Zagadka ukrytych schodów - ebook
Zagadka ukrytych schodów - ebook
Kultowa seria dla młodych fanów powieści detektywistycznych.
Nastoletnia Nancy Drew jest wielbicielką rozwiązywania zagadek kryminalnych, a jej ojciec, Carson Drew, to znakomity prawnik i postrach przestępców.
Nancy zostaje poproszona o pomoc przez swoją przyjaciółkę Helen Corning. Młoda detektyw jedzie do starej rodowej posiadłości należącej do ciotki Helen. Na miejscu okazuje się, że mieszkańcy ogromnego domu są świadkami przedziwnych zdarzeń: często słychać muzykę i głuchy łoskot, nocami coś skrzypi, a na ścianach pojawiają się dziwne cienie. Czy posiadłość jest nawiedzona?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-271-5943-4 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nawiedzony dom
Nancy Drew biegła po schodkach na ganek, zdejmując rękawice ogrodowe, a następnie wpadła do przedpokoju, by odebrać telefon. Chwyciła za słuchawkę i powiedziała:
– Halo!
– Witaj, Nancy, tu Helen. Pracujesz nad kolejną sprawą? – padło od razu pytanie.
Choć Helen Corning była prawie trzy lata starsza od Nancy, dziewczęta bardzo się zaprzyjaźniły.
– Nie. A co, masz dla mnie jakąś zagadkę?
– Tak. Nawiedzony dom.
Nancy usiadła na krześle przy telefonie.
– Opowiadaj! – domagała się z przejęciem osiemnastoletnia pani detektyw.
– Wspominałam ci kiedyś o mojej ciotce Rosemary – podjęła Helen. – Odkąd owdowiała, mieszka z matką w Twin Elms, starej posiadłości rodowej w Cliffwood. Wczoraj wybrałam się do nich w odwiedziny. Wyznały mi, że ostatnimi czasy w domu dzieją się dziwne rzeczy. Powiedziałam, że mam przyjaciółkę, która jest mistrzem w rozwiązywaniu zagadek, a one zaproponowały, żebyś do nich przyjechała. Może będziesz umiała im pomóc. – Helen urwała, bo zabrakło jej tchu.
– Sprawa brzmi intrygująco – przyznała Nancy, a w jej oczach pojawił się znajomy błysk.
– Jeśli nie jesteś zbyt zajęta, mogłybyśmy do ciebie przyjechać za jakąś godzinę. Ciocia Rosemary opowie ci o duchu.
– Oczywiście! Już nie mogę się doczekać!
Nancy odłożyła słuchawkę i przez kilka minut siedziała pogrążona w zadumie. Odkąd rozwiązała tajemnicę starego zegara, z utęsknieniem wyczekiwała kolejnej zagadki. I oto nadeszła!
Atrakcyjna jasnowłosa dziewczyna zamyśliła się na dobre. Z zadumy wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. W tej samej chwili zbiegła na dół gospodyni, Hannah Gruen.
– Otworzę – powiedziała.
Gosposia mieszkała w tym domu, odkąd Nancy skończyła trzy latka. Pani Drew wcześnie zmarła i Hannah była dla małej niczym druga matka. Połączyło je silne uczucie – Nancy wiedziała, że wyrozumiałej gospodyni może powierzyć wszystkie swoje tajemnice.
Hannah otworzyła drzwi i do przedpokoju wszedł jakiś niski, szczupły, nieco przygarbiony mężczyzna. Nancy zgadywała, że może mieć około czterdziestki.
– Czy pan Drew jest w domu? – zapytał szorstko gość. – Nazywam się Gomber. Nathan Gomber.
– Nie, w tej chwili go nie ma – odparła gospodyni.
Mężczyzna spojrzał ponad jej ramieniem na Nancy.
– A pani to zapewne Nancy Drew? – rzucił.
– Owszem. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna spoglądał to na gosposię, to na dziewczynę.
– Przyszedłem ostrzec panią i pani ojca. Z dobroci serca – odezwał się protekcjonalnym tonem.
– Ostrzec? A niby przed czym? – zdziwiła się Nancy.
Nathan Gomber się wyprostował i odparł tonem ważniaka:
– Pani ojcu grozi wielkie niebezpieczeństwo, panno Drew!
Nancy i Hannah z trudem powstrzymały okrzyk.
– Teraz, w tej chwili? – zapytała gospodyni.
– Cały czas – padła przerażająca odpowiedź. – Zakładam, że jest pani inteligentną osobą, panno Drew. Podobno samodzielnie rozwiązuje pani zagadki. Radziłbym, żeby trzymała się pani teraz blisko ojca. Proszę nie odstępować go na krok!
