Zacznijmy jeszcze raz - ebook
Zacznijmy jeszcze raz - ebook
Dimitrios Papandreo chciał pocieszyć Annabelle, siostrę swojego zmarłego przyjaciela, którą miał się zaopiekować. Sytuacja wymknęła mu się jednak spod kontroli. Po wspólnej nocy z osiemnastoletnią Annabelle nie widział innego wyjścia, jak zerwać z nią kontakt. Czuł, że zawiódł zaufanie przyjaciela. Jednak ta decyzja sprawiła, że przez sześć lat nie miał pojęcia, że Annabelle urodziła mu syna. Gdy prawda wychodzi na jaw, odnajduje ją. Ma nadzieję naprawić dawny błąd, lecz zraniona Annabelle nie wyobraża sobie, by teraz mogli się stać szczęśliwą rodziną…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-8608-4 |
Rozmiar pliku: | 604 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co niby mam zobaczyć? – Ton głosu Dimitriosa wyrażał nieskrywaną pogardę dla dziennikarza. Nawet przez telefon potrafił onieśmielić najtwardszego pismaka.
– Mój e-mail. – Dziennikarz nic sobie nie robił ze srogiego tonu rozmówcy.
Dimitirios rzucił szybko okiem na temat wiadomości: „Zadzwoń, żeby porozmawiać”. W e-mailu znajdowała się jedna linijka tekstu: „Artykuł pojawi się w prasie w weekend”. Oprócz tego załączono fotografię chłopca. W jego twarzy Dimitrios rozpoznał coś znajomego, co natychmiast go zaalarmowało. Jego brat bliźniak słynął z zadziwiająco krótkotrwałych romansów. Czy to możliwe, że jeden z nich zaowocował potomkiem? Brukowce byłyby zachwycone tego rodzaju skandalem i z przyjemnością zmieszałyby nazwisko rodowe Zacha i Dimitriosa z błotem, przy okazji narażając na szwank reputację imperium mediowego, które bracia odziedziczyli po ojcu i ciężką pracą utrzymywali w świetnej kondycji.
– Skomentuje to pan?
Ashton pracował dla konkurencyjnej gazety z siedzibą pod Sydney. Dimitrios westchnął ciężko.
– Nie mam pojęcia, jakiej reakcji się po mnie spodziewasz, pokazując mi jakieś przypadkowe zdjęcie. Powinienem je rozpoznać? Bać się? Przykro mi, ale muszę cię rozczarować.
Musiał jak najszybciej porozmawiać z bratem. Gdyby Zach wiedział o dziecku, na pewno wspomniałby o tym, czyż nie? A może nie wiedział? Albo żądny sensacji dziennikarz próbował go sprowokować…
– Może zmieni pan zdanie, gdy podam nazwisko? Annie Hargreaves – wycedził powoli, z nieskrywaną satysfakcją Ashton.
Ciało Dimitriosa zareagowało natychmiast. Mimo że znajdował się na najwyższym piętrze szklanego wieżowca z widokiem na ozłocony zachodem słońca Singapur, poczuł, jakby ciężki głaz wcisnął go w ziemię.
– Słucham? – warknął przez zaciśnięte zęby, choć nie potrzebował, by Ashton cokolwiek powtarzał.
Wszystko, co było związane z przeklętą Annabelle Hargreaves odcisnęło się piętnem w jego pamięci na zawsze. Jej ciało. Jej pocałunek. Jej niewinność. Sposób, w jaki na niego patrzyła tej nocy, gdy się kochali, jakby działo się coś ważnego, coś wyjątkowego. Jakby mógł jej coś dać. Gdyby tylko był tego typu mężczyzną… Obydwoje potrzebowali ukojenia bólu po śmierci jej brata, a jego najlepszego przyjaciela. Nic więcej. Przypomniał sobie, co jej powiedział po tym, jak odebrał jej dziewictwo. Celowo dobrał słowa, które raniły. Zrobił to dla jej dobra. Bo wiedział, że nie mógł jej dać tego, czego pragnęła. Musiał zniszczyć jej dziecinne mrzonki, w których ona i on żyli długo i szczęśliwie.
Dimitrios Papandreo nigdy nie snuł planów rodzinnych, ale po śmierci Lewisa okrucieństwo rzeczywistości dotarło do niego z pełną siłą. W takim świecie nie było miejsca na szczęście i miłość. Sprowadzenie na świat dzieci byłoby skazaniem ich na cierpienie. Zrobił wszystko, by zapomnieć o Annabelle. Ale gdy tylko usłyszał jej imię, natychmiast stracił zdolność trzeźwego myślenia. Wszystkie jego zmysły się wyostrzyły.
– Panna Annie Hargreaves, lat dwadzieścia pięć, Bankstown, Sydney. Samotna matka sześcioletniego syna o imieniu Max. Zechce pan skomentować?
Dimitrios zacisnął mocno dłoń na telefonie. Max. Sześcioletni. Przeklął w duchu, wstał gwałtownie i podszedł do okna. Oparł się dłonią o szklaną taflę i spojrzał w dół, co tylko spotęgowało mdłości, które nim wstrząsnęły. Zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech. Lewis umarł siedem lat temu, niedawno spotkali się z Zachem, by jak co roku uczcić jego pamięć. We trzech byli nierozłączni. Traktowali Lewisa jak brata, a jego śmierć była dla nich szokiem. Los nie szczędził Dimitriosowi trudnych doświadczeń, ale tak rozdzierającego bólu nie doświadczył nigdy wcześniej. Znów stanęła mu przed oczami młodsza siostra przyjaciela, Annabelle… Niemożliwe!
– Plotka głosi, że spędziliście razem noc, dziewięć miesięcy przed narodzinami chłopca.
Plotka? Nie, wiedziałby, gdyby o tym plotkowano. Ashton miał informatora, który wydawał się wiedzieć o wiele za dużo. Annabelle? Od razu odrzucił ten pomysł. Na pewno przyszłaby prosto do niego. Nawet po tym, co jej powiedział…
„Nie rozumiesz, Annabelle? Byłem pijany, tęskniłem za Lewisem i chciałem porozmawiać z kimś, kto to zrozumie. To – wskazał na łóżko – nie miało się nigdy wydarzyć. Nigdy bym się z tobą nie przespał na trzeźwo. Na pewno to rozumiesz!”
– A więc? Potwierdza pan? Poznał pan już swojego syna? – naciskał Ashton.
Syna. Słowo, które eksplodowało w głowie Dimitriosa z siłą dynamitu. Przypomniał sobie słowa umierającego przyjaciela i zadrżał.
„Opiekuj się nią, Dim, proszę. Annie będzie zrozpaczona, nie poradzi sobie. Proszę, miej na nią oko, żeby nic jej się nie stało”.
Wstrząsnęło nim poczucie winy. Zawiódł przyjaciela, nie dotrzymał obietnicy. Nigdy sobie tego nie wybaczył.
– Annie Hargreaves to wieloletnia przyjaciółka rodziny – mruknął, choć wiedział, że to najgorszy z możliwych komentarzy. Dolał tylko oliwy do ognia.
Ashton roześmiał się tak nieprzyjemnie, że Dimitrios miał ochotę rzucić telefonem o ścianę.
– Wygląda na to, że jest kimś więcej.
Dimitrios miał dość.
– Zdajesz sobie sprawę, że zniszczysz życie dziecka, żeby sprzedać trochę więcej egzemplarzy swojego szmatławca? – zapytał lodowatym tonem.
– Przyganiał kocioł garnkowi…
Ashton miał rację. Na tym polegała praca dziennikarza. Nikt nie wiedział o tym lepiej niż Dimitrios, który z pomocą brata w ostatniej dekadzie potroił zasięgi mediów należących do ich konsorcjum. Dawno też stracił nadzieję, że uda mu się zachować choć odrobinę prywatności. Chciał czy nie, stał się osobą publiczną. Zazgrzytał zębami – cała ta sytuacja wystawiała jego cierpliwość na próbę.
– Pozwól, że skontaktuję się z tobą później. – Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Potrząsnął głową, ale nie mógł się pozbyć natrętnych wspomnień.
– Wiesz chyba, co do ciebie czuję, Dimitriosie…
– Annabelle, Chryste, jeszcze niedawno byłaś dzieckiem! Nie myślałem nigdy o tobie inaczej niż o młodszej siostrze Lewisa. Obiecałem mu, że będę się tobą opiekował.
Annabelle skrzywiła się.
– Ale ja ciebie… myślę, że… Nie. Wiem na pewno, że cię kocham.
Równie dobrze mogła mu przystawić do skroni lufę rewolweru. Panika sparaliżowała go. Popełnił błąd, który uruchomił lawinę. Musiał wybić jej z głowy te romantyczne mrzonki. Nie miał jej nic do zaoferowania.
– To był seks, nie miłość. Nie oszukuj się. W dodatku byłem tak pijany, że prawie nic nie pamiętam.
Zadziałało. Jej śliczną twarz przeszył spazm bólu. I dobrze, pomyślał, powinna mnie znienawidzić za to, co zrobiłem. Zasługuję na to.
– Mam dziewczynę.
Annabelle pobladła.
– Popełniłem błąd i będę go żałować do końca życia.
Do diabła! Nawet teraz, po latach, tamte słowa sprawiały, że czuł do siebie odrazę. Postąpił słusznie, odzierając Annabelle ze złudzeń, ale i tak czuł się jak najgorszy człowiek na świecie. Podszedł do biurka. Spojrzał ponownie na zdjęcie chłopca – wyglądał znajomo, ale Dimitrios nigdy w życiu nie pomyślałby, że to jego syn. Jego i Annabelle. Dlaczego nic mu nie powiedziała?
– Będziesz żałował do końca życia? Nigdy ci tego nie wybaczę! Wynoś się! Zostaw mnie i nigdy więcej nie próbuj się ze mną kontaktować.
Czy była na niego aż tak wściekła, że postanowiła nie powiedzieć mu o dziecku? Czy posunął się za daleko i sprowokował ją do aż tak podłej zemsty? Nie dowierzał, choć dowód miał przed oczami. Annabelle miała dziecko, a on mógł się założyć o całą swoją fortunę, że był jego ojcem. Dimitrios zazgrzytał ponownie zębami i podniósł słuchawkę telefonu stacjonarnego.
– Niech przygotują odrzutowiec do lotu. Muszę natychmiast lecieć do Sydney – warknął do swej asystentki.