- W empik go
Zaginiony stradivarius - ebook
Zaginiony stradivarius - ebook
Zaginiony stradivarius (1895 r.) bywa czasami określany jako książka M.R. Jamesa, której ten nigdy nie napisał. Porównanie to jednak nie deprecjonuje wartości utworu Falknera, w którym młody arystokrata, John Maltravers, odnajduje skrzypce Stradivariusa ukryte w pokojach w Magdalen College w Oksfordzie. Ich poprzedni właściciel, okultysta Adrian Temple, starał się zrealizować Visio Malefica, wizję absolutnego zła. Potęgująca się obsesja bohatera na punkcie skrzypiec i historii czarnego maga prowadzi go w coraz mroczniejsze rejony życia i wyobraźni. Skrótowy opis fabuły niech jednak nie będzie mylący dla współczesnego czytelnika. Bohaterowie opowieści przedstawieni są w bardzo realistyczny sposób, a ich zachowania cechuje wiarygodność w stosunku do zaistniałych sytuacji niesamowitych. Poruszona tematyka zła stanowi z kolei ambitne wyzwanie intelektualne. Duża część narracji opiera się na mistycznej filozofii neoplatońskiej, a Falkner porusza w interesujący sposób popularne w XIX wieku zagadnienia, jak choćby związek między pięknem a moralnością, znany z powieści Oscara Wilde’a Portret Doriana Graya. Co bardzo istotne, kluczowym elementem fabuły jest muzyka, traktowana nie tylko jako matematyczna harmonia dźwięków, ale raczej jako droga do otwarcia pomostu między światem realnym a nadprzyrodzonym.
Zaginiony stradivarius to taka właśnie zapomniana perełka, której przypomnienie jest co najmniej potrzebne. Ten utwór potrafi zadziwić nawet bardzo obeznanego z klasyczną grozą czytelnika.
Piotr Borowiec
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-950610-9-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stradivarius odnaleziony.
Przedmowa do Zaginionego stradivariusa Johna M. Falknera.
Banalnym zdaje się stwierdzenie, iż literatura grozy może się poszczycić długą, bowiem sięgającą końca osiemnastego wieku tradycją. Jednak wniosek, będący logiczną konsekwencją tego stwierdzenia, takim banałem nie jest. W historii literackiego horroru, obejmującej ponad 250 lat, możemy odnaleźć wiele dzieł już zapomnianych, których ponowne odkrycie przynosi radość fanom, czytelnikom satysfakcję, a wydawcom dumę. Inaczej być nie może. W historii każdego gatunku zdarzają się twórcy, którzy nie osiągnęli należnego im statusu, nie cieszyli się odpowiadającą ich talentowi estymą lub osiągnęli ją w swoim czasie, lecz później ich sława przygasła.
Zaginiony stradivarius to taka właśnie zapomniana perełka, której przypomnienie jest co najmniej potrzebne. Ten utwór potrafi zadziwić nawet bardzo obeznanego z klasyczną grozą czytelnika – a wierzę, że wielu takich znajduje się wśród odbiorców publikacji Wydawnictwa IX.
Pierwszą rzeczą, która zadziwia w przypadku utworu Falknera, jest fakt, iż jest to powieść o duchach. Nie tyle „opowieść”, ale właśnie – „powieść”. Dziewiętnastowieczne ghost story, gatunek popularny w wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, a w okresie edwardiańskim szalenie popularny, był domeną krótkich form. Wielki poprzednik Falknera, Joseph Sheridan Le Fanu, powieści pisywał, jednak nadprzyrodzonymi horrorami jego autorstwa bywały jedynie opowiadania. Równie genialny następca, Montague Rhodes James, także tworzył tylko niedługie historie.
Owszem, zdarzały się powieści, na przykład W kleszczach lęku Henry'ego Jamesa, jednak raczej na zasadzie wyjątku potwierdzającego regułę. I co ciekawe, Zaginiony stradivarius nie potwierdza znanego twierdzenia Edgara Allana Poe, iż utwór niesamowity powinien być krótki, tak aby czytelnik mógł go przeczytać na jednym posiedzeniu, gdyż tylko takie historie mogą utrzymać go w stanie napięcia, zainteresować, odnieść oczekiwany od literatury grozy skutek.
Mnie samemu trudno było oderwać się od powieści Falknera. Jest to historia zbudowana perfekcyjnie. Stylizowana na relację, którą narratorka zdaje swojemu krewnemu. Relacja ta dotyczy nieszczęsnych losów ojca owego krewnego. Cóż, zdaję sobie sprawę, iż konstrukcja twice told story jest czymś bardzo typowym dla literatury niesamowitej dziewiętnastego wieku. Wiem też, że potrafi zirytować, niepotrzebnie zamieszczać w narracji, a dla współczesnego czytelnika może być po prostu niestrawna. W przypadku niniejszej powieści jest zgoła inaczej.
Z początku narratorka jedynie opowiada losy protagonisty, swojego brata. W miarę fabuły jej rola wzrasta, staje się aktywnym uczestnikiem zdarzeń. To przejście od protagonisty do narratora jest płynne. Falkner znakomicie operuje pisarskim warsztatem, perfekcyjnie panuje nad intrygą i wplątanymi w nią postaciami. Czytając Zganionego stradivariusa, miałem wrażenie, że obcuję z utworem uznanego pisarza o ogromnym dorobku.
I tu dochodzimy do drugiego faktu, który może zadziwiać. Przecież autor, w przeciwieństwie do wielu innych pisarzy tego okresu, miał skromny dorobek. Ciężko go porównywać do dorobku wspomnianych H. Jamesa i J. Sh. Le Fanu. Co więcej, Zganiony stradivarius jest jego jedyną powieścią grozy. Oprócz tego napisał znaną w Polsce powieść dla młodzieży Diament Mohuna oraz mystery thriller The Nebuly Coat. Zdaje się, pisarstwo było dla Falknera jedynie istotnym hobby, pasją, bowiem znany był w Wielkiej Brytanii przełomu XIX i XX wieku głównie jako paleontolog oraz biznesmen. Dzięki wieloletnim podróżom Falkner zdobył ogromne doświadczenie i wiedzę, które wykorzystywał później w swojej twórczości.
Faktycznie, autor jawi się jako erudyta, człowiek posiadający niebywałą wiedzę w dziedzinie historii kultury, lutnictwa i muzyki. Wiedza ta w sposób bardzo przystępny wykorzystana została w Zaginionym stradivariusie. Sam sporo dowiedziałem się na temat Antonia Stradivariego z lektury powieści. Co mnie zadziwia i mi imponuje – informacje te zostały przedstawione czytelnikowi w sposób absolutnie nienużący. Snując swój wykład o historii lutnictwa, obok frapującej powieści o duchach, Falkner ani na moment nie nudzi.
Jednakże ani tak zwany research, ani sprawność narracyjna nie przesądzają o wielkości powieści Falknera. Są to kwestie istotne, lecz jedynie warsztatowe. Moim zdaniem najbardziej zachwycającym i zadziwiającym w dobrym ghost story jest pomysł – koncepcja, idea, jakaś oryginalna myśl. I tu okazuje się, że Falkner wyprzedził swoje czasy. W powieści występuje pewien artefakt, mający nadprzyrodzone właściwości. Ów tytułowy stradivarius jest nawiedzony. Tak, jak kilka lat później nawiedzone będą mezzotinta albo dom dla lalek u M.R. Jamesa. Faktycznie, w Zaginionym stradivariusie odnaleźć można ten sam klimat, który znajdziemy później u autora Opowieści starego antykwariusza. Z tym, że Falkner był pierwszy!
Pomimo to nie zgadzam się ze stwierdzeniem, które można napotkać w nielicznych omówieniach Zaginionego stradivariusa, iż powieść ta mogłaby wyjść spod ręki M.R. Jamesa – gdyby tylko James pisywał powieści. Przede wszystkim, nadprzyrodzone zagrożenie u autora Nawiedzonego domu dla lalek wywierało bardzo namacalny, niemal fizyczny wpływ na osoby, które się z nim stykały. U Falknera nawiedzenie odciska się przede wszystkim na psychice ofiary.
Nie oznacza to, że Zaginiony stradivarius pozbawiony jest scen grozy. Ale to nie typowy sztafaż wiktoriańskiej opowieści o duchach jest tu najważniejszy. Owszem, mamy powrót potępionej duszy z zaświatów. Występuje tu też, a jakże, fascynująca Tajemnica. Jednak jest to przede wszystkim powieść o fascynacji sztuką. Fascynacji ambiwalentnej, która może mieć swoje mroczne, obsesyjne oblicze. W pewnym momencie przyjaciel protagonisty mówi do niego: Zeszłej nocy siła wielkiej pasji, (…), w połączeniu z potęgą pięknej muzyki tak pobudziły twój umysł, że zostałeś obdarzony szóstym zmysłem i mogłeś dostrzec to, co wcześniej było niewidoczne. Muzyka, jestem przekonany, stanowi klucz do owego szóstego zmysłu.
Owo otworzenie „szóstego zmysłu” okazuje się dla głównego bohatera zgubne. Moim zdaniem ciężko stawiać mu z tego powodu zarzut, winić za zniszczenie siebie i swojej rodziny. Ocena moralna protagonisty nie może być jednoznaczna. Sam przecież fascynację podzielam – tyle że jest ona skierowana ku dziełom literackim, równie dopieszczonym i dopracowanym, jak te osiemnastowieczne skrzypce włoskiego mistrza. Takim „zaginionym stradivariusem powieści grozy” okazuje się książka, którą Państwo teraz macie zaszczyt przeczytać.List od PANNY SOPHII MALTRAVERS
do jej bratanka, SIR EDWARDA MALTRAVERSA,
wówczas studenta Christ Church w Oksfordzie.
Budynki Pauncefort 13, Bath,
21 października 1867 r.
MÓJ DROGI EDWARDZIE!
Twój nieżyjący ojciec przed śmiercią zażyczył sobie, aby pewne wydarzenia, które miały miejsce w ostatnich latach jego życia, zostały Ci opowiedziane, gdy będziesz starszy. Ograniczyłam się do opisania ich po części na podstawie moich własnych wspomnień – które wciąż niestety pozostają zbyt żywe – a po części posiłkując się notatkami sporządzonymi w czasie, gdy brat mój był umierający. Ponieważ jesteś już w odpowiednim wieku, przedstawię Ci tę opowieść. Siłą rzeczy znaczna jej część jest dla mnie niezmiernie bolesna do opisania, ale jednocześnie uważam, że lepiej się stanie, jeśli poznasz prawdę ode mnie, aniżeli miałbyś wysłuchać przeinaczonych opowieści innych ludzi, którzy nie kochali Twojego ojca tak, jak ja.
Kochająca ciotka
SOPHIA MALTRAVERS
Do sir Edwarda Maltraversa, baronaEton College – jedna z najstarszych w Anglii szkół męskich z internatem (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).
Christ Church (ang. dosł. Kościół Chrystusa) – jedno z najbardziej prestiżowych kolegiów wchodzących w skład Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Magdalen Hall – podobnie jak Christ Church, jedno z najbogatszych kolegiów wchodzących w skład Uniwersytetu Oksfordzkiego.
New College Lane – historyczna ulica w centrum Oksfordu słynąca z mostu Hertford Bridge znanego jako „Most Westchnień”.
New College (właśc. New College of St Mary, ang. Nowe Kolegium św. Marii) – także jedno z najbardziej znanych kolegiów Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Basso continuo (także bas figuralny) – w XVII i XVIII w. linia głosu basowego, stanowiąca harmoniczny fundament utworu. Była oznaczana specjalnym systemem zapisu polegającym na notowaniu tylko melodycznej linii basowej; pozostałe głosy improwizowano, opierając się na ścisłych regułach.
Coranto (wł. kurant) – francuski taniec dworski.
Sarabanda – powolny taniec dworski.
Gagliarda – żywy i skoczny taniec dworski z okresu renesansu, a także forma muzyczna; pochodzi z Francji lub Włoch.
Menuet – francuski taniec ludowy, a później dworski.
Arcangelo Corelli (1653-1713) – włoski kompozytor i skrzypek.
Tydzień Pamięci (ang. Commemoration Week) – tydzień po zakończeniu ostatniego pełnego semestru roku akademickiego. Jest to czas uroczystości i balów na cześć ofiarodawców Uniwersytetu Oksfordzkiego. Zwyczaj ten jest wciąż pielęgnowany.
St John’s College (ang. Kolegium św. Jana) – jedno z najlepszych (obecnie najlepsze) kolegiów Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Aurum per medios... (łac.) – złoto środkiem janczarów zbrojnych się przekradnie (cytat z Horacego w przekładzie S. Twardowskiego).
Woda z grzanek – tradycyjny napój przygotowywany przez zanurzenie przypalonych grzanek w wodzie i jej odsączenie.John Meade Falkner
(08.05.1858–22.07.1932)
Był angielskim powieściopisarzem i poetą, a jednocześnie paleografem oraz znakomitym biznesmenem, który podczas I wojny światowej został przewodniczącym spółki Armstrong Whitworth. Dziś znany przede wszystkim ze swojej powieści dla dzieci i młodzieży Moonfleet, kilkukrotnie zekranizowanej, a w Polsce wydanej pod tytułem Diament Mohuna. Wszystkie z jego jedynie trzech książek są ucieleśnieniem wrażeń i wspomnień młodzieńczych lat, miłości do natury i nigdy niewygasłego zainteresowania sztuką, kulturą i wyobraźnią średniowiecza.