Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zagraj dla mnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 sierpnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zagraj dla mnie - ebook

Kiedy wejdziesz w szeregi gangu, powinnaś nauczyć się celnie strzelać

Jagoda musi naprawić błąd swojego brata. Zgadza się na wykonanie fuchy dla Kacpra, szefa gangu, do którego zadzwoniła po pomoc. Zadanie jest proste. Poderwać Remka, najbardziej węszącego policjanta z wydziału antynarkotykowego, i wyciągnąć od niego cenne informacje.

Problem w tym, że dziewczyna nigdy nie zwracała na siebie uwagi mężczyzn, a całe jej życie to cztery ściany w rodzinnym mieszkaniu. Nieprzywykła do brutalnego przestępczego światka, staje przed ogromnym wyzwaniem – większym niż kiedykolwiek.

Czy Jagoda poradzi sobie z nową rzeczywistością?

Czy górę wezmą uczucia, które do tej pory były jej zupełnie obce?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-966559-6-7
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DZIESIĘĆ DNI PÓŹNIEJ

Nigdy nie byłam w areszcie. Nie miałam nawet odwagi odwiedzić go choćby w snach. A teraz co? Teraz siedzę za kratkami.

Trzęsące ciało kryje się pod jeansami i cienkim materiałem bluzki. Marzę o kubku ciepłej herbaty i o kocu. Chcę zniknąć z tego okropnego miejsca i zapomnieć o tej straszliwej nocy.

Próbuję zasnąć, ale świat pięknych wyobrażeń nie przychodzi. Co rusz jakiś dźwięk wybudza mnie z półsnu, przypominając, jak wiele mogę przez to stracić. Godziny się dłużą. Policjanci wchodzą i wychodzą. Pojawiają się nowe twarze, ale potem i one znikają.

Po pierwszej funkcjonariusze wprowadzają awanturujące się kobiety. Zostają rozdzielone – jedna trafia do mojej celi, druga do przeciwległej. Policjanci każą im się uspokoić, dzięki czemu na chwilę nastaje pełna napięcia cisza.

Ta w mojej celi ciągle chrząka, próbując pozbyć się zalegającej w przełyku krwi. Jej twarz jest zmasakrowana, choć zajęli się nią wcześniej lekarze. Wygląda na spokojną, ale jej ciągle zaciśnięte pięści przyprawiają mnie o dreszcze.

Nie pasuję tutaj. Chcę stąd jak najszybciej zwiać, ale nie wiem, jak mam to zrobić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiem, czego oczekuje ode mnie Kacper. Nie chcę też zawieść ojca i brata. Liczą na mnie.

Szkoda tylko, że ja nigdy nie mogłam liczyć na nich.ROZDZIAŁ 1

Na klatce schodowej pojawił się nowy niecenzuralny napis. Niebieska farba pobłyskuje w promieniach zachodzącego słońca, które przedostają się przez nieduże okno na korytarzu. Jest świeży i nie zdziwiłabym się, gdyby lokalny artysta, którego umiejętności plastyczne objawiły się dość niedawno, wciąż znajdował się w pobliżu.

Moje kroki musiały go spłoszyć, ale nie mam zamiaru przeszukiwać każdego piętra i marnować czasu na takie zabawy, za to spółdzielnia powinna. Już dawno mieli się tym zająć. Jeśli tylko ojciec mnie posłuchał i poszedł im to zgłosić.

Spoglądam z niezadowoleniem na napis – ten akurat nie jest kolejną deklaracją przynależności do gangu Rudy, ale kogokolwiek bądź czegokolwiek by dotyczył, mam już tego po dziurki w nosie. Żal mi jedynie dziewczyny, która najprawdopodobniej złamała młodzieńcze serce artysty.

Ucha od siatek z zakupami zaczynają nieprzyjemnie wbijać mi się w dłonie. Lista, którą zostawił mi nad ranem ojciec, była długa i wskazywała na to, że dzisiejszy wieczór przesiedzę zamknięta w pokoju, wsłuchując się w okrzyki zwycięstwa bądź porażki dochodzące z pomieszczenia obok. Chyba że ojciec znowu zapomniał zapłacić za kablówkę, wtedy o obejrzeniu meczu polskiej reprezentacji w piłce nożnej będzie mógł tylko pomarzyć.

Ruszam się z miejsca, szperając kciukiem w kieszeni skórzanej kurtki, aby wyciągnąć z niej klucze. Kolanem podtrzymuję jedną z siatek i otwieram drzwi. W mieszkaniu jak zawsze wita mnie okrutna cisza. Oczywiście, że nikt jeszcze nie wrócił.

Zamykam drzwi nogą. Huk roznosi się zarówno po mieszkaniu, jak i po klatce. Nie przejmuję się tym jednak – większość mieszkańców jest w drodze z pracy albo są na tyle głusi, że nie robi to na nich większego wrażenia. Zostawiam zakupy w kuchni, wzdycham głośno, ściągając z siebie kurtkę, po czym odwieszam ją na wbity w boazerię gwóźdź. Osiedlowy sklep jest kawałek drogi od nas, a że nie posiadamy ani roweru, ani tym bardziej samochodu, przebieżka w tę i z powrotem jest dla mnie codzienną aktywnością. Szóste piętro w bloku również nie pomaga, a plakietkę na windzie, głoszącą od dobrych dwóch tygodni, że dźwig jest zepsuty, mogę dodać jako kolejny punkt na mojej liście skarg do spółdzielni.

Opieram się o blat w kuchni, chłodząc rozgrzane plecy letnimi puszkami z piwem, wciąż opakowanymi przemokniętą jednorazówką. Próbuję choć chwilę odsapnąć. Poza burczeniem starej lodówki i dźwiękami szurania, które dobiegają z pomieszczenia powyżej, w mieszkaniu panuje cisza.

Po chwili przerywają ją jednak głosy dochodzące z klatki. Słyszę ojca ze wzburzeniem opowiadającego swoim kumplom o jakiejś akcji, którą planują. Sprawy gangu nie powinny mnie interesować, jednak nikt nie zabronił mi słuchać, więc właśnie to ciągle robię. Słucham.

Szybko wkładam piwa do lodówki, a resztę zakupów wrzucam na swoje miejsce. Ojciec razem z kumplami skierują się od razu do salonu, rozsiądą się wygodnie na kanapie i włączą telewizor. Ojciec oczywiście zajmie fotel, który jest zarezerwowany wyłącznie dla niego.

Przymykam zatem drzwi od kuchni, łapiąc w locie zawieszoną na nich ścierkę, i szybko rzucam ją na blat. Słyszę chwilę potem ich kroki, które przesuwają się po skrzypiących panelach.

Jestem cicho, choć serce jak zwykle bije mi jak szalone. W sklepie zeszło mi dłużej, niż myślałam, ale mam nadzieję, że ojciec zostawi to bez komentarza. Ma dzisiaj dobry humor – potrafię to rozpoznać po tym, jak się porusza oraz jak konstruuje wypowiedzi.

Mam nadzieję, że nikt mu dzisiaj tego nie popsuje.

Słyszę w jego słowach również dumę. Powtarza imię mojego brata co trzecie zdanie. Unosi wtedy głos i śmieje się szczerze. Dawno nie był taki szczęśliwy.

Kilka dni temu podsłuchałam ich rozmowę – dotyczyła właśnie Kuby. Ojciec nigdy nie wygadałby tego swoim znajomym, gdyby nie kilka piw, które strzelili wtedy na osiedlu. Dzisiaj jest podobnie. Nawet przez drzwi w kuchni czuję odór alkoholu, który wypełnił mieszkanie, gdy tylko do niego weszli.

– Mój Kuba, no nie uwierzycie… dostał taką szansę! – ponownie się nakręca.

Słyszę, jak przesuwa stół, a pozostawione na nim z rana szklanki niebezpiecznie o siebie uderzają.

– Mój syn ma taką odpowiedzialną fuchę. Nie każdy może się sprawdzić jako dostawca. To wymaga takiego sprytu, takiej wiedzy…

To, czym zaczął się zajmować mój brat, jest niebezpieczne. Przez to nie mogę przestać się o niego martwić. Tym bardziej że już drugi dzień nie wrócił do domu.

Po cichu zaglądam do szafek, szukając niedokończonej paczki z chipsami z wczoraj. Mieszam je w misce z tymi kupionymi dzisiaj, a obok zostawiam zgrzewkę piwa. Nie jest zbytnio schłodzona, ale wiem, że na więcej czasu w lodówce nie ma co liczyć.

Ojciec wchodzi po chwili. Jego wzrok sięga mojej twarzy. Zaciskam usta, aby ukryć drżenie warg. Stoję w miejscu jak skamieniała, widząc jego zaczerwienione policzki i przekrwione oczy. Wiem, że ma problemy ze snem. Słyszę, jak drugi dzień z rzędu rzuca się po łóżku. Tak samo jak ja boi się o Kubę.

– Rozmawiałaś z kimś w sklepie? – pyta cicho, obawiając się, że rozbawiony tłum z salonu będzie w stanie go usłyszeć.

Kręcę głową. Trudno mi na niego patrzeć. Widzę, jak bardzo postarzał się od śmierci mamy. Zmienił się pod względem nie tylko wyglądu, lecz także charakteru. Odpuścił. Zaczęło się od nieprzejścia badań zdrowotnych do pracy. Stracił robotę i musiał szukać pomocy w Rudzie. Ci nie zwracali uwagi na to, że nie powinien robić nic fizycznie. Wysłali go na ustawki.

– A po drodze?

– Z nikim nie rozmawiałam – odpowiadam szeptem.

– To dobrze.

Zgarnia czteropak i miskę, po czym rusza z powrotem do znajomych. Wiem, że wtedy zmartwienie znika z jego twarzy, a pozostaje jedynie głupkowata wesołość. Nic na to nie poradzę – śmierć mamy go zmieniła.

– To będzie dobry mecz, panowie! – krzyczy, a syk otwieranych piw rozbrzmiewa jakby na potwierdzenie jego słów.

Przygotowuję następną paczkę chipsów, po którą przyjdzie w drugiej połowie, oraz kilka kanapek. Zazwyczaj pod koniec meczu znajomi ojca lubią sobie zjeść coś porządniejszego. Posiedzą do pierwszej, pogadają o głupotach, a potem wyjdą na miasto – zająć się swoimi sprawami.

Zostawiam na blacie wszystko, co będzie im jeszcze potrzebne, po czym po cichu przekradam się do swojego pokoju. Siadam na łóżku i opatulam się kocem, pomimo początków wiosny na zewnątrz wciąż jest zimno. Ogrzewanie zostało już wyłączone, bo podobno PRL-owski blok zużywa zbyt dużo pieniędzy, żeby spółdzielnia mogła sobie pozwolić na przedłużenie terminu.

W głowie dopisuję kolejny podpunkt na skardze, której nigdy nie złożę.

Patrzę na łóżko znajdujące się po drugiej stronie pokoju. Oczywiście gdy Kuba wyszedł do pracy dwa dni temu, zostawił je w zupełnym nieładzie. Pościeliłam je, aby, gdy tylko wróci, mógł położyć się w nim z uśmiechem na ustach i w końcu odpocząć.

Zostali mi już tylko on i ojciec. W tym całym chorym świecie jedynie na nich mogę liczyć. Otulam ciało rękami, coraz mocniej zagłębiając się w cieple koca. Mój umysł odcina się od dźwięków z pokoju obok, choć nie do końca mogę lekceważyć trzęsącą się podłogę, która budzi do życia wszystkie meble, gdy tylko ojciec i jego znajomi tupią w nią pełni piłkarskich emocji.

Po cichu wyplątuję się z ciepłej oazy i sięgam do łóżka Kuby. Tuż pod materac. Jego sekret odkryłam jakiś tydzień temu i od tamtej pory nie mogę przestać o nim myśleć. Ojciec i brat myśleli, że śpię, albo w ogóle nie przejmowali się tym, że mogę coś usłyszeć. Kuba ekscytował się przejściem rekrutacji.

– Dostałem to od niego…

– Taki telefon nie kosztuje mało – odpowiedział wtedy ojciec.

– Wiem! – Kuba podniósł głos. Słyszałam w nim czystą ekstazę. – Szef mnie docenia. To znak, że mi ufa. Zapisał mi swój numer. Mam na niego dzwonić, jeśli wpakuję się w kłopoty.

Późnym wieczorem, gdy oboje położyliśmy się do łóżek, Kuba spytał:

– Jaga, zdajesz sobie sprawę z tego, ile można dostać za takie cudeńko?

– Dużo? – odpowiedziałam, a on zaśmiał się jak wariat.

W głowie na pewno liczył już pieniądze, które zgarnie za niego w lombardzie. Pomiędzy palcami obracał cienki telefon jak cyrkowy nóż.

– Stary grat od ojca jeszcze chodzi, a jeśli uda mi się ten gdzieś szybko sprzedać… Przełożyłbym tylko kartę. Szef o niczym by się nie dowiedział, a my przez chwilę moglibyśmy żyć jak bogowie. Wiesz, jak potrzebny nam jest szybki zastrzyk gotówki, nie?

Nie udało mu się spełnić swojego planu. Telefon wciąż spoczywa pod materacem i do tego bez hasła zabezpieczającego. Pomimo że nadmiar wiedzy szkodzi, jak twierdzi mój ojciec, nie powstrzymuję się i włączam aparat. Kuba nigdy jeszcze nie przyłapał mnie na jego przeglądaniu. Mam zatem swoją tajemnicę. Nie jest ona wielka, ale z przyjemnością skanuję wzrokiem wszystkie nazwy kontaktów i snuję historię o imionach czy ksywkach, które się tam przewijają. Bez końca również szperam w jego zawartości, marząc o tym, że w końcu trafię na coś nowego.

Nie pamiętam, czy ktoś zadzwonił, czy nawet napisał, gdy Kuba był w mieszkaniu. Zawsze jednak mam nadzieję, że gdy będę raz za razem odświeżać pustą listę SMS-ów, telefon nagle wyda dźwięk. Ktoś napisze, gdzie podziewa się mój brat i czy jest cały.

Ale telefon kolejny wieczór uparcie milczy. Wyłączam go ze zdenerwowaniem, próbując opanować chęć przejrzenia rzeczy Kuby. Nie powinnam tego robić. Ojciec mnie usłyszy, wejdzie tutaj i rozpęta się kłótnia.

Nie mogę.

Chowam komórkę na miejsce i wracam do łóżka. Spoglądam przez moment na zdjęcie w ramce stojące na komodzie obok. Uśmiech, który posyła mi z niego mama, jest lekarstwem na całe zło tego świata. Trzyma małą mnie w dniu narodzin w mocnym uścisku, chroniąc przed każdym zagrożeniem.

Wciąż mam głupią nadzieję, że roztacza nade mną swoją opiekę, dzięki czemu nic złego nigdy mi się nie przytrafi.ROZDZIAŁ 2

Noga niekontrolowanie podryguje mi w rytm sklepowej muzyki, którą co chwilę przeszywa oddalone pikanie skanerów przy kasach. Zapomniałam listy zakupów i z zakłopotaniem przyglądam się opartemu na udzie koszykowi.

Podstawowe produkty, o które zawsze prosi ojciec, już się w nim znalazły. Najtańsze piwo i solone chipsy – nie znosi tych smakowych, według niego to niepotrzebne kombinowanie. Nie pamiętam jednak dokładnie, co miałam kupić na obiad. Będę musiała improwizować. Może naleśniki kolejny dzień z rzędu?

Pomimo że lubię przebywać wśród ludzi i wsłuchiwać się w ich rozmowy, dzisiaj jest inaczej. Czym prędzej chcę zniknąć z zatłoczonego sklepu, aby móc wrócić do domu i czekać na powrót Kuby.

Kolejną noc śniły mi się koszmary, których głównym bohaterem był mój brat. Nie mogłam przestać się przyglądać jego ranom postrzałowym. Z dziur lała się krew, a ja krzyczałam, najgłośniej jak tylko mogłam. Błagałam o pomoc. Wokół niego byli straszni ludzie – gang, który nie znał litości, więc nic dziwnego, że i jemu nie chciał jej okazać.

Ktoś szturcha mnie w ramię, przechodząc wąską alejką. To jedna z kasjerek, która mamrocze coś pod nosem, patrząc się na mnie spod opadających na czoło blond włosów. Na plakietce przypiętej do sklepowego uniformu znajduje się jej imię – Kalina. Otrząsam się szybko, zgarniam z lodówki mleko i od razu przechodzę w stronę kasy.

Krzyki dochodzące z zaplecza skutecznie odciągają mnie od natarczywych myśli. I nie tylko mnie, cały sklep spogląda w stronę pomieszczenia socjalnego.

Przede mną w kolejce jest już tylko jeden mężczyzna, który pakuje właśnie resztę zakupów do siatki.

– Ki czort? – mówi, gdy kolejne krzyki rozbrzmiewają po sklepie.

Kasjerka Teresa próbuje robić dobrą minę do złej gry, ale zauważam, że skóra pod jej okiem zaczyna delikatnie pulsować ze zdenerwowania. Podobnie jak wtedy, gdy ojcu brakuje magnezu, choć zazwyczaj leczy to kilkoma łykami piwa.

– Zrobię, co tylko będę chciała! – Po sklepie roznosi się piskliwy kobiecy głos. – Jeśli tobie to nie pasuje, to z nami koniec.

– Zrywasz ze mną? – pyta mężczyzna. – Nie rozumiesz, że chcę cię chronić? Myślisz, że to dobra zabawa? Że dostaniesz broń i będziesz sobie strzelać do ludzi? A może że rzucą ci w nagrodę kilka gramów koki i sobie odpłyniesz?!

– Nie bądź śmieszny!

– To ty jesteś śmieszna!

Przez moment nastaje cisza. Teresa spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem, sięgając po położone na czarnej taśmie produkty. Sklep ożywa na nowo, jednak większość wciąż z uwagą przysłuchuje się rozmowie toczącej się w pomieszczeniu dla personelu. Mężczyzna w kolejce przede mną udaje, że wiąże but, mając nadzieję na szybkie rozstrzygnięcie kłótni. Nasze osiedle słynie z zamiłowania do plotek i skandali, pamiętam, jak było po śmierci matki.

– Kalinka to zawsze taka wybuchowa – tłumaczy kobietę kasjerka. – Młoda krew to i temperament ostry.

Kiwam głową, po czym przesuwam się w bok. Dopiero wtedy jestem w stanie dostrzec wnętrze pokoju przez nie do końca domknięte drzwi. Dziewczyna to śliczna, urocza blondynka, którą wielokrotnie widziałam już wcześniej w sklepie. Jej bladą twarz pokrywa teraz czerwony kolor, który pogłębia się z każdym pełnym złości wyrzuceniem rąk ku górze. Chłopak siedzi oparty o stół. Pomimo że jego głos jest pełen emocji, ciało to oaza spokoju. Mam wrażenie, że jeśli w końcu się nie ruszy, dziewczyna rzuci się na niego z pięściami, żeby chociaż w ten sposób wymusić na nim jakąś reakcję.

– To nie jest już głupia robota przy barze – przerywa jej wywód, a dziewczyna zakłada ręce na piersi z niezadowoleniem. – Wiesz, na co się w ogóle piszesz? Wiesz, co będziesz musiała zrobić? Rozmawiałaś w ogóle z tym Kacprem czy wystarczyły ci plotki z klubu?

– Podjęłam już decyzję – odpowiada, po czym odwraca się w stronę otwartych drzwi i wtedy nasze spojrzenia się spotykają. Uświadamia sobie, że mają publikę. – A twoja reakcja jeszcze bardziej mnie do tego przekonała.

Zatrzaskuje drzwi, a głosy cichną.

– To będzie pięćdziesiąt złotych i pięćdziesiąt siedem groszy. – Kasjerka odzywa się słodkim głosem.

Wyciągam z kieszeni zwitek banknotów, które ojciec zostawił mi dzisiaj w kuchni, zanim zniknął na mieście. Nie wystarczy. Kobieta, widząc mój wzrok, sięga po zeszyt schowany pod ladą. Nie chcę nawet liczyć, ile razy jestem tam wpisana jako dłużniczka.

– Gdy tylko brat wróci, wszystko oddam – zapewniam kasjerkę. – Obiecuję.

Nie wiem, czy próbuję przekonać bardziej siebie, czy ją. Naprawdę chcę wierzyć w to, że gdy wróci Kuba, wreszcie skończą się nasze problemy finansowe.

Wychodzę ze sklepu odprowadzana znanymi mi już spojrzeniami i szeptami. Niby nic dziwnego, że na Rudzie wciąż niektóre rodziny biorą coś na zeszyt, ale wraz ze zwiększającymi się wpływami gangu staje się to oznaką niewystarczającego oddania. Teraz każdy dla nich pracuje, przez co ma pieniądze i może więcej.

Mnie ojciec nigdy na to nie pozwoli.

Nie jesteśmy rodziną, która znajduje się wysoko w hierarchii, raczej plasujemy się gdzieś na dnie. Choć ojciec wierzy, że dzięki pracy Kuby będziemy mogli w końcu się od niego odbić.

Gdy wychodzę ze sklepu, powiew wiosennego wiatru otula mnie ciepłymi smagnięciami, rozwiewając włosy. Uśmiecham się wprost do słońca, mrużąc oczy. Drzwi od sklepu zamykają się z hukiem, odcinając mnie od wszystkiego, co się tam wydarzyło.

Ruszam w końcu do domu.

Płytki w chodniku obok sklepu są nierówne, przez co często ktoś ląduje na nich z krzykiem. Codzienne wędrówki po osiedlu sprawiają, że dla mnie ten tor przeszkód to błahostka. Wiem, których należy unikać, aby w ulewne dni, nie pomoczyć sobie nóg, gdy zalegająca woda pod wpływem nacisku nagle wystrzeli spod płytki albo które zwodniczo przesuwają się w bok, gdy tylko ktoś na nich stanie.

Na początku, gdy jeszcze pokonywałam tę trasę z mamą, starałam się je policzyć. Jako dzieciak byłam kiepska z matmy, przez co ciągle się gubiłam i wracałam do domu naburmuszona. Ale uwielbiałam te wycieczki – pozwalały mi na odcięcie się od męskiego świata, do którego wraz z mamą nie mogłyśmy należeć. Do teraz prawie nic się nie zmieniło.

Prawie…

Nie ma już ze mną mamy.

Wchodzę do klatki, uprzejmie witając się ze starszą panią, która mierzy mnie ciekawskim spojrzeniem. Pani Irenka jak zwykle jest nie w humorze. Przez tyle lat, ile mieszkaliśmy w tym bloku, ta kobieta zawsze wyglądała na wściekłą.

Dzisiaj jest ubrana wyjściowo, co może oznaczać kolejne spotkanie klubu seniora. Szminka rozmazała się w kącikach jej ust, ale i tak kobieta prezentuje się wytwornie.

– Powiedz Hubertowi, żeby do mnie dzisiaj przyszedł, dobrze? – Właściwie to nie jest pytanie.

Otwieram usta, aby dopytać o szczegóły, jednak ona przerywa mi uniesioną dłonią.

– Zalegacie znowu z czynszem, a ja umawiałam się z nim na inne warunki! Niech szybko ruszy swoje szanowne cztery litery albo niech wyśle Kubę.

Trzask wyjściowych drzwi stawia sprawę jasno – nasza rozmowa właśnie się skończyła. Czuję, jak żołądek podjeżdża mi do gardła. Skąd my wytrzaśniemy teraz tyle pieniędzy? Jeśli Kuba nie wróci w najbliższym czasie, pani Irenka w końcu straci cierpliwość. Ojciec, pomimo że jakoś potrafił ją udobruchać, tym razem może nie zapobiec eksmisji.

Gdy zamykam za sobą drzwi do mieszkania, w końcu czuję spokój. Zostaję tylko ja. Odcinając się od świata na zewnątrz, odcinam się też od bólu. Czasem, właśnie w takich chwilach, lubię być sama. W spokoju przygotowywać obiad, nucąc pod nosem zasłyszaną w sklepowym radiu piosenkę.

Nie zawsze tak to wyglądało. Gdy jeszcze chodziłam do szkoły, często to ojciec próbował przyrządzić nam jakieś jedzenie. Nie było mowy o zupach, a tym bardziej o innych wykwintnych daniach, ale kanapki wystarczyły, aby załagodzić głód. Teraz wymaga się ode mnie więcej.

Mam zastąpić im matkę i żonę. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie umiem być tak wspaniała jak ona. Stąd ta frustracja i ciągłe napięcie. Mam wrażenie, że nigdy nie będę wystarczająco dobra, choć bardzo się staram.

Zapach naleśników sprawia, że burczy mi w brzuchu. Nie czekam na nikogo z obiadem i sama podjadam kilka zawijanych naprędce przysmaków. Nie wiem, kiedy wróci ojciec, a tym bardziej Kuba. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że gdybym nie zrobiła obiadu, skończyłoby się to kolejną awanturą.

Ja wolę ich natomiast unikać. Nie lubię krzyków i twarzy wykrzywionych w grymasie – zwłaszcza jeśli doskonale widzę na nich oznaki wypitego wcześniej alkoholu.

Kłótnie nic nie zmienią.

Matka zawsze mi to powtarzała. Jej czuły dotyk sprawiał natomiast, że zapominałam o całym podenerwowaniu. A było go dużo, bo w dzieciństwie Kuba często mi dokuczał, zabierając zabawki i niezbyt dobrze ukryte słodycze. Ja wrzeszczałam na niego, potem ojciec na mnie i tak w kółko. Osobą, która jakoś łagodziła te spory, zawsze była mama.

I ta funkcja po jej śmierci spadła na mnie.

Gaszę ogień na palniku i zerkam ukradkiem za okno. Uchylam je, wpuszczając do środka pełną gamę dźwięków wraz ze świeżym powietrzem. Dzieci, które wyszły już ze szkoły, bawią się teraz na placu zabaw pod czujnym spojrzeniem mam. Na mnie nikt już nie spogląda tak jak na nie.

Jesteś już dorosła, skończ z tym głupim myśleniem – upominam się.

Sprzątam po sobie i zabieram się do odkurzania. Pokój ojca jest zamknięty, choć to tam najbardziej przydałoby się odkurzyć po wczorajszym meczu. Nie otwieram go jednak, chociaż doskonale wiem, gdzie ojciec ukrywa klucz.

Dzień mija mi jak zwykle szybko.

Zasypiam wcześnie. Bez akompaniamentu meczowych dźwięków i pijackiej gadaniny. Błogość otula mnie miękkimi ramionami, a w głowie pojawiają się niezwykłe obrazy. Sceny, które nigdy nie będą dla mnie dostępne w tym życiu. Historie, o których mogę tylko marzyć w snach.

Budzę się po kilku godzinach. Na początku nie potrafię powiedzieć, czym jest to spowodowane. Zegarek położony na stoliczku nocnym przy łóżku Kuby wskazuje drugą w nocy.

Serce bije mi jak szalone, a umysł doszukuje się realnego zagrożenia, które spowodowało moje przebudzenie. Na razie wokół panuje wciąż nieprzerwana cisza. Łóżko brata jest puste, a z pokoju obok nie docierają do mnie dźwięki głośnego chrapania, co znaczy, że wciąż jestem sama.

Kładę się ponownie na materacu, próbując wmówić sobie, że to nic takiego, na pewno nic się nie stało. To wszystko przez strach, który towarzyszy mi od zniknięcia Kuby. Był taki szczęśliwy, że w końcu awansował i nie musiał już wychodzić z ojcem na ustawki. Ja natomiast od tamtej pory czułam już tylko przerażenie.

Zamykam oczy. Mam nadzieję, że zasnę tak szybko, jak udało mi się to zrobić wcześniej. Ale chwilę potem słyszę okropny huk. Podrywam się z łóżka, niepewna, co zrobić. Dźwięki dobiegają z naszej klatki, docierają do mnie podniesiony głos i szybkie kroki.

Ktoś nagle dobiega do drzwi naszego mieszkania i uderza w nie z całej siły. Krzyczy, a ja poznaję ten głos.

Kuba…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: