Zacznijmy od seksu - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zacznijmy od seksu - ebook
Erin Riley uległa ciężkiemu wypadkowi. Od tej pory cierpi na amnezję. Bob Myers, z którym kiedyś była związana, postanawia jej pomóc. Zaprasza Erin do wędrówki po ich wspólnej przeszłości. Zaczyna od tego, co było w ich związku najważniejsze: od cudownego seksu...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2591-5 |
Rozmiar pliku: | 891 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– No chodź! Należy ci się trochę zabawy! – Wprawdzie Erin Riley odmownie pokręciła głową, lecz Dana Rogers chwyciła ją za rękę. – No chodź – namawiała przyjaciółkę. – Wyluzujmy się!
Nim się spostrzegła, mocne ręce porwały ją w górę i postawiły na kontuarze. Z natury swawolna Dana ruszyła w tan, nim jeszcze zabrzmiała muzyka, natomiast skrępowana Erin myślała tylko o tym, by zdezerterować. Jednak rozbawieni bywalcy baru gromko zachęcali ją do tańca, zaczęła więc się wyginać w rytm pierwszych taktów melodii, a zmieszanie gdzieś się rozwiało.
Dała się ponieść. Uniosła ręce i frywolnie zakręciła biodrami, co zgromadzeni przyjęli z entuzjazmem. Dana zamruczała z aprobatą i też poszła na całość. Przyjemnie było patrzeć na rozanielone miny panów. Erin uśmiechnęła się do nich, puściła oko i podchwyciła słowa piosenki. Naprawdę było super. Czuła się super.
I seksownie, co nie zdarzyło się jej od długiego czasu. Zachwyt w oczach mężczyzn dawał poczucie władzy. I panowania nad sytuacją, po raz pierwszy od bardzo dawna.
Dana miała rację, właśnie tego potrzebowała. Beztroskiej zabawy. Dostała drugą szansę i nie zmarnuje ani jednej minuty.
Otarła się o śmierć. Była strażakiem i omal nie zginęła podczas gaszenia pożaru. W płonącym budynku nastąpił wybuch, Erin przygniotła belka i tylko cudem uszła z życiem. Lekarze wprowadzili ją w śpiączkę farmakologiczną i przez tydzień leżała nieprzytomna. Przeszła kilka operacji mózgu. Przeżyła, lecz cierpiała na amnezję. Pamiętała tylko dzieciństwo i wczesną młodość, a to, co zdarzyło się później, zamknęło się w pustce. Lekarze nie byli w stanie przewidzieć, czy i kiedy odzyska pamięć.
Pamiętała smaki i potrawy, wiedziała, czy coś lubi, czy nie, pamiętała miejsca, czynności, umiejętności, ale bez kontekstów i konsytuacji. Co więcej, wyczuwała, że znała konkretne osoby, ale to wszystko. Tak było ze strażakami, z którymi pracowała ramię w ramię od ośmiu lat i którzy bardzo ją wspierali, gdy wyszła ze szpitala. Owszem, byli jej znajomymi, podobnie jak Dana czy siostra, ale tylko tyle podpowiadała jej pamięć.
Nie pamiętała wypadku ani pracy w straży. Tamtego wieczoru zginął ratownik z jej zastępu. Podejrzewano celowe podpalenie i wciąż toczyło się śledztwo.
Daremnie próbowała przypomnieć sobie tamtą tragiczną akcję. Dręczyło ją to, lecz w głowie miała pustkę. Wiedziała tylko to, co inni jej opowiedzieli.
Z uśmiechem przyjęła piwo i wraz z Daną rozpoczęły kolejny taniec.
Cieszyła się, że włożyła dżinsy i skąpą bluzeczkę leciutko odsłaniającą brzuch. Nowe ciuchy to sprawka Dany, która zabrała ją na zakupy i przekonała do uzupełnienia, a raczej radykalnej wymiany garderoby. Miała rację, bo bardzo potrzebowała innych rzeczy niż te, które po przyjściu ze szpitala ujrzała w swojej szafie. A ujrzała głównie robocze ubrania, za to nie było tam ani jednej pary butów na wysokim obcasie. Nawet do spania używała niezbyt kobiecych bawełnianych spodenek i przydużych T-shirtów z logo straży pożarnej.
Lecz tamte czasy minęły bezpowrotnie. Erin przyrzekła sobie, że nadrobi stracone chwile.
Zalotnie uśmiechnęła się do seksownego barmana i duszkiem wypiła piwo, radując się aplauzem publiczności. Zawirowało jej w głowie. Rozbawiona, lekko chwiejąc się na nogach, oddała barmanowi szklankę. Żegnane gorącymi oklaskami zeszły z Daną z kontuaru. Kilku postawnych mężczyzn pośpieszyło im z pomocną dłonią.
Dana była dyspozytorką, narzeczoną strażaka z zastępu Erin. Scott powitał ją buziakiem.
– Nawet na minutę nie mogę spuścić cię z oczu! – strofował ukochaną, lecz oczy mu się śmiały.
Erin taktownie odwróciła wzrok, gdy zaczęli się namiętnie całować.
– Hm… – chrząknęła. – To ja wracam do stolika i rzucam się na skrzydełka.
Dana tylko machnęła ręką, nie odrywając ust od ukochanego. Erin zachichotała. Zakochana parka pewnie chce się gdzieś wymknąć, no i dobrze.
Wracała do stolika, gdy dobiegły ją znajome głosy. Kumple ze straży siedzieli w głębi sali. Z pewnością widzieli jej popisy.
– Hej, kwiatuszku! – zawołał Hank.
