- promocja
Zagadka hien cmentarnych - ebook
Zagadka hien cmentarnych - ebook
"Zagadka hien cmentarnych" Tom 4 serii CLUE - Kryminałów dla dzieci autorstwa bestsellerowego autora norweskich kryminałów dla dorosłych
W nocy nad Zatoką Okrętów dzieją się dziwne rzeczy. Cecilia, Leo i Une odkrywają, że ktoś przekopał stare groby na miejscowym cmentarzu. Okazuje się, że kamienny kościół skrywa jeszcze inne tajemnice. Krążą plotki, że nawiedza go zmarły pastor, a ponad 60 lat temu szwedzki organista zabrał do grobu tajemnicę niemieckiego złota.
W Zagadce hien cmentarnych znajdziecie również odpowiedź na pytanie, co naprawdę wydarzyło się w letni wieczór, gdy zniknęła matka Cecilie.
CLUE to seria minipowieści kryminalnych dla młodych czytelników. CLUE to angielskie słowo oznaczające wskazówkę lub trop prowadzący do rozwiązania zagadki. CLUE to również pierwsze litery imion czworga bohaterów serii: Cecilii, Leo, Une i psa Egona.
Cecilia Gaathe mieszka w pensjonacie „Perła” razem ze swoim ojcem, Alanem W. Gaathe, który jest jego właścicielem i dyrektorem. Matka Cecilii, Iselin, w niewyjaśnionych okolicznościach utopiła się zeszłego lata w wodach Zatoki Okrętów.
Leo Bast właśnie wprowadził się nad Zatokę Okrętów. Mieszka razem ze swoją matką Rebekką, która niedawno objęła stanowisko kierownika pensjonatu. Rodzice Leo są rozwiedzeni. Ojciec jest dziennikarzem i mieszka na stałe w Dubaju.
Une Flaker od urodzenia mieszka w starym domu pilota morskiego we wschodniej części Zatoki Okrętów razem z rodzicami i dwoma braćmi. Ojciec jest rybakiem, a matka nauczycielką w szkole w mieście.
Egon jest psem Une. Swoje imię zawdzięcza temu, że jest uparty, robi, co chce i ma rozbuchane ego. Sięga Une do kolan, ma brązową kręconą sierść, długi ogon i mokry pysk. Jest mieszańcem, ale niektórzy twierdzą, że w jego żyłach płynie krew psa policyjnego.
Akcja wszystkich części toczy się nad Zatoką Okrętów i w Pensjonacie „Perła”. Pensjonat zbudował prapradziadek Cecilii ponad sto lat temu. Wówczas goście przypływali parowcem do nabrzeża głębokowodnego lub przyjeżdżali pociągiem do miasta, a dalszą drogę pokonywali bryczką. Podczas drugiej wojny światowej posiadłość przejęli Niemcy. W budynku kwaterowali nazistowscy oficerowie. Później pensjonat wielokrotnie zmieniał właścicieli aż do czasu, gdy rodzice Cecilii odkupili go, wyremontowali i zaczęli wynajmować pokoje gościom.
Każda z części serii CLUE ma podbudowę filozoficzną. Aby móc rozwiązać zagadki kryminalne, Cecilia, Une i Leo muszą nauczyć się myśleć w taki sam sposób jak najwybitniejsi filozofowie świata.
Jørn Lier Horst (ur. 27.02.1970) to norweski pisarz i dramaturg; do września 2013 pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, obecnie jest pełnoetatowym pisarzem. Studiował kryminologię, filozofię i psychologię. Jest autorem przedstawień dla Teater Ibsen; od dwóch lat ukazują się również jego powieści kryminalne w tzw. serii CLUE, przeznaczone dla młodszych czytelników.
Horst zadebiutował w 2004 powieścią „Nøkkelvitnet” (Świadek koronny). Stworzył cykl powieści kryminalnych, w których głównym bohaterem jest William Wisting, policjant pracujący w Larviku.
Powieść Jørn Lier Horst „PSY GOŃCZE” to najbardziej utytułowana i nagrodzona książka Horsta z serii o Williamie Wistingu. Otrzymała Nagroda Martina Becka 2014 (Nagroda Szwedzkiej Akademii Kryminału), Nagroda Szklanego Klucza 2013 (Najlepszy skandynawski kryminał) i Nagroda Rivertona 2012 (Najlepszy norweski kryminał). W Polsce ukazału się jeszcze "Jaskinioweic" i "Poza sezonem"
Kategoria: | Dla młodzieży |
Język: | Inny |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64846-60-1 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Leo Bast właśnie wprowadził się nad Zatokę Okrętów. Mieszka razem ze swoją matką Rebekką, która niedawno objęła stanowisko kierownika pensjonatu. Rodzice Leo są rozwiedzeni. Ojciec jest dziennikarzem i mieszka na stałe w Dubaju.
Une Flaker od urodzenia mieszka w starym domu pilota morskiego we wschodniej części Zatoki Okrętów razem z rodzicami i dwoma braćmi. Ojciec jest rybakiem, a matka nauczycielką w szkole w mieście.
Egon to pies Une. Swoje imię zawdzięcza temu, że jest uparty, robi, co chce, i ma rozbuchane ego. Sięga Une do kolan, ma brązową kręconą sierść, długi ogon i mokry pysk. Jest mieszańcem, ale niektórzy twierdzą, że w jego żyłach płynie krew psa policyjnego.
Pensjonat „Perła”
Pensjonat zbudował prapradziadek Cecilii ponad sto lat temu. Wówczas goście przypływali parowcem do nabrzeża głębokowodnego lub przyjeżdżali pociągiem do miasta, a dalszą drogę pokonywali bryczką. Podczas drugiej wojny światowej posiadłość przejęli Niemcy. W budynku kwaterowali nazistowscy oficerowie. Później pensjonat wielokrotnie zmieniał właścicieli aż do czasu, gdy rodzice Cecilii odkupili go, wyremontowali i zaczęli wynajmować pokoje gościom. Cecilia z ojcem i Leo z matką mieszkają na pierwszym piętrze w prywatnej części pensjonatu. Nad budynkiem króluje wolno stojąca wieża.1
OTWARTY GRÓB
Stali przed rozkopanym grobem. Powiew wiatru porwał z ziemi żółte jesienne liście, które przefrunęły między nagrobkami i wpadły do prostokątnej dziury.
Cecilia rozejrzała się dookoła. Przez całą noc padał deszcz, a teraz nad Zatoką Okrętów unosiła się gęsta mgła. Spowijała stare popękane grobowce i omszałe ściany kamiennego kościoła. Ani on, ani przylegający do niego cmentarz nie były w użyciu od pięćdziesięciu lat. A jednak ktoś tu był – i to całkiem niedawno. Dół w ziemi miał prawie dwa metry długości i metr szerokości i wyglądał jak świeżo wykopany grób, do którego spuszcza się trumnę. Był tylko dziwnie płytki, mógł mieć najwyżej metr głębokości.
Leo zepchnął butem grudkę ziemi do otworu. To on wszczął alarm. Nie wiedział, co zbudziło go o czwartej nad ranem, lecz gdy wyjrzał przez okno swojego pokoju, zobaczył światła połyskujące na cmentarzu. Mimo wczesnej pory zawiadomił Cecilię i Une i pobiegł tam z nimi, żeby to sprawdzić.
– Kto mógł wykopać ten dół? – zastanawiał się na głos.
Une ukucnęła obok Egona, który usiadł na mokrej trawie.
– Może pastor od kutra? – podpowiedziała i podrapała psa pod brodą.
Cecilia i Leo spojrzeli na nią jednocześnie. Une mieszkała nad Zatoką Okrętów od urodzenia i znała wiele ciekawych historii. Cecilia przeprowadziła się tutaj dopiero sześć lat temu, gdy jej rodzice przejęli stary pensjonat i zaczęli wynajmować pokoje gościom. Leo zjawił się nad zatoką latem, razem ze swoją matką, która otrzymała posadę szefa hotelu.
– Jaki pastor? – spytał Leo.
– Ten, który tutaj straszy.
– No co ty?
Une skinęła głową.
– Jego dusza nie może zaznać spokoju – wyjaśniła. – Wiele lat temu u ujścia zatoki szalał sztorm. W pobliżu Ålodden zaczął tonąć kuter.
– Kuter rybacki?
– Nie, mały statek towarowy. Wszyscy pospieszyli z pomocą, tylko pastor został przy ołtarzu, żeby modlić się za marynarzy.
– I co się stało?
– Cała załoga utonęła. Mieszkańców było zbyt mało, żeby ich uratować, ale gdyby pastor im pomógł, może ktoś by ocalał. To dlatego pastor nawiedza cmentarz. Nie może zaznać spokoju, ponieważ Bóg nie wysłuchał jego modlitwy.
Cecilia obejrzała się za siebie. Gęstniejąca mgła tworzyła nowe kształty i cienie, sprawiając, że znajoma okolica wyglądała dziwnie obco. Jest jak drapieżnik, który skrada się bezszelestnie, żeby zaatakować ofiarę od tyłu, pomyślała nastolatka.
– Niewielu go widziało – ciągnęła Une. – Ale nocą słychać skrobanie, odgłos otwieranych i zamykanych drzwi, poza tym ktoś powłóczy nogami i śpiewa psalmy.
– Duch pastora rozkopujący groby? – zdziwiła się Cecilia.
Une uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
– Bez względu na to, kto to zrobił, pytanie brzmi: po co? – powiedział Leo. – Po co ktoś miałby rozkopywać grób?
Cecilia przygryzła wargę. W chłodnym wilgotnym powietrzu unosił się zapach soli. Przy kolejnym powiewie wiatru nastolatka zatrzęsła się z zimna. Ze zjawami czy bez, nie podobało jej się tutaj, na tym ponurym cmentarzu, ukrytym w cieniu starych powyginanych drzew.
Zupełnie inaczej rzecz się miała z cmentarzem w mieście, na którym pochowano jej matkę. Chociaż widząc jej imię na nagrobku, Cecilia zawsze czuła ból, to jednak samo miejsce kojarzyło jej się z ciszą i spokojem. Cmentarz był ładny i zadbany, w przeciwieństwie do tego, na którym się obecnie znajdowali.
Leo obszedł dookoła dziurę i kopiec ziemi.
– Ślady stóp – powiedział.
Miał rację. Cecilia i Une również dostrzegły resztki śladów obuwia, ale padający w nocy deszcz rozmył je tak bardzo, że nie można było ustalić ani rozmiaru butów, ani wzoru podeszwy. Mimo to Leo wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zrobił kilka zdjęć.
– Jak myślicie, jak głęboko w ziemi jest ukryta trumna? – spytała Une.
– Już jej tam nie ma – stwierdził Leo. – Drewno zbutwiało i zamieniło się w proch, tak jak ciało, które w niej złożono.
– A co ze szkieletem? – drążyła temat Une. – Z czaszką i kośćmi?
– Możliwe, że wciąż tutaj leżą – odparł.
Zrobił zdjęcie grobu, a potem wskoczył do środka i zaczął rozkopywać zewnętrzną warstwę ziemi.
– Nie rób tego – poprosiła Cecilia.
– Jak głęboko może leżeć szkielet? – chciała wiedzieć Une.
Leo wzruszył ramionami.
– Zmarłych grzebie się sześć stóp pod ziemią.
– Sześć stóp? Ile to centymetrów?
– Zaraz się dowiemy – powiedział i otworzył Internet w telefonie.
Cecilia nie mogła przestać myśleć o matce. O tym, czy jej ciało zamieniło się już w proch i czy w grobie leży sam szkielet.
Matka zmarła zeszłego lata. Najpierw sądzono, że zaginęła, ale po tygodniu Stary Tim znalazł jej zwłoki wśród kamieni przybrzeżnych w pobliżu Ålodden. Wszyscy uważali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, ale tuż przed końcem wakacji Cecilia, Une i Leo trafili na nagranie świadczące o czymś zupełnie innym. To nie był wypadek. Ktoś zepchnął ją ze skały.
– Stopa to dawna jednostka miary stosowana w wielu krajach świata – odczytał Leo. – W Norwegii używana do czasu wprowadzenia systemu metrycznego. Obecnie jedna stopa wynosi 30,48 centymetra.
Cecilia obliczyła w pamięci.
– Około 180 centymetrów – powiedziała.
– Dokładnie 182,88 – poprawił ją Leo i włożył iPhone’a do kieszeni. – Pomożesz mi?
Une wyciągnęła rękę i pomogła mu wydostać się na powierzchnię. Niespodziewany krzyk, przeciągły i złowróżbny, sprawił, że zastygli w bezruchu.
Cecilia stała z otwartymi ustami. Dźwięk dobiegał z oddali, gdzieś zza kościoła. Po chwili znów go usłyszeli. Jeszcze głośniej i wyraźniej. Nastolatka odwróciła głowę. Duży czarny ptak nadleciał zza wieży kościoła. Zamachał skrzydłami i wydał kolejny okrzyk, zanim wylądował na wysokiej żelaznej bramie przeżartej rdzą, która wisiała na popękanych cementowych słupach.
Patrzyli na niego w milczeniu. W końcu ptak poderwał się do lotu i zniknął za drzewami.
Cecilia ukucnęła i nabrała garść ziemi. Była mokra i lepka. Przepuściła ją między palcami, wpatrując się w nazwiska zmarłych, wypisane na nagrobku.
Astrid Hellenes
ur. 1 lipca 1913 – zm. 1 lipca 1923
Anna Hellenes
ur. 31 stycznia 1897 – zm. 1 lipca 1943
Zrobiło jej się przykro. Astrid miała zaledwie dziesięć lat, gdy zmarła, i to dokładnie w dniu swoich urodzin. Anna musiała być jej matką. Cecilia zmarszczyła czoło. Obie zmarły 1 lipca, matka dwadzieścia lat po córce.
Ciąg dalszy w wersji pełnej