Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Zachód słońca nad klifem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zachód słońca nad klifem - ebook

Zimna, deszczowa noc 2017 roku. Ciało samobójcy zwisające z orłowskiego klifu i porzucony zakrwawiony pojazd stają się początkiem policyjnego śledztwa, które pomimo ogromnego zaangażowania nie przynosi efektów. Trzy lata później Bruno, były policjant, podejmuje się próby wyjaśnienia tej zagadki. Natrafia na ślady politycznych spisków i dramatycznych wydarzeń, których początki sięgają czasów drugiej wojny światowej.
„Zachód słońca nad klifem” to opowieść o niezwykłym bohaterstwie i anonimowym poświęceniu ludzi, którzy do dziś prowadzą skrytą i bezwzględna walkę, aby odzyskać utracone skarby polskiej kultury.
Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-7319-2
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 2

ROZ­DZIAŁ 2

Loft ulica Ogarna.

Bruno zjadł śnia­da­nie i popi­ja­jąc gorącą her­batę spoj­rzał na gruby blat dębo­wego stołu. Leżały na nim kartki zawie­ra­jące imiona i nazwi­ska osób, powią­za­nych z zagi­nio­nym Damia­nem, a także wszyst­kie dodat­kowe infor­ma­cje, jakie udało mu się zebrać na ich temat. Nie były one zbyt obszerne, ale bez wąt­pie­nia od cze­goś nale­żało zacząć. Męż­czy­zna poje­chał póź­nym wie­czo­rem nad morze – pomy­ślał, zamy­ka­jąc na moment oczy i pró­bu­jąc wyobra­zić sobie to miej­sce, wtedy, nocą, pod­czas sza­le­ją­cej burzy. Jeśli rze­czy­wi­ście zamie­rzał wybrać numer 112, to albo sam poczuł się źle, albo musiał zoba­czyć, bądź usły­szeć coś, co go wyraź­nie zanie­po­ko­iło. Zaraz… Czy to moż­liwe… Ciało samo­bójcy, które poli­cjanci zauwa­żyli na pio­no­wej ścia­nie urwi­ska, kil­ka­set metrów dalej… Może Damian dostrzegł je, gdy zwi­sało bez­wład­nie z klifu i chciał… A jeśli to nie było samo­bój­stwo, bądź poprze­dziło je coś istot­nego. Coś czego świad­kiem był nasz zagi­niony.

Po śla­dach walki, jakie zna­le­ziono w pojeź­dzie, oczy­wi­stym było, że poza kie­rowcą był tam ktoś jesz­cze. Być może ten ktoś, ot tak, by nie czuć się samot­nie w swo­ich ostat­nich minu­tach ziem­skiej egzy­sten­cji, tuż przed sko­kiem na „bun­gee” posta­no­wił ode­brać życie komuś jesz­cze… Komuś zupeł­nie przy­pad­ko­wemu.

