Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Zagrożenie Fundacji - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
s-f
Format:
EPUB
Data wydania:
25 czerwca 2025
E-book: EPUB, MOBI
49,99 zł
Audiobook
49,99 zł
49,99
4999 pkt
punktów Virtualo

Zagrożenie Fundacji - ebook

Zagrożenie Fundacji Gregory’ego Benforda wraz z książkami Davida Brina i Grega Beara tworzy trzytomowe uzupełnienie wydawanego przez Dom Wydawniczy REBIS siedmiotomowego cyklu „Fundacja” Isaaca Asimova.

Po zniknięciu R. Daneela Olivawa, Pierwszego Ministra, na Trantorze trwa walka stronnictw. Imperator Cleon forsuje kandydaturę Hariego Seldona, ale w Radzie Najwyższej trafia na potężnego i mściwego przeciwnika – Betana Lamurka. Tymczasem Hari Seldon, usiłując jednocześnie pracować nad psychohistorią, boryka się z rosnącym buntem tiktoków, problemem starożytnych symulacji komputerowych, zamachami na swoje życie, wreszcie – z samym Lamurkiem i jego zausznikami. A wszystko po to, by ocalić Imperium lub - jeśli to niemożliwe – skrócić okres chaosu po jego Upadku...

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8338-996-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CYKL FUNDACJA

W cyklu uka­zały się:

Isaac Asi­mov

PRE­LU­DIUM FUN­DA­CJI

Isaac Asi­mov

NARO­DZINY FUN­DA­CJI

Gre­gory Ben­ford

ZAGRO­ŻE­NIE FUN­DA­CJI

Greg Bear

FUN­DA­CJA I CHAOS

David Brin

TRY­UMF FUN­DA­CJI

Isaac Asi­mov

FUN­DA­CJA

Isaac Asi­mov

FUN­DA­CJA I IMPE­RIUM

Isaac Asi­mov

DRUGA FUN­DA­CJA

Isaac Asi­mov

AGENT FUN­DA­CJI

Isaac Asi­mov

FUN­DA­CJA I ZIE­MIASPOTKANIE

R. Daneel Oli­vaw nie wyglą­dał jak Eto Deme­rzel. Tę rolę już dawno porzu­cił.

Dors Vena­bili spo­dzie­wała się tego, lecz mimo to odczu­wała nie­po­kój. Wie­działa, że przez tysiąc­le­cia Oli­vaw wcie­lał się w nie­zli­czone postaci i grał setki ról.

Dors odna­la­zła go w cia­snym, obskur­nym pomiesz­cze­niu, dwa sek­tory od Uni­wer­sy­tetu Stre­elinga. Dotarła tutaj okrężną drogą; całego terenu strzegł skom­pli­ko­wany sys­tem sprzę­żo­nych urzą­dzeń zabez­pie­cza­ją­cych. Roboty były wyrzut­kami spo­łe­czeń­stwa, nie miały żad­nych praw. Od tysiąc­leci żyły w głę­bo­kim cie­niu tabu. Cho­ciaż więc Oli­vaw był jej prze­wod­ni­kiem i men­to­rem, Dors Vena­bili widy­wała go bar­dzo rzadko.

Sama była huma­no­idal­nym robo­tem, lecz w obec­no­ści tej sta­ro­żyt­nej, czę­ściowo meta­licz­nej istoty odczu­wała nie­po­ko­jące dresz­cze, będące mie­sza­niną stra­chu i czci. Oli­vaw miał pra­wie dwa­dzie­ścia tysięcy lat i mógł z łatwo­ścią przy­brać ludzką postać, lecz tak naprawdę wcale nie pra­gnął być czło­wie­kiem. Był czymś znacz­nie wię­cej.

Ona zaś żyła szczę­śli­wie i cie­szyła się swym czło­wie­czeń­stwem. Jed­nak sama myśl o tym, kim lub czym jest, dzia­łała na nią jak lód wrzu­cony za koł­nierz.

– Ostat­nio zain­te­re­so­wa­nie osobą Hariego Sel­dona znacz­nie wzra­sta… – powie­działa.

– _W rze­czy samej_. Strach może cię zdra­dzić.

– Te naj­now­sze sys­temy zabez­pie­cza­jące są takie inwa­zyjne… wszech­obecne.

– Twój nie­po­kój jest w pełni uza­sad­niony – rzekł Oli­vaw i poki­wał głową.

– Potrze­buję wię­cej pomocy, by sku­tecz­nie ochra­niać Hariego.

– Jeśli w jego naj­bliż­szym oto­cze­niu znaj­dzie się jesz­cze jeden z nas, zwięk­szy to nie­bez­pie­czeń­stwo wykry­cia.

– Wiem, wiem… – Dors pochy­liła głowę. – Ale…

Oli­vaw pod­szedł do niej i dotknął jej dłoni. Dors zamru­gała szybko, by powstrzy­mać łzy, i uważ­nie przyj­rzała się twa­rzy robota. Pewne szcze­góły, jak choćby ruch jabłka Adama, zostały dopra­co­wane do per­fek­cji już dawno temu. Aby jed­nak uła­twić sobie to spo­tka­nie, Oli­vaw zre­zy­gno­wał z typowo ludz­kich, lecz mało istot­nych w tym momen­cie dro­bia­zgów. W oczy­wi­sty spo­sób cie­szył się owymi krót­kimi chwi­lami wol­no­ści.

– Cią­gle się boję – przy­znała Dors.

– I powin­naś. On boi się bar­dziej. Ale to cie­bie zapro­jek­to­wano tak, byś dzia­łała sku­tecz­nie nawet w naj­więk­szym stra­chu i zagro­że­niu.

– Znam swoje moż­li­wo­ści, ale jeśli wziąć pod uwagę twoje ostat­nie posu­nię­cie… Zaan­ga­żo­wa­łeś Hariego w poli­tykę Impe­rium, i to na naj­wyż­szym szcze­blu. Nie uła­twia mi to zada­nia.

– To było konieczne.

– Ale to może odcią­gać go od pracy, od psy­cho­hi­sto­rii.

Oli­vaw wolno pokrę­cił głową.

– Wąt­pię. Hari jest szcze­gól­nym czło­wie­kiem: ma w sobie pasję. Kie­dyś powie­dział mi, że geniusz robi to, co musi, a talent to, co może. Sądził przy tym, że sam ma nie­wiele talentu.

Dors uśmiech­nęła się smutno.

– Ale jest geniu­szem.

– I dla­tego, jak wszy­scy geniu­sze, jest uni­ka­towy. Ludzie mają to do sie­bie, że nie pod­dają się łatwo uogól­nie­niom. Dzieje się tak za sprawą ewo­lu­cji, cho­ciaż oni sami nie do końca zdają sobie z tego sprawę.

– A my?

– Ewo­lu­cja nie ma wpływu na kogoś, kto żyje wiecz­nie. A w każ­dym razie nie ma na to czasu. Jed­nak z dru­giej strony, my też potra­fimy się roz­wi­jać i robimy to.

– Ludzie są także krwio­żer­czy – powie­działa Dors.

– Nas jest tylko kil­koro, ich wielu. I mają zwie­rzęcy instynkt, któ­rego nie potra­fimy zgłę­bić, choć­by­śmy się nie wiem jak sta­rali.

– Mnie przede wszyst­kim obcho­dzi Hari.

– A Impe­rium dopiero na dru­gim miej­scu? – Oli­vaw posłał Dors słaby uśmiech. – Ja będę strzegł Impe­rium dopóty, dopóki ono będzie strze­gło ludz­ko­ści.

– Przed czym?

– Przed nią samą. Pamię­taj, Dors, że to era Cusp, era Szczytu, na którą tak długo cze­ka­li­śmy. To naj­bar­dziej kry­tyczny okres całej naszej histo­rii.

– Znam ten ter­min, ale nie jestem pewna, czy do końca rozu­miem jego istotę. Czy mamy odpo­wied­nią teo­rię histo­rii?

Po raz pierw­szy Daneel Oli­vaw zdra­dził swe uczu­cia i uśmiech­nął się smutno.

– Nie potra­fimy stwo­rzyć żad­nej głęb­szej teo­rii. Aby tego doko­nać, musie­li­by­śmy znacz­nie lepiej poznać ludz­kość.

– Ale coś mamy…?

– Odmienny spo­sób postrze­ga­nia ludz­ko­ści, jeden z tych new­ral­gicz­nych momen­tów histo­rii. Wła­śnie to zmu­siło nas do nada­nia kształtu naj­więk­szemu two­rowi ludz­ko­ści: Impe­rium.

– Nic o tym nie wie­dzia­łam…

– I nie musisz. Teraz potrze­bu­jemy tylko głęb­szego spoj­rze­nia. Dla­tego wła­śnie Hari jest tak ważny.

Dors zmarsz­czyła brwi. Była zakło­po­tana, ale nie potra­fiła zna­leźć przy­czyny.

– Cho­dzi o tę… wcze­śniej­szą, prost­szą teo­rię – ode­zwała się po chwili. – O to, że wła­śnie teraz ludz­kość potrze­buje psy­cho­hi­sto­rii?

– Tra­fi­łaś w sedno. Docho­dzimy do takich wnio­sków na pod­sta­wie naszej wła­snej, suro­wej teo­rii. Ale to wszystko, co możemy zro­bić.

– I aby uzy­skać coś wię­cej, mamy pole­gać tylko na Harim?

– Nie­stety tak.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij