Beata ma rację, nie powinniśmy tego robić. Uważam, że to niebezpieczne. — powiedziała Tamara. — Poza tym to mój dom, nie mam zamiaru dzielić go z jakimś duchem.
Kaśka spuściła wzrok. Widać było, że miała ogromną nadzieję na to, że przyjaciółki się zgodzą.
— A co mi tam! — wystrzeliła Tamara — Chodźmy do mojego pokoju. Trochę rozrywki nam nie zaszkodzi.
— A podobno to niebezpieczne. — odezwała się nieprzekonana tym pomysłem Beata.
— Chodź, nie marudź. — mówiąc to, Tamara chwyciła Beatę pod ramię i weszły do środka. — Zejdźmy na dół, zrobimy to w jadalni. Poczekajcie tam, ja pójdę po jakieś świece i …
— I co? — spytała Beata.
— Nie wiem, nie znam się na tym. Mam tylko świece… chyba wystarczą co nie?
— Ja też coś mam. — odezwała się Kaśka — Zaraz wracam.
Tamara i Beata spojrzały na odchodzącą przyjaciółkę.
— Co ona znowu wymyśliła? — spytała Tamara chwytając się za brodę.
Beata tylko wzruszyła ramionami.
— Chodźmy po te świece.
— Mam! — odezwała się nagle Kaśka.
Kobiety aż podskoczyły ze strachu.
— Nie rób tak nigdy więcej. — powiedziała wściekła Beata — Wiesz jak bardzo nie lubię się bać.
— Przepraszam, mam tablicę.
— Jaką znowu tablicę?
Zadowolona z siebie Kaśka wymachiwała tablicą Ouija.
— Przywiozłam ją ze sobą, bo wiedziałam że się przyda. Przed przyjazdem troszkę poczytałam w internecie i dowiedziałam się, że teren na którym wybudowano twój dom znajduje się bardzo blisko cmentarza. Możliwe też, że został wybudowany na jego części. Wzięłam tablicę, bo przeczuwałam, że bardzo nam się przyda.
— Widzisz i nie grzmisz! — wściekła Beata pokręciła głową.
Nie podobało jej się to. Czuła nadchodzące kłopoty.
— Widzę, że wszystko zaplanowałaś. Poczekajcie w jadalni, ja zaraz wrócę. Wezmę od razu kolejną butelkę Prosecco. Na pewno się przyda.
— Będzie fajnie. — powiedziała podekscytowana Kaśka
Beata nie odzywając się, poszła za szczęśliwą koleżanką do jadalni.
*
— Czy ktoś tu z nami jest? — spytała po raz setny Kaśka.
— Wiedziałam, że nic z tego nie będzie. — odezwała się Beata popijając wino z kieliszka. — Od godziny tak siedzimy i zero efektów.
— Przepraszam, miałam nadzieję, że coś z tego będzie. — powiedziała rozczarowana Kaśka.
— Przynajmniej wiemy, że nie ma tutaj żadnej zagubionej duszy. Kamień z serca, mój dom jest bezpieczny. Dobra dziewczyny, nie wiem jak wy ale ja jestem zmęczona. W sumie to też nieźle pijana. Zostawmy to wszystko, jutro posprzątamy. Idę spać.
— Dobry pomysł, chodź Kaśka. Zostaw już tę tablicę. Jutro znowu spróbujemy jak ci tak zależy.
— No dobra.
— Dobranoc. — rzuciła Tamara zostawiając Beatę i Kaśkę w jadalni.
„Co za noc — pomyślała gospodyni — Duchów się Kaśce zachciało”. Wchodząc po schodach na górę usłyszała nagle hałas dochodzący z drugiego piętra.
— Co to kurwa było? — spytała sama siebie.
Trzymając się poręczy, wbiegła na górę.
— Halo! Kto tu jest?!
W odpowiedzi znowu usłyszała hałas, tym razem był to trzask rozbijanego szkła i śmiech dziecka.
— Tamara wszystko w porządku? — odezwała się z dołu Beata.
— Chyba tak! Chyba…
Sama nie była co do tego przekonana. Przeszła przez korytarz i chwyciła za klamkę do drzwi swojego pokoju. Nie wiedziała po jaką cholerę to robiła. Trzeba było od razu uciekać, gdy usłyszała hałas. Wzięła głęboki wdech i z impetem otworzyła drzwi. Szybko zapaliła światło dostrzegła rozbite lustro przy toaletce.
— Co się stało?
Tamara krzyknęła.
— Ja pierdole! Ale mnie wystraszyłaś! — powiedziała niemal krzycząc odwracając się do Kaśki i Beaty.
Wszystkie trzy powoli weszły do pokoju.
— Uważajcie na szkło. — powiedziała Tamara pokazując palcem na porozrzucane odłamki leżące na dywanie.
— Co tu się stało? — spytała Beata.
— A jak myślisz? Fascynujące. — odezwała się uśmiechnięta Kaśka.