Bruno uniósł się lekko i z tyl­nej kie­szeni spodni wyjął mocno pomiętą kartkę. Poło­żył ją na bla­cie stołu i roz­pro­sto­wał dło­nią. Znaj­do­wał się na niej adres jed­nego z pubów przy ulicy Piw­nej w Gdań­sku. Wczo­raj, gdy po roz­mo­wie z Ceza­rym wyszedł z komi­sa­riatu, na par­kingu za budyn­kiem zauwa­żył Arka. Chło­pak pochy­lony pod otwartą maską swo­jego dobrze już wysłu­żo­nego citro­ena z lat dzie­więć­dzie­sią­tych, szu­kał usterki, która od dłuż­szego już czasu sku­tecz­nie unie­moż­li­wiała mu odpa­le­nie sil­nika. W pew­nym momen­cie pode­szła do niego ele­gancko ubrana, zgrabna kobieta, w bar­dzo obci­słej czar­nej sukience do kolan i w dużym żół­tym kape­lu­szu, spod któ­rego wysta­wały lśniące jasne włosy. Sta­nęła za jego ple­cami i ode­zwała się do niego. Zasko­czony Arek praw­do­po­dob­nie zauwa­żył naj­pierw jej dłu­gie nogi, bo pro­stu­jąc się gwał­tow­nie, wal­nął głową o pod­nie­sioną klapę. Następ­nie z ręką poło­żoną na prze­rze­dzo­nych wło­sach, roz­ma­wiał z nią przez chwilę, ryt­micz­nie masu­jąc obo­lałe miej­sce. Po kilku minu­tach kobieta wska­zała dło­nią na budy­nek komendy. Gekon spoj­rzał w tę stronę i zaśmiał się gło­śno, po czym wypro­sto­wał syl­wetkę i ude­rza­jąc piętą o piętę, w pozy­cji na bacz­ność, ski­nął głową. Zapewne w ten oto efek­towny spo­sób się przed­sta­wił. Bruno nie sły­szał co mówił, ale zna­jąc jego wro­dzony brak skrom­no­ści i skłon­ność do kon­fa­bu­la­cji, był pewien, że jego kolega zapre­zen­to­wał swoją osobę z jak naj­lep­szej strony, dodat­kowo ubar­wia­jąc swoje rze­kome osią­gnię­cia o hol­ly­wo­odz­kie wręcz efekty, bo kobieta rado­śnie roz­chy­liła dło­nie i wyglą­dało na to jakby jego wła­śnie szu­kała. Były poli­cjant obser­wo­wał ich jesz­cze przez chwilę i gdy roz­mów­czyni w końcu ode­szła, obsy­pana uprzed­nio poca­łun­kami od dłoni pra­wie po łokieć, Bruno ruszył w stronę Arka.

Chciał zamie­nić z poli­cjan­tem dwa słowa, dla­tego nie­zbyt chęt­nie, ale zmu­szony był zapro­po­no­wać mu pod­wózkę. Arek zgo­dził się natych­miast.

Gdy jadąc Aleją Zwy­cię­stwa, mijali rząd śnież­no­bia­łych apar­ta­men­tow­ców z dużymi dacho­wymi tara­sami, Gekon oparł się pew­nie w fotelu i wyraź­nie zado­wo­lony odwró­cił głowę w stronę kie­rowcy.

– Widzisz kolego… – powie­dział powoli, bar­dzo niskim cie­płym gło­sem, który nie wró­żył niczego dobrego. – Zawsze sobie powta­rzam. Nie szarp się. Na spo­koj­nie. Same przyjdą.

– Zaczyna się… – pomy­ślał Bruno, spo­glą­da­jąc kątem oka w kie­runku swo­jego pasa­żera, któ­remu roz­ma­rzony sze­roki uśmiech ponow­nie zago­ścił na twa­rzy.

– I nie mówimy tu oczy­wi­ście o jed­no­ra­zo­wym przy­padku, jaki miał miej­sce przed kwa­dran­sem. O nie! – otarł dło­nią nos. – Widzia­łeś ją? – rzu­cił krótko, zbli­ża­jąc swoją twarz na kil­ka­na­ście cen­ty­me­trów do jego twa­rzy i spo­glą­da­jąc na niego swo­imi mocno wyba­łu­szo­nymi oczami. Aż za dobrze – pomy­ślał Bruno ści­ska­jąc moc­niej kie­row­nicę. Bez wąt­pie­nia na nim rów­nież dziew­czyna zro­biła nie­małe wra­że­nie.

– A kogo mia­łem widzieć? – zapy­tał, uda­jąc zdzi­wie­nie i nie przy­zna­jąc się do tego, że był świad­kiem roz­mowy ich dwojga. Miał nadzieję, że w ten spo­sób uda mu się unik­nąć prze­chwa­łek, któ­rymi Gekon potra­fił wręcz zamę­czyć.

– No to żałuj, bra­cie – pod­su­mo­wał, wyraź­nie współ­czu­jąc. – Dla­tego zawsze powta­rzam sta­remu. Wyjdźmy do ludzi. Nie bójmy się. Spo­łe­czeń­stwo nas lubi. Ale on tylko praca biu­rowa i nocne mocze­nie kija w morzu. Ryby, grzyby – pod­su­mo­wał krótko z wyraź­nym nie­sma­kiem.

– Zatem pozo­staje mi tylko pogra­tu­lo­wać ci nowej zna­jo­mo­ści. O czym roz­ma­wia­li­ście, jeśli można… – nie wytrzy­mał w końcu.

– O tym i owym. Wiesz, jak to jest. Dziew­czyna wyraź­nie pró­bo­wała się o mnie cze­goś dowie­dzieć. Ja o niej. Bada­li­śmy się wstęp­nie. – Bruno kiw­nął jedy­nie głową. – Aaa… Widzisz! – dodał nagle Arek, tak jakby coś sobie przy­po­mniał. – Na odchodne powie­działa, że tydzień temu była umó­wiona na roz­mowę z jed­nym star­szym poli­cjan­tem z naszej komendy. Ponad metr osiem­dzie­siąt z brzusz­kiem i przy­cia­sną mary­narką w kratę. Z pew­no­ścią cho­dziło jej o Ceza­rego. Cze­kała na niego u sie­bie w miesz­ka­niu. U sie­bie w miesz­ka­niu! Rozu­miesz?! – krzyk­nął z nie­do­wie­rza­niem. – Ale ten nie przy­szedł. To dla­tego zmu­szona była pofa­ty­go­wać się do nas oso­bi­ście. A więc ryby, grzyby i skle­roza do kom­pletu. Wła­śnie z takimi ludźmi przy­szło mi tutaj pra­co­wać – dodał, krę­cąc głową. – Aby unik­nąć podob­nych wpa­dek umó­wi­łem się z nią na jutro koło czter­na­stej, w pubie przy ulicy Piw­nej. Komi­sa­riat to nie miej­sce dla kobiety z tą klasą. – Bruno prze­wró­cił oczami. – Roz­py­tam i mam nadzieję, dokład­niej prze­ba­dam – kiw­nął pew­nie, zamy­śla­jąc się i przy­bie­ra­jąc minę pro­fe­sjo­na­li­sty. Dal­szą drogę prze­byli już w mil­cze­niu. Jedy­nie pod koniec prze­jażdżki Arek zaczął nucić coś pod nosem i cho­ciaż dobie­ga­jące do uszu kie­rowcy dźwięki, przy­po­mi­na­jące wycie cier­pią­cego na ból zębów niedź­wie­dzia, nie miały nic wspól­nego z muzyką, zde­cy­do­wa­nie wolał je od roz­mowy.

Bruno scho­wał kartkę z umiesz­czo­nym na niej adre­sem, gdzie miało dojść do spo­tka­nia Arka z nie­zna­jomą i zapadł się w swoim ulu­bio­nym skó­rza­nym fotelu usta­wio­nym pod dużym czarno-bia­łym zdję­ciem w szkla­nej anty­ra­mie, z któ­rego z uśmie­chem spo­glą­dał na niego leżący nad base­nem trzy­dzie­sto­kil­ku­letni Clint Eastwood. Przez jakiś czas sie­dział w mil­cze­niu wpa­trzony w kłó­cącą się za oknem, ele­gancko ubraną parę. Ta, nie wie­dząc dla­czego, na czas wyja­śnie­nia poran­nego sporu wybrała sobie jego ganek. Kobieta, wyraź­nie młod­sza, zarzu­cała swo­jemu roz­mówcy zdradę, po czym nie cze­ka­jąc na wyja­śnie­nia, rzu­ciła bukie­tem kwia­tów o chod­nik. Star­szy o ponad dwa­dzie­ścia lat męż­czy­zna, z pew­no­ścią miał kilka cał­ko­wi­cie wia­ry­god­nych i sen­sow­nych wer­sji na swoją obronę, jed­nak nie miał szans na to, by wybrać któ­rąś z dostęp­nych opcji, bo dziew­czyna wyraź­nie nie pozwa­lała mu dojść do słowa. Chcąc jakoś zała­go­dzić sytu­ację, pró­bo­wał przy­tu­lić kobietę do sie­bie, lecz ona ode­pchnęła go i ucie­kła do miesz­ka­nia z dużym tara­sem, znaj­du­ją­cym się po dru­giej stro­nie uliczki, z trza­skiem zamy­ka­jąc za sobą drzwi. Męż­czy­zna, z miną zbi­tego psa, pozbie­rał roz­rzu­cone kwiaty i po wrzu­ce­niu ich na tylne sie­dze­nie spor­to­wego cabrio, odje­chał z efek­tow­nym piskiem opon.

– Odpuść sobie bra­cie – powie­dział Bruno, widząc, że przed­sta­wi­cielka płci pięk­nej ewi­dent­nie chciała zakoń­czyć ten zwią­zek. Na bal­ko­nie znaj­du­ją­cym się na pierw­szym pię­trze kolo­ro­wej kamie­niczki, tej samej do któ­rej wbie­gła zapła­kana dziew­czyna, zauwa­żył kom­plet sek­sow­nej bie­li­zny z czar­nej koronki i poń­czo­chami z paskami nośnymi w podob­nym kolo­rze. Był to z pew­no­ścią ten sam zestaw, w któ­rym owa nie­wia­sta, przy­wi­tała wczo­raj­szego wie­czora trzy­dzie­sto­let­niego męż­czy­znę, a któ­rego lśniący pojazd odje­chał spod okien jego loftu dzi­siaj wcze­snym ran­kiem, budząc piskiem opon oko­licz­nych miesz­kań­ców.

Bruno oparł wygod­nie głowę i spo­glą­da­jąc w sufit zamy­ślił się przez chwilę. Przed oczami uka­zała mu się spo­tkana wczo­raj przed komi­sa­ria­tem ele­gancka blon­dynka i Gekon ukryty pod maską prze­rdze­wia­łego gru­chota, spod któ­rej wysta­wał jedy­nie skó­rzany san­dał w czar­nej skar­pe­cie. W trak­cie swo­jego życia, nie tylko sporo widział, ale też wiele sły­szał o róż­nych dewia­cjach sek­su­al­nych i jeśli ta mia­łaby być jedną z nich, z pew­no­ścią zaj­mo­wałby wyso­kie miej­sce na jego liście.

Po połu­dniu Bruno miał zamiar odwie­dzić gale­rię han­dlową Forum w Gdań­sku, gdzie zamie­rzał kupić drobny pre­zent na wie­czorną imprezę z oka­zji rocz­nicy ślubu swo­ich przy­ja­ciół. Tak się przy­pad­kiem zło­żyło, że jadąc na miej­sce, w trak­cie prze­jazdu w pobliżu ulicy Piw­nej, zauwa­żył zna­nego mu już citro­ena nale­żą­cego do Gekona, zapar­ko­wa­nego nie­dbale na miej­scu prze­zna­czo­nym dla osób nie­peł­no­spraw­nych. Przy­po­mniał sobie o wczo­raj­szej roz­mo­wie, w trak­cie któ­rej Arek wspo­mniał mu o umó­wio­nym spo­tka­niu z tajem­ni­czą blon­dynką. Po czym rozej­rzał się instynk­tow­nie i przy­sta­nął na pobo­czu.

By­naj­mniej nie stę­sk­nił się za przy­ja­cie­lem, jed­nak jego uwagę zwró­ciła kobieta wychy­la­jąca się dys­kret­nie zza rosną­cego kil­ka­na­ście metrów dalej żywo­płotu. Postać zde­cy­do­wa­nie wyróż­niała się na tle spa­ce­ru­ją­cych wokół ludzi. Była wysoką, zgrabną trzy­dzie­sto­latką z dłu­gimi blond wło­sami, ubraną w brą­zową spód­niczkę w białe groszki, gra­na­towy żakiet i rzu­ca­jący się w oczy duży błę­kitny kape­lusz. Przy­po­mi­nała mu Julie Roberts z filmu Pretty Woman, zaraz po zaku­pach zro­bio­nych w luk­su­so­wych buti­kach Beverly Hills.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: