- W empik go
Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 16 R. 2020 - ebook
Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 16 R. 2020 - ebook
Tematem przewodnim 16. numeru rocznika, którego współredaktorami są naukowcy z Centrum Badań Żydowskich UŁ, jest historia getta łódzkiego.
Numer rozpoczynają wspomnienia Mariana Turskiego o ostatnich dniach w getcie w sierpniu 1944 r. Obok głosu świadka, prezentujemy czytelnikom studium Andrzeja Czyżewskiego o prowadzonej przez władze PRL polityce historycznej dot. getta, artykuł Ewy Wiatr o funkcjonowaniu młodzieżowych grup na Marysinie czy tekst Michała Trębacza poświęcony spuściźnie fotograficznej getta. Irmina Gadowska pisze o malarzach, Adriana Bryk przedstawia historią poczty, a Krystyna Radziszewska opisuje losy Żydów europejskich deportowanych do getta z jesienią 1941 r. Badania na materiałach z getta łódzkiego i warszawskiego oparli Jacek Walicki, porównujący funkcjonujące w gettach archiwów i Sylweriusz Królak analizujący opisy spacerów po obu gettach. Andrzej Grzegorczyk omawia organizację pierwszej fali deportacji z getta a Bartosza Grzanki pisze o działalności SS-Sonderkommando Kulmhof. Publikujemy też dziennik z getta Viktora Hahna, relację Mordechaja Żurawskiego, uciekiniera z Chełmna oraz opracowanie Waldemara Szulca o obozie śmierci.
Poza tematyką łódzką w numerze znajdzie Czytelnik również m.in. artykuł Sławomira Poleszaka dotyczący „żołnierza wyklętego” Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Dariusza Libionki piszącego o postępowaniach sądowych przeciwko członkom lokalnych struktur NSZ powiatów miechowskiego i pińczowskiego, Adama Kopciowskiego o lubelskim kolaborancie Szamie Grajerze, czy Nawojki Lobkowicz o problemach z restytucją zagrabionego przez nazistów mienia.
Chcielibyśmy też zwrócić uwagę czytelników na zamieszczone w dziale „Materiały” pisane jesienią 1942 r. listy lekarza Józefa Jabłońskiego, ukrywającego się wówczas ze względu na pochodzenie na Lubelszczyźnie. Listy te są nietypowe z kilku powodów, o czym pisze podający je do druku wnuk dr. Jabłońskiego – prof. Marcin Kula.
Powraca dział „Curiosa”, a w nim teksty Agnieszki Haski o najnowszej literaturze dotyczącej Auschwitz oraz Alicji Podbielskiej o toruńskim sposobie „upamiętniania” pomocy udzielanej Żydom.
W numerze działy:
- Studia
- Getto łódzkie
- Sylwetki
- Z warsztatów badawczych
- Materiały
- Punkty Widzenia
- Omówienia, recenzje, przeglądy
- Upamiętnienia Zagłady
- Curiosa
A w nich między innymi:
Andrzej Czyżewski o getcie łódzkim w polityce historycznej
Ewa Wiatr o ruchu hachszarowym w getcie łódzkim
Irmina Gadowska o artystach plastykach w getcie łódzkim
Sławomir Poleszak o ostatnim „wykletym” i Żydach
Dziennik prażanina Viktora Hahna z łódzkiego getta
Relacja Mordechaja Żurawskiego z Chełmna
Ryszard Lerczynski – jedyny łódzki Sprawiedliwy
Jacek Walicki o różnicach i podobieństwach archiwum getta łódzkiego i Archiwum Ringelbluma
Andrzej Grzegorczyk o transportach kolejowych z getta łódzkiego do obozu zagłady Kulmhof
Adriana Bryk o poczcie działajacej w getcie łódzkim
Sylwetka Danuty Dabrowskiej
Michał Sobelman o problemach z „listą Ładosia”
Alicja Podbielska o upamiętnieniu Sprawiedliwych w Toruniu
Spis treści
Od Redakcji 13
Getto łódzkie 1940–1944
„Więcej nic nie powiem…” Rozmowa z Marianem Turskim – ocalałym z getta łódzkiego – przeprowadzona 28 sierpnia 2019 r. w przeddzień obchodów 75. rocznicy likwidacji getta łódzkiego 21
Marian Turski, Przemowa ocalałego z getta łódzkiego wygłoszona 29 sierpnia 2019 r., w dniu obchodów 75. rocznicy likwidacji getta łódzkiego 31
Marian Turski, Wspomnienie o likwidacji getta łódzkiego 35
In memoriam
Łucja Pawlicka-Nowak (1938–2020) – badaczka Zagłady, prekursorka archeologii miejsc pamięci [Przemysław Nowicki] 43
Janina Ludawska [Marcin Wilk, Marta Prochwicz] 47
Studia
Ewa Wiatr, Ruch hachszarowy w getcie łódzkim 1940–1941 w świetle dokumentów 55
Irmina Gadowska, Warunki działalności artystycznej plastyków w getcie łódzkim 1940–1944 w świetle źródeł: dokumentacji administracyjnej, wspomnień i relacji świadków 83
Andrzej Czyżewski, Pamięć marginalizowana, niechciana, cicha… – łódzkiegetto w polityce pamięci historycznej PRL 118
Adam Kopciowski, Szama Grajer – „żydowski król” z Lublina 160
Nawojka Cieślińska-Lobkowicz, Polskie. Żydowskie. „Pożydowskie”. Nazistowska grabież dzieł sztuki i problemy restytucji w Polsce 1945–2000 200
Sławomir Poleszak, Czy okupacyjna przeszłość sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” miała wpływ na powojenne losy „ostatniego zbrojnego”? 233
Dariusz Libionka, Lokalne struktury Narodowych Sił Zbrojnych wobec ukrywających się Żydów w świetle powojennych materiałów śledczych i procesowych – przypadek powiatów miechowskiego i pińczowskiego 278
Sylwetki
Adam Sitarek, Danuta Dąbrowska – pionierka badań nad łódzkim gettem 315
Joanna Król, „Podczas wojny przebywał w łódzkim getcie”. Portret architekta Ignacego Gutmana 324
Materiały
Dziennik Viktora Hahna z łódzkiego getta [oprac. Adam Sitarek] 343
„Wyprawa w świat”. Wywiady przeprowadzone w getcie łódzkim przez członków Ha-Szomer Ha-Cair [oprac. Ewa Wiatr] 365
Michał Trębacz, Oficjalne i intymne. Getto łódzkie w fotografiach 393
Michał Trębacz, „Cieszę się, że Państwo Putersznyt przeżyli wojnę i są ze sobą
szczęśliwi”. Ryszard Lerczyński – jedyny łódzki Sprawiedliwy 414
Relacja Mordechaja Żurawskiego z Chełmna nad Nerem [oprac. Łucja Pawlicka-Nowak, Monika Polit, tłum. Monika Polit, Anna Styczyńska, Miłosz Omietoński] 421
Nieznane opracowanie: Waldemar Szulc, „Chełmno nad Nerem (Kulmhof). Hitlerowski obóz natychmiastowej zagłady” [oprac. Piotr Litka, Zdzisław Lorek, Grzegorz Pawlikowski] 435
Jankiew Pat. „Żydowski brat z ziemi amerykańskiej, który jest też polskim Żydem” [tłum i oprac. Monika Polit] 454
W pierwszym kręgu. Listy ukrywającego się [oprac. Marcin Kula] 464
Z warsztatów badawczych
Jacek Walicki, Wydział Archiwum getta łódzkiego a Archiwum Ringelbluma 497
Adriana Bryk, „Najlepsze dziecko Prezesa” – poczta w getcie łódzkim (1939–1944) 523
Krystyna Radziszewska, Wydział dla Wsiedlonych w getcie łódzkim w świetle dokumentów archiwalnych i tekstów autobiograficznych 554
Andrzej Grzegorczyk, Procedura i przebieg transportów kolejowych z getta łódzkiego do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (styczeń– maj 1942 r.) 578
Bartłomiej Grzanka, Działalność SS-Sonderkommando Kulmhof w lutym i marcu 1942 r. w świetle dowodów księgowych Sonderkonto 12300 z zasobu Archiwum Państwowego w Łodzi 600
Sylweriusz B. Królak, Spacerem po getcie. Doświadczenie przestrzeni getta w Łodzi i w Warszawie z perspektywy pieszego 613
Aleksandra Kasznik-Christian, Sprawa Marty Puretz, domniemanej agentki Gestapo z krakowskiego getta 629
Punkty widzenia
Marta Tomczok, Getto łódzkie we współczesnej literaturze dla dzieci i młodzieży. Krytyka „nowej wrażliwości” 665
Joanna Tokarska-Bakir, Przedziały śmierci. O książce Jana Grabowskiego, Na posterunku. Udział polskiej policji granatowej i kryminalnej w zagładzie Żydów 685
Michał Sobelman, Paszporty złudzeń. Sprawa paszportów południowoamerykańskich widziana z Będzina 700
Upamiętnienia Zagłady
Joanna Gubała-Czyżewska, Upamiętnienia Łodzi żydowskiej – w jaki sposób przeszłość uobecnia się w teraźniejszości 721
Andrzej Grzegorczyk, Nowa wystawa stała w Muzeum byłego niemieckiego Obozu Zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem 743
Zofia Wóycicka, Laboratorium zagłady – nowa ekspozycja historyczna na terenie obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem 747
Omówienia
Krzysztof Persak, Co dziś wiemy o niemieckich represjach za pomoc udzielaną Żydom? O książce Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej 761
Justyna Kowalska-Leder, Kłopotliwa kategoria. Wokół tomu Świadek: jak się staje, czym jest? 792
Recenzje
Ewa Wiatr, Krystyna Radziszewska (red.), Oblicza getta. Antologia tekstów z getta łódzkiego [Jacek Leociak] 809
Marta Janczewska, Jacek Leociak, Archiwum Ringelbluma. Antologia [Helena Datner] 815
Zoë Waxman, Kobiety Holocaustu [Martyna Grądzka-Rejak] 827
Noach Lasman, Wspomnienia z trzech światów [Ewa Teleżyńska-Sawicka] 833
Bożena Keff, Strażnicy fatum [Jan Borowicz] 839
August Grabski (red.), Pogromy Żydów na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, t. 4: Holokaust i powojnie (1939–1946) [Andrzej Żbikowski] 844
Magdalena Ruta, Nowe życie? Antologia literatury jidysz w powojennej Łodzi (1945–1949) [Agnieszka Żółkiewska] 850
„…udostępnione jak najszerszym rzeszom czytelników…” Wydania krytyczne prac Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej seria ŻIH Żydowskiej Komisji Historycznej [Agnieszka Haska] 857
Curiosa
Agnieszka Haska, Auschwitz z Auschwitz czyli przepis na bestseller 863
Alicja Podbielska, Toruńskie Yad Vashem 874
Noty o autorach 887
Kategoria: | Socjologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63444-71-6 |
Rozmiar pliku: | 19 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osiemdziesiąt lat temu w lutym 1940 r. na rozkaz władz niemieckich utworzono w Łodzi getto. Jedna trzecia mieszkańców miasta została uwięziona i poddana eksterminacji. „Wohngebiet der Juden, Dzielnica zamieszkania dla Żydów” – tak eufemistycznie określono zorganizowane na Bałutach i Starym Mieście getto – stała się miejscem tragedii około 200 tys. osób z Łodzi, okolicznych miast, mieszkańców miast z Rzeszy oraz Protektoratu Czech i Moraw. Ich tragedia to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń w historii społecznej Łodzi.
Wspomniana rocznica wraz z przypadającą w zeszłym roku 75. rocznicą likwidacji getta dały pretekst do zaproponowania czytelnikom tematu przewodniego numeru 16 rocznika „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”. Wydarzenia rocznicowe nie były jedyną inspiracją. W świecie naukowym oraz w kulturze masowej w Polsce i za granicą można zauważyć wzrost zainteresowania historią łódzkiej „dzielnicy zamkniętej”, co przekłada się na bogactwo podejmowanych tematów. Niniejsza publikacja choć w części stara się odpowiedzieć na to zapotrzebowanie, prezentując aktualny stan badań i mapę tematów podejmowanych przez reprezentantów różnych dziedzin nauki. W związku z podjętą tematyką do grona redaktorów dołączyli naukowcy związani z działającym na Uniwersytecie Łódzkim Centrum Badań Żydowskich, które jest współwydawcą niniejszego numeru rocznika. Jesteśmy przekonani, że przyczyni się to do integracji środowiska badaczy Zagłady i będzie kolejnym krokiem na drodze współpracy ośrodków badawczych z Warszawy i Łodzi.
Badania nad gettem łódzkim przechodziły skrajne stopnie intensywności. Tuż po wojnie, wraz z ulokowaniem w Łodzi Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej i zapoczątkowanym procesem gromadzenia materiałów archiwalnych, zakrojono szerokie plany badawcze. Niestety, po przeniesieniu Komisji do Warszawy oraz w związku z emigracją wielu historyków i Ocalałych, a także nieprzyjaznym klimatem politycznym prace wydawnicze i same badania nad dziejami łódzkiego getta zostały zatrzymane. Ponowne zainteresowanie tą problematyką obserwujemy na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, czego pokłosiem była publikacja najpierw dwóch (w czasopiśmie), a następnie trzech (w formie odrębnej publikacji) odnalezionych zeszytów tworzących Dziennik Dawida Sierakowiaka i Dziennik Jakuba Poznańskiego, a w następnych latach seria artykułów pionierki badań nad łódzkim gettem Danuty Dąbrowskiej na łamach „Biuletynu Żydowskiego Instytutu Historycznego”. W 1965 r. ukazał się tematyczny tom „Biuletynu”, na który składały się dokumenty i powojenne relacje opisujące działalność w getcie ugrupowań o charakterze lewicowym. Do marca 1968 r., gdy ze względu na sytuację polityczną – szalejącą kampanię antysemicką – zanotowano wyraźny odwrót od zainteresowania dziejami łódzkiego getta, zdążyły się ukazać dwa pierwsze tomy (z planowanych czterech) Kroniki getta łódzkiego w opracowaniu Dąbrowskiej i Lucjana Dobroszyckiego. Milczenie nad łódzkim gettem przerwano dopiero w latach osiemdziesiątych, gdy umożliwiono organizację sesji naukowych i pojawiły się pierwsze publikacje, których stopniowo przybywało po przełomie roku 1989. Najważniejszym momentem w badaniach nad gettem w XXI w. była konferencja pt. „Fenomen getta łódzkiego”, zorganizowana przez Uniwersytet Łódzki, Instytut Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowe w Łodzi oraz Żydowski Instytut Historyczny w 2004 r. Jej efektem jest publikacja o tym samym tytule. Od tego momentu szybko zaczęły się pojawiać kolejne projekty badawcze powiązane z łódzkim gettem, obejmujące coraz więcej dziedzin nauki. W 2008 i 2009 r. jako owoc współpracy naukowców związanych z ośrodkami akademickimi z Polski i Niemiec ukazała się pełna polska i niemiecka edycja Kroniki getta łódzkiego. Do koordynowania prac nad tym projektem w Łodzi zostało powołane Centrum Badań Żydowskich, które stało się odtąd głównym ośrodkiem inicjowania i prowadzenia badań nad gettem łódzkim w Polsce, realizowanych przez ściśle ze sobą współpracujących historyków, filologów germańskich i archiwistów, zarówno związanych z Uniwersytetem Łódzkim, jak i innymi ośrodkami naukowymi. Prace badawcze podejmowane w Łodzi zaowocowały wydaniem kilkunastu tomów źródeł, począwszy od Kroniki i Encyklopedii getta, po dzienniki, dokumenty, teksty literackie i albumy fotograficzne. Opracowania te są cytowane w większości zamieszczonych tutaj tekstów.
Wydane w ostatnich latach edycje źródłowe oraz, co również należy podkreślić, udostępniane na stronach internetowych przez polskie i zagraniczne instytucje archiwalia otwierają bardzo szerokie możliwości badawcze. Z radością należy przyjąć informacje o pojawiających się nowych przedmiotach i kierunkach badań, łączących nierzadko różne dyscypliny naukowe reprezentowane przez uczonych z Polski i zagranicy – przede wszystkim Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Prezentowany tom jest tego najlepszym przykładem.
Rozpoczynają go trzy teksty Mariana Turskiego: przemówienie wygłoszone z okazji uroczystości obchodów 75. rocznicy likwidacji getta łódzkiego, przeprowadzony wówczas wywiad oraz przygotowane specjalnie do tego tomu wspomnienia o ostatnich dniach w getcie w sierpniu 1944 r. Obok niezwykle ważnego głosu świadka i uczestnika wydarzeń prezentujemy czytelnikom kilkanaście artykułów i tekstów źródłowych zarówno o charakterze przekrojowym, jak i poświęconych wybranym, a nieprzebadanym dotąd zagadnieniom.
W obszernym studium o uprawianej przez władze PRL polityce historycznej Andrzej Czyżewski śledzi obecność, a częściej nieobecność i przemilczanie tematu getta od zakończenia wojny do 1989 r. Zagadnienia upamiętniania getta oraz świadomości łodzian na temat jego funkcjonowania pojawiają się w tekście Joanny Gubały-Czyżewskiej. Przekrojowy charakter ma również tekst Michała Trębacza, poświęcony liczącej kilkanaście tysięcy zdjęć spuściźnie fotograficznej. Autor dokonuje ich systematyzacji oraz wykazuje konieczność analizy w kontekście historycznym, przy pełnej wiedzy na temat fotografa, a także okoliczności wykonania zdjęcia.
Na materiałach z gett łódzkiego i warszawskiego oparli swe badania Jacek Walicki i Sylweriusz Królak. Ten ostatni przeprowadził analizę porównawczą opisów chodzenia po obu gettach, odwołując się do tekstów Stanisława Różyckiego (getto warszawskie) i deportowanego z Pragi Bernarda Heiliga (getto łódzkie). Z kolei Jacek Walicki podjął się ciekawego zestawienia obu funkcjonujących w gettach archiwów: działającej nielegalnie grupy „Oneg Szabat” oraz osadzonego w żydowskiej administracji getta łódzkiego Wydziału Archiwum. W tekście autor stara się pokazać przede wszystkim różnice między obydwoma instytucjami, wynikające z uwarunkowań, związanych z nimi osób, celów oraz przyjętej metodologii gromadzenia i opracowywania materiałów. Artykuł z pewnością nie wyczerpuje tematu, natomiast pokazuje bardzo szerokie możliwości dalszych badań.
Kolejne prezentowane teksty pogłębiają zagadnienia do tej pory omawiane bardzo ogólnie bądź wcale. Ewa Wiatr podejmuje w artykule bliżej nieznany dotąd polskiemu czytelnikowi temat funkcjonowania grup młodzieżowych na Marysinie w początkowym okresie działania getta. Z tematem tym korespondują opracowane przez tę badaczkę ankiety przeprowadzone w getcie łódzkim przez członków organizacji Ha-Szomer Ha-Cair. Historią powstałej w getcie poczty żydowskiej zajęła się Adriana Bryk, pracownica Archiwum Państwowego w Łodzi. Krystyna Radziszewska na podstawie przygotowanego w getcie materiału o Wydziale dla Wsiedlonych opisała losy deportowanych do getta jesienią 1941 r. 20 tys. Żydów z miast europejskich. Sylwetki mieszkających w getcie artystów malarzy i ich próby zorganizowania życia w warunkach, gdy działalność nie stanowiła dobra pierwszej potrzeby, przybliżyła Irmina Gadowska. Dzięki wnikliwej kwerendzie autorce udało się odtworzyć losy wielu malarzy znanych już przed wojną.
Nierozerwalnie z historią getta łódzkiego łączą się dzieje pierwszego na terenach okupowanej Polski ośrodka masowej zagłady Żydów w Chełmnie nad Nerem. Poświęcone temu zagadnieniu są artykuły Andrzeja Grzegorczyka – omawiający organizację pierwszej fali deportacji z getta, oraz Bartłomieja Grzanki – analizujący działalność SS-Sonderkommando Kulmhof w tym samym okresie. Otwartą ostatnio nową wystawę stałą w Muzeum byłego niemieckiego Obozu Zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem omawiają Zofia Wóycicka i Andrzej Grzegorczyk. W dziale „Materiały” znajdują się natomiast relacja Mordechaja Żurawskiego, jednego z nielicznych uciekinierów z obozu, oraz opracowanie Waldemara Szulca, mieszkającego przez kilka miesięcy w tamtych okolicach, dokumentującego po wojnie na własną rękę wydarzenia rozgrywające się w Chełmnie.
Wśród zamieszczonych w tomie materiałów źródłowych warto również zwrócić uwagę na dziennik Viktora Hahna opracowany przez Adama Sitarka. Jest to jedyny znany jak dotąd pochodzący z getta dziennik pisany w języku czeskim. Jego autora deportowano z Pragi i przebywał w Łodzi do maja 1942 r., kiedy to został wysłany do obozu pracy pod Poznaniem. Tekst ukazujący od wewnątrz życie społeczności czeskich Żydów przesiedlonych przymusowo do getta jesienią 1941 r. publikujemy jako pierwsi.
Poza tematyką łódzką w naszym tomie znajdzie czytelnik również artykuły dotyczące innych tematów. Dwa z nich traktują o przypadkach mordów dokonywanych na Żydach przez członków podziemia. Szczególnie ważny jest artykuł Sławomira Poleszaka zawierający okupacyjną biografię jednego z najbardziej rozpoznawalnych „żołnierzy wyklętych” – Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Poleszak, współautor monumentalnego Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, na podstawie drobiazgowej analizy źródeł dochodzi do zaskakujących i nieoczywistych wniosków. Okazuje się, że jednym z powodów ukrywania się bohatera tekstu przed komunistycznym aparatem bezpieczeństwa do 1963 r. były działania z czasów okupacji wymierzone w ukrywających się Żydów. Z kolei Dariusz Libionka pisze o postępowaniach sądowych przeciwko członkom lokalnych struktur NSZ powiatów miechowskiego i pińczowskiego, oskarżonym o działania przeciwko Żydom, poddając pod dyskusję wartość poznawczą materiałów wytworzonych przez powojenne urzędy bezpieczeństwa i sądy. Goszczący często na naszych łamach Adam Kopciowski przedstawia losy lubelskiego kolaboranta Szamy Grajera, poszukując w jego przedwojennej biografii klucza do zrozumienia jego późniejszych wyborów, Nawojka Cieślińska-Lobkowicz pisze zaś o problemach z restytucją mienia zagrabionego przez nazistów.
Chcielibyśmy też zwrócić uwagę czytelników na zamieszczone w dziale „Materiały” pisane jesienią 1942 r. listy lekarza Józefa Jabłońskiego, ukrywającego się wówczas ze względu na pochodzenie na Lubelszczyźnie. Listy te są nietypowe z kilku powodów, o czym pisze podający je do druku wnuk dr. Jabłońskiego – prof. Marcin Kula.
Powraca dział „Curiosa”, a w nim teksty Agnieszki Haski o najnowszej literaturze dotyczącej Auschwitz oraz Alicji Podbielskiej o toruńskim sposobie „upamiętniania” pomocy udzielanej Żydom.
* * *
Winni jesteśmy czytelnikom kilka uwag o przyjętych w tomie zasadach dotyczących nazewnictwa. W ostatnich latach przewija się w prasie i mediach społecznościowych dyskusja o używaniu bądź raczej nieużywaniu określenia „getto łódzkie”, będąca odpryskiem dyskusji o „polskich obozach śmierci”. Jej skutkiem stało się narzucenie w narracji oficjalnej stosowanej przez miejskie instytucje w Łodzi, a następnie stopniowe przyswojenie w sferze publicznej określenia „Litzmannstadt-Getto” lub „Getto Litzmannstadt” (nierzadko pisanego formie „Ghetto”) jako nazwy własnej. Nie nam oceniać logikę tych wywodów. Fakty są następujące: 12 kwietnia 1940 r. na prośbę Adolfa Hitlera nazwa Łodzi została zmieniona na Litzmannstadt, by uhonorować w ten sposób niemieckiego generała, aktywnego nazistę, Karla von Litzmanna; północna część miasta została wyznaczona na „dzielnicę zamkniętą” dla Żydów. Występujące w dokumentach określenie „Litzmannstadt-Getto” było więc określeniem geograficznym, a nie nazwą własną. Zdaniem redaktorów używanie go w takiej formie zarówno w mowie, jak i w piśmie jest niezgodne z zasadami języka polskiego. Poprawna forma, jaką sugerujemy, powinna zatem brzmieć: „getto w Litzmannstadt”. Nie widzimy też powodu, aby stosować bezrefleksyjnie wojenną nazwę Łodzi, mając świadomość, że gen. Litzmann był nazistą i entuzjastycznym zwolennikiem Adolfa Hitlera. Z tego względu, wierząc w inteligencję odbiorców świadomych narzuconej przez okupanta zmiany nazwy miasta, konsekwentnie staramy się używać określenia „getto łódzkie” lub „getto w okupowanej Łodzi”, z wyjątkiem sytuacji gdy z kontekstu i cytowanych dokumentów wynika potrzeba użycia wojennej nazwy Łodzi, a więc Litzmannstadt.
Kolejnym pojęciem wymagającym wyjaśnienia jest używana przez nas spolszczona forma niemieckiego słowa Sperre – blokada, zamknięcie. Jedną z form ucisku ludności żydowskiej stosowanych przez okupanta było wprowadzenie ograniczenia w przemieszczaniu się oraz blokady informacyjnej. Do języka getta przeszło przejęte z nazistowskiego języka pojęcie „postszpera” (pisane w takiej właśnie, spolszczonej formie) na określenie blokady korespondencji. Natomiast zarządzony w czasie deportacji z getta dzieci i osób starszych we wrześniu 1942 r. powszechny zakaz wychodzenia z domów (niem. Allgemeine Gehsperre) został spolszczony i wszedł do języka getta jako „szpera” i, używany często z przymiotnikiem „wielka”, stał się synonimem tej akcji wysiedleńczej. Określenia te pojawiają się również w ujednoliconej formie w tekstach prezentowanych w tomie.
Zamieszanie z nazewnictwem pojawiło się również w przypadku obozu w Chełmnie. Oficjalna nazwa na stronach muzeum brzmi obecnie: Muzeum byłego niemieckiego Obozu Zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. W dokumentach niemieckich z czasów drugiej wojny światowej nie występuje żadna nazwa własna tego ośrodka eksterminacji, pojawiają się stosowane w korespondencji urzędowej nazwy działających tam komand niemieckich (Kommando Kulmhof, Kommando Bothman, Kommando Lange). Uważamy, że również w tym wypadku nie można tych określeń stosować jako nazwy własnej obozu.„Więcej nic nie powiem…”
Rozmowa z Marianem Turskim – ocalałym z getta łódzkiego – przeprowadzona 28 sierpnia 2019 r. w przeddzień obchodów 75. rocznicy likwidacji getta łódzkiego¹
Gdy każdego roku rozmawiamy z gośćmi obchodów, okazuje się, że kontekst tych rozmów jest inny, zależnie od sytuacji politycznej w kraju. Gdy patrzy Pan na to, co się dzieje, na falę nienawiści, która się przelewa, zastanawiał się Pan, czy historia nas czegokolwiek nauczyła?
Pytanie jest odwieczne. Niby uczyliśmy się, że historia jest magistra vitae – historia nauczycielką życia – ale każdy dostaje po łapach oddzielnie. Jest to bardzo ważne pytanie, pytanie w istocie rzeczy o sens tego, co przekazujemy. Czasami się człowiek zastanawia, czy Auschwitz mógłby – nie w sensie dosłownym – powtórzyć się. Niestety, tak. Byłem w Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych, w czasie największego napięcia walki o prawa obywatelskie, i udałem się do największego ogniska walki o te prawa, na tzw. Deep South (Głębokie Południe USA). Murzyn, tak się nieelegancko wtedy mówiło, siedział w moim samochodzie obok mnie. Zauważyli to miejscowi biali, w miejscowości Magnolia w stanie Mississippi i podpalili mój samochód tylko dlatego, że był w nim ciemnoskóry obok białego.
Podczas tego pobytu (rok 1965) właśnie ktoś, kto dowiedział się, że przeżyłem Auschwitz, zadał mi pytanie: czy sądzisz, że ktoś poza Niemcami mógłby zorganizować Auschwitz? Odpowiedziałem: tak, to jest możliwe, jeżeli będą odpowiednie uwarunkowania. I u was to jest możliwe, ponieważ biały człowiek, prosty biały człowiek, nawet nie wielki plantator, nawet nie bogacz, jest największym przeciwnikiem równych praw. Dlaczego? Bo jego jedynym bogactwem jest jego biała skóra i on tego swojego skarbu broni. Bariery w prawie – bariery demokratyczne, bariery państwowe – to jest wasza szansa, żeby to nie przerosło w faszyzm. Niespodziewane zwycięstwo Donalda Trumpa w wielu stanach dowodzi tego, że ten biały człowiek, broniąc się przed utratą uprzywilejowanego statusu społecznego, poprze populistę i demagoga. Czy jest szansa, żeby to zatrzymać, żeby nie doszło do ostateczności, żeby populizm nie przerodził się w autorytaryzm, a potem w totalitaryzm – to sprawa być albo nie być amerykańskiej demokracji.
Czy ludzkość się uczy na swoich błędach? Gdyby ludzkość się uczyła, nie powinno było być Kambodży, gdyby ludzkość się uczyła, nie powinno być Nigerii, Sudanu, Jemenu dzisiejszego, gdzie ludzie umierają z głodu. Ale niektórzy mówią: „No tak, ale Auschwitz jest w Europie. Skąd oni mają o tym wiedzieć?” Jest w tym wiele racji. Odpowiedź na pytanie jest trudna, ale my musimy robić wszystko, co w naszej mocy, by powstrzymać kilka śmierci, kilkaset śmierci, kilka tysięcy śmierci. To nasz obowiązek!
Powstańcy warszawscy mówią do kiboli i ONR-owców: „nie zabierajcie nam naszych symboli”. Czy Wam coś jest zabierane przy tym, co się dzieje aktualnie w Polsce?
To wymagałoby dłuższej analizy. W krótkiej rozmowie nie ma możliwości, żeby powiedzieć, w jakim stopniu jest zabierane. Jest zabierane w sposób nieco bardziej zawoalowany. To jest rzecz podobna. Jeżeli tym, którzy spali pod pierzyną, gdy inni narażali wolność i życie, a potem nagle przywłaszczają sobie urojone zasługi i przypisują sobie odwagę, jaką nie wykazali się w czasie próby, okazuje się to samo uznanie co innym, to mamy na to odpowiedź.
W świetle tych tragicznych wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat czym dla Pana jest wybaczenie i pojednanie, czy ono jest w ogóle możliwe?
Ja będę o tym mówił jutro, trochę mi głupio o tym dzisiaj mówić, ale powiem. Jest stara biblijna nauka, która w jakimś sensie jest elementem zachowania żydowskiego. Zapewne często się z tym spotykaliście. Jest to nauka ujęta w jednym krótkim słowie – przykazaniu zachor. Zachor po hebrajsku znaczy: pamiętaj! Ci, którzy znają Biblię, wiedzą, że słowo to wyjęte ze zdania: „pamiętaj o tym, co ci uczynił Amalek”². Amalek był przywódcą plemienia, które chciało wytrzebić całkowicie Izraelitów. Więc: pamiętaj – zachor! Jest to w jakimś sensie jeden z kanonów życia żydowskiego i w pewnym sensie ogólnoludzkiego, bo Biblia jest własnością wszystkich. Jeden z wielkich myślicieli żydowskich – a do jego grobu stale ciągną pielgrzymki po dzień dzisiejszy – rabin Nachman Me-Uman z Humania (pochodził z Bracławia, ale pochowany został w Humaniu), powiedział rzecz niesłychanie mądrą: „Wielką sztuką jest umieć zapomnieć”. Więc jeżeli człowiek ma żyć i musi z innymi współżyć, to musi sobie uświadomić, że człowiek, który jest dzisiaj moim przeciwnikiem, będzie jutro nadal żył obok mnie. Więc jeżeli ja mam nie skakać mu ciągle do oczu, jeżeli nie mam wyrywać mu włosów, jeżeli nie mam go kopać, chociaż kiedyś on mnie kopał – to muszę posłuchać rabina Nachmana. Powiedziałem to kiedyś w namiocie na miejscu dawnej synagogi łódzkiej w obecności arcybiskupa Rysia i o tym będę chciał też jutro powiedzieć: tak, naszym obowiązkiem jest pamiętać, ale nie wolno być pamiętliwym.
„Ja nie znoszę wracać w miejsca, w których zdarzyło mi się coś złego. Dlatego patrzę zawsze na państwa, gdy przyjeżdżacie tutaj na obchody, i pytam: jak to jest, gdy przyjeżdżacie tutaj do Łodzi, skoro macie mieć prawo naprawdę złe wspomnienia, macie mieć prawo nienawidzić tego miejsca i nie chcieć tutaj być, a jednak przyjeżdżacie”.
Strasznie mi przykro. Jutro też chcę o tym mówić. Więc nie będę teraz rozwijał tematu. Powiem krótko: Kiedyś podobne pytanie zadali mi młodzi ludzie. „Dlaczego zostałeś w Polsce?”. Odpowiedziałem słowami poety Włodzimierza Majakowskiego (dzisiaj już prawie nieznanego; nie wiem, czy znacie jego nazwisko, jesteście zbyt młodzi, ale dla mnie był ważnym poetą mojej młodości). Powiedział on w jednym ze swoich poematów: „ziemię, w której było Ci bardzo dobrze, tę ziemię możesz zapomnieć. Ziemi, w której głodowałeś, w której cierpiałeś – nie zapomnisz nigdy w życiu”. Chyba to jest właściwa odpowiedź.
Jakie ma Pan wspomnienia z Druskiennik, z dzieciństwa, dobre?
Kochani. To jest nieporozumienie. Ja się urodziłem w Druskiennikach tylko dlatego, że tam mieszkali moi dziadkowie, rodzice mojej mamy. Moja mama, jak to wówczas zwykle bywało w tzw. dobrych domach, pojechała rodzić do swoich rodziców. Ale moi rodzice już mieszkali tutaj, w Łodzi. Ja Jestem łodzianinem urodzonym w Druskiennikach. Sekret rodzinny: jestem wcześniakiem, siódemką, więc przypuszczam, że miejsce urodzenia nie było do końca planowane. Przyjeżdżałem na wakacje do dziadków, którzy mieli sklep i dom. A mieli też sklep i dom po drugiej stronie Niemna, dzisiaj jest to Białoruś, a nazwa miasteczka, uznanego po wojnie również jako uzdrowisko – Porzecze. (Ze stacji w Porzeczu wybudowano odnogę kolejową do Druskiennik. Teraz przerwana jest granicą białorusko-litewską).
Co z pamięci dziecka pozostało? Przepiękna przyroda, piękne kaskady na Rotniczance, która wpada w Druskiennikach do Niemna. Pamiętam miejsce, gdzie mieszkał komendant, „dziadek” Piłsudski. Pamiętam dom, raczej willę, w której mieszkał słynny rzeźbiarz Chaim Jakub Lipszyc³, tak jak przez mgłę. Cudowne widoki, cudowna atmosfera, cudowna pogoda, jakaś wielka przestrzeń zieleni i wody. Tyle zostało.
A z Porzecza: bajkowe jezioro, sady jabłkowe, widok na pociąg do Wilna. I co świetnie pamiętam: regularne seanse gry w karty u mojego wujka aptekarza. Pamiętam, że za stolikiem poza moim wujkiem zasiadali miejscowy pan doktor i ksiądz proboszcz. Był jeszcze ktoś czwarty… w co grali – nie interesowało mnie to.
Kiedy się trzy lata temu spotkaliśmy na Stacji Radegast⁴, pytaliśmy Pana, dlaczego warto pamiętać. Pan odpowiedział, że to jest to, co nam zostaje dla przyszłych pokoleń. Czy to jest Pańską misją, żeby cały czas przypominać o tych bolesnych wydarzeniach?
Nie, to nie jest główna misja, jeżeli mogę mówić o misji. Oczywiście mamy obowiązki wobec tych, którzy odeszli. Mamy obowiązki wobec tego, co oni przecierpieli, ale największe obowiązki są wobec tych, którzy będą po nas. W najmniejszym stopniu chciałbym zwracać się do młodych ludzi z apelem, żeby współczuli mojemu i moich bliźnich cierpieniu. Ważniejsze, żeby oni tego uniknęli. Więc jeżeli jest jakaś misja dla takich jak ja, to taka, żeby ci, którzy będą potem – moja córka, moje wnuki, ich dzieci – żeby oni mogli czegoś uniknąć, żeby zrozumieli, że w pewnych warunkach coś złego się dzieje, coś złego się szykuje.
Miałem spotkanie z prezydentem Austrii Alexandrem Van der Bellenem⁵. Rozmawialiśmy o Auschwitz i padło takie pozornie banalne zdanie: „Auschwitz nie spadł z nieba”. Nie spadł z nieba w takim sensie, że to się nie stało nagle. To się stawało stopniowo. Kiedy uczyło się pięciolatków, by własnoręcznie zadusili kota, bo to miało świadczyć o ich męskości i sile ducha. Kiedy się ich czyniło nieczułymi na krzywdę ludzką, na pogardę, na lekceważenie innych. To są te kolejne stopnie, które ludzie, przekraczając, przyzwyczajają się do zła, powoli z nim się oswajają. Od czego się zaczął Holokaust w Niemczech? Od represji – nieszczególnie dotkliwych, jak się wydawało. Na przykład w Berlinie w dzielnicy Bayerisches Viertel⁶. To była dzielnica zamożnych, nowoczesnych, edukowanych Żydów, jak Albert Einstein⁷, Nelly Sachs⁸, Walther Rathenau⁹, można powiedzieć wierchuszka intelektualna niemiecka. I tam był park. Zaczęło się od drobiazgów. W parku dzielnicowym były ławki. I pewnego dnia pojawiły się napisy: „Żydom nie wolno siadać na tych ławkach”. Nie wolno na tych ławkach, ale ludzie rozważają – gdzieś indziej można, no to nie ma nieszczęścia. Potem: „nie wolno Żydom zakupywać chleba przed godziną piątą po południu”, po piątej może być gorszy wybór pieczywa, ale przecież można. „Nie wolno Żydom wchodzić do pływalni, która jest tylko dla Aryjczyków”; jest tyle kąpielisk w Berlinie – można kąpać się gdzieś indziej. Powoli się wszyscy oswajają – ofiary, oprawcy i świadkowie – że to jest normalne. Zaczynają wierzyć, że to jest normalne. Tak się zaczyna znieczulica. To jest to, przed czym chciałbym ludzi uchronić i ich ostrzec.
Pana zdaniem mamy teraz klimat przypominający tamte czasy?
Musiałbym dać wykład z analizą polityczną. Musiałbym też powiedzieć, w jakim stopniu, w jakim sensie frustracje ludzkie, nieszczęścia ludzkie częściowo zostają zaspokojone, poniekąd – zadowalają się rewanżem. Między innymi na tym polega niebezpieczeństwo populizmu. Nie chcę robić żadnych porównań, raczej dokonać analizy, jak ustroje autorytarne dochodziły do władzy i uzyskiwały poparcie, bo to jest ważne. Gdy na przykład w Ameryce Południowej odbywał się zamach stanu, w którym junta wywracała wszystko i brała siłą władzę – to rozumieliśmy. Ale trudniejsze do pojęcia jest zwycięstwo grupy, która w naszych oczach spełnia funkcje junty, a jednocześnie dostaje olbrzymią część poparcia społecznego. To jest ważne. Trzeba patrzeć, skąd się bierze poparcie społeczne i jakie błędy zrobiliśmy, żeśmy tego nie umieli w porę przewidzieć, a także naprawić własne błędy i przeoczenia. Jeśli będziemy uważnie przyglądali się, jak procesy społeczne przebiegają, to będzie lepiej dla wszystkich.
Jak Pan dla siebie definiuje, czym jest wojna?
Powiem, czym nie jest. Nie jest rzeczą romantyczną, nie jest rzeczą, która podnosi ducha, nie jest rzeczą, dzięki której narody żyją. Ale kiedy ludzie się muszą bronić, wtedy wytwarza się pewna więź wspólnoty, to jest rzecz bardzo ważna. Kiedy ludzie muszą się bronić, wtedy następuje jakby zjednoczenie ludzi, zgrupowanie ludzi, i to jest jedyna rzecz pozytywna w wojnie. Wszystko inne to nic innego tylko straszne cierpienia, okropne nieszczęścia.
Mój ojciec był żołnierzem w czasie pierwszej wojny światowej, był ciężko ranny w płuca na froncie rosyjskim, bo był w armii rosyjskiej. Mama i jej rodzina były tam, gdzie się urodziłem – na pograniczu Polski, Litwy i Białorusi. Teren ciągłych przemarszów, ataków i kontrataków. Co wojsko przechodziło – to paliło, co wojsko przechodziło – to grabiło, co wojsko przechodziło – to gwałciło. To jest wojna.
Czy Pan wybaczył swoim oprawcom?
Oprawcom nie, ale narodowi, który ich wydał, tak. To znaczy ja jestem w stanie wybaczyć, ale muszę na to odpowiedzieć słowami mojego przyjaciela, śp. Władka Bartoszewskiego¹⁰, który mówił: „Ja nie mam prawa mówić w imieniu tych, którzy umarli”. Mogę natomiast wytłumaczyć moje odniesienie do tego problemu. W moim przypadku uratował mnie przed nienawiścią do wszystkich Niemców pewien epizod. Spotkałem – to było rzadkie, ale mnie się przytrafiło – szlachetnego Niemca, w szczególnych obozowych okolicznościach. Potem parokrotnie – innych, bardzo przyzwoitych. Ci ludzie uchronili mnie przed osądem, że każdy Niemiec jest zły.
Czasem nam się wydaje, że coś się kończy z konkretną datą. Wojna się skończyła konkretnego dnia, obozy wyzwolono konkretnego dnia i to stanowi zamknięcie tej historii. Ale zdajemy sobie sprawę z tego, że wy byliście wtedy bez opieki psychologicznej, leków, tego wszystkiego, co dzisiaj jest normą pomocy dla ofiar. Jak dużo siły wewnętrznej należało mieć, żeby się z tym wszystkim uporać i ilu ludzi dało sobie z tym radę?
Pytanie jest w dziesiątkę. Ale nie ma jednej odpowiedzi. Najlepszym dowodem jest to, że tak wielki myśliciel jak Primo Levi¹¹ ugiął się pod ciężarem przeszłości i zakończył samobójstwem. Mógłbym dać kilka innych przykładów wybitnych twórców, którzy nie dali sobie rady z traumą. Mimo że zostawili – już po obozie – wielkie dzieła. Niektórzy uciekali od traumy w totalne zapomnienie przeszłości.
A mój przypadek? Może wiecie, że przeżyłem niemal cudem. Byłem 99 kroków na 100 po drugiej stronie życia, ale przeżyłem. A skoro już przeżyłem – w moim przypadku motywacja do życia i do działania była bardzo prosta. Może będzie to trudne do zaakceptowania przez niektórych czytających te słowa, ale ja wtedy chciałem takiej Polski, jaką stała się po drugiej wojnie. Tak. Mówię tak, jak jest. Dlatego wróciłem do Polski, choć miałem szansę, jak inni ocaleńcy w moim wieku, do osiedlenia się w Wielkiej Brytanii, USA lub Kanadzie. Dlatego zostałem w Polsce. I to mnie napędzało. Chciałem w tej Polsce pracować. Zabrzmi to patetycznie, ale naprawdę chciałem tej Polsce oddać wszystko, co można. Więc w moim przypadku nie było żadnej traumy. Była chęć pracy, chęć nauki, chęć, by coś zrobić, czegoś dokonać. Pod tym względem byłem szczęśliwym człowiekiem. Tak, to jest swojego rodzaju szczęście.
Wspomniany przez Pana Primo Levi powiedział, że wojna nigdy się nie kończy. Czy rzeczywiście tak jest, że wojna nigdy się nie kończy?
Można by powiedzieć, że póki jest jeden człowiek, który z tym żyje, to ona się nie skończyła. U niektórych się skończyła, u niektórych zrobiła przerwę, by z czasem powrócić (znam takich ludzi), u niektórych zapadła w amnezję. To są bardzo dziwne sprawy. Póki są tacy ludzie, których gnębią nocne koszmary, którzy, gdy widzą buty oficerskie, są przerażeni, kiedy widzą psa – wpadają w trwogę, dopóty wojna się nie skończyła. Ale przecież większość społeczeństwa żyje normalnie i nawet nie wie o tym, że coś takiego może innym się przydarzyć.
A dla Pana skończyła się?
Skoro odpowiadam na Wasze pytania, to jeszcze nie.
Nie wiemy, czy ma Pan koszmary.
Pod tym względem mam coś, co rzeczywiście zawdzięczam, niektórzy powiedzą – Panu Bogu, a inni powiedzą – Opatrzności. Mój szczęśliwy przypadek. Ale to dziwna historia. Zaczęło się od tego, że po wojnie przez dwadzieścia lat (dokładnie co do dnia: dwadzieścia) dotknięty byłem amnezją. Zapadłem w amnezję, ale nie całkowitą. Zawsze pamiętałem dzień wyjazdu z getta, dzień przybycia do Oświęcimia. Kilka takich epizodów pamiętałem zawsze. Auschwitz musiał istnieć w mej świadomości, bo codziennie widziałem i widzę wytatuowany numer. Ale wszystko było jakby gdzieś daleko, za mgłą, wcale mnie to nie interesowało. Najlepszym dowodem jest to, że jako historyk napisałem kilka książek, kilka prac na tematy niezwiązane z Holokaustem – pisałem o Patrice Lumumbie¹², o Afryce, o przeszłości Polski, o konferencji poczdamskiej, o wielu innych sprawach. I dopiero coś się takiego stało – to jest historia na dłuższą opowieść – że coś mnie tknęło. Dokładnie to było 9 maja 1965 r. – a więc dokładnie w dwudziestą rocznicę wyzwolenia – kiedy jeszcze wówczas żyjący ocaleńcy z mojej grupy (grupy przyjaciół-towarzyszy z tej samej organizacji konspiracyjnej Lewica Związkowa w łódzkim getcie), którzy przeszli wszystkie obozy i marsze śmierci, włącznie z Lucjanem Dobroszyckim¹³, którego portret widnieje na dole¹⁴. Usiedliśmy przy stole, a gospodarz rozpoczyna uroczysty wieczór toastem… na moją cześć. Ja wyrażam zdziwienie, a on powiada, że ja mu uratowałem życie. Bowiem nie dopuściłem do tego, by on został uduszony pod stosem trupów w wagonie transportującym nas do Buchenwaldu. Ja tego w ogóle nie pamiętałem. Powiedziałem, że to niemożliwe. I tak kolejno zaczął opowiadać, jak to się wtedy działo. Mogę powiedzieć, kto był gospodarzem – Stefan Krakowski¹⁵, późniejszy dyrektor archiwum Yad Vashem. Numer obok mojego…
Następnego dnia poszedłem do niego: „Stefan, zacznij mówić kolejno, opowiadaj kolejno”. I wyobraźcie sobie – ta opowieść zaczęła stymulować moją pamięć, zaczęła pobudzać, wywoływać skryte w mej pamięci rzeczy z przeszłości. Wtedy po raz pierwszy po wojnie pojechałem do Oświęcimia. Wcześniej mnie to w ogóle nie interesowało, jakby to było poza mną. Wtedy zacząłem też własne badania – jako historyk – przestawiać na tematykę Holokaustu, zajęło to prawie dziesięć lat (z przerwą na lata „marcowe” 1967–1969).
A koszmary? Na szczęście nie miewam. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nigdy. Raz na dwa lata mam koszmarny sen i wtedy bardzo długo go pamiętam… Nawet po dzień dzisiejszy pamiętam ostatni sen z tym związany. W tym śnie występuje Hitler jako dokonujący selekcji obozowej. Proszę go o skierowanie mnie na stronę życia. On zdecydowanie odmawia, ale gdy oficer w czarnym mundurze z trupią czaszką próbuje mnie uderzyć – Hitler wyciąga rewolwer i strzela do… niego. Obudziłem się… To jest dziwna historia. Ale to mi się zdarza raz na dwa, trzy lata, podczas kiedy inni miewają takie sny co tydzień, co kilka dni, i ciężko im z tym żyć.
Wspomniał Pan, że pojechał Pan do Oświęcimia do Auschwitz. To chyba niełatwa wizyta stanąć w tamtym miejscu po latach?
Kiedy w Miejscu Pamięci Auschwitz-Birkenau przechodzę przez miejsca, którędy – to moja wyobraźnia, bo ja przy tym nie byłem – mogli maszerować do komory mój ojciec i mój brat – to mnie zatyka. Ale poza tym… Jestem historykiem i wydaje mi się, że w tym, co piszę o Holokauście, zachowuję w miarę możliwości daleko idący obiektywizm historyka. To znaczy, że konfrontuję źródła, konfrontuję relacje, konfrontuję inne dokumenty – bo to jest obowiązek historyka. Wydaje mi się, że oczywiście zawsze będę miał jakiś subiektywny stosunek do tej tematyki, ale wierzę, jestem przekonany, że potrafię zachować dystans historyka, badacza.
Książek historycznych nie czyta każdy. Ja mieszkam w Niemczech, w Berlinie, pracuję tam dla publicznego radia i moje odczuwanie Niemiec jest też takie, że młodzież nie wie dokładnie, czym był Holokaust i że w ogóle był. Niektórzy nawet nie wiedzą o drugiej wojnie światowej. Moja babcia też ma 94 lata i nie mówiła mi za dużo o wojnie z powodów traumatycznych, czy po prostu nie chciała rozdrapywać tych ran, czy po prostu nie była w stanie. Państwo jesteście już wiekowi i odchodzicie. Media również nie są zainteresowane każdego dnia, żeby pamiętać o historii, o Zagładzie, o tym wielkim nieszczęściu. Łapiemy się wszyscy aktualnych tematów, zamiast o tym przypominać. Jak więc o tym mówić, kiedy Was już nie będzie? My tego nie opowiemy tak jak wy.
Wymyślcie sami. Sami musicie wymyślić, jak chcecie dotrzeć do młodych ludzi. Lepiej wiecie, jak korzystać z Internetu, co zrobić, żeby oni tak kliknęli, żeby was wysłuchać. Tylko pamiętajcie o jednej rzeczy: nie nudźcie i nie domagajcie się od nich współczucia.
W roku 1939 miałem lat trzynaście, mówiono o mnie, że jestem rozwinięty intelektualnie ponad wiek. (Ukończyłem już dwie klasy gimnazjum). Moi rodzice przeżyli pierwszą wojnę i wiedziałem o niej z ich opowieści, a jednak pierwsza wojna światowa była w mojej świadomości oddalona jak wieki średnie, jak czasy napoleońskie. A minęło przecież tylko dwadzieścia lat! Co wy chcecie od ludzi dzisiaj, po osiemdziesięciu latach? Jeżeli potraficie im ukazać związek, analogie z dzisiejszymi okolicznościami i uwarunkowaniami oraz z ich życiem, to wtedy będzie to miało sens. Wszystko inne będzie wywoływaniem współczucia, a tego nie potrzeba.
Jak bardzo to, co się działo, Pana zdaniem wpłynęło na późniejsze losy waszych rodzin? Tu kiedyś spotkałam młodego chłopaka podczas obchodów, który mi powiedział: „Słuchaj, ja dopiero dzisiaj się dowiedziałem od mojej babci, że jestem Żydem z pochodzenia, bo to wszystko było ukrywane”. Moja rodzina przeszła dużo, bo pochodzi z Kresów, i dopiero późno się dowiedziałam, że trzymanie rzeczy w walizkach jak w szafkach nie jest typowe. Przekłada się to na życie i działanie na przykład Pana córki i wnuczków?
Mogę tylko tyle powiedzieć. Moja córka i moi wnukowie zawsze wiedzieli, że byłem w Oświęcimiu, bo widzieli . Nigdy, ale to nigdy ich nie namawiałem, żeby pojechali ze mną do Oświęcimia. Czekałem, aż sami wystąpią z inicjatywą. Pewnego dnia (bardzo się ucieszyłem!) usłyszałem: „Tatusiu – moja córka miała 17 lat – czy będziesz chciał ze mną pojechać?”. „Tak, będę chciał”. Wtedy pojechałem z nią i pokazałem jej moją drogę i opowiedziałem dokładnie szczegóły. Czekałem, aż wnuki dorosną. Gdy mieli po 17, 18 lat, przyjechali, sami zaproponowali. „Proszę bardzo, pojadę z wami”. Powtarzam: nigdy ich nie namawiałem. To jest część ich dziedzictwa, jakie przejmują, część ich przeszłości, ich korzeni, dlatego ogromnie cieszę się i jestem im wdzięczny, że chcieli się tym zainteresować. Żeby wiedzieli, że nie pojawili się znikąd. Wiem, że wielu jest takich, którzy nie z własnej winy (zresztą w ogóle nie ma tu mowy o winie, najwyżej o nieszczęśliwych okolicznościach!) nagle, czasem przypadkowo, swoje korzenie odkrywają. Jest mi to bardzo bliskie, bo nawet moi kuzynowie ode mnie się dowiedzieli o swoim pochodzeniu.
Co dla Pana w czasie wojny było najtrudniejsze?
Najtragiczniejsze były rozstania. Więcej nic nie powiem.------------------------------------------------------------------------
¹ Rozmowa przeprowadzona w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi przez dziennikarzy Żenię Klimakina (portal Nowaja Polsza), Kamilę Litman (Radio Łódź), Arkadiusza Lubę (literaturoznawcę, dziennikarza, znawcę komiksów, Berlin – Olsztyn), Jacka Tokarczyka (TVP Łódź) i Ewę Tyszko (Telewizja TOYA).
² Powt. 25, 17–19: „Pamiętaj, co ci uczynił Amalek, gdyś wyszedł z Egiptu”.
³ Jakub Lipszyc (1891–1973), urodzony w Druskiennikach rzeźbiarz, od 1909 r. mieszkający we Francji. Eksperymentował z kształtami abstrakcyjnymi, pozostawał w kręgu kubizmu. Zmarł na Capri, ale został pochowany w Jerozolimie.
⁴ Stacja Radegast – pomnik pamięci łódzkich Żydów.
⁵ Alexander Van der Bellen (ur. 1944), austriacki polityk i ekonomista, lider partii Zielonych, prezydent Austrii od 2017 r.
⁶ Bayerisches Viertel – „bawarski kwartał”, część berlińskiej dzielnicy Schöneberg, zamieszkany przed wojną licznie przez żydowską klasę średnią. Okolica zyskała nawet miano „Żydowskiej Szwajcarii”.
⁷ Albert Einstein (1879–1955), urodzony w Niemczech fizyk żydowskiego pochodzenia, laureat Nagrody Nobla w 1921 r.
⁸ Nelly Sachs (1891–1970), niemiecka poetka żydowskiego pochodzenia. Laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1966. Od 1940 r. mieszkała w Szwecji.
⁹ Walther Rathenau (1867–1922), niemiecki przemysłowiec, pisarz, polityk pochodzenia żydowskiego. Jego ojciec stworzył koncern AEG. W latach Republiki Weimarskiej był ministrem odbudowy i ministrem spraw zagranicznych.
¹⁰ Władysław Bartoszewski (1922–2015), polski historyk, publicysta, dziennikarz, pisarz, działacz społeczny, polityk oraz dyplomata. Był więźniem KL Auschwitz i działaczem Polskiego Państwa Podziemnego.
¹¹ Primo Levi (1919–1987), pisarz i chemik włoski pochodzenia żydowskiego. W czasie wojny przebywał w obozie Auschwitz-Monowitz, gdzie pracował w laboratorium chemicznym. Autor książek autobiograficznych oraz studium nad przyczynami zachowań człowieka w obliczu śmierci i bestialstwa w obozie koncentracyjnym Pogrążeni i ocaleni (1986, wyd. polskie 2007). Zmarł po upadku ze schodów w swoim domu – część jego znajomych nie zgadza się z poglądem, że była to śmierć samobójcza.
¹² Patrice Lumumba (1925–1961), działacz na rzecz niepodległości państw afrykańskich, współzałożyciel i przewodniczący Kongijskiego Ruchu Narodowego, pierwszy premier Demokratycznej Republiki Konga.
¹³ Lucjan Dobroszycki (1925–1995), historyk specjalizujący się w najnowszej historii Polski. W 1970 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę w nowojorskim YIVO Insitute for Jewish Research.
¹⁴ Odniesienie do wystawy poświęconej ocalałym z getta łódzkiego prezentowanej w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana.
¹⁵ Stefan (Szmul) Krakowski (1926–2018), polski i izraelski historyk. W czasie wojny przebywał w getcie łódzkim. Po wojnie pracował m.in. w Muzeum Historii Polskiego Ruchu Rewolucyjnego oraz w Żydowskim Instytucie Historycznym. Od 1968 r. mieszkał w Izraelu. Pracował w archiwum Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, pełniąc przez wiele lat funkcję dyrektora.