- W empik go
Żabusia - ebook
Żabusia - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 179 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Scena przedstawia salonik umeblowany z mieszczańskim komfortem. Dużo japońskich wachlarzy i parasolek po kątach porozpinanych. Zbiór rozmaitych małych garniturków. Nad kanapą na lewo wielka fotografia, przedstawiająca roczne dziecko w koszulce.
Po obu stronach fotografie Heleny i Bartnickiego. Dużo cacek i drobiazgów ręką kobiecą wykonanych. Atmosfera ciepłego domowego kąta, kwiaty, pianino. Troje drzwi, jedne w głębi, wiodące do przedpokoju. Widać tam lustro, konsolkę i szaragi. W chwili podniesienia kurtyny Bartnicki w domowej kurtce siedzi po lewej na fotelu i trzyma na kolanach Jadwinię uśpioną.
Scena pierwsza
Bartnicki, później Franciszka
BARTNICKI kołysząc dziecko, nuci
A! a! a! koty dwa, Szare, bure obydwa.
Przez drzwi z lewej wsuwa się Franciszka trzymając kurier
BARTNICKI szeptem
A co tam?
FRANCISZKA
Kurier.
BARTNICKI
Ciszej, bo mi dziecko obudzisz.
FRANCISZKA ciszej
Kurier.
BARTNICKI
Słyszę! połóż na stoliku! nie tu! nie tu, ciemięgo… tu leży pani robota. Ty przecie wiesz, że pani nie lubi, skoro się coś nie na swoim miejscu znajduje.
FRANCISZKA kładzie kurier na krześle
Pewnie, że wiem.
BARTNICKI
Nie tu!… pani nie lubi, jak się gazety po krzesłach przewracają.
FRANCISZKA
O, Jezu! jaki to pan kapryśny. Pan wszystkie kaprysy na panią zwala, a wie się przecie, że kto dokuczy sługom, to pewnie nie pani, czysty anioł.
BARTNICKI
No dobrze, dobrze! niech będzie, że to ja wszystkiemu winien.
Dziecko się budzi
Cyt! cyt! lulaj… Mama zaraz przyjdzie i cukierków Nabuchodonozorowi przyniesie.
FRANCISZKA
A może niańki zawołać, żeby Buchozora wziena i do łóżka położyła?
BARTNICKI
Nie trzeba! pani wychodząc prosiła, żeby panienka u mnie na ręku siedziała, to niech siedzi.
FRANCISZKA
A to niech se siedzi.
BARTNICKI
A nastaw samowar, bo pani przyjdzie zziębnięta. I kup cytrynę, bo panią głowa bolała.
FRANCISZKA
O! Jezu! a czemu też to pani w taką niepogodę poszła… jeszcze się biedactwo przeziębi.
BARTNICKI
Mówiła mi pani, że jej przechadzka na ból głowy pomoże.
FRANCISZKA
Mógł pan też był panią nie puścić… i zakazać chodzić w taką chlapaninę.
BARTNICKI patrzy przez chwilę na Franciszkę i wzrusza ramionami
Ja? nie puścić? ja cokolwiek pani zakazać? co też Franciszka wygaduje!
FRANCISZKA
Nicem głupiego nie powiedziała… pani to czysty dzieciaczek, a pan powinien umieć się z panią obejść…
BARTNICKI wyniośle
Niech Franciszka idzie nastawiać samowar.
FRANCISZKA
Ojej! idę…
Wraca się
BARTNICKI
Czego jeszcze?
FRANCISZKA
Ano zapomniałam… szewc przyniósł od podzelowania te buty, co w nich pan do biura chodzi, to trza zapłacić.
BARTNICKI
No to jak pani przyjdzie, to pani zapłaci.
FRANCISZKA
Ano to dobrze!
Wychodzi na lewo
SCENA DRUGA
Bartnicki sam, później Maniewiczowa
Ściemnia się
BARTNICKI
A! a!… koty dwa…
Ściemnia się, a Żabusia nie wraca. Już dziś nie pójdę na czarną kawę do cukierni, bo będzie za późno… szkoda… ciekawy jestem, co się dzieje we Francji. Czy Arton już przyjechał? Kto jest na liście panamczyków!… Ciekawe bardzo, jak Boga kocham!… Żebym choć kuriera mógł przeczytać, ale boję się poruszyć, żeby się dziecko nie rozkrzyczało…
Przez drzwi z lewej wchodzi Maniewiczowa owinięta szalem
MANIEWICZOWA wesoło
Dzień dobry, sąsiedzie!
BARTNICKI zażenowany
A!… pani daruje… ale moje ubranie domowe…
MANIEWICZOWA
Cóż znowu? sąsiedzi?… wszak pan widzisz, że i ja przychodzę w domowym ubraniu. Zresztą jest tak ciemno, że nie widzę nawet kostiumu pana.
BARTNICKI
Niechże pani siada.
MANIEWICZOWA
Chętnie, przychodzę dotrzymać panu towarzystwa. Wychodziłam przed chwilą i spotkałam Żabusię… prosiła mnie, ażeby przyjść i zabawić pana. Co za poczciwe serduszko, jak ona myśli zawsze o panu…
BARTNICKI z dumą
Och! Żabusia!…
MANIEWICZOWA
Jak to pan mówisz… no, no! po pięciu latach małżeństwa!… To rzadko spotkać można.
BARTNICKI
Bo też i Żabusia jest istotą wyjątkową…
MANIEWICZOWA tłumiąc uśmiech
Zapewne!
BARTNICKI
Wszyscy to mówią!
MANIEWICZOWA
Wszyscy!
BARTNICKI
Jak mi Bóg miły, wszyscy!
MANIEWICZOWA
Wszyscy!
Chwila milczenia
Co mnie najwięcej w Żabci zachwyca, to jej wielka szczerość i prawdomówność.
BARTNICKI
Moja żona nigdy nie kłamie!
MANIEWICZOWA
Nigdy!
BARTNICKI
Nigdy!
MANIEWICZOWA
A pan?… kłamiesz pan kiedy?…
BARTNICKI szczerze
Ja? po co?
MANIEWICZOWA
Często się kłamie z przyzwyczajenia, z potrzeby, z dobrego serca, z dobrego wychowania… czasem dla… przyjemności.
BARTNICKI
Och! pani dobrodziejko!…
MANIEWICZOWA
A czy pan wiesz, panie Raku, że są kobiety, które całe życie kłamią, zwodzą i oszukują…
BARTNICKI
A ich mężowie?
MANIEWICZOWA Śmiejąc się
Wierzą!
BARTNICKI
Ci panowie godni są pogardy.
MANIEWICZOWA
Dlaczego?
BARTNICKI
Bo mąż nie powinien się dać wywieść w pole i znać winien dokładnie charakter swojej żony. Jakby Żabusia kiedy, co nie daj Boże, skłamała, zaraz ja, panie tego, jej z oczów bym kłamstwo wyczytał…
MANIEWICZOWA
Tak pan sądzi?
BARTNICKI
A jakże.
MANIEWICZOWA
Z pana taki psycholog?
BARTNICKI
Tego nie wiem, ale wiem, że jak byłem posesorem, to, panie tego, złapię parobka koło spichrza i mówię: "Zbierałeś ziarno "- on: "Nie, panie posesorze ". A ja mu tylko w oczy spojrzę i wiem, że bestia łże…
Miarkując się
Przepraszam panią dobrodziejkę za takie słowo… I co pani powie, zawsze na prawdziwego złodzieja natrafiłem. To samo i teraz w biurze… woźny, nie woźny, każdy prawdę musi powiedzieć, a nigdy mnie nikt nie okpi. A cóż dopiero kobieta!
MANIEWICZOWA
Widzi pan, pomiędzy kłamstwem parobka albo woźnego a kłamstwem kobiety – to cała przepaść. Kobieta kłamie tak delikatnie i artystycznie, jak pająk umie dzierzgać sieć swoją.
BARTNICKI
Nie! nie!… już mnie tam nikt okłamać nie jest w stanie.
MANIEWICZOWA
Tym lepiej.
BARTNICKI
A przy tym, widzi pani dobrodziejka… kłamstwo to ściąga kłamstwo drugie. Ja nigdy przed Żabusia nie kłamię, więc też i Żabusia przede mną nie kłamie. O! widzi pani dobrodziejka, w tym jest cała filozofia naszego pożycia.
MANIEWICZOWA
A ja kłamię.
BARTNICKI
Daruje pani dobrodziejka, ale w takim razie i mąż pani musi także kłamać.
MANIEWICZOWA
Jak najęty!
BARTNICKI z szerokim gestem
A, w takim razie, proszę siadać!…
MANIEWICZOWA
Już siedzę… Ale dajmy temu pokój! Weszliśmy na bardzo śliską ścieżkę! Nam dobrze z naszymi kłamstwami, pan zaś cieszysz się szczerością… Błogosławieni ci, którzy wierzą…
BARTNICKI
Czy to znaczy, że Żabusia?…
MANIEWICZOWA szybko
Cóż znowu? Helenka jest najlepsze, najszczersze na świecie stworzenie. Dość na nią spojrzeć, aby wiedzieć, że jest chodzącą prawdą, takie ma jeszcze oczy, takie niewinne, prawdziwie dziecięce spojrzenie.
BARTNICKI uszczęśliwiony
Prawda?