Hannah Gruen wyglądała tak, jakby lada moment miała zemdleć. Po chwili zaproponowała wszystkim rozmowę w salonie. Kiedy usiedli, Nancy poprosiła Nathana, żeby wyjaśnił im, o co chodzi.
– Streszczę wam tę historię – zaczął mężczyzna. – Wie pani, że pani ojciec zajmował się kwestiami prawnymi na zlecenie kolei, kiedy przedsiębiorstwo postanowiło dokonać zakupu nieruchomości pod budowę nowego mostu?
Nancy kiwnęła głową.
– Wiele osób, które wówczas sprzedały swoją ziemię, doszło do wniosku, że zostały oszukane – ciągnął gość.
Policzki Nancy oblały się rumieńcem.
– Z tego, co mówił mi ojciec, zrozumiałam, że wszystkim dobrze zapłacono.
– To nieprawda – odparł Gomber. – I teraz koleje mają nie lada kłopot. Jeden z właścicieli ziemi, którego podpis podobno widnieje na akcie notarialnym, twierdzi, że nigdy nie podpisywał umowy sprzedaży swojej własności.
– Jak ten człowiek się nazywa? – zapytała Nancy.
– Willie Wharton.
Nancy nie słyszała, by ojciec kiedykolwiek wspominał to nazwisko.
– Występuję jako pełnomocnik Williego Whartona oraz jego sąsiadów, innych właścicieli gruntów – oznajmił Gomber. – Uprzedzam, że mogą dać się kolejom we znaki. Nie ma świadków na to, że Willie Wharton cokolwiek podpisał, a na załączonym poświadczeniu brakuje pieczęci notariusza. To wystarczy, by udowodnić, że doszło do fałszerstwa. Jeśli dyrekcja kolei myśli, że ujdzie jej to na sucho, to się grubo myli!
Nancy zmarszczyła czoło. Takie postawienie sprawy przez właścicieli gruntów oznaczałoby poważne kłopoty dla jej ojca. Odparła jednak spokojnie:
– Ale gdyby Willie Wharton złożył oświadczenie przed notariuszem, w którym potwierdzi pod przysięgą, że w rzeczywistości podpisał akt sprzedaży ziemi, sprawa byłaby zamknięta.
Gomber zachichotał.
– To nie takie proste, panno Drew. Willie Wharton jest w tej chwili nieuchwytny. Niektórzy z nas wiedzą jednak, gdzie go znaleźć. W odpowiednim czasie go sprowadzimy. Do tej pory jednak koleje muszą obiecać, że dadzą właścicielom gruntów więcej pieniędzy. Wtedy pan Wharton podpisze umowę. Widzi pani, Willie to dobry, poczciwy człowiek, gotowy pomagać przyjaciołom. A teraz nadarza się po temu okazja.
Nancy od początku nie zapałała do Gombera sympatią, a teraz nabrała pewności, że typ jest po prostu obrzydliwy. Niby działał w granicach prawa, ale na pewno nie był porządnym człowiekiem. Carson Drew naprawdę mógł mieć problem!
– Kim są ludzie, którzy chcieliby krzywdy mojego ojca? – zapytała.
– Nie powiem, kim są – odparł Nathan Gomber. – Nie wydaje się pani wdzięczna, że przybyłem, by was ostrzec... Co z pani za córka! Nie obchodzi pani, co się stanie z ojcem?!
Rozgniewana taką impertynencją Nancy wstała. Hannah Gruen zrobiła to samo. Gospodyni wskazała gościowi drzwi.
– Do widzenia, panie Gomber! – rzuciła gniewnie.
Nathan wstał i wzruszył ramionami.
– Niech wam będzie, ale nie mówcie potem, że was nie uprzedzałem! – Przeszedł do drzwi, po czym zamknął je za sobą z głośnym trzaskiem.
– Co za bezczelność! – parsknęła Hannah.
Nancy skinęła głową.
– Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze, moja kochana. Wydaje mi się, że ten cały Gomber nie powiedział nam wszystkiego. On nam grozi. I prawie udało mu się mnie przestraszyć. Może naprawdę powinnam być blisko taty, dopóki on i pozostali prawnicy wszystkiego nie wyjaśnią.
Wiedziała, że w tych okolicznościach będzie musiała zrezygnować ze sprawy, którą proponowała jej przyjaciółka. Szybko zrelacjonowała gospodyni rozmowę z Helen o nawiedzonym domu.
– Helen i jej ciotka za chwilę tu będą, żeby opowiedzieć mi całą historię.
– Och, może sprawy twojego ojca wcale nie wyglądają tak źle, jak twierdzi ten okropny człowiek – odparła pocieszającym tonem Hannah. – Na twoim miejscu wysłuchałabym opowieści o nawiedzonym domu, a potem zdecydowała, co dalej.
Po chwili na krętym podjeździe w cieniu drzew pojawił się sportowy samochód. Duży ceglany budynek rodziny Drew stał w pewnej odległości od ulicy.
