Zagrożenie Fundacji - ebook
Zagrożenie Fundacji Gregory’ego Benforda wraz z książkami Davida Brina i Grega Beara tworzy trzytomowe uzupełnienie wydawanego przez Dom Wydawniczy REBIS siedmiotomowego cyklu „Fundacja” Isaaca Asimova.
Po zniknięciu R. Daneela Olivawa, Pierwszego Ministra, na Trantorze trwa walka stronnictw. Imperator Cleon forsuje kandydaturę Hariego Seldona, ale w Radzie Najwyższej trafia na potężnego i mściwego przeciwnika – Betana Lamurka. Tymczasem Hari Seldon, usiłując jednocześnie pracować nad psychohistorią, boryka się z rosnącym buntem tiktoków, problemem starożytnych symulacji komputerowych, zamachami na swoje życie, wreszcie – z samym Lamurkiem i jego zausznikami. A wszystko po to, by ocalić Imperium lub - jeśli to niemożliwe – skrócić okres chaosu po jego Upadku...
| Kategoria: | Science Fiction |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8338-996-7 |
| Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W cyklu ukazały się:
Isaac Asimov
PRELUDIUM FUNDACJI
Isaac Asimov
NARODZINY FUNDACJI
Gregory Benford
ZAGROŻENIE FUNDACJI
Greg Bear
FUNDACJA I CHAOS
David Brin
TRYUMF FUNDACJI
Isaac Asimov
FUNDACJA
Isaac Asimov
FUNDACJA I IMPERIUM
Isaac Asimov
DRUGA FUNDACJA
Isaac Asimov
AGENT FUNDACJI
Isaac Asimov
FUNDACJA I ZIEMIASPOTKANIE
R. Daneel Olivaw nie wyglądał jak Eto Demerzel. Tę rolę już dawno porzucił.
Dors Venabili spodziewała się tego, lecz mimo to odczuwała niepokój. Wiedziała, że przez tysiąclecia Olivaw wcielał się w niezliczone postaci i grał setki ról.
Dors odnalazła go w ciasnym, obskurnym pomieszczeniu, dwa sektory od Uniwersytetu Streelinga. Dotarła tutaj okrężną drogą; całego terenu strzegł skomplikowany system sprzężonych urządzeń zabezpieczających. Roboty były wyrzutkami społeczeństwa, nie miały żadnych praw. Od tysiącleci żyły w głębokim cieniu tabu. Chociaż więc Olivaw był jej przewodnikiem i mentorem, Dors Venabili widywała go bardzo rzadko.
Sama była humanoidalnym robotem, lecz w obecności tej starożytnej, częściowo metalicznej istoty odczuwała niepokojące dreszcze, będące mieszaniną strachu i czci. Olivaw miał prawie dwadzieścia tysięcy lat i mógł z łatwością przybrać ludzką postać, lecz tak naprawdę wcale nie pragnął być człowiekiem. Był czymś znacznie więcej.
Ona zaś żyła szczęśliwie i cieszyła się swym człowieczeństwem. Jednak sama myśl o tym, kim lub czym jest, działała na nią jak lód wrzucony za kołnierz.
– Ostatnio zainteresowanie osobą Hariego Seldona znacznie wzrasta… – powiedziała.
– _W rzeczy samej_. Strach może cię zdradzić.
– Te najnowsze systemy zabezpieczające są takie inwazyjne… wszechobecne.
– Twój niepokój jest w pełni uzasadniony – rzekł Olivaw i pokiwał głową.
– Potrzebuję więcej pomocy, by skutecznie ochraniać Hariego.
– Jeśli w jego najbliższym otoczeniu znajdzie się jeszcze jeden z nas, zwiększy to niebezpieczeństwo wykrycia.
– Wiem, wiem… – Dors pochyliła głowę. – Ale…
Olivaw podszedł do niej i dotknął jej dłoni. Dors zamrugała szybko, by powstrzymać łzy, i uważnie przyjrzała się twarzy robota. Pewne szczegóły, jak choćby ruch jabłka Adama, zostały dopracowane do perfekcji już dawno temu. Aby jednak ułatwić sobie to spotkanie, Olivaw zrezygnował z typowo ludzkich, lecz mało istotnych w tym momencie drobiazgów. W oczywisty sposób cieszył się owymi krótkimi chwilami wolności.
– Ciągle się boję – przyznała Dors.
– I powinnaś. On boi się bardziej. Ale to ciebie zaprojektowano tak, byś działała skutecznie nawet w największym strachu i zagrożeniu.
– Znam swoje możliwości, ale jeśli wziąć pod uwagę twoje ostatnie posunięcie… Zaangażowałeś Hariego w politykę Imperium, i to na najwyższym szczeblu. Nie ułatwia mi to zadania.
– To było konieczne.
– Ale to może odciągać go od pracy, od psychohistorii.
Olivaw wolno pokręcił głową.
– Wątpię. Hari jest szczególnym człowiekiem: ma w sobie pasję. Kiedyś powiedział mi, że geniusz robi to, co musi, a talent to, co może. Sądził przy tym, że sam ma niewiele talentu.
Dors uśmiechnęła się smutno.
– Ale jest geniuszem.
– I dlatego, jak wszyscy geniusze, jest unikatowy. Ludzie mają to do siebie, że nie poddają się łatwo uogólnieniom. Dzieje się tak za sprawą ewolucji, chociaż oni sami nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
– A my?
– Ewolucja nie ma wpływu na kogoś, kto żyje wiecznie. A w każdym razie nie ma na to czasu. Jednak z drugiej strony, my też potrafimy się rozwijać i robimy to.
– Ludzie są także krwiożerczy – powiedziała Dors.
– Nas jest tylko kilkoro, ich wielu. I mają zwierzęcy instynkt, którego nie potrafimy zgłębić, choćbyśmy się nie wiem jak starali.
– Mnie przede wszystkim obchodzi Hari.
– A Imperium dopiero na drugim miejscu? – Olivaw posłał Dors słaby uśmiech. – Ja będę strzegł Imperium dopóty, dopóki ono będzie strzegło ludzkości.
– Przed czym?
– Przed nią samą. Pamiętaj, Dors, że to era Cusp, era Szczytu, na którą tak długo czekaliśmy. To najbardziej krytyczny okres całej naszej historii.
– Znam ten termin, ale nie jestem pewna, czy do końca rozumiem jego istotę. Czy mamy odpowiednią teorię historii?
Po raz pierwszy Daneel Olivaw zdradził swe uczucia i uśmiechnął się smutno.
– Nie potrafimy stworzyć żadnej głębszej teorii. Aby tego dokonać, musielibyśmy znacznie lepiej poznać ludzkość.
– Ale coś mamy…?
– Odmienny sposób postrzegania ludzkości, jeden z tych newralgicznych momentów historii. Właśnie to zmusiło nas do nadania kształtu największemu tworowi ludzkości: Imperium.
– Nic o tym nie wiedziałam…
– I nie musisz. Teraz potrzebujemy tylko głębszego spojrzenia. Dlatego właśnie Hari jest tak ważny.
Dors zmarszczyła brwi. Była zakłopotana, ale nie potrafiła znaleźć przyczyny.
– Chodzi o tę… wcześniejszą, prostszą teorię – odezwała się po chwili. – O to, że właśnie teraz ludzkość potrzebuje psychohistorii?
– Trafiłaś w sedno. Dochodzimy do takich wniosków na podstawie naszej własnej, surowej teorii. Ale to wszystko, co możemy zrobić.
– I aby uzyskać coś więcej, mamy polegać tylko na Harim?
– Niestety tak.