- W empik go
Żadna inna - ebook
Żadna inna - ebook
„Żadna inna” to opowieść o wielkiej miłości i wielkich kłopotach. Dziewczyna po przejściach, nieufna i krytyczna wobec siebie, przypadkiem poznaje mężczyznę swojego życia. Niestety jego przeszłość i przeżyta tragedia również nie pozala na pełne zaufanie. Ich pragnienia mieszają się ze strachem, a upływający czas coraz bardziej ich od siebie oddala…
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-646-2 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jasne promienie majowego słońca wpadały przez okno sypialni Moniki i bezlitośnie oświetlały jej zmęczoną twarz.
— Już kurwa wiem, co pierwsze kupię do tego mieszkania. Rolety… — szepnęła do siebie i odwróciła twarz.
Kiedy już jako tako rozbudzona usiadła na łóżku, rozejrzała się po swojej nowej sypialni. Dziś w zasadzie pierwszy raz oglądała ją dokładnie. Kiedy kupowała to mieszkanie, bardziej skupiała się na tym jak wygląda salon, kuchnia i łazienka. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było duże i bardzo jasne. Ściany były białe, a na podłodze leżała beżowa, puchata wykładzina. Mała garderoba oddzielona była od sypialni ścianką bez drzwi. Na wprost łóżka były drzwi do łazienki, w której była nieduża, narożna wanna, obok spora, oszklona kabina prysznicowa, a na przeciwległej ścianie umywalka osadzona na kamiennym blacie i duże lustro w srebrnej ramie.
Monika nie miała ochoty na długą kąpiel, więc szybko wskoczyła pod prysznic, zmywając z siebie kurz i zapachy całonocnej imprezy. Wyszła z kabiny i podeszła do umywalki po ręcznik. Spojrzała w swoje odbicie i pokręciła głową.
— Ja pierdolę, nie jest dobrze — warknęła sama na siebie.
Nigdy nie lubiła swojego wyglądu. Od zawsze miała problem z utrzymaniem wagi i figury. Diety, ćwiczenia, leki, wszystko dawało marny skutek, a później zwaliła się na nią lawina wszystkich nieszczęść. Śmierć rodziców, alkoholizm i samobójstwo brata, strata ciąży i na koniec rozwód po dwóch latach małżeństwa. Przez ostatnie lata odpuściła sobie już wszystko. Dopiero po rozwodzie, znów zaczęła się interesować sobą, ale patrząc na siebie wiedziała, że przed nią długa i wyboista droga. Udało jej się do tej pory trochę schudnąć, co już było sukcesem, ale nie takim, o jakim zawsze marzyła, była dość wysoka i bardzo proporcjonalna, więc nie wyglądała jak tłuściutki pączek, miała krągłe biodra i kształtną pupę, jej biust też nie należał do małych, ale był jędrny i seksowny, podobnie jak brzuch, niestety sobie nadal się nie podobała.
Owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. W garderobie nie spędzała dużo czasu, nie lubiła się stroić, bo i tak w niczym się sobie nie podobała. Dziś wzięła z półki dżinsy z przetarciami i ciemną, oversisova bluzkę z rękawem do łokcia. Długie, ciemne włosy związała w ciasny kok i poszła do kuchni, która w zasadzie była aneksem połączonym z salonem wyspą kuchenną. Stanęła przy otwartej lodówce i wpatrywała się w jej zawartość, miała lekkiego kaca i nie znalazła niczego na co miałaby apetyt. Odeszła kawałek i włączyła ekspres do kawy. Dźwięk mielonego ziarna rozległ się w mieszkaniu. Monika podeszła do szklanej ławy i podniosła pilot włączając sprzęt grający i kilka głośników rozstawionych po salonie, dźwięk muzyki przyjemnie zagłuszał jej myśli. Usiadła na dużym, kremowym narożniku z kubkiem w ręce, ale nie zdążyła wziąć łyka kawy jak usłyszała dzwonek do drzwi.
— Kurwa! Muszę jej dać klucze… — wzdychając podniosła się z kanapy i otworzyła zamek w drzwiach.
— Kurwa, musisz mi dać klucze! — szczebiotliwy głos donośnie zabrzmiał na klatce schodowej.
— Zuzka, co ty spać nie możesz? Dziewiąta dochodzi.
Szczupła, niska blondynka weszła bezceremonialnie do mieszkania i usiadła na kanapie w salonie.
— No co, a ty już nie śpisz!
Monika zrezygnowana popatrzyła na siostrę.
— Kawy?
— Dawaj. Chciałam obejrzeć to twoje nowe gniazdko. Czemu się wyprowadziłaś z tamtego? Też było niezłe. A właściwie na co ci takie wielkie? Ile tu jest metrów? Mogę pozaglądać trochę czy kochanka ukrywasz? Bo wiesz, jak przeszkadzam, to sobie pójdę…
Monika oparta dłońmi o blat w kuchni przysłuchiwała się słowotokowi Zuzy i już wiedziała, że problemy się zbliżają.
— Zuz, zamknij na chwilę mordę! — krzyknęła w stronę salonu.
Dziewczyna zamilkła, ale nie odwróciła się do siostry.
— Skończyłaś tę swoją paplaninę? To teraz powiedz, w czym problem — usiadła na fotelu przed dziewczyną i postawiła kubek z kawą na szybie — Pokłóciłaś się ze Sławkiem?
— Nie bardzo, w zasadzie to on ze mną się pokłócił, a tak konkretnie to na mnie nakrzyczał.
— No, zawsze się tak zaczyna nie? — Monika zmrużyła ze złością oczy — O co tym razem poszło?
— O nasze wczorajsze wyjście do Laguny.
— Zazdrosny o parę drinków? Pojeb — Monika rozsiadła się w dużym fotelu i podkuliła nogi.
— Według niego to nie było tylko parę drinków. Jak zawsze puszczam się na prawo i lewo.
— Pierdolę, za kogo ty wyszłaś…
— Ty nie lepiej trafiłaś — blondynka się zaśmiała.
— Tak, tylko Piotr mnie nie bił i dał mi rozwód, jak już miałam dość wegetacji u jego boku. A Sławek co?
— Nie bije mnie!
— Serio?
— Oj wtedy to był wypadek! — Zuza powoli zaczynała płakać.
— Kurwa! Wypadek? — spojrzała na bliznę w kąciku oka dziewczyny — Wylądowałaś w szpitalu! Uwierz mi, że nawet plaskacz w twarz to też jest bicie do cholery!
— Boję się od niego odejść… — dziewczyna w końcu wybuchła płaczem.
Monika usiadła obok siostry i objęła ją ramieniem. Nie mogła znieść myśli, że jej młodsza siostra jest bita przez własnego męża.