Za kierownicą samochodu siedziała Helen. Zatrzymała auto tuż przed drzwiami, pomogła wysiąść ciotce, po czym obie ruszyły w górę po schodkach. Pani Rosemary Hayes była wysoką, szczupłą kobietą o włosach nieco już przyprószonych siwizną. Twarz miała łagodną, lecz wyglądała na wyraźnie zmęczoną.
Helen przedstawiła ciotkę Nancy i jej gosposi, po czym we trójkę przeszły do salonu. Hannah tymczasem udała się do kuchni, by przygotować herbatę.
– Och, Nancy! – zaczęła Helen. – Mam nadzieję, że zgodzisz się przyjrzeć sprawie cioci Rosemary i panny Flory, jej matki. Ciocia Rosemary to w rzeczywistości moja cioteczna babcia, a panna Flora to moja prababcia. Od dzieciństwa wszyscy nazywali ją właśnie tak: panna Flora.
– Ludzie zwykle się dziwią, kiedy słyszą to po raz pierwszy – dodała pani Hayes. – Ale my zdążyliśmy się już przyzwyczaić, nam to nie przeszkadza.
– Proszę opowiedzieć mi coś więcej o samym domu – poprosiła z uśmiechem Nancy.
– Jesteśmy z mamą dwoma kłębkami nerwów – zaczęła Rosemary. – Namawiałam ją do wyprowadzki z Twin Elms, ale nie chce o tym słyszeć. Mieszka w tej posiadłości, odkąd wyszła za mojego ojca, Everetta Turnbulla. – Potem pani Hayes opowiedziała o wszystkich dziwnych rzeczach, jakie od kilku tygodni dzieją się w domu. Słychać muzykę dobiegającą nie wiadomo skąd, w nocy coś skrzypi i dudni, a na ścianach pojawiają się nieokreślone cienie...
– Czy zawiadomiły panie policję? – zapytała Nancy.
– Och, tak – odparła Rosemary. – Ale po rozmowie z moją matką policjanci doszli do wniosku, że większość z tego, co widziała i słyszała, da się całkiem logicznie wyjaśnić. A reszta to pewnie jej wyobraźnia, tak powiedzieli. Widzisz, Nancy, moja matka ma ponad osiemdziesiąt lat... Ja wiem, że jej umysł jest bystry i przenikliwy, ale policja najwyraźniej w to nie wierzy. – Po chwili milczenia podjęła: – Ja sama już prawie uwierzyłam, że te koszmarne dźwięki da się jakoś wytłumaczyć, kiedy... kiedy wydarzyło się coś jeszcze.
– Co takiego? – dopytywała niecierpliwie Nancy.
– Zostałyśmy obrabowane! W nocy skradziono niektóre nasze kosztowności. Dzwoniłam w tej sprawie na policję. Przyjechali i poprosili, żebyśmy opisały, co zginęło. W dalszym ciągu nie chcieli jednak przyznać, że za kradzieżą mogą stać siły nadprzyrodzone.
Nancy zastanowiła się przez kilka sekund, po czym zapytała:
– Czy policja przypuszcza, czyja to może być sprawka?
Ciotka Rosemary pokręciła głową.
– Nie. Poza tym innych włamań nie było.
W głowie Nancy kłębiły się niezliczone teorie. Na przykład taka, że złodziej nie chce nikomu zrobić krzywdy, a motyw włamania jest wyłącznie rabunkowy. Czy złodziejem była osoba, która „nawiedzała” dom? A może te dziwne zdarzenia mają jakieś naturalne wytłumaczenie, tak jak sugerowała policja?
W tej chwili do salonu weszła Hannah z wielką srebrną tacą, na której niosła serwis herbaciany i talerz małych kanapek. Postawiła tacę na stoliku i poprosiła Nancy, by nalała wszystkim herbaty. Sama zajęła się podawaniem filiżanek i kanapeczek.
Kiedy już jadły, odezwała się Helen:
– Ciocia Rosemary nie powiedziała nawet połowy z tego, co tam się działo. Któregoś razu pannie Florze wydawało się, że widzi, jak ktoś wymyka się z kominka. O północy! A innym razem, kiedy stała odwrócona tyłem, krzesło przesunęło się na drugi koniec pokoju, choć nikogo oprócz niej tam nie było!
– Niesamowite! – wykrzyknęła Hannah Gruen. – Czytałam o takich rzeczach, ale nigdy nie spotkałam kogoś, kto by mieszkał w nawiedzonym domu.
Helen spojrzała na Nancy błagalnym wzrokiem.
– Widzisz, jak bardzo jesteś potrzebna w Twin Elms? Mogłabyś tam ze mną pojechać i rozwikłać zagadkę tego ducha? – zapytała.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------