— Ciebie to bawi? Naprawdę?
— Beata daj spokój, to tylko lustro. Nic złego nam się nie…
— O kurwa! Ja pierdole!!!!! — wydarła się Tamara na widok małego dziecka, które wyskoczyło znienacka przegryzając gardło zaskoczonej Kaśce.
Beata wybiegła z pokoju zostawiając za sobą przerażoną Tamarę. Zbiegła na dół po schodach, lecz w połowie się zatrzymała. Nie mogła zostawić przyjaciółki. Musiała po nią wrócić.
— Tamara?! — zawołała niepewnie. — Tamara!
Ta cisza ją dobijała. A co jeśli ona już nie żyje? Po cholerę tam wracam? Ona już nie krzyczy, to coś pewnie ją dopadło, jak wcześniej Kaśkę. Co to kurwa było?
— Tamara?
Beata nie weszła do pokoju. Lekko wychyliła się zza drzwi i zajrzała do środka. Dostrzegła leżącą na podłodze Tamarę. Płakała.
Nie namyślając się podbiegła do przyjaciółki.
— Nic ci nie jest? Jesteś ranna?
— Boli. — powiedziała Tamara półszeptem. — Tak strasznie boli.
— Gdzie cię boli? Pokaż.
Podążała wzrokiem za ręką, którą kobieta położyła sobie na brzuchu.
— AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!
Beata odskoczyła.
Tamara zaczęła przeźliwie krzyczeć i skręcać się z bólu.
— To boli!!!! Proszę pomóż mi!!!!
Beata nie bardzo wiedziała jak pomóc. Sama nie wiedziała co się dzieje.
— Wyciagnij to ze mnie!!! Proszę!!!!
Biała bluzka Tamary przesiąknęła krwią. Z jej brzucha przebiła się maleńka dłoń, potem główka dziecka.
Przerażona Beata stała jak sparaliżowana obserwując wychodzące z brzucha jej martwej przyjacióki zakrwawione dziecko.
— Jak? Jak? — pytała siebie kobieta.
Dziecko uśmiechnęło się do niej odsłaniając rzędy ostrych kłów. Wypluło kawałek wnętrzności, które przeżuwało i pomachało do przerażonej kobiety. Z jego dłoni wyrosły małe pazurki i powoli ruszyło w stronę kolejnej ofiary.
Beata krzyknęła.
Wybiegła z pokoju. Za sobą słyszała śmiech dziecka. Musi stąd uciec. Nie może tak zginąć. Przekęta Kaśka i jej pomysły z przywoływaniem duchów.
Zbiegła po schodach na dół i dopadła do drzwi wyjściowych.
Drzwi były zamknięte na klucz.
— Kurwa!
Za plecami usłyszała śmiech dziecka.
— Zasrany bachor! Nie zabijesz mnie!
Skręciła korytarzem w prawo i wbiegła do pokoju gościnnego. Szybko zamknęła dzrzwi.
— Co teraz? Co teraz? — spytała siebie rozglądając się po pokoju. — Okno!
Podbiegła do okna i otworzyła je.
— Tak! Jestem bezpieczna!
Nagle poczuła ostry ból w prawej nodze.
Zawyła z bólu.
Dziecko wgryzło się w jej prawą nogę.
— Ty jebany, zasrany…!
Nie dokończyła. Stwór wciagnął ją z powrotem do środka.1
Kopanki
Rok 2017
Monika spojrzała na ekran swojego telefonu. Szósta trzydzieści rano, zero litości.
— Wstałaś już? — usłyszała głos mamy dochodzący z kuchni.
— Tak, zaraz przyjdę. — odpowiedziała niezadowolona.
Była dopiero środa, 12 października, a już miała dosyć tego porannego wstawania. Gdyby tylko mogła dłużej pospać. Wiedziała, że to małe marzenie spełni się w sobotę.
— Zapowiada się kolejny piękny dzień. — powiedziała do siebie wychodząc z łóżka.
*
— Jakieś plany po szkole? — spytała mama popijając kawę.
— Nie wiem, dziewczyny nie potrafiły się określić. Pewnie pokręcimy się po centrum handlowym w mieście.
— Jeśli chcesz mogę odebrać cię popołudniu. Ojciec i tak wróci dopiero wieczorem.
— Dzięki, nie trzeba chętnie wrócę pociągiem i przejdę się. Wiesz jak uwielbiam spacery po lesie.
— Doskonale cię rozumiem, możemy w weekend razem pospacerować.
— Czemu nie. — odpowiedziała Monika spoglądając na telefon -Musimy się zbierać już ósma dwadzieścia.
— Weź swoje rzeczy, dopiję szybko kawę i jedziemy.
Monika wyszła na korytarz. Założyła buty i podniosła swój plecak.
— Jestem gotowa. Poczekam na zewnątrz! — powiedziała wychodząc z domu.
Podeszła do auta matki zaparkowanego przed domem. Spojrzała na opuszczony dom, stojący naprzeciwko po drugiej stronie ulicy.
— Nawet za dnia straszy co nie? — spytała matka podchodząc do córki.
— Szkoda, że nikt go nie chce kupić.
— Remont sporo kosztowałby nowego właściciela a poza tym nikt nie zechce takiego domu z mroczną historią.
— Pamiętam, mówiłaś mi o tym potrójnym zabójstwie. Do dzisiaj nie znaleziono sprawcy?
— Niestety. Strach pomyśleć, że ten psychopata jest nadal na wolności. Jedźmy już, bo spóźnisz się na zajęcia a ja do pracy.
*
— Proszę, proszę wywłoka wylazła z nory!
Dziewczyna w okularach spojrzała za siebie. Zrzedła jej mina na widok zmierzającej w jej stronę SUK. Edyta, Monika, Kaśka, Magda, Natalia, Kinga — cała szóstka reprezentowała wszystko co najgorsze w liceum. Były wredne dla każdego kto nie był piękny, bogaty i nie znał się na modzie. Taki szczegół: wszystkie były blondynkami (oczywiście nie wszystkie były naturalnymi: Magda, Edyta i Kinga to farbowane małpy- żeby zaistnieć w towarzystwie musiały się przefarbować) bo tak kazała im Kaśka. To była ich przywódczyni. Najgorsza ze wszystkich suk.
Karolina zamknęła swoją szafkę i pobiegła korytarzem by ukryć się przed swoimi oprawcami. Wiedziała, że one coś planują. Cholernie się bała, a wiedziała że nie ma co liczyć na pomoc innych rówieśników. Każdy wolał odwrócić wzrok i nie ryzykować. Wbiegła szybko do toalety i zamknęła się w jednej z otwartych kabin. Usiadła na muszli klozetowej i czekała. Tylko tyle mogła teraz zrobić.
— Wiemy, że tu jesteś! — usłyszała po chwili głos jednej z suk wchodzących do pomieszczenia.
— Wyłaź, nie bój się nic ci nie zrobimy.
— No może nie takie nic, ale będziesz żyła.
Usłyszała szyderczy śmiech.
Nie zapowiadało się to dobrze.
— Ile mamy czekać? Wychodź już mała szmato!
Widziała jak okrągła klamka przy drzwiach do kabiny obraca się.
Ktoś uderzył w drzwi.
— Suka!
— Co robimy? Przerwa kończy się za 5 minut.
— Chodźmy, tym razem się jej upiekło.
Karolina usłyszała dźwięk zamykanych drzwi toalety. Odetchęła z ulgą. Tym razem się udało. Wstała i odblokowała drzwi.
Nagle te z impetem się otworzyły i do kabiny weszły Edyta i Kinga.
— Aż tak mądra to nie jesteś okularnico. — odezwała się Kinga ściągając z nosa dziewczyny okulary, po czym rzuciła je na podłogę i rozdeptała.
— Co, teraz będziesz płakać? Edyta spójrz na tę beksę. Poprawimy jej humor?
— Tak, mam już idealny pomysł. Na poprawę humoru najlepsza jest wizyta u fryzjera. Może nowa fryzura?
— Proszę nie, zostawcie mnie! — błagała dziewczyna.
— Zamknij się! Czeka cię kara za to, że nakablowałaś na nas nauczycielom! Trzeba było się wcześniej zastanowić, wiedziałaś co cię czeka szmato! Edyta przytrzymaj ją. Ja się nią zajmę.
— Nie! Proszę, nie!! Ratunku! Pomocy!
— Sama się o to prosiłaś! — powiedziała Kinga uderzając Karolinę z kolana w brzuch.
Dziewczyna zawyła z bólu.
— A masz! — Kinga kopnęła dziewczynę w twarz.
— Ej, nie przeginacie czasem?
Dziewczyny spojrzały na Kaśkę, która obserwowała całe to wydarzenie.
— Teraz nie możemy się wycofać. Odejdźcie! Dajcie nożyczki!
Edyta wyciągnęła z plecaka długie metalowe nożyczki i podała je przyjaciółce.
— Jesteś tego pewna? Wpadniemy w kłopoty.
— Wymiękasz? — spytała Kaśka — Chcesz o tym pogadać?
— N-nie. A gdzie reszta?
— Pilnują wejścia. Dam sobie radę, możecie nas zostawić. — powiedziała przywódczyni kucając przed pobitą dziewczyną. — Następnym razem zastanowisz się dwa razy, zanim zaczniesz kablować.
Karolina z zakrwawioną twarzą leżała na podłodze i łkała. Nie miała siły już protestować. Marzyła o tym by szybko skończyły i odeszły. Tak bardzo cierpiała.
Kaśka ścięła długie rude włosy dziewczyny.
— No proszę, teraz wyglądasz zupełnie inaczej. Będziesz miała powodzenie wśród chłopaków, a może i dziewczyn. Jak tam wolisz. Jeszcze tylko małe cięcie.