— Zabijemy skurwiela co? — odsunęła jasny kosmyk z jej twarzy i poczuła jak Zuza zaczyna się śmiać — Zuz, ja nie żartuję. Nie uwolnisz się inaczej od niego. Po prostu zróbmy coś… zabijmy go!
Było późne popołudnie, okna w gabinecie Stefano były zasłonięte, przez co panował tu mrok rozświetlany małą, stylową lampką stojącą na dużym, drewnianym biurku, na którym znajdował się również laptop i kilka dokumentów. Mężczyzna siedział w skórzanym fotelu przy biurku, głowę miał odchyloną mocno do tyłu, a łokcie oparte o poręcze. W tle leciała cicho włoska muzyka, a kiedy rozległy się pierwsze dźwięki _Bella ciao_ Stefano zaczął rytmicznie kołysać głową i pstrykać palcami. To była jedna z niewielu piosenek, które tak na niego działały. Głośne pukanie do drzwi przerwało jego błogostan.
— Wchodź!
Do gabinetu wszedł wysoki, dobrze zbudowany, młody mężczyzna, jego czarne włosy były gładko zaczesane do tyłu, a boki głowy mocno wystrzyżone, miał piękne, czarne oczy i ciemną cerę, a na szyi nieduży tatuaż w kształcie krucyfiksu.
— Co tam Diego? — Stefano nie spoglądając na drzwi wiedział kto przyszedł.
— Problemy braciszku — odpowiedział, siadając po drugiej stronie biurka.
Mężczyzna podniósł głowę z oparcia.
— Co ty powiesz? Jakieś jeszcze oprócz tych co mamy? Fajnie — uśmiechnął się ironicznie — kocham Polskę…
— Ktoś był na tyle odważny, że ukradł ci kokę.
— Całą? — spytał zaskoczony i szeroko otworzył oczy.
Diego uśmiechnął się i zaruszał szczęką, przeżuwając gumę.
— Nie, od Pablo wypłynęła całość, a do magazynu tutaj dojechała część. Nie wiemy teraz, czy ktoś namieszał w Hiszpanii, po drodze, czy tutaj.
— To się kurwa dowiedz! — krzyknął i nalał sobie szklankę burbona — I przestań żuć tę gumę, bo mnie wkurwiasz.
— Nie mogę stary, rzuciłem fajki — uśmiechnął się, pokazując idealnie równe, białe zęby — A co ty się tak wkurwiasz?
— Zginęła koka, forsa z Los Angeles nie dotarła, a Matt nie odbiera telefonu. Jak nie żyje to my też będziemy musieli! Nasi próbują już coś ustalić! Wiedziałem kurwa, że przeniesienie się tutaj narobi nam problemów! Po chuj cię słuchałem? Do korzeni ci się zachciało wracać to zaraz będziemy gryźć korzenie! — krzyczał i wściekły rzucił szklanką o ścianę.
— Przestań z burdeli i dyskotek też można się utrzymać — Diego zaśmiał się i spojrzał na brata, od razu wiedział co będzie i podniósł ręce do góry — potrzebujesz się wyżyć. Mamy nowe dziwki chcesz jedną?
— Dwie… — warknął i usiadł w fotelu, podjeżdżając nim bliżej biurka.
— Wymagania?
— Ładne.
Diego kiwnął głową i wyszedł z gabinetu.
Stefano siedział w fotelu i próbował się uspokoić, wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer do Matta. Kolejny sygnał brzmiał w słuchawce.
— Kurwa, odbierz ten jebany telefon skurwielu! — syczał przez zęby.
Odsunął telefon od twarzy i rzucił na biurko. W tym momencie do gabinetu weszły dwie blondynki. Mężczyzna zmierzył je wzrokiem i głośno odetchnął. Miał już dość dziwek ze sztucznymi cyckami i w wyuzdanych kieckach. Te wcale nie były lepsze, ubrane w kuse spódniczki, które nie zasłaniały do końca tyłka, pończochy na pasie i wysokie szpilki na platformach. Zamiast bluzek miały opaski zasłaniające jedynie odstające sutki.
— Cześć jestem… — zaczęła jedna.
— Gówno mnie to obchodzi — warknął przerywając jej — nie będziemy sobie urządzać pogawędek o życiu. Wiecie, co macie robić!
Dziewczyna kiwnęła głową i zrobiła krok do przodu.
— Najpierw wy same — spojrzał na dziewczyny i podszedł do barku, nalał alkohol do szklanki i rozsiadł się z powrotem w fotelu. Zachłannie przyglądał się dziewczynom, które powoli rozbierały się nawzajem. Podniósł szklankę i wziął duży łyk burbona. Długo wypuszczał powietrze z ust, przymykając oczy, a kiedy je otworzył dziewczyny zaczynały właśnie zabawę. Jedna z nich leżała na kanapie, pieszcząc dłońmi swoje duże, silikonowe piersi i głośno mruczała, kiedy koleżanka wsuwała język w jej łechtaczkę. Stefano czuł w spodniach napierającą erekcję. Kolejny łyk alkoholu nieco go uspokoił, ale wiedział, że to nie potrwa długo. Dziewczyny jęczały głośno, kiedy jedna drugiej wkładała palce do pochwy. Ich ruchy były coraz szybsze. Stefano spokojnie czekał, aż dziewczyny się zaspokoją, a kiedy orgazmiczne krzyki ucichły pstryknął palcami i od razu jedna z nich podeszła do fotela. Mężczyzna wzrokiem wskazał swoje spodnie, a dziewczyna bez słowa klęknęła między jego nogami i powoli rozpięła klamrę paska. Jego członek szybko wyskoczył z opiętych bokserek prosto w dłonie dziewczyny. Powoli ruszała kciukiem ciemną główkę penisa, spoglądając na odprężonego Włocha. Całowała brzuch mężczyzny, a dłoń przesuwała coraz szybciej po aksamitnej skórze okazałego członka. Stefano nie chciał czekać, złapał dziewczynę za włosy i skierował jej głowę na swoje krocze. Dziewczyna chwyciła go w usta i powoli wsuwała coraz głębiej. Czuła go już w gardle, powstrzymując odruch wymiotny przesuwała się coraz szybciej, chcąc doprowadzić mężczyznę do jak najszybszego końca. Pomagała sobie dłonią, zaciskając ją rytmicznie u nasady członka. Czuła jak penis mimo sporych gabarytów robi się w jej ustach jeszcze większy i twardszy. Ze łzami w oczach spojrzała do góry. Twarz Stefano była spokojna i opanowana, jakby to, co robi teraz dziewczyna nie wywierało na nim wrażenia. Czuła coraz silniejszy uścisk na jej włosach i coraz gwałtowniejsze ruchy Stefano, który chcąc jak najszybciej się spełnić dociskał głowę prostytutki do siebie z taką siłą, że trudno jej było oddychać.
Nie wiedział co się z nim dzieje, czuł dreszcze na ciele i zbliżający się orgazm, a mimo to nie mógł skończyć. Szarpnął dziewczynę za włosy i odciągnął od siebie. Spojrzał na nią płonącym, czarnym wzrokiem.
— Wyjdź! — warknął i spojrzał znacząco na drugą dziwkę.
Dziewczyna szybko podeszła do biurka. Stefano jednym ruchem odwrócił ją plecami do siebie, wypinając pośladki i przyciskając jej ciało do blatu, dziewczyna jęknęła, czując chłód na ciele. Mężczyzna szybko rozłożył jej nogi na boki, przyciskając dłonią jej plecy, a drugą ręką sięgnął do szuflady, z której wyciągnął prezerwatywę. Zębami otworzył opakowanie i szybko naciągnął gumkę na sterczącego penisa. Jednym gwałtownym ruchem wbił się w dziewczynę, która aż krzyknęła z bólu.
— Zamknij się! — warknął i wciskał się w nią coraz głębiej.
Dziewczyna jęczała głośno, trzymając dłonie oparte o blat. Ruchy Stefano były szybkie i brutalne, dziewczyna wiła się z bólu jaki jej zadawał, jednak mężczyzna nie zwracał na nią uwagi, chciał ją mocno zerżnąć i nic mu w tym nie przeszkodziło. Opadał już z sił, a wciąż nie mógł skończyć, był wściekły na dziwkę i na siebie. Chwycił dziewczynę za włosy i mocno szarpnął do tyłu. Z jej gardła wyrwał się bolesny krzyk, a Stefano nie przestawał, wciąż brutalnie pieprzył prostytutkę, która nie miała już więcej siły. W końcu mężczyzna wyszedł z ledwo żywej panienki i usiadł w fotelu.
— Wypad! — rozkazał.
Dziewczyna ostatkiem siły podniosła się z blatu i powoli poszła w kierunku drzwi, zabierając po drodze swoje rzeczy.
Stefano spojrzał na swojego fiuta.
— I co stoisz? Źle ci było?
Kiedy usłyszał pukanie do drzwi naciągnął spodnie i wepchnął wciąż stojącego penisa do środka. Usiadł za biurkiem, krzywiąc się z bólu.
— Wchodź!
Diego wsunął głowę i rozejrzał się po gabinecie.
— Już po ruchanku? — zaśmiał się, widząc zmęczonego brata.
— Odwal się — warknął z zaciśniętymi zębami i potarł twarz dłońmi.
— Co? Kiepskie były? — pytał zaskoczony — no wiem, trochę sztuczne, ale skąd mamy brać naturalne?
— Nie o to chodzi brat…
— A o co?
Stefano odsunął się od biurka i głową wskazał swoje krocze.
Diego przechylił się przez blat i spojrzał w dół, dostrzegając napięte do granic spodnie.
— Osz w dupę! I co dwie nie dały rady? Chłopie idź się leczyć — powiedział poważnie.
— Od trzech tygodni nie mogę… dojść! Pewnie dlatego nie idą interesy, bo zamiast o pracy to ja myślę, jak się kurwa spuścić! Nawet na własną rękę nie daję rady.
— Wiesz, ja się na tym nie znam za bardzo… ale…
— Co, ale?
— Wkurzysz się.
— Już jestem wkurzony, bardziej się nie da.
— Może już pora, żebyś się zakochał co?
Stefano wybuchnął śmiechem, który dźwięcznie odbijał się od ciemnych ścian gabinetu.
— Kurwa braciszku, zakochać się? Chętnie, tylko co to ma do orgazmu? — nie przestawał się uśmiechać.
— W zasadzie nic, ale widzisz ja parę razy w życiu się zakochałem, niby nic wielkiego, ale seks wtedy zupełnie inaczej wygląda. Ja nie mówię, że masz od razu się z nią ożenić, bez przesady, ale może wyjdź z tej swojej twierdzy — rozejrzał się po dużym, ekskluzywnym gabinecie — i poznaj kogoś, kto zadziała na ciebie tak, że będziesz się spuszczał w spodnie na samą myśl o niej co?
— Zwariowałeś mały — szepnął i podniósł szklankę do ust.
— Po Francesce ile miałeś kobiet? Nie dziwek, tylko kobiet. Takich, o których mogłeś powiedzieć, że były twoje?
— Diego, wkurwiasz mnie — wysyczał.
— No ile? — chłopak podniósł głos — no mów!
— Żadnej kurwa! I co z tego? — Stefano wstał z fotela i oparł się pięściami o blat.
— Brat — głos Diego stał się cichy i łagodny — to już dziesięć lat minęło, ile będziesz nosił żałobę po tej suce co?
Stefano wyciągnął z szuflady pistolet i wymierzył w czoło Diego. Chłopak bez nerwów siedział nadal w fotelu i wpatrywał się w czarne oczy brata, w których teraz była tylko rozpacz.
— Nie wspominaj mi o niej, zniszczyła mnie. To przez nią jestem potworem, razem z nią straciłem serce — w oczach mężczyzny pojawiły się łzy.
— Masz serce brat, tylko schowało ci się. Wyjdź gdzieś, zabaw się, napij się gdzieś indziej, niż we własnym gabinecie. Znajdzie się taka, która odkopie ci to twoje serducho z gruzów.
— Nie zaufam już nigdy żadnej.
— Ba, lekko nie będzie — chłopak splótł palce na klatce piersiowej — ale jak będzie jej zależało, to się postara. Na taką chyba warto czekać co?
Diego nie czekając na odpowiedź, skierował się w stronę drzwi.
— O dziewiątej wychodzisz ze mną do Laguny. Napijemy się, jak za starych, dobrych czasów — odezwał się, stojąc już w drzwiach.
Dziewczyny cały dzień spędziły w mieszkaniu Moniki, pijąc wino i jedząc lody. Zuza po kolejnej opróżnionej butelce spojrzała na siostrę.
— A ty serio mówiłaś?
— O czym? — pytała lekko niewyraźnie.
— No wiesz… że chcesz go zabić.
— Jak najbardziej. Zuza on się nie zmieni, nie łudź się. Boisz się od niego odejść i rozumiem to nawet, on jest nieobliczalny. Jak zażądasz rozwodu, to cię skatuje. Nie ma dobrego wyjścia, ale nie możesz wiecznie się ukrywać. Musiałabyś znaleźć sobie faceta… — zawiesiła głos — nie wiem kurwa gdzie! W mafii sycylijskiej chyba, żeby dał radę cię przed nim obronić.
— Ale jak ty sobie to wyobrażasz? Pójdziemy do niego w nocy i go zadźgamy nożem? Pistoletu nie mamy.
— Zuzia nie wiem. Dziś jestem pijana, niczego nie wymyślę.
— Pójdziemy gdzieś?
— Teraz? Gdzie cię niesie znowu?
— Najbliżej mamy Lagunę… — blondynka uśmiechnęła się zadziornie i poruszyła brwiami.
— Mało ci? A co jak Sławek będzie cię szukał?
— Jak przestał na mnie krzyczeć, to zadzwonił po kolegów i zaprosił ich na piwo i x-boxa — przewróciła oczami — o tej porze już ma wystarczająco w czubie, żeby mnie sobie odpuścić, przynajmniej do jutra.
Monika nie była przekonana do tego pomysłu, ale słodkie oczy siostry były nieubłagane.
— Dobra, ale max do pierwszej co? Chcę się wyspać.
Zuza spojrzała zegarek na dekoderze.
— No, zaraz dziewiąta to zdążymy wypić parę drinków i zakręcić tyłkiem ze dwie piosenki — zaśmiała się i poszła do łazienki.
Monika wstała i lekko chwiejnym krokiem udała się do garderoby. Długo wpatrywała się w zawartość szafy i kręciła głową, niewiele było tam imprezowych ubrań. W końcu wyciągnęła z szafki czarne dżinsy rurki z wysokim stanem, czerwoną bluzkę z dość głębokim, lejącym dekoltem podkreślającym jej spory biust i czarne szpilki, do tego wyciągnęła czarną ramoneskę z ekoskóry. Przebrała się szybko i nałożyła delikatny makijaż, wystarczył jej tusz do rzęs i matowa pomadka w kolorze nude.
Kiedy weszła do salonu na kanapie siedziała już gotowa do wyjścia Zuza. Miała na sobie czarną sukienkę do kolan i czerwone szpilki.
— Kurwa Zuza, nie będę się pytać, skąd miałaś kieckę i całą resztę — zaśmiała się.
— Jak wychodziłam z domu to pomyślałam, że może się przydać — wzruszyła ramionami.
Monika z uśmiechem pokręciła głową.
— Chodź gówniaro, idziemy — chwyciła siostrę pod ramię i wyszły z mieszkania.Rozdział 2
Bracia podjechali pod zatłoczony klub, Stefano wysiadł pierwszy i niechętnie spojrzał na tłum czekający przed wejściem do lokalu. Diego stanął zadowolony obok niego i położył mu dłoń na ramieniu.
— No brat, witaj w domu! Byłeś tu chociaż odkąd kupiłeś ten klub?
— Tak, pierwszego dnia — odezwał się z wyczuwalną złością w głosie.
— Stary, to było jakieś… nie wiem pięć lat temu!
— Siedem.
— Ja cię czasem nie rozumiem. Masz okazję zacząć życie od nowa, a ciągle się bronisz. Tak lubisz budzić się sam? — zobaczył jak szczęki Stefano się zaciskają — Dobra, już nic nie mówię. Rozejrzyj się…
Stefano spojrzał na twarze osób przed klubem, wszystkie kobiety wręcz pożerały go wzrokiem. Miał już tego dosyć, gdzie by się nie pojawił to już jakaś laska pchała mu się do łóżka, a niektóre nawet nie czekały na łóżko.
— Diego, już drugi raz ładuję się w kłopoty przez twoje pojebane pomysły. Uwierz mi, że jak dzisiejszy wieczór nie zakończy się dobrze, to poślę cię do piachu.
— Jasne szefie — chłopak zaśmiał się i pociągnął brata za rękaw w stronę wejścia.
Ochroniarz od razu odsunął kilka najbliżej stojących osób i przepuścił mężczyzn, którzy od razu poszli do baru.
— Buona serata boss! — barman uśmiechnął się w stronę siadających mężczyzn.
Diego uścisnął mu dłoń, a Stefano tylko groźnie na niego spojrzał.
— Mów po polsku, nie wygłupiaj się — Diego próbował jakoś rozweselić brata — dawaj co masz najlepszego, dziś się bawimy! — uśmiechnął się szeroko i klasnął w ręce.
— Chodź do loży — Stefano przychylił się do brata i wstał z krzesła.
— Dusza towarzystwa — chłopak przewrócił oczami i spojrzała na barmana — daj parę panienek i burbona dla bossa, bo chyba musi się rozluźnić.
Dziewczyny szły powoli w kierunku klubu, Monika wciąż uważała, że to głupi pomysł, ale nie umiała odmówić siostrze. Kiedy podeszły do wejścia Zuza zobaczyła stojący na parkingu samochód.
— Wow, patrz! — szturchnęła Monikę w bok.
— No patrzę i co?
— Kurwa, to Aston Martin!
— Który to? — Monika rozglądała się wokół.
— Ja pierdolę, samochód dziewczyno, samochód!
— Weź blacharo jedna — zaśmiała się i popukała w czoło.
— Ciekawe jak wygląda właściciel tego caculka — blondynka zamruczała i zmysłowo przygryzła wargę.
— Mnie raczej ciekawi czym się właściciel zajmuje, że stać go na taką landarę, bo warzywniaka to on raczej nie prowadzi — skrzywiła się lekko.
— Kurwa Monia, ty to wszystkim umiesz tak o glebę pierdolnąć. Nie ciekawi cię co to za facet?
— A jak to baba?
— To od dziś jestem lesba.
Dziewczyny spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem. Kiedy tylko znalazły się w lokalu wypiły po drinku i ruszyły na parkiet.
Stefano patrzył na ludzi tańczących w jego lokalu i mimo tego, że klub był pełen, nie czuł żadnej satysfakcji z tego, że interes się kręci.
— Stary, serio źle z tobą — głos Diego przerwał martwą ciszę — a z każdym rokiem jest gorzej. I nie mówię tu o bzykaniu, ale ty już nawet żyć przestałeś. Siedzisz w gabinecie i czekasz, aż życie przeleci i zgon.
— Coś w tym jest — Stefano wstał i podszedł do lustra weneckiego, za którym rozpościerał się widok na cały klub — patrz Diego ile tu jest zajebistych lasek…
Chłopak odetchnął głęboko i opuścił głowę tak, że brodą dotykał szczytu mostka.
— No nareszcie, stary już się bałem, że…
— Ale po co one tu są? — przerwał mu nagle.
— Jak, po co? Chyba wiadomo.
Stefano odwrócił się i oparł plecami o szybę, patrzył w czarne oczy Diego i myślał.
— Teoretycznie przyszły tu wszystkie po to samo, ale pomyśl, większość wypina tylko tyłek, żeby je przelecieć, im większy fiut i grubszy portfel, tym szybciej rozkładają nogi.
— No coś w tym jest — Diego zaruszał brwiami i przeżuł gumę.
— Kurwa, przestań żuć! — sapnął i odwrócił się twarzą do sali — a ile przyszło tu takich, które chcą się po prostu bawić? Potańczyć, wypić i nic więcej?
— No pewnie niewiele, ale nadal nie wiem do czego zmierzasz?
Stefano podszedł do brata i zacisnął dłoń na jego karku, pociągnął go do siebie i postawił przy szybie.
— No patrz kurwa — Diego wpatrywał się dłuższą chwilę w ludzi za szybą — ile ich tam jest, takich które nie rozłożą nóg na pierwszym spotkaniu? Ile z nich na widok twojej bryki nie wsadzi ci łapy w gacie co? — warczał, a Diego patrzył w szybę.
— Dwie — mruknął i spojrzał na brata.
— Co?
— Dwie, dwie laski siedzą przy barze i ani razu nie odwróciły się nawet do żadnego faceta, a przez tę chwilę, którą mnie tu trzymasz było już przy nich kilku.
Stefano puścił chłopaka i usiadł w fotelu tyłem do szyby.
— No i jaki wniosek?
— A ty kurwa co? Filozofię studiowałeś do chuja? Jaki wniosek? Albo są lesbami, albo są zajęte i mają zajebistych facetów, których kochają.
— Zgadza się, a co za tym idzie, jaka jest szansa, że trafię na kobietę, która będzie wolna i nie poleci na kasę, którą mam? Zerowa… — wyszeptał i wyszczerzył zęby w sztucznym uśmiechu.
Zanim Diego się odezwał do pokoju bez pukania weszło pięć dziewczyn, jedna z nich trzymała tacę z kilkoma butelkami alkoholu i kryształowymi szklankami.
— No w końcu, bo już myślałem, że szef mnie tu zamorduje — chłopak uśmiechnął się w stronę dziewczyn.
— Kurwa, Diego! Dziwki?
— No! Nie chcesz?
— Po co ja w ogóle z tobą gadam gnoju?
— Ty weź se zważaj co? Jestem tylko pięć lat młodszy — zaśmiał się i specjalnie przeżuł kilka razy gumę.
— Nawet nie wiedziałem, że pięć lat to taka duża różnica. Daj tego burbona, bo bez tego to się dziś raczej nie obejdzie.
Siedzieli we dwóch rozparci na fotelach ze szklankami w rękach i przyglądali się wijącym się przed nimi dziewczynom. Jedna tańczyła na rurze w drugim końcu pomieszczenia, a przy nich siedziały po dwie. Diego nie miał żadnych oporów, co chwilę jakaś panienka siadał mu na kolanach i pieściła jego ciało, doprowadzając chłopaka do amoku. Po chwili spojrzał na wpatrzonego w szklankę brata. Nie przestając ściskać pośladków siedzącej na nim dziewczyny odwrócił twarz do Stefano.
— Za dużo myślisz i to stąd.
— Nie myślę już o niej.
— No widzę kurwa! — wybuchnął śmiechem — Ja nie mówiłem o Francesce, sam o niej pomyślałeś. Mówię ogólnie, za dużo się zastanawiasz zamiast dać się trochę porwać chwili. Chuj wie, czy dożyjemy jutra. Weź którąś — spojrzał na dziewczyny siedzące obok Stefano — jedź do apartamentu, przeleć ją i nie myśl ciągle, wyłącz się, myśl tylko fiutem. Tego ci teraz potrzeba.
— Diego odwal się co? Po co ja cię słucham w ogóle? — Stefano odtrącił głaszczące go dłonie dziewczyn i wstał z fotela, kierując się prosto do drzwi.
— Ty gdzie? — Diego zapytał, odsuwając od siebie dziewczynę.
— Do baru — warknął i wyszedł.
Kiedy tylko otworzył drzwi pokoju doszły do niego dudniące dźwięki muzyki klubowej, w ostatnim czasie zajmował się tylko interesami i rzadko wychodził na jakiekolwiek imprezy. Jego rozrywki ograniczały się do jednej dziwki tygodniowo, a ostatnio nawet to nie sprawiało mu przyjemności. Stojąc w wejściu na salę i patrząc na tłum przy barze zrezygnował z pójścia w tamtą stronę, odwrócił się i poszedł w kierunku biura menadżera, chcąc przeczekać oblężenie.
Dziewczyny powoli miały się już zbierać do domu i postanowiły wypić jeszcze jedną kolejkę, siedziały na wysokich krzesłach i wciąż wałkowały temat ich nieudanych związków.
— Zuzia, ja wiem, że trudno jest odejść od faceta, którego się kiedyś kochało, zwłaszcza wtedy, kiedy jest agresywny, ale musimy coś wymyślić. Wiesz, ja po rozwodzie odetchnęłam z ulgą, mimo tego, że nie było między nami takich spięć. Po prostu wypaliło się po moim poronieniu, obwinialiśmy się nawzajem, a później oddalaliśmy się od siebie z każdym dniem. Cieszę się, że zdecydowaliśmy się na ten rozwód szybko, bo mogliśmy tak tkwić dobre kilkanaście lat.
— Moniś ja wiem, ale to nie zmienia faktu, że się boję. Teraz boję się tylko chwilę, aż przestanie krzyczeć. Jak się rozwiodę będę się bała cały czas, w domu, w pracy, na zakupach. Nigdy nie będę wiedziała, gdzie go spotkam i jak na mnie zareaguje, zwłaszcza, że nie odmawia sobie alkoholu, więc nie wiem, co będzie dla mnie lepsze, bać się chwilę czy ciągle.
— I właśnie dlatego, mówię, że trzeba się pozbyć jego…
— Chodź do łazienki — Zuza zeskoczyła z krzesła i przełożyła pasek torebki przez ramię.
Dziewczyny stały w toalecie i żadna się nie odezwała. Po chwili drzwi toalety otworzyły się z hukiem.
— Gdzie ta suka? — Monika przerażona spojrzała na mężczyznę, kątem oka zerkając na Zuzę, która schowała się za drzwiami.
— Która konkretnie? — spytała poważnie.
Sławek podszedł bliżej i chwycił Monikę za ramiona.
— Nie udawaj, wiem, że była u ciebie, skoro jesteś tutaj, to ona też.
Monika niepostrzeżenie sięgnęła do kieszonki torebki i wyciągnęła z niej klucze od mieszkania. Udając zdenerwowanie zaczęła się cofać w głąb łazienki dając siostrze możliwość ucieczki.
— Po co jej szukasz? Potrzebujesz worka treningowego? To się na boks zapisz — mówiła robiąc kolejny krok w tył.
Kiedy wiedziała, że jest wystarczająco daleko rzuciła siostrze klucze, a ta od razu uciekła z łazienki. Mężczyzna chciał pobiec za nią, jednak Monika złapała go za bluzę i pociągnęła do siebie, dając siostrze kilka cennych sekund na ucieczkę.
— Słuchaj dziwko, skoro uratowałaś siostrzyczkę to ty za nią oberwiesz — cedził przez zęby.
— Wal się gnoju!
Mężczyzna chwycił nadgarstki Moniki i przycisnął je do ściany po obu stronach głowy i wcisnął twarz w jej szyję. Monika szarpała się z nim chwilę, ale uścisk jego dłoni był silniejszy, niż myślała. Czuła jak jego palce z miażdżącą siłą wbijają się w jej skórę. Kiedy myślała, że sobie nie da z nim rady w drzwiach łazienki stanęła jakaś kobieta. Sławek odruchowo odwrócił twarz i poluźnił uścisk. Monika, wykorzystując moment kopnęła go kolanem w podbrzusze i uciekła. Wiedziała, że nie może iść do mieszkania, na wypadek gdyby Sławek ją śledził. Zdenerwowana szybko przeszła przez salę, mijając po drodze roztańczony tłum. Usiadła przy barze i ukradkiem obejrzała się za siebie. Nikogo nie było, choć wciąż czuła na sobie czyjeś spojrzenia. Wzrokiem przywołała barmana i zamówiła Blue Kamikaze, po chwili przed jej twarzą pojawił się kolorowy napój. Wyciągnęła szybko rękę po kieliszek i dopiero zauważyła zadrapania na ręce.
Siedzący kilka krzeseł dalej mężczyzna przyglądał się wyraźnie zaniepokojonej dziewczynie, która wyciągnęła drżącą dłoń po kieliszek i jednym łykiem wypiła alkohol. Zauważył, że ogląda z uwagą swoją dłoń. Pierwszy raz ją widział, a jednak zaniepokoił go ten widok. Podniósł swoją szklankę i usiadł przy dziewczynie, która nawet nie spojrzała w jego stronę.
— Wszystko ok? — spytał, nie odwracając wzroku od swojej szklanki.
Monika, słysząc niski, mruczący głos poczuła dreszcz na ciele, niechętnie odwróciła twarz w stronę mężczyzny. Pierwsze na co zwróciła uwagę to mocno zarysowana szczęka i ciemny dwudniowy zarost.
— Tak — warknęła i pokazała barmanowi pusty kieliszek.
Kiedy wyciągnęła rękę po alkohol Stefano zauważył na jej skórze świeże ślady uścisku, które przybierały czerwono siny odcień.
— Kto ci to zrobił? — zapytał spokojnym głosem, ale ruchy zaciskających się szczęk zdradzały jego prawdziwy stan.
Monika przeniosła wzrok na jego ciemne tęczówki, a facet głową wskazał na jej rękę.
— A ty co? Obrońca uciemiężonych? — prychnęła wywołując u Stefano piękny, szeroki uśmiech i dołeczki w policzkach.
Mężczyzna wyciągnął rękę, chcąc podciągnąć wyżej rękaw jej bluzki, ale dziewczyna gwałtownie zabrała rękę. Doskonale wiedział co wywołuje w kobietach taką reakcję.
— Kurwa! Kto to był? — tym razem jego głos był przepełniony furią i chęcią mordu.
— Słuchaj facet…
— Mów kto ci to zrobił! — przerwał jej i wstał z hokera.
Dziewczyna mimowolnie obejrzała się za siebie.
— Jest tu? — Stefano rozejrzał się po sali, a po chwili machnął dłonią i w ciągu sekundy stało obok nich dwóch wielkich facetów w czarnych garniturach.
— Idziemy! — chwycił Monikę za dłoń i pociągnął za sobą.
Zdezorientowana dziewczyna stała w miejscu mimo tego, że szarpnięcie mężczyzny było silne. Popatrzył na jej przerażoną twarz i poczuł, jak dłoń, którą trzyma drży coraz mocniej. Uśmiechnął się delikatnie i przysunął twarz do jej policzka.
— Nie bój się, nic ci nie zrobię — szepnął, a ona poczuła jego uzależniający zapach i delikatne drapanie jego zarostu na swoim policzku.
Kiwnął głową na swoich ludzi i ponownie pociągną Monikę za sobą, tym razem mu się nie opierała, dziwiły ją tylko zwrócone na nią oczy wszystkich osób, które mijała.
Po wyjściu na zewnątrz Stefano nie puszczając dłoni dziewczyny prowadził ją do samochodu, kiedy Monika zobaczyła jak ochroniarz otwiera drzwi Astona Martina przystanęła, a Stefano odwrócił się do niej.
— Co jest?
Spojrzała na twarz mężczyzny przed sobą, jego ciemne, prawie czarne włosy były zaczesane na bok, ale nie wygładzone, wyglądał jakby przed chwilą wstał z łóżka i ułożył włosy palcami, ciemne oczy otaczał wachlarz długich, czarnych rzęs, a pełne, malinowe usta wręcz stworzone były do całowania.
Przeniosła wzrok z faceta na samochód i na dłoń, którą ją trzymał.
— Przepraszam to jest pana samochód?
— A to jakiś problem? — mruknął zrezygnowany, a w wyobraźni już widział jak dziewczyna zaczyna się do niego wdzięczyć jak tylko zamkną się drzwi samochodu.
— Przepraszam pana, ale ja chyba pójdę już do domu — wysunęła dłoń z jego uścisku i cofnęła się kilka kroków.
Mężczyzna stał zaskoczony jej reakcją.
— Odwiozę cię — zrobił krok w jej stronę, na co ona znów się odsunęła i podniosła dłonie, dając mu znak, żeby się nie zbliżał.
— Nie, dziękuję — warknęła stanowczo — mieszkam niedaleko, naprawdę poradzę sobie — nie odrywała wzroku od jego elektryzującego spojrzenia.
— Powiedziałem przecież, że nic ci nie zrobię — Stefano przybliżał się do dziewczyny i sam nie wiedział dlaczego aż tak bardzo mu na tym zależy.
— Tak, jasne każdy tak mówi… — mruknęła pod nosem i opuściła wzrok.
Zrobiła kolejny krok do tyłu i końcówką obcasa zahaczyła o wystający krawężnik. Czuła jak leci do tyłu, zamknęła oczy i wiedziała, że za chwilę jej plecy zaliczą bliskie spotkanie z chodnikiem. Nagle poczuła silny uścisk na przedramionach, zacisnęła mocniej oczy i czekała. Zaskoczona podniosła powieki i zobaczyła nad sobą czarne oczy mężczyzny.
— Odwiozę cię, bo sama to tylko krzywdę sobie zrobisz — powiedział poważnie i podciągnął Monikę do góry tak, żeby stanęła na nogach.
Chwycił znów jej dłoń i pociągnął do samochodu. Monika szła za nim, ale wciąż czuła się dziwnie, nie znała go, nie ufała mu, i nie chciała z nim pojechać, a jednak nie potrafiła mu się przeciwstawić. Stefano odprawił ochroniarza i otworzył Monice drzwi pasażera. Dziewczyna stanęła przy nim i zawahała się.
— To nie jest najlepszy pomysł — mówiła ze strachem w głosie — Naprawdę nie musi pan się fatygować. Chyba dam sobie już radę, jestem dużą dziewczynką, dosłownie… — objęła swoje ciało rękami jakby chciała się nimi zasłonić.
— Wsiadaj. I tak miałem już wychodzić.
— No. No to niech pan już jedzie tam, gdzie pan musi, bo pewnie żona się niepokoi, a ja pójdę do siebie. Dziękuję za propozycję, dobranoc — szybko się odwróciła i ruszyła przed siebie prawie biegnąc po nierównej nawierzchni chodnika.
Zdążyła odejść kilka kroków, jak poczuła dłoń na ramieniu. Odwróciła się i znów to samo, czarne oczy świdrowały jej niebieskie tęczówki.
— Nie przyzwyczajony jestem, że ktoś mi odmawia. Zapraszam do samochodu, bo nie będę powtarzał — jego ton był zimny i groźny.
Po ciele Moniki przeszedł chłodny, ale przyjemny dreszcz. Bez słowa odwróciła się i powoli ruszyła w stronę otwartych drzwi samochodu. Stefano podał jej dłoń i pomógł wsiąść do niskiego auta. Zamknął drzwi i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i czekał, ale dziewczyna siedziała cicho, jakby bała się odezwać.
— Adres.
— Słucham? — spytała zaskoczona.
— Musisz powiedzieć, gdzie mieszkasz, inaczej cię nie odwiozę.
— Pan wybaczy, ale znamy się dziesięć minut, nie chcę być niegrzeczna, ale nie daję swojego adresu obcym ludziom. Mówiłam, że sobie poradzę — wyciągnęła rękę, żeby otworzyć drzwi, jednak usłyszała tylko zamykany centralny zamek.
Spojrzała na mężczyznę obok siebie, uśmiechał się delikatnie, a na jego policzku zrobiło się malutkie wgłębienie.
— Ups, chyba pomyliłem guziki. To gdzie mieszkasz?
Wkurzona dziewczyna zacisnęła ze złości wargi i odwróciła twarz do bocznej szyby, liczyła, że prędzej czy później ją wypuści.
Stefano czekał kilka minut, w końcu wyjął z kieszeni kurtki telefon i wybrał numer.
— Gdzie jesteś? — warknął i spojrzał na zdenerwowaną dziewczynę.
— W apartamencie, a co?
— Sam?
— Od pół godziny, miałem zamiar do ciebie jechać. Co jest stary? Kłopoty?
— Zaraz będziemy u ciebie.
— Kurwa, co znaczy my?
Stefano rozłączył się bez odpowiedzi i wyjechał samochodem z parkingu.Rozdział 14
Stefano siedział w swoim fotelu i spoglądał na dziewczynę klęczącą u jego stóp. Wciąż buzowały nim sprzeczne emocje, nie umiał przestać myśleć o tej krótkiej chwili spędzonej w ramionach Moniki, o jej ustach i błyszczących oczach. Z marzeń wyrwało go pocieranie dłonią po jego męskości. Kiedy dziewczyna chciała wziąć go do ust coś nim targnęło, szybko wstał z fotela i podniósł dziewczynę, chwilę na nią patrzył i w duszy nienawidził samego siebie, chwycił za tył jej głowy i wpił się w jej miękkie usta zmuszając się do namiętnego pocałunku. Błądził dłońmi po jej smukłym ciele, zatrzymując się na sporych piersiach i gniotąc je z całej siły. Dziewczyna głośno jęczała, odwzajemniając pocałunek. Stefano szybko odwrócił ją do siebie plecami i oparł o blat biurka, wypinając jej pośladki i podciągając sukienkę. Ręką sięgnął do szuflady i szybko nałożył wyciągniętą z niej prezerwatywę. Odsunął koronkowe stringi dziewczyny, odsłaniając jej mokre wejście. Chwilę się wahał, zanim zmusił się do kolejnego ruchu. Wciąż miał przed oczami podniecone oczy Moniki i jej drżące od pocałunków usta. Zamknął ze złością oczy i zacisnął szczęki, chwycił członka w rękę i nakierował między nogi wypiętej prostytutki. Kiedy tylko główka jego penisa dotknęła dziewczyny, poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Spojrzał z góry na czekającą i chętną dziwkę, która kusząco kołysała biodrami i odsunął się od niej. Szybko ubrał spodnie i sięgnął po portfel, rzucił sporą gotówkę na biurko i bez słowa poszedł w kierunku barku.
Po czterogodzinnym locie samolot usiadł bezpiecznie na płycie lotniska w Ankarze. Tym razem obyło się bez wsparcia Dominika. Stali oboje wewnątrz budynku i nie przestając rozmawiać, czekali na swoje bagaże. Po niecałej godzinie wyszli przed budynek, gdzie uderzyła ich fala ciepłego powietrza. Monika spojrzała w ciemne, czyste niebo. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, a w duszy spokój. Chłopak przyglądał jej się chwilę z uśmiechem.
— To co mała? Miłego wypoczynku — powiedział prosto do jej ucha, pochylając się nad jej ramieniem.
— I wzajemnie — uśmiechnęła się — kto mnie będzie zagadywał w drodze powrotnej?
— Oj, znajdziesz sobie kogoś na zastępstwo — zrobił poważną minę i objął dziewczynę, wtulając ją mocno w swój tors.
Monika odwzajemniła uścisk, było jej trochę szkoda, że się rozchodzą, bo dobrze im się gadało. Chciała coś powiedzieć, ale Dom odsunął ją od siebie i odwrócił w stronę podjeżdżającej taksówki.
— Pani pierwsza — mruknął i popchnął ją lekko w stronę auta.
Monika podeszła do samochodu, z którego od razu wysiadł kierowca i podszedł do bagażnika.
Dziewczyna odwróciła się do stojącego niedaleko chłopaka.
— Dom! — spojrzał w jej jasne, zmrużone oczy — miło mi było, dzięki — uśmiechnęła się i wsiadła do taksówki.
— A jak mi… — westchnął.
Drogę do hotelu pokonała w ciągu kilkunastu minut, był już późny wieczór, a mimo to ulice pełne były ludzi. Zatrzymali się przed jasno oświetlonym hotelem, dziewczyna z zadowoleniem pokręciła głową i odebrała walizkę od taksówkarza. Kiedy weszła do holu uderzył ją przepych i luksus bijący po oczach. Jasne kanapy i fotele dobrze komponowały się z biało złotymi podłogami i ścianami. Dziewczyna podeszła do recepcji, podając od razu wszystkie niezbędne do meldunku dokumenty. Dziewczyna za ladą powitała ją miłym uśmiecham, a po zajrzeniu w dokumenty uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Witamy w Marriott Hotel!
Monika z niedowierzaniem otworzyła szeroko oczy.
— Mówi pani po polsku?
— Jestem Polką, ale mieszkam tu już kilka lat z mężem.
— O, to miło.
— Życzę udanego pobytu.
Dziewczyna podała Monice dokumenty i kartę do drzwi apartamentu oraz poinstruowała ją krótko jak tam trafić.
Apartament Moniki składał się z sypialni z dużym łóżkiem i garderobą, salonu z trzyosobową kanapą, dwoma fotelami i stolikiem kawowym oraz wiszącym na ścianie telewizorem i pokojem do pracy biurowej. W łazience był duży prysznic ze szklaną, okrągłą kabiną i wanna, a na przeciwległej ścianie stała toaleta i dwie wiszące umywalki.
Monika rzuciła się tak, jak stała na wielkie łóżko i zatopiła ciało w miękką pościel, zaciągając się jej świeżym zapachem, nie wstając zdjęła z siebie ubrania i zostając w samej bieliźnie usnęła.
Diego bez pukania wszedł do gabinetu brata i od razu skierował się do jego biurka, otwierając w pośpiechu kolejne szuflady.
— Pozwolił ci ktoś grzebać? — groźny głos zabrzmiał z przeciwnej strony pokoju.
— Kurwa, brat! Co mnie straszysz? Myślałem, że już śpisz.
— Nie odpowiedziałeś! — Stefano siedział na kanapie pod ścianą ze szklanką alkoholu, widać było, że jest już mocno pod wpływem.
— Potrzebuję faktury za ostatni kwartał, bo coś mi się w rozliczeniu nie zgadza.
— Ostatnia szuflada — odburknął i podniósł szklankę do ust.
Diego z litością patrzył na brata, w końcu usiadł na fotelu naprzeciwko niego.
— Mówiłem, że po dziwce będzie ci gorzej — westchnął — Co, czujesz jakbyś ją zdradził nie?
— Nie przeleciałem tej dziewczyny, nie mogłem…
— Jak to nie? Wyszła stąd zadowolona z plikiem kasy!
— Bo jej zapłaciłem, ale nie zerżnąłem, próbowałem, ale… — zawiesił głos i wypił resztę alkoholu ze szklanki.
— Zakochałeś się brat — Diego klepnął go w ramię.
— To nie miłość.
— Nie no skąd… Ciągle o niej myślisz, nie jesz, nie śpisz, nie pracujesz, tylko tęsknisz. Ale oczywiście to nie są oznaki zakochania.
— Tylko jedną kochałem i nie pokocham żadnej innej, więc nie mówmy o tym nigdy więcej. Nie chcę z nią żadnego kontaktu, to koniec. Pozbądź się Zuzy z apartamentu, nie chcę mieć w pobliżu nikogo i niczego co by mi ją przypominało.
— To co ja mam ją teraz na ulicę wywalić jak wczoraj powiedziałem, że może mieszkać.
— Niech coś wynajmie.
— Nie stać jej. Przez to wszystko z roboty ją wywalili.
— Kurwa! — ryknął i poczochrał włosy — to znajdź jej pracę!
— Stary, po co ci to? Nie możesz…
— Nie! Nie mogę! — przerwał mu i wstał do barku — jeśli nie zduszę tego na początku… to się wykończę brat. Jutro lecimy do Ankary, zadzwoń na lotnisko niech się szykują.
Diego podniósł się z fotela i spojrzał na upijającego się brata, chwilę postał i zniknął za drzwiami gabinetu.
Ciepłe słońce wpadające przez okno sypialni delikatnie muskało twarz Moniki. Dziewczyna powoli przeciągnęła się na łóżku i podniosła leżący na szafce nocnej telefon. Była dziewiąta rano, na ekranie wyświetliła jej się wiadomość od siostry, pisała, że straciła pracę, i że boi się, gdzie będzie mieszkać. Monika żałowała, że nie zostawiła jej kluczy od swojego mieszkania, miała nadzieję, że jakoś poradzi sobie bez niej, i że przynajmniej Diego nie wyrzuci jej na bruk. Poleżała jeszcze chwilę w łóżku, patrząc w sufit i obiecując sobie, że przez kolejne dni nie będzie wracać myślami do Polski. Szybkim krokiem wskoczyła pod prysznic, a później ubrała się w białą, lekką sukienkę i japonki, na rzęsy nałożyła czarny tusz, a na usta różowy błyszczyk, włosy związała w luźnego koka i zeszła na śniadanie do hotelowej restauracji. Dzień był upalny, dlatego zdecydowała się zrezygnować ze śniadania na ciepło. Zamówiła lekką sałatkę z rukolą oraz grapefruitem i mrożoną kawę. Oparła się wygodnie i wpatrywała w ludzi za oknem, tłumy spacerowały w słońcu, a ona czuła spokój, mogłaby tak siedzieć, aż do wieczora, w końcu pomyślała, że pójdzie pozwiedzać, wstała od stolika i zanim podniosła wzrok zderzyła się ze szklanką ciemnoczerwonego soku, który pięknie ozdobił jej białą sukienkę.
— Oh, excuse me! — zawołała odruchowo i podniosła oczy na niebieskookiego mężczyznę.
— Chyba jesteśmy sobie przeznaczeni — chłopak uśmiechnął się szeroko i widząc plamę na jej sukience potarł dłonią po łysej głowie.
— Dominik? Co tu robisz?
— Pewnie to samo, co ty — pochylił się i pocałował dziewczynę w policzek — może, skoro już się spotkaliśmy, to pójdziemy gdzieś razem.
— Tak, jasne. Tylko najpierw się przebiorę.
— Leć, a później cię porywam na długi spacer.
Monika szybko znalazła się w swoim pokoju, wyciągnęła dżinsowe szorty i luźny T-shirt opadający na jedno ramię_,_ a do tego białe trampki z koronką na wierzchu. Spryskała ciało orzeźwiającą, cytrusową mgiełką i nałożyła okulary przeciwsłoneczne. Zadowolona z siebie zjechała windą do holu, w którym czekał już na nią Dominik z dwiema butelkami zielonego smoothie. Zobaczył ją z daleka i szeroko się uśmiechnął, dziewczyna podeszła do niego i chwyciła jedną butelkę.
— To co idziemy? — spytała widząc, że Dom nie rusza się z miejsca.
— Tak jasne, sorki zagapiłem się.
Monika rozejrzała się po holu pełnym ludzi.
— Na co? — spytała marszcząc brwi.
— A… tak jakoś — mrugnął okiem i podał dziewczynie ramię — służę pani.
Monika z uśmiechem położyła dłoń na ramieniu Dominika i zniknęli za szklanymi obrotowymi drzwiami.