- promocja
- W empik go
Zachód słońca nad klifem - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
19 września 2022
Ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zachód słońca nad klifem - ebook
Zimna, deszczowa noc 2017 roku. Ciało samobójcy zwisające z orłowskiego klifu i porzucony zakrwawiony pojazd stają się początkiem policyjnego śledztwa, które pomimo ogromnego zaangażowania nie przynosi efektów. Trzy lata później Bruno, były policjant, podejmuje się próby wyjaśnienia tej zagadki. Natrafia na ślady politycznych spisków i dramatycznych wydarzeń, których początki sięgają czasów drugiej wojny światowej.
„Zachód słońca nad klifem” to opowieść o niezwykłym bohaterstwie i anonimowym poświęceniu ludzi, którzy do dziś prowadzą skrytą i bezwzględna walkę, aby odzyskać utracone skarby polskiej kultury.
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-7319-2 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 2
Loft ulica Ogarna.
Bruno zjadł śniadanie i popijając gorącą herbatę spojrzał na gruby blat dębowego stołu. Leżały na nim kartki zawierające imiona i nazwiska osób, powiązanych z zaginionym Damianem, a także wszystkie dodatkowe informacje, jakie udało mu się zebrać na ich temat. Nie były one zbyt obszerne, ale bez wątpienia od czegoś należało zacząć. Mężczyzna pojechał późnym wieczorem nad morze – pomyślał, zamykając na moment oczy i próbując wyobrazić sobie to miejsce, wtedy, nocą, podczas szalejącej burzy. Jeśli rzeczywiście zamierzał wybrać numer 112, to albo sam poczuł się źle, albo musiał zobaczyć, bądź usłyszeć coś, co go wyraźnie zaniepokoiło. Zaraz… Czy to możliwe… Ciało samobójcy, które policjanci zauważyli na pionowej ścianie urwiska, kilkaset metrów dalej… Może Damian dostrzegł je, gdy zwisało bezwładnie z klifu i chciał… A jeśli to nie było samobójstwo, bądź poprzedziło je coś istotnego. Coś czego świadkiem był nasz zaginiony.
Po śladach walki, jakie znaleziono w pojeździe, oczywistym było, że poza kierowcą był tam ktoś jeszcze. Być może ten ktoś, ot tak, by nie czuć się samotnie w swoich ostatnich minutach ziemskiej egzystencji, tuż przed skokiem na „bungee” postanowił odebrać życie komuś jeszcze… Komuś zupełnie przypadkowemu.
Bruno uniósł się lekko i z tylnej kieszeni spodni wyjął mocno pomiętą kartkę. Położył ją na blacie stołu i rozprostował dłonią. Znajdował się na niej adres jednego z pubów przy ulicy Piwnej w Gdańsku. Wczoraj, gdy po rozmowie z Cezarym wyszedł z komisariatu, na parkingu za budynkiem zauważył Arka. Chłopak pochylony pod otwartą maską swojego dobrze już wysłużonego citroena z lat dziewięćdziesiątych, szukał usterki, która od dłuższego już czasu skutecznie uniemożliwiała mu odpalenie silnika. W pewnym momencie podeszła do niego elegancko ubrana, zgrabna kobieta, w bardzo obcisłej czarnej sukience do kolan i w dużym żółtym kapeluszu, spod którego wystawały lśniące jasne włosy. Stanęła za jego plecami i odezwała się do niego. Zaskoczony Arek prawdopodobnie zauważył najpierw jej długie nogi, bo prostując się gwałtownie, walnął głową o podniesioną klapę. Następnie z ręką położoną na przerzedzonych włosach, rozmawiał z nią przez chwilę, rytmicznie masując obolałe miejsce. Po kilku minutach kobieta wskazała dłonią na budynek komendy. Gekon spojrzał w tę stronę i zaśmiał się głośno, po czym wyprostował sylwetkę i uderzając piętą o piętę, w pozycji na baczność, skinął głową. Zapewne w ten oto efektowny sposób się przedstawił. Bruno nie słyszał co mówił, ale znając jego wrodzony brak skromności i skłonność do konfabulacji, był pewien, że jego kolega zaprezentował swoją osobę z jak najlepszej strony, dodatkowo ubarwiając swoje rzekome osiągnięcia o hollywoodzkie wręcz efekty, bo kobieta radośnie rozchyliła dłonie i wyglądało na to jakby jego właśnie szukała. Były policjant obserwował ich jeszcze przez chwilę i gdy rozmówczyni w końcu odeszła, obsypana uprzednio pocałunkami od dłoni prawie po łokieć, Bruno ruszył w stronę Arka.
Chciał zamienić z policjantem dwa słowa, dlatego niezbyt chętnie, ale zmuszony był zaproponować mu podwózkę. Arek zgodził się natychmiast.
Gdy jadąc Aleją Zwycięstwa, mijali rząd śnieżnobiałych apartamentowców z dużymi dachowymi tarasami, Gekon oparł się pewnie w fotelu i wyraźnie zadowolony odwrócił głowę w stronę kierowcy.
– Widzisz kolego… – powiedział powoli, bardzo niskim ciepłym głosem, który nie wróżył niczego dobrego. – Zawsze sobie powtarzam. Nie szarp się. Na spokojnie. Same przyjdą.
– Zaczyna się… – pomyślał Bruno, spoglądając kątem oka w kierunku swojego pasażera, któremu rozmarzony szeroki uśmiech ponownie zagościł na twarzy.
– I nie mówimy tu oczywiście o jednorazowym przypadku, jaki miał miejsce przed kwadransem. O nie! – otarł dłonią nos. – Widziałeś ją? – rzucił krótko, zbliżając swoją twarz na kilkanaście centymetrów do jego twarzy i spoglądając na niego swoimi mocno wybałuszonymi oczami. Aż za dobrze – pomyślał Bruno ściskając mocniej kierownicę. Bez wątpienia na nim również dziewczyna zrobiła niemałe wrażenie.
– A kogo miałem widzieć? – zapytał, udając zdziwienie i nie przyznając się do tego, że był świadkiem rozmowy ich dwojga. Miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się uniknąć przechwałek, którymi Gekon potrafił wręcz zamęczyć.
– No to żałuj, bracie – podsumował, wyraźnie współczując. – Dlatego zawsze powtarzam staremu. Wyjdźmy do ludzi. Nie bójmy się. Społeczeństwo nas lubi. Ale on tylko praca biurowa i nocne moczenie kija w morzu. Ryby, grzyby – podsumował krótko z wyraźnym niesmakiem.
– Zatem pozostaje mi tylko pogratulować ci nowej znajomości. O czym rozmawialiście, jeśli można… – nie wytrzymał w końcu.
– O tym i owym. Wiesz, jak to jest. Dziewczyna wyraźnie próbowała się o mnie czegoś dowiedzieć. Ja o niej. Badaliśmy się wstępnie. – Bruno kiwnął jedynie głową. – Aaa… Widzisz! – dodał nagle Arek, tak jakby coś sobie przypomniał. – Na odchodne powiedziała, że tydzień temu była umówiona na rozmowę z jednym starszym policjantem z naszej komendy. Ponad metr osiemdziesiąt z brzuszkiem i przyciasną marynarką w kratę. Z pewnością chodziło jej o Cezarego. Czekała na niego u siebie w mieszkaniu. U siebie w mieszkaniu! Rozumiesz?! – krzyknął z niedowierzaniem. – Ale ten nie przyszedł. To dlatego zmuszona była pofatygować się do nas osobiście. A więc ryby, grzyby i skleroza do kompletu. Właśnie z takimi ludźmi przyszło mi tutaj pracować – dodał, kręcąc głową. – Aby uniknąć podobnych wpadek umówiłem się z nią na jutro koło czternastej, w pubie przy ulicy Piwnej. Komisariat to nie miejsce dla kobiety z tą klasą. – Bruno przewrócił oczami. – Rozpytam i mam nadzieję, dokładniej przebadam – kiwnął pewnie, zamyślając się i przybierając minę profesjonalisty. Dalszą drogę przebyli już w milczeniu. Jedynie pod koniec przejażdżki Arek zaczął nucić coś pod nosem i chociaż dobiegające do uszu kierowcy dźwięki, przypominające wycie cierpiącego na ból zębów niedźwiedzia, nie miały nic wspólnego z muzyką, zdecydowanie wolał je od rozmowy.
Bruno schował kartkę z umieszczonym na niej adresem, gdzie miało dojść do spotkania Arka z nieznajomą i zapadł się w swoim ulubionym skórzanym fotelu ustawionym pod dużym czarno-białym zdjęciem w szklanej antyramie, z którego z uśmiechem spoglądał na niego leżący nad basenem trzydziestokilkuletni Clint Eastwood. Przez jakiś czas siedział w milczeniu wpatrzony w kłócącą się za oknem, elegancko ubraną parę. Ta, nie wiedząc dlaczego, na czas wyjaśnienia porannego sporu wybrała sobie jego ganek. Kobieta, wyraźnie młodsza, zarzucała swojemu rozmówcy zdradę, po czym nie czekając na wyjaśnienia, rzuciła bukietem kwiatów o chodnik. Starszy o ponad dwadzieścia lat mężczyzna, z pewnością miał kilka całkowicie wiarygodnych i sensownych wersji na swoją obronę, jednak nie miał szans na to, by wybrać którąś z dostępnych opcji, bo dziewczyna wyraźnie nie pozwalała mu dojść do słowa. Chcąc jakoś załagodzić sytuację, próbował przytulić kobietę do siebie, lecz ona odepchnęła go i uciekła do mieszkania z dużym tarasem, znajdującym się po drugiej stronie uliczki, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Mężczyzna, z miną zbitego psa, pozbierał rozrzucone kwiaty i po wrzuceniu ich na tylne siedzenie sportowego cabrio, odjechał z efektownym piskiem opon.
– Odpuść sobie bracie – powiedział Bruno, widząc, że przedstawicielka płci pięknej ewidentnie chciała zakończyć ten związek. Na balkonie znajdującym się na pierwszym piętrze kolorowej kamieniczki, tej samej do której wbiegła zapłakana dziewczyna, zauważył komplet seksownej bielizny z czarnej koronki i pończochami z paskami nośnymi w podobnym kolorze. Był to z pewnością ten sam zestaw, w którym owa niewiasta, przywitała wczorajszego wieczora trzydziestoletniego mężczyznę, a którego lśniący pojazd odjechał spod okien jego loftu dzisiaj wczesnym rankiem, budząc piskiem opon okolicznych mieszkańców.
Bruno oparł wygodnie głowę i spoglądając w sufit zamyślił się przez chwilę. Przed oczami ukazała mu się spotkana wczoraj przed komisariatem elegancka blondynka i Gekon ukryty pod maską przerdzewiałego gruchota, spod której wystawał jedynie skórzany sandał w czarnej skarpecie. W trakcie swojego życia, nie tylko sporo widział, ale też wiele słyszał o różnych dewiacjach seksualnych i jeśli ta miałaby być jedną z nich, z pewnością zajmowałby wysokie miejsce na jego liście.
Po południu Bruno miał zamiar odwiedzić galerię handlową Forum w Gdańsku, gdzie zamierzał kupić drobny prezent na wieczorną imprezę z okazji rocznicy ślubu swoich przyjaciół. Tak się przypadkiem złożyło, że jadąc na miejsce, w trakcie przejazdu w pobliżu ulicy Piwnej, zauważył znanego mu już citroena należącego do Gekona, zaparkowanego niedbale na miejscu przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych. Przypomniał sobie o wczorajszej rozmowie, w trakcie której Arek wspomniał mu o umówionym spotkaniu z tajemniczą blondynką. Po czym rozejrzał się instynktownie i przystanął na poboczu.
Bynajmniej nie stęsknił się za przyjacielem, jednak jego uwagę zwróciła kobieta wychylająca się dyskretnie zza rosnącego kilkanaście metrów dalej żywopłotu. Postać zdecydowanie wyróżniała się na tle spacerujących wokół ludzi. Była wysoką, zgrabną trzydziestolatką z długimi blond włosami, ubraną w brązową spódniczkę w białe groszki, granatowy żakiet i rzucający się w oczy duży błękitny kapelusz. Przypominała mu Julie Roberts z filmu Pretty Woman, zaraz po zakupach zrobionych w luksusowych butikach Beverly Hills.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
ROZDZIAŁ 2
Loft ulica Ogarna.
Bruno zjadł śniadanie i popijając gorącą herbatę spojrzał na gruby blat dębowego stołu. Leżały na nim kartki zawierające imiona i nazwiska osób, powiązanych z zaginionym Damianem, a także wszystkie dodatkowe informacje, jakie udało mu się zebrać na ich temat. Nie były one zbyt obszerne, ale bez wątpienia od czegoś należało zacząć. Mężczyzna pojechał późnym wieczorem nad morze – pomyślał, zamykając na moment oczy i próbując wyobrazić sobie to miejsce, wtedy, nocą, podczas szalejącej burzy. Jeśli rzeczywiście zamierzał wybrać numer 112, to albo sam poczuł się źle, albo musiał zobaczyć, bądź usłyszeć coś, co go wyraźnie zaniepokoiło. Zaraz… Czy to możliwe… Ciało samobójcy, które policjanci zauważyli na pionowej ścianie urwiska, kilkaset metrów dalej… Może Damian dostrzegł je, gdy zwisało bezwładnie z klifu i chciał… A jeśli to nie było samobójstwo, bądź poprzedziło je coś istotnego. Coś czego świadkiem był nasz zaginiony.
Po śladach walki, jakie znaleziono w pojeździe, oczywistym było, że poza kierowcą był tam ktoś jeszcze. Być może ten ktoś, ot tak, by nie czuć się samotnie w swoich ostatnich minutach ziemskiej egzystencji, tuż przed skokiem na „bungee” postanowił odebrać życie komuś jeszcze… Komuś zupełnie przypadkowemu.
Bruno uniósł się lekko i z tylnej kieszeni spodni wyjął mocno pomiętą kartkę. Położył ją na blacie stołu i rozprostował dłonią. Znajdował się na niej adres jednego z pubów przy ulicy Piwnej w Gdańsku. Wczoraj, gdy po rozmowie z Cezarym wyszedł z komisariatu, na parkingu za budynkiem zauważył Arka. Chłopak pochylony pod otwartą maską swojego dobrze już wysłużonego citroena z lat dziewięćdziesiątych, szukał usterki, która od dłuższego już czasu skutecznie uniemożliwiała mu odpalenie silnika. W pewnym momencie podeszła do niego elegancko ubrana, zgrabna kobieta, w bardzo obcisłej czarnej sukience do kolan i w dużym żółtym kapeluszu, spod którego wystawały lśniące jasne włosy. Stanęła za jego plecami i odezwała się do niego. Zaskoczony Arek prawdopodobnie zauważył najpierw jej długie nogi, bo prostując się gwałtownie, walnął głową o podniesioną klapę. Następnie z ręką położoną na przerzedzonych włosach, rozmawiał z nią przez chwilę, rytmicznie masując obolałe miejsce. Po kilku minutach kobieta wskazała dłonią na budynek komendy. Gekon spojrzał w tę stronę i zaśmiał się głośno, po czym wyprostował sylwetkę i uderzając piętą o piętę, w pozycji na baczność, skinął głową. Zapewne w ten oto efektowny sposób się przedstawił. Bruno nie słyszał co mówił, ale znając jego wrodzony brak skromności i skłonność do konfabulacji, był pewien, że jego kolega zaprezentował swoją osobę z jak najlepszej strony, dodatkowo ubarwiając swoje rzekome osiągnięcia o hollywoodzkie wręcz efekty, bo kobieta radośnie rozchyliła dłonie i wyglądało na to jakby jego właśnie szukała. Były policjant obserwował ich jeszcze przez chwilę i gdy rozmówczyni w końcu odeszła, obsypana uprzednio pocałunkami od dłoni prawie po łokieć, Bruno ruszył w stronę Arka.
Chciał zamienić z policjantem dwa słowa, dlatego niezbyt chętnie, ale zmuszony był zaproponować mu podwózkę. Arek zgodził się natychmiast.
Gdy jadąc Aleją Zwycięstwa, mijali rząd śnieżnobiałych apartamentowców z dużymi dachowymi tarasami, Gekon oparł się pewnie w fotelu i wyraźnie zadowolony odwrócił głowę w stronę kierowcy.
– Widzisz kolego… – powiedział powoli, bardzo niskim ciepłym głosem, który nie wróżył niczego dobrego. – Zawsze sobie powtarzam. Nie szarp się. Na spokojnie. Same przyjdą.
– Zaczyna się… – pomyślał Bruno, spoglądając kątem oka w kierunku swojego pasażera, któremu rozmarzony szeroki uśmiech ponownie zagościł na twarzy.
– I nie mówimy tu oczywiście o jednorazowym przypadku, jaki miał miejsce przed kwadransem. O nie! – otarł dłonią nos. – Widziałeś ją? – rzucił krótko, zbliżając swoją twarz na kilkanaście centymetrów do jego twarzy i spoglądając na niego swoimi mocno wybałuszonymi oczami. Aż za dobrze – pomyślał Bruno ściskając mocniej kierownicę. Bez wątpienia na nim również dziewczyna zrobiła niemałe wrażenie.
– A kogo miałem widzieć? – zapytał, udając zdziwienie i nie przyznając się do tego, że był świadkiem rozmowy ich dwojga. Miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się uniknąć przechwałek, którymi Gekon potrafił wręcz zamęczyć.
– No to żałuj, bracie – podsumował, wyraźnie współczując. – Dlatego zawsze powtarzam staremu. Wyjdźmy do ludzi. Nie bójmy się. Społeczeństwo nas lubi. Ale on tylko praca biurowa i nocne moczenie kija w morzu. Ryby, grzyby – podsumował krótko z wyraźnym niesmakiem.
– Zatem pozostaje mi tylko pogratulować ci nowej znajomości. O czym rozmawialiście, jeśli można… – nie wytrzymał w końcu.
– O tym i owym. Wiesz, jak to jest. Dziewczyna wyraźnie próbowała się o mnie czegoś dowiedzieć. Ja o niej. Badaliśmy się wstępnie. – Bruno kiwnął jedynie głową. – Aaa… Widzisz! – dodał nagle Arek, tak jakby coś sobie przypomniał. – Na odchodne powiedziała, że tydzień temu była umówiona na rozmowę z jednym starszym policjantem z naszej komendy. Ponad metr osiemdziesiąt z brzuszkiem i przyciasną marynarką w kratę. Z pewnością chodziło jej o Cezarego. Czekała na niego u siebie w mieszkaniu. U siebie w mieszkaniu! Rozumiesz?! – krzyknął z niedowierzaniem. – Ale ten nie przyszedł. To dlatego zmuszona była pofatygować się do nas osobiście. A więc ryby, grzyby i skleroza do kompletu. Właśnie z takimi ludźmi przyszło mi tutaj pracować – dodał, kręcąc głową. – Aby uniknąć podobnych wpadek umówiłem się z nią na jutro koło czternastej, w pubie przy ulicy Piwnej. Komisariat to nie miejsce dla kobiety z tą klasą. – Bruno przewrócił oczami. – Rozpytam i mam nadzieję, dokładniej przebadam – kiwnął pewnie, zamyślając się i przybierając minę profesjonalisty. Dalszą drogę przebyli już w milczeniu. Jedynie pod koniec przejażdżki Arek zaczął nucić coś pod nosem i chociaż dobiegające do uszu kierowcy dźwięki, przypominające wycie cierpiącego na ból zębów niedźwiedzia, nie miały nic wspólnego z muzyką, zdecydowanie wolał je od rozmowy.
Bruno schował kartkę z umieszczonym na niej adresem, gdzie miało dojść do spotkania Arka z nieznajomą i zapadł się w swoim ulubionym skórzanym fotelu ustawionym pod dużym czarno-białym zdjęciem w szklanej antyramie, z którego z uśmiechem spoglądał na niego leżący nad basenem trzydziestokilkuletni Clint Eastwood. Przez jakiś czas siedział w milczeniu wpatrzony w kłócącą się za oknem, elegancko ubraną parę. Ta, nie wiedząc dlaczego, na czas wyjaśnienia porannego sporu wybrała sobie jego ganek. Kobieta, wyraźnie młodsza, zarzucała swojemu rozmówcy zdradę, po czym nie czekając na wyjaśnienia, rzuciła bukietem kwiatów o chodnik. Starszy o ponad dwadzieścia lat mężczyzna, z pewnością miał kilka całkowicie wiarygodnych i sensownych wersji na swoją obronę, jednak nie miał szans na to, by wybrać którąś z dostępnych opcji, bo dziewczyna wyraźnie nie pozwalała mu dojść do słowa. Chcąc jakoś załagodzić sytuację, próbował przytulić kobietę do siebie, lecz ona odepchnęła go i uciekła do mieszkania z dużym tarasem, znajdującym się po drugiej stronie uliczki, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Mężczyzna, z miną zbitego psa, pozbierał rozrzucone kwiaty i po wrzuceniu ich na tylne siedzenie sportowego cabrio, odjechał z efektownym piskiem opon.
– Odpuść sobie bracie – powiedział Bruno, widząc, że przedstawicielka płci pięknej ewidentnie chciała zakończyć ten związek. Na balkonie znajdującym się na pierwszym piętrze kolorowej kamieniczki, tej samej do której wbiegła zapłakana dziewczyna, zauważył komplet seksownej bielizny z czarnej koronki i pończochami z paskami nośnymi w podobnym kolorze. Był to z pewnością ten sam zestaw, w którym owa niewiasta, przywitała wczorajszego wieczora trzydziestoletniego mężczyznę, a którego lśniący pojazd odjechał spod okien jego loftu dzisiaj wczesnym rankiem, budząc piskiem opon okolicznych mieszkańców.
Bruno oparł wygodnie głowę i spoglądając w sufit zamyślił się przez chwilę. Przed oczami ukazała mu się spotkana wczoraj przed komisariatem elegancka blondynka i Gekon ukryty pod maską przerdzewiałego gruchota, spod której wystawał jedynie skórzany sandał w czarnej skarpecie. W trakcie swojego życia, nie tylko sporo widział, ale też wiele słyszał o różnych dewiacjach seksualnych i jeśli ta miałaby być jedną z nich, z pewnością zajmowałby wysokie miejsce na jego liście.
Po południu Bruno miał zamiar odwiedzić galerię handlową Forum w Gdańsku, gdzie zamierzał kupić drobny prezent na wieczorną imprezę z okazji rocznicy ślubu swoich przyjaciół. Tak się przypadkiem złożyło, że jadąc na miejsce, w trakcie przejazdu w pobliżu ulicy Piwnej, zauważył znanego mu już citroena należącego do Gekona, zaparkowanego niedbale na miejscu przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych. Przypomniał sobie o wczorajszej rozmowie, w trakcie której Arek wspomniał mu o umówionym spotkaniu z tajemniczą blondynką. Po czym rozejrzał się instynktownie i przystanął na poboczu.
Bynajmniej nie stęsknił się za przyjacielem, jednak jego uwagę zwróciła kobieta wychylająca się dyskretnie zza rosnącego kilkanaście metrów dalej żywopłotu. Postać zdecydowanie wyróżniała się na tle spacerujących wokół ludzi. Była wysoką, zgrabną trzydziestolatką z długimi blond włosami, ubraną w brązową spódniczkę w białe groszki, granatowy żakiet i rzucający się w oczy duży błękitny kapelusz. Przypominała mu Julie Roberts z filmu Pretty Woman, zaraz po zakupach zrobionych w luksusowych butikach Beverly Hills.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
więcej..