Zaginiona - ebook
Zaginiona - ebook
Jak cienka jest granica pomiędzy jawą a snem? O tym przekonuje się Agata. Zimowym popołudniem budzi się w środku lasu. Jej stan wskazuje na to, że miała wypadek. Niestety, niczego nie pamięta. Nie zna swojego imienia ani nie wie, jak znalazła się w bieszczadzkim lesie. Znajduje ją właściciel pobliskiego tartaku – nieprzyjaźnie nastawiony, lecz niezwykle przystojny Aleksander. Początkowo traktuje ją jak problem, ale z biegiem czasu zaczyna się do niej przywiązywać. Wkrótce, z pomocą przyjaciela, udaje się odkryć tożsamość znalezionej dziewczyny. Okazuje się córką magnata finansowego i narzeczoną Łukasza. Agata wraca do domu i do narzeczonego, którego nie rozpoznaje. Stara się żyć swoim poprzednim życiem. Nie ma pojęcia, że stała się ofiarą spisku i obiektem zemsty. Ma zapłacić najwyższą cenę za grzechy zmarłego ojca. Łukasz faszeruje ją lekami, by ją ogłupić i by nie przypomniała sobie, że to przez niego prawie straciła życie. Aleksander wyrusza na drugi koniec kraju, by odnaleźć ukochaną. Gdy mu się to udaje, uciekają razem, a domniemany narzeczony rozpływa się w powietrzu. Poznanie granicy pomiędzy snem a rzeczywistością pozwala Agacie rozwikłać zagadkę, a rozwiązanie wstrząsającej tajemnicy omal nie pozbawia jej życia. Historia opowiadająca o tym, jak potężna jest siła podświadomości i sugestii, a także o tym, że prawdziwa miłość przekracza wszystkie bariery – nawet umysłu. Autorka bestsellerów "Jej wszyscy mężczyźni" i "Serce pierwszego kontaktu" powraca z mrocznym thrillerem psychologicznym. Kiedy jawa przeplata się ze snem, rzeczywistość z fikcją, a bliskie osoby okazują się kimś zupełnie innym… Prawda zakorzeniona głęboko w sercu, lecz zapomniana… Jak ją odkryć? Jak w końcu odnaleźć rozwiązanie? Komu tak naprawdę zaufać? Czy intuicja może zawieść? Tej książki nie sposób odłożyć nawet na chwilę. A.P. Mist namiesza Wam w głowach! Gdy wreszcie dopasujecie brakujące elementy w tej całej układance, dostaniecie pstryczka w nos i zapytacie: „Ale jak to?!”. Przygotujcie się na lekturę pełną tajemnic i zaskoczenia. Gorąco polecam! Klaudia Leszczyńska, autorka
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-195-5 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W życiu zawsze trafia się taki moment, kiedy chciałoby się uciec ze świata, który jest już tak dobrze znany, że zaczyna tłamsić, przygniatać… dusić.
Był taki czas, że budziłam się z tym uczuciem każdego dnia. Potem z każdą minutą nastrój się zmieniał, aż zasypiałam wieczorem spokojna i pełna wdzięczności za wszystko, co było mi dane. Gdy jednak słońce wybudzało mnie kolejnego ranka, zamiast dobrego nastroju i pozytywnej energii otaczała mnie chmura wątpliwości i podejrzeń, które rodziły strach i poczucie, że nie pasuję do tego, co mnie otacza.
Wspomnienia są trochę jak sny. Rozpływają się pod działaniem czasu, a granica pomiędzy jednym a drugim ma tak delikatną otoczkę, że z powodzeniem może pęknąć. Nie miałam żadnych wspomnień ani snów. Tylko wyraźną intuicję i wewnętrzny głos, który nakazywał mi uciekać.
Próbowałam otworzyć oczy. Czułam, jakby lodowate szpilki wbijały mi się w twarz, a w ustach dominował posmak ziemi, leśnej ściółki i krwi. Powoli przetoczyłam się na plecy, delikatnie uchylając spuchnięte powieki. Nade mną rozpościerały się wysokie drzewa iglaste, przez których gąszcz przebijały się ostre promienie zimowego słońca. Poczułam mdłości, lecz przemogłam się i usiadłam na lodowatej pokrywie. Zaczęłam intensywnie mrugać, żeby móc dostrzec, gdzie jestem. Las. Zimny i przerażający. Wokół nie było nic poza strzelistymi świerkami. W oddali usłyszałam ryk jakiegoś leśnego mieszkańca. Wstałam wolno, podpierając się na leżącym obok namokniętym konarze. Zachwiałam się pod wpływem przeszywającego bólu w skroniach. Wtedy tuż obok moich stóp dostrzegłam coś błyszczącego. Pochyliłam się, walcząc z bólem przenikającym całe ciało. To był zegarek. Na bransolecie widniał zabrudzony grawer „Kochanej Agacie – Mama”.
Agacie? Jakiej Agacie? Ja jestem Agatą?
Milion myśli kłębiło się w mojej pękającej z bólu głowie. Boże! Uświadomiłam sobie, że nie wiem, kim jestem! Czy ja mam tak na imię? To prawdopodobne. Pospiesznie wsunęłam zegarek na nadgarstek i zaczęłam się rozglądać, bo słońce powoli chowało się za horyzontem. Byłam na jakimś zboczu, w oddali rysowały się dachy jakichś chat, a z ich kominów wznosił się ku niebu dym. Muszę tam dotrzeć, muszę szukać pomocy.
Jak się tu w ogóle znalazłam i ile czasu spędziłam? Pewnie niewiele, skoro jeszcze nie zamarzłam. Równolegle z tą myślą przeszedł mnie dreszcz. Miałam na sobie przecież wyłącznie lekki sweter i poszarpaną kurtkę. Legginsy były podarte i zakrwawione. Chyba nie miałam złamań, tylko otarcia. Postanowiłam ruszyć, lecz zmarznięte nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Małymi kroczkami przemieszczałam się powoli, nie widząc, dokąd idę, ani nie wiedząc, dokąd powinnam pójść. Po kilku minutach sprawiającego mi niemałą trudność marszu stanęłam na skraju pagórka, szukając wzrokiem jakiejś drogi, która poprowadziłaby mnie do wioski.
Wtem moją uwagę przykuł najpierw szelest, a potem trzask łamanych gałązek. Dźwięk nie ustawał i był coraz bliżej mnie. Wpadłam w popłoch i zaczęłam biec w głąb lasu, żeby szukać schronienia wśród drzew. Brakowało mi tchu, a strach dosłownie chwycił mnie za gardło i dusił. Schowałam się za grubym konarem, próbując uspokoić oddech.
Oby mnie nie usłyszał… Nie wiedziałam, czy to niedźwiedź, czy człowiek, czy może dzik. Obawiałam się jednak konfrontacji z każdym z tych zwierząt. Z mojego gardła za wszelką cenę chciał się wydostać szloch. Uspokój się, Agata! Agata? Jak to obco brzmi… Rozejrzałam się kolejny raz i, nikogo ani niczego nie widząc, wolnym i jeszcze chwiejnym krokiem ruszyłam najciszej, jak tylko się dało. Przemieszczałam się na tyle ostrożnie, na ile pozwalało mi ciało, którego jeszcze nie rozpoznawałam.
Wtedy stanął przede mną. Wysoki i barczysty, z ciemnym zarostem. Zdążyłam zauważyć wyłącznie błękit jego pozbawionego emocji spojrzenia i poczuć, jak chwyta mnie za ramię. Zamknęłam oczy i pogodziłam się z tym, co ma nadejść.
Pewnie mnie zabije.
Wpadłam w otchłań…
Brak jakiegokolwiek dźwięku. Otaczała mnie przerażająca cisza, a potem usłyszałam własny krzyk.
– Nieeeeeee!