– Tulipanku! – zawtórował mu Leroy.
– Stokrotko! – zachichotał Derek.
Podeszła do nich z uśmiechem, niespeszona niewinnymi żartami. Po wyjściu ze szpitala pomagała siostrze w prowadzeniu kwiaciarni.
Niewiele to miało wspólnego ze służbą w straży. A przecież to było tak niedawno. Stanowili zgrany zespół, nadal się tak czuła, jakby nic się nie zmieniło.
Ze swojego stolika wzięła skrzydełka i przysiadła się do chłopaków.
– Tak czule do siebie przemawiacie? – podjęła ich lekki ton. – To raczej Leroyowi pasuje Stokrotka, bo zawsze jest świeżutki i pachnący.
Kumple wybuchnęli śmiechem.
– Zapłacisz mi za to, gdy już wróci ci pamięć – podkpiwał Leroy.
– Mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi. – Jej głos zabrzmiał poważniej, niż zamierzała.
– My też – powiedział Pete, a reszta zamilkła.
– Przepraszam, nie chciałam psuć nastroju. – Erin skrzywiła się. – Hej, dostanę wreszcie piwo?
– Jasne. Pięknie ci poszło. Nie wiedzieliśmy, że umiesz tak tańczyć.
– Ja też nie.
Wzięła piwo i sięgnęła po skrzydełka.
– Nie przeszkadzajcie sobie – odezwała się łaskawie jak królowa do swoich poddanych, co rozluźniło atmosferę.
– Wiesz, mamy pomysł, jak przywrócić ci pamięć – rzekł Leroy.
– To znaczy?
– Lekarze mówili, że przypomnienie wydarzeń z przeszłości może w tym pomóc. Mamy mnóstwo historii do opowiedzenia.
– Których raczej wolałabyś nie pamiętać – z uśmiechem dodał Pete.
Erin uśmiechnęła się. Wspaniale mieć przyjaciół, z którymi może pożartować na tak trudny dla niej temat. Pomagało jej to budować wciąż jeszcze chwiejną, ale jednak równowagę.
– Wchodzę w to. Strzelajcie.
– Kiedyś palił się dom starców i Riley wyniosła z pożaru starszego pana – z psotnym uśmieszkiem zaczął Pete. – Nie dał się położyć na nosze i zabrać do karetki, zanim nie umówiłaś się z nim na spotkanie.
– Niemożliwe – rzekła z niedowierzaniem.
Lubiła, gdy mówili do niej po nazwisku. Bardziej jej to pasowało, nawet gdy była w seksownych ciuszkach.
– A jednak możliwe. Umówiłaś się z nim.
Po kilku niewybrednych komentarzach rozległy się śmiechy, a Derek położył dłoń na ramieniu Erin.
– Okazałaś staruszkowi serce. Kilka razy przyniosłaś mu kolację do szpitala, oglądałaś z nim telewizję. Taka to była randka. Kilka miesięcy później odszedł na zawsze. Jego bliscy przysłali ci podziękowania. – Erin przełknęła wzruszona, ale nie skomentowała tamtego zdarzenia. – Kiedyś powiedzieliśmy ci, że wszyscy przebieramy się na Halloween. Przyszłaś na służbę jako księżniczka Leia z „Gwiezdnych wojen”. Ledwie się pojawiłaś, ogłoszono alarm i musiałaś przebierać się w wozie. Nawet nie mrugnęłaś okiem. Przez całą akcję miałaś upięte z boków warkocze. Muszę poszukać zdjęcia, które było w gazecie – dokończył z nostalgią.
Rozbawiona podniosła rękę do krótko obciętych włosów, które dopiero odrastały po operacjach. Na zdjęciach były długie, spięte w koński ogon lub splecione w warkocze. Nie wiedziała, czy je zapuści. Krótkie były wygodniejsze, zwłaszcza latem, a siostra zapewniała, że w takich jest jej bardziej do twarzy, a oczy wydają się większe.
– Zawsze klęłaś jak szewc, a gdy chodziliśmy na pizzę, dawałaś najhojniejsze napiwki – dodał Hank.
Była wdzięczna, że przywoływali tamte zdarzenia, lecz miała poczucie, że mówią o kimś innym. Dopiero poznawała ludzi, których znała od lat i którzy zawierzali jej swoje życie. A ona im swoje.
Gdyby dało się przywrócić przeszłość! Lecz o tym mogła tylko pomarzyć. Lekarze uprzedzili, że im dłużej trwa amnezja, tym mniejsze szanse na pełne wyzdrowienie.
Odstawiła piwo na blat. Łzy zapiekły pod powiekami.
– Erin, wszystko gra?
– Tak. – Pochyliła się, udając, że poprawia pasek na pantoflu. Potrzebowała chwili, by uspokoić emocje.
Musieli często spotykać się wieczorami na mieście. Niczego nie pamiętała, ale czuła się tutaj na miejscu, po prostu normalnie, co było wspaniałe.
Kumple przerzucili się na sport i plany wakacyjne, mogła więc wreszcie zacząć jeść skrzydełka. Oblizywała z palca resztkę sosu, kiedy poczuła na sobie czyjś wzrok. Dziwnie tym poruszona rozejrzała się po sali.
Po drugiej stronie siedział Bob Myers. Siedział samotnie i patrzył na nią. Jego spojrzenie tak ją zdekoncentrowało, że omal nie upuściła skrzydełka.
Bob Myers, szycha w służbach przeciwpożarowych Syracuse. Widziała go kilka razy po wypadku. Był w szpitalu, gdy odzyskała przytomność.
Poważny, onieśmielający, wysoki, skupiony i władczy. Nigdy nie widziała jego uśmiechu. Dziwne, ale korciło ją, by przeciągnąć dłonią po jego włosach. Były nastroszone, jakby właśnie wstał z łóżka albo potargał je wiatr. I miękkie, niemal to czuła pod palcami. Dlaczego?
Przyglądał się jej. Pośpiesznie wzięła serwetkę.
Wiedziała od kolegów, że Bob kiedyś był w ich zastępie, lecz awansował i obecnie prowadził dochodzenia popożarowe. Oszczędny w słowach, zdystansowany, różnił się od reszty.
Miała do niego inny stosunek niż do kolegów. Wszyscy byli przystojni i wysportowani, lecz widziała w nich jedynie kumpli, traktowała jak braci. Natomiast Bob, którego niemal nie znała, pojawiał się w jej snach, i nie były to sny niewinne. Teraz patrzył na nią gniewnie… albo jakby rozbierał ją wzrokiem. Sama nie wiedziała, co wolała.
– Na mnie już czas. – Wstała i pożegnała się pośpiesznie.
Chciała już wrócić do domu. To blisko, a spacer dobrze jej zrobi. Zaczerpnie świeżego powietrza i znajdzie się z dala od Boba Myersa. Wychodząc, niepotrzebnie się obejrzała i napotkała jego wzrok. Poczuła ciarki na plecach.
Zbliżała się do drzwi, gdy wstał i ruszył za nią.
Nie wiedział, dlaczego to zrobił. Erin trzymała się od niego z daleka, on też powinien zachować się profesjonalnie i utrzymać dystans. Dotąd tak zresztą było, choć wiele go to kosztowało.
Stracił spokojny sen, męczyły go niespokojne myśli, dlatego przyszedł do baru na rozluźniającego drinka. No, kilka drinków. Gdyby wiedział, że Erin też tu będzie, wybrałby inny bar. W Syracuse ich nie brakuje.
Gdy ujrzał ją na barze, był pewny, że ma zwidy, a już zwłaszcza zszokował go widok męskich dłoni podnoszących ją na blat. I ten taniec. Zupełnie nie w jej stylu. Owszem, tańczyła, i to wiele razy, ale tylko dla niego.
Erin, którą znał, prędzej by umarła, niż zatańczyła na kontuarze. Co innego nieokiełznana i szalona Dana. Taka się urodziła i nikt nie traktował poważnie jej wybryków. Ale ona? Wykluczone. Najchętniej ściągnąłby ją na ziemię, lecz to już nie jego sprawa. Choć jego reakcje mówiły co innego. Kiedy ujrzał Erin, gdy oblizywała sos z palców…
Widział, jak przekomarzała się z kumplami ze straży. Zawsze byli zgranym zespołem, lecz coś się zmieniło. Wprawdzie siedział zbyt daleko, by pochwycić wyraz ich spojrzeń, ale traktowali ją inaczej, za często dotykali. Niby przyjacielskie gesty…
A jemu nie wolno jej dotknąć.
Gdy się z nią zrównał, zerknęła w prawo i w lewo, jakby szukając drogi ucieczki. To go ubodło. Nigdy nie zrobił jej nic złego, wręcz przeciwnie.
– Riley – powiedział, czując się jak nastolatek, który zaczepia śliczną dziewczynę, lecz nie ma przygotowanej przemowy. Trochę szumiało mu w głowie. Szkoda, że nie odpuścił ostatniego drinka. – Jak leci? – zapytał.
Erin podniosła na niego zielone oczy. Zawsze gdy patrzyła na niego, czuł się wyjątkowo. Miał wrażenie, że poza nim nic dla niej nie istnieje. I tak było w barze, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Jednak teraz patrzyła na niego jak na kogoś obcego, a nawet z lękiem. Dlaczego?
– Cześć, szefie. Dzięki, wszystko dobrze. Wracam już do siebie – powiedziała uprzejmie.
Znał jej mimikę, sposób poruszania się, mowę ciała, a jednak była inna, dziwnie odmieniona. A przecież wiedział o niej wszystko, znał jej smak, zapach, upodobania. Marzył, by jej dotknąć.
Zerwali ze sobą miesiąc przed wypadkiem. Jeszcze tego nie odżałował, ale to Erin dokonała wyboru. Między nimi nie wszystko dobrze się układało, mieli swoje sekrety, wzajemnie coś ukrywali przed sobą. To zdecydowało.
Dzień, kiedy Erin tak strasznie ucierpiała w pożarze, był najgorszym dniem w jego życiu. Na szczęście przeżyła. A teraz widział po niej, że chce jak najszybciej od niego uciec.
Do diabła, jest dla niej tylko jakimś tam facetem z baru! Zagotowało się w nim, ale był zły nie na Erin, lecz na tę cholerną sytuację. Ile razy mógł tracić ukochaną kobietę?
– Dobranoc. – Wyszła na zewnątrz.
Zaczerpnął powietrza i wrócił do stolika. Wychylił resztkę whisky, zaklął pod nosem i położył na blacie kilka banknotów.
– W porządku, Bob? – spytał Hank.
Poznali się, gdy Bob przeniósł się do Syracuse z nowojorskiej policji. Przez pięć lat służyli w jednym zastępie, po czym Bob przeszedł do dochodzeniówki. To był jego życiowy cel na gruncie zawodowym. Ale najważniejsza była Erin. Była, bo musi o niej zapomnieć, zwłaszcza że prowadzi dochodzenie w sprawie jej wypadku.
Jak na razie do niczego nie doszedł. Erin była jedynym świadkiem, lecz z powodu amnezji nie mogła złożyć zeznań. Jako oficer śledczy Bob był przekonany, że było to podpalenie, niestety dowody, które mógłby przedstawić przed sądem, były wciąż mizerne. Podpalacze znali się na robocie i wykazywali się sprytem. Jeśli szybko ich nie namierzy, znowu może dojść do tragedii. Sęk w tym, że ma na głowie jeszcze cztery inne sprawy.
– Tak, dzięki. – Machnął Hankowi i ruszył do wyjścia. Nie był w nastroju do towarzyskich pogawędek, a jeśli już miał się upić, to wolał zrobić to w domu.
Wyszedł na parking. Był ciepły czerwcowy wieczór, przy stolikach na trawniku siedziało trochę ludzi. Bob rozejrzał się wokół. Miał nadzieję, że Erin nie wsiadła do samochodu, przecież za dużo wypiła. Dostrzegł ją przy jednym ze stolików.
– Erin! – powiedział może zbyt głośno.
– Tak? – Odwróciła się zaskoczona. – Och, to ty.
– Co tu robisz?
– Chciałam trochę pooddychać. – Wzruszyła ramionami.- I patrzę na gwiazdy. Sprawdzam, ile poznaję gwiazdozbiorów, i kolejny raz zastanawiam się, dlaczego bez trudu mogę wskazać Wielki Wóz, a nie jestem w stanie przypomnieć sobie nic, co naprawdę jest ważne.
– Lekarze powiedzieli…
– Wiem, co powiedzieli – wpadła mu w słowo. – To było pytanie retoryczne.
– Jasne. Przepraszam.
– Już się pożegnaliśmy. Więc o co ci tak naprawdę chodzi? – rzuciła bezceremonialnie.
– Zbierałem się do domu, ale cieszę się, że cię zobaczyłem. Chodzi o ten… taniec w barze. To nie był najlepszy pomysł.
– Dlaczego? – Wyraźnie spochmurniała.
– Najpewniej wrócisz do służby, może nie od razu do jednostki ratowniczo-gaśniczej, ale tak czy inaczej do straży. Naprawdę chcesz, żeby kumple z zastępu zaczęli postrzegać cię inaczej niż do tej pory? A tak zaczyna się dziać.
– To mnie nie rusza. – Znów wzruszyła ramionami. – Poza tym to nie twój interes. – Podniosła się, by odejść.
Jednak delikatnie przytrzymał ją za ramię.
– Erin, jest jeszcze coś.
– To znaczy?
– Rodzina Joego. Żądają, by dokładnie ciebie sprawdzić.
– Po co?
– Opłakują go i chcą wyjaśnień.
– Liczą, że obwinią mnie o jego śmierć?
– To wykluczone. Ich oskarżenia nie mają podstaw, jednak dla własnego dobra powinnaś usunąć się w cień, aż sprawa przyschnie. – Wiedział, że gada bzdury. Owszem, rodzina Joego wysuwała pretensje, lecz to w żaden sposób nie wpłynie na dochodzenie. Ale miał powody, by w taki sposób przedstawić Erin sprawę.
– Chrzanię to – powiedziała bezbarwnym tonem, próbując go minąć.
Owionął go jej zapach. Znajoma woń przemieszana z aromatem skoszonej trawy i deszczu, który padał przed chwilą. Wyciągnął rękę, choć wiedział, że nie powinien tego robić.
– I co teraz? – zapytał.
W jej oczach pojawiło się coś nowego, tak samo jak w barze. A może tylko to sobie wyobrażał?
– Nic nie rozumiem – odparła niepewnie.
– Czego nie rozumiesz?
– Dlaczego… dlaczego tak się dzieje.
– Co?
– Dlaczego, gdy jesteśmy razem… Nie znam cię, nawet niespecjalnie lubię. – Potrząsnęła głową. – Ale kiedy na ciebie patrzę…
Pamiętała. Albo jakaś jej cząstka pamiętała, pomyślał, ujmując palcami jej brodę. Serce zabiło mu żywiej. Powinien wezwać taksówkę i natychmiast odjechać. Dać sobie spokój… Ale nic z tego.
– Wiem, o czym mówisz. Ze mną jest tak samo – wyszeptał.
Patrzyła na niego rozszerzonymi oczami… i nagle przytuliła policzek do jego dłoni.
Krew w nim zawrzała, zapomniał o zdrowym rozsądku. Byli tak blisko, chciał być jeszcze bliżej. Przyciągnął ją do siebie. A Erin przywarła do niego, do jego ust.
To miał być lekki, szybki pocałunek, lecz stało się inaczej. Obejmowała go mocno, złakniona tak samo jak on. I wciąż było im mało. Wsunął dłoń pod brzeg jej bluzki, obsypywał pocałunkami szyję, znowu odszukał usta.
Gdy w pobliżu rozległy się jakieś głosy, dotarło do niej, co robią, i odsunęła się. A on znów przyciągnął ją do siebie.
– Erin, nie…
Oswobodziła się i odbiegła.
Zaklął pod nosem. Dopiero teraz rozjaśniło mu się w głowie. Co on najlepszego zrobił?
Sprawa wypadku już i tak była wystarczająco zagmatwana, a on jeszcze wszystko skomplikował. Swój związek utrzymywali w tajemnicy, nikt o niczym nie wiedział. Jeśli teraz to wyjdzie na jaw, zrobi się nieciekawie. W najlepszym wypadku odbiorą mu dochodzenie, w najgorszym uznają, że kryje Erin. Czyli postępuje nieetycznie.
Ruszył przed siebie, sięgnął po telefon. Ręce mu drżały. Wciąż czuł jej zapach, jej smak. Pocałował ją. I wbrew logice wiedział, że było warto.
– No chodź! Należy ci się trochę zabawy! – Wprawdzie Erin Riley odmownie pokręciła głową, lecz Dana Rogers chwyciła ją za rękę. – No chodź – namawiała przyjaciółkę. – Wyluzujmy się!
Nim się spostrzegła, mocne ręce porwały ją w górę i postawiły na kontuarze. Z natury swawolna Dana ruszyła w tan, nim jeszcze zabrzmiała muzyka, natomiast skrępowana Erin myślała tylko o tym, by zdezerterować. Jednak rozbawieni bywalcy baru gromko zachęcali ją do tańca, zaczęła więc się wyginać w rytm pierwszych taktów melodii, a zmieszanie gdzieś się rozwiało.
Dała się ponieść. Uniosła ręce i frywolnie zakręciła biodrami, co zgromadzeni przyjęli z entuzjazmem. Dana zamruczała z aprobatą i też poszła na całość. Przyjemnie było patrzeć na rozanielone miny panów. Erin uśmiechnęła się do nich, puściła oko i podchwyciła słowa piosenki. Naprawdę było super. Czuła się super.
I seksownie, co nie zdarzyło się jej od długiego czasu. Zachwyt w oczach mężczyzn dawał poczucie władzy. I panowania nad sytuacją, po raz pierwszy od bardzo dawna.
Dana miała rację, właśnie tego potrzebowała. Beztroskiej zabawy. Dostała drugą szansę i nie zmarnuje ani jednej minuty.
Otarła się o śmierć. Była strażakiem i omal nie zginęła podczas gaszenia pożaru. W płonącym budynku nastąpił wybuch, Erin przygniotła belka i tylko cudem uszła z życiem. Lekarze wprowadzili ją w śpiączkę farmakologiczną i przez tydzień leżała nieprzytomna. Przeszła kilka operacji mózgu. Przeżyła, lecz cierpiała na amnezję. Pamiętała tylko dzieciństwo i wczesną młodość, a to, co zdarzyło się później, zamknęło się w pustce. Lekarze nie byli w stanie przewidzieć, czy i kiedy odzyska pamięć.
Pamiętała smaki i potrawy, wiedziała, czy coś lubi, czy nie, pamiętała miejsca, czynności, umiejętności, ale bez kontekstów i konsytuacji. Co więcej, wyczuwała, że znała konkretne osoby, ale to wszystko. Tak było ze strażakami, z którymi pracowała ramię w ramię od ośmiu lat i którzy bardzo ją wspierali, gdy wyszła ze szpitala. Owszem, byli jej znajomymi, podobnie jak Dana czy siostra, ale tylko tyle podpowiadała jej pamięć.
Nie pamiętała wypadku ani pracy w straży. Tamtego wieczoru zginął ratownik z jej zastępu. Podejrzewano celowe podpalenie i wciąż toczyło się śledztwo.
Daremnie próbowała przypomnieć sobie tamtą tragiczną akcję. Dręczyło ją to, lecz w głowie miała pustkę. Wiedziała tylko to, co inni jej opowiedzieli.
Z uśmiechem przyjęła piwo i wraz z Daną rozpoczęły kolejny taniec.
Cieszyła się, że włożyła dżinsy i skąpą bluzeczkę leciutko odsłaniającą brzuch. Nowe ciuchy to sprawka Dany, która zabrała ją na zakupy i przekonała do uzupełnienia, a raczej radykalnej wymiany garderoby. Miała rację, bo bardzo potrzebowała innych rzeczy niż te, które po przyjściu ze szpitala ujrzała w swojej szafie. A ujrzała głównie robocze ubrania, za to nie było tam ani jednej pary butów na wysokim obcasie. Nawet do spania używała niezbyt kobiecych bawełnianych spodenek i przydużych T-shirtów z logo straży pożarnej.
Lecz tamte czasy minęły bezpowrotnie. Erin przyrzekła sobie, że nadrobi stracone chwile.
Zalotnie uśmiechnęła się do seksownego barmana i duszkiem wypiła piwo, radując się aplauzem publiczności. Zawirowało jej w głowie. Rozbawiona, lekko chwiejąc się na nogach, oddała barmanowi szklankę. Żegnane gorącymi oklaskami zeszły z Daną z kontuaru. Kilku postawnych mężczyzn pośpieszyło im z pomocną dłonią.
Dana była dyspozytorką, narzeczoną strażaka z zastępu Erin. Scott powitał ją buziakiem.
– Nawet na minutę nie mogę spuścić cię z oczu! – strofował ukochaną, lecz oczy mu się śmiały.
Erin taktownie odwróciła wzrok, gdy zaczęli się namiętnie całować.
– Hm… – chrząknęła. – To ja wracam do stolika i rzucam się na skrzydełka.
Dana tylko machnęła ręką, nie odrywając ust od ukochanego. Erin zachichotała. Zakochana parka pewnie chce się gdzieś wymknąć, no i dobrze.
Wracała do stolika, gdy dobiegły ją znajome głosy. Kumple ze straży siedzieli w głębi sali. Z pewnością widzieli jej popisy.
– Hej, kwiatuszku! – zawołał Hank.
– Tulipanku! – zawtórował mu Leroy.
– Stokrotko! – zachichotał Derek.
Podeszła do nich z uśmiechem, niespeszona niewinnymi żartami. Po wyjściu ze szpitala pomagała siostrze w prowadzeniu kwiaciarni.
Niewiele to miało wspólnego ze służbą w straży. A przecież to było tak niedawno. Stanowili zgrany zespół, nadal się tak czuła, jakby nic się nie zmieniło.
Ze swojego stolika wzięła skrzydełka i przysiadła się do chłopaków.
– Tak czule do siebie przemawiacie? – podjęła ich lekki ton. – To raczej Leroyowi pasuje Stokrotka, bo zawsze jest świeżutki i pachnący.
Kumple wybuchnęli śmiechem.
– Zapłacisz mi za to, gdy już wróci ci pamięć – podkpiwał Leroy.
– Mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi. – Jej głos zabrzmiał poważniej, niż zamierzała.
– My też – powiedział Pete, a reszta zamilkła.
– Przepraszam, nie chciałam psuć nastroju. – Erin skrzywiła się. – Hej, dostanę wreszcie piwo?
– Jasne. Pięknie ci poszło. Nie wiedzieliśmy, że umiesz tak tańczyć.
– Ja też nie.
Wzięła piwo i sięgnęła po skrzydełka.
– Nie przeszkadzajcie sobie – odezwała się łaskawie jak królowa do swoich poddanych, co rozluźniło atmosferę.
– Wiesz, mamy pomysł, jak przywrócić ci pamięć – rzekł Leroy.
– To znaczy?
– Lekarze mówili, że przypomnienie wydarzeń z przeszłości może w tym pomóc. Mamy mnóstwo historii do opowiedzenia.
– Których raczej wolałabyś nie pamiętać – z uśmiechem dodał Pete.
Erin uśmiechnęła się. Wspaniale mieć przyjaciół, z którymi może pożartować na tak trudny dla niej temat. Pomagało jej to budować wciąż jeszcze chwiejną, ale jednak równowagę.
– Wchodzę w to. Strzelajcie.
– Kiedyś palił się dom starców i Riley wyniosła z pożaru starszego pana – z psotnym uśmieszkiem zaczął Pete. – Nie dał się położyć na nosze i zabrać do karetki, zanim nie umówiłaś się z nim na spotkanie.
– Niemożliwe – rzekła z niedowierzaniem.
Lubiła, gdy mówili do niej po nazwisku. Bardziej jej to pasowało, nawet gdy była w seksownych ciuszkach.
– A jednak możliwe. Umówiłaś się z nim.
Po kilku niewybrednych komentarzach rozległy się śmiechy, a Derek położył dłoń na ramieniu Erin.
– Okazałaś staruszkowi serce. Kilka razy przyniosłaś mu kolację do szpitala, oglądałaś z nim telewizję. Taka to była randka. Kilka miesięcy później odszedł na zawsze. Jego bliscy przysłali ci podziękowania. – Erin przełknęła wzruszona, ale nie skomentowała tamtego zdarzenia. – Kiedyś powiedzieliśmy ci, że wszyscy przebieramy się na Halloween. Przyszłaś na służbę jako księżniczka Leia z „Gwiezdnych wojen”. Ledwie się pojawiłaś, ogłoszono alarm i musiałaś przebierać się w wozie. Nawet nie mrugnęłaś okiem. Przez całą akcję miałaś upięte z boków warkocze. Muszę poszukać zdjęcia, które było w gazecie – dokończył z nostalgią.
Rozbawiona podniosła rękę do krótko obciętych włosów, które dopiero odrastały po operacjach. Na zdjęciach były długie, spięte w koński ogon lub splecione w warkocze. Nie wiedziała, czy je zapuści. Krótkie były wygodniejsze, zwłaszcza latem, a siostra zapewniała, że w takich jest jej bardziej do twarzy, a oczy wydają się większe.
– Zawsze klęłaś jak szewc, a gdy chodziliśmy na pizzę, dawałaś najhojniejsze napiwki – dodał Hank.
Była wdzięczna, że przywoływali tamte zdarzenia, lecz miała poczucie, że mówią o kimś innym. Dopiero poznawała ludzi, których znała od lat i którzy zawierzali jej swoje życie. A ona im swoje.
Gdyby dało się przywrócić przeszłość! Lecz o tym mogła tylko pomarzyć. Lekarze uprzedzili, że im dłużej trwa amnezja, tym mniejsze szanse na pełne wyzdrowienie.
Odstawiła piwo na blat. Łzy zapiekły pod powiekami.
– Erin, wszystko gra?
– Tak. – Pochyliła się, udając, że poprawia pasek na pantoflu. Potrzebowała chwili, by uspokoić emocje.
Musieli często spotykać się wieczorami na mieście. Niczego nie pamiętała, ale czuła się tutaj na miejscu, po prostu normalnie, co było wspaniałe.
Kumple przerzucili się na sport i plany wakacyjne, mogła więc wreszcie zacząć jeść skrzydełka. Oblizywała z palca resztkę sosu, kiedy poczuła na sobie czyjś wzrok. Dziwnie tym poruszona rozejrzała się po sali.
Po drugiej stronie siedział Bob Myers. Siedział samotnie i patrzył na nią. Jego spojrzenie tak ją zdekoncentrowało, że omal nie upuściła skrzydełka.
Bob Myers, szycha w służbach przeciwpożarowych Syracuse. Widziała go kilka razy po wypadku. Był w szpitalu, gdy odzyskała przytomność.
Poważny, onieśmielający, wysoki, skupiony i władczy. Nigdy nie widziała jego uśmiechu. Dziwne, ale korciło ją, by przeciągnąć dłonią po jego włosach. Były nastroszone, jakby właśnie wstał z łóżka albo potargał je wiatr. I miękkie, niemal to czuła pod palcami. Dlaczego?
Przyglądał się jej. Pośpiesznie wzięła serwetkę.
Wiedziała od kolegów, że Bob kiedyś był w ich zastępie, lecz awansował i obecnie prowadził dochodzenia popożarowe. Oszczędny w słowach, zdystansowany, różnił się od reszty.
Miała do niego inny stosunek niż do kolegów. Wszyscy byli przystojni i wysportowani, lecz widziała w nich jedynie kumpli, traktowała jak braci. Natomiast Bob, którego niemal nie znała, pojawiał się w jej snach, i nie były to sny niewinne. Teraz patrzył na nią gniewnie… albo jakby rozbierał ją wzrokiem. Sama nie wiedziała, co wolała.
– Na mnie już czas. – Wstała i pożegnała się pośpiesznie.
Chciała już wrócić do domu. To blisko, a spacer dobrze jej zrobi. Zaczerpnie świeżego powietrza i znajdzie się z dala od Boba Myersa. Wychodząc, niepotrzebnie się obejrzała i napotkała jego wzrok. Poczuła ciarki na plecach.
Zbliżała się do drzwi, gdy wstał i ruszył za nią.
Nie wiedział, dlaczego to zrobił. Erin trzymała się od niego z daleka, on też powinien zachować się profesjonalnie i utrzymać dystans. Dotąd tak zresztą było, choć wiele go to kosztowało.
Stracił spokojny sen, męczyły go niespokojne myśli, dlatego przyszedł do baru na rozluźniającego drinka. No, kilka drinków. Gdyby wiedział, że Erin też tu będzie, wybrałby inny bar. W Syracuse ich nie brakuje.
Gdy ujrzał ją na barze, był pewny, że ma zwidy, a już zwłaszcza zszokował go widok męskich dłoni podnoszących ją na blat. I ten taniec. Zupełnie nie w jej stylu. Owszem, tańczyła, i to wiele razy, ale tylko dla niego.
Erin, którą znał, prędzej by umarła, niż zatańczyła na kontuarze. Co innego nieokiełznana i szalona Dana. Taka się urodziła i nikt nie traktował poważnie jej wybryków. Ale ona? Wykluczone. Najchętniej ściągnąłby ją na ziemię, lecz to już nie jego sprawa. Choć jego reakcje mówiły co innego. Kiedy ujrzał Erin, gdy oblizywała sos z palców…
Widział, jak przekomarzała się z kumplami ze straży. Zawsze byli zgranym zespołem, lecz coś się zmieniło. Wprawdzie siedział zbyt daleko, by pochwycić wyraz ich spojrzeń, ale traktowali ją inaczej, za często dotykali. Niby przyjacielskie gesty…
A jemu nie wolno jej dotknąć.
Gdy się z nią zrównał, zerknęła w prawo i w lewo, jakby szukając drogi ucieczki. To go ubodło. Nigdy nie zrobił jej nic złego, wręcz przeciwnie.
– Riley – powiedział, czując się jak nastolatek, który zaczepia śliczną dziewczynę, lecz nie ma przygotowanej przemowy. Trochę szumiało mu w głowie. Szkoda, że nie odpuścił ostatniego drinka. – Jak leci? – zapytał.
Erin podniosła na niego zielone oczy. Zawsze gdy patrzyła na niego, czuł się wyjątkowo. Miał wrażenie, że poza nim nic dla niej nie istnieje. I tak było w barze, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Jednak teraz patrzyła na niego jak na kogoś obcego, a nawet z lękiem. Dlaczego?
– Cześć, szefie. Dzięki, wszystko dobrze. Wracam już do siebie – powiedziała uprzejmie.
Znał jej mimikę, sposób poruszania się, mowę ciała, a jednak była inna, dziwnie odmieniona. A przecież wiedział o niej wszystko, znał jej smak, zapach, upodobania. Marzył, by jej dotknąć.
Zerwali ze sobą miesiąc przed wypadkiem. Jeszcze tego nie odżałował, ale to Erin dokonała wyboru. Między nimi nie wszystko dobrze się układało, mieli swoje sekrety, wzajemnie coś ukrywali przed sobą. To zdecydowało.
Dzień, kiedy Erin tak strasznie ucierpiała w pożarze, był najgorszym dniem w jego życiu. Na szczęście przeżyła. A teraz widział po niej, że chce jak najszybciej od niego uciec.
Do diabła, jest dla niej tylko jakimś tam facetem z baru! Zagotowało się w nim, ale był zły nie na Erin, lecz na tę cholerną sytuację. Ile razy mógł tracić ukochaną kobietę?
– Dobranoc. – Wyszła na zewnątrz.
Zaczerpnął powietrza i wrócił do stolika. Wychylił resztkę whisky, zaklął pod nosem i położył na blacie kilka banknotów.
– W porządku, Bob? – spytał Hank.
Poznali się, gdy Bob przeniósł się do Syracuse z nowojorskiej policji. Przez pięć lat służyli w jednym zastępie, po czym Bob przeszedł do dochodzeniówki. To był jego życiowy cel na gruncie zawodowym. Ale najważniejsza była Erin. Była, bo musi o niej zapomnieć, zwłaszcza że prowadzi dochodzenie w sprawie jej wypadku.
Jak na razie do niczego nie doszedł. Erin była jedynym świadkiem, lecz z powodu amnezji nie mogła złożyć zeznań. Jako oficer śledczy Bob był przekonany, że było to podpalenie, niestety dowody, które mógłby przedstawić przed sądem, były wciąż mizerne. Podpalacze znali się na robocie i wykazywali się sprytem. Jeśli szybko ich nie namierzy, znowu może dojść do tragedii. Sęk w tym, że ma na głowie jeszcze cztery inne sprawy.
– Tak, dzięki. – Machnął Hankowi i ruszył do wyjścia. Nie był w nastroju do towarzyskich pogawędek, a jeśli już miał się upić, to wolał zrobić to w domu.
Wyszedł na parking. Był ciepły czerwcowy wieczór, przy stolikach na trawniku siedziało trochę ludzi. Bob rozejrzał się wokół. Miał nadzieję, że Erin nie wsiadła do samochodu, przecież za dużo wypiła. Dostrzegł ją przy jednym ze stolików.
– Erin! – powiedział może zbyt głośno.
– Tak? – Odwróciła się zaskoczona. – Och, to ty.
– Co tu robisz?
– Chciałam trochę pooddychać. – Wzruszyła ramionami.- I patrzę na gwiazdy. Sprawdzam, ile poznaję gwiazdozbiorów, i kolejny raz zastanawiam się, dlaczego bez trudu mogę wskazać Wielki Wóz, a nie jestem w stanie przypomnieć sobie nic, co naprawdę jest ważne.
– Lekarze powiedzieli…
– Wiem, co powiedzieli – wpadła mu w słowo. – To było pytanie retoryczne.
– Jasne. Przepraszam.
– Już się pożegnaliśmy. Więc o co ci tak naprawdę chodzi? – rzuciła bezceremonialnie.
– Zbierałem się do domu, ale cieszę się, że cię zobaczyłem. Chodzi o ten… taniec w barze. To nie był najlepszy pomysł.
– Dlaczego? – Wyraźnie spochmurniała.
– Najpewniej wrócisz do służby, może nie od razu do jednostki ratowniczo-gaśniczej, ale tak czy inaczej do straży. Naprawdę chcesz, żeby kumple z zastępu zaczęli postrzegać cię inaczej niż do tej pory? A tak zaczyna się dziać.
– To mnie nie rusza. – Znów wzruszyła ramionami. – Poza tym to nie twój interes. – Podniosła się, by odejść.
Jednak delikatnie przytrzymał ją za ramię.
– Erin, jest jeszcze coś.
– To znaczy?
– Rodzina Joego. Żądają, by dokładnie ciebie sprawdzić.
– Po co?
– Opłakują go i chcą wyjaśnień.
– Liczą, że obwinią mnie o jego śmierć?
– To wykluczone. Ich oskarżenia nie mają podstaw, jednak dla własnego dobra powinnaś usunąć się w cień, aż sprawa przyschnie. – Wiedział, że gada bzdury. Owszem, rodzina Joego wysuwała pretensje, lecz to w żaden sposób nie wpłynie na dochodzenie. Ale miał powody, by w taki sposób przedstawić Erin sprawę.
– Chrzanię to – powiedziała bezbarwnym tonem, próbując go minąć.
Owionął go jej zapach. Znajoma woń przemieszana z aromatem skoszonej trawy i deszczu, który padał przed chwilą. Wyciągnął rękę, choć wiedział, że nie powinien tego robić.
– I co teraz? – zapytał.
W jej oczach pojawiło się coś nowego, tak samo jak w barze. A może tylko to sobie wyobrażał?
– Nic nie rozumiem – odparła niepewnie.
– Czego nie rozumiesz?
– Dlaczego… dlaczego tak się dzieje.
– Co?
– Dlaczego, gdy jesteśmy razem… Nie znam cię, nawet niespecjalnie lubię. – Potrząsnęła głową. – Ale kiedy na ciebie patrzę…
Pamiętała. Albo jakaś jej cząstka pamiętała, pomyślał, ujmując palcami jej brodę. Serce zabiło mu żywiej. Powinien wezwać taksówkę i natychmiast odjechać. Dać sobie spokój… Ale nic z tego.
– Wiem, o czym mówisz. Ze mną jest tak samo – wyszeptał.
Patrzyła na niego rozszerzonymi oczami… i nagle przytuliła policzek do jego dłoni.
Krew w nim zawrzała, zapomniał o zdrowym rozsądku. Byli tak blisko, chciał być jeszcze bliżej. Przyciągnął ją do siebie. A Erin przywarła do niego, do jego ust.
To miał być lekki, szybki pocałunek, lecz stało się inaczej. Obejmowała go mocno, złakniona tak samo jak on. I wciąż było im mało. Wsunął dłoń pod brzeg jej bluzki, obsypywał pocałunkami szyję, znowu odszukał usta.
Gdy w pobliżu rozległy się jakieś głosy, dotarło do niej, co robią, i odsunęła się. A on znów przyciągnął ją do siebie.
– Erin, nie…
Oswobodziła się i odbiegła.
Zaklął pod nosem. Dopiero teraz rozjaśniło mu się w głowie. Co on najlepszego zrobił?
Sprawa wypadku już i tak była wystarczająco zagmatwana, a on jeszcze wszystko skomplikował. Swój związek utrzymywali w tajemnicy, nikt o niczym nie wiedział. Jeśli teraz to wyjdzie na jaw, zrobi się nieciekawie. W najlepszym wypadku odbiorą mu dochodzenie, w najgorszym uznają, że kryje Erin. Czyli postępuje nieetycznie.
Ruszył przed siebie, sięgnął po telefon. Ręce mu drżały. Wciąż czuł jej zapach, jej smak. Pocałował ją. I wbrew logice wiedział, że było warto.
więcej..