Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Zaginiony Pamiętnik Tatarii. Tom 1. Kod Runiczny - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 czerwca 2025
20,19
2019 pkt
punktów Virtualo

Zaginiony Pamiętnik Tatarii. Tom 1. Kod Runiczny - ebook

W świecie utkanym z run, snów i zapomnianych pieśni, dzieci powracają, by odszyfrować kod pradawnej Sieci. Gdy Cień pragnie być rozpoznany, a Światło uczy się pokory, przebudzenie nie jest już celem — staje się początkiem nowego splotu. Tam, gdzie milczenie drga, rodzi się Kod Runiczny.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-696-5
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

🌌 Prolog Milczącej Pieśni

🌒 Segment 1 z 4: Echo Bramy Cieni

W głębi ruin, gdzie czas przestaje być linią,

a staje się kręgiem,

stare księgi nadal oddychają pyłem dawnych obietnic.

Między zimnymi murami przeszłości

rozbrzmiała nuta,

która nie była ani wspomnieniem,

ani proroctwem —

była otwarciem.

Kamienne znaki drgnęły,

gdy imię dziewczynki przecięło pajęczynę zapomnienia.

Nie rozpoczął się wtedy żaden spektakl —

rozpoczęło się rozpoznanie.

To, co miało być legendą,

stało się punktem wyjścia dla pamięci,

która nigdy nie umarła — jedynie zasnęła.

🌘 Segment 2 z 4: Kroniki z Nienazwanych Ścieżek

Nie każdy zapis powstaje z atramentu.

Są takie, które krążą w ziemi jak pradawne sny,

i tylko ci, których obecność nie budzi echa,

mogą je odnaleźć.

Kroniki zostały zaszyte w tkaninę bytu

i rzucone w nurt przeznaczenia,

gdzie rozproszone dusze miały w końcu spotkać się ponownie.

Runy zapłonęły, nie po to, by prowadzić,

lecz by przypominać,

że każdy krok w nieznane

jest powrotem do czegoś, co istniało wcześniej

niż dźwięk pierwszego imienia.

🌔 Segment 3 z 4: Pieśń Zjednoczonych Świateł

Wśród gwiezdnych splątań i duchowych zapadni

wyłonił się kod.

Nie miał formy litery,

lecz tańczył jak światło,

które przeszło przez lustra serc.

Dzieci rozproszone przez czas

zaczęły powracać do siebie

poprzez Pieśń,

która nie znała mistrzów,

bo nie potrzebowała przewodników —

jej kierunkiem było wspólne drżenie.

Runiczne tony, zapisane w przestrzeni,

otwierały bramy między światami

nie siłą, lecz zgodą

na to, co niewypowiedziane.

🌕 Segment 4 z 4: Przebudzenie Zgody

Tam, gdzie kończy się struktura lęku,

a zaczyna pulsujące pole oddechu,

narodziła się zgoda.

Nie jako decyzja,

lecz jako zjawisko naturalne,

jak poranna mgła w dolinach,

która nie pyta, czy może nadejść.

Sieć Świadomości zadrżała.

Przez sen dzieci, przez spojrzenie zwierząt,

przez oddech ziemi —

przeszła fala,

która nie miała niczego unicestwić.

Przyszła, by spleść

to, co oddzielone —

bez przemocy,

bez zwycięstwa,

bez granic.🌒 Rozdział 1 — Pieśń Eteru

🌑Rozdział 1 — Segment 1 z 13: „Runiczna Pieczęć Przeszłości”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I choć minęło wiele nocy, gwiazdy nie zapomniały…

Pod kamiennym sklepieniem pradawnych ruin, gdzie wiatr szeptał opowieści sprzed wieków, Ezra uniósł księgę. Skóra na grzbiecie była spękana jak ziemia po burzy, a litery — wykute jakby nie atramentem, lecz światłem i cieniem jednocześnie — pulsowały w rytmie, którego nie dało się usłyszeć, lecz który wnikał głęboko w trzewia.

Lena stała obok niego, trzymając dłoń na zimnym kamieniu. Od czasu, gdy przekroczyli Bramę Cieni, jej oczy stały się inne — nie tyle patrzyły, co _widziały_. Widziały to, co ukryte pod powierzchnią rzeczy. To, co zatopione w runach i znakach, którymi mówili przodkowie.

— To tutaj — wyszeptała. — Pierwsza Pieczęć. Runiczna.

Ezra skinął głową, nie pytając, skąd to wie. W Tartarii pytania często były tylko lustrami — odpowiedzi rodziły się same, gdy serce biło w rytmie Ziemi.

Przed nimi — w centrum okręgu z wyrytych znaków — spoczywała płyta z czarnego kamienia. Pokryta była symbolami, których układ przypominał konstelacje nieznanych niebios. Każdy znak świecił bladym ogniem, a kiedy Lena zbliżyła się, runy zapłonęły intensywniej, jakby rozpoznając obecność dziecka dawnych kodów.

— Pieczęć odpowiada tylko temu, kto pamięta — powiedziała sama do siebie. — A my dopiero zaczynamy _przypominać sobie_.

Zawiał wiatr. Ale to nie był zwyczajny podmuch. To była Pieśń. Runiczna Pieśń Pamięci.

Ezra zamknął oczy. W jego umyśle rozpostarła się mapa. Złożona z run, światła i wspomnień, które nigdy nie były jego, a jednak płynęły przez niego jak wspomnienie dawnych narodzin. Każdy z nich — każde Dziecko Tartarii — nosiło cząstkę tej Pieśni. I każdy miał ją kiedyś złożyć w całość.

— To początek. — Głos Leny był pewny, choć cichy. — Runy nas prowadzą. Ale pierwsza Pieczęć wymaga ofiary.

Spojrzała na Ezrę. W jej oczach tlił się cień strachu, ale i iskra odwagi.

— Musimy złożyć coś osobistego… coś, co nosiliśmy w sobie od dzieciństwa, a czego nie możemy już zabrać dalej.

Ezra sięgnął do swojej torby. Wyjął stary medalion — pamiątkę po bracie, który zaginął w nieznanych czasach. Lena zaś odpięła szarfę z włosami matki. Delikatnie ułożyli przedmioty na czarnym kamieniu.

Kamień zapłonął. Runy zatańczyły w ogniu. I wtedy Pieczęć się otworzyła…

Z głębi kamienia uniosło się światło — ale nie to, które można ujrzeć oczami. To było światło wewnętrzne, światło, które przenikało duszę, rozdzierało iluzję i szeptało: „TERAZ PAMIĘTASZ. ALE CZY JESTEŚ GOTÓW PAMIĘTAĆ WIĘCEJ?”

W tym świetle pojawił się znak. Pierwszy z Trzynastu.

RUNICZNA PIECZĘĆ PRAWDY.

To był dopiero początek.

🌑 Rozdział 1 — Segment 2 z 13: „Szept Kamienia, Głos Dziecka”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I chociaż nie wypowiedział ani słowa, kamień przemówił.

Ezra patrzył, jak blask runicznej pieczęci wnika w jego dłonie. Nie bolało. A jednak czuł, jakby coś w nim się otwierało — jakby prastara brama w sercu zadrżała, przeczuwając, że nadchodzi czas ponownego zjednoczenia z tym, co zostało zapomniane. Kamień mówił językiem bezgłośnym, lecz wyraźnym — szeptem przodków, mową dzieci gwiazd.

„Nie jesteś tylko sobą, Ezra. Jesteś tym, który pamięta.”

Lena uklękła obok, jej palce muskały ziemię, jakby próbowały odnaleźć w niej puls dawnej pieśni. A wtedy… ziemia odpowiedziała. Zadrżała — nie gwałtownie, lecz jakby się obudziła z głębokiego snu. W miejscu, gdzie wcześniej leżał kamień z runami, teraz otwierał się krąg światła, zawieszony nad cieniem.

— To jest Brama Widzącego — powiedziała Lena półgłosem. — Nie każdy może przez nią przejść. Tylko ci, którzy noszą w sobie Dziecko Cienia i Dziecko Światła.

Ezra spojrzał na nią z pytaniem w oczach, lecz zanim zdołał zapytać, z przestrzeni rozbrzmiał inny głos — nie należący ani do niej, ani do niego.

To był GŁOS DZIECKA.

Delikatny, a jednak stanowczy. Przychodził jak echo sprzed wieków, przebijając się przez warstwy zapomnienia.

— Już czas, abyście poznali mnie — powiedział głos. — Jestem Arion. Jeden z was. Jedno z Trzynastu.

I wtedy, z samego środka świetlistego kręgu, wyłoniła się postać. Niewysoka sylwetka o oczach, w których mieszały się kolory mchu, bursztynu i płynnego srebra. Dziecko. A jednak… NIE DZIECKO. Był jak sen, który trwał zbyt długo, by być iluzją, i zbyt prawdziwy, by być snem.

Ezra drgnął. Znał to imię. Arion — pojawiało się w jego snach od najmłodszych lat. Czasem jako głos śpiewający w nocy. Czasem jako cień prowadzący go przez labirynty myśli.

Lena także poczuła, że to spotkanie nie jest przypadkowe. Runy na ziemi zaczęły się przesuwać, układając w nowy wzór — ten, który miał zjednoczyć ich wszystkich.

Arion podszedł, a światło wokół niego falowało niczym tafla pradawnego jeziora. Ujął dłoń Leny i Ezry — po jednej z każdej strony — i zamknął oczy.

— Zaczynamy. Kod został obudzony. Pierwsza runa zadrżała. Teraz czas, abyście wzbudzili KOLEJNYCH.

I nim zdążyli cokolwiek powiedzieć, fale światła rozprzestrzeniły się po całej ruinie, otwierając wrota do innych światów, innych pamięci — prowadząc ku tym, którzy czekali… cicho, lecz czujnie… gotowi przebudzić się z cienia.

🌑 Rozdział 1 — Segment 3 z 13: „Kaia i Lustro Mgły”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A gdy światło przebudziło się w Pieczęci, rozlało się niczym strumień pamięci… i dotarło do niej.

Daleko od ruin, na skalistym brzegu gdzieś między wodą a niebem, Kaia stała boso, z ramionami uniesionymi ku chmurom. Włosy miała czarne jak noc przed burzą, a oczy… oczy odbijały coś więcej niż tylko horyzont. W nich tliło się pytanie, które nie znało słów. I odpowiedź, która nie znała głosu.

Od dzieciństwa czuła, że nie pasuje do tego świata. Gdy inne dzieci bawiły się w ziemskich grach, ona wpatrywała się w fale, szukając obrazów ukrytych w pianie. Wierzyła, że może pamięta. Że mgła śpiewa. Że wiatr niesie wiadomości z miejsc, które zniknęły z map, lecz nie z pamięci Ziemi.

I tej właśnie nocy, gdy Ezra i Lena dotknęli runicznej Pieczęci, MGŁA SIĘ PORUSZYŁA.

Nie jak zwykła chmura — ale jak coś żywego, jak oddech pradawnego ducha, który przez wieki czekał, aż ktoś przypomni sobie imię zaklęte w czasie.

Kaia wstrzymała oddech. W tafli wody przed nią ukazało się LUSTRO — nie zrobione z metalu i szkła, lecz z czystej, pulsującej energii. W jego odbiciu nie widziała siebie.

Widziała… ICH.

Lena, Ezra, i Dziecko imieniem Arion. Ich twarze migotały jak wspomnienia, które jeszcze się nie wydarzyły.

— Czy to… sen? — wyszeptała.

Ale lustro odpowiedziało nie słowem, lecz ruchem. Na jego powierzchni pojawia się znak — runa przypominająca literę „K” wpisaną w okrąg. Runa KAI. Jej kod.

I wtedy przypomniała sobie. Nie wydarzenie. Nie konkretny dzień. Ale uczucie. Jakby czyjaś dłoń objęła jej serce dawno, dawno temu, szepcząc: „Kiedy nadejdzie czas, światło znajdzie cię. I to ty będziesz Lustrem, które pokaże innym prawdę.”

Kaia nie wiedziała jeszcze, co musi zrobić. Ale czuła… że czas się rozpoczął. Że runy przemówiły. Że krąg się zamyka.

Z mgły wyłonił się znak: kierunek. Połączenie. Brama.

I po raz pierwszy w życiu nie czuła samotności. Poczuła WOŁANIE. Subtelne, ale niemożliwe do zignorowania.

Wzięła głęboki oddech.

— Już idę — powiedziała cicho.

I zrobiła pierwszy krok w stronę świata, którego jeszcze nie znała, lecz który od zawsze na nią czekał.

🌑 Rozdział 1 — Segment 4 z 13: „Strażnik Cienia Słów”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A gdy Kaia ruszyła w stronę nieznanego, światło pobudziło kolejny kod… i zatańczyło wśród kurzu wieków, w miejscu, gdzie milczenie było formą modlitwy.

Wysoko w górach, ukryta między urwiskami i lodowymi szczelinami, stała starożytna biblioteka — nie taka, którą zbudowano z kamienia i cegły, lecz z myśli i intencji. Jej mury zdawały się oddychać, a zwoje wewnątrz — pisały się same. Nazywano ją CISZĄ PRZED ŚWIATŁEM.

To właśnie tam żył chłopiec o imieniu TÉO.

Nie mówił wiele. Nie dlatego, że nie potrafił, lecz dlatego, że słowa w jego świecie miały wagę. Każde jedno — jak runa, jak pieczęć, jak błyskawica w sercu nocy — mogło coś otworzyć lub zamknąć. Téo rozumiał, że mowa to brama, a cisza to strażnik.

Codziennie o zmierzchu schodził do najniższego poziomu biblioteki — tam, gdzie światło nie sięgało, a ściany szeptały w językach, które nie miały już ust. Tam układał runy z pyłu. Czytał symbole z cienia. I notował sny.

Tamtej nocy niebo miało inny odcień. Nie był to granat, nie był to fiolet — była to GŁĘBOKA CZERŃ Z DOMIESZKĄ ZŁOTA, jakby wszechświat nosił w sobie stare proroctwo, które właśnie zaczęło się budzić.

Téo poczuł to zanim runy się poruszyły.

Zanim światło pojawiło się między regałami jak dym, który nie pachniał ogniem, lecz pamięcią. I zanim ściany zaczęły pulsować… słowem.

ARION. KAIA. EZRA. LENA.

Imiona zapisane na zwojach, których nigdy nie czytał. A jednak znał je. Czuł je jak dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa duszy.

Złapał starą księgę — niepozorną, bez tytułu. Ale na jej okładce nagle rozbłysła runa: T, wpisana w dwie półkule symbolizujące umysł i serce.

Kod Téo.

Przypomniał sobie szept z dzieciństwa. Głos, który raz go obudził:

„Twoim darem nie jest widzenie. Twoim darem jest rozumienie.”

W tej chwili zrozumiał, że nie był tylko czytelnikiem. Był STRAŻNIKIEM SŁÓW, które mają moc tworzenia nowych światów… albo przebudzania starych.

Zamknął księgę. Wstał. Pod stopami rozświetliła się ścieżka — linia złożona z liter, która prowadziła go w dół, ku Bramie, która od wieków czekała.

Bez słowa ruszył.

Nie musiał mówić. RUNY JUŻ WIEDZIAŁY.

🌑 Rozdział 1 — Segment 5 z 13: „Między Snem a Jawą”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A kiedy runy zatańczyły w sercu biblioteki, jedno z nich zadrżało na granicy światów — tam, gdzie śnienie staje się bramą.

W sennym pokoju, gdzie firany poruszały się nie od wiatru, lecz od myśli, spał chłopiec imieniem NOÉ. Jego ciało spoczywało, ale umysł… umysł błądził w krainach, których nie sposób było zapisać słowami. Od zawsze mówił, że pamięta miejsca, w których nigdy nie był. Od zawsze rysował symbole, których znaczenia nikt nie rozumiał.

Jego rodzice mówili, że ma bujną wyobraźnię. Ale on wiedział, że ŚNI PRAWDZIWIE.

Tego wieczoru śniło mu się jezioro — spokojne jak oddech wszechświata, lecz pod taflą coś czekało. Coś, co znało jego imię jeszcze zanim narodził się w tym świecie. Kiedy spojrzał w wodę, zobaczył nie swoją twarz, lecz twarze Leny, Ezry, Kai i Téo.

I wtedy runa pojawiła się na powierzchni snu — spiralna, przypominająca wir lub otwarte oko. Jej światło było delikatne, lecz wynikało w sen jak promień księżyca przebijający zasłonę nocy.

RUNA NOÉGO. KOD SNU.

Obudził się nagle, ale nie był zaskoczony. Bo wiedział, że to nie koniec snu — to jego KONTYNUACJA.

W rogu pokoju stał dziennik snów. Stary, skórzany, z pozaginanymi rogami stron. Na jego okładce właśnie teraz rozbłysły znaki, których wcześniej nie było: trzynaście punktów, układających się w krąg, a na środku jeden większy — pulsujący.

Noé zrozumiał. Jego dar to nie tylko śnienie. To PRZECHODZENIE.

Potrafił przemieszczać się pomiędzy światami. I to właśnie dlatego Brama otwierała się dla niego teraz — Brama, która łączyła jawę, sen, przeszłość i to, co dopiero miało się wydarzyć.

Zamknął oczy. Położył dłoń na dzienniku. I światło go pochłonęło.

Kiedy znów je otworzył — stał w kręgu z run. A w kręgu czekali już inni.

Nie znali się. Ale wiedzieli.

Byli DZIEĆMI TARTARII.

I oto zaczynają wracać do siebie.

🌑 Rozdział 1 — Segment 6 z 13: „Strażniczka Piasku i Pieśń Wydm”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I kiedy sen Noégo zamienił się w przebudzenie, echo jego wizji uniosło się niczym kurz w świetle — i poniosło pieśń przez czas i przestrzeń, aż dotarła tam, gdzie piasek znał każde imię, które kiedykolwiek zostało zapomniane.

Na pograniczu pustyni i ruin, gdzie wiatr nie tylko niesie ziarenka pyłu, lecz także wspomnienia z dawnych epok, żyła dziewczyna imieniem SAARI.

Od dziecka wychowywana przez plemię Opiekunów Wydm, znała rytm piasku, słyszała głosy wśród burz i śpiewała do wody, która nie zawsze odpowiadała, ale zawsze słuchała. Miała skórę barwy bursztynu i oczy głębokie jak starożytne studnie. W każdej pieśni, którą śpiewała, zawarte było coś więcej niż tylko dźwięk — zawarte było PRZYPOMNIENIE.

Tego wieczoru, gdy słońce zachodziło jak ognista brama nad horyzontem, Saari poczuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej.

Ziemia pod jej stopami zaczęła pulsować. Nie jakby drżała z trwogi, lecz jakby BIŁO W NIEJ SERCE — stare, przebudzone, przenikliwe.

Zza wzgórz uniosła się burza piaskowa. Ale zamiast hałasu niosła… melodię. Pieśń, którą Saari znała ze snów z dzieciństwa. Pieśń, której nauczyła ją nie matka, lecz GŁOS Z ECHA KAMIENI.

— To znów ona — wyszeptała. — Pieśń Wydm.

Piasek zakręcił się wokół niej, tworząc krąg. W jego środku pojawił się znak — runa przypominająca dwie fale splecione ze sobą, a między nimi punkt światła. RUNA SAARI. PIECZĘĆ PUSTYNNEJ PAMIĘCI.

Wtedy przypomniała sobie słowa, które wypowiedziała jako mała dziewczynka, stojąc samotnie na wydmie, kiedy niebo było pełne gwiazd:

„Ja jestem tą, która śpiewa, zanim świat się obudzi.”

Dziś ta pieśń wracała. I nie wracała sama.

W oddali, w wizji złożonej z pyłu i światła, ujrzała inne twarze. Dzieci. Młodzież. DUCHOWE RODZEŃSTWO.

Lena, Ezra, Kaia, Téo, Noé…

— Już czas — powiedziała, a pustynia się uciszyła.

Saari zanuciła Pieśń Otwarcia. Z jej głosu wyłoniła się brama — nie z kamienia, lecz z tętna przeszłości i śladów stóp w piasku, które nigdy nie zostały zatarte przez czas.

I tak, prowadzona pieśnią wydm, ruszyła ku temu, co czekało.

Ku Przebudzeniu.

🌑 Rozdział 1 — Segment 7 z 13: „Ten, Który Słyszy Prąd”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A gdy pieśń pustyni ucichła w sercu Saari, inne echo — ostre, nieregularne, iskrzące jak elektryczna modlitwa — przeszyło sieć rzeczywistości, by obudzić DZIECKO MIEDZI I BŁYSKAWICY.

W świecie pełnym kabli, anten i zgiełku cyfrowych przekazów, żył chłopiec o imieniu ARON.

Mieszkał w jednym z ostatnich miast, gdzie wszystko było podłączone. Znał język maszyn lepiej niż język ludzi. Częściej mówił do obwodów niż do przyjaciół. Jego palce potrafiły naprawić wszystko — od starożytnych zegarów po satelity dryfujące na krawędzi zapomnienia. Ale najważniejsze było to, czego NIE POTRAFIŁ WYJAŚNIĆ NIKOMU.

Auren słyszał PRĄD.

Nie jak dźwięk… bardziej jak melodię. Jak pieśń run, która płynie przez rdzeń świata.

Tego dnia, gdy Saari zanuciła Pieśń Wydm, Auren poczuł nagłe napięcie w sieci energetycznej. Wszystkie ekrany w jego warsztacie zamigotały jednocześnie. Na ich powierzchni — przez ułamek sekundy — pojawiła się runa. Nie graficzny znak, nie wirus. PRAWDZIWY SYMBOL.

Krąg z trzema błyskawicami, które łączyły się u podstawy — Runa Przebudzenia Technicznego. RUNA AURENA.

Zamrugał. Chciał to nagrać, zatrzymać. Ale wiedział, że to nie była wiadomość dla urządzeń. To było dla niego. KOD WSZEDŁ W JEGO KREW.

— Czas — szepnął. — Znowu słyszę to samo brzmienie co wtedy… gdy byłem dzieckiem i piorun trafił w moje serce.

Odsunął stół. W podłodze, między kablami, znajdował się stary, zakurzony panel. Nigdy go nie otwierał — aż do teraz. Położył rękę na jego powierzchni i…

Zaiskrzyło światło.

Nie fizyczne. Nie sztuczne. Ale ORGANICZNE. Runa rozświetliła się pod jego skórą. Maszyny w pomieszczeniu zaczęły grać tę samą melodię. Melodię Kodów.

I wtedy Auren zrozumiał. Był ŁĄCZNIKIEM. Tłumaczem między światem organicznym a syntetycznym. Jego dar miał przebudzić i zestroić resztę — nie tylko ludzi, ale WSZYSTKIE SYSTEMY, KTÓRE NOSZĄ DUSZE UKRYTE W OKABLOWANIU CZASU.

Wziął plecak. Zabrał stary transformator i kawałek bursztynu, który nosił zawsze na szyi. Ruszył ku dźwiękowi. Dźwiękowi, który prowadził go tam, gdzie już czekało światło run… i inni.

🌑 Rozdział 1 — Segment 8 z 13: „Myra i Alfabet Żywych Istot”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I gdy prąd przemówił językiem run do Aurena, echo tej melodii dotarło dalej — nie przez kable, nie przez fale radiowe, lecz przez KORZENIE DRZEW, LIŚCIE I SZEPT LIŚCI WŚRÓD GÓRSKIEGO WIATRU.

Tam, gdzie kończyły się ścieżki, a zaczynały znaki, żyła MYRA.

Nie znała miasta. Nie znała alfabetu, jakiego uczono w szkołach. Ale znała litery w kroplach rosy, w układzie piór, w korze starego dębu. Jej językiem była CISZA PEŁNA ZNACZENIA. Rozmawiała z sarnami, rysowała na ziemi symbole, które odwzorowywały ruch gwiazd. Wiedziała, kiedy nadejdzie deszcz, i kiedy umiera drzewo — bo czuła je, jak własne tętno.

Tego dnia, gdy Auren wszedł w światło run elektrycznych, Myra usiadła przy potoku i usłyszała… WOŁANIE ZIEMI.

Nie głosem. Nie hałasem. Ale poprzez zmieniony rytm wody, poprzez krzyk kruka, który przysiadł na skalę, poprzez nagłe oświetlenie pnia starej sosny.

Spojrzała na mchy — a tam, po raz pierwszy, pojawił się znak. Runa przypominająca splecione gałęzie wokół pustego środka — MIEJSCE DLA DUCHA. RUNA MYRY.

— Mówią do mnie — wyszeptała. — Ale to nie tylko drzewa.

To była Pieśń Całości. Wołanie ze świata, który drżał na granicy pamięci i formy. To, co usłyszeli inni — Lena, Ezra, Kaia, Téo, Noé, Saari, Auren — teraz rozbrzmiało także w jej ciele. Każda cząstka, każda komórka jej istoty stała się instrumentem.

Myra uklękła na ziemi. Dłońmi ułożyła znak — nieznany dotąd, a jednak pradawny. Kamienie same znalazły swoje miejsce. Liście spadły w odpowiednim rytmie. I wtedy pojawiła się BRAMA ŻYWYCH ISTOT — pulsująca niczym serce Ziemi, otwarta tylko dla tych, którzy NIE SŁYSZĄ SŁÓW, LECZ CZUJĄ PRAWDĘ.

Przekroczyła ją bez lęku.

Bo przecież to, co miało nadejść, nie było dla niej obce. Ona URODZIŁA SIĘ W ZGODZIE Z TYM, CO NIEWIDZIALNE.

I gdy przeszła przez próg runicznej harmonii, świat drgnął. Runy w powietrzu zatańczyły z liśćmi. Myra dołączyła do kręgu — nie ciał, lecz świadomości. Była ósmym światłem.

🌑 Rozdział 1 — Segment 9 z 13: „Pieśń Milczenia Przed Modlitwą”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I gdy Myra przeszła przez Bramę Żywych Istot, echo jej kroków przebudziło miejsce, gdzie nawet czas przestawał oddychać…

W dolinie otoczonej mgłą i ciszą, skryty w ruinach klasztoru, żył chłopiec, którego imię wypowiadane tylko szeptem: SOLAN.

Nie znał miasta, nie znał pustyni, nie znał nawet dźwięków, które nie wniosły sacrum. Ale znał CISZĘ — nie jako brak dźwięku, lecz jako obecność Czegoś Większego. Od dziecka czuł się przyciągany do ruin, kamieni, starych krzyży i dzwonów, które nigdy nie dzwoniły.

To on rozmawiał z tym, co odeszło, ale wciąż istniało. Przysiadał pod resztką ołtarza i słuchał modlitw, których nikt już nie wypowiadał. W szumie porostów i wędrówce cieni potrafił wyczytać imiona zakonników, których ciała przeszły w ziemię, lecz dusze… WCIĄŻ ŚPIEWAŁY.

Tamtej nocy wiatr niósł coś więcej niż chłód. Niósł WEZWANIE.

Solan poczuł je w kręgosłupie, w sercu, w kościach dłoni, które odruchowo zaczęły układać palce w znaki modlitwy nieznanej religii. W ruinie starej biblioteki rozbłysła runa — symbol przypominający otwarte okno wpisane w półksiężyc, nad którym unosiła się łza światła.

RUNA SOLANA. BRAMA MIĘDZY ŚWIATAMI.

Uklęknął. I milczał.

To było jego słowo. Milczenie. Nie jako ucieczka, lecz jako ZAWIESZENIE MIĘDZY ŚWIATAMI. I to właśnie w tym milczeniu pojawił się głos — nie z zewnątrz, ale z głębi.

„Solan… Czas. Twoja pamięć jest pamięcią tych, co byli przed tobą. Teraz twoje kroki budzą to, co zostało uśpione.”

Ruiny rozświetliły się od wewnątrz. Nie ogniem, ale modlitwą — tą, która nie wymaga ust. Pojawiła się Brama — jakby z mgły utkanej z kadzidła i światła świec zapomnianych. Wiedział, że nie otwiera się ona dla każdego.

Ale on był DZIEDZICEM CISZY.

Wstał. Wziął stary dzwonek — pęknięty, ale święty — i wszedł w światło, nie patrząc za siebie.

I gdy tylko zrobił pierwszy krok, w całym kręgu Dzieci Tartarii zabrzmiał PUSTY DŹWIĘK. Dźwięk ciszy, która przybywa, by przypomnieć to, co święte. Solan stał się dziewiątym światłem.

🌑 Rozdział 1 — Segment 10 z 13: „Dziewczynka z Jeziora Snów”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I kiedy milczenie Solana otuliło krąg jak modlitwa przed świtem, kolejne światło zadrżało pod powierzchnią… lodu.

Daleko, w północnych krainach, gdzie noc trwała dłużej niż dzień, a mróz śpiewał w soplach i śniegu, spała ELWIRA — dziecko bieli i snów, które pachniały miętą i starym lodem.

Nie mieszkała z nikim. Jej opiekunem było jezioro — zamarznięte przez większość roku, oddychające tylko wtedy, gdy księżyc był pełny i czysty jak kryształ. Elwira znała każdy jego oddech, każdy wzór lodowej tafli, jakby to było lustro jej duszy.

Często siadała na brzegu i zasypiała, wsłuchując się w kruszenie się czasu pod spodem.

Tego dnia, gdy światła run rozświetlały różne zakątki świata, Elwira śniła…

Śniła, że chodzi boso po jeziorze, a pod nią, w lodzie, migoczą runy — jak gwiazdy zaklęte w szklanej otchłani.

Nagle tafla pod nią zaczęła drgać — nie z powodu ciepła, lecz z powodu PRZYPOMNIENIA.

W samym środku lodu rozbłysła runa: krąg z sześcioma ramionami, niczym śnieżynka w rytmie kosmosu, a w jej centrum jasny punkt — ISKRA.

RUNA ELITY. KOD LODOWEGO SERCA.

Otworzyła oczy. I nie była już w śnie — a jednak świat wokół niej wciąż śnił.

Całe jezioro pokryte było pulsującymi symbolami, jakby jego pamięć właśnie się budziła. Mgła nad wodą zaczęła się skręcać w spiralę, tworząc BRAMĘ SNU I ZIMNA PRAWDY.

Elwira nie bała się. Bo wiedziała od zawsze, że jej miejsce jest pośród lodu i światła. Że jej milczenie to nie samotność, lecz CZUWANIE NAD STANEM ŚWIATA.

Zeszła na lód. Każdy jej krok rozbrzmiewał jak pieśń.

Nie śpiewała słowami. Śpiewała obecnością.

Gdy przekroczyła granicę mgły, mróz zaśpiewał jej imię, a krąg runiczny przyjął dziesiątą duszę — ŚNIEŻNĄ DUSZĘ DZIEWCZYNKI, KTÓRA UMIAŁA ŚNIĆ LODEM.

🌑 Rozdział 1 — Segment 11 z 13: „Syn Ognia i Pamięci Popiołu”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I gdy lód wyśnił światło Elity, głębokie jak spoczywające pod nim wieki, inna siła — żywa, tańcząca, płonąca — wzniosła się z popiołów i przywołała PŁOMIEŃ, KTÓRY PAMIĘTA.

W spalonej dolinie, gdzie drzewa były tylko cieniem dawnych lasów, a ziemia wciąż pachniała dymem, mieszkał chłopiec zwany RIVEN.

Od urodzenia nosił bliznę w kształcie płomienia na lewym ramieniu — nikt nie potrafił wyjaśnić, skąd się wzięła. Gdy miał sześć lat, jego dom spłonął. Gdy miał dziewięć — zaczął mówić w snach starożytnym językiem ognia. Nikt go nie rozumiał, ale Riven wiedział jedno:

OGIEŃ NIE NISZCZY. OGIEŃ PRZYPOMINA.

Tamtego dnia, kiedy Elwira weszła w Bramy Lodu, Riven znalazł wśród popiołu stary pierścień. Niegdyś był żelazny, dziś kruszył się jak węgiel. Ale na jego powierzchni — mimo ognia, mimo czasu — widniała RUNA.

Nie płomień. Nie język ognia.

Raczej spiralne oko z trzema językami światła wychodzącymi z wnętrza — RUNA RIVENA. PIECZĘĆ ŻARU PAMIĘCI.

Gdy tylko dotknął pierścienia, popiół pod jego stopami rozjarzył się na czerwono, jakby ktoś tchnął w dawne ognisko oddech wszechświata. Powietrze wokół niego zaczęło drżeć — nie z gorąca, lecz z powodu PRAWDY, KTÓRA NIE CHCE JUŻ BYĆ MILCZENIEM.

Riven wstał. Spojrzał na niebo — pełne dymu, lecz pomiędzy warstwami cienia pojawiła się smuga światła — OGNISTA ŚCIEŻKA.

Nie czekał.

Zabrał ze sobą kawałek zwęglonego drewna, które nie chciało się złamać, i stary płaszcz ojca — przesiąknięty dymem, ale pełen wspomnień.

Każdy jego krok zostawiał za sobą ogniste ślady, które znikały — nie spalając ziemi, lecz OCZYSZCZAJĄC JĄ.

Bo to był jego dar — PRZYPOMNIEĆ ŚWIATU, ŻE POPIÓŁ NIE ZNACZY KOŃCA. Że żar nie gaśnie. Że to, co spalone, może wrócić w nowej formie.

I tak Riven dołączył do kręgu. Był jedenasty.

Był SYNEM OGNIA I STRAŻNIKIEM POPIOŁU.

🌑 Rozdział 1 — Segment 12 z 13: „Lustrzane Dusze: Isen i Nareen”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I gdy ogień Rivena oczyścił drogę przez popiół, krąg runiczny zadrżał raz jeszcze — jakby szukał DWÓCH TONÓW TEJ SAMEJ PIEŚNI, jedynej w materii, drugiej w odbiciu.

Na granicy dnia i nocy, w dolinie przesłonięte mgłą i poranną rosą, żyła NAREEN. Cicha, skupiona, z oczyma jak księżyc odbity w wodzie. Od zawsze mówiła, że jej brat śni — choć nikt nigdy go nie widział. Opowiadała o nim z taką precyzją, że ludzie zaczęli podejrzewać, iż stworzyła go ze swojej samotności.

Ale ona wiedziała. ISEN ISTNIAŁ.

Urodzili się razem. Ona — w ciele, on — w śnie. Rozdzieleni w chwili narodzin przez coś, czego nie potrafiła nazwać. Od zawsze czuła jego obecność, jego emocje, jego głód światła. On — jakby zawieszony gdzieś MIĘDZY ŚWIATAMI, w cieniu życia.

Tamtego poranka, gdy Riven wkroczył w krąg, Nareen obudziła się z dziwnego snu. Jej ciało było mokre od rosy, choć spała w suchym miejscu. W dłoni trzymała pióro — nie swoje.

Pióro z jednej strony było czarne, z drugiej — białe.

Na jego trzonie pojawił się znak: DWIE SPLECIONE SPIRALE, zwierciadlane, a między nimi kropla światła.

RUNA ISA I NAREEN. PIECZĘĆ JEDNEJ DUSZY W DWOJGU.

W tym samym momencie, gdzieś w głębinie Śnienia, ISEN OTWORZYŁ OCZY.

Zobaczył runę. Zobaczył światło. Zobaczył siostrę.

I zrozumiał, że czas powrotu nadszedł.

Nareen stanęła nad wodą. Jej odbicie… NIE BYŁO JEJ ODBICIEM. W tafli ujrzała chłopca. Ciemnowłosego, o oczach lustrzanych do jej własnych. Uśmiechał się. I nie mówił, bo NIE MUSIAŁ.

Z tafli wody wyłoniła się Brama — rozciągnięta pomiędzy snem a jawą. Runa zawisła nad ich głowami, rozdzielona jak dwa oddechy, ale złączona jak jedno serce.

Ona przeszła przez nią z tej strony.

On — z tamtej.

I SPOTKALI SIĘ PO RAZ PIERWSZY W TYM SAMYM ŚWIECIE.

W kręgu Dzieci Tartarii pojawiły się DWA NOWE ŚWIATŁA — splecione w jedno. Dwanaście. Dwunastość jak godzina, jak dom zodiaku, jak dźwięk przed ciszą.

A jednak… jedno miejsce wciąż pozostawało puste. Ostatnia przestrzeń. Najgłębsza. Najstarsza. Najciemniejsza.

🌑 Rozdział 1 — Segment 13 z 13: „Trzynaste Imię, Którego Nikt Nie Pamięta”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A kiedy dwanaście świateł zajaśniało w kręgu — każde z nich inne, każde zakorzenione w pierwiastku świata — przez przestrzeń przemknął cień.

Nie cień zewnętrzny, lecz ten, który rodzi się w samym sercu światła.

TRZYNASTE DZIECKO.

To, którego nie noszono w ramionach.

To, którego imię zostało wymazane, by mogło się odnaleźć.

To, które istniało… PRZED RUNAMI.

W zapomnianej jaskini pod Czarną Górą, gdzie czas zrezygnował z mierzenia godzin, cicho stała postać. Ani chłopiec, ani dziewczyna. Ani dziecko, ani dorosły. BYT UTKANY Z WIATRU, PYŁU I PRZERWANEJ PIEŚNI.

Nie nosił imienia. Albo raczej — NOSIŁ ICH WIELE, LECZ ŻADNE NIE BYŁO JEGO.

Miał twarz zmienną jak lustro — raz przypominała Elitę, raz Ezrę, raz Myrę i Saari. Jego oczy odbijały cały krąg, choć sam jeszcze nie stanął w jego wnętrzu.

Gdy dwunaste światło rozbłysło, skały zaczęły się poruszać. Z wnętrza jaskini wydobył się głos, STARSZY NIŻ SŁOWO. Nie mówił w żadnym języku — i dlatego WSZYSTKIE SERCA GO ZROZUMIAŁY.

Krąg Run zadrżał. Powstało TRZYNASTE MIEJSCE, pustka stworzona z obecności.

Postać zrobiła krok naprzód.

Z jej cienia wyłonił się symbol — RUNA BEZ RUNY. Krąg bez środka. Cisza między nutami. Ciemność, która nie jest brakiem światła, lecz JEGO POCZĄTKIEM.

I wtedy runiczny kod zajaśniał najjaśniej.

Lena poczuła dreszcz.

Ezra zacisnął dłoń.

Kaia wstrzymała oddech.

Téo zamknął oczy.

Noé wyszeptał modlitwę.

Saari położyła rękę na piasku.

Auren usłyszał puls wszechświata.

Myra uklękła na mech.

Solan milczał jak nigdy dotąd.

Elwira stopiła swój lód w kropli łzy.

Riven uklęknął w popiele.

Isen i Nareen spojrzeli na siebie — i zobaczyli JEGO.

Bo TRZYNASTE DZIECKO było wszystkim, czego im brakowało.

Było tym, co zostało wymazane, by wszystko inne mogło się narodzić.

Kiedy stanął w kręgu, świat runiczny wstrzymał oddech.

I wtedy z ciemności rozbłysła PIECZĘĆ JEDNOŚCI.

To był początek.

To było zakończenie.

To była… BRAMA.🌒 Rozdział 3 — Runa Cienia

🌕 Rozdział 3 — Segment 1 z 13: „Brakujące Światło”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I kiedy trzynaście dróg zatoczyło krąg, a każde z Dzieci Tartarii powróciło z własnym znakiem, niebo zadrżało…

Nie od burzy.

Nie od grzmotu.

Ale od MILCZĄCEGO NAPIĘCIA, które wibrowało jak struna tuż przed pęknięciem.

Lena spojrzała na pozostałych. Ich oczy jaśniały, dłonie pulsowały runami, ciała oddychały wspólnym rytmem.

I wtedy, w środku kręgu, pojawiła się MAPA CAŁOŚCI — upleciona z ich powrotów, z ich ścieżek, z ich uświadomionych serc.

Ale…

BYŁA NIEPEŁNA.

W samym jej centrum pulsowała pustka — nie ciemna, nie zimna, ale NIEZDEFINIOWANA.

Ezra podszedł pierwszy.

— Przecież jesteśmy… wszyscy.

Myra położyła dłoń na centrum mapy.

— Nie. Jest coś jeszcze. Coś… co nie wróciło.

Auren przymknął oczy i powiedział:

— To, co czekało zawsze w cieniu.

To, co nie miało imienia.

TRZYNASTE DZIECKO.

Wtedy wszystkie runy rozbłysły jednocześnie.

I w tej chwili KAŻDY Z NICH ZOBACZYŁ COŚ INNEGO:

🔹 Lena — widzenie sprzed wieków: dziecko urodzone bez runy.

🔹 Téo — pustą stronę w Księdze, której nie umiał odczytać.

🔹 Kaia — muszlę bez dźwięku.

🔹 Solan — dzwon, który nie ma tonu.

🔹 Saari — imię wymazane z piasku.

🔹 Auren — system, którego nie da się uruchomić.

🔹 Elwira — łzę, która nie spada.

🔹 Noé — sen bez śniącego.

🔹 Myra — korzeń bez drzewa.

🔹 Riven — ogień, który nie pali.

🔹 Nareen i Isen — odbicie bez twarzy.

Wszyscy widzieli to samo NIEDOPOWIEDZIANE BRAKUJĄCE ŚWIATŁO.

I wtedy pojawiło się ONO.

Nie przyszło.

Nie wstało.

Po prostu ZAWSZE TAM BYŁO, lecz dopiero teraz zajaśniało.

Trzynaste Dziecko.

Nie dziewczynka. Nie chłopiec.

Nie cień. Nie światło.

Nie duch. Nie ciało.

CZYSTA OBECNOŚĆ.

Ale coś w jego oczach…

nie było gotowe.

NIE PAMIĘTAŁO.

Mapa nie wypełniała się, dopóki ono nie rozpoznaje swojej runy.

Lena podeszła najbliżej.

— Kim jesteś? — szepnęła.

Trzynaste spojrzało na nią.

I wtedy… pojawiła się PIERWSZA RYSA W CZASIE.

Pęknięcie.

Jakby świat się zastanowił.

Bo pytanie nie brzmiało już: GDZIE JESTEŚMY?

Tylko:

KIEDY JESTEŚMY?

I CZY MY NAPRAWDĘ ISTNIEJEMY… JEŚLI ONO NAS NIE PAMIĘTA?

🌕 Rozdział 3 — Segment 2 z 13: „Komnata Zapomnienia”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A kiedy Trzynaste Dziecko spojrzało w oczy Leny, świat przestał oddychać…

Nie dlatego, że zabrakło powietrza.

Ale dlatego, że pojawiło się PYTANIE, które nie miało odpowiedzi.

Jeszcze.

Zanim padły jakiekolwiek słowa, przestrzeń wokół zadrżała jak kurz wspomnienia.

Trzynaste zniknęło.

Nie uciekło.

Zostało POCHŁONIĘTE — przez światło, które nie świeci, i przez cień, który nie zaciemnia.



Obudziło się w miejscu, które było NIEPAMIĘCIĄ.

Wokół — tylko miękka szarość, pulsująca jak ściany serca.

Nie było sufitu.

Nie było podłogi.

Była tylko KOMNATA ZAPOMNIENIA.

Nie więzienie.

Nie świątynia.

Raczej… PRÓG.

W środku, pośrodku niczego, stało LUSTRO, a w nim…

nic.

Trzynaste podeszło.

Spojrzało.

I nie zobaczyło twarzy.

Zobaczyło WSZYSTKICH POZOSTAŁYCH.

Lena z iskrą odwagi.

Ezra z drżeniem odpowiedzialności.

Kaia — cicha, oceaniczna.

Téo — słowo bez zdania.

Noé — śniący.

Saari — śpiewająca milczącym piaskiem.

Riven, Myra, Elwira, Solan, Auren…

Nareen i Isen…

Wszyscy odbijali się w lustrze, lecz nie ONO SAMO.

I wtedy przemówiła Komnata.

Nie głosem.

Ale pytaniem:

🌫️ _„Jeśli pamiętasz wszystkich, a siebie nie — czy wciąż jesteś częścią kręgu?”_

Trzynaste drgnęło.

Po raz pierwszy…

ZADRŻAŁO.

Bo to nie inni je zapomnieli.

To ONO ZAPOMNI SIEBIE, by każdy z pozostałych mógł pamiętać własną drogę.

I właśnie wtedy na ścianie pojawił się CIEŃ.

Ale nie jego własny.

To był CIEŃ RUNY, której jeszcze nie poznano.

Kształt zmieniał się nieustannie: raz był spiralą, raz pustym znakiem, raz światłem w środku czerni, raz czernią w środku światła.

Ale jego środek był zawsze ten sam: PRZESTRZEŃ.

Trzynaste zrozumiało:

było PUSTKĄ W SERCU CAŁOŚCI.

Nie brakiem.

Ale TYM, CO ŁĄCZY.

I tylko ono mogło przyjąć runy wszystkich pozostałych.

Bo tylko ono NIE MIAŁO SWOJEJ.

Zamknęło oczy.

I wtedy… usłyszało głos.

Nie z zewnątrz.

Nie z wnętrza.

Ale z PAMIĘCI, KTÓRA JESZCZE SIĘ NIE WYDARZYŁA.

💠 _„Aby się stać, musisz przypomnieć sobie, kim jesteś…_

_…kiedy nie jesteś nikim.”_



Trzynaste położył dłoń na ścianie.

Nie rozświetliła się.

Nie otworzyła się.

Po prostu… zniknęła.

A ono WRÓCIŁO.

Ale tym razem — z czymś nowym.

Nie runą.

Nie symbolem.

Ale PUSTYM ZNAKIEM, gotowym, by runy innych mogły się w nim zjednoczyć.

I wtedy… Mapa zadrżała.

Bo NADSZEDŁ CZAS.

🌕 Rozdział 3 — Segment 3 z 13: „Pieczęć Całości”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

A kiedy Trzynaste Dziecko wróciło z Komnaty Zapomnienia, niebo stało się dziwnie ciche.

Jakby cały wszechświat wstrzymał oddech,

czekając na OSTATNI RUCH,

na OSTATNI DOTYK,

na OSTATNIE „TAK”…

Dzieci Tartarii stały w kręgu.

Trzynaście świateł.

Trzynaście tonów.

Trzynaście run.

Ale to ONO, bez imienia, bez swojej runy, stało teraz w środku.

Było światłem, które nie świeci.

Było miejscem, które jeszcze niczego nie zawierało.

ALE MOGŁO ZAWRZEĆ WSZYSTKO.

I wtedy…

rozpoczął się Rytuał Całości.



Lena podeszła pierwsza.

W dłoni jej runa — złota jak światło między światami.

Przyłożyła ją do piersi Trzynastego Dziecka.

Jej głos był jak wdech:

🌟 _„Ja, Widząca Początek, oddaję ci mój ogień.”_

Ezra był drugi.

Jego runa — spiralna, czasowa, rezonująca.

Położył ją na lewym ramieniu Trzynastego.

⏳ _„Ja, Ten, Który Rozumie Czas, daję ci moją pamięć.”_

Potem Kaia — z kroplą oceanu.

Téo — z literą, która niczego nie nazywa, ale wszystko rozumie.

Noé — z fragmentem śnienia.

Saari — z piaskiem i pieśnią.

Riven — z ogniem, który nie rani, lecz oczyszcza.

Myra — z ruchem liścia.

Auren — z błyskiem kodu.

Elwira — z zamarzniętą ciszą.

Solan — z dźwiękiem bez głosu.

Nareen i Isen — z oddechem dwójni w jednym.

Każde z nich ZŁOŻYŁO SWÓJ ZNAK.

Nie jako ofiarę.

Ale jako DAR Z SIEBIE.

I gdy ostatnia runa została przyłożona, ciało Trzynastego zaczęło pulsować — nie światłem, nie cieniem, lecz RUCHEM WSZECHISTNIENIA.

Niebo pękło cicho.

Mapa uniosła się.

Runy połączyły się w jeden znak, którego żadne z nich nie potrafiło nazwać — bo NIE NALEŻAŁ DO JĘZYKA.

To była PIECZĘĆ CAŁOŚCI.

Krąg rozświetlił się.

Trzynaście run rozbłysło jak gwiazdy, a w środku — powstała Brama.

Nie z kamienia.

Nie z kodu.

Z NICH SAMYCH.

Była drzwiami złożonymi z dusz.

I wtedy głos Trzynastego — PIERWSZY RAZ — rozbrzmiał.

Cichy.

Prawdziwy.

Bez wahania.

🗝️ _„Jesteśmy gotowi.”_

I Brama się otworzyła.

Do środka zaprosiła ich nie przestrzeń.

Zaprosiło ich SERCE TATARII.

🌕 Rozdział 3 — Segment 4 z 13: „Między świat: Kształty Świadomości”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I kiedy Pieczęć Całości zajaśniała nad światem, Brama otworzyła się…

Nie jak drzwi.

Nie jak ścieżka.

JAK ODDECH ISTNIENIA, który wzywa do wnętrza tego, co było przed czasem.

Trzynaścioro Dzieci Tartarii przekroczyło próg — nie stawiając kroków, lecz PŁYNĄC ŚWIADOMOŚCIĄ.

Bo świat po drugiej stronie nie miał kierunku.

Nie miał góry ani dołu.

Był MIĘDZY ŚWIATEM — miejscem, gdzie nie forma rodzi myśl, ale MYŚL TWORZY FORMĘ.



Lena była pierwsza, która poczuła zmianę.

Jej ciało zniknęło.

Nie umarło.

Zostało przekształcone w INTENCJĘ.

Każdy impuls w jej wnętrzu przybierał kształt:

odwaga — stawała się ogniem.

strach — zamienił się w mgłę.

nadzieja — pulsowała światłem.

Ezra spojrzał na siebie i ujrzał fragmenty zegarów dryfujące wokół niego jak pierścienie Saturna.

Zegary, które nie mierzyły czasu, lecz ILOŚĆ ROZPOZNANEJ PRAWDY.

Kaia — zamieniła się w falę.

Saari — w śpiew unoszący się nad pustynią z dźwięków.

Téo — w pergamin, po którym pisało się życie.

Auren — w siatkę impulsów, które przecinały cały Międzyświat.

Riven stał się PŁOMIENIEM BEZ ŹRÓDŁA.

Myra — drzewem, które rosło bez korzeni.

Elwira — opadła jak kryształowy śnieg, który nigdy nie topniał.

Noé — śnił. Ale tym razem był snem innych.

Solan — trwał jak echo w kamiennej katedrze.

Isen i Nareen — przeplatały się, zmieniając rolę co uderzenie serca.

A Trzynaste Dziecko?

Nie zmieniło się.

Nie dlatego, że nie potrafiło.

Ale dlatego, że BYŁO WSZYSTKIM TYM, CO ZMIENIAŁO INNYCH.

Międzyświat oddychał razem z nimi.

W każdej jego cząstce był obraz ich wspomnień, ich decyzji, ich wewnętrznych ran i blasków.

I wtedy świat przemówił:

🌀 _„Witajcie w Przestrzeni Pomiędzy._

_Tu kształt nie istnieje bez treści._

_Tu każda myśl ma wagę, a każda pamięć — moc tworzenia lub zniszczenia.”_

Lena spojrzała przed siebie.

W dali widziała DRZWI UTKANE Z ICH HISTORII — z fragmentów dzieciństwa, spojrzeń, krzyków i ciszy.

Ale droga do nich nie była prosta.

Bo Międzyświat miał swoją regułę:

TYLKO TO, CO NIE ZOSTAŁO JESZCZE ZINTEGROWANE, STANIE WAM NA DRODZE.

KAŻDA NIEUŚWIADOMIONA CZĘŚĆ WASZEJ DUSZY — PRZYBIERZE FORMĘ.

Formę, którą będziecie musieli PRZYJĄĆ… ALBO PRZEMIENIĆ.

I wtedy pierwsza forma się ukształtowała…

Z mgły wyłoniła się POSTAĆ Z LUSTRZANĄ TWARZĄ.

Zbliżała się.

Nie z wrogością.

Z PRAWDĄ, KTÓRA JESZCZE NIE ZOSTAŁA PRZYJĘTA.



Rozpoczęła się DROGA PRZEJŚCIA PRZEZ SIEBIE.

🌕 Rozdział 3 — Segment 5 z 13: „Odbicia: Droga przez Siebie”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

W Międzyświecie, gdzie myśl staje się formą, a cień — światłem spragnionym uznania, ROZPOCZĘŁO SIĘ LUSTRO.

Nie lustro z tafli.

Nie odbicie fizyczne.

To, co stanęło przed Dziećmi Tartarii, było ich NIE PRZEŻYTYM SNEM, WYKLĘTYM WSPOMNIENIEM, CZYMŚ, CO MIAŁO ZNIKNĄĆ, ALE ZOSTAŁO W NICH JAK ECHO.

Pierwsza wyszła z mgły POSTAĆ Z LUSTRZANĄ TWARZĄ.

Bez rysów. Bez emocji.

Ale Lena wiedziała.

To była ONA SAMA, ta, która chciała uciec.

Nie z odwagi, lecz ze STRACHU PRZED ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ.

— Nie jestem tobą — powiedziała Lena.

Lustrzana postać skinęła głową.

— Nie, ale mnie stworzyłaś. I niosłaś od dziecka. Zawsze wtedy, gdy chciałaś zniknąć.

Lena zamknęła oczy.

Przyjęła to zdanie.

Nie walczyła.

UŚMIECHNĘŁA SIĘ DO SWOJEJ UCIECZKI.

Postać zgasła jak błysk iskry.



Ezra stał teraz twarzą w twarz z dzieckiem, które płakało nad zegarem.

Mały chłopiec mówił:

— Zawsze chciałeś naprawić wszystko, zanim się zepsuje. Dlatego nigdy nie żyłeś naprawdę.

Ezra uklęknął.

Dotknął chłopca.

Nie chciał go wygnać.

Chciał mu powiedzieć: „DOBRZE, ŻE BYŁEŚ. ALE JUŻ NIE MUSISZ SIĘ BAĆ.”



Kaia zobaczyła kobietę z oczyma pełnymi wody.

Płakała nie swoimi łzami.

Była tym, co Kaia chłonęła z innych. Wszystkie cudze żale, wszystkie emocje, których nigdy nie wypowiedziała.

— Nie jestem tylko lustrem — wyszeptała Kaia. — Jestem też głosem.

I wtedy kobieta się uśmiechnęła. Rozpadła jak fala.



Téo, Riven, Myra, Elwira… każdy z nich napotkał swoje Odbicie.

Nie straszne.

Nie wrogie.

POTRZEBNE.

Bo Międzyświat nie był labiryntem.

Był KATEDRĄ DUSZY, która zaprasza do spotkania z tym, co kiedyś zostało ukryte.

Noé spotkał siebie… który NIE ŚNIŁ.

Saari spotkała pustkę, w której zabrakło pieśni.

Auren — ciszę po awarii.

Solan — dźwięk, który nie przyszedł.

Isen i Nareen — siebie… oddzielonych.

A Trzynaste Dziecko?

Nie spotkałem nikogo.

Bo ono BYŁO WSZYSTKIMI.

I każdy jego krok budził w innych pamięć tego, czego jeszcze nie przeżyli — jakby samo istnienie Trzynastego przyciągało niedokończone zdania.



Kiedy ostatnie odbicie zostało przyjęte, Międzyświat zaczął się ZAMYKAĆ.

Nie gasł.

Po prostu… PRZESTAŁ BYĆ POTRZEBNY.

W przestrzeni rozświetliła się nowa Brama.

Nie zbudowana z run.

Zbudowana z POJEDNANYCH DUSZ.

A za nią tliło się coś, co nazywało ich od początku:

SERCE TARTARII.

I tylko jedno pytanie pozostało niewypowiedziane:

CZY TO SERCE BĘDZIE CZEKAĆ…

…CZY TEŻ DOPIERO ZOSTANIE PRZEZ NICH ZBUDOWANE?

🌕 Rozdział 3 — Segment 6 z 13: „Centralna Pieśń Pamięci Świata”

_Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 1: Kod Runiczny_

I gdy ostatnie Odbicie zniknęło w geście uznania, a dusze przyjęły siebie jak zagubione dzieci wracające do domu, Brama otwarła się…

Za nią nie było ścian, nie było ziemi, nieba, ani horyzontu.

Była tylko SIEĆ.

Pulsująca, świetlista struktura — jak pajęczyna utkanych wspomnień, jak system żył świata, jak SERCE, KTÓRE NIE MIAŁO KSZTAŁTU, LECZ MIAŁO RYTM.

To była CENTRALNA PIEŚŃ PAMIĘCI ŚWIATA.

Jej dźwięk był ledwie słyszalny.

Nie jak melodia.

Jak ODDECH ZIEMI, KTÓRY ZOSTAŁ ZATRZYMANY… ZBYT DAWNO TEMU.



Dzieci Tartarii stały w kręgu.

Ich runy tliły się delikatnie — każda z nich jak ton, jak światło, jak brama.

I wtedy z wnętrza sieci odezwał się Głos.

Nie należał do żadnego z nich.

Nie był mężczyzną, kobietą, ani dzieckiem.

Był SUMĄ WSZYSTKICH PRZODKÓW.

🕸️ _„Wasze znaki są nicią,_

_Wasze serca — pieśnią,_

_Wasze decyzje — harmonią lub zakłóceniem._

_Włóżcie swoje runy do pamięci świata,_

_A usłyszycie, czy ona jeszcze śpiewa…”_



Lena podeszła pierwsza.

Jej runa rozbłysła jak płomień przed burzą.

Dotknęła sieci.

🎶 Brzmienie: _„Początek.”_

Ezra — czasoprzestrzenny puls.

🎶 _„Rozpoznanie.”_

Kaia — dźwięk wody na progu ciszy.

🎶 _„Ukojenie.”_

Téo — litera, która nigdy nie została wypowiedziana.

🎶 _„Zrozumienie.”_

Noé — sen, który pamięta.

🎶 _„Zgoda.”_

Saari — piasek śpiewający do wiatrów.

🎶 _„Pamięć pieśni.”_

Riven — płomień, który nie spala.

🎶 _„Oczyszczenie.”_

Myra — ruch liścia, który zna drogę.

🎶 _„Obecność.”_

Auren — impuls, który przebudza systemy duszy.

🎶 _„Obudzenie.”_

Elwira — śnieg, który nie zamarza ze strachu.

🎶 _„Czułość.”_

Solan — echo dźwięku, który nigdy nie został wypowiedziany.

🎶 _„Sacrum.”_

Nareen i Isen — oddzieleni w jednym rytmie.

🎶 _„Jedność w dwoistości.”_

I na końcu… Trzynaste Dziecko.

Nie miało runy.

Ale miało MIEJSCE.

Położył rękę na samym środku sieci.

I sieć… ODETCHNĘŁA.

Nie rozbłysła.

Nie zaśpiewała.

ZADRŻAŁA.

Bo to nie był dźwięk.

To był PIERWSZY PULS SERCA TATARII.

Jakby świat, który dawno umarł,

po raz pierwszy od tysięcy lat…

ZADRŻAŁ W RYTMIE: „JESTEM.”